niedziela, 31 sierpnia 2014

Sierpień kończy się dobrze

Niech ta dwudziesta dziś, w przeklętym sierpniu 2014, minie nam pod znakiem radości.

Może pod znakiem ZNAKU?

Otóż Janek znaleziony przypadkiem zamiast Kajtusia znalazł swój dom!


Janek ma dom!!!

Dobry dom. Z ogrodem dom! Z kotami dom. Z psem dom. Z miłośniczką kotów dom! Znaną mi dobrze z FB, więc z referencjami!

Monika  https://www.facebook.com/profile.php?id=100001776566230 zakochała się, serce jej piknęło i koniec, i musi go mieć!

Moniko, jestem wniebowizięta, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Mam nadzieję, że będziecie ze sobą szczęśliwi, Ty i Janek. :)

*****
A dla Kajtusia taka "modlitwa". 
Niech mu ułatwi dotarcie do domku.
Czekamy na ciebie!


"Proszę o oczyszczenie wszystkich programów, blokad, przysiąg, przyrzeczeń, wszelkich kontraktów, archetypów, cudzych energii, klątw, magii, egregorów, negatywnych przekonań, uwolnienie mnie od wszelkich istot, oczyszczenie wszelkich zabezpieczeń uniemożliwiających oczyszczenie, odblokowanie pozytywnych energii, napełnienie mnie światłem i miłością, i stworzenie wszystkiego, czego mi potrzeba do życia według mojego macierzystego wzorca, we wszystkich wcieleniach, między wcieleniami, we wszystkich światach i między światami, na wszystkich poziomach, między poziomami, we wszystkich warstwach, między warstwami, na wszystkich planach, pomiędzy planami, we wszystkich przestrzeniach."



Dziękuję. 

PODPIS

Janek

Kocie zmartwienia zajmują mi ostatnio większość czasu. Nie dość przecież, że zaginął nasz ukochany kocurek, ważny członek naszej rodziny, to na dodatek zawitał za naszymi drzwiami niespodziewany i nieproszony gość, czyli Janek (na takie zmieniłam imię Niekajowi). Trzeba przyznać, że i on się o wizytę nie prosił. Można powiedzieć, że zbieg okoliczności sprawił, że kotek został "upolowany". 


Teraz jest u mnie i ponieważ nikt go nie szuka, na ogłoszenia papierowe na miejscu znalezienia, na ogłoszenia w necie i w schronisku kompletnie nikt nie zareagował, to muszę podjąć decyzję, co zrobić z nim dalej. 



Są dwie opcje:
- wypuścić, gdzie został złapany z nadzieją, że jednak ma swój dom i do niego wróci,
- szukać mu nowego domu.




Koty zawsze opowiadają swoją historię dostępnymi im środkami, a jest ich sporo. Jaką historię opowiada Janek? Co można wywnioskować z jego zachowania?




Krótko zbiorę to wszystko razem, a na koniec przedstawię Wam moją co do niego decyzję. Okupioną niepewnością i dręczącą mnie wciąż troską.

1. W miejscu, gdzie był złapany, był widywany zaledwie od kilku dni (dlatego pani I. i dwóch innych sąsiadów zareagowało na ogłoszenie o zaginionym Kayronie).
2. Złapał się między 3. a 6. w nocy.
3. Był niesamowicie płochliwy, przerażony (zdziczały?).
4. Był zapchlony i zarobaczony.
5. Miał wielki kamień nazębny i stan zapalny dziąseł, który do teraz leczymy.
6. Na brzuchu i ogonie był skołtuniony.
7. Na główce miał łysą plamę (grzybiczą?), która już zarasta.
8. Kotek jest szczuplutki, chudziutki, bez odrobiny tłuszczu, a jednak nie powiedziałabym, że zabiedzony. 
9. W domu ogromnie się bał i nie wiedział, jak się zachować. Na początku spędzał cały czas za szafkami w kuchni, a kiedy wychodził, biegał po domu, miaucząc bezustannie i próbując wyjść.
10. Przestraszały go odgłosy domu: czajnik, ekspres do kawy, telewizor.
11. Kotek nie rzuca się na jedzenie. Je malutko, niełapczywie. 
12. Teraz już grzecznie śpi ze mną w łóżku, wydaje się zadomowiony, ale jeszcze nie umie się bawić.



Fakty są takie, że Janek nie mieszka w żadnym z domów w miejscu, gdzie się załapał. Czy jego zaniedbanie świadczy o bezdomności? 
Czy jego zdziczenie świadczy o tym, że błąka się już jakiś czas, a w tamtej okolicy pojawił się właśnie od kilku dni?
A może ktoś go tam wywiózł i porzucił albo np. przywiózł ze sobą na wakacje i on uciekł? Czemu w takim razie nikt go nie szuka?


