wtorek, 30 lipca 2013

Weekendowe plony

Dzień dobry, opowiem Wam dziś, jak wyglądał mój weekend i jakie przyniósł „plony”.

Zaczęło się niewinnie - od maila otrzymanego od Kasi, że jest problem, o którym mogę przeczytać u Ori. Oczywiście zaraz tam pognałam. Przeczytałam, co następuje:

Li:
A ja od wtorku zmagam się z widokiem pewnych psich oczu na autostradzie do Wrocławia od strony granicy niemieckiej, przy słupku 143(3). Jechałam tamtędy we wtorek z córką, zobaczyłyśmy psa leżącego tuż przy pasie ruchu (to jest ten fatalny odcinek, który nie ma pasa awaryjnego, a jedynie co jakiś czas zatoczki). Zatrzymałyśmy się w najbliższej zatoczce, pies na nasz widok przeskoczył przez stromy rów przy drodze, co po pierwsze upewniło nas, że jest sprawny, a po drugie zmusiło do dokonania cudów, by w butach na obcasie przeskoczyć w ślad za nim.
Pies śliczny, ciemny, długowłosy, do kolan, za nic nie chciał ruszyć się z miejsca, żarłocznie pożarł wszystko, co miałyśmy do jedzenia, a na szczęście zawsze wozimy ze sobą psie jedzenie, bo mamy wiecznie głodną sukę. Podarłam poszewkę na poduszkę, zrobiłam "smycz", a on jak przymurowany. Zwyczajnie czeka i patrzy z nadzieją na drogę. Po godzinie zmagań zaczęło się robić ciemno; zrezygnowałam z bólem serca, zostawiłam go tam, zadzwoniłam do znalezionego w necie człowieka we Wrocławiu, który podobno zajmuje się takimi przypadkami, odmówił przyjazdu, bo to "nie jego rejon". Napisałam pierwszego w życiu posta na forum dolnośląskim na dogomanii, może ktoś mu pomoże, choć nie mam specjalnej nadziei. Oczy tego psa śnią mi się po nocach.
Ale może czyta Cię ktoś z okolic między Kątami a Wrocławiem?

Zdjęcie zrobione komórką przez córkę Li.
Na powyższe żywo zareagowała Ori:

Znam wielu Czytelników z Wrocławia. Wrocławiu, Wrocławiu, ujawnij się! Podpowiedzcie szybko jakieś sensowne fundacje z tamtych okolic! Ten pies musi zostać zabrany!!!!

Hmm, czy przewidziałam taki obrót sprawy, kiedy wybierałam swój blogowy nick? Nie trzeba było czasem nazywać się Anka Nie Wiadomo Skąd? Nie mówiąc już o tym, że ta Anka to ściema… Teraz jednak za późno na wypieranie się Wrocławia, więc po chwili wahania napisałam do Li mail z pytaniem, czy ktoś zareagował na forum, na którym napisała o swojej przygodzie. 
Li zaraz mi odpisała i niestety rozwiała moje nadzieje na to, że sprawa jest załatwiona, a ja wymigam się od tej akcji. Byliśmy podczas weekendu w naszym wiejskim, weekendowym domu. Do wskazanego przez Li miejsca na autostradzie jest stąd ponad 80 km. Jednak raz zasiany niepokój nie pozwolił mi zapomnieć. MójCiOn zna mnie dobrze, sam ma wielkie serce do zwierząt, więc natychmiast zgodził się jechać. 
Była sobota ok. 15. Postanowiłam więc przed wyjazdem wyprowadzić na spacer Rufiego, który miał pozostać sam co najmniej przez 3 godziny. Poszliśmy znaną ścieżką w kierunku sąsiedniego domu (znam jego właścicieli) i tam pod garażem zobaczyłam… kotka! 

Kotek był malutki, szedł wprost do mnie, nie bojąc się psa, miauczał i kiedy się zbliżył, zobaczyłam, że oczy ma tak zaropiałe, że po prostu nic nie widzi! Jejku! Chwyciłam Rufiego i pędem zaprowadziłam do domu, żeby nie przestraszył tej malizny. Z jeszcze większą prędkością chwyciłam z samochodu transporter i poleciałam po kotka. Muszę dodać, bo jest to niesamowity szczegół, że właśnie w przeddzień postanowiłam wozić ze sobą transporter już zawsze, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebny. Chwyciłam więc ten transporter, podeszłam do szarego kotka, który zdążył już położyć się na ścieżce i bez żadnych problemów zapakowałam go do środka. Co za bida, chudzinka malutka! Rozejrzałam się dokoła - długo nie musiałam szukać, bo był tam obok kolejny kotek – czarny! Ten to dopiero był biedakiem. Jedno oczko miał jak zamurowane, a drugie to była szpareczka, z której wyzierał kolor świeżej rany…
Rzecz jasna chwyciłam też jego. Więcej kotów nie znalazłam, ale musieliśmy zmienić plany, bo zamiast na A4 pojechałam wprost do Wrocka do mojej wetki. 

Pierwsze badanie.
Tam koteczkom zostały wyczyszczone z ropy oczy po uprzednim namoczeniu ich, zaordynowane leki i wydana diagnoza, wg której dzień-dwa dzieliły je od ślepoty, a i pewnie od powolnego umierania z zatkanym przez katar nosem i zaklejonymi, ślepymi oczkami.

