Pokój Przemian 2013 - 2015

Pokojowi Przemian patronuje bajka o koliberku.

*********

Bajka o małym koliberku

Pewnego razu w tropikalnym lesie wybuchł straszny pożar. 
Wszystkie zwierzęta schroniły się, gdzie mogły i w przerażeniu patrzyły, 
jak ogień ogarnia coraz większe połacie dżungli, niezdolne nic zrobić. 
Tylko mikroskopijny koliberek uwijał się jak szalony tam i z powrotem, 
przynosząc w dzióbku po kropelce wody i wypluwając ją w płomienie. 
Zwierzęta zawołały do kolibra: Co robisz, głupiutki? 
Myślisz, że twoją kropelką wody zgasisz taki wielki pożar? 
Wtedy koliberek odpowiedział: Ja robię tylko to, co uważam za słuszne.

********

Mam przyjemność i zaszczyt tymczasować Za Moimi Drzwiami wyjątkowych gości.
Tu możecie ich poznać bądź ich sobie przypomnieć.
Większość z nich znalazła swoje stałe domy, niektóre po wysterylizowaniu zostały wypuszczone na wolność, zawsze pod opiekę karmicieli i opiekunów. 
Jeden z kotków, chory na nerki Hokus Pokus, 
oraz starsza, dziewięcioletnia Stefania zostały u nas na stałe.

Po kliknięciu na imię kota pokażą się wszystkie posty, w których dany kot występuje - w kolejności od  najpóźniejszego  do najwcześniejszego, czyli odwrotnie, niż przebiegała historia.
Jeśli ktoś chciałby poznać ją od początku, należy cofnąć się do pierwszego posta. 
Miłej lektury.

2013 rok


1. DZIADEK

Najszarszy z szarych kot z działek. Mówiło się: idziemy do dziadka. Ludzkiego dziadka - na działki. A potem już do... Dziadka. :) Początkowo bardzo dziki, jednak pomyślnie odłowiony. Adoptowany przez Kamilę, która stanęła na wysokości zadania i choć to nie było łatwe, udało jej się doprowadzić do zgody między nim i rezydentką Zorką. Mimo naszej propozycji, żeby Dziadka nazwać Dzidkiem i krótkiego okresu, kiedy tak do niego mówiliśmy, Kamila pozostała przy pierwszym imieniu. :)


2. MINIA

Znaleziona na pasie jezdni, w korku, który poniekąd sama spowodowała. Jakimś cudem uniknęła tam najgorszego, pozwalając mi się zabrać z ruchliwej ulicy. Miała bardzo zaropiałe oczy, co jednak szybko zostało wyleczone maścią. Kotka bardzo ruchliwa, towarzyska, odważna i niezwykle miła. Odpowiedź na ogłoszenie przyszła szybko. A jeszcze prędzej Minia rozkochała w sobie nowych opiekunów. :)


3. CRUELLA

Działkowa kicia, już nie pierwszej młodości, była u mnie na sterylizacji. Okazała się tak milutka, że kiedy odwoziłam ją na działkę pod opiekę dobrych ludzi, ryczałam tak strasznie, że nie widziałam świata przez łzy... Kociczka okazała się milutka, łagodna, pozbawiona agresji, bardzo dzielna i mimo widocznego lęku ufająca mi. To też urocza gadułka, zawsze witająca mnie cichutkim miauczeniem. Bardzo szybko wróciła do zdrowia, a co za tym idzie - na działki. Pozostała tam kilka miesięcy, pod opieką karmiących ją ludzi. Przed zimą została przez nich zabrana do domu, w którym okazała się maniaczką telewizyjną i w którym nosi imię Kicia. :)


4. CÓRCIA 

Początkowo brana przeze mnie za synka Cruelli. Zabrana przez nas na sterylizację, okazała się bardzo lękliwa, nieufna. Kilka dni po zabiegu i kuracji antybiotykowej  splot okoliczności sprawił, że ta dzika koteczka uciekła z pomieszczenia w piwnicy, w której dochodziła do siebie. Poszukiwania niewiele dały. Wystawiane na zewnątrz jedzenie  znikało, ale nie było pewności, czy to Córcia je zjada. Po miesiącu otrzymaliśmy informację, że do sąsiadów posiadających własne i dokarmiających też koty  bezpańskie przybłąkała się młoda, czarna kotka. A więc Córcia sobie poradziła - mimo zmiany dzielnicy. I to jak sobie poradziła! Ostatnie wieści są takie, że mieszka u tych sąsiadów, którzy ją dokarmiali. Widziałam ją - wielką i zadbaną. :)


5. MELA

Siostra Córci, córka Cruelli. Zabrana z działek. Po sterylizacji (połączonej niestety z aborcją) prędko doszła do siebie. Okazała się mieć charakter mamy. Ufna, odważna, spokojna i przymilna. Szybko nauczyła się korzystać z kuwety, szybko nas w sobie rozkochała i bardzo prędko znalazła stały dom, w którym zamieszkała z niemal bliźniaczą, piękną koteczką Felą. Rozstanie nie było łatwe, ale konieczne, skoro postanowiłam pomagać bezdomnym kotom poprzez prowadzenie domu tymczasowego.


6. KACPEREK

O tym 9-letnim kotku przeczytałam na blogu Kocie podwórko. Smutny los jego pana i jego samego bardzo mnie poruszył. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby tego, jak się wkrótce okazało, mądrego, zrównoważonego, miłego, ufnego, subtelnego, zdrowego i zadbanego kota po śmierci opiekuna spotkał podobny los (bo i pomysł uśpienia pojawił się jako rozwiązanie trudnej sytuacji). Przywieźliśmy go z Łodzi, mieszkał z nami przez 10 wspaniałych dni, po czym przeprowadził się do domu stałego, w którym zamieszkał z pięknym białym kotem Imbirem i nowymi, bardzo miłymi opiekunami.


7. KARMEL

Jeden z piątki rodzeństwa zabranego z pewnej podwrocławskiej wsi od gospodyni opiekującej się liczną gromadą kotów. Piękny, wesoły kotek o wspaniałym charakterze. Bardzo zaprzyjaźniony i zżyty z siostrą - Łatką. Dom stały - patrz niżej. :)


8. MAFIN

Trzeci z wiejskiego rodzeństwa. Odważny, otwarty, przeuroczy kotek, o którego stoczyła się prawdziwa bitwa między chętnymi osobami, które zareagowały na ogłoszenie. Pojechał do Bolesławca. Jest tam hołubiony, pieszczony i nazywany "najpiękniejszym kotem na świecie".
Krótko po tym, jak zamieszkał w stałym domu, personel donosił, że Mafin uwielbia się układać do spania pod szyją, na ramionach, byle jak najbliżej. Oraz... wchodzić w nocy na głowy. :)



9. LUSIA

Ta koteczka mimo odwagi i otwartości na człowieka, a także ufności, najdłużej z piątki rodzeństwa czekała na dom stały. Urocza, oryginalna, z niezwykłym umaszczeniem w końcu i ona trafiła na odpowiednich ludzi. :) Znalazła dom stały we Wrocławiu i prędko zaprzyjaźniła się z koteczką, która wraz z córką opiekunów odwiedza dom, w którym zamieszkała.


10. FILONKA

Czarno-biała ślicznotka, odważna i dzielna, z otwartym, ufnym charakterem, choć wykazująca się ostrożnością. Koteczka miała przepuklinę pępkową, która objawiała się niewielką wypukłością. Zdecydowała się na nią nasza blogowa koleżanka Basia. Filonka zamieszkała z charakterną rezydentką Bunią, z którą się niestety nie zaprzyjaźniła. Początki były dość trudne, ale koteczka tak rozkochała w sobie swój personel, że ten nie wyobrażał już sobie zrezygnowania z niej. Z czasem stosunki między dziewczynami unormowały się i kotki się tolerują.


11. SZUWAREK (GACUŚ)

Zlokalizowana przez mieszkającą w sąsiedztwie A., a następnie poszukiwana i szczęśliwie znaleziona przez nas nad rzeką maleńka, brudna, zapchlona, zagłodzona i wychłodzona kupka nieszczęścia. Troskliwa opieka, także weterynaryjna, ciepło i regularne posiłki sprawiły, mimo naszych początkowych obaw, że koteczek szybko doszedł do formy. Zdobył nasze serca natychmiast. To kocie dzieciątko roztapiało nas i ogromnie radowało. Rozkochał w sobie także Amisię, która zaopiekowała się nim po przyjacielsku, niemal jak mamusia. Szuwarek mieszkał z nami około miesiąca i niezwykle trudno było nam się z nim rozstać, kiedy nadszedł dzień, w którym wyjechał do... Warszawy - do Kasi z bloga Maskotka i pieska. Obecnie nazywany Gackiem - żyje w przyjaźni z czarnym kotem Luckiem (Lucyferem) i psem Samem. :)


12. ŁATKA

Siostra Karmela. Równie jak on piękna i przyjazna koteczka. Z powodu ich dużej zażyłości marzyło mi się, żeby wspólnie znalazły dom stały. I tak się stało! Koteczki zamieszkały razem w domku z ogrodem (pod Wrocławiem), gdzie mają do towarzystwa łagodnego psa (jak Rufi) i starszego kota. Zaaklimatyzowały się od pierwszego dnia, wnosząc do domu wesołość i kocie szaleństwo. Sama radość! :)

Tymczaski 2012 są zebrane razem na choince satysfakcji TU (klik).


