Dzień zapowiadał się tragicznie smutno. Od świtu szukaliśmy
oboje Kayrona. Robert pojechał na rowerze, ja zabrałam Rufiego i przemierzaliśmy, nawołując, tereny, gdzie go widziano. Po siódmej poddałam się i rycząc, wróciłam
do domu. Potem opublikowałam post z wierszem Olgi i wyłączyłam komentarze.
Cisza nastała wręcz zabójcza. Mocno odczułam, ile daje mi Wasze wsparcie w
kontraście z tą okrutną i bezlitosną ciszą... Nikt nie dzwonił, nikt nie pisał
(Jola pisała, oczywiście, ale to jest oczywista oczywistość). Żadnych informacji.
Nic. Cisza.
Kiedy usiedliśmy do obiadu, zadzwonił telefon. Ta sama pani
co przedwczoraj. Właśnie zobaczyła tego kota! TEGO KOTA! U siebie w ogrodzie!
Natychmiast tak jak staliśmy, wybiegliśmy oboje z domu! Za 3 minuty byliśmy na
miejscu. Kota już w tym ogrodzie nie było, w kolejnym też nie, ale w
kolejnym... Był! Zobaczyłam! To chyba on! Siedział na dachu wiaty garażowej. Widziałam
tylko główkę... Zaczęłam mówić do niego, strzygł uszkami, słuchał cały spięty, zaczęłam
wolniutko zbliżać się do niego i wtedy...
Wtedy wyskoczyła z domu właścicielka posesji i zdenerwowana krzyknęła
"co pani tu robi?!". Zanim wytłumaczyłam, kot zniknął... Niestety
dalsze szukanie spełzło na niczym, więc idziemy ustawiać tam klatki łapki.
Dobra wiadomość jest taka, że jest, że żyje, że wraca na te
same miejsca!
To idziemy! To może potrwać, ale jest szansa. Tylko że tam
jest dużo kotów...
Widać uszy? |
super ;-)
OdpowiedzUsuńNa razie nic. Klatki czekajo! :))
UsuńZnajdzie się uciekinier. Lada chwila
UsuńO jejku...:)
OdpowiedzUsuńGosiu, złapcie z powodzeniem tego zdobywcę wiaty garażowej a my trzymamy mocno kciuki żeby tym razem się udało. Bidulek...:(
Czaruje, modle sie, trzymam kciuki, tylko niech juz wroci do Was.....Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńCo za wredna baba.... gdyby nie jej krzyki to Kyronek pewnie by wyszedl. Swoja droga - dlaczego on jest taki plochliwy teraz???? Dlaczegp do Was nie pobiegl
OdpowiedzUsuńKoty nie podbiegają, to normalne zachowanie,czujność i ostrożność. Tym bardziej po 1o dniowej już wędrówce.
UsuńMożliwe żeby już zdążył "zdziczeć " ??
UsuńPo dwóch tygodniach człowiek przywyka do nowych warunków, kot jeszcze szybciej. Dodatkowo na wolności sam odpowiada za siebie, musi być ostrożnym (całkiem prawie 'zdziczałym' w stosunku do poprzedniego trybu życia).
UsuńAle on ma tam zielony raj! Pełno zakamarków. Na wszystko patrzy z góry...
Mojego kotka szukałam wraz z ekipą ludzi dwa dni,nie mieszkam sama, nie było mnie w domu,ktoś (teścowa lub szwagier) otworzyli drzwi wejsciowe i nie zauwazyli,że kot wyszedł.Mieszkamy w kamienicy,są domowfony.mało prawdopodobne było,że wyszedł na ulice,a jednak szukalismy go wszedzie w okolicy.Siedzieliśmy w nocy na klatce schodowej,wsłuchiwalismy się w każdy szmer,kot zapadł się pod ziemię!
UsuńI co się okazało, ,sąsaidka zapytała,czy to mój kot jest w piwnicy,bo widziała jakiegoś.
Tak,to był on! mimo naszego nawoływania,wystawiania jedzenia w róznych miejscach nie wyszedł. Siedizał na rzeczach w piwnicy sasiadów i nie reagował nawet jak mnie zobaczył.Był spłoszony i jak zupełnie obcy.Na siłe go z tej piwnicy zabrałam,sam do mnie nie podszedł,siedział i się patrzył.pewnie gdyby miał gdzie to mógłby uciec.
Dopiero w domu po chwili napięcie zeszło i zaczął się swobodnie zachowywać.