W kolejce do weta czekał ten piesek.
Viki, czy to nie jest jeszcze jeden egzemplarz wyżła fryzjerskiego? ;)
Skąd się tam wzięły te czterotygodniowe kotki, nie wiem. Może ktoś je podrzucił, nie zdając sobie sprawy, że w tym domu czasem tygodniami nie ma nikogo, a może przywędrowały z sąsiedniego gospodarstwa, gdzie żyją inne „szczęśliwe” wiejskie koty, które rozmnażają się bez pamięci, bo „tak to jest na wsiach”. Kto by się tam przejmował takim nieważnym życiem. 
W każdym razie po naszym powrocie z Wrocławia zrobiła się już 19. i było za późno na wyjazd na autostradę. Zresztą koniecznie chciałam zająć się kotkami, a przede wszystkim iść jeszcze raz w miejsce ich znalezienia, żeby sprawdzić, czy nie został tam jakiś delikwent. Poszłam, i był! Przeraziłam się, bo leżał na boku z otwartym pyszczkiem, ale dotknięty... ożył. Zaniosłam go do rodzeństwa. Od tej pory byliśmy tam jeszcze kilkakrotnie, jednak więcej kotków nie było. 

Czarnuszek. Znaleziony jako drugi.

Najbiedniejszy z nich, czarny, od razu ukradł mi serce. Co za bidulek! Zakapior kochany! Bida z nędzą o wyglądzie potwora. On jeden nie umiał jeszcze jeść i musiałam mu wpychać w gardziołko zalecaną papkę. Najpierw miał problemy z przełknięciem nawet odrobiny, teraz nadal nie je normalnie, tak jak jego rodzeństwo, tylko wysysa jedzenie. Trwa to długo, namęczy się przy tym, ale daje radę. Z każdym dniem będzie lepiej! 

To ta dziewczynka zawołała mnie na pomoc.
Dzielna malutka! Tu na zdjęciu z poniedziałku. 



Kolejny chłopczyk. Znalazłam go już po powrocie z Wrocławia.
Wielki pieszczoch. Li, może ten bardziej ci się podoba?


Kotuleńki są urocze, słodkie, zaczęły już się bawić, a najlepszą wiadomość zostawiłam na koniec! Mój ulubieniec ma już zaklepany dom! Będzie krakowiakiem i zamieszka z czterema kotami. To Li poruszona całą tą sytuacją zdecydowała się go adoptować!  Myślę, że dobrze się stało, bo czuję, że właśnie z nim nie mogłabym się rozstać. Koteczek zapadł mi w serce natychmiast i wypełnił je wzruszeniem i troską. Nie to, żeby pozostałe mnie nie wzruszały...
Zaproponowałam Li, aby już myślała nad imieniem dla malca. Oto, co mi odpisała:

Mam Maszę, Saszę, Szarego i Bobcia. :)
Może będzie Piąty, Piątuś, Piątusiek?
Bez moich dzieci nie odważę się nadać mu imienia.
(..)
Każdego kota mam po przejściach, Masza wyrzucona z okna auta na oczach mojej koleżanki, Saszy matka zamęczona przez gówniarzy, Szary znaleziony z rodzeństwem przez psa mojego kolegi w lesie - w pudełku zawiązanym sznurkiem,  Bobcio w stanie śmierci głodowej zabrany z działek... Ech, marzy mi się maine coon, ale to nie w tym życiu, tyle kociego nieszczęścia wokół.

Czarnuszek, zwany przeze mnie Ptaszyną, wspaniale trafił! 


Na autostradę pojechaliśmy nazajutrz, w niedzielę. MójCiOn przeczesał przydrożne chaszcze bardzo solidnie. Podziwiałam go, bo można było paść z gorąca. Pieska nie było.


Dziś na trzeci dzień od znalezienia, po dwóch dawkach antybiotyku, po kilkukrotnym zakrapianiu oczek dziennie jest już dużo lepiej, choć nawet teraz słyszę, jak one się męczą, biedaki, z oddychaniem. Żyć jednak będą, widzieć i wyzdrowieją całkowicie. Amen.

Będę więc szukała za jakiś czas domu dla dwóch szaraków, parki. Czy coś Wam to przypomina? Mocno trzeba trzymać kciuki, aby przyszły dom był tak świetny jak ten, który znalazły Salma i Szarif, zwany teraz Django. Mają one najlepszą dbałość na świecie i już po jednym dniu były bardziej oswojone niż u mnie. Ich pańcia wkłada w opiekę całe swoje serce. Kochane koteczki, wspominam je wciąż i jeszcze trochę tęsknię... Więcej napiszę o nich wkrótce. 

PODPIS

119 komentarzy:

  1. Cudne te kociaki, zwłaszcza szaraczki, a ta dzielna kocinka, która tak mądrze wołała o pomoc po prostu fantastyczna. Trzymam kciuki za dobry domek dla Nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie! Na trzymanie kciuków przyjdzie jeszcze czas :) No i przecież jeden już domek ma:)
      A kocinka faktycznie jest najdzielniejsza z nich. Nawet teraz o pozostałe dba!

      Usuń
  2. To chyba jakiś dobry duszek kieruje do Ciebie Aniu te biedne kociaki bo wie , że Ty potrafisz im pomóc.Jak czytam Twoje posy czy Ori i wiele innych to zawsze się zastanawiam dlaczego tak się dzieje że zwierzęta cierpią za miłość do człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu raczej cierpią z powodu wygodnictwa, krótkowzroczności i braku empatii. Taka tradycja z dziada, pradziada...