Janek jest absolutnie uroczym kotem. Młody, ma ok 4 lat. Nie dość, że przepiękny, to jeszcze jest kompletnie nieagresywny, nawet syknąć nie umie, a o pazurkach mowy nie ma. Jest bojaźliwy, ostrożny, jednak jak już się odważy, garnie się do człowieka, tuli, ociera, całuje. 

Nie miałam jeszcze kota, który byłby aż tak tulący! On wyciąga łapki i prosi o wzięcie go na kolanka jak dziecko! Potem wtula się w szyję, ociera bródką o brodę, całuje, grucha jak gołąb, tak jak to robią maine coony. Tak w ogóle to mi serce pęka niekiedy, jak na niego patrzę... Nie dziwię się, że ludzie się pomylili...
Janek nie reaguje na prychania Amisi i Stefy, nie wykazał strachu na widok Rufiego, jest idealnym kotem na dokocenie i do domu z psem. Ponieważ nie ma w sobie agresji, myślę, że jest też dobry dla rodziny z dziećmi (mądrymi dziećmi mądrych rodziców).

Nie chciałabym go skrzywdzić - to mój nadrzędny cel, jednak nie mam pewności, czy skrzywdzę go wypuszczając, skąd wzięłam, czy znajdując mu nowy dom... Mam taki charakter, że mocno to przeżywam, stąd te rozważania - pewnie niezrozumiałe dla wielu. 

Przez długi czas myślałam, że go jednak wypuszczę, ale... Jest tak wiele tych "ale", że zdecydowałam inaczej. Kotek będzie szukał swojego nowego domu, domu z możliwością wychodzenia, domu, gdzie ktoś go nie wypuści od razu na dwór, tylko mądrze i spokojnie go przyzwyczai do siebie i okolicy. 


Czy to jest dobra decyzja? Nie wiem. Spytałam o to Janka. Jeśli coś by odpowiedział, bo to wielka gaduła, która zazwyczaj odzywa się, jak się do niego mówi, to znaczyłoby, że chce być wypuszczony. Tym razem, choć słuchał uważnie i patrzył mi w oczy, milczał jak głaz.

Bardzo proszę, zastosujcie dziś zasadę: nie czytałeś, nie interesuje cię - nie komentuj. Ja wiem, że to tematy obce wielu, a zależy mi dziś na poważnych opiniach.

Życzę miłego dnia!

PODPIS


Ogłoszenie o Janku:


Cudny Janek w typie maine coona szuka domu na stałe.

Proszę o uważne przeczytanie ogłoszenia i zastanowienie się zanim państwo zadzwonicie.
Janek jest kotem w typie maine coona, choć jest dużo mniejszy, waży teraz 3,70 kg jest szczuplutki, same mięśnie. Można też dopatrzyć się w nim cech kota syberyjskiego. 
Ma około 4 lata. 
Kotek został znaleziony, niestety poszukiwania właściciela nic nie dały. Sądząc jednak ze stanu jego zaniedbania w momencie znalezienia kotek jakiś czas - nie wiadomo jaki - był bezdomny. 
Janek jest absolutnie uroczym kotem. Nie dość, że przepiękny, to jeszcze jest kompletnie nieagresywny, nawet syknąć nie umie i o pazurkach mowy nie ma. Jest bojaźliwy, ostrożny, jednak kiedy już się odważy garnie się do człowieka, tuli, ociera, całuje. 
Nie miałam jeszcze kota, który byłby aż tak tulący! On wyciąga łapki i prosi o wzięcie go na kolanka jak dziecko! Potem wtula się w szyję, ociera bródką o brodę, całuje, grucha jak gołąb jak to robią maine coony. 
Jest jednak bojaźliwy i potrzebuje czasu aby się przełamać. W obecnym domu tymczasowym gdzie teraz przebywa zajęło mu to tydzień, ale jeszcze po dwóch lubi schować się za szafki i tam przesiedzieć kilka godzin. Kiedy jest więcej osób wciąż się boi, ale widać że to kwesta czasu. Kotek na początku był głośny, chodził i miauczał, bał się i w ten sposób to okazywał. Trzeba być gotowym na kilka nocy podczas których on może obudzić człowieka oraz dni kiedy to będzie uciążliwe. 
Janek nie reaguje na prychania innych kotów, nie wykazał dużego strachu na widok psa, jest idealnym kotem na dokocenie. Trzeba go oczywiście przyzwyczajać bardzo pomału do wszystkich domowników i domu, ponieważ ze strachu może zareagować obroną.
Kocurek jest wykastrowany, odpchlony, odrobaczony i zaszczepiony przeciw chorobom zakaźnym. Nie jest łapczywy, je malutko (to się mam nadzieję zmieni). Kiedy został znaleziony miał kamień na zębach i w związku z tym stan zapalny dziąseł, teraz już kończymy jego leczenie. 
Kotek jest spokojny i wyważony, choć mam nadzieję, że jak już się zaaklimatyzuje w nowym miejscu i poczuje bezpiecznie zacznie się bawić i szaleć. 
Bezbłędnie załatwia się do kuwety. 
Kocurek szuka domu, najlepiej z możliwością wychodzenia, w spokojnym miejscu, albo dużego mieszkania (on źle się czuje w ciasnych pomieszczeniach, potrzebuje przestrzeni). osoba, która go adoptuje nie może go wypuścić aż kot się przyzwyczai do nowego miejsca. To może potrwać kilka miesięcy - nie wiadomo. 
Janek szuka osoby, która go pokocha i zadba o niego. To cudowny, miły zwierzak, bardzo polecam. Jest to jednak kot dorosły trzeba z nim postępować ostrożnie, pomału i mądrze. 
Czekam na telefon od osoby która zaakceptuje go takim jak go opisałam, da mu dom i opiekę na zawsze. 
Małgorzata