Karolino W., kot to nie pies, to całkiem inna natura. Kot niewychodzący, który znalazł się pierwszy raz w takiej sytuacji i już tyle dni przemyka w poszukiwaniu drogi, jest spięty, skoncentrowany, bardzo ostrożny i nieufny. Trzeba go jakoś zmyślnie podejść lub mieć dobra chwilę (i to spokojną, bez hałasu i nagłych ruchów) na to, żeby pozwolić mu ochłonąć i rozpoznać swoich ludzi. Klatka łapka powinna się w tej sytuacji sprawdzić. Pod warunkiem że nie wejdzie do niej inny kot, zanim zrobi to Kayron.
UsuńKayronek był napięty, czujny i bardzo nieufny. Na widok właścicieli posesji prysnął jak strzała! Może i by do mnie przyszedł, ale musiałby być spokój i cisza przez długi czas
UsuńBiedaczek , już wie że musi być czujny :( Dla niego to dobrze , ale dla Was mniej ...
UsuńSzkoda ze ta kobita wylazła w takim momencie . Oby kolejne spotkanie było bardziej owocne !
Nawet jak komentarze wyłączyłaś to myśli płynęły... :-)
Chyba się upiję jaj już wróci do dom ;)))
Złapcie go już, bo zawału dostanę jak nic!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki najmocniej, jak potrafię!!
Co za babsko! A tak bylo blisko...
OdpowiedzUsuńTa kobieta się przestraszyła, że ktoś jej wlazł do ogrodu. Nie wiedziała o co chodzi, jakimś cudem info o poszukiwanym kocie nie dotarło do niej, mimo, że wszystkim na tej ulicy wrzucałam do skrzynki.
UsuńTeraz już wie i bardzo współpracuje. Jestem jej niezmiernie wdzięczna!
To taka pierwsza reakcja, bo "juz byl w ogrodku, juz wital sie z... kotem,,,", a tu takie buty. Ale rzeczywiscie, na jej miejscu tez pewnie bym sie wydarla.
UsuńJestescie jednak juz tak bliziutko celu. Jeszcze chwileczka, jeszcze momencik...
Z tego wszystkiego calkiem zapomnialam dzisiaj wzywac Kajtka o 20.00 :(((
Ojejojeojej...
OdpowiedzUsuńZnaczy sie przy blokach? Blisko? Czyli jak daleko od domu (3 minuty pieszo, samochodem?)
OdpowiedzUsuńNegocjuj z wlascicielka ogrodu i czekaj, rozbij namiot, zaklinaj/przeklinaj albo tylko siedz.
Samochodem 3 minuty. Dzieli nas szeroka i ruchliwa ulica, park i bloki, ale to blisko.
UsuńWszystko już zorganizowane, sąsiedzi powiadomieni, pomagają, a najbardziej pani, która już dwa razy widziała Kajtucha w ogrodzie.
To, ta pani Pani, ma duże szanse zbliżyć się do niego (nakarmić, napoić, porozmawiać z nim) gdyby klatki nie złapały od razu (bo kocisko to cwaniuch). Może zapozowałby do zdjęcia (z łapkami włącznie)? Lepiej, żeby tej ulicy, ruchliwej, nie chciał przekraczać :/.
UsuńPowodzenia :) w ponownym oswajaniu!
Trzymam takze, jestescie coraz blizej.
OdpowiedzUsuńSerce mi mocniej od razu zabiło! Tak,TAK,widac uszka!
OdpowiedzUsuńKayronku błagam,nie uciekaj,nie oddalaj się !
Co za baba jedna, że się tak wydarła!
baby są jednak okropne.
OdpowiedzUsuńA potem właścicielka dała się przekonać? Żeby współpracować przy szukaniu?
OdpowiedzUsuńMoże trzeba do wszystkich właścicieli wcześniej wejść i porozmawiać. Zaoferować nagrodę za pomoc...
Tak, dała, jest w porządku, choć nerwowa. Złego słowa jednak ode mnie na jej temat nie usłyszycie! :) Rozumiem ją. Szkoda tylko, że akurat tak się złożyło. Okazało się, że jeden sąsiad jeszcze widział go tam w ogrodzie.
Usuńtrzymam najmocniej jak mogę! Julita
OdpowiedzUsuńOn wytrwale szuka domu,pobładził,ale zauważcie ,że wędruje w miejsca zblizone do swojego domu! Biedaczek kochany.
OdpowiedzUsuńNa to wygląda!
UsuńKajtek, ty litości nie masz nad mojem słabem sercem! ;)
OdpowiedzUsuńGosiu, widzisz, on krąży po swoich tropach. to bardzo dobrze! może ta przemiła pani, która już dwa razy dzwoniła, pozwoli postawić w swoim ogrodzie klatkę-łapkę z czymś absolutnie niezwykle smacznym w środku?
Gosia, Twoje zdjęcia.. to niesamowite.. z Ciebie urodzony fotoreporter :))
UsuńNo co ty! Chciałam tylko w domu się przyjrzeć czy to na pewno on, gdybyśmy go nie złapali, ale jak to wyszło widać. :)
UsuńGosia, zaimponowałaś mi :) ze mnie taka sierota, że w życiu bym nie pomyślała, żeby na wszelki wypadek zrobić zdjęcie.