      Usuń
  3. Ale biedaczki, widać po zdjęciach, że trafiły do Ciebie w ostatnim momencie. Mocno im kibicuję w dojściu do zdrowia i znalezieniu domków. Głaski dla maluszków i uściski mocne dla Ciebie Aniu i TwójCiOna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście istnieją antybiotyki i one działają. te małe organizmy szybko dojdą do siebie. Już dziś są nie do poznania!

      Usuń
  4. Panterka pisała, że chciałaby czarnego kotka i to znalezioną bidę. Trzeba podjechać do Niemiec i podrzucić pod jej dom. Podobno wtedy Szanowny Małżonek nie będzie miał serca protestować ;))

    A do mnie znowu przemówił prążkowany;)) Już sama nie wiem co napisać o tej całej sytuacji, bo przecież nie będę pisac ile dobrego robisz dla kociaków... ;) Napiszę tylko, że cieszę się, że odmienił się los tych kociaków i znajdą w życiu szczęście i miłość:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarny już ma przecież dom zaklepany.Pantera może ze mną pogadać o podrzuceniu szaraczka :)

      Usuń
    2. Mi się jakoś sfilmiło, że są dwa czarnuszki ;)) Przeczytałam "Czarnuszek. Znaleziony jako drugi."- i pomyślałam, że to drugi czarnuszek a to drugi kotek;)) Ale na swoje usprawiedliwienie mam prawie 30stopni na zewnątrz i jeszcze nie wypitą kawę ;))

      Usuń
    3. Usprawiedliwionaś po stokroć :-))

      Usuń
  5. Rzeczywiście, one są jeszcze okropnie malutkie!.Ten niekontrolowany przychówek to naprawdę spory problem - niezależnie od tego czy w mieście czy też na wsi. Zwierzęta na wsi z reguły mają gorzej niż w mieście. Nie wiem czemu, ale bliskie obcowanie z przyrodą wyzwala w tych ludziach pokłady nieczułości i okrucieństwa. Naprawdę do wyjątków należą ci, którzy dbają o koty i psy, bo to zwierzęta, które "pożytku nie dają"- ani mleka ani wełny ani krzepy do transportu wszak z nich nie ma. Wszystkich ludzi, którzy dla chwilowej rozrywki biorą do domu zwierzę, a potem je porzucają, zmuszałabym do ciężkiej pracy w kamieniołomach. Są wakacje i przy drogach coraz więcej porzuconych psów- nikt mi nie wmówi,że nie można ze sobą brać na wakacje psa - w końcu 16 lat jezdziliśmy wszędzie z psem, za granicę również. Tyle tylko, że za psa trzeba płacić. A naród mocno zdegenerowany ostatnio- każdy chce mieć radochę z posiadania psa, ale każdy chce by to było za darmo. A za darmo to nawet umrzeć nie można, o czym mało kto pamięta:)
    Trzymam kciuki za te kociaki, by szybko wyzdrowiały i znalazły dobry dom.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym Cię cytować, Aniu. Pokłady nieczułości...

      Usuń
  6. Ciekawe czy te kotki wiedzą jakiego miały farta...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam Cię, że wiedzą. Już dziś tak pięknie odwdzięczają się w zabawie!

      Usuń
  7. Podziwiam za zapał i zaangażowanie! Serce wielkieeee macie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna akcja Gosiu :)... Ciekawe co z pieskiem, może ktoś mu pomógł i znalazł dom?... Maluchy tak rzeczywiście w ostatniej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  9. Uryczałam sie okrutnie, czytając tego posta i to z wielu powodow. Raz na bestialstwo ludzi, przeciez ten piesek nie darmo tam wyczekiwał przy autostradzie, i nad tymi kociętami, ktore uratowaliscie przed smiercią. Wielkie wasze serca, kochani :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosia, ja to muszę sobie jednak zacząć dozować Twojego bloga, bo wiecznie się (nad)wzruszam:))
    Wczorajszy tekst o Leśnej doprowadził mnie do łez (Jolka, wyrazy najwyższego uznania), a dzisiejszy choć historia jest mi świetnie znana, znowu mnie rozkleił:)) Tak miało być! Gdybyś do mnie nie napisała, to byś może nie poszła na spacer z Rufim w tym własnie momencie i w tym jedynie właściwym kierunku:)
    Psa nie znalazłaś (ufam, ze skoro nie było zwłok, to albo ktoś go zabrał, albo poszedł szukać pomocy), ale uratowałaś życie trzem kocim biedakom.
    A to, że chciało Ci się jechać taki kawał, łazić po tych jeżynach i innych drapiących, szukać... ech!
    I to zdjęcia z numerem słupka:))) 143 (3), zapamiętam na zawsze.
    Kota biorę, ale jak będzie chętny na czarnego, to ja mogę wziąć burasa, jest mi wszystko jedno, byleby był to kocurek. Bo moje kocury jakoś przełkną tę zniewagę, ale dwie moje kotki konkurencji by nie zniosły:)
    Mocno Cię ściskam, cieszę się na nasze spotkanie, kupuję jeszcze jedną kuwetę i gorąco pozdrawiam wszystkie dobre dusze z tego bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że trafi do Ciebie dokładnie ten kocurek, który jest Ci pisany. Sama jestem ciekawa który to będzie...
      Czy Ty też słuchasz Trójki, Li?
      Bo myślę nad trójkowymi imionami dla tej trójki :)

