Na czym to wczoraj stanęliśmy? A, na ogonku przecież! Dobrze, że nie dosłownie, bo byłby jazkot. ;)
No więc może niektórzy pamiętają, że kiedy Gosia pokazała nam obie koteczki, to zapałałam przede wszystkim do szylkretowej, nazwanej następnie, poniekąd przeze mnie, Malwinką (w skrócie Mali), ale tak naprawdę (czyli w moim sercu) to Neko. Więc cieszę się, owszem, że to imię pozostaje jako drugie. Bo, jak nam wczoraj Ania obwieściła w komentarzu, najpierwsze imię koteczki to Iga, a drugiej, czyli Maneki (zwanej przeważnie Kalinką - w skrócie Kali) pierwszym imieniem jest Jaga. Oba bardzo ładne i odtąd będę je tak właśnie nazywać - chyba że się pomylę. ;)
Dygresja: Gosiu, czy nie sądzisz, że należy zrobić jakąś klasówkę z, ekhm, nazewnictwa koteczków?
A ponieważ wczoraj skończyłam na ogonku, to dziś od niego właśnie zacznę. Bo ja dopiero teraz zaczynam - tamto na górze to był prolog, więc się nie liczy.
Otóż chyba największym moim zdziwieniem w domu był właśnie ogonek Jagi. Po pierwsze, było to zdziwienie, że wcześniej, będąc u Gosi, tego nie zauważyłam, a po drugie, było to zdziwienie samym faktem. Tym mianowicie, że Jaga ma tak śmiesznie zakręcony na końcu ogonek. Owszem, już u Gosi zachwycaliśmy się tym, że jest taki długi, puszysty, i Gosia go nawet mierzyła i wyszło, że jest chyba około centymetra dłuższy niż ogon Igi, ale wtedy nie dojrzałam tego zwijaczka, a w każdym razie nie zwróciłam uwagi, że jej się tak często zdarza zwijać tę swoją długaśną wypustkę. :) A tymczasem w domu wyraźnie TO dostrzegłam. I zaczęłam na TO polować z aparatem. Ale TO wcale nie było łatwe, podobnie jak zrobienie innych dobrych ujęć (bo poruszone, ciemne i wybiegające z kadru to non stop się zdarzały). Ech, młodość, zwinność, skoczność! :D
Otóż chyba największym moim zdziwieniem w domu był właśnie ogonek Jagi. Po pierwsze, było to zdziwienie, że wcześniej, będąc u Gosi, tego nie zauważyłam, a po drugie, było to zdziwienie samym faktem. Tym mianowicie, że Jaga ma tak śmiesznie zakręcony na końcu ogonek. Owszem, już u Gosi zachwycaliśmy się tym, że jest taki długi, puszysty, i Gosia go nawet mierzyła i wyszło, że jest chyba około centymetra dłuższy niż ogon Igi, ale wtedy nie dojrzałam tego zwijaczka, a w każdym razie nie zwróciłam uwagi, że jej się tak często zdarza zwijać tę swoją długaśną wypustkę. :) A tymczasem w domu wyraźnie TO dostrzegłam. I zaczęłam na TO polować z aparatem. Ale TO wcale nie było łatwe, podobnie jak zrobienie innych dobrych ujęć (bo poruszone, ciemne i wybiegające z kadru to non stop się zdarzały). Ech, młodość, zwinność, skoczność! :D
Myślę jednak, że parę fotek wyszło, co wcale nie znaczy, że daję tylko te, które wyszły świetnie. Dziś idę na ilość. W końcu obiecałam! :P
To co, lecimy? Będzie ich ze sto. ;)
Ogonek.
Precelek.
Dwa ogonki.
Zwijaczek.
Ślimaczek.
Haczyk.
Wichajster?
Kudłaczek.
I poniekąd zmieniamy temat.: widok ogólny na... składzik.
Zajęcia indywidualne. Upał, więc nie są zanadto absorbujące. :)
I mała modyfikacja ułożenia na laptopie.
Gdyby to facet, można by rzec, że zalega świństwem do góry. ;)
I znów mała wariacja z lapkiem.