13. EUGENIUSZ

Zabrany ze schroniska 30 grudnia 2012 r. Chory na koci katar, wbrew temu, jak ocenił go (ledwo widocznego zza mojej pazuchy) schroniskowy weterynarz, pozostał jednak... ciepły. Prosto od tego "lekarza" pojechaliśmy bowiem do naszej wetki, która zbadawszy kotka, zaopatrzyła nas w leki i wskazówki oraz dała nadzieję na powodzenie leczenia. Ten sympatyczny, kochany i śliczny kociak szybko się u nas (w tym i w naszych sercach) zadomowił. Po kilku dniach (jeden z nich Eugeniusz poświęcił dekorowaniu wnętrz (klik) można było zamieścić ogłoszenie - kotek był zdrów i gotów do zamieszkania u własnych łysych (dlaczego łysi - klik). Po niespełna dwóch tygodniach od zabrania ze schroniska kotek trafił pod opiekę młodego i bardzo sympatycznego personelu, który ku naszej radości pozostał przy nadanym mu imieniu. :) Wkrótce informował nas o postępach w rozwoju Eugeniusza: Nasz kotek Genek ma się dobrze. Już całkiem zdrowy, po pierwszym szczepieniu drugie planowane jest na marzec. Szybko rośnie i coraz więcej wcina. W dzień wariuje, a w nocy śpi z nami w łóżeczku. :) Dziękujemy za nasz miauczący skarb. I kolejne wieści: Genek waży już 3 kg i z dnia na dzień wydaje się coraz większy. Ma za sobą już szczepienia, a za miesiąc czeka go nieuniknione: kastracja. Ma swoje ulubione miejsca, jednym z ostatnich stał się zlew w łazience. :)


14. MATKA

Spokojna, delikatna, piękna, nieco zalękniona koteczka, córka Babki, matka piątki niezwykłych kociąt, które Dobra Gospodyni z okolicy Sobótki oswoiła i przygotowała do zabrania ze wsi. W ten oto sposób przyczyniła się do poprawienia ich losu wiejskich, w zasadzie bezdomnych, zwierząt. Matkę przywieźliśmy do Wrocka na sterylizację, która miała zapobiec dalszemu niekontrolowanemu rozrodowi tej koteczki. Po 10 dniach od zabiegu wróciła do swojej wsi pod opiekę Dobrej Gospodyni, która dokarmia bezdomne kotki, a nawet zabiera je do domu w mroźne dni.


15. BABKA

Matka Matki, babka pięciorga kociąt przedstawionych już wyżej (Karmela, Mafina, Filonki, Lusi i Łatki), stara wyga i wielka gaduła. Również zabrana z wioski na sterylizację, po dziesięciu dniach odwieziona na teren, z którego pochodzi - pod opiekę Dobrej Gospodyni, która zajmuje się bezdomnymi kotkami.


16. PANIENKA WISIA

Trafiła do nas, mając niewiele ponad rok - bardzo już doświadczona przez los. Jako młode kocię została odłowiona z dzikiej kolonii i umieszczona w schronisku. Tam spędziła w kwarantannie, w klatce, 9 miesięcy. Była tak zalękniona, przestraszona i płochliwa, że nikt nie chciał jej adoptować. Wisienka miała katar, zaropiałe oczko, z trudem oddychała przez zatkany chronicznie nos i męczył ją rozstrój żołądka.
Koteczka nie pozwalała się dotknąć, drżała jak osika i pierwszy tydzień spędziła pod łóżkiem. Została solidnie przeleczona i stopniowo się oswajała. Mieszkała u nas 4 miesiące, w czasie których niezwykle się zmieniła. Stała się radosna, pełna energii i chętna do zabawy. Bardzo się do niej przywiązaliśmy i kiedy znalazła się wspaniała rodzina, chcąca się zaopiekować Wisią, było nam strasznie trudno się z nią rozstać. Koteczka zamieszkała w nowym domu na wsi, z małą dziewczynką, półtorarocznym chłopczykiem i kotką rezydentką, z którymi kotka się bardzo zaprzyjaźniła.
Niestety po niespełna roku ku wielkiemu smutkowi opiekunów, a także nas, Wisia zaginęła. :( Mamy nadzieję, chcemy wierzyć w to, że nie stało się jej nic złego, ze ktoś się nią zaopiekował...


17. GOPLANKA

Przyjechała do nas ze schroniska po ostrej łapance - jako dziki, nieufny kot. Parę pierwszych dni spędziła w pralni dla ochłonięcia, bo zapowiadała się na bardzo bojową, ale także ze względów bezpieczeństwa, na zasadzie kwarantanny, co trwało około tygodnia. Wstępnie przyzwyczaiła się do obecności ludzi - spędzałam z nią trochę czasu, głównie leżąc na podłodze z ręką wsuniętą pod szafkę (gdzie kotka przebywała najchętniej), w pozycji maksymalnie niewygodnej, miziając ją najpierw patyczkiem, a potem ręką w rękawiczce. Już wtedy zaczęłam podejrzewać, że przesadzam ze środkami ostrożności, bo kocia pod wpływem miziania zaczynała mruczeć! Dobrym pomysłem okazało się kupienie dużej, metalowej klatki, w której kotka mogła swobodnie przebywać wraz z własnym posłaniem, miską i kuwetą wśród zwierzęcych i ludzkich rezydentów domu, a zarazem czuć się bezpiecznie od nich odizolowaną. Także rezydenci nie czuli się zagrożeni obecnością kotki za kratami. Być może to, a może to ujmujący, gadatliwy charakter Goplanki spowodował, że prędko wypuściliśmy ją z klatki na pokoje, gdzie niezwykle szybko koteczka poczuła się jak u siebie. Zaprzyjaźniła się z Wisią, wspólnie się bawiły i rozrabiały.
Zupełnie odmieniona, oswojona i wypiękniała, łamiąc nam serca, po niemal trzech miesiącach wyjechała na wieś do pana Dariusza, gdzie zamieszkała m.in. z dwoma psami i młodą, czarną kotką Zuzią, która się tuż przed jej przyjazdem przybłąkała na posesję.


18. PARKITKA

Szara, nieduża koteczka została znaleziona przy wielkim hipermarkecie na Bielanach. Przez dwa tygodnie była dokarmiana przez panów z ochrony, ale sądząc po jej sierści, błąkała się dłużej. To prawdopodobnie około 2-letnia domowa kotka, łagodna, miziasta i mrucząca, grzeczna i bardzo spokojna. Tak spokojna, że zaczęłam ją podejrzewać o depresję. Nie próbowała się zaprzyjaźnić z naszymi kotami, ale też się z nimi nie "kłóciła". Ostatecznie jednak uznałam, że ona ma taki charakter, wyjątkowo spokojny. Wówczas zdecydowałam, że już czas na stały dom. Na ogłoszenie dość szybko zareagowała pewna sympatyczna pani, której ogromnie spodobało się oryginalne umaszczenie koteczki. Opiekunka zmieniła kotce tymczasowe imię i teraz nazywa się ona Abla. Też ładnie. :)


19. SALMA

Salma znaczy spokojna. Początkowo dzika i nieufna kotka, bardziej płochliwa, subtelniejsza, drobniejsza i grzeczniejsza od brata Szarifa. Niżej - więcej szczegółów o pobycie tymczasowym i adopcji tej koteczki.


20. SZARIF

Szarif - szlachetny, odróżniający się. Dzielny i śliczny kocurek. W pierwszych dniach bardzo nieufny, ale o wiele chętniejszy do współpracy z człowiekiem niż siostra (Salma).
Oba kotki dzięki sporej pracy i zaangażowaniu w ich socjalizację w ciągu niespełna miesiąca zaufały nam na tyle, że niemal zupełnie się z nami zaprzyjaźniły. Nadszedł czas, by znaleźć im stałych opiekunów. Ze względu na ich wielką więź i bliskość marzyło mi się, że zamieszkają razem. I kiedy już niemal zostały uzgodnione szczegóły adopcji Szarifa, zgłosiła się osoba, która chciała wziąć oba kotki! Wówczas to osoba zainteresowana samym kocurkiem wspaniałomyślnie zrezygnowała z niego, aby mógł pozostać ze swoją ukochaną siostrą i zamieszkać z nią w domu z ogrodem. Aha, Szarif nazywa się teraz Django.
Salma i jej brat Szarif zostały odłowione na terenie przy szpitalu przeznaczonym do likwidacji. Kasi i współpracującej z nią wolontariuszce, pracownicy tego szpitala, udało się nie bez trudności złapać rodzeństwo, a także ich mamę, która miała zostać wysterylizowana, żeby ukrócić niekontrolowany i częsty rozród. Niestety do tego zabiegu nie doszło, gdyż okazało się, że kotka jest bardzo chora. Jej narządy wewnętrzne były w tak złym stanie, że nie było szansy na wyleczenie. Jej cierpienie zostało skrócone.