      Usuń
    2. Ano właśnie, i ja pomyślałam o nawiązaniu do Trójki. I jeszcze ta trójka, a właściwie dwie trójki, ze słupka przy autostradzie... Miałam kiedyś kota, który nazywał się Trzeci. Wprawdzie nie nazwałam go tak od Trójki, której słuchałam i wtedy, tylko dlatego, że dwóm kotkom nadałam imiona i nie miałam pomysłu na trzeciego, więc... No bo dlaczego nie Trzeci? :) Gacek zaproponowany przez Viki to niezły pomysł. Fajna z niej kobitka - uwielbiam te jej przekomarzanki z Mannem we wtorki. A dziś właśnie wtorek! :)
      Ale, ale, idąc tym tropem, to może by tak koteczkę nazwać Manna? Byłoby zdrobnień bez liku, bo i Mannka, Mannia, Manneczka, Manniusia, Manniulka. ;) Niech pomyślę, kogo by tu jeszcze wmieszać w to radiowe nazewnictwo... :)

      Usuń
    3. Chodzi mi jeszcze po głowie tajemnicza Helen o cienkim głosiku, zwana Czarną Heleną, a naprawdę mająca na imię Halina, więc może Halka? :)

      Z Trójkowych facetów to jeszcze uwielbiam Marcina Łukawskiego z porannych audycji. Marcel go przezywają. No i wiele lat temu prowadzący poranki Marek Wałkuski od lat bawiący na "zsyłce" w Waszyngtonie. To może np. Wałek? :)

      Usuń
    4. Kupuję Mannę - świetne! I kupuję Marcela, też bardzo ładne, choć już nie kojarzące się tak bezpośrednio z Trójką (mnie przynajmniej).

      Mamy więc Baron Bari, Baruś, Barek (he he)
      Andrus - Andi
      Marcel - ?
      Wałek - ?
      Manna - Mannia, Manniusia, itp

      No i Likot z innej bajki :)

      Usuń
    5. He, he, my tu sobie hasamy, a Li się za głowę złapie, gdy przeczyta, jak jej kotka nazywamy. ;)
      Jeszcze niżej dodałam Monikota. :)

      A skoro już o Marcelu gawędzimy, to może by tak GosiAnka zaczęła wreszcie słuchać radyjka z rana. Ja to dla Manna w piątki wstaję przed szóstą, żeby niczego nie uronić z jego gadek szurniętych, przeplatanych kapitalnymi wtrąceniami słuchaczy (jak tydzień temu zaspałam i mi umknęła ponad godzina audycji, to pół dnia miałam w plecy bez pełnej piątkowej dawki absurdaliów :)). A wizyty Bukartyka! To już w ogóle osobny rozdział. Czasem się naprawdę dzieje! Zresztą w audycjach Łukawskiego też jest atrakcyjnie i wesolutko. :)

      Usuń
    6. Joluś! Mój każdy poranek zaczyna się od włączenia Trójki - nawet do łazienki lecę później! W piątek obowiązkowo od 6! Łukawskiego uwielbiam też :))). Rano radio jest na cały regulator prawie, bo co jeśli czegoś nie usłyszę będąc w łazience lub w pokoju??
      A co Ty na wakacjo legins? :D

      Usuń
    7. Wakacjo legins bardzo, bardzo! :)

      Ja, żeby mi nic nie umknęło z radyjka, włączam odbiorniki w całej chałupie. :) Są razem cztery plus internet. Słyszę nawet gdy się przemieszczam między pokojami i kuchnią. Zwłaszcza że nie mamy drzwi. :))

      Usuń
    8. Mi też bardzo! :)

      Ha, Za Rzeką tak jest - radyjko maleńkie jest też w łazience ;)

      Usuń
  11. Jejku naprawdę trzeba powiadomić władze Wrocławia że tak cudowni ludzie tam żyją. Choć pewnie nie ma nagrody adekwatnej do aż tak orgomnego, niesamowitego dobra, jakie od Ciebie płynie. Tyle istotek już uratowałaś i wciąż ratujesz kolejne. Spojrzałam na te maluchy i aż łza mi się w oku kręci... Dziękuję że jesteś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, że jestem hojnie wynagrodzona. Patrzeć na te dochodzące do siebie szkraby - to nagroda i radość :)

      Usuń
  12. Aniu, tak jak wczoraj Ci już pisałam- Ty masz takie pokłady wewnętrznego magnetyzmu, że wszelkie bidule z okolicy przyciągane są do Ciebie:) Kiciusie piękne, a ta koteczka to super hirou ;)Uratowała całej trójce życie, ale ta "Trójka" to jakoś nas wszędzie "prześladuje", no nie? ;)))
    Co do "Fryzjera" to to jest jakiś ślad!!! Wszędzie szukam info na temat rasy, do której może należeć Lula, a ten psiak jest identyczny jak ona. Wyżły fryzyjskie mają dłuższą sierść, chyba że to jakiś odłam tej rasy. Mam nadzieję, że Twoja wetka, będzie mogła pomóc z rozszyfrowaniem tej zagadki. Od wczoraj nie mogę się napatrzeć na tego przystojniaka, że taki podobny do mojej piękności:)
    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiem się, dowiem :)

      Masz genialne skojarzenie z Trójką. Może by szukać im trójkowych imion? Proszę trójkowiczki o pomysły. Może od audycji, a może od prowadzących? Dwa chłopaki i dziewczynka. Liczę na Was :)

      Usuń
    2. lubię Piotra Barona;)
      u Marka Niedźwiedzkiego w Liście Przebojów od dawna pojawia się pewna tajemnicza Helenka
      a i wielce popularny Andrus kojarzący się andrutem ;)))

      Usuń
    3. Nie uwierzysz, ale właśnie sobie wypisałam: Andrus, Baron, Wrona. :)
      Myślmy dalej.

