Na czym to wczoraj skończyliśmy? Aha! Na sumakach. Choć te rośliny raz zasadzone bywają plagą, której nie sposób wytępić, to na jesień im wybaczam. To tęczowe drzewka, bajkowe! Hipnotyzuje mnie, jak wściekły róż zżera zieleń... A Was? :)
W październikowym słońcu świat wygląda przyjaźnie.
Długie cienie drzew na miękkiej, soczystej trawie,
blask słońca w przyszłym bursztynie,
oplecionym pajęczą nitką
i w nawłociowym, już bursztynowym, miodzie z pobliskiej pasieki.
Ten dzień to zapach najprostszego placka ze śliwkami na świecie
(następnym razem dam mniej cukru).
Z braku pszennej użyłam mąki gryczanej, piekł się dużo dłużej,
za długo, jak widać, ale był przepyszny.
Ja lubię takie spalone rąbki ciasta.
Czego ja nie lubię, ech...
Ja lubię takie spalone rąbki ciasta.
Czego ja nie lubię, ech...
Żeby ją oswajać, zarządziłam wietrzenie kiciuni, do której nie chce przylgnąć imię Nówka
i zaczęłam testować imię GAJA wymyślone przez Lucynę
(kotka złapana na Gaju - dzielnicy Wrocławia).
i zaczęłam testować imię GAJA wymyślone przez Lucynę
(kotka złapana na Gaju - dzielnicy Wrocławia).
Może być dwojga imion: Gaja Dymna (wymyślone przez Ewę).
Co Wy na to?
Kocina jest jeszcze przestraszona, ale o wiele bardziej spolegliwa niż niedawne Sreberka.
To zdjęcie jeszcze z kwarantanny w domu, żebyście przymierzyli imię.
Gaja Dymna?
Gaja Dymna?
Hokus rozmyśla w cieniu drzew z widokiem na łąkę.
Czy jest szczęśliwy? Głowę dam, że bardzo.
Czy jest szczęśliwy? Głowę dam, że bardzo.
Nie zaproszę Was na jabłka z naszego sadu, bo uchowały się jakieś trzy,
wszystkie z zewnątrz nieciekawe, ale w smaku boskie!
Nasz "sad" jest zdziczały, składa się z trzech drzew na krzyż.
Sadowniczka ze mnie żadna, i dobrze! Niech tak zostanie.
Muchi i inne... przyczółki też niech mają co jeść.
Wracajmy do dnia: dziki Hokisław właśnie udaje się w krzaczory...
Słońce chyli się już ku zachodowi, a ja wyniosłam na taras dwie koperty-niespodzianki.
Naczekały się grzecznie, kusiły mnie już wcześniej, ale nie uległam.
Teraz nadszedł ich czas. Uwaga, werble, fanfary!
Pierwsza od Orki.
Myślę sobie: "Co, pocięta widokówka?!" O co tu chodzi?
A tam...
Dla Kayronka! Na szczęście!
(Ojej, wzruszenie, łezki...)
Nawet sześciolistna koniczynka, nie tylko cztero-...
Oreczko, kochana, dziękuję!
Jakie to miłe.
Druga koperta uwolniona od tajemnicy wypuściła ze swojego wnętrza
ulubioną podstawkę pod kubek Joanny!
Joasia używała jej w długie zimowe wieczory i patrząc na nią,
poprawiała sobie humor.
Odjęła ją sobie od... herbaty, by poprawić humor mnie!
Ja już nie wiem, co mam powiedzieć.
Kayronku, gdybyś to widział...
Joanna przygotowała ci drogę do domu.
Jest szeroka i przestronna.
I prosta. Pójdź nią, kocie.
Joasiu, dziękuję! To piękne.
A Hokusik tymczasem poluje.
A my usmażymy kanie na maśle, ale najpierw szykujemy
żar na pieczenie ziemniaków.
Przy jedzeniu fotograf się zapomniał, bo to było tak dobre,
tak doskonałe danie, że najlepsza restauracja by się nie powstydziła:
ziemniaki z ogniska w cudowne październikowe popołudnie i świeże kanie z patelni!
I maślanka. :)
I już nastał zmrok i dopiero lampa błyskowa ujawniła dwóch wiejskich spacerowiczów.