21. YASSER

Yasser - z arabskiego: łatwo dostosowujący się.
Ten niezwykły kot sam wprosił się do... klatki-łapki, kiedy Kasia i jej pomocnica próbowały odłowić do sterylizacji mamę Salmy i Szarifa. To starszy brat opisanej wyżej dwójki, z wcześniejszego miotu. Około 10-miesięczny kocurek, który trafił do nas na chwilę, czyli na czas rekonwalescencji po kastracji. Zaraz po dojściu do siebie miał wrócić do swojej przyszpitalnej piwnicy, lecz okazał się tak niezwykłym, ufnym i czarującym kotem, że natychmiast porzuciliśmy myśl o jego powrocie do tego miejsca, które zresztą miało być wkrótce zlikwidowane.
Yasser, ten milutki, przecudnej urody kocurek, odważny i bardzo kontaktowy, wybitnie inteligentny, niezwykle szybko się uczył. Potrafił bezbłędnie odczytywać, czego się od niego chce, dzielnie przełamywał strach, garnął się do człowieka.
W ciągu kilku dni dałam ogłoszenie, prosząc jednocześnie czytelników bloga o udostępnianie informacji o tym niezwykłym kocie. Tak jak przewidywałam, bardzo prędko pojawił się wspaniały młody człowiek, który wydał mi się przeznaczony dla tego zjawiskowego zwierzęcia, które sobie samo wywalczyło życie z ludźmi - po 10 miesiącach piwnicznej tułaczki...


22. ANDRUS

Obecnie Bolesław, zamieszkały w Krakowie. Dalszy ciąg jego historii poniżej. 


23. BARON
24. MANNA

BARON - obecnie Stefan, zamieszkały w Krakowie.
MANNA - obecnie Mania, zamieszkała w Krakowie.

Tymczasowe imiona zostały im nadane na cześć redaktorów z radiowej Trójki.
A oto ich wspólna historia.

Kotki znalazłam pod koniec lipca, w upalny dzień, w sąsiedztwie naszego wiejskiego domu. Idąc z Rufim na spacer, natknęłam się na koteczkę (to Manna), która "nawoływała" pomocy - szła wprost na mnie i na wielkiego psa. Sądziłam, że jest tak odważna, gdy tymczasem ona nic nie widziała, tak miała zaropiałe oczy. Kiedy wróciłam po nią z transporterem, znalazłam drugiego kotka - czarnego (to Andrus). Plany na popołudnie były zupełnie inne, o czym można przeczytać tutaj (klik). Trzeba było je porzucić i natychmiast jechać do wetki. Kotki wyglądały dramatycznie: zaropiałe oczka, ciężki oddech i wycieńczenie. Dosłownie kilka dni dzieliło je od ślepoty i prawdopodobnie powolnej śmierci z wyczerpania choroby i głodu. Po oczyszczeniu oczu, zaaplikowaniu leków wróciłam z maluchami do domu i dla pewności poszłam jeszcze raz obejrzeć miejsce, w którym je znalazłam. I... znalazłam trzeciego kotka, który wyglądał jak martwy, ale szczęśliwie - żył (to Baron).
Te maluchy miały około czterech tygodni, nie potrafiły jeszcze jeść, karmiłam je zaordynowaną przez lekarkę pożywną papką; zmagały się z tym jedzeniem, ale z każdym dniem było lepiej. Nabierały sił, oczy stawały się coraz czystsze, ładniejsze, powracał im normalny oddech i kondycja. Upływał czas, a kotki rozwijały się fantastycznie, bawiły się, lgnęły do ludzi, nie bały się Rufiego. W ciągu miesiąca stały się silne, wesołe, pełne życia i radości. I całkowicie zdrowe! Zbliżał się czas rozstania. O miejsce dla Andrusa nie musiałam się martwić, gdyż został on już w pierwszych dniach po znalezieniu "zaklepany" przez Li (która poniekąd przyczyniła się do znalezienia trojaczków) i wkrótce miał pojechać do Krakowa. Ale nie dość na tym, bo kiedy w ostatnim tygodniu sierpnia dałam ogłoszenie oraz poprosiłam o rozpowszechnianie go na blogach i na FB, po Mannę i Barona zgłosił się personel z... Krakowa! Tak więc kolejne kocie rodzeństwo nie zostało rozdzielone i wyjechało do... domu z ogrodem.


25. MATYLDA 

Została odłowiona przez Kasię po tym, jak zgłoszono nam obecność piwnicznych kotków na jednym z osiedli. Kocięta były dokarmiane, w dobrej kondycji i wyjątkowo urodziwe, więc poszły niemal na pniu, ale należało się zająć ich mamą, która pozostała w piwnicy - zapewne z pokarmem i wciąż niewysterylizowana. Po kilku dniach czatowania Kasi udało się ją złapać. Matylda po zabiegu trafiła do nas na rekonwalescencję. Mieszkała u nas ponad tydzień i w tym czasie nie wykazała żadnej chęci do kontaktów z ludźmi, nie była agresywna, wręcz potulna, ale widać było, jak tęskni za swoim miejscem, jak nieswojo czuje się w nowych warunkach. Mimo świadomości, że centrum miasta nie jest najlepszym miejscem dla kotów, postanowiłam jednak wypuścić ją na dotychczasowy teren, gdzie jest dokarmiana przez ludzi tam mieszkających.


26. PUTLI
27. TUTLI

Te dwie okołomiesięczne, bardzo drobniutkie i delikatne koteczki trafiły do nas z terenu przemysłowego, który, jak się wkrótce okazało, nie był przyjazny kotom. A to za sprawą trujących substancji, z którymi widać koty musiały mieć do czynienia (sądząc po tym, w jakim stanie były brzuszki kociąt, a także nerki ich starszego brata z poprzedniego miotu, który też znalazł się u nas).
Maleństwa były chore. Miały nienaturalnie wydęte brzuszki i załzawione oczka. Leczenie trwało kilka tygodni, koci katar nawracał. Ale kiedy tylko trochę nabrały sił, zaczęły się fantastycznie ze sobą bawić i rozrabiać. Siostrzyczki były ze sobą bardzo związane. Toteż kiedy po niemal dwóch miesiącach dałam ogłoszenie, oprócz podstawowych informacji o pochodzeniu, stanie i usposobieniu koteczek, a także o ich wyśnionych przeze mnie imionach, wspomniałam też o tym, że byłoby wspaniale, gdyby te bliskie sobie dzieciaki nie zostały rozdzielone. Znów poprosiłam osoby odwiedzające blog o umieszczenie ogłoszenia na FB i innych blogach. I po raz kolejny to zadziałało! I znów za sprawą Maskotki. :) Po tygodniu od umieszczenia ogłoszenia bliźniacze czarnuszki mogły zamieszkać w swoim domku wraz z ośmioletnimi ludzkimi braćmi bliźniakami!



Złapany w tym samym miejscu i czasie, co Tutli i Putli, o których pisałam wyżej. To ich półroczny brat z poprzedniego miotu. Okazał się najbardziej chory z całej trójki - miał wysoką gorączkę, szmery w płucach i rozdęty brzuszek. Wkrótce, po badaniu krwi, okazało się, że Hokus ma tak strasznie zniszczone nerki, że one niemal nie funkcjonują. Rokowania były bardzo złe. Jeździliśmy z nim na kroplówki, podawaliśmy mu specjalne jedzenie i lekarstwa; zrobiliśmy powtórne badania. Wyniki były nadal bardzo złe, normy mocznika i kreatyniny przekroczone wielokrotnie, ale pojawiła się nadzieja. Po kolejnych kroplówkach nastąpiła kilkudniowa przerwa dla lepszego odczytania wyników badania, które znów przyniosło nieco nadziei. W ciągu miesiąca wyniki badań poprawiły się jeszcze bardziej, aby w pierwszym tygodniu października osiągnąć normę. Konieczność przyjmowania kroplówek stała się rzadsza, a my odetchnęliśmy.

Imię, które nadałam temu pięknemu, kochanemu kotu, miało go odczarować, wskazać na niezwykłość kocurka i pomóc w znalezieniu dobrego opiekuna na stałe. Jednak nigdy nie doszło do poszukiwania domu dla Hokusa. Kiedy bowiem jeszcze ważyły się jego losy, obiecałam sobie i jemu, że jeśli uda mu się wyjść z tej strasznej choroby, zostanie z nami na zawsze.


29. LEONARDO

Za TM. Jego historia poniżej. 


