Dziękuję Wam, dziękuję za te spotkania o godzinie 20! One działają, jestem pewna. Dziś krążyliśmy z ulotkami po terenach nadodrzańskich, po nowych rejonach, zaczepialiśmy ludzi, rozmawialiśmy, czarowaliśmy i kiedy postanowiliśmy ponownie, w ramach ostatniej deski ratunku, szukać domu na podwyższeniu na północnym wschodzie (jak mówi wróżba), zadzwonił telefon. Pani znalazła ogłoszenie na szybie księgarni przy Olszewskiego (chwała sprzedawczyni, która je tam powiesiła). Najważniejsza wiadomość brzmi:
Widziałam tego kota WCZORAJ po południu, jak przechodził przez mój ogród. Zawsze chciałam mieć maine coona i poznałam od razu, że to ta rasa. Nigdy wcześniej go tu nie spotkałam, a znam wszystkie koty, jakie się kręcą po okolicy.
Wiarygodne! W sumie niedaleko od domu. Wprawdzie blokowisko po drodze, ruchliwe ulice, ale mógł tam dotrzeć...
Natychmiast pojechaliśmy w tamto miejsce i obwiesiliśmy ulotkami, co się dało + wrzuciliśmy je ludziom do skrzynek w promieniu pół kilometra. Pozaglądaliśmy w ogrody, pogadaliśmy z przechodniami i wróciliśmy do domu. Osobiście nóg nie czuję.
Wtedy znów odezwał się telefon z nieznanym numerem (jak mi za każdym razem serce staje!). Pan wyjął ze skrzynki wiadomość i zadzwonił, bo:
Wczoraj ok. 19. widziałem tego kota w ogródku! Po raz pierwszy pokazał się w tych rejonach. Mogę panią pocieszyć, bo kot do wczoraj żył. Oczywiście zadzwonię, jak tylko go zobaczę...
To są więc pokrywające się, wiarygodne informacje! Jejku, jak mi się chce żyć! On jest blisko, dość blisko, choć jeszcze dużo niebezpieczeństw na niego czyha.
Dzień bez wieści jest dniem straconym, a dziś wieści są dobre i NAJŚWIEŻSZE z dotychczasowych. Oczywiście będziemy tam szukać wieczorem, w nocy i rano.Gdzie on może iść? Kto zna kocią logikę...
Strasznie Wam za wszystko dziękuję i pamiętajcie, że co złego, to nie ja. Żyję w takim napięciu, że to pewnie widać nawet na blogu.
Miłej nocki!
PS. Ekostraż obiecała jednak udostępnić mój apel. Chyba płakanie w słuchawkę pomogło. :) Oni mają 16000 fanów. Siła.
PS 2. Jeszcze wielkie podziękowania dla Marii Nowickiej, która to kochana kobieta obwiesiła genialnie wprost okolice swojego domu. Dotarła nawet na piechotę tak daleko, że nie mogłam uwierzyć. Mario, jestem Twoją dłużniczką!
To cudowne wiadomości! Niech się znajdzie!
OdpowiedzUsuńNiech, niech, niech! :)
UsuńTak się cieszę!!!!
OdpowiedzUsuńKurczę, ja się czuję jakby już był! Aż zaglądam wciąż przed drzwi czy nie idzie...
UsuńIdzie noc,a może by tak koło tych domów dziś poczatować???
OdpowiedzUsuńTzn, koło tych, co wczoraj go widziano, czyli chyba jednak nad Odrą to nie był on.......
UsuńMnemo, to w sobotę go tam widziano.
UsuńNo przecie Gosia pisze, że wczoraj koło 19 widzieli go w ogródku, czyli bliżej domu........a nad Odrą w sobotę -to się zgadza. Mniejsza o to, grunt, że jest widywany i jednak bliżej domu.
UsuńMniejsza z tym, czuję, że tutaj blisko to było on...
UsuńGosiu, a ja dzisiaj wgapiałam się w te wczorajsze mapki, i mówiłam do Kajtka zawaracaj do domu, nie tam idziesz. A tu dzisiaj mapka wygląda, jak życzenie. Ojesu, wróci !!!
OdpowiedzUsuńMógłby tylko nie chodzić po tych ruchliwych ulicach...
UsuńWygląda na to, że on... wraca?
OdpowiedzUsuńGosiu, nadal trzymam kciuki. Ale już coraz bliżej szczęśliwego rozwiązania. :) :) :)
Ojej, oby!!!