      Usuń
    4. wierzę, wierzę :))
      ale ten Baron to tak sobie myślę zbyt napuszony dla takiego drobiazgu:)) ale co powiesz na Gacuś od Anny Gacek ?
      tu mała podpowiedź
      http://www.trojkofan.trojka.info/ludzie.html

      Usuń
    5. Gacuś kojarzy mi się z kotkiem Szuwarkiem Maskotki, choć imię jest ładne.
      Myślę, że nadać tej bidzie imię Baron to jak przepowiedzieć mu, że będzie wielkim, mądrym kotem i będzie rządził w domu, a więc prawidłowo, tak jak powinno być. :)
      Oczywiście, musi się wypowiedzieć Li, bo któryś to ma być Jej kotek. Na razie mówię też do czarnego czasem Likotek, bo to Li kotek. :)
      Mnie jeszcze wpadło w oko: Manniak :)
      Z dziewczynką jest gorzej, choć Wronka brzmi całkiem fajnie.
      To i tak imiona tymczasowe, choć muszę przyznać, że te moje często się przyjmują i nowy personel ich nie zmienia. :)
      Jak coś Ci jeszcze przyjdzie do głowy, Vikuś, to pisz!

      Usuń
    6. Wypowiedziałam się w tej kwestii na górze. Ale Likot to jest pomysł fantastyczny! :)

      Usuń
    7. no cóż, chłopców mamy dwóch, więc któryś z nich może być Baronem:)
      oki, będę myśleć:)

      Usuń
    8. Zresztą i Baron (zwłaszcza z Twoją genialną ideologią) wydaje się być bardzo w porzo. Lubię Barona. I rozmawiałam z nim bezpośrednio. I dał mi i Igorowi pogadać chwilę na antenie w czasie listy z Darłowa rok temu. :)

      Usuń
    9. Jeszcze mógłby być Monikot. :)

      Usuń
    10. Jolko, to że my jak zwykle podobnie myślimy to już norma:)))
      co prawda, nie zawsze normalnie, grunt, że podobnie:P

      Usuń
    11. Viki :**
      Ale, ale, właśnie, a gdzie jest, kurna, Alucha? Coś ona się dzisiaj obcyndala, może ją znowu gdzie w teren posłali, podczas gdy tu takie imionowe burze w mózgach, jako rzecze Julian król. :)

      Usuń
    12. ciiii nie wołaj ją , bo ja muszę nadrobić z komciami, ona mnie wyprzedza o jakieś 250 !!!:PPP

      Usuń
    13. Ups! Już się naprawiam. :)

      Usuń
    14. no tak, i jeszcze Tobie chodzi po głowie, to co mi, jak wyżej zobaczyłam;PPP

      Usuń
    15. A któro? Bo już się dziś całkiem splątałam. :) To przez te dzisiejsze tematy, co to są jak woda na mój młyn: koty i Trójka. :)

      Usuń
    16. A, Helenka/Halinka W. Brutalna Czarna Helena, co się jej bojom kibice, ech! :))

      Usuń
    17. Postanowiłam już, że dziewoja będzie Manną - urocze to i pomysłowe. :)
      Teraz czekam na Li co powie na Likotka, Barona, Andrusa, czy może będzie całkiem inne imię, wtedy drugiego nazwiemy którymś z tych imion.
      :)

      Usuń
    18. boś Ty Anko niczym manna z nieba dla tych kociaków ;)

      Usuń
    19. Czynię wciąż obserwacje i czarny nie wygląda mi na Barona w żadnej mierze. Z oczu patrzy mu Andrusem :)
      Natomiast szarak to pogromca rodzeństwa i urodzony Baron! :)

      Usuń
    20. Viki, raczej one dla mnie - nie mam wątpliwości :)

      Usuń
    21. niby tak, bo ich spada tak wiele jak manny z nieba
      ale w sensie karmienia... to Ty;)

      Usuń
    22. ale co by nie mówić, Manna jest super- taka Marianna bez arii;)

      Usuń
    23. Likotek jest cudny, łechce ego:P
      Ale chyba będzie Czarny- Czaruś, lubię jak kocio coś szeleści:)
      Muszę się przygotować na frontalny atak niechęci i zazdrości, od niechcenia posikane kołdry, znaczenie terenu, bo jak to? Intruza??? :)

      Usuń
    24. Przygotowuj się spokojnie i jak już będzie u Ciebie to zostanie Czarusiem, ja jestem zachwycona propozycjami dziewczyn, więc już postanowiłam, że imiona tymczasowe trójkowiczów brzmią:
      Manna, Baron i Andrus.