30. WERTER

LEONARDO i WERTER

Oba koteczki znalazły się w naszym domu zupełnie nieoczekiwanie. Przybyły do nas z działki, na której okociła się kotka. Dokarmiająca ją działkowiczka poprosiła o pomoc przy sterylizacji i zadeklarowała chęć przyjęcia jednego z maluchów - szarej koteczki, a także miała chwilowo zaopiekować się czarnym. Tymczasem zamiast dorosłej kotki złapał się jedyny czarny koteczek, a po chwili jeszcze jeden szarak. Ponieważ były zapchlone, wylądowały u weta, który przy okazji orzekł, że oba maluchy są kocurkami. Niestety z jakichś powodów pani nie chciała chłopaków i kotki trafiły do domu tymczasowego, który jednak nie mógł się nimi zajmować dłużej niż tydzień. Mimo że nasze tymczaski zmagały się z choróbskami, zabraliśmy dwa kolejne maluchy, ponieważ czułam się zobowiązana do przeprowadzenia akcji do końca. Choć izolowane od pozostałych, i te zaczęły chorować. Podczas wizyty u weta szaraczek przedstawiał sobą taki cierpiętniczy obraz, że dostał imię Werter, zaś czarnuszek z racji szerokiego, królewskiego pyszczka został Leonardem.
Kocurki szybko uporały się z infekcją, doszły do siebie błyskawicznie, nieco oswoiły się z ludźmi, zostały zaszczepione, można więc było zamieścić ogłoszenie. Kotki były u nas od 15 września do 10 października, kiedy to ku naszej radości wyjechały do domu z ogrodem w Polanicy.
Niestety wkrótce dotarły do nas złe wieści - Leonardo odszedł. Nie znamy przyczyny. :( Żegnaj, Leonku.
Jego brat nosi teraz imię Feliks.


31. RENETA

Soczysty owoc działek, skąd chorą i zakatarzaną odłowiłyśmy ją jesienią. Ta śliczna i mądra koteczka zamieszkała we Wrocławiu z przemiłą panią Sylwią.


32. DAKOTA

Siostra Renety, jeszcze bardziej smaczny owoc działek. Po lekkim oswojeniu i zaopiekowaniu medycznym Dakotka pojechała do... Lublina, gdzie stała się ukochaną córeczką licznej zwierzęco-
-ludzkiej rodziny.  


33. ZOYA 

Kotka, która sama weszła do kontenerka, kiedy łapałyśmy Renetę i Dakotę. Była już w zaawansowanej ciąży. Za Moimi Drzwiami urodziła dwa kociaki, jednak nie miała pokarmu i jeden kociak umarł po dobie. Drugiego udało się uratować, znajdując mu mamkę. To była niesamowita historia! Bardzo emocjonująca! Zoya znalazła wspaniały dom u państwa mieszkających blisko mnie, ma tam najlepszą z możliwych opiekę.


34. VITO

Uratowany kociak Zoyi. Trafił do królewskiej rodziny brytyjczyków i wraz ze swoim przyszywanym rodzeństwem chował się znakomicie. Znalazł dom we Wrocławiu. 

2014 rok



35. ANDŻELINA

Zadzwoniła pewna Marta, która bardzo czynnie i ofiarnie pomaga kotom we Wrocławiu, z pytaniem, czy nie przyjmiemy kotki pod nasz dach, bo ona ma dramatyczną sytuację i nie ma co z koteczką zrobić. Zgodziliśmy się i w ten sposób poznaliśmy krótką historię Andżelinki. Okazało się, że kotka padła ofiarą jakiegoś osiedlowego wroga kotów, który zamurował okienko do piwnicy z kotką w środku... Dzięki uporowi innej mieszkanki osiedla, bo nie zgadzał się jej stan piwnicznych kotów, kotka została uwolniona po 3 dniach (!!!) i umieszczona u pewnej starszej pani. Ta trzymała ją 2 tygodnie w klatce-łapce. Bez kuwety... Ta pani ma psa i ten pies stał nad tą klatką i ujadał. Nie mogę nawet wyobrazić sobie, co ta kocinka przeszła. Kiedy Marta dowiedziała się o tej sytuacji, od razu po kotkę przyjechała, zabrała ją i dopiero w samochodzie zaczęła gorączkowo myśleć, gdzie ją umieścić, bo wszystkie domy tymczasowe były zawalone kotami po uszy.
Nic dziwnego, że przez pierwsze dwa dni Andżelinka zachowywała się jak opętana. Syczała, rzucała się z zębami i kłami na rękę, bała się panicznie. Dopiero po przeniesieniu jej z piwnicznej krótkiej kwarantanny do domu zaczęła oswajać się w błyskawicznym tempie.
Cudna, słodka koteczka, znalazła dom w Wałbrzychu i mieszka tam ze swoją nową panią Mają. 


36. MŁODY (Laki)

Kotek, który wiele przeszedł. Znaleziony pod autem w Wałbrzychu i zaopiekowany przez Kasię Brujitę pojechał najpierw do Wrocławia, jednak nie mógł się dogadać z tamtejszym kotem, więc wrócił z adopcji. Długo mieszkał Za Moimi Drzwiami, ukradł mi serce, by w końcu znaleźć najlepszy dom pod słońcem nad morzem! 


37. ROMEO

"Pod jednym z wrocławskich bloków na Karłowicach żyją dwa półroczne kotki.
Pozostałe kotki z miotu znaleziono martwe, tylko te dwa przetrwały.
Pilnie szukają domu, gdyż niebezpieczne jest otoczenie, w którym przebywają.
Koty na tym podwórku są cyklicznie odtruwane przez sąsiadów bądź giną pod kołami samochodów. Kociaki te są dokarmiane przez mieszkańców.
Nieufnie podchodzą do człowieka, ale ciągle chcą się bawić i są ze sobą bardzo zżyte." - trzeba było im pomóc, więc koteczki znalazły najpierw u nas dom tymczasowy, a potem swoje domy stałe. Romeo nazywa się teraz Krokiet i ma świetną rodzinkę, z którą mieszka we Wrocławiu.


38. JULIAN

Brat Romeo - patrz wyżej. Juliś został przy swoim imieniu i jest najlepszym przyjacielem młodziutkiej Wiktorii. 


39. OFELIA

Koteczka wyciągnięta z trudnej sytuacji, bowiem pani mająca pod opieką naście kotów i psa znalazła się w szpitalu. Ofelia pojechała do Warszawy i jest bardzo kochaną przytulaczką. Mieszka z Guciem - drugim kotem, Ewą i jej rodziną.


40. MALUSIA (Mali)

Żyłam sobie w mieście w stadzie innych bezdomnych kotów, na ulicy. Na szczęście dokarmiała nas dobra osoba, bo nie przeżyłabym nawet swoich 5 lat. Niestety bardzo zachorowałam, miałam okropny koci katar, chore płuca, gorączkę i to byłby mój koniec, gdyby nie ulitowała się nade mną dobra dusza i nie odłowiła mnie na leczenie. Długo się mną zajmowała, aż w końcu nabrałam sił, wyzdrowiałam i zostałam wysterylizowana. Wtedy znalazłam się w kolejnym domu tymczasowym, gdzie przechodzę socjalizację. Mówią, że nie mogą wypuścić mnie znów na ulicę, bo bym, mimo że jestem już zdrowa, w warunkach bezdomności nie przeżyła...
Kotka zamieszkała z drugim kotem, z którym nie mogła się dogadać i znów szukała domu czekając u Basi z Mozaiki Życia. Po kilku miesiącach Basia zdecydowała, że kotka zostanie u niej na zasadzie kota przydomowego z dostępem do piwnicy. 


41. KICIA - czarna piękność

Działkowy gość na czas dochodzenia do siebie po sterylizacji, również pod opieką Basi z Mozaiki Życia. 


42. KIKA

Działkowy gość na czas dochodzenia do siebie po sterylizacji. 


43. BUŁECZKA

Pierwsza nasza zagraniczna adopcja! Hura! Przecudna świeża Bułeczka pojechała do Niemiec, gdzie rozrabia i umila czas Panterze z bloga Świat to dżungla. 


44. ANIELINKA

W schronisku dostała etykietkę "dzika" i mimo wielkiej urody nikt nie chciał jej adoptować. W domu tymczasowym Za Moimi Drzwiami odżyła i zaufała ludziom. Zamieszkała z drugą identyczną koteczką we Wrocławiu. 


45. LUBISIA (Sumiko)

Koteńka wyciągnięta ze schroniska, gdzie siedziała przerażona w klatce. Niełatwy to charakter, więc ma szczęście, że trafiła na najlepszych ludzi!


46. Kalinka (Maneki, KaliMali)

Uratowana przed utopieniem. Przywieziona wraz  z siostrą Malwinką i mamą Stefanią Bąbel z podwrocławskiej miejscowości w wieku dwóch tygodni. Po spędzeniu niemal dwóch cudownych miesięcy Za Moimi Drzwiami Kalinka wraz z siostrą pojechała do... Gdańska, gdzie zamieszkała w domu Ani wraz z czterema innymi kotami i pieskiem Rufim. :) Kalinka to urocza trzpiotka, wesoła i przyjazna.
W nowym domku otrzymała imię Jaga. 