UsuńKciuki z całych sił zaciskam !!
OdpowiedzUsuńTen post czytałam 3 razy a serce miałam w gardle ...
ojojoj coś mi się zdaje ,że już dziś przeczytamy to na co wszyscy czekamy;)
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Akcja się zagęszcza jak w jakimś dreszczowcu! Czekam niecierpliwie, bo czuję, że już wkrótce....
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dziś, możemy nałapać różnych kotów zanim złapie się Książę...
UsuńA ja wpatruję się w te uszka i mówię do nich i proszę i mówię i proszę i mówię - uszka Kajtusiowe dajcie się już przytulić ...
OdpowiedzUsuń:))
Usuńwyglądają na jego.
prawda, że to aktualnie najpiękniejsze uszka na świecie? :)
Helka, Bułka, Felka oraz inne ślicznotki proszone są aktualnie o wzięcie na wstrzymanie oraz o niezaglądanie do lustereczka "powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie".
Z pewnością to najbardziej wyczekiwane uszka na świecie...:)
UsuńBezkonkurencyjne w tej kategorii.
Dobra, ale Felki uszka są zaraz na dugim miejscu :-) Boże, żeby się już znalazł....
UsuńJak dobrze że widziałaś Ksiecia.Mocno trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńOjej, ależ emocje. Udanych łowów, niech się w końcu uda .......
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:))))
OdpowiedzUsuńOj! Tak blisko! Trzymam kciuki! Zawał!!!!
OdpowiedzUsuńBABE UDUSILABYM!!!
OdpowiedzUsuńJw. :)
UsuńNo, żesz babsko jedne ... Gosiu, tak się cieszę, matko, było tak blisko !
OdpowiedzUsuńZaglądam do Pani bloga od dwóch lat, chociaż do tej pory się nie odzywałam. Przynosi mi wiele radości. Bardzo mnie zmartwiła wiadomość o zaginięciu Kayrona. Cały czas trzymam kciuki. Mam dobre przeczucia od początku. Zazwyczaj mnie nie mylą. Niesamowita sprawa. Dzisiaj obudziłam się z silnym przeczuciem, że Kayron się dzisiaj się znajdzie. Rano się zmartwiłam, że go nie ma. I teraz przeczytałam tę dobrą wiadomość, że był widziany. Nie traćmy nadziei.
OdpowiedzUsuńWitaj Za Moimi Drzwiami, Ewo, to znaczy jako komentatorka! :)
UsuńTrzymam kciuki. Kayronek namierzony:)
OdpowiedzUsuńKochana !!! Trzymamy kciuki... ja i mój mieszaniec maine coon ... Bandyta Edek za Twego Księciunia>>>> On wróci... musi... Bo kocha Was !!!!
OdpowiedzUsuńGosiu, to najpiękniejsze zdjęcia, jakie w życiu widziałam. Żadne tam zachody słońca !
OdpowiedzUsuńA to najpiękniejszy komentarz :)
UsuńBoże ile nerwów, czy to usiole Kayrona ...................... .
OdpowiedzUsuńOBY>>>>> !!!!!!!!!!!!!
Moje serce sie zatrzymalo, ale Twoje na chwile pewnie przestało bić. Trzymam kciuki, żeby to juz dziś, a babę przekup albo zaknebluj coby wiecej Księciuna nie przeploszyła :)))
OdpowiedzUsuńMoje serce zamarło i...będzie Kayronek, jak nie dziś to jutro, najważniejsze, że jest wciąż szuka drogi do domu. Gosiu, tulę Cię do serca i szukajcie :)jolaz
OdpowiedzUsuńO Matko ! no to teraz już...
OdpowiedzUsuńO kurcze to pech z tą babką...
OdpowiedzUsuńAortę bym jej podgryzła......są tacy ludzie......
OdpowiedzUsuńCudnie!!!!
OdpowiedzUsuńMy z Ela (Elaja) siedzimy i mysli do Was slemy cieple i serdeczne, wspieramy duchowo... Posta na glos czytalam i obie westchnienie ulgi wydalysmy...
Niech juz wraca bedziemy wszyscy spokojniej spac
Buziaki Brujita i Elaja
O! Dziewczyny razem jesteście:)))
UsuńJestesmy...ja w Warszawce tyle, że... chora :(
UsuńOjej! :(
Usuńwidać uszy! :) trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy Kajtuś usłyszał Ciebie to może będzie czekał w tym ogrodzie albo spróbuje wrócić do domu po Waszych śladach.
