Mela miewa się dobrze. Jest niesamowita. Przylepa najukochańsza na świecie! Wciąż na mnie siedzi, wtula się ze wszystkich sił, chowa główkę w zagłębieniu mojej ręku bądź w szyi i mruczy.
Wielka z niej gaduła, wystarczy na nią spojrzeć i już "przemawia" do człowieka.
Oczywiście boi się. Jest jednym wielkim lękiem, stąd to tulenie i miauczenie. Jednak jest nieagresywna. Nie wyciąga pazurów, nie opiera się. Wystawia mi brzuszek do głaskania.
Jestem w kontakcie z przyszłymi właścicielami. Oddam ją tylko w dobre ręce, takie jak Dziadka. Choć pewnie tak dobre nie istnieją.
Spotykam się ostatnio z wieloma stwierdzeniami, że koty na "wolności" są szczęśliwe i że to dla nich wcale nie lepiej że "zamyka się je w domach", że to uszczęśliwianie ich na siłę.
Kiedyś w komentarzu Kasia z "Babskiej Rzeczy" napisała:
"WOLNOŚĆ TO BEZDOMNOŚĆ"
Bezdomność jest zła.
A Wy jak myślicie?
Co odpowiedzielibyście takim ludziom?