47. Malwinka (Neko, MaliKali)

Uratowana przed utopieniem. Przywieziona wraz  z siostrą Kalinką i mamą Stefanią Bąbel z podwrocławskiej miejscowości w wieku dwóch tygodni. Po spędzeniu niemal dwóch cudownych miesięcy Za Moimi Drzwiami Malwinka wraz z siostrą pojechała do... Gdańska, gdzie zamieszkała w domu Ani wraz z czterema innymi kotami i pieskiem Rufim. :) Malwinka to sama mądrość i rozumność. W nowym domku otrzymała imię Iga.



48. Stefania, z domu Bąbel

Cudowna, przyjazna kotka, mama Kalinki i Malwinki, której nie rozpieszczało życie. Żyła w melinie, gdzie od kopniaka straciła połowę zębów. Wszystkie jej dzieci regularnie topiono, dopiero przywiezienie jej Za Moje Drzwi ukróciło ten proceder. Stefcia odchowała i odkarmiła oprócz swoich córeczek również rodzeństwo Figo, Fago i Kruszynę, a przez moment nawet braci Leśniaków. Jej dbanie o dzieci było wzorowe i wzruszające. Stefania Bąbel znalazła dom u nas jako nasz czwarty kot.  


49. Figo

Odłowiony z terenu przemysłowego (wraz z Fago i Kruszyną) rok młodszy brat Hokusa Pokusa Figuś zamieszkał we Wrocławiu z przemiłymi młodymi ludźmi, którzy traktują go jak dziecko. :) W nowym domu zachował imię Figo. 


50. Fago

Odłowiony z terenu przemysłowego (wraz z Figo i Kruszyną) rok młodszy brat Hokusa Pokusa Faguś zamieszkał we Wrocławiu z młodym panem Mateuszem, bardzo odpowiedzialnym i mądrym człowiekiem. :) 


51. Kruszynka

Odłowiona z terenu przemysłowego (wraz z Fago i Figo) rok młodsza siostra Hokusa Pokusa Kruszynka zamieszkała we Wrocławiu z rodziną z dwójką dzieci i dwuletnią kotką. :) W nowym domu otrzymała imię Chita. 



Znaleziony na dzikim wysypisku śmieci w lesie wraz ze swoimi dwoma braćmi szybko znalazł dom u przemiłych ludzi. Do towarzystwa będzie miał młodą kotkę. Nazywa się teraz Vincent Maślak, a jego przyjaciółka nosi imię Mia. 



Znaleziony na dzikim wysypisku śmieci w lesie wraz ze swoimi dwoma braćmi szybko znalazł dom u przemiłych młodych ludzi wraz z bratem Muchomorkiem. Nazywa się teraz Harkon, a jego brat nosi imię Dragon. 



Znaleziony na dzikim wysypisku śmieci w lesie wraz ze swoimi dwoma braćmi szybko znalazł dom u przemiłych młodych ludzi wraz z bratem Żwirkiem. Nazywa się teraz Dragon, a jego brat nosi imię Harkon. 
Chłopaki natychmiast się zaaklimatyzowały i szaleją jak zwariowane. 


55. Gość

Zagubiony kotek, który znalazł schronienie Za Moimi Drzwiami na dwie noce i dwa dni. Ponieważ wydawało się, że jest bezdomny, gdyż błąkał się od dwóch tygodni po osiedlu, przeszedł kastrację, żeby zwiększyć jego szansę na adopcję. Po dwóch dniach znalazła się jednak jego pani, która, jak się okazało, kota na osiedle wypuszczała od razu po przeprowadzce. Została z nią przeprowadzona rozmowa, w wyniku której kotek ma zrobioną drabinkę, tak że przynajmniej może w każdej chwili wrócić do domu. 



56. Miciu

Dwaj bracia, proludzkie wspaniałe koteczki "odziedziczyłam" po innym domu tymczasowym. Szybko znalazły swoje domy. czarno-białe są najwspanialsze!

Wicio i Micio, cudne kocurki
W futerkach gładkich i czarno-białych,
Łapki, ogonki, noski, pazurki,
Oczka i pyszczki - wesołe, śmiałe.
Lubią się bawić, lubią pieszczoty
I są wspaniałe (jak wszystkie koty)!
Kto chce kociego mieć przyjaciela,
Niech go niepewność nie onieśmiela,
Niech zaraz dobrze przemyśli sprawę,
I da opiekę oraz zabawę
Obu braciszkom, lub choć jednemu;
Oni na pewno odwdzięczą się mu
I pokochają całym serduszkiem,
I każdą w życiu wypełnią pustkę.

Magiczny wierszyk od Ninki. Skuteczny. :)


57. Wiciu

Dwaj bracia, proludzkie wspaniałe koteczki "odziedziczyłam" po innym domu tymczasowym. Szybko znalazły swoje domy. Czarno-białe są najwspanialsze!


58. Kotka Gaj 1

Koteczka wpadła tylko z wizytą na sterylizację i wróciła pod opiekę pani Niny, oddanej karmicielki na Gaju we Wrocławiu.


59. Kotka Gaj 2

Koteczka wpadła tylko z wizytą na sterylizację i wróciła pod opiekę pani Niny, oddanej karmicielki na Gaju we Wrocławiu.



60. Kocur Gaj 1

Odłowiony na kastrację wielki i miły rudzielec po zabiegu i dojściu do siebie wrócił na swoje podwórko pod opiekę pani Niny i pani Eli  - oddanych kocich opiekunek.



61. Rambo

Cudowna historia. Schroniskowy kocurek, który niemal zagłodził się na śmierć z powodu smutku i żalu za straconym w wieku 9 lat domem, oraz nieumiejętności poradzenia sobie w tamtejszym środowisku. Kiedy zjawił się Za Moimi Drzwiami, rozpoczęliśmy walkę o jego życie i zdrowie. Codziennie biedak jeździł z nami na kroplówki, bo był tak odwodniony, że skóra z jego boków wcale nie chciała odchodzić od ciała, nawet nie było się jak wbić tam igłą. Kto ma kota, ten wie, że te zwierzaki zazwyczaj posiadają jej niezły zapas. Tymczasem Rambo reagował bólem nawet na dotyk w tym miejscu. Jego wątroba i narządy wewnętrzne nie pracowały jak trzeba.

Po przeleczeniu i obdarzeniu miłością, już po półtora tygodnia, zgłosili się po niego wspaniali ludzie, którzy mają już w domu łagodnego kocurka Mietka. Na razie wszystko układa się dobrze. Rambo się adaptuje... Kotki się polubiły i nawet próbują się bawić.

[*] Niestety po szczęśliwych sześciu tygodniach w nowym domu Rambo niespodziewanie zmarł. Wielki smutek i ból.


62. Kocurek Gaj 2

Złapał się do klatki podczas próby odłowienia kociaków na osiedlu Gaj. Kotek jest tak chory, że nie nadawał się na zabieg, tylko do pilnego leczenia. Znalazł miejsce u Basika. Jego historia jest w toku, ale to, że wszedł do klatki, to dla niego szansa na życie. Czyżby o tym wiedział?
Uzupełnienie: kocurek wyzdrowiał i po kastracji wrócił na swoje podwórko pod opiekę karmicielek.



63. Janek

Kotek został znaleziony, niestety poszukiwania właściciela nic nie dały. Sądząc jednak ze stanu jego zaniedbania w momencie znalezienia, kotek jakiś czas - nie wiadomo jaki - był bezdomny. Janek to cudowny kocurek, bardzo piękny i miły. Po różnych perypetiach okazało się, że Janek może być zaginionym dwa miesiące wcześniej Mańkiem! Kotek wrócił do swojej rodziny koło Lubania. Magiczna historia!


64.  Cynamon

Kocurek, ok. 3,5 miesiąca. Prześliczny, szczuplutki, zgrabny dzieciak o cudnym cynamonowym kolorze futerka. Cyn został odłowiony z osiedla Gaj we Wrocławiu gdzie żył ze swoją siostrą dokarmiany przez dobrych ludzi. Szkoda go jednak na bezdomność. Z jego urodą wiadomo było, że szybko znajdzie domek, a z nim kochających ludzi, którzy o niego zadbają. Tak też się stało. Ogłoszenie o nim było widoczne w sieci przez pół godziny i już sprawiło, że zadzwoniły 2 osoby, z których pierwsza - pani Ewa, zdecydowała się, po obejrzeniu go, na adopcję. Będzie mieszkał z innym kotem i psem w domu z ogrodem na ślepej, spokojnej uliczce. 


65. Sysia

Dwa Sreberka odłowione we Wrocławiu z krzaków. Mieszkały w rurze. Bardzo dzikie i płochliwe potrzebowały miesiąca, aby znaleźć nowe domy stałe. Wyróżniały się swoim niezwykłym umaszczeniem. Imię Sysia to zdrobnienie od Sykot - kotka zasłużyła sobie na nie sykaniem i prychaniem na ludzką rękę. Adoptowana przez Magdę. 