OdpowiedzUsuńK3
Ludzie kochani, nie przeklinajmy tej kobiety, może wystraszyła się, że ktoś się czai przy jej posesji, chce uszczknąć coś z jej dobytku. Nie róbmy z niej potwora i babska strasznego. Różnie ludzie reagują. Ja kiedyś spłoszyłam (grzecznie) gościa, który najprawdopodobniej szedł za nasz żywopłot, żeby się "tylko" wysiurać. Może jest z natury nerwowa. W każdym razie raczej miejmy ją po swojej stronie. :)
OdpowiedzUsuńGosia na pewno z nią porozmawiała i chyba niemożliwe jest, żeby w tej sytuacji nie zechciała współpracować.
Ale dramatyzm! Kurczę!
chciałam o to samo poprosić.
UsuńDzięki, Jolu. Przecież ja nie napisałam o niej nic złego!
UsuńNo tak, przecież też czytałam. Ale tak to jest, że czasem jak ktoś w okolicy pudla narzuci klimat, to się on lubi trochę rozprzestrzenić. Nikt jednak nie miał niczego złego na myśli. To emocje, które starałam się ostudzić. Bo ja przecież znana jestem z utrzymywania emocji na wodzy, he, he.
UsuńPodpisano: Pierwszy Nerwus RP. ;)
No nie,ja nie mysle,ze potwór,ale żeby od razu taka reakcja ostra? No ale to prawda,ludzie bywają nerwowi i niel ubią jka ktos kręci im się po obejsciu:)
OdpowiedzUsuńZa wysiuranie to bym się nie zdziwiła,bo siurać komuś pod płotem to jak tak można:)
jak ktoś włazi na teren czyjejś posesji to się nie dziw kobieto że się na ciebie wydarła, ciesz się że ci policji nie ściągnęła
OdpowiedzUsuńJa się nie wydzieram i nie wzywam policji a różne sytuacje były na mojej posesji...
UsuńAnonimowy, nie żebym była adwokatem Gosi, ale wydaje mi się, że ona nie wspomniała nigdzie, że jest zdziwiona reakcją właścicielki posesji. Opisała tylko sytuację, bez żadnych ocen. Po co się ich doszukiwać?
UsuńSzanuj teren prywatny drugiego jak siebie samego!
UsuńMiała obcego solą i chlebem witać? Ważne, żeby dała się przeprosić i udobruchać :).
Najpierw pomyśl,potem przelewaj na papier, jeśli masz coś sensownego do przekazania,Anonimowy.
UsuńSpokojnie, kot namierzony;) Kobietę się uświadomi, ja też bym wrzasnęła na kogoś, kto by wlazł na podwórko, i tylko tyle, a w Stanach tu i tam można od razu z shotgana pociagnąć;)
UsuńWażne, że kocisko jest, żywe, widać uszy, daje sobie radę, spokojnie - Gosia go zgarnie;))) Trzymam kciuki za powodzenie akcji;) Nie liczcie na to, że on od razu podbiegnie, to NIE JEST pies...
Ewo, z tym papierem to lekko przesadziłaś, ale reszta się zgadza. :)
UsuńTaaak, Kretko, w tej sytuacji to aż trochę szkoda, że to nie pies... ;)
UsuńJa się nie dziwię, że kobita mogła się zdenerwować, ale chodzi o tą sytuację, że właśnie w takim momencie musiała wrzasnąć..... i wtedy to się chce aortę podgryźć.......
UsuńEkhm, ten... no, jakby co, to postaram się w Twojej obecności nie wrzeszczeć, Mnemo. ;)
UsuńW sytacjach kiedy chodzi o Mopa tracę totalnie głowę i kto wie, co z tą aortą byłoby.......
UsuńJolu, jako moja współbloginka możesz, a nawet powinnaś, wysłać w niebyt ten złośliwy komentarz, a nie zaczynać dyskusję. Niestety sprawa Kayrona przygnała tu tę jedną nieżyczliwą osobę.
UsuńNie pozwólmy, aby tu zatruła atmosferę.
Spóźniłam się nieco i nie chciałam wysyłać w niebyt komentarza Jasnej, a gdybym go zostawiła, wisiałby bez sensu. Rozumiesz, że mogłam mieć dylemat natury estetyczno-logicznej? Ale jak widzisz, Gosiu, tak naprawdę przepadł ten komć niemądry i jałowy wśród innych, a zarazem zaistniał jako wyjątek od reguły. ;)
UsuńNo dobra, Mnemo, obiecuję też, że nie będę krzyczeć na Mopka. ;)
UsuńSłuchajcie, a gdyby tak koty mogły się nagle zamieniać w psy i na odwrót? I teraz tylko wołasz: "Kayron, do nogi!" i on podchodzi!!! Ale byłby czad;))) Gosia, nie poddawaj się jesteś już blisko;) A może Rufi go wywącha na spacerze?;)))
UsuńKajtek, do nogi, a Rufi na kolana Gosianki :)
UsuńKrteku, no Ty to masz wizje, jacież! :D
UsuńMatko, a Tempo jeszcze lepsze!
