Wczoraj i dzisiaj rozkleiłam się już zupełnie. Po pierwsze, kiedy zaglądałam na blog i widziałam wciąż na pasku bocznym Wasze posty o zaginionym Księciu. Czułam wielką wdzięczność i wzruszenie.
Może dzięki blogowi odnajdzie się Kayronek? Może ta ponaddwuletnia praca nie tylko, że była dla mnie głównie przyjemnością, ale przyniesie jeszcze taki owoc?
Ten blog, ten dom bez naszego kochanego Księcia nie istnieje.
Rozkleiłam się też, gdy Amisia usiadła na miejscu Kajtka i patrzyła przez okno...
Teraz już mało mi do płaczu potrzeba.
Moim zdaniem ona jest w depresji. Zatrucie zatruciem, pewnie to ma wiele do rzeczy, ale kotka wciąż zachowuje się zupełnie jak nie ona. Nie interesuje jej jedzenie, zostawia w misce resztki, wciąż chce siedzieć w ogrodzie, jest przygaszona, smutna, nieobecna... Bardzo schudła, już nie wisi jej tłuszcz, tylko skóra na brzuszku.
(Z ostatniej chwili: lepiej z nią - po raz pierwszy od kilku dni przybiegła do miski, ufff.)
Wczoraj w nowym domu zamieszkał Miłoszek - Miciu. Myślę, że będzie szczęśliwy z Helenką, swoją młodziutką panią i jej rodzicami.
Byliśmy rano na targu, gdzie kiedyś handlowano zwierzakami. Bez szans. Nie było tam wcale ludzi ze zwierzętami, nie można ich było odszukać, może po prostu to się tam już nie odbywa. Zostawiliśmy tylko namiary policjantom patrolującym teren.
Jutro będę dzwonić do radiestety. Dostałam numery od kochanych blogowych koleżanek. Dziś nikt nie odbierał, za wyjątkiem jednego, który nie mieszka już we Wrocławiu, ale podał mi namiary do dzwonienia na jutro.
Dziś były dwa zgłoszenia, że ktoś widział Kayronka - oczywiście to był kot sąsiadki, no i byliśmy w schronisku. Trafił tam przecudnej urody rudy pers. Cuda więc się zdarzają.
Akcja ulotkowa zatoczyła większe kręgi, sprawdziłam i uzupełniłam ulotki na naszym terenie, a jutro przeszukam znów piwnicę w bloku naprzeciwko. Jestem umówiona z sąsiadką.
Rozmawiałam też z najbliższymi sąsiadami, żeby byli czujni.
Z zazdrością przeczytałam, co odpowiedziała mi Monika mieszkająca w Holandii na pytanie dotyczące czipów z GPS:
Gosiu, wpisz w google tracking chip voor katten, strona jest po niderlandzku. Jest tu opisany chip i minilokalizator. Shadow ma wszczepiony chip i lokalizator pod skórę. Niestety nie pamiętam nazwy, na pewno są różne modele. Luna na razie ma tylko chip, bo lokalizator trzeba wszczepić w znieczuleniu. Jest też opcja z obrożą. Obydwa koty są opisane w bazie danych, razem z aktualnymi zdjęciami.
W mojej okolicy jest sporo kotów, kilka wychodzących. W oknach mamy fotografie naszych futer, więc mieszkańcy okolicznych uliczek raczej wiedzą, który kot jest czyj. Zdarzyło mi się kilka razy odnieść kota pod właściwy adres, gdy stal i miauczał pod moimi drzwiami.
I to tyle. Dziękuję, że jesteście. Byłoby mi o wiele trudniej bez tego wsparcia.
W nocy idę jeszcze na obchód, choć już nie wierzę, że w ten sposób go znajdę...
W nocy idę jeszcze na obchód, choć już nie wierzę, że w ten sposób go znajdę...

http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/07/ksiaze-kayron-ma-7-lat.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/07/urodziny-ksiecia-kayrona.html