Jeden wciąż kontempluje okoliczności przyrody, a te są niesamowicie urokliwe.
Mgła wieczorna snuje się pod latarnią jak dym...
Dwaj podróżnicy rowerowi wspominają swoją wyprawę,
a reszta załogi, czyli ja, Ruf i Hok uwieczniamy
i uwieczniamy wiejskoczarodziejskie okoliczności, pstrykając z ręki poruszone zdjęcia, ale...
czyż one nie są nieprzyzwoicie cudowne?!
Latarnia na przykład ujawnia babie lato,
którym oplecione są druty i jarzębina!
Ta jarzębina.
Ale zanim babie lato, to jeszcze rzut oka na drogę
i latarnię w oddali,
i na wilkołaka Rufiaka (nie) wyjącego do księżyca, a trawkę skubiącego.
Kolej na nią:
w babim lecie uśpiona
zasypia jarzębina
woalką opleciona.
Zza gałęzi światło błyska.
Niebem leci samolocik.
(ta kropeczka nad wysokim drzewem).
On ci to właśnie.
A reszta to już same ochy i achy...
Uff, zmęczyłam się tą opowieścią, późno już, czas spać. Już północ! Dobranoc!
A Wam, oczywiście, dzień dobry! :)
Podoba mi sie Twoj nowy czas publikowania postow, bo moge byc pierwsza. :)))
OdpowiedzUsuńOraz co tu duzo mowic, miejsce jest zaiste magiczne i piekne. Przy pelni nawet swiatla nie potrzeba. :)))
Jakąś dziwną tęsknotę budzi we mnie światło wiejskiej latarni oświetlające kawałek drogi i okoliczne krzaczory.Wspomnienia.
OdpowiedzUsuńNo i łezka mi w oku stanęła,że Joanna oddała Tobie swoją ulubioną podstawkę.Wszyscy dalej czarują:)
Przypomnij ile wiosen sobie liczy Rufi?
Miłego dnia:)Ciepło ale deszczowo mówią,że grzyby rosną:)
Ruficzek ma 7 lat. Dziękuję raz jeszcze za piękną niespodziankę.
UsuńTo był piękny weekend :))
OdpowiedzUsuńZiemniaki z ogniska i kanie z łąki usmażone na masełku to najwspanialszy rarytas! :D
Gaja Dymna brzmi bardzo ładnie :))
A dziewczyny pięknie czarują Kayronkowy powrót :)))
Pięknie. Podobają mi się zdjęcia babiego lata, a polujący Hokus to kwintesencja kociego wdzięku. I jak tu do Ciebie nie zaglądać? Porcja dobrego na cały dzień.
OdpowiedzUsuńSerce wzmacnia Gosiu to piękno jakim się z nami podzieliłaś. Jestem wdzięczna.
OdpowiedzUsuń♥
Ja bym jeszcze dodała echy, bo sobie westchnęłam: "Ech, też bym wyjechała gdzieś na wieś". Lubię taki nieśpieszny wypoczynek, życie - jak to się teraz mówi - "slow". Mieszkam co prawda na peryferiach miasta, blisko lasu, ale sam spacer to jednak nie jest to.
OdpowiedzUsuńGaja Dymna - imię eleganckie i niekrzykliwe - podoba mi się :)
no i dlatego wybrałam wieś )))) dla tej kontemplacji przyrody )) i teraz nie mogę się wyprowadzić ze względu na szczęśliwe zwierzęta...
OdpowiedzUsuńMiło popatrzeć na tak piękne zdjęcia, na szczęśliwe zwierzaki, spokojnych ludzi, miłe prezenty, fajne, parchate jabłuszka ..... :) Zwłaszcza w tak paskudny dzień, jak dzisiaj mamy.
OdpowiedzUsuńMiód nawłociowy też kiedyś maiłam :) Od Orszulki - bardzo dobry był ♥♥♥
Po prostu pieknie...Miło wędrować z Tobą Gosi poprzez cały dzien!***
OdpowiedzUsuńDzień dobry:)
OdpowiedzUsuńPiękna ta Wasza wieś, a ziemniaki z ogniska, kanie i maślanka... mmmm... pychota!:)
Wierzę w moc koniczyny i nieustannie czaruję.
