Co tu dużo mówić. Przedwczoraj wymieniłam ukochanego łobuziaka, uwodziciela, moją miłość, wyleczoną, wychuchaną znajdę przyuliczną dostarczoną za moje drzwi przez Kasię.
Wymieniłam Szuszu na umowę adopcyjną i na... Jeszcze chwilka tajemniczości. :)
FILM (klik).
Ten kochany urwipołeć, który na pewno będzie kontynuował tradycję bycia gagatkiem zapoczątkowaną przez naszego Hokusa, a potem przejętą przez Majtka Joli i Czajnika Hany, da popalić swojej nowej rodzinie. Kocurek jest z tych nienajedzonych! U nas musiał wcinać swoje porcje w karcerze, czyli w łazience. Wszystko trzeba było przed nim chować! Ma nawet zapis w książeczce zdrowia: zjadł pieczarkę. :) Pieczarka z sosu była w zlewie, po płukaniu talerza, no i kotek potem musiał brać leki na brzuszek...
Dobrze, że surowych warzyw nie lubi. Przynajmniej tyle!
Niektórzy już wiedzą, że i tym razem mam lekkie serce. Szuszu, który otrzymał imię Antracyt, to znaczy Antek, został adoptowany jako trzeci kot przez Lunę i jej miłego męża. To wspaniała rodzina, która już dwukrotnie adoptowała koty pokrzywdzone przez los, takie szczególnie potrzebujące domu. Koniecznie Wam o nich następnym razem opowiem, bo to budujące historie, a takie wprost uwielbiam nagłaśniać światu.
Proszę, trzymajcie kciuki, aby czarny Szuszu - Antek dał tym wspaniałym ludziom tylko radość, aby go pokochali wielką miłością, a on ich, aby zaprzyjaźnił się z młodziutką Keirą i dał spokój starszemu Ciapusiowi.
Strasznie pokochałam tego kotka. Oddać go znów było trudno. Bardzo bym chciała, aby wszystko ułożyło się jak najlepiej.
A co z tą wymianką? Wymieniłam Antka na umowę adopcyjną i... uroczy prezent od Luny. To obraz jej autorstwa! Cuuuudny, prawda? Jesienny kot. Ja jestem zachwycona.
Zaglądajcie do Luny, kibicujcie jej we wprowadzaniu małego do stada.
http://kociemruczanki.blogspot.com/
Ja żegnam się z Wami na kilka dni. Jestem dostępna na mejlu. Do poczytania!

Niech Antkowi ułoży się z Keirą tak jak Miodynce (Lunce) i Nutce.
Kotki pokochały się po jednym dniu. Myją się, bawią, śpią razem.
Marzenie każdego kociarza.
Najnowsze wieści o Antku (zaraz post na blogu Luny):
Antek czuje się dobrze, zaaklimatyzował się niemal natychmiast. Wczoraj już ganiał z Keirą i wącha się z Ciapkiem. Jeszcze są chwile, kiedy mówią do siebie: "chrrrr, brrrr”, ale ogólnie jest spokój. Nie doszło do otwartej walki i chyba nie dojdzie, bo to kulturalny kociak i wie, kiedy przekracza granice. Z Keirą zabawy wyglądają tak, że ona zachowuje się jak typowa nastolatka. " Jestem taka sama jak ty, chłopaku, ale nie biegnij tak szybko! Będę cię gonić, bo też umiem, ale nie dotykaj mnie - jestem dziewczynką". Sama do końca nie wie, czy chce się bawić ze smarkaczem jak za szczenięcych lat, czy pójść na randkę. Jest nadal przyjacielski i mruczy jak Harley. Myślę, że jeszcze dwa dni i będą się z Ciapkiem lizać, a za kilka następnych nieco płochliwa Keira już może się do niego przytuli. Co do luźnych kupek, to chyba powoli mu się zagęszczają. Je tylko suche, ze swojej miseczki, i jest naprawdę grzeczny. Czasem wskakuje na parapet, żeby skubnąć coś Ciapkowi, ale przenoszę go do jego miski i już przy niej zostaje. Raz wskoczył na stół ,gdzie stał pusty talerz po rosole, i liznął, ale jak tylko "psyknęłam" na niego, to zeskoczył i zamiauczał, że jest głodny. Daje bardzo wyraźnie znać, że chce jeść.
Noce spędza z kotami i ładnie wszystkie śpią, nic nie rozrabiają i niczego nie niszczą. Naprawdę jestem zaskoczona, jak spokojnie to się rozwija. Nawet bawił się ogonem Ciapka, ale ten nie jest tak cierpliwy jak Rufi i miauknął żałośnie, uciekając przed małym czarnym oprawcą. Pozwolił sobie obejrzeć uszy, pazury i nawet zajrzeć do pyszczka, nie ma w nim za grosz agresji. Oboje z mężem cieszymy się, że zawitał do naszego domu.
To bardzo kochany kotek i ma wiele czułości dla ludzi. Kilka razy pomyliłam się i nazwałam go Luną, jak kręcił się pod nogami i bałam się, że mu krzywdę zrobię.
Zobaczymy, jak się będzie zachowywał za kilka dni.