      Panna Manniusia jest jaśniejsza z dwóch szaraczków, największą i ona wezwała mnie na pomoc.
      Panicz Baron, ponieważ to dziecko to pewnie będziemy wymawiali to jak Balon, zresztą ma taki okrągły brzuszek :D
      Andrusik jest czarnym czarusiem, przylepką i ssaczkiem:)

      Usuń
    25. Cóż, tak się składa, że redaktor Baron występuje także pod ksywką Balon, a właściwie Balonik, więc utrafiłaś w samo sedno, Gosiu. :) No jak to się dzieje, jak to się wszystko dzieje... :)

      Usuń
    26. A poza tym, dlaczego kotek nie miałby być dwojga imion - Czarny Likot? ;)

      Usuń
    27. Albo Likot Czarny. Możliwości jest wiele. ;) Weźmy jeszcze Czarnykot Li (Czarnykot oczywiście z akcentem na ostatnią sylabę). Mogłabym tak zmyślać jeszcze długo, ale muszę pójść wreszcie od tych ogórków. :]

      Usuń
    28. Znaczy się, DO tych ogórków.

      PS. Zdaje mi się, że pracuję na rekord w komciach. :)

      Usuń
    29. fajnie:)
      trafiłam 2 na 3;)
      w sumie, razem jednocześnie trafiłyśmy, Aniu:)

      Usuń
    30. pacz, Jolko, alucha albo zaspała, albo się obraziła, albo daje nam fory w tych komciach;)

      Usuń
    31. No właśnie, co z tą naszą Alutką? :((

      Usuń
    32. Obstawiam, że jednak ją gdzieś wydelegowali - akurat dziś! Ale nic to przecie, poczekamy na Alutkę. :)

      Usuń
    33. No chyba że ją Hela przygnietła i nie śmie koteczce przeszkadzać. To akurat rozumiem. :)

      Usuń
    34. No, ale co by nie mówić, to nieładnie, że akurat dziś ją przygnietła!
      :D

      Ogórki gotowe? Ty to błyskawica jesteś!

      Usuń
    35. Nie ma o czym mówić - sześć słoików wyszło. Alem cała w niepokojach, bo pierwszy raz kiszone robię. Wg przepisu z netu. Co to się porobiło!
      Dobrej nocy nocnym markom, Mannom, Andrusom i Balonikom. :) I ich kochanej tymczasowej mamulce. :)

      Usuń
    36. Ło matko!!!!!! No i czemu mnie nie zawołały wczoraj, hęęęęę??????
      Fiki zabroniła, więc słuszny foch był u niej :P
      Przeczytałam wczoraj rano do kawki posta Ankowego, wzruszyłam się nawet i ... nie zdążyłam skomentować, bo coś, a potem to ja już nie wiem, dzień minął!
      Imiona są piękne, a Helę (poniekąd Helen) mam ja ;))) i nawet mnie ona nie przygniotła ;).
      Mann i Andrus to moi ulubieńcy, więc zgadzam się z wyborem Waszym łaskawie! :PP
      Proszę, by następny kotek jakiś miał Wałek na imię, bo lubię ogromnie Wałkuskiego! Nno!

      Usuń
    37. Może my jakiś fanklub powinnyśmy zorganizować... Hm. :)

      Usuń
    38. Jolka, obowiązkowo!
      :)
      alucha, Ty na mnie nie zwalaj winy, że niby Ty taka posłuszna
      a swoją drogą ja zabraniałam tu Cię wołać, a Ty u mnie szczlasz fochy;PPP

      Usuń
    39. Fanklub tak!!! :))

      No gdzieś musiałam Fiki :P:P

      Usuń
  13. Dobrze, że te "plony" najlepiej dojrzewają po zebraniu, bo w momencie "zbioru" były takie biedne, że aż strach! Wierzę w Twoją dobrą do znajdowania domów rękę - już zresztą zaczęła działać, bo przecież jeden kociak ma domek zaklepany:)
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz wielkie serce. Ze łzami w oczach czytałam o tych kocich nieszczęśnikach.
    One same nie przyszły, one zostały podrzucone. Często można znaleźć takie porzucone i podrzucone bidy, bo państwo np.: wyjechali na wakacje- tak, jak w przypadku moich 2 nowych kotków.
    Przez grzeczność nie skomentuję....
    Buziaki Wrocławianko

    OdpowiedzUsuń
  15. O Boże jakie biedaki, w ostatni moment je uratowałaś...
    Jesteś kochana dziewczyna :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Miał być pies, a są trzy koteczki. Kolejni szczęściarze/-ry.
    Tylko "biedny" Kajtuś, znowu jakieś "przybłędy" po domu się mu będą szwendać ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dokładnie, tyly kociego nieszczęścia na każdym kroku i nie tylko kociego... Kociaczki miały szczęście, że trafiły do Ciebie. Wygrały życie. Co do wiejskiego kociego losu to już nie będę pisać, mieszkałam ponad 20 lat na wsi... swoje widziałam. :( Teraz mieszkam w części wyspy która "słynie" z największej liczny bezdomnych kotów i psów w całym UK. :( Psiaki ze schronisk są przewożone przez organizację pro-zwierzęcą na drugą wyspę do Anglii bo tam mają większą szansę na adopcję. U weta byłam w sobotę, zaszczepić młodego. Jego rodzeństwo zostało już adoptowane i ich miejsce zajął kolejny miot podrzuconych pod ogrodzenie lecznicy 3 tygodniowych kociątek... Dlaczego ludziom łatwiej jest kocięta czy szczęnięta podrzucić pod płot czy lasu niż zrobić sterylizację tego chyba nigdy nie zrozumiem. No i smutno się rozpisałam. Grunt, że czasami kociakom się uda i ktoś odmieni na dobre całe życie chociaż jednego futrzaka. Mam też nadzieję, że psiaka wyrzuconego przy autostradzie też jakaś dobra dusza przygarnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Dlaczego? Mnie też to boli, ale mogę zmienić tylko to co jest w zasięgu moich możliwości.
      Też mam nadzieję, że psiakowi się udało.