UsuńWachaj, moze ktos 'gryluje' dzisiaj w tych okolicach. Albo zacznij sama grilowanie ... zapach sie niesie...
OdpowiedzUsuńCisza i spokój, wszyscy w domach...
UsuńTo chodz po okolicy i rozmawiaj. Kot wyjdzie sprawdzic, czy znajomy glos przypadkiem sie nie zgubil w jego szerszym terenie...
UsuńMapka pokazuje, że Kayronek jest naprawdę blisko, już nie dwa kroki przed Wami, tylko jeden. I myslę sobie, że naprawdę odwalacie tam kawał dobrej, solidnej roboty, jak ludzie tak dzwonią i informują. Czeka, czekam cały czas na powrót. A Ty Gosiu za nic nie przepraszaj, bo kto tu bywa, czyta, to wie w jakim teraz jesteś stanie i stresie. Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńDzięki, Aga :)
UsuńKochana Maria! Chyba jednak dajemy rade tymi czarami sciagac Kajtka z powrotem w kierunku domostwa.
OdpowiedzUsuńMoze juz niedlugo bedziesz go mogla usciskac...
Już ja go ścisnę, wrrr! Buuuuuuuuuuuu!
UsuńDzis juz tylko jeden krok, którego brakuje, żebyście się spotkali. Życze Ci Gosiu tego z calego serca. :))))
OdpowiedzUsuńOjej, jak ja tego chcę!
UsuńNo i się poryczałam ...:-) Tak czułam Gosiu że on zakręci kółko i wróci do domu ! Już jest tak blisko ! :-))
OdpowiedzUsuńOby znalazł drogę ,albo niech dzwonią dzień i noc aż wróci do domu ...
Kciuki i pazurki zaciskamy non stop !
Kayron do domu !!!!!
Na ulotce jest powiedziane, aby dzwonili dzień i noc. Kochane ludziska, że dzwonią!
UsuńGosiu Gosieńko stopy szybciutko w miskę z ciepłą wodą z solą niech odpoczną a potem już szybciutko kotka do domciu. Oj już ryczę, kochana chyba nie odejdę dziś od kompa. Wracaj maleńki wracaj tęsknimy wszyscy za tobą.
OdpowiedzUsuńElu, idź spać, jak i my idziemy. Wróciłam z obchodu, ale to nie ma szans. Milion samochodów zaparkowanych, ogrody za szczelnymi płotami, blokowisko...
UsuńJakoś wierzę, że on wróci. Furtki otwarte, kocie klapki otwarte. Dom czeka. My padamy.
Dobranoc.
Widzę, że energia dobra w Ciebie wstąpiła.. Cieszę się! No i dobre wieści! Kciuki w białe piąstki i dobrej energii!
OdpowiedzUsuńTak, dobra energia i optymizm!
UsuńGosiu kochana, a ja życzę Tobie i wszystkim aby następny post składał się tylko z tytułu "Kayron w domu".
OdpowiedzUsuń:)) To będzie mój najpiękniejszy post! :)) Oby był!
UsuńKajtusiu, jeszcze trochę wytęż wibrysy i niech zaprowadzą cię do domciu a ja chyba zwariuję ze szczęścia ...
OdpowiedzUsuńDostałam na mejla:
UsuńKoty wracają do domu z odległości 50 km, zataczają też koła wokoło swojego domu w celu poznawczym, nie koniecznie błądząc, wybierają się na tak zwane giganty. W XX wieku zrobiono eksperyment z "kotem pocztowym" zamiast gołębia pocztowego, wypuszczono koty około 50 km od miejsca zamieszkania z przesyłkami, wszystkie koty wróciły, lecz po drodze pozbyły się przesyłek :) :) :)
Do więzienia przesyłki donosiły zawsze :))).
UsuńMój tata kiedyś, jak był dzieciakiem przeprowadził o kilkanaście kilometrów. Ich kot był wtedy na gigancie więc nie zabrali ze sobą, bo niby jak? I wiesz co? Kot sam znalazł nowy dom! Znalazł swoich ludzi! :)
UsuńNie do uwierzenia!
UsuńKocia logika w takiej sytuacji.. No ja bym się nie podejmowała, ale jest blisko..
OdpowiedzUsuńI jak tak patrzę na mapkę, to dobrze że u nas tyle wody, może go to naprowadziło że nie mógł przejść w tamtą stronę?