Aha, nareszcie jakieś kino akcji!
Hm, co się gapisz? Upał jest!
Odwrócę wzrok, to może ten z telewizora się odczepi.
Ulubione krzesło. Wielofunkcyjne.
Krześlak-leżak.
Krzesło-kanapa (królestwo za rym z sensem lub bez!).
Wygodna kanapa. Śpi się pysznie!
Ten nosek!
Ta łapka! Tamta też.
Krześlak-drapak.
Krzesełko-wspinadełko.
Teraz myk (z przeproszeniem Myka) na biurko!
Zamyślenie. Prawdopodobnie nad upałem...
Zainteresowanie bałaganem. Lub kompendiumem geografii i biologii.:)
Pilates (?) krok po kroku.
Wędkowanie.
Wędkowanie na leżaka.
Wędkowanie na stojaka.
Wędkowanie z wymachem.
Wędkowanie z rzutem w przód.
Wędkowanie z półobrotem.
Wędkowanie w pozycji relaksacyjnej. Joga?
W pozycji leniwej (patrz: upał).
Hę?
Prawdopodobnie wyżej było zdziwienie tym, że można tak spać i spać, zamiast skakać.
Może przez ten upał...
No co, jestem bardziej stonowana.
Za to mam TAKEUCHO (nie poprawiać!).
Ożeż, ale mnie poniesło! Przecież miało być o domu i człowiekach, do których wyjechały koteczki!
Ale przecież najpierw człowieki przyjechały do nas, a musi być od początku i po kolei. Ale, spokojnie,
już bez prologu. :P
już bez prologu. :P
Więc przyjechały człowieki i ujęły nas sobą.
Psa ujęły, kota ujęły.
Psa głaskały.
Aż wtem dziewczynki zabrały i pojechały...
A potem zaczęły nadchodzić od człowieków zdjęcia i krótkie, ale regularne raporty, które tak cieszyły!
Nareszcie porządny drapak, nie jakieś krzesło, choćby i wielofunkcyjne.
I najważniejsze, że pod kolor!
Ciekawe, o czym myśli Tiya... Bo Rufus zdecydowanie wygląda na szczęśliwego i przejętego rolą tatusia.
I dobrze, że ten upał, bo kotki upodobały sobie... kominek.
Dandys? W każdym razie ten po prawej to na pewno Rufi. :)
Ekhm, tu zdecydowanie potrzebna pomoc w rozpoznaniu osobników. Tiyo_Anko, pożądam wsparcia!
Widok ogólny na... gumno. ;)
Wracając do raportów - cieszyły ogromnie. Jak na przykład ten fragment z 3 sierpnia, czyli po tygodniu w nowym domku: Ko-córeczki rosną jak na drożdżach i jeszcze bardziej dokazują. Nic a nic się nie boją. NIKOGO. :) Miło patrzeć, jak rosną z każdym dniem i jak się zmieniają. A oczy mają najpiękniejsze na świecie. Nie żółtozielone, jak to koty mają w zwyczaju, lecz takie ciepłe, brązowo-zielone. :)
Albo taki urywek z innego listu:
Kotki są już zadomowione na dobre i żadnego z naszych zwierzaków nie boją się. Rezydenci nadal podchodzą z dystansem i pewną rezerwą, ale... nie szkodzą. Za to pies przejął się rolą i ojcuje dziewczynom.
Nno!
Miłej soboty! :)
Łubu-dubu, łubu-dubu, to pisałam ja, JolkaM.
Ja nie mogie, znów piersza!
OdpowiedzUsuńCuda, no prosto cuda! Ogonek precelkowaty zaiste przecudny. Ona ma chyba domieszkę jakiegoś arystokraty:)
Jaga na bank ma w gienach arysKOTratę. :)
UsuńA jakie fajne gumno mają!
UsuńNoo, chociaż nie wiem, czy to aktualne zdjęcia - chyba raczej archiwalne. Ale dają obraz i pole dla wyobraźni. :)
UsuńZdjęcia gumna z ubiegłego roku, w tym wygląda baaardzo podobnie, ino roślinność nieco bujniejsza :)
UsuńWiem, że za domem macie blisko park, spokój, no i generalnie mieszkacie w raju :)
UsuńTo samo chciałam rzec, puchata taka. Śliczna. Gumno mają pańskie, jest miejsce na wybieg. Dobrze będą miałe dzidzie.