66. Pryś

Dwa Sreberka odłowione we Wrocławiu z krzaków. Mieszkały w rurze. Bardzo dzikie i płochliwe potrzebowały miesiąca, aby znaleźć nowe domy stałe. Wyróżniały się swoim niezwykłym umaszczeniem. Imię Pryś to zdrobnienie od Prychot - kotek zasłużył sobie na nie sykaniem i prychaniem na ludzką rękę. Adoptowany przez Dominikę. 


67. Duży

Mieszkaniec podwórka przy pewnym budynku zawitał do mnie tylko na kastrację. Kochane kocisko, wielkie i piękne, wypasione przez opiekujących się nim ludzi. Przyprawił mnie niemal o zawał serca, bo tuż przed dostarczeniem go do weta... uciekł z transportera! Cudem, gołymi rękami go złapałam, bo inaczej znalazłby się na obcym terenie samiuteńki...  Okazało się, że ten kot umie łapką otworzyć sobie transporter! Wsadza ją przed kraty i przesuwa zamknięcie w bok, i klatka otwarta!
Po zabiegu i dojściu do siebie wrócił na swoje podwórko pod opiekę karmicieli.


Koteńka odłowiona na Gaju, oryginalnie umaszczona, bardzo subtelna i delikatna. Długo się ośmielała, ale kiedy to nastąpiło, znalazła sobie przemiłą i mądrą panią. Zamieszkała z Marysią we Wrocławiu.


69. Kotka Matka

Mama Cynamona przyjechała po tygodniach łapania na sterylizację. Co za miaukocica! Bardzo jej się nie podobało w domu. Przepiękna, dzika kotka. Dobrze, że na Gaju ma opiekę.



70. Buraczek


71. Rzepka

Maluszki zjawiły się ZMD w dość nietypowy sposób. Napisała do mnie moja czytelniczka Dorota, że ma takie skarby do zagospodarowania, że dwa już złapała, a czekają jeszcze trzy. Z kotki matki jest niezła cwaniara i udaje jej się umknąć przed zabiegiem, za to hojnie obdarza Dorotę corocznie kociakami, którym ta usilnie znajduje domy. Dorota prosiła o udostępnienie kociaków na blogu. Ponieważ miałam akurat wakat, napisałam, że chętnie pomogę poprzez wzięcie kociąt pod swoje skrzydła. Umówiłyśmy się na przekazanie. Cała ta misterna operacja nastąpiła przy Lidlu, Dorota nie jest z Wrocławia. I przyjechały. Te kochane, cudne stworki szybko znalazły domek we Wrcoławiu, wspaniały domek z cudownymi ludźmi! Rzepka nazywa się teraz - Abi, a Buraczek - Leo.


72. Szuszu

Znaleziony przy drodze wlotowej do miasta, pewnie wyrzucony z auta. Całkowicie oswojony, przemiły kocurek w lśniącym czarnym ubranku. Kotek ten kocha ludzi całym sercem, jest uroczy, kochany i chętny do pieszczot. Po leczeniu, bo rozchorował się, biedaczek, szukał domu i bardzo szybko go znalazł u Luny Malutkiej, czyli Marysi. Jest to dla niego prawdziwe szczęście, bo to dom, w którym znalazła opiekę już niejedna kocia bida. Cieszę się szczęściem Szuszu - Antracyta. Antka po prostu. Jego losy można śledzić u Luny: http://kociemruczanki.blogspot.com/

73. Ptyś

To Ptyś. Odważny, przebojowy, pełen zaufania.
Ideał z charakteru, o urodzie nie wspomnę -
kto ma oczy, ten widzi. 

Ptyś opuścił kociarnię Za Moimi Drzwiami jako ostatni.
Domek, a w nim piesek jak Rufi, króliczek, ogród, 
a w niedużej odległości stadnina koni.
No i młoda pani, której był marzeniem.
Kotek ma swoje nowe imię Ginger.

74. Miodynka
Miodynka. Niesamowicie oryginalnie umaszczona dziewczyna.
Maźnięta na rudo.

Ostrożna, wymagająca więcej czasu, bardzo chętna do zabawy. 
Pierwsza do swojego domu - z drugą, ośmiomiesięczną kotką -
pojechała Miodynka. Będzie się nazywać Luna. 

To prawdziwy cukiereczek. Królewna Ciuciu,
Delikatna, wrażliwa, spokojna koteńka.
Wzruszająco kokietująca człowieka. 

Jako druga na swoje wybrała się Ciuciu.
Domek pod Wrocławiem, mądra dziewczynka jako przyjaciółka,
druga młoda kotka do towarzystwa.
Koteczka to teraz Lusia.
Trafiły do mnie za sprawą Megi Moher, która mi o nich doniosła, ale przede wszystkim za sprawą pana Jana - kolejnej osoby, której na sercu leży los bezdomnych kotów. Zostały odłowione na terenie opustoszałego sadu, gdzie mieszkały w szopie. Tam nigdy kotki nie przetrwały zimy. Ze swoją urodą szybko znalazły nowe domy. 


76. Julia


Koteczka nie radziła sobie w stadzie działkowych kotów. Została odłowiona i dostarczona Za Moje Drzwi, gdzie szybko pokazała, jaka jest milusia. Nie czekała długo na dom. Mieszka we Wrocławiu z rodziną pani Kasi. Ma drugą kotkę do zabawy, zaprzyjaźniła się z nią bardzo szybko.



Dzika koteczka złapana niejako przy okazji odławiania Rysi (poniżej). Po przyciętym uszku widać było, że kotka jest po sterylizacji, jednak badanie ujawniło sporą przepuklinę na brzuszku. Została ona zoperowana i kotka po kilku dniach wróciła na swój teren. Jest tam dokarmiana przez Edytę. 

78. Rysia


Historia Rysi jest w toku. Dostałam zgłoszenie, że to może być zaginiony Kayron. Kot o jego wyglądzie przypałętał się do jednej z willi niedaleko wrocławskiego zoo. Pognałam natychmiast to sprawdzić, ale to nie był mój kot. Postanowiłyśmy z Edytą, która kotka dokarmiała, że go odłowimy i spróbujemy polepszyć jego los. Po kilku dniach udało się! Kot, który okazał się kotką, trafił do mnie, jednak był tak dziki, odmawiał jedzenia, nie załatwiał się, że jedynym wyjściem wydało mi się oddanie go pod choć chwilową opiekę swojej dotychczasowej opiekunki. Edyta dokonała cudów! Kotka została u niej na stałe! Ma dziewczyna szczęście. :)

79. Bakalia



Kocia rodzinka wyciągnięta z krzaków przez panią Joannę, która się nią troskliwie zajęła. Trafiła do mnie z polecenia Megi Moher. To była przyjemność i zaszczyt gościć je u siebie. Zaszczepiłam je, ogłosiłam i szybko znalazły domki. 
Kotka zamieszkała z młodą dziewczyną - Igą i jej pieskiem pod Wrocławiem. Iga nie zmieni Bakalii imienia. :)

80. Maczek


Jw. Koteczek zaczarował Rafała i mieszka z dwójką kolegów we Wrocławiu. Właśnie (30.12.2014) dostałam wiadomość, że już z nimi szaleje, ale i przytula się. :) Imię Maczek zostanie z nim na zawsze! 



Jw. Ten to ma szczęście! Trafił do wielkiej ludzko-zwierzęcej rodziny, gdzie wprawdzie ludzi jest tylko dwoje, ale za to kotów... pięć, i piesek! Joasia i jej mąż to cudowni opiekunowie, a Kubuś spełnił ich marzenie o rudzielcu. Także ten kotek zachowa swoje - nadane przeze mnie - imię, ale jako drugie. :)

2015 rok




Bezdomna kotka z wrocławskiego Zalesia. Miła, spokojna, lękliwa. Spędziła ZMD cały miesiąc, by w końcu pojechać pod Zieloną Górę do wspaniałego domku Karoliny. Ma do towarzystwa dwa koty i pieska. Szczęściara. :)

83. Zula


7-miesięczna ZULA. Została przywieziona z działek na sterylizację, ale nikt jej nie odebrał, dlatego szuka domu. Zula obawia się kontaktu z człowiekiem, pewnie nigdy wcześniej nie miała domu i nie wie, jak to jest być kochaną. Syczy, prycha, ale nie drapie, tylko się chowa. Na pewno jej oswajanie jeszcze trochę potrwa, jednak byłoby łatwiejsze w domu, choćby tymczasowym, przy cierpliwej osobie, która mogłaby skupić się tylko na niej i nauczyć ją zaufania do ludzi. To w końcu młoda koteczka, ale przy dłuższym pobycie w schronisku wśród stada innych kotów może zdziczeć całkowicie.
Zabraliśmy ją do DT 22.02.2015. Niestety po miesiącu, mimo że już miała chętnych na danie jej domu, kotka zmarła na FIP...