UsuńNa tresurę przyjdzie czas. Choć może ona wyglądać następująco - Gosia woła: Książe, padam do nóg! (choć poda z nóg). :))) ... Taka nowa forma "Do nogi"
UsuńAlbo Gośka woła: "Kayron, kici, kici", a ten galopuje zza krzaka z głośnym "hau, hau!!!";))))) A Gosia: "Prrr, Karyon, prrr...." - o kurczaki - nowe zwierzę mi się włączyło;)))))) Gośka, trzymaj się;)))
UsuńAle Cię wzięło z temi konikemi. ;)
Usuńtylko gdzie kupić kuwetę w rozmiarze odpowiednim dla Rufika..
Usuń:)
UsuńWiecie co? Idźmy spać, zanim same się pozamieniamy w cosik inszego. ;)
Iiiii ha ha;)))
UsuńAha, pierwsza zamieniona już jest! I to z kreta się tak odmieniła! Ale heca! :)
UsuńDla Kajtka wszystko;)))
Usuń:)))))))))))
UsuńOzeszszsz.....co za pechowe zdarzenie...
OdpowiedzUsuńO, mój Boże, daj, żeby to naprawdę były kajtusiowe uszka... Mam nadzieję, że gospodyni tego ogrodu, jak już wie, o co chodzi, zechce Wam pomóc? Może pozwoli wystawić w ogrodzie na noc jakieś ulubione Kayronka przysmaki? No i zgodzi się pewnie, żebyście bladym świtem weszli do ogrodu szukać dalej. Pewnie to zrobiłaś, ale obejdź wszystkie domy na ulicy i opowiedz, jaki masz kłopot. Na pewno sie wszyscy zgodzą, żebyś jutro bez pukania po wszystkich ogrodach chodziła i szukała.
OdpowiedzUsuńBardzo czekam na szczęśliwe zakończenie i mam wielką nadzieję, że to już niedługo.
myślę i mam nadzieję, że kotek wróci do domu po śladach , za zapachem . A może już jest ? Czekam na najlepsze wiadomości , mocno trzymam kciuki a że zbliża się 20 to wiadomo:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nic się nie złapało. Pani, która zgłosiła, że go widzi pilnuje teraz, a my będziemy zaglądać w nocy. Śpijcie spokojnie, ja nie sądzę, że to już dziś się stanie...
UsuńLubię tę panią!
UsuńPanią na bloga!!!! Prosimy do nas;))))
UsuńCzy to Kayron? Oby to był on!!! Ach ta kobieta!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że kręci się wokół tych miejsc! Ustaw klatki, może do którejś się złapie.
O rany! Kajtuś na daszku wiaty! A to numer! Ale byliście już tak blisko!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Super za refleks pani dzwoniącej! Jestem pełna dobrych myśli
OdpowiedzUsuńJuż był w ogródku ,już witał się z gąską.......
OdpowiedzUsuń.......Wie ,że rozpaczać jest zło przydawać do zła ..... Tyle A.Mickiewicz
Jest . Będzie dobrze :))))))))))))))))))))))))))))))
No, to tyralierą dzisiaj !
OdpowiedzUsuńPrzywołujmy kiciuśka,przywołujmy,naprowadzajmy go na właściwą drogę.
OdpowiedzUsuńJest dobrze, będzie jeszcze lepiej; chyba się powtarzam :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, byłam o 20. Przekonywałam Kayronka, że w domku najlepiej :)))
OdpowiedzUsuńKajtek, ja przez Ciebie osiwieję!!!!! Wracaj chłopie do domu, nie dręcz Gosi i nas ;-)
OdpowiedzUsuńJuż tak blisko, prawie na wyciągnięcie ręki, no nie do wiary, że się nie udało go złapać :-( Mam nadzieję, że to jego ostatnie chwile w "podróży".
Po raz trzeci piszę komentarz...nie wiem co się dzieje :(
OdpowiedzUsuńGosiu, Kajuś wyznaczył swój rewir i zaczyna się poruszac po określonym obszarze a to znaczy, że łatwiej go będzie znaleźc!!
Poproś tę panią, która dzwoni żeby miała oczy dookoła głowy i może u niej w ogrodzie postawic klatkę-łapkę?
Kajuś jest kotem, który bezpiecznie się czuje nie na ziemi tylko "na górze" więc patrznie też na drzewa! ... Trzymam kciuki!! i mam nadzieję, że teraz juz komentarz się pokaże....bo czwarty raz grrrrrr....