UsuńNo właśnie, ja też się zastanawiam, jaka to szalona mieszanka genów dała takie dwie pięknotki = ciekawe, kto był ich tatusiem :)))
OdpowiedzUsuńTo musiała być mieszanka idealna. Jak dla mnie. :)
UsuńHanka, nie masz nic do roboty? Podlej ogrodek, bo Ci gumno wysycha.
OdpowiedzUsuńJa nie mogie! Wszedzie sie wepchnie piersza. :(
Faaajne Kali-Mali i reszta nowej rodziny. A ze Rufi ojcuje? Zadna nowosc, psy zawsze bardziej opiekuncze od kotow. Tak bylo i u nas. :)))
Aniu, to tym wspanialsze, że Rufus to pies po przejściach, a z takimi skrzywdzonymi różnie bywa. Jednak nie tutaj. :)
UsuńPantera, w pełnym słońcu się nie podlewa! Posprzuntać trochu mus, bo obciach bydzie! Gumno obleci.
UsuńDzie Ty widzisz pelne slonce? Deszcz pada przeciez! :)))
UsuńNie pada! Słońce pali wszelkie gumna!
UsuńOjcuje, ojcuje, oj...
OdpowiedzUsuńNo i wierz tu starym stwierdzeniom: pies na koty! Oj, oj,oj, cuje, że wszystko się zmienia... Podobno :))). Na lepsze!
Echo, nie wierz nigdy... stwiedzeniom. ;)
UsuńKotecki trafiły do raju! :D
OdpowiedzUsuńLubię ogromnie relacje psio-kocie. :)))
Helka też tak zwija ogonek - te kolorowe kotki może tak mają?
Ha, nie mogę tego potwierdzić, bo Śliwa ma na końcu ogonka taki piorunek, czyli zniekształcony, jakby złamany. Miała już tak, kiedy do nas trafiła - nie wiem, czy to skutek jakiejś przygody, czy wrodzona cecha. Ten piorunek jest oczywiście nieruchomy, więc usztywnia ogonek i zwijaczek jest niemożliwy do uzyskania. Muszę poobserwować Trykot i jej ogon. :)
UsuńAlu, mam na oku jednego rudego, cudo po prostu, ale obawiam się, że nie dostanę go w swe rączki... :((
UsuńI jak obserwacje, Jolu? :)
UsuńGosiu, nie kuś! Ja dopiero zaczynam podgadywajki... póki co usłyszałam "spoko, będĄ mieszkać u ciebie" :PPP nie satysfakcjonuje mnie taka odpowiedź, więc to jeszcze nie czas ;)
A w weekend gościliśmy wrocławskiego rudzielca. Jak fuczał! Jaki był spłoszony! Helka luzik, aż mnie tym zszokowała. Na początku pofukała, potem gapiła się z zaciekawieniem i wielkimi oczami :)
Jeju, nad morzem zimę majo ! Całkiem się klimat zmienia :)
OdpowiedzUsuńIga MaliNeko tak bardzo jest podobna do mojej Frani ! A Takeucho Jaga KaliManeko (Jolka, wymyśliłaś imię japońskie!) jest bardzo podobna do kotki moich sąsiadów. Też taka puchata. Tak, zdecydowanie miały dziefczynki szczęście, że takie Łyse im się trafiły ! I kudłate też. No, przecież Rufi z takom miłościo patrzy ne nie :) Łyse i domek z gumnem - jak z bajki.