84. Psotka


8-miesięczna PSOTKA. Została znaleziona z rodzeństwem na działkach. Kotka spędziła trzy miesiące w klatce, na kwarantannie, ale niestety nikt jej nie adoptował, ponieważ syczy i prycha. Teraz jest już w kociarni z dorosłymi kotami, gdzie musi walczyć o swoje. Psotka to kotka płochliwa, troszeczkę dzikawa. Za sprawą smakołyków i jej ciekawości czasami podejdzie bliżej i da się dotknąć. Jest bardzo energiczna, wszędzie jej pełno. Uwielbia zabawy i zaczepia inne koty, które nie są tak przyjaźnie nastawione jak ona, przez co często obrywa. Potrzebuje opieki i troski, kogoś, kto będzie cierpliwy i da jej czas. Dobrze byłoby, żeby w domu był dorosły lub mały kot-miziak, żeby od niego mogła się nauczyć zaufania do ludzi.
Zabraliśmy ją do DT 22.02.2015. Trzy tygodnie później pojechała do swojego domu stałego.

85. Kordula


Pomagam w osiedlowej, społecznej akcji sterylizacji kotów na wrocławskim Gaju. Tym razem, między innymi, złapał się do klatki kotek. Odebrałam go jako kocurka, "bo tak mu z pyszczka patrzy chłopakiem", a okazał się kotką, i to na dodatek w początkowej ciąży. Na przełomie marca i kwietnia na tym wrocławskim blokowisku pojawiłyby się kolejne bezdomne kocięta. 
Nie pojawią się. Koteczka jest już po zabiegu, zniosła go świetnie i miałam ją za kilka dni odwieźć na jej miejsce bytowania, ale... Popatrzyła na mnie tymi oczami... Wydała mi się tak krucha i delikatna. Wyobraziłam ją sobie błąkającą się po piwnicach...
I tak się nakręcałam w tej wizji, a ona tak patrzyła i patrzyła... No i zdecydowaliśmy z MCO, że Kordełka na próbę zostanie. Hm.
Kotka spędziła u nas półtora miesiąca i znalazła wspaniały dom i cudowną rodzinę. Zamieszkała z panią Małgorzatą, która obiecała mi, że szybko się dokoci. :)

86. Kotka Szarusia z Gaju


Szarusia-srebrusia - taka śliczna koteczka trafiła do mnie na sterylkę z blokowiska na Gaju. Po zabiegu okropnie mi było żal wypuszczać ją na ten trudny teren (miałam wtedy (i teraz) trzy zgagi - dzikuski, więc bałam się brać jeszcze czwartą).  Spróbowałam więc znaleźć jej dom - takiej dzikiej, nieoswojonej kotce. Takiemu trudnemu przypadkowi! Specjalny dom. Na miarę. 
I wiecie co? Szok! Rozdzwoniły się telefony! Kilkanaście telefonów... Pierwsza zadzwoniła pani Weronika, która okazała się moim zdaniem superkandydatką. Szukała właśnie takiego potrzebującego kota, a nawet dzwoniła do schroniska po Psotkę (tę dzikuskę, którą wzięłam do DT w celu oswojenia). Kiciunia, która chyba będzie się nazywać Zosia pojechała więc już wczoraj do swojego stałego domu, gdzie będzie się oswajać i przełamywać pomału i tak długo, jak będzie tego potrzebować. 

87. Kotek z Gaju

Odłowiony na kastrację kocurek po zabiegu pojechał do innego DT. Znalazł dom! 

88. Kotek Szaruś z Gaju

Odłowiony na kastrację kocurek po zabiegu wrócił na swój teren. 

89. Kotka Szylkretka z Gaju.

Odłowiona na sterylizację kotka po zabiegu i po przeleczeniu wróciła na swój teren pod opiekę karmicielki. 

90. Kawka

Kawka mieszkała jeszcze do niedawna na terenie jednej z wrocławskich fabryk. To nieciekawe miejsce do życia. Wprost z niej została zabrana do domu tymczasowego wraz ze swoimi dziećmi Kenym, Lenym, Jolą i Kolą. Kawka ma ok. 5-6 lat, jest zdrowa, zaszczepiona, po zabiegu sterylizacji, wypieszczona i wychuchana, gotowa do kochania. To bardzo spokojna, urocza kotka, która odkryła już uroki bycia zwierzątkiem domowym. Uwielbia się bawić, za człowiekiem zaczyna chodzić jak piesek. 
Kawka zamieszkała ze wspaniałymi ludźmi, którzy pokochali ja od pierwszego wejrzenia. 

91. Jola

Córeczka Kawki, znalazła domek wspólnie z siostrą Kolą. 

92. Kola

Córeczka Kawki, znalazła domek wspólnie z siostrą Jolą. 

93. Keny

Keny, synek Kawki, zaczarował pewnego młodzieńca i stał się jego drugim kotem. Wspaniale trafił, jego pan bardzo o niego dba. :)

94. Leny

Leny, synek Kawki, został jedynakiem, ma za to swoich ludzi na wyłączność, a oni świata poza nim nie widzą. :)

95. Miś

Nierozłączne, urocze kotki zostały znalezione w miejskich piwnicach. Najpierw siostrzyczka o pysiu aniołka, z asymetryczną nowoczesną grzywką wyciętą w ząbek, a po kilku dniach jej braciszek - pluszowy miś, mięciutki, długowłosy koci bobas. Oba te arcycuda natury znalazły dom u kochanej pani Doroty we Wrocławiu. Mają do towarzystwa jeszcze dwa inne koty. 

96. Lala

Jw. 

97. Woody

Kotek pochodzi z wrocławskiego Gaju. Musiał być stamtąd zabrany, bowiem na osiedlu uaktywnił się człowiek krzywdzący koty. Po różnych perturbacjach zamieszkał w swoim domu z ogrodem wraz z przesympatyczną rodziną. Świetnie trafił, bo okazali się oni mieć do niego wielkie serce. Kotek, mimo, że czuje się świetnie, nawet po kilku miesiącach nie daje się im dotykać... Nie przeszkadza mu to być bardzo kochanym. 

98. Allen

Trafi ZMD jw. Zamieszkał z małą dziewczynką i jej jest wielkim przyjacielem. To miziak i cudownie pro-ludzki kotek. 


Zadzwoniła Marysia, moja czytelniczka, której sąsiadka Ania zabrała trzy kociaki, co je porzuciła mama, no i dziewczyny pomocy szukały, a że usłyszały, że u mnie wakat... Nie zgodziłabym się, ale MCO je poparł i jeszcze tego samego dnia wieczorem trzy maluszki znalazły się Za Moimi Drzwiami.
Kotki były malutkie, miały ok. 3 tygodnie. Karmiłam je przez tydzień wstawiając do nich po nocach i zwalniając się z pracy co 3 godziny. Potem zaczęły same jeść, pięknie się rozwijać i szybko znalazły domki.
Kotek, który nazywa się w nowym domu Rudi, zamieszkał z kotką Lili z rodziną pani Moniki, u której ma bardzo dobre życie. 



100. Słoneczko (Barca)

Zadzwoniła Marysia, moja czytelniczka, której sąsiadka Ania zabrała trzy kociaki, co je porzuciła mama, no i dziewczyny pomocy szukały, a że usłyszały, że u mnie wakat... Nie zgodziłabym się, ale MCO je poparł i jeszcze tego samego dnia wieczorem trzy maluszki znalazły się Za Moimi Drzwiami.
Kotki były malutkie, miały ok. trzech tygodni. Karmiłam je przez tydzień, wstając do nich po nocach i zwalniając się z pracy co 4 godziny. Potem zaczęły same jeść, pięknie się rozwijać i szybko znalazły domki.

Kotka, która nazywa się w nowym domu Barca (dom fanów piłki nożnej), zamieszkała z kotem Piegusem oraz dwoma psami - Kropką i Musią. Magda pisała o niej tak:  Hej :), malutka czuje się zupełnie, jakby była z nami od zawsze! Szaleje jak pijany zając,  wszędzie jej pełno,  gryzie i drapie wszystko i wszystkich na potęgę.  W najlepszej komitywie jest z Kropką, dobrały się jak w korcu maku, ale i jak Flip i Flap. Mała skacze Kropce na nos, łapie łapkami i gryzie ile wlezie, a Kropka w siódmym niebie i gra, a ją tym wielkim nosem przesuwa po podłodze, podrzuca  i kręci!  Boki można z nich zrywać.  Musia jako babcia nie przyłącza się do szaleństw,  ale udostępnia chętnie swój merdający ogon jako huśtawkę. :) Najtrudniejsza miłość jest wciąż z Piegusem, choć ewidentnie toleruje już Barcę,  nie goni od miski, a jak ona się do niej pcha, podczas gdy on je, to uprzejmie się odsuwa.  Nie lubi tylko, gdy mała zaczepia,  rzucając się nań z rozwartymi łapami,  wtedy niestety wali ją bez pardonu po łebku.  Ale nie fuka ani nie syczy, więc chyba to takie bardziej strofowanie ojcowskie. :)

101. Płomyczek (Toffi)

Zadzwoniła Marysia, moja czytelniczka, której sąsiadka Ania zabrała trzy kociaki, co je porzuciła mama, no i dziewczyny pomocy szukały, a że usłyszały, że u mnie wakat... Nie zgodziłabym się, ale MCO je poparł i jeszcze tego samego dnia wieczorem trzy maluszki znalazły się Za Moimi Drzwiami.
Kotki były malutkie, miały ok. trzech tygodni. Karmiłam je przez tydzień, wstając do nich po nocach i zwalniając się z pracy co 3 godziny. Potem zaczęły same jeść, pięknie się rozwijać i szybko znalazły domki.
Kotek, który nazywa się w nowym domu Toffi, zamieszkał z kotką Tosią z rodziną pani Eweliny, u której ma bardzo dobre życie.