      Usuń
  18. Tyle draństwa na tym świecie i ja się do tego nigdy nie przyzwyczaję. Jak można koty w lesie zostawić a do tego chore maluszki. Chyba po to ,żeby dłużej konały w męczarniach. Jak można rozmnażać i skazywać na cierpienie. Nie rozumiem i wstydzę się , że jestem człowiekiem...
    Mnie w tym roku nikt kota jeszcze nie podrzucił ale pora na maluchy jeszcze się nie skończyła więc wszystko może się jeszcze zdarzyć...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Aniu masz tak dobre serce, wzruszam się jak czytam takie posty. Jesteś bardzo dobrym człowiekiem. W takch chwilach podwójnie cieszę się że założyłam bloga - dzięki niemu wiem że są takie osoby jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Szczęśliwe te kociaki, masz wielkie serce :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakie śliczne koteczki. Dobra z Ciebie dziewczyna, nie każdy ma tyle serca dla zwierząt, no i ochoty do pracy przy nich.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Mój mąż prawie codziennie jeździ tą trasą do pracy, ja również. Gdyby ten pies był tam stale, to nie ma opcji, aby go nie zauważyć.
    Kąty to niestety zagłębie bezpańskich psów i kotów. Blisko do Wro, ale nie miasto, więc idealnie miejsce, aby u nas wyrzucić :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka szkoda, że zapomniałam, że jesteś stamtąd...

      Usuń
    2. Akurat w ten weekend leżeliśmy pokotem na L4, ale w tamtym tygodniu robiliśmy remont i jeździliśmy na Bielany kilka razy. Jestem przeczulona i na pewno wcześniej tego psa nie było, dzisiaj też nie. Rozjechany nie był, bo by leżał (brutalnie mówiąc). Możliwe, że przyszedł, z którejś wsi. Tu tych łażących psów jest mnóstwo. Już tak jednego "przygarnialiśmy" w zeszłym roku. Aż się okazało czyj jest.

      Usuń
  23. Sie wzielam i rozpuscilam, zupelnie jak te lody, co zapomnialam je z siatki wyjac i wlozyc gdzie nalezy. Anka - wez rzuc robote, bo plony masz coraz wieksze i czestsze i na prace czasu nie nastarczysz. A sie do tego (mozna o Tobie Bizon mowic?) nadajesz jako ten kombajn!
    Moglabys z czasem stac sie Ekscentryczna Baba z Biskupina! Ja bym bardzo chciala byc taka...choc sasiedzi na pewno mnie maja za glupia za roznosci :)

    teraz sie martwie psem....pojedziesz szukac znowu? Pojedz!

    p.s. czy domowe towarzystwo juz ze stoickim spokojem przyjmuje nowalijki??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, Ekscentryczna Baba z Biskupina z Wieloma Kotami - to ja w przyszłości :)
      Co do psa, to ty mi tu na sumienie nie wpływaj, Opakowana! Nno! :)

      Usuń
    2. Domowe towarzystwo znów się zestresowało :) Kiedy oni się pogodzą??

      Usuń
    3. na Biskupinie wszystkie baby są excentryczne, więc to żaden wyróżnik;-p
      dobrze, że jesteś, AnkoW (Wielka).

      Usuń
  24. Wiedziały te kociaki na czyjej drodze stanąć. Dobrze zrobiły:))

    OdpowiedzUsuń
  25. Kochane kruszynki!
    Wiedziałam, że jak tu dzisiaj zajrzę,
    to bez łez się nie obejdzie...

    OdpowiedzUsuń
  26. Przyglądam się tym Twoim skarbkom, Anko, i myślę, jak to się wszystko złożyło, że tam poszłaś, że koteczka była już widać zdeterminowana, i miała jeszcze siłę, że szła na oślep, że nawoływała, i w ogóle... W ostatnim momencie... Teraz będą miały już tylko dobrze. Ciekawe, dokąd trafią, nie licząc tego jednego skarba, o którym wiemy, że pojedzie do Krakowa, choć jeszcze nie do końca wiadomo, któremu ten zaszczyt przypadnie. Ech, Kraków! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są cudowne i muszą mieć wspaniałe domki! Całkiem oswojone, lgnące do człowieka, zabawne, tylko wciąż zasmarkane! Ale już jest dużo lepiej :))Nie odchodzą ode mnie na krok :)

      Usuń
  27. I znowu kolejne trzy kotki mają szansę na wspaniałe życie. Jesteś wspaniałą kocią opiekunką :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wielkie masz SERCE Aniu,
    Wzruszyła mnie kotka, która wyszła wołać Cię na drogę.
    Oby kociaki znalazły swój dom.

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Wiesz co? Ty masz jakieś prądy - bioprądy, bo każda bida od razu wie, którędy idziesz na spacer;) A na serio moja znajoma ostatnio zgarnęła koteczka wyrzuconego z auta na parkingu pod centrum handlowym - na rozjechanie na pewno. Ale już dochodzi do siebie, ma u niej wszystko, co kot może mieć, nawet towarzystwo trójki innych kotów;) Dziewczyny, jesteście wielkie i tyle;) A ta szara dziewuszka przecudna, i to zdjęcie z umbrelką;) No słodziak po prostu!