Może. Jak on daje radę, nie mogę uwierzyć. Mój bohater!
UsuńGosiu, powtórzę za Jasonem Galaxy- trzymaj się z dala od kociego mózgu :) Róbmy swoje, co kto potrafi. My czarujemy ile się da, przeszukujemy strony, Wy szukacie na miejscu, ale pamiętacie też o jedzeniu i odpoczynku. I nie przepraszaj bo nie masz za co. Odwaliliście tyle roboty, że tylko paść na kolana, a jak jeszcze przeczytałam, że w tym czasie wzięłaś kota ze schroniska, to pomyślałam- zwariowała, mało problemów ma. :)
OdpowiedzUsuńKajtek, kończymy wagary.
Joanna
A jakiego kota wzięliśmy! Im więcej o tym myślę tym wydaje mi się to jakoś znaczące...
Usuńja po poprzednim poście się poryczałam, że tak daleko, że chaszcze, że szedł tak powoli :(( po dzisiejszym odżyłam i jeszcze mocniej kciuki zaciskam za Kajtka, bardzo mocno, żebyście jak najszybciej się spotkali!
OdpowiedzUsuńOj, ja też się załamałam tym zoo, tą odległością i terenami do przeszukania. Tu jest lepiej, tu ma rzut kamieniem. Może uda mu się wrócić...
UsuńTrzymam kciuki!! Mocno trzymam!
OdpowiedzUsuńKochana!
UsuńOn cały czas szuka ogrodu, SWOJEGO ogrodu ....
OdpowiedzUsuńMarny z niego Sherlock! Niech już wraca, wystarczy tego dobrego :((
UsuńMam nadzieję,że już jutro przeczytamy tutaj,że Kayron wrócił.Zaglądam tu po kilkanaście razy dziennie i ciągle wypatruję tego wpisu.Mocno trzymam kciuki za Kota i Jego Wspaniałych Domowników:)Beata z Rz.
OdpowiedzUsuńAha! To Ty mi nabijasz statystyki! :))) Żartuję. :)
UsuńOby jutro był dobry dzień.
Gdyby od nabijania statystyk zależał powrót Kajtka do domu to wchodziłabym tutaj co 5 minut:)Pozdrawiam ! Beata z Rz.
Usuńmusiał usłyszeć nasze wołania i zrozumiał, chłopak, że nie ma wyjścia, musi wracać. bo jak się kociociotki uprą, to nie ma rady! ;)
OdpowiedzUsuńPrzy takiej presji psychicznej kociotek każdy wymięknie !
UsuńJuz my mu naciosamy kołków na głowie, niech no tylko...
UsuńWspaniałe wieści:)
OdpowiedzUsuńKajtuś na pewno wraca do domu!
Czaruję z całych sił, żeby wasze drogi w końcu się połączyły!!!
Konwalio, jesteś wierną czarownicą, dziękuję!
UsuńOdczułam ogromną ulgę....więc nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co Ty musisz odczuwać!!!! Od teraz chyba wierzę jeszcze mocniej, że Kajtuś wróci do domku. Fajnie, że ludzie nie są obojętni, widzą co się dzieje obok nich i reagują i dzwonią. Bo tak myślę, że ile by człowiek nie szukał, to i tak jest zależny od innych, obcych ludzi, którzy zadzwonią.... A ci co piszą, ze widzą u Ciebie zwątpienie....no cóż....łatwo się ocenia innych, ale każdy wie, że w trudnej sytuacji, wyczerpującej emocjonalnie musi kiedyś przyjść zwątpienie, zmęczenie i chęć poddania się....na szczęście potem przychodzi nowa energia, zwłaszcza po pozytywnych bodźcach i człowiek znów ma siłę do działania i znów wierzy całym sobą, ze to musi skończyć się dobrze..
OdpowiedzUsuńWierzę w happy end i jestem z Wami!!!
Jak to dobrze że są nowe wieści i on jest tak blisko domu . To znaczy nie wieszamy juz więcej ogłoszeń w mojej okolicy ?
OdpowiedzUsuńGosia ja tam chodzę na spacery z kijkami ,a dziś to coś mi kazało tam pójść . Zostawiliście tam to dodatkowe ogłoszenie , bo jeżeli tam przyjeżdżają ludzie z różnych okolic ,to mogą i z waszej . A przypadki chodzą takimi pokrętymi drogami .