Tiya_Anko dawaj czasem znać, co u dziefczynek :)
Tak, Ewo, koteczki trafiły bardzo dobrze. Ale z drugiej strony, jakie urozmaicenie zyskała gromadka w domu Ani - nareszcie jakieś kolory inne niż czarny. :)
UsuńOj, Jolu, ty miszczyni jesteś pościarstwa! Cudny, miły, relaksujący post opowiadający wspaniałą historię o kotkach, które znalazły swój "forever" dom. Ogonek w różnych pozycjach - cud miód! Relacja z pokoju Igora bardzo ciekawa, a zdjęcia z przekazania rozczuliły mnie, bo na nich widać wszystko! Dobrze czułam, że u Ani będzie kocinkom najlepiej na świecie! Mam nadzieję, że masz zezwolenie na publikację tych zdjęć z nowym personelem. :)
OdpowiedzUsuńMam, mam, na piśmie mam! Atramentem sympatycznym. :)
UsuńA co z klasówką z imion, robimy? :D
UsuńNie mam odwagi :( Pewnie nikt nie pamięta...
UsuńAle pomyśl, jakie mogłyby powstać kombinacje z usiłowania przypomnienia ich sobie przez odwiedzających. ;)
UsuńObawiam się, że tylko bym się przekonała, że wyłącznie my dwie to ogarniamy. :)
UsuńEch Jolka, Jolka jaka cudowna relacja. Czytam i fotki oglądam już po raz trzeci i nacieszyć się nie mogę, jak koteczki fajnie spędzały czas u Was a teraz u Ani :))) Zdjęcia są przepiękne - dzięki JolkaM za ten post i za ten wczorajszy :)))
OdpowiedzUsuńA co za Lucyna?! Czyżbym wychynęła jakąś ukrywającą się wcześniej... podglądaczkę? :P
UsuńTak czy siak, dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że Ci się podoba. :)
Lucyna już nieraz tu pisała, Jolu... Może zrobię ci klasówkę z czytaczy?? :))
UsuńPiszę bardzo mało ale czytam codziennie Wasze posty i to po wielokroć :)))
UsuńPozdrowienia i serdeczności Gosiu na weekend :))
No masz, ale heca! Człeku się tylko trochu noga powinie i proszę, zaraz PrezesAnka klasówką skjaszy. Jeju, co za presja! Idę do garów i do mietły.
UsuńTu nie ma co pisać, trzeba tylko oglądać :):):) Zdjęcia ( i koteczki na nich ) po prostu cudo :):):) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie napisałaś, że tu nie ma co czytać! ;)
UsuńDzięki, Agnieszko!
Relacja tchnie humorem i ciepłymi uczuciami Jolu M podziw ślę. Dziewczynki kocie cudne a mam pytanie czy rezydenci wędrują po cudzych ogrodach które widać na zdjęciach? Siatkę widzę, może by zabezpieczyć tak jak Abi zabezpieczyła swoje kotki przez zbędnym całkiem wędrowaniem po okolicy? :)
OdpowiedzUsuńJolu za uśmiech od rana dzięki twojej relacji ciepłej i serdecznej uśmiechniętej.
:)
UsuńElu, z tego, co wiem, to Iga i Jaga do momentu sterylizacji nie będą mieć dostępu do wybiegu, a czy pozostałe kotki wędrują do sąsiadów, może powie nam Ania, jeśli zajrzy i doczyta. :)
Elko, nasze koty domowe jakoś nie mają tendencji do penetrowania ogrodów sąsiadów. Może dlatego, że domy zapsione i zakocone też. Nasze koty wsje wykastrowane i wysterylizowane, więc włóczęgostwo jakoś im nie za bardzo w głowie. Tiya, w ogóle rzadko poza taras wychodzi, a kocurki w ogrodowych hortensjach najczęściej buszują. Może dlatego, że dłuugo były kotami tylko domowymi, niewychodzącymi. Jaga i Iga do czasu sterylki, więc do lutego mniej więcej nie poznają ogrodu. A potem zobaczymy, jak się sytuacja będzie rozwijać :)
UsuńJa zrobiłam takie zabezpieczanie i Hokus go niestety pokonuje :(
UsuńA Mały nie. Może jest zbyt ciężki? Opowiedz kiedyś o Twoim zabezpieczeniu bo jestem ciekawa. ...
UsuńNo, porzadna relacja :)
OdpowiedzUsuńte ogonki i noski....kotek na pilates mi najbardziej przypadl do serca jako zdjecie znaczy sie ;)
oby wytresowaly swoich ludzi i inna zwierzyne nalezycie!
O, teraz możemy pogadać, Krysiu. Odbrażam się. :)
UsuńPisałaś - to mało powiedziane - mniód na serce lałaś! Dzięki Jolko!
OdpowiedzUsuńOj, to i mnie się mniodno na sercu porabia od słów Twoich. :)
Usuń:*
Cudowne obie relacje i ta dzisiejsza i ta wczorajsza... :), oczu oderwać nie można od słów i od zdjęć :D...
OdpowiedzUsuńAbi, jakie to przyjemne czytać takie pochwały! :) Żeby mi tylko woda sodowa ten tego nie... ;)
UsuńBuźka! :)
Pięknie wszystko się ułożyło. Relacyje świetne i obrazowe :) Nowe człowieki dla dziewczynek wydajom się sensowne i wspaniałe. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńI takie są: i sensowne, i wspaniałe. :)
UsuńFariatka jesteś - wiesz ;-)))
OdpowiedzUsuńTwoje opisy pod zdjęciami mnie rozbroiły ;-)))
Fajnie, że Ko-córki mają taki cudny domek... Tyle w nim radości i miłości...
Ja dla Myszki szukam i szukam...
Jolka - Ty tak lubisz koty nad morze wywozić... może i Myszkę gdzieś umiejscowisz??
Pliiiisssss i miau - miau
:) Kasiu, przyjdzie i na Myszkę kolej. Znajdziesz jej dom na pewno. Hm, ale jak to będzie dom nad morzem, to chyba będę musiała po nią jechać, co. ;)
Usuń:**
Jak miło jest poczytać i pooglądać taką fantastyczną fotorelację! :)
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję i cieszę się, Iw.
Usuńnie mogę się napatrzeć na te kocięta:))) są przepiękne:))...i jakie piękne miejsce posiadły na domek:))))))))
OdpowiedzUsuńJedno i drugie się zgadza, Qrko. :)
UsuńOgonek jak puchaty precelek ;))) Ale fajnie mają kotecki :-)
OdpowiedzUsuńPiękna relacja Jolu !
A ja mam pytanko do Was , do nowego domku ... Czy mi się wydaje czy Jaga ma załzawione oczka ?
Dzięki, Amyszko. :)
UsuńCo do oczek kiciulki, to dobrze zauważyłaś. Niżej Ania napisała o dalszym postępowaniu. Kiedy były u nas, zakrapiałam jej oczka regularnie, ale czasem były momenty, że wyglądały trochę gorzej.
amyszko1 - Jaga ma załzawione oczka. Przeleczone zostały kropelkami, które jeszcze Gosia i Jola jej zapodawały, ale ponieważ łzy były nadal, poszliśmy do naszego weta. Przebadał małą i stwierdził, że zdrowa. A oczka? Trzeba będzie zajrzeć jej do kanalików łzowych, aby sprawdzić, co tam się dzieje.
OdpowiedzUsuńJeśli w wydzielinie nie ma ropy , a oczka nie są czerwone , to można tylko przemywać , przecierać sterylnym wacikiem . Do przemywania można stosować sól fizjologiczną . Okolice oka można czyścić Borasolem. Jest antybakteryjny , trzeba tylko uważać żeby nie dostał się do oczu.
UsuńDaj znać jak już będzie coś wiadomo...
amyszko, tak właśnie robimy - oczka nie są zaczerwienione, przemywamy solą fizjologiczną. Dzięki za informacje o borasolu :)
UsuńNa zdrówko :-)
UsuńO ile dobrze pamietam to u Gosi w domu bardziej aktywna była Mali ,czyli trzykolorka .
OdpowiedzUsuńNikt mnie nie namówi na konkurs z imionami Gosi tymczasów ,te wszystkie imiona wymieszały mi sie dokumentnie . Niektóre kotasy pamietam ich historie tez ,ale juz imiona czarna magia ;)
Fajnie zdjęcia porobiliście kotulom ,mam na myśli ciebie i Igora ,twoje komentarze są wyborne :) Czy ja ci już kiedyś mówiłam ,że podoba mi sie twoje poczucie humoru :)))
Wydaje mi się, że dobrze pamiętasz, Mario, trikolorka, tyle że ona to akurat Kali, a nie Mali. Jak pięknie więc wykazałaś to, o czym napisałaś dalej - że imiona kotków tymczasowych Gosi to czarna magia! :D
UsuńU nas obie szalały równo, ale do odkrywania nowości pierwsza była (tak jak i u Gosi) Iga Neko Mali. Ostatniego dnia jednak Jaga (Kali) więcej podsypiała, podczas gdy Iga miała przypływ energii.
A jeśli idzie o poczucie humoru, to owszem, chyba jeszcze nie mówiłaś (choć mogę się mylić), ale lepiej późno niż wcale. :)
Pozdrowienia leniwe (patrz: upał). :)
Do pochwal dla Autorki relacji się przyłączam, radość z nowego domku i sympatię dla Łysych na stałe, podzielam. Wpadłam tu drugi raz, rano komentarza nie zostawiłam, bo komputer tak wolno chodził, ze cierpliwości nie starczyło.
OdpowiedzUsuńO, i to jest przykład na sumienność! :)
UsuńDziękuję, Ewo, pozdrawiam Cię!
Witaj, skierowała mnie Qrka , bo mam koci problem, może mogłabyś mi coś poradzić , przygarnęłam kociaka, ma jakies 2 miesiące, nie chce jeść, próbuje mu dawać mleko , dzisiaj już przez palec od rękawiczki, i też nic, wodę , śmietanę 12, bo gdzieś czytałam i nic. Co robić? Aha, zwymiotował żółcią :-(
OdpowiedzUsuńDziekuję za pomoc i pozdrawiam ciepło!
Cześć, Iwono. Myślę, że nie obejdzie się bez wizyty u weterynarza. Kotek musi dostać zastrzyk rozkurczający. Pewnie od mleka dostał wzdęcia i niestrawności.To bardzo groźne dla jego życia. Mleko krowie jest bardzo niebezpieczne dla takiego malucha. Świeża słodka śmietanka już lepiej, ale nie w sytuacji gdy wymiotuje. Są specjalne mleka dla kociąt, jednak znowu nie sprawdzą się gdy kotek ma już problem z trawieniem. Moja pani wet karze w takiej sytucaji namaczać specjalną suchą karmę dla kociąt (np Royal http://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_dla_kota_sucha/royal_canin/kitten/31440 i dawać tylko ją. Potem można wprowadzać pomału inny pokarm, najlepiej specjalne paszteciki dla kociąt, a jak będzie wszystko dobrze to można zacząć karmić kotka odrobiną białego sera, gotowanym mięskiem z kurczaka, czy wołowiną drobno posiekaną. Teraz najważniejsze jest iść z nim do lekarza, nie wiem gdzie ty mieszkasz, ale u nas niektóre lecznice są czynne w niedzielę. Jejku, martwię się o tego twojego kotka...
UsuńDzięki serdeczne, też myślałam o lekarzu
UsuńWypił trochę wody ale nie je nadal
Dam znać co dalej
Jesteśmy po wizycie u weterynarki, kocia ma zapalenie żołądka i mega zapalenie uszu i dlatego nic nie przyjmowała, dostała kilka zastrzyków na wzmocnienie i antybiotyk, jutro do kontroli, już mi weselej :-)
UsuńDzięki za wsparcie, pozdrawiam ciepło!
Trzymam kciuki, Iwono. Niech kociątko szybko zdrowieje.
UsuńI dodaję, żeby Cię nie zmylić, że to piszę ja, JolkaM, czyli współblogerka (jeśli tak to można ująć) GosiAnki. :)
Przy okazji napisz nam może więcej, jak to się stało, że przygarnęłaś tego kociaka. Skąd on - taki chory biedaczek? Tu takie historie są mile widziane i oczekiwane.
Dziękuję, że dałaś nam znać. Teraz już będzie dobrze! Cieszę się, że z nim poszłaś. Super! Przyłączam się do prośby Joli, napisz coś więcej. :)
Usuń