Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szuszu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szuszu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 grudnia 2014

Wymiana kotków

Co tu dużo mówić. Przedwczoraj wymieniłam ukochanego łobuziaka, uwodziciela, moją miłość, wyleczoną, wychuchaną znajdę przyuliczną dostarczoną za moje drzwi przez Kasię. 
Wymieniłam Szuszu na umowę adopcyjną i na... Jeszcze chwilka tajemniczości. :)

Najpierw ostatnie zdjęcia kochaneczka u nas:





FILM (klik).



Ten kochany urwipołeć, który na pewno będzie kontynuował tradycję bycia gagatkiem zapoczątkowaną przez naszego Hokusa, a potem przejętą przez Majtka Joli i Czajnika Hany, da popalić swojej nowej rodzinie. Kocurek jest z tych nienajedzonych! U nas musiał wcinać swoje porcje w karcerze, czyli w łazience. Wszystko trzeba było przed nim chować! Ma nawet zapis w książeczce zdrowia: zjadł pieczarkę. :) Pieczarka z sosu była w zlewie, po płukaniu talerza, no i kotek potem musiał brać leki na brzuszek...

Dobrze, że surowych warzyw nie lubi. Przynajmniej tyle!


Niektórzy już wiedzą, że i tym razem mam lekkie serce. Szuszu, który otrzymał imię Antracyt, to znaczy Antek, został adoptowany jako trzeci kot przez Lunę i jej miłego męża. To wspaniała rodzina, która już dwukrotnie adoptowała koty pokrzywdzone przez los, takie szczególnie potrzebujące domu. Koniecznie Wam o nich następnym razem opowiem, bo to budujące historie, a takie wprost uwielbiam nagłaśniać światu. 




Proszę, trzymajcie kciuki, aby czarny Szuszu - Antek dał tym wspaniałym ludziom tylko radość, aby go pokochali wielką miłością, a on ich, aby zaprzyjaźnił się z młodziutką Keirą i dał spokój starszemu Ciapusiowi. 

Strasznie pokochałam tego kotka. Oddać go znów było trudno. Bardzo bym chciała, aby wszystko ułożyło się jak najlepiej. 

A co z tą wymianką? Wymieniłam Antka na umowę adopcyjną i... uroczy prezent od Luny. To obraz jej autorstwa! Cuuuudny, prawda? Jesienny kot. Ja jestem zachwycona.


Zaglądajcie do Luny, kibicujcie jej we wprowadzaniu małego do stada. 

http://kociemruczanki.blogspot.com/


Ja żegnam się z Wami na kilka dni. Jestem dostępna na mejlu. Do poczytania! 



PODPIS

Niech Antkowi ułoży się z Keirą tak jak Miodynce (Lunce) i Nutce.
Kotki pokochały się po jednym dniu. Myją się, bawią, śpią razem. 
Marzenie każdego kociarza. 


Najnowsze wieści o Antku (zaraz post na blogu Luny):

Antek czuje się dobrze, zaaklimatyzował się niemal natychmiast. Wczoraj już ganiał z Keirą i wącha się z Ciapkiem. Jeszcze są chwile, kiedy mówią do siebie: "chrrrr, brrrr”, ale ogólnie jest spokój. Nie doszło do otwartej walki i chyba nie dojdzie, bo to kulturalny kociak i wie, kiedy przekracza granice. Z Keirą zabawy wyglądają tak, że ona zachowuje się jak typowa nastolatka. " Jestem taka sama jak ty, chłopaku, ale nie biegnij tak szybko! Będę cię gonić, bo też umiem, ale nie dotykaj mnie - jestem dziewczynką". Sama do końca nie wie, czy chce się bawić ze smarkaczem jak za szczenięcych lat, czy pójść na randkę.  Jest nadal przyjacielski i mruczy jak Harley. Myślę, że jeszcze dwa dni i będą się z Ciapkiem lizać, a za kilka następnych nieco płochliwa Keira już może się do niego przytuli. Co do luźnych kupek, to chyba powoli mu się zagęszczają. Je tylko suche, ze swojej miseczki, i jest naprawdę grzeczny. Czasem wskakuje na parapet, żeby skubnąć coś Ciapkowi, ale przenoszę go do jego miski i już przy niej zostaje. Raz wskoczył na stół ,gdzie stał pusty talerz po rosole, i liznął, ale jak tylko "psyknęłam" na niego, to zeskoczył i zamiauczał, że jest głodny. Daje bardzo wyraźnie znać, że chce jeść.
Noce spędza z kotami i ładnie wszystkie śpią, nic nie rozrabiają i niczego nie niszczą. Naprawdę jestem zaskoczona, jak spokojnie to się rozwija. Nawet bawił się ogonem Ciapka, ale ten nie jest tak cierpliwy jak Rufi i miauknął żałośnie, uciekając przed małym czarnym oprawcą. Pozwolił sobie obejrzeć uszy, pazury i nawet zajrzeć do pyszczka, nie ma w nim za grosz agresji. Oboje z mężem cieszymy się, że zawitał do naszego domu. 
To bardzo kochany kotek i ma wiele czułości dla ludzi. Kilka razy pomyliłam się i nazwałam go Luną, jak kręcił się pod nogami i bałam się, że mu krzywdę zrobię. 
Zobaczymy, jak się będzie zachowywał za kilka dni. 