Dobrego dnia!
Przepięknie na "Waszej wsi", zdjęcia cudowne. Jedzonko - pieczone ziemniaki, maslanka, kanie - pychota. Gaja sliczna. A z L
OdpowiedzUsuń...ech chciałoby się zakrzyknąć wsi spokojna, wsi wesoła...
OdpowiedzUsuńwow...:)
OdpowiedzUsuńWypoczęłam :)
OdpowiedzUsuńTo czarne zdjęcie z dzyndzelkiem... podoba mi się bardzo taka awangarda :-)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego domu na wsi, tej wsi, tej jarzębiny, tej ciszy i spokoju i że masz tam z kim jeździć...
♥♥♥
Gaja Dymna to ładne imię i pasuje do kotki.
OdpowiedzUsuńA ziemniaki z ogniska przywołały wspomnienia z dzieciństwa.
Asia
Gosiu, na przykład dzisiejszy wpis jest odpowiedzią na Twoje pytanie, co nas, czyli mnie, tu przyciąga. No właśnie TO. I jeszcze pomocny będzie cytat z pana Młynarskiego, choć on do panny Krysi skierowany: Kocham panią... Wszystko...
OdpowiedzUsuń:D
Piękna niespieszność.
OdpowiedzUsuńK3
Puls Natury. :)
OdpowiedzUsuńGaja Dymna. Tak! Piękny dzień i piękny wieczór i piękne zdjęcia. I Kajtuś wracający do domu.
OdpowiedzUsuńCzy Hokus chodzi z Rufikiem i nie ucieka gdzieś w krzaczory?
Acha, sumak rzeczywiście różowieje, czy zdjęcia kłamią? U mnie orgia oranżu i czerwieni, ale różowości ani śladu.
OdpowiedzUsuńA ja miałam dziś tak piekielnie ciężki dzień w pracy, który zakończył się przed godziną 19, wróciłam do domu, gorąca malinowa herbatka i biegiem Za Twoje Drzwi Gosiu. No i oesu, tego mi było potrzeba, właśnie tego :)).
OdpowiedzUsuńNapatrzeć się nie mogę na te wszystkie piękne zdjęcia i tak mi tęskno za lasem, grzybami, sumakami, ogniskiem, pajęczynami. Och borze szumiący, kiedy mi będzie dane ?
Gaja przepiękna :))
Co do Gai Dymnej - jak spojrzałam na nią pierwszy raz, powiedziałam: jaka piękna Dymna :) ...Ależ księżyc inaczej wygląda na wsi. Pięknie jest na Twojej wsi.
OdpowiedzUsuńCo ja Ci będę pisać, że cudnie na tej Waszej wsi, sama o tym wiesz. Widać, że wszyscy tam szczęśliwi- zwierzaki i ludzie. Gaja Dymna- bardzo ładnie. Pewnie niedługo napiszesz nam o niej coś więcej, prawda? Miło zobaczyć znowu Krzysztofa, wyobrażam sobie, że mieli z TCO co wspominać. Tylko TCO pogrożę paluchem- gdzie następne posty o Japonii? Mam nadzieję, że będą.
OdpowiedzUsuńJoannaK
Spacer Rufika i Hokusa mnie najbardziej porusza, jak to sobie tak razem wędrują i ,ze Hoki taki ,,wiejski",nie boi się spacerów i pilnuje się .
OdpowiedzUsuńGaja piekną koteczką,jeszcze tylko żeby odwagi nabrała.
OdpowiedzUsuńI mnie najbardziej wzruszyło zdjęcie dwóch wiejskich spacerowiczów. Taki kumpelska przechadzka.:)
OdpowiedzUsuńRazem można się wybrać nawet w nieznane...
A Gajusia ma oczy pełne strachu, ale to minie.
Prezenty - gołym okiem widać, że od serca.:)
Na razie jesień pachnie śliwkami ale ten bursztynowy miód przypomniał mi, że już za parę chwil nadejdzie pora pierników.:)
cudownie, sielsko i anielsko! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, piękne ujęcia, Hoki wygląda cudnie i na pewno jest szczęśliwy w tym miejscu :)
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - spokój, cisza, spokój...
OdpowiedzUsuń