Bardzo dziękuję za arcymiłe przywitanie. Dodaliście mi nim chęci do pracy. :) Od razu mi się zachciało wrócić do bloga.
Zdjęcia w dzisiejszym poście są autorstwa CudArteńki, słusznie się więc pewnie domyślacie, że kochana ta kobieta po raz drugi robiła za niańkę dla naszych zwierzaków. Jaka jest to przysługa dla nas bezcenna, możecie sobie wyobrazić! Tydzień spokoju, tydzień codziennych wieści to dla mnie, tęskniącej okropnie za futrzakami, była wielka ulga, a dla syna oddech i możliwość pożycia swoim życiem. CudArteńka jako kocia ciotka sprawiła się doskonale! Widać to po zdjęciach i po treści uroczych mejli, które co dzień dostawałam. Na przykład taki:
Dziś miałam ciekawą noc. :))))
Zapomniałam domknąć drzwi do sypialni i Amisia ze Stefcią wślizgnęły się do pokoju, zajmując miejsca na łóżku. Tak się ładnie ułożyły, że żal mi było je prosić o zejście. Tak więc przesunęłam się na bok. Zostawiłam też uchylone drzwi, żeby w razie czego miały możliwość wyjść. O godz. 4.58 pobudkę zrobił mi Hokus. Skubaniec zaczął mnie... po prostu budzić łapką. :)))) Trochę nieprzytomna zerknęłam na zegarek, mówiąc "Hokus, daj jeszcze chwilę pospać", ale on przepędził po mnie dość stanowczo. :))) Nie było rady. Trzeba było wstać, kotom jadła dać i pójść jeszcze spać. :))))) Te rymy na dowód na to, iż całe to zajście traktuję bardzo humorystycznie. :)))
Dzień się zapowiada piękny. Za oknem jest czyste niebo, słoneczko świeci uroczo. :)))
Miłego wieczoru. :))))
Albo:
Już jest po kocim śniadaniu:)) Rano pod drzwiami przywitała mnie Amisia, która obecnie leży pomiędzy klawiaturą a ekranem i pięknie mruczy:)). Zjadła wszystko bardzo ładnie:)) Przed chwilą wpadł do pokoju komputerowego Hokus, który śmignął po regałach i gdzieś sobie pobiegł. Nie chciał jeść swojej mokrej karmy. Próbował za to dostać się do miski Stefci, ale zapanowałam nad tym (za to zjadł lekarstwo). Najmniej koło mnie jest Stefci, ale dała się pogłaskać;)))
Albo:
Żałuję, że w najciekawszych momentach nie mam aparatu fotograficznego pod ręką. :) Ale i tak byłby kłopot, aby go użyć, gdyż jeden kotek (najczęściej Stefcia) leży mi na kolanach, drugi kotek (Amisia) leży przy klawiaturze, a Hokus pomiędzy klawiaturą a ekranem. Dziś była zmiana, na kolanach leżała najpierw Amisia, następnie Stefcia, a Hokus rozłożył się na klawiaturze. :)))) No cyrk! :))))
Mam wrażenie, że kotki potrzebują duuużej ilości pieszczot, to jak już wrócisz, bierz się do głaskania. :)))))
No coś pięknego, sami powiedzcie! Nawet zazdrosna powinnam być, bo najwyraźniej CudArteńka ma w sobie coś strasznie atrakcyjnego dla Ami, która okazuje jej wiele przywiązania. Jestem pewna, że tym czymś jest spokój i życzliwość wprost emanująca od CudKociejCiotki!
CudAtreńka jechała znowu 10 godzin pociągiem w jedną stronę, by pomóc nam w potrzebie (my z Seulu lecieliśmy tylko pół godziny dłużej). Naprawdę wyjątkowe!
Jestem ogromnie wdzięczna tej naszej blogowej dobrej duszy!
Dziękuję Ci, CudArteńko!
Zdjęcia idealnie, bez słów, opowiadają, co się działo podczas pobytu opiekunki i jak traktowały ją koteczki. A mówią, że koty to niezależne istoty, że człowieka traktują przedmiotowo i że nie jest im potrzebny! Bzdura. One potrzebują kontaktu z człowiekiem jak tlenu.
Zdjęcia idealnie, bez słów, opowiadają, co się działo podczas pobytu opiekunki i jak traktowały ją koteczki. A mówią, że koty to niezależne istoty, że człowieka traktują przedmiotowo i że nie jest im potrzebny! Bzdura. One potrzebują kontaktu z człowiekiem jak tlenu.
Jak wiecie, wróciliśmy w poniedziałek w nocy. Na lotnisku we Wrocławiu czekała na nas cała rodzina! Na dodatek z kwiatami, makowcami i ulubionymi owocami w galaretce. A w domu pełny obiad z dwóch dań. Radości było co niemiara! Choćby po to warto było wyjeżdżać. :)
Koteczki przywitały nas bardzo, bardzo. Musicie mi uwierzyć na słowo, bo tym razem nie robiłam zdjęć ani nie kręciłam filmu jak rok temu. Wciąż w myślach miałam Ruficzka, który już nas nie mógł przywitać. To znowu boli. Czuć w takich chwilach, jak wielką pustkę zostawił po sobie ten kochany piesek. Weszliśmy do cichego domu... Przez chwilę nic się nie działo, potem z drapaka zeskoczył Hokus, mogliśmy go napaść i wycałować. :) Udał się do miski rzecz jasna. Zaniepokoiłam się, że nie ma kotek, jednak po otwarciu drzwi na taras obie dziewczyny wbiegły do domu. Były w ogrodzie, choć zbliżała się już północ. Gdy jesteśmy w domu, to