sobota, 30 sierpnia 2014

Nic

Byłam dziś chwilę na wsi.
Nie chciałam dłużej, bo wolę być blisko  na wypadek gdyby ktoś zadzwonił. 





























Nikt nie zadzwonił. Niech ten sierpień już idzie precz!

Kajtuniu, wracaj do domku! 


PODPIS

piątek, 29 sierpnia 2014

18. dzień, 20:00

Żadnych sensownych wieści. Wczoraj zadzwonił pan, że ktoś widuje kota za pizzerią. Pojechałam tam, ale to podobno zwykły burasek, którego dokarmia załoga. 

Dziś sprawdziłam trzy telefony. Pierwszy, że widziano takiego kota w domu z wróżby (dom na podwyższeniu na północnym wschodzie itp), tam, gdzie już sprawdzaliśmy. Niestety. Mieszka tam lekko puchaty kot, ale czarno-biały. Pani z domu wie o naszej zgubie, pamięta, myśli o nas. 

Drugi poinformował mnie, że na ulicy XY w okienku na strychu pewnego domu widać kota, który bardzo chce wyjść. Niestety (to teraz dość często używane przeze mnie słowo) to również czarno-biały kot mający panią, zadbany i wychodzący - pewnie wg niego za rzadko, dlatego lubi sobie poskrabać w szybę. 

Trzeci adres dotyczył Niekaja (trzeba mu znaleźć inne imię, bo ciężko jest być nie-kimś...). Ktoś widział takiego kota u starszych państwa i tu podał mi dokładny adres - niedaleko. Niestety (!!) oni nigdy nie mieli kota. Mają psa. 

Było też trochę zgłoszeń, że Niekaj to Kayron. Straszne zamieszanie się zrobiło z tymi zaginionymi i znalezionymi kotami, które są tak podobne!

Cenię sobie te wszystkie telefony, jestem wdzięczna, bo oznaczają czujność ludzi, a  najgorsza jest cisza.


Czy tylko mnie się wydaje, że minęło już dużo więcej niż 18 dni?

Dziś czarujemy, wizualizujemy powrót Księcia Kayrona, ale również poświęćmy chwilę na połączenie się mentalne z naszą Anią - Panterą w szpitalu.

Anka, zdrowiej i wracaj! 

Kayronku, biegusiem do domku! 


PODPIS

Na FB dostałam wiadomość od pani Katarzyny:

Kocisko przepiękne! Głowa do góry. Maine coony to wbrew pozorom mądrale. Nasz odnalazł się po dwóch i pół miesiącach. Kiedy inni mainecoonowcy opowiadali mi historie o wędrówkach tych olbrzymów, nie chciałam wierzyć. Proszę nie tracić nadziei. 
Nasze kocisko zaginęło 400 km od domu, w miejscu, do którego jeździliśmy raz w roku, teren otwarty, las. Dostałam informację, że się pokazuje i pojechałam polować na wystraszone, trochę zdziczałe zwierzę. Wprawdzie z 12 kg przywiozłam 4,5, co wiązało się z kolosalnymi kłopotami z wątrobą, długim i kosztownym leczeniem, ale się udało! Trzymam kciuki i pozdrawiam.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...