    OdpowiedzUsuń
  30. Chce sie rzec "dobra robota!", podziwiam jak zawsze Twoje/Wasze zaangażowanie:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mała koteczka wiedziała do kogo pobiec i prosić o pomoc:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie wiem co napisać...Trzymam kciuki...

    OdpowiedzUsuń
  33. ...kotka chyba instynktownie wyczuła, że u Ciebie wielkie, dobre serducho...

    OdpowiedzUsuń
  34. Koty maja chyba jakis instynkt, ktory je kieruje do dobrych ludzi. Co za sliczne malenstwa, az sie roz... czulilam i splakalam...

    OdpowiedzUsuń
  35. ja mieszkam na wsi i widzę ile kociego nieszczęścia chodzi po świecie. w mojej wsi przynajmniej koty nie są głodne - maluchy nawet nie wiedzą co to głód. dziś sąsiadka zapytała czemu jej koty stołują się u mnie, nie u niej (wychowałam ją przez te półtora roku choć trochę - karmi koty).
    no cóż u mnie jedza "smakołyki" a nie chleb namoczony w wodzie.
    a kocie mamy znoszą maluchy na nasze podwórko....
    aż strach pisać ile tych kotów już jest.
    ale jest też, wstrętne to słowa, selekcja naturalna. niestety.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądre słowa. Ja wiem, że selekcja jest i będzie, Jednak jeśli można choć trochę zmniejszyć ilość zwierzęcego nieszczęścia, to trzeba to robić.

      Ile jest tych kotów?

      Usuń
    2. osiem dorosłych, w tym dwie kotki w ciąży, trzecia wczoraj lub przedwczoraj urodziła, i trzy maluchy . jakiś rok taki, w zeszłym maluchów nie było. ale jeśli kociczki przyprowadzają lub przynoszą maluchy, to przecież nie wyrzucę ich z powrotem przez płot.
      widać wiedzą gdzie dzieciom będzie lepiej.

      Usuń
    3. Ewo, nie bierz tej uwagi do siebie, bo przecież nie znam Twojej sytuacji, i nic nie wiem, ale gdyby te kotki były wysterylizowane w ubiegłym roku, to czy nie byłoby to mądre? Bo i taniej niż karmienie takiej bandy, no i mniej tragedii. Co będzie w przyszłym roku...

      Usuń
    4. nie wiem, aniu. mnie nie stać na wysterylizowanie takiej gromady i nie dam rady opiekować się nimi. tu było tak od zawsze koty sie rodziły i koty ginęły w polu, w różnych okolicznościach. nikt kotki nie wysterylizuje, bo albo go nie stać, albo szkoda mu pieniędzy, albo...po co? ja trafiłam w sam środek tego wszystkiego, żal mi sie kotów wiejskich zrobiło i sama nie wiem czy im w ten sposób wiekszej krzywdy nie robię. mają teraz dobre warunki, ja nie mogę patrzeć na wychudzone, wygłodzone koty. niedługo oboje z mężem nie zapanujemy nad tym. nasza polska wieś jest taka, jaka jest.

      Usuń
    5. Rozumiem, Ewo, to tragedia, ja bym się wykończyła zanim bym się przyzwyczaiła :( Mogę Ci tylko współczuć.
      Nie wiem gdzie dokładnie mieszkasz, ale może jakaś organizacja by si podjęła. Zawsze można spytać.
      Pozdrawiam Cię gorąco :)

      Usuń
    6. Nie wiem niestety jak jest w innych miejscach ale w Wwie są punkty gdzie zabiegi są bezpłatne - nie ma takiej możliwości gdzieś koło Was?

      Usuń
    7. anko, antoni.
      tu jest wieś, bardzo zacofana wieś mazurska. weterynarz jest w miasteczku i on mi nie pomoże. gmina również nie - pytałam. gdyby to były bezpańskie koty, albo maltretowane, wtedy, być może schronisko w iławie mogłoby coś zrobić. a tak? koty maja właściciela, ja mam koty tego właściciela i tworzy się błędne koło.
      wiem, że w warszawie są takie punkty, mieszkałam niedaleko. tu nie ma nic za darmo. można dać kotce zastrzyk jak ma ruję....
      ech, nie wyobrażacie sobie nawet jakie panuje tu zacofanie i jak przedmiotowo traktuje się zwierzęta. no, może psy nieco lepiej.

      Usuń
  36. obfite te plony jak rzadko :) a jakiej cudnej urody :) cieszę się, że ich forpoczta zdołała Was zawiadomić, że jesteście im do życia niezbędni jak powietrze!

    OdpowiedzUsuń
  37. Maluszki mają takie "ludzkie" oczy. To komplement dla "człowieka", a nie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  38. te akurat mają szczęście, że trafiły na Ciebie...są słodkie...też się staram pomagać w mojej wsi.. ekh tyle jeszcze nieszczęść, ze wyć się chce.
    bardzo pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  39. Ale szczęście że na nie trafiłaś !
    Koci anioł musiał trafić na te bidy ;)
    Strasznie biedniutkie ,ale teraz to już tylko lepiej będzie :-D
    Czarny pojedzie tam gdzie Guciowa mama ;) Super !


    OdpowiedzUsuń
  40. W czym przechowujecie nawozy? Ja dzisiaj trafiłam na zbiorniki stalowe z https://www.ekonstal.pl/ i zastanawiam się nad zamówieniem jednego lub dwóch. Będą idealne do nawozu. Z tego co wiem można w nich przechowywać też paliwa.

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...