Aniu, to obciążenie strony pewnie powoduje zacięcia. Wszyscy czekają...
UsuńTak, to wielka nadzieja, że już drugi raz na tym samym terenie. W sumie blisko domu, co za... Potem go będę wyzywać!
UsuńJolka, gdzie ty? wywalaj tego sympatycznego inaczej, bo Gosia na s.
UsuńAniu, też uważam, że Kajtuś już sobie wyznaczył swój rewir, a to bardzo dobra wiadomość.
Gosiu ja ci pisałam o tej mojej Kluśce co tydzień w garażu siedziała...ale ona kiedyś uciekła już wcześniej....i co? dzięki karteczkom dzieci zorganizowały poszukiwawczą bandę:))...i znalazły ją 4 domy dalej...zagubioną,zdziczałą jakby,przestraszoną....musiałam szybko wrócić do domu po kiełbaskę...bo w ogóle nie chciała do mnie podejść-jakby te kilka dni wystarczyły,ze mnie zapomniała-ale to była stres...trochę mnie podrapała...ale tak ją mogłam na tę wędlinę wyciągnąć zza płota..podobnie było z tym garażem!!może więc miej dla Księcia jakiś jego smakołyk jak będziecie go łapać...a tak poza tym to wredne te babsko...chociaż ja najpierw weszłam do ludzi i spytałam się ,czy mogę wejść po kota:))))) Gosiu już nie mogę wytrzymać..tak jak uwielbiam Alfreda...to ten real mnie przeraża:)))))
OdpowiedzUsuńO 20.00 byłam w drodze od weta. Oczywiście przywoływałam Kajtusia w myślach i sprowadzałam go do domu. Dobrze, że miałam kierowcę bo jazda z zamkniętymi oczami i dłońmi na kolanach byłaby trochę ryzykowna. :)
OdpowiedzUsuńTeraz czytam, a tu takie wieści. Te uszka na dachu... Wracaj już chłopie, dość tej poniewierki.
Joanna
Mam nadzieję, że jak znów będę miała dostęp do sieci, to będę czytać tylko radosne wpisy Kajtusiowe.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko napisać, że ta akcja uświadomiła mi, żeby zwracać baczniejszą uwagę na zwierzyniec. Dzisiaj widząc kotka białego z obróżką na ulicy już się zastanawiałam, czy nikt go aby nie poszukuje. Dlatego myślę, że wszystko skończy się dobrze i parę osób dzięki temu inaczej spojrzy na samotnie wałęsające się koty, czy psy.
pozdrawiam
Em
To by był miły efekt uboczny takiej akcji. :)
UsuńAnonimowy lubisz komuś sprawiać ból, to ci przynosi satysfakcję?. Po co tu wogóle wchodzisz? Nikt tu cię nieche.eva.s.
OdpowiedzUsuńEvo, trzeba się niestety pogodzić z tym, że tacy ludzie też są. Szkoda nerwów i... atramentu na nich. ;) Ale masz rację, są irytujący.
UsuńJuż kiedyś cytowałam w podobnej sytuacji inżynierową Mamoniową z Rejsu: nikt tu nikogo pod pistoletem nie trzyma. :)
Na szczęście tutejsza atmosfera im przeważnie nie służy i dość szybko się nudzą, zwłaszcza gdy nie zwraca się na nich uwagi. :)
I kasuje ich!
UsuńWłaśnie chciałam zapytać (anonima), cóż to za schadenfreude, ale tymczasem zniknął - i dobrze!
UsuńNo widzisz, coś skasowałaś i teraz nie mam ciągłości. :] I co ja teraz zrobię? Jak żyć?
Usuńuszy jak byk! jest! i jak blisko domu...oby tylko zostal na miejscu...moze trzebaby przetrzec sciezke do domu, niech Rufik sika miedzy tmi domami a Waszym domkiem co 10 cm!
OdpowiedzUsuńPani dzwoniaca - TRZEZWA i SZYBKA! szacun!
a pani co wyskoczyla...no trudno, w sumie tylko moment wypadl byle jak zeby na Was krzyknac...moze za bardzo go to nie sploszylo i bedzie sie tam krecil, bo Ciebie widzial....juz sama nie wiem, ale przez ostatnie pol godziny mialam taka jakas dziwna wizualizacje (zanim przeczytalam ten wpis) - ciagle cos, co mialam pamietac to nie moglam sobie przypomniec a bylo jakby na koncu jezyka....moze to to, ze on tuz tuz a jednak niecalkiem, ale prawie. bedziecie siedziec kolo tych domow po nocy? moze wystarczy siedziec....