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rufi i Mały Szu

Dzień dobry! Mamy nowy tydzień, nowe możliwości, nowe tematy, choć przyznam, że przeżywam kryzys twórczy. Wyeksploatowałam się najwyraźniej przy tworzeniu kalendarza i moje akumulatory są na wyczerpaniu. Chciałabym napisać coś nie o kotach, nie o kalendarzach, a tu biała kartka, pustka w głowie i zero pomysłów... Wiem, wiem, że na pewno takie tematy istnieją, cóż z tego, skoro są przede mną teraz ukryte! Trudno. Będzie znowu o kotach, a właściwie o jednym takim gagatku, czarnej perle, milusiu, czarusiu, małym uwodzicielu, który zapadł nam w serce, i nawet MCO, który z uporem nazywa go  Majstrem, przyznał, że rozstanie z nim będzie ciężkie. :)

Dziś kotek pozna swoją przyszłą podwładną - personel, który będzie mu usługiwał po wsze czasy. :) Maria pokazała, z jaką miłością to robi dla swoich podopiecznych, a ma ich w tej chwili dwoje. Ciapuś ma już 9 lat, a Keira 7 miesięcy. Ta ostatnia jest kotką bez oka. Jej historia jest bardzo ciekawa. Opowiem Wam o niej w swoim czasie.

Dziś reszta zdjęć z zabawy Małego Szu... nogą Rufiego. (Pamiętacie, że to nie pierwszy kotek, który kocha nogę Ruficzka. Była jeszcze taka jedna... TUTAJ).











Rufi to naprawdę anioł w psiej skórze, zobaczcie:


Miłego dnia!

PODPIS


środa, 26 listopada 2014

Szuszu - ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek

Co mają w sobie te czarne, pospolite, zwyczajne sierściuchy, że natychmiast tracę dla nich głowę? Od pierwszych chwil ten znajdek uratowany przez Kasię wlazł mi do serca. Takie to jest przylepne, ufne, miziaste, że nie sposób się nie zakochać. A kiedy znalazłam tego dzieciaka bez sił, złożonego gorączką, oszalałam już całkowicie na jego punkcie. 
Wróciłam z pracy, zaczęłam karmić koty, a on - wiecznie głodny maluch - nawet nie podniósł główki. Dotknęłam mu uszek - parzyły. Oczywiście natychmiast wylądowaliśmy u weta na leczeniu. Kotek nie miał żadnych innych objawów oprócz lekko bolesnego miejsca na kręgosłupie. Może to na skutek tego domniemanego wyrzucenia z auta? Tego już się nie dowiemy. Badania krwi wykazały jakiś stan zapalny, USG narządów wewnętrznych - że nie ma żadnych zmian. Szuszu dostał antybiotyk, leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i już następnego dnia śmigał po domu. Jednak kurację trzeba dokończyć, a potrwa ona jeszcze kilka dni. Kręgosłup już go nie boli, na co dowód zobaczycie na końcu posta. Ja tu piszę, a on...

Kiedy skończymy leczenie, zaszczepię go i ten ukochany, przemiły, cudny pieszczoch zacznie szukać domu. To musi być taki dom, żeby mi było lekko na duszy. Tak mi się marzy, tak mi się śni... Że może ktoś zaufany, ktoś z Was. Ktoś najlepszy, kto pokocha jak ja... To nie będzie trudne. To cudowna radość w skórze kota, to uśmiech w czarnym futerku. Szuszu poczuł się już trochę pewniej, umie więc zająć się sobą. Bawi się sam jakimś koreczkiem i jest bardzo, bardzo kochany!
Nadal mruczy natychmiast po wzięciu na ręce. Z moimi rezydentami dogaduje się świetnie. Zazwyczaj schodzi im z drogi, szczególnie Hokusowi, który niestety nie jest mu przychylny. :(

A teraz najlepsze - zdjęcia. Zobaczcie, jakie to cudowności najukochańsze na świecie!



Spotkanie z Hokusem. Fajnie by wyglądali razem, ale Hoki jest naburmuszony. :(

Szuszu bawi się piłeczką od Franka, wnuczka Halszki. Piłeczka przyszła w słynnej paczce z czarownicą Matyldą. 

Tak wygląda oczekiwanie na śniadanko. :)

Jako kotek, który zaznał głodu, Szuszu jest nienajedzony. 
Chwila nieuwagi i już wyjada z miski ciotki Stefci. 
Żeby takie sceny nie miały miejsca, niestety musi jeść w pace, czyli w łazience. :)
Mmmm, jak słodko!

Zobaczcie, jakie ma błyszczące futerko. Naprawdę śliczne!


Tak wygląda jedzenie obiadu ZMD. :)

Słodziak, cio? :)








Ta ślicznota szuka domu. 


To młodziutki kotek, więc na pewno będzie rozrabiał, ale na razie jest idealny. Grzeczny i przytulaśny, chociaż, ja tu gadu-gadu, piszu-piszu, a ten łobuziak hyc na szafki w kuchni!



Ale za chwileczkę...


I mrumrumru - betoniara pracuje. :)

Hana miała rację, wybierając mu imię. To od chou-chou, z fr. ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek. 

Tak mi się marzy, tak mi się śni... 
Że może ktoś zaufany, ktoś z Was. 
Ktoś najlepszy, kto pokocha jak ja.
Taki ktoś poszukiwany.

PODPIS

Przypominam o sprawdzeniu, czy jesteście na liście do głosowania! TUTAJ (klik).
Dziś o 20:00 lista zostaje zamknięta!

Będąc na liście, będzie można wylosować nagrody z tego posta (klik). Na całym świecie nie ma takich drugich!

Proszę pisać, że otrzymaliście kalendarze, pod tym postem (klik). Dziękuję!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...