Cieszę się razem z wami ,z tych nowych wiadomości :))))
Kajtek ,ech Kajtek wracaj kociambrze .
Mario, jak dobrze, że są tacy ludzie jak Ty :)))
Usuńjak widać, nie da się przewidzieć, w którą stronę kot ruszy. jedyne, co można powiedzieć, to że im większy teren jest objęty ogłoszeniami, tym lepiej. a najlepiej, żeby ogłoszenia pojawiały się na danym terenie przed kotem. wtedy ludzie będą mogli szybciej reagować na jego obecność. ale mam nadzieję, jak my tu wszyscy, że Kajtuś obrał kierunek:dom już docelowo.
Mario :****
Usuńmario, jesteś wspaniałą osobą. cudowną.
UsuńTak, Mario byliśmy w stadninie (jak tam super!) i zostawiłam ulotki. Dziękuję raz jeszcze!
UsuńMarija, jesteś WIELKA!!!
UsuńManka, fajny z Ciebie facet! :)))
UsuńSuper wieści! Niech się jeszcze zmaterializują w postaci Kajtka z powrotem w domu.
OdpowiedzUsuńŻyczę z całego serca, żeby kotek się znalazł i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeżu, Gosia, aż się spociłam. Siedziałabym z Tobą w tych krzokach całą noc. Wirtualnie siedzę.
OdpowiedzUsuńno ja z wami!
UsuńEch, dziewczyny, mnie aż zatkało po przeczytaniu...
Usuń:D
UsuńJestem z Wami , całym sercem i myślą!
OdpowiedzUsuńCoraz blizej! Bardzo budujące wieści.Nikt z tych ludzi nie próbował Kayrona zatrzymać, zwabić jedzeniem? Ja bym z pewnością próbowała,nawoływała. Przecież musi gdzieś odpoczywać,spać, możnaby go próbować złapać.
OdpowiedzUsuńBiedak wędruje,szuka drogi,kochany .
Wzruszam się bardzo, tak już chcę żebyście go odnaleźli!
Mario,jesteś kochana!
gdy Kajtek wróci Amisia i Hoki mogą go przyjąć jak obcego, bo obce zapachy przyniesie! gdy nasz Szaruś wrócił po 2 dobach to Miluś nafuczał na niego i nawarczał jakby go nie znał! dopiero po porządnym myciu wszystko wróciło do normy
OdpowiedzUsuńJejku,oby to nie był kot sąsiadki... trzymam kciuki za Kajtka. Joanna
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jutro jak tu zajrzę, przeczytam dobre wieści.:) Życzę dużo siły i wytrwałości i żeby nogi dawały jeszcze radę. A jak Kayron się znajdzie to proszę przez tydzień się relaksować - wylegiwać na kanapie, wylegiwać w wannie z lampką wina, itp. :):)
OdpowiedzUsuńwylegiwać z nogami na kocie :)
UsuńNIECH SIE WRESZCIE ZNAJDZIE BO JUZ NIE WYRABIAM!!
OdpowiedzUsuńJuz przestalam ogladac co kolwiek ,tylko co chwile wskakuje na Twojego bloga zeby sprawdzac co nowego.
Trzymam kciuki z calych sil!
Dobranoc, Małgosiu, sio! :)
UsuńOch. Chciałabym tam być. Pomóc. Najgorsza. Jest bezsilność. Kajtusiu wróć już do Gosi.
OdpowiedzUsuńBoszzzze!!!! Co za wieści!!! :))))))) Niech to będzie już blisko mety... ;)
OdpowiedzUsuńKajtek, czekaj już w tych serduszkach na Łysych! Nogi ich bolą przecież! :)
Gosiu, ja Wam życzę żeby już to napięcie z Was zeszło :***
Ach! :))))))))))))))
Brak złych wiadomości to dobra wiadomośc...Kayron już pora wrcac....czyżby on zrobił sobie wyprawę do "Japonii"....
OdpowiedzUsuńŚwietne! na to wgląda, że to jego podróż życia :)
UsuńChyba bym cala noc lazila po tych ulicach , kiciajac. jejkuuu!
OdpowiedzUsuńTylko o w życiu nie zniżył się do reakcji na kicianie! To poniżej jego godności. :)
UsuńGośka, po paru dniach niejedzenia pewnie mu się zmienił punkt widzenia ;)
UsuńO Boze, niech on sie znajdzie juz dzis !
OdpowiedzUsuńTrochę lżej na sercu, ale nadal dobre myśli wysyłam...
OdpowiedzUsuńjejku, ile razy ja go dzisiaj namawiałam do powrotu! ale on jakiś oporny, albo jeszcze trochę musi zwiedzić. wie, że to jego podróż życia. pierwsza i ostatnia. ale tęskni i zaczyna wracać. gosianko,już niedługo, czuję to.
OdpowiedzUsuńGosiu, wygląda na to, że mądry kotek wraca do domu ! Nasłuchuj może zamiauczy w ogrodzie. Mój tak kiedyś zamiauczał pod domem po paru dniach nieobecności. Od razu wiedzieliśmy, że to on i szczęśliwi pobiegliśmy, żeby go przynieść do domu. Marysia
OdpowiedzUsuńTak bardzo chcę żeby już był w domu. Bezpieczny.
OdpowiedzUsuńK3
Wreszcie super wieści, coraz bliżej coraz bliżej...
OdpowiedzUsuńPrawie zapomniałam, że jeszcze go nie ma. Do jutra, ludziska, idę odpocząć. Dzięki za wszystko. Chciałam każdemu z Was odpowiedzieć, ale poddaję się. Buziaki!
OdpowiedzUsuńno!
Usuńznaczy: bardzo dobrze :)
UsuńTen komentarz o wyprawie do Japonii daje do myślenia, może Kayron chciał Wam pokazać jak on się czuł kiedy Wy podróżowaliście? Czy to być może?
OdpowiedzUsuńKajtusiu już tak blisko!!! Kciuki mocno nadal trzymam i wyczekuję na wiadomość że Kayron już jest :)
OdpowiedzUsuńKajtek, wracaj, zrób Gosi niespodziankę;)))) Obudzi się rano, a tam... TY!!! ale ludzie fajni w tym Wrocławiu, dzwonią, pocieszaja, interesują się;)))
OdpowiedzUsuńNo i jak tu iść spać,kiedy mi adrenalina po tych wiadomościach poszła do góry!Tak wygląda,że Kocia Małpa wraca łaskawie do domu.Jak koty żyją nocami to Kayron może już rano będzie na swoich włościach?Dokładam i moje życzenia szczęśliwego powrotu do całej góry tych życzeń:)))
OdpowiedzUsuńTeż wczoraj myślałam o...Japonii.Może Kayronowi coś nie pasowało w Waszym wyjeździe lub bardziej w powrocie?Ty wróciłaś po miesiącu,TCO po trzech,może nie bardzo zaakceptował powrót Przywódcy Stada do domu?Takie moje rozmyślania.Zanim zasnę to jeszcze trochę podepcham Kayrona do domu,a nóż z widelcem???Dobrej nocy dla wszystkich i dzięki dla Marii:)
Nie zasnę dziś chyba.
OdpowiedzUsuńA czemu nikt go nie zatrzymał? Nie próbował zwabić?
OdpowiedzUsuńPopatrz na zdjecia.Ja jestem totalna psiara i kociara, ale Kayrona spotkanego na gigancie bym sie po prostu bala.A z L
UsuńBłagam dziewczyny, nie snujmy "spiskowych teorii dziejów", że Japonia, powrót Roberta itd. Ludzie wyjeżdżają na wakacje i zostawiają zwierzęta w hotelikach, a niektórzy... na ulicy. Gosia i Robert zapewnili swoim zwierzakom najlepszą opiekę pod słońcem, wśród bliskich ludzi. Może im być przykro. Zwierzęta absolutnie "nie myślą" tymi kategoriami co my. Robienie na złość to cecha ludzi.
UsuńJak tylko opublikowałam swój komentarz - pożałowałam. Zapewniam jednak, że NIE miałam na myśli, że Kayron komukolwiek robi na złość a jedynie to, że rozstanie MOGŁO być dla niego - wrażliwca - przykrym przeżyciem, po którym troszkę się zaburzył. To oczywiście tylko moja imaginacja, trop pozwalający przypuszczać, że wyszedł tylko na przechadzkę i zabłądził. W życiu nie podejrzewałam zwierząt o złośliwość a ich nawet naganne zachowania zawsze składam na karb swoich błędów.
UsuńI ja nie miałam na myśli ABSOLUTNIE nic złego!I pewnie nikt kto zna Anki blog i Jej działalność o czymś złośliwym nie pomyślał Anonimie!
UsuńBałabyś się kota Anonimie? A to dobre. To kot, nie lew czy tygrys. Nie zje Cię.
UsuńAle podrapie lub sam sie poturbuje wywijajac sie z checi blizszych znajomosci.
UsuńJa sie boje ptakow, nawet ich g... bo moga miec cos, co w kontakcie z nimi moze mnie zainfekowac. Ostroznego pan B. strzyze!
Anonimujmy sie anonimy! A moze robmy cos innego? "A to dobre!" Sio do ZOO.
Ps. Przeciez w tej chwili nie jest wazne co kota K. moglo 'wpirzyc', wazne, zeby go moc znow poglaskac, wspolnie pomruczec!
A skąd ludzie mieli wiedzieć, że zwierzątko się zgubiło?
OdpowiedzUsuńMatko, dzisiejsza noc jest tak ważna. Koteczku, daj się znaleźć...
UsuńZajrzałam w przerwie na spanie w nadziei że może już...
OdpowiedzUsuńKciuki !
Ja juz nie spie i czekam na wiadomosci.Anna
OdpowiedzUsuńKayron,daleko masz jeszcze do domu???Bądź ostrożny przy przechodzeniu przez ulicę.Z kocimi aniołami wracaj.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie ma... :-( Czekam na dobre wieści!!!
OdpowiedzUsuńJakos mi sie tak latwiej i lzej odetchnelo...trzymam kciuki dalej oczywiscie.
OdpowiedzUsuńDopiero dziś przeczytałam; nie ma to jak dobre wieści! Od razu inny nastrój. Myślę, że wkrótce odpoczniesz, "z nogami na kocie", jak pisze tempo giusto :)
OdpowiedzUsuńSkoro my tak przeżywamy zaginięcie Kayrona, to wyobrażam sobie, jak Ty się czujesz; więc nie przepraszaj, nie odpisuj - jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, jak tylko Kajtek wróci.
Ps. Ja też sobie pomyślałam, popatrzywszy na ogród japoński na mapce, że Kayron, wzorem państwa, postanowił odwiedzić Japonię.
Gosieńko, nie piszę zbyt często, ale myślami i sercem jestem przez cały czas z Tobą! Za każdym razem jak wchodzę na Twojego bloga i czytam komentarze to ściska mnie za gardło. Wiem, że Kajtuś się znajdzie! Przesyłam mnóstwo dobrej energii żebyś miała siły do szukania! Uściski!
OdpowiedzUsuńale cudne wiadomości-wzruszyłam się...Kayronku na pewno już b=niedługo przytulisz się do panci:)))))))))
OdpowiedzUsuńWspaniale! Musi się znaleźć! Najważniejsze, że już tak wiele osób wie o nim dzięki ogłoszeniom! W końcu zadzwoni TEN telefon, zobaczysz :)
OdpowiedzUsuńPo tym wpisie poczułam spokój, że wasze spotkanie już blisko!
OdpowiedzUsuńSiły i cierpliwości!
Gosiu, dzień dobry :) Zaczarowuję, że dziś jest TEN dzień !
OdpowiedzUsuńZaglądam, może dziś się znajdzie ?
OdpowiedzUsuńOby kot się znalazł! <3
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki!
Trochę zagubiłam się w Twoim blogu, ale przesyłam dobre myśli! Niech się znajdzie :)
OdpowiedzUsuńSuper! Widzialam ze jak sie Ekostraz przycisnie to wystawia to ogloszenie!! Widzialam ze szukali pieska, dlaczego nie mieliby poszukac Naszego Kajtusia:*
OdpowiedzUsuńKajtuś się znajdzie, nie ma innej opcji. Codziennie wchodzę tu i sprawdzam czy już wrócił. Żałuję,że nie mogę pomóc go szukać
OdpowiedzUsuńI ja trzymam kciuki, jestem dobrej myśli :) Kocur siostry odnalazł się po miesiącu prawie, kilkanaście metrów od miejsca swojego zamieszkania (usłyszał głos siostry i moich siostrzeńców, gdy wychodzili z samochodu, a wówczas zaczął rozpaczliwie miauczeć, żeby go tylko nie przeoczyli) :D Pozdrawiam, Sebastian.
OdpowiedzUsuń