102. Czarny z Gaju

Kot przypadkowo złapany na Gaju okazał się tak wielkim dzikusem, że poddałam się po kilku dniach. Kot wrócił na swoje podwórko.

103. Węgielek (Aru)

Na szczęście maluszek został wypatrzony przez Kamilę z Przygarnij Kota, bo za parę dni mogło być z nim dużo gorzej. 
Koci katar już mu zaflegmił nosek i oskrzela, biedaczek gdy oddychał, to charczał.
Byliśmy oczywiście u weta, mały Węgielek dostał leki i z każdym dniem było lepiej. Od razu wypatrzyła go Beata z Poznania, u której mały strasznie się rozchorował, tak że strach był o jego życie. Na szczęście wyszedł z tego, jest kochany, wręcz uwielbiany i nazywa się Aru.


Kiciunia złapana gdzieś we wrocławskich piwnicach. Znalazła domek z drugim kotem we Wrocławiu. 

105. Mulinka


Mulinka, 3 miesiące. Dostarczona przez pana Jana, już nie raz ratującego kociaki. Początkowo bardzo przerażona, zaczynała się z czasem otwierać. Mulinka zawdzięcza swoje imię miękkości i jedwabistości futerka. To kochana koteńka, niezwykle delikatna, bardzo wrażliwa. 
Wciąż uczyła się człowieka, ale wzięta na kolana zwijała się w precelek i zaczynała głośno mruczeć. 
Bardzo chudziutka, zgrabniutka. Ważyła tylko kilogram. 
Potrzebowała bardzo cierpliwego domu, który da jej czas i spokój. 
Ta koteczka jest bardzo wzruszająca i na pewno będzie z niej kochana przyjaciółka. 
Jest spokojna, grzeczna. 
Domek znalazła u pani Ewy i jej mamy i jest tam zadbana i kochana, no i coraz odważniejsza. :)

Imię zostało. 


106. Dymka A-Nitka


Dymka trafiła do mnie od Marty pomagającej kotom wrocławskim. Dzikawa i nieufna zauroczyła szybko swój nowy personel i zmieniła adres. :)



109. Ravi


111. Bura



Znaleziona na Szewskiej, w piwnicach, z kaliciwirozą, chora, głodna kicia. Błyskawicznie adoptowana. 



Uratowała ją znajoma Doroty (tej od Burej), gdy kolejna miejska piwnica wydaliła z siebie chore, zapchlone i zarobaczone kocie dziecko. Dziewczynka miała tak zaropiałe oczy, że nie widziała świata, katar, gorączkę, pchły jak woły i nadęty brzuszek.
Kotka była ZMD tylko tydzień i pojechała do Joanny, do Krakowa, 
gdzie utemperowała Ozzie'go oraz rozkochała w sobie całą rodzinkę.

114. Kremówka (Freya)

Pewna pani napisała do schroniska, że musi oddać kota. Kiedy Aneta zobaczyła, co to za kot, zdębiała. Maine coon! Rudy! Przecudowny! Jak takiego kota dać do schroniska?! Przecież stamtąd może go zabrać każdy, bez sprawdzenia, bez gwarancji, że nie robi tego tylko dla urody, że nie po to, aby go zaraz sprzedać dalej! Anetka napisała do mnie, a ja zdecydowałam: biorę i znajdę tej piękności nowy dom!

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego rodzina pozbyła się tej kotki. Jest zachwycająca, rasowa, młoda, zdrowa, po kastracji... Nie jestem w stanie zrozumieć, ale stało się. Kotka trafiła Za Moje Drzwi w sobotę po południu i została za nimi przy akompaniamencie płaczu swojej byłej pani...
Zabrałam ją do kociego pokoju. Była zaniepokojona, ale jeszcze chyba nie przeczuwała, co ją czeka...
Pogłaskałam aksamitne futerko, zachwyciłam się lwią głową i zostawiłam ją samą, aby poznała pokój. Kiedy przyszłam za jakiś czas, kotka była już przerażona. Wciśnięta w kąt, z rozbieganymi oczami, posykująca, trzęsąca się jak osika. Na ten widok łzy od razu stanęły mi w oczach. Kayronek, on pewnie też to przeżył... 
Jeszcze rano miała dom, miała rodzinę, dziewczynkę do towarzystwa, a teraz została oddana jak rzecz. W nieznane miejsce, nieprzyjazne i wrogie. Ja jawiłam się jej jako ta, która ją uwięziła. Patrzyła na mnie z nienawiścią w oczach. 
Już poprzedniego dnia uruchomiłam wszelkie możliwości, żeby znaleźć jej zaufany dom bez konieczności ogłaszania jej w internecie i przeżywania nawału chętnych jak w przypadku Raviego (kota tajskiego). Napisałam też Hanie o tej historii, ryzykując przerwanie jej czasu żałoby. 
I stało się coś niesamowitego. Kolejny raz! Znowu Za Moimi Drzwiami
pod rękę z Pastelowym Kurnikiem takie czary i cuda! 
Bardzo dobrze znani Hanie Maciek i Asia - kochani, cudowni ludzie z genialnymi warunkami dla kotów (dom z zabezpieczonym ogrodem - marzenie!), z jednym już kocurkiem maine coonem IDENTYCZNYM, też rudym, zaoferowali się dać dom tej biednej dziewczynie! Nie można było znaleźć lepszej opcji! 
Namówiłam ich, aby przyjechali spod Poznania już dzisiaj. Widząc strach i przerażenie tej kotki, nie chciałam, aby przyzwyczajała się do mnie, a potem znowu musiała przechodzić kolejny raz rozstanie i szok. 
Wczoraj rano było z nią fatalnie. Wcale się nie uspokoiła. Wręcz przeciwnie. Była jeszcze bardziej roztrzęsiona i agresywna. Bezustannie warczała i symulowała ataki na mnie. Nie mogłam nawet zbliżyć się na dwa metry. Natychmiast rzucała się w moją stronę. Nic nie zjadła, nie piła, nie załatwiła się. Całą dobę. Pękało mi serce. 
Maciek z Asią przyjechali w niedzielę w południe. Zamartwiałam się, jak ją wsadzimy do transportera. Rzeczywiście zajęło nam to sporo czasu i wymagało kombinacji, ale w końcu ci dobrzy i mądrzy ludzie pojechali ze swoją tak bardzo skrzywdzoną nową podopieczną do swojego, a teraz też już jej, domu. 
Ku naszej niesamowitej radości kotka po dojechaniu na miejsce napiła się, skorzystała z kuwety 
i otarła o nogi swojej nowej pani! Co za radość! 
Dziękuję Wam, kochani!

115. Dibuś (Alfred)

Wyłapane gdzieś z piwnic trzy kociaki, chore, zapchlone i zarobaczone. Najpierw przebywały w DT u Marty, a potem trafiły do mnie. Pierwszy znalazł dom śliczny Dibuś. 

116. Myszka

Myszka zamieszkała pod Wrocławiem u cudownych ludzi. To kochana koteczka!

117. Krecik (Sznaps)

Krecik, trzeci z rodzeństwa ukradł serce młodym ludziom i zamieszkał z Puszkiem we Wrocławiu.

118. Puszek (Burbon)

Puszek przypałętał się do mojej czytelniczki Adeliny. Dziewczyna zaopiekowała się nim i przekazała go pod moją opiekę. To przemiły kotek, szybko znalazł dom wraz z Krecikiem powyżej. Mieszkają we Wrocławiu. 


119. Muffinka

Pączek i Muffinka zostały znalezione w lesie. Ich rodzeństwo już nie żyło. Kotki spędziły w klatce, w kwarantannie 3 mc i nadal nie były wyleczone. Muffinka już niemal straciła wzrok. Po dwumiesięcznym pobycie ZMD zmieniły się, wypiękniały, pokazały swój cudowny charakter, bo to niezwykłe miziaki, cudne, otwarte, kochane kotki. Zakochała się w nich Jolinka z Jolinkowa. Mieszkają jak w bajce, z kotami, psami, kozami i konikami.


120. Pączek

Jw. 


ciąg dalszy tu (klik).


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...