Mam nadzieję, że to był jednak Kayron.Dobrze, że kobieta nie rzuciła się na Ciebie z jakąś łopatą lub grabiami.Pomyślałam sobie, że jego powrót do domu wcale nie będzie końcem kłopotów. Bo może mu takie koczownicze życie przypadło w gruncie rzeczy do gustu? Oby nie. Trzymam kciuki za powodzenie polowania na Kayrona.
OdpowiedzUsuńPrzytulam;)
hei,oj,tak,widze uszka,jestem,Hanka
OdpowiedzUsuńNo nie powiem żeby mnie ta wiadomość nie wzruszyła:)))Bliżej,bliżej,coraz bliżej i jeszcze bliżej...
OdpowiedzUsuńI jeszcze ci powiem,że dzisiaj nawet moja Owczarka nie ma tak pięknych uszów jak twoje i jeszcze ci coś powiem ale to już jak twoja Łysa będzie cię miała w garści:)))
Oby już to nastąpiło!!!
.
Oooo! I ja mu powiem!!
UsuńA teraz idę z R na s. i czekam na wieści od pani I. :)
OdpowiedzUsuńtrzymam k. :)
UsuńPozdrów od nas panią I. ... i R. też :) na s. :)))
UsuńPopytaj, może pani Pani (zaangażowana) wie w którym ogrodzie nie mają kotów własnych (strażników terenu). Zwykle na terenie niczyim zbierają się kociambry zarówno nowe jak i stare wygi. Kastraty są często widzami bójek o terytorium, same ustępują. Stałe wracają sprawdzać swoje włości a nowe zostają tam na noc (lub dzień).
No przypomniałam sobie com zapomniała. Wypuścili naszego kotka co go mieli pilnować podczas naszego urlopu. Gdy wróciliśmy szukałam znalazłam uciekał wraz z innymi kotami do piwnicy ale był ostatni i siedział patrzył na mnie i miauczał, udało mi się wsadzić rękę i wyciągnąć. On był wychodzący pamiętam swoje zdziwienie że nie doszedł nie przybiegł.
OdpowiedzUsuńAle innym razem przybiegł. Biegł za kotami zawołałam głośno, odwrócił się i w kilku skokach był na moich rękach, przytulonego przyniosłam do domu i patrząc w oczy powiedziałam: możesz wychodzić co dzień, ale tylko po kolacji i tak już było do końca..
Ten kot do dziś jest kochany mimo że odszedł już ze 30 lat temu,
No tak zapomniałam że one nie przychodzą trzeba coś wymyślić coś co przypomni i co przywróci zaufanie i musisz być szybka by złapać i natychmiast do serca przytulić i mówić mówić cały czas mówić.
O pamiętam właśnie, mówiłam cały czas mówiłam, jednostajnym głosem, bez emocji, gadałam i gadałam ale rękę wyciągnęłam jak już byłam blisko wtedy szybki bardzo ruch, błyskawiczny,..
Za wysoko to było, gdyby się zbliżyła nie mogłabym już go widzieć. Sam by musiał przyjść...
Usuńmieć własnego trolla, to rozczulające, nieprawdaż? aż żal kasować, tyle świeżości wnosi ;)
UsuńOby się Wam udało! Mówiłam, że śni mi się za każdym razem w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńRozumiem kobietę, jak ktoś wchodzi na moją posesję to burzy mi spokój, szkoda, że taka czujna..
OdpowiedzUsuńZazwyczaj wyglądam za Zośką, więc większość odwiedzających mój ogród kotów z widzenia znam, ale też u mnie ogród na razie to trawka. Szkoda, jak ona się uchowała, że nie widziała Twoich ogłoszeń?
A ja jej nie rozumiem! Chyba Gosia nie wygląda jak antyterrorysta albo jak bandzior z łysą głową, żeby od krzyczeć. Noż ... mać!
OdpowiedzUsuńMiejcie przy sobie saszetki z jedzeniem, tak w kieszeni.
Miało być "żeby od razu krzyczeć". Zdenerwowałam się.
UsuńJa wiem, Sowo, że Ty byś chciała, żeby wszyscy pohukiwali :)
UsuńZ panią Ogrodową już po sprawie :). Nie denerwuj się, Sowo.
Właśnie, Sówko, bez nerw. :)
UsuńEcho, a Ty idź już spać, nocny marku ptaku. :)
Jolu, coś Ty! Nie mogę. Myślę o tej dwudziestej :) i czekam co dalej. Życzę również sobie, żeby zasnąć spokojnie, kiedyś jak się to skończy. Pomyślnie!
UsuńOesu! Gdybym wiedziała, że spać nie będziesz mogła od tego myślenia o dwudziestej, w życiu bym Cię nie naraziła na takie udręki. Patrz, nie pomyślałam, że to jednak taka zagwozdka będzie dla Ciebie. ;)
UsuńTo nie Ty, Jolu. To te zaistniałe okoliczności przy kocie nad kotami. Oezu! Chyba pójdę już spać. Do jutra! Lepszego.
UsuńDo jutra, nocna kiciu ptaku i tysiące innych wef Tobie istot. :)
Usuń:))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze uszy świata i najbardziej wyczekane! Już blisko i coraz bliżej powrotu :) trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńa ja muszę dobranoc powiedzieć niestety, bo jutro bladym świtem wstaję. może coś będzie wiadomo???
OdpowiedzUsuńDobranoc, Ewo. Ładnego przebudzenia. :)
UsuńDziewczyny i chłopaki, dobranoc! Będziemy w nocy sprawdzać klatki i jakby co to napiszę, ale tfu, tfu, żeby nie zapeszyć. Nastawiam się na parę dni...
OdpowiedzUsuńHitchcock to" pikuś" w porównaniu ze scenariuszem,który tworzy Kayronek.KOCIE,może jednak pora na happy end??? Beata z Rz.
OdpowiedzUsuńOch, matko!... Co za akcja! A było tak bliziutko!...
OdpowiedzUsuńNa szczęście jutro jest nowy dzień i już NA PEWNO musi się udać odzyskać zbiega.
Serdeczności
oesu, jakieś durne komentarze mnie na gmailu zalewają, ja lecę, że może już... no przecież to idiota jakiś jest.
OdpowiedzUsuńEwo, maszeruj spać. Dobre wieści cię nie miną, choć obawiam się, że trzeba będzie na nie poczekać. :)
Usuńdobra, czekam, też nastawiam się na parę dni, ale najlepiej, żeby dziś w nocy, proooszę :-)
OdpowiedzUsuńSio do Felki, bo się obrazi. ;)
Usuńjakieś cuda się dzieją, nie pokazuje wszystkich komentarzy, i nie edytuje oich.i
OdpowiedzUsuńEwunia, są jakieś zakłócenia, ale już i tak idziemy lulu. :) Jakby co to bądź pewna, że dam znać. Buziaki :)
UsuńPst! Zaraz Ci wyjaśnię, mejlem. :)
UsuńPosłuchałam na żywo i ...dlaczego tak późno sie pochwalilas ? Tylko dwie piosenki zdąrzylam wysłuchac. Ech, na żywo to nie to co z płyty, fajnie śpiewali. :)))
OdpowiedzUsuńSama się dowiedziałam! Buziaki :)
UsuńMam nadzieję, że się uda go znaleźć:)
OdpowiedzUsuńKajtuś przyjdź już do Gosi... jutro rano wyjeżdżam, raczej nie będę miała dostępu do netu. miałam nadzieję, że pasqda się znajdzie przed moim wyjazdem i będę się mogła w pełni relaksować ;) Dalej go będę czarować i ściągać myślami, tylko nie wiem czy przez te 3000 km moje możliwości nie osłabną.... Księciuniu kochany, wracaj do domku!
OdpowiedzUsuńOleno, skoro będziesz się tak daleko włóczyć, to musisz się tak starać czarować, żeby mimo odległości działało.
UsuńWspaniałej podróży! :)
:*
Jolko zrobię wszystko co w mojej czarowniczej (bo już raczej kwalifikuję się do czarownic a nie czarodziejek) mocy! :*
OdpowiedzUsuńPS
Właśnie mnie oświeciło, że ze swoim imieniem na Akropolu mogłabym coś spróbować załatwić ;))) To podziałam!
No i moje ostatnie wejście.Myślę,że jutro już będzie w domu:)
OdpowiedzUsuńRano patrzyłam na licznik:było 862.236,kiedy kończę jest 866.610,Widzisz Kayron ilu ludzi interesuje się twoją nie przewidzianą"wycieczką",pewnie nawet twoi Łysi w Japonii nie mieli tylu wejść.Jesteś bardziej znany niż nie jeden celebryta!:)
Dobrej nocki:)
Ocho,widzę,że nawet i tu klatki wstawione:)))
OdpowiedzUsuńAle historia szarpiąca nerwy,masakra ale wierzę w happy end. Capniecie dziada a po całuskach,reprymenda ;) trzymam nadal pazury i jestem co dnia,pozdrawiam Was mocno.
OdpowiedzUsuńNoooo,Kayronku,twoje ostatnie godziny na gigancie!
OdpowiedzUsuńGosiu,tylko najpierwej to do niego tak delikatnie,powolutku,a później CAP i trzymaj mooocno:)))
Gosiu, wiem, ze nie masz glowy, ale zajrzyj dzisiaj do mnie, to Ci sie powinien humor lekko poprawic. :)))
OdpowiedzUsuńUszy widać jednoznacznie, mam nadzieję, że to już kwestia godzin... Trzymam dalej mocno kciuki! :)))
OdpowiedzUsuń