Nie wiem, czy będzie ciekawe czytanie o tym, ile pracy i zabiegów wymagało doprowadzenie go do sprawności i formy, ale cóż - taka jest rzeczywistość.
Belluś został zauważony przez sąsiadów w jednej z wrocławskich dzielnic. Kot kręcił się po ogrodach w poszukiwaniu jedzenia; ludzi się bał, ale gołym okiem widać było, że jest z nim nie halo. Sąsiedzi skrzyknęli się więc, klatkę-łapkę ode mnie pożyczyli i kota upolowali. :)
Szybko okazało się kilka rzeczy. Po pierwsze, że to niekastrowany kocur, który lubi sobie w domu siknąć. Po drugie, że nie toleruje innych kotów i bez ostrzeżenia od razu je atakuje. Po trzecie, że zamiast sierści ma jedną wielką dredową skorupę, oko zaropiałe i zaklejone. Po czwarte zaś, że jest po prostu przemiły!
O pomoc w ogarnięciu go poprosiła mnie przyjaciółka ZMD Marysia - to u niej kot spędził pierwszy tydzień - i tak oto 27.01.19 r. Za Moimi Drzwiami znalazło się to cudo. To był obraz nędzy i rozpaczy, mimo że na zdjęciach słabo to widać. Gruba sierść maskowała chudość kota i ogólne zaniedbanie. Z obu stron szyi paprzące się rany - stare ropnie, podrapana głowa w strupach, sierść makabrycznie zmechacona, oko zapadnięte i zaropiałe, zęby jakieś takie dziwne...
Od razu pognaliśmy do weta i do fryzjera!
Dredy, pod którymi kot miał odparzoną skórę; musiał bardzo cierpieć. |
Moja pani wet od razu skierowała nas na dalsze konsultacje w sprawie oka i zębów - i słusznie, bo jak się potem okazało, obie te sprawy wymagały specjalistów. Zaczęliśmy wędrówkę po wetach i konsultacjach, którą skrócę tu do kilkunastu punktów. Tego cudownego kota czekało:
- pierwsze badania kompleksowe krwi (w tym testy FiV, FelV - ujemne)
- kastracja
- drugie, doprecyzowujące badania krwi (wyniki OK)
- fryzjer, gdzie trzeba było wygolić go do skóry
- pierwsza konsultacja okulistyczna (należy nieczynne oko usunąć)
- druga konsultacja okulistyczna (należy wykonać plastykę powiek)
- konsultacja behawiorystyczna*
- trzecia konsultacja okulistyczna (poczekać z decyzją miesiąc)
- konsultacja stomatologiczna.
Tu zatrzymam się na chwilę, bo warto podkreślić, że urazy jakich nabawił się Belli, były już zadawnione i bardzo poważne. Lewe oczko nie działało wcale, zapadło się, rzęsy drażniły rogówkę, a to powodowało okropny ból. Ropa się lała... Dlaczego oko się zepsuło? Pewnie z powodu walk, jakie musiał staczać jako kocur niewykastrowany i wychodzący - dostał pazurem po oku, nikt tego nie leczył... Niestety również prawe oko nie pracowało do końca sprawnie, ale to z powodu wady wrodzonej brodawki nerwu wzrokowego - ten fakt miał dla mnie duże znaczenie przy podejmowaniu decyzji, jak z nim postąpić.
No a zęby... Tragedia! Zęby okazały się w większości połamane, miazga na wierzchu, żuchwa pęknięta - to dopiero musiało go boleć! Typowe obrażenia dla kota, który wypadł z okna, z balkonu, z dużej wysokości (błagam - siatkujcie!!).
Wracam do mojej listy:
- pierwsza operacja stomatologiczna, podczas której zrobiono RTG czaszki i usunięto osiem połamanych zębów, w tym wszystkie kły...
- wizyta domowa wetki: podawanie kroplówki, żeby kotka przepłukać po zabiegu (dalsze robiłam sama).
Belli po operacji... |
Poza tym kot był strasznie niespokojny; gdy zostawał sam, chodził po kocim pokoju jak lew po klatce, wył, płakał i nic go nie mogło ukoić. Ach, byłam nim załamana po stokroć! Debatowałyśmy z Marysią i Ewą, co tu zrobić z takim osobnikiem. Wezwałam nawet behawiorystkę*, która jednak wysoko oceniła warunki, w jakich kot przebywa: liczba kuwet, miejsc do schowania, miejsc wypoczynku - zasobów dostępnych dla kota. Piszę o tym, bo to niesamowite, że po operacji usunięcia połamanych, bolących zębów... wszystko się zmieniło! Kot przestał sikać poza kuwetą!! To było jak cud! Dla mnie to był jednoznaczny dowód na ból, jaki musiał mu towarzyszyć. Ból to stres, więc radził sobie jak umiał.
Belli szybko dochodził do siebie po operacji, czuł się wyraźnie lepiej. Uspokoił się, wyciszył i pokazał, jak cudownym, miłym i oddanym jest kotem. Ech, o tym jeszcze napiszę. Skończmy listę. :)
Belli kocha słoneczko i wyglądanie przez okno. |
Przez czas dochodzenia do siebie po drugiej operacji (pierwsza to kastracja) kotek sprawował się cudnie.
Gadułka prosi o napełnienie miseczki. :) |
Dalsze działania to:
- kompleksowe badania krwi, kału w kierunku pasożytów, moczu - przed kolejną operacją
- USG brzucha
- ostatnia konsultacja okulistyczna z ostateczną decyzją, że zrobimy mu plastykę powiek, żeby oszczędzać kąt widzenia w drugim oku (po usunięciu gałki ocznej w drugim oku kot traci 30% z kąta widzenia, a to drugie oko też nie jest do końca sprawne)
- zabieg wykonania plastyki powiek
- założenie stabilizacji żuchwy oraz oczyszczenie i założenie szwów na babrzącą się ranę po kle.
Biedak po kolejnej operacji. |
Stabilizacja żuchwy ma na celu spowodować, że żuchwa się zrośnie - miejsce złączenia dwóch jej części zostało na nowo odświeżone, a żuchwa zespolona za pomocą dwóch cyrkularzy.
No i niestety po tej operacji Bellusiowi znowu zdarzało się nasikać na podkład... Dla mnie to już jasny znak, że przeszkadzają mu druty pod językiem - tam ma złączenia tych stabilizujących okręgów. Co by się nie działo, 6-8 tygodni musi z nimi spędzić.
Luty był dla mnie trudny, przewaliło się przez moje i tymczasowe zwierzaki mnóstwo konsultacji i operacji: Carino, Belmondo, Bajka, Stefcia, Mika. Miałam dość, więc ten spokojny czas z Bellusiem był mi potrzebny jak tlen.
No i nastał ten dzień... Ostatnie przytulaski. Ostatni filmik, ostatnie zdjęcia...
No i... NOWY DOM!!!
Wyleczenie tego kota - konsultacje, operacje, badania, suplementy (brał Vetomune, Zylkene, Calmvet), karma itp. - było możliwe dzięki Waszemu udziałowi w Bazarku Za Moimi Drzwiami. Dzięki zgromadzonym w nim funduszom mogłam to robić na najwyższym możliwym poziomie. Wydałam na to kilka tysięcy złotych... Ok. 4000. Dziękuję Wam!
Zawsze pozostanę wdzięczna za dobrą energię, kibicowanie, puffanie i że jesteście.
A Bellusiowi dziękuję za miłość, jaką mnie obdarzył, za to, że mogłam go poznać i mu pomóc. Wyjątkowy czas, wyjątkowy kot. Jestem szczęściarą!
A w nowym domu, w pierwszy wieczór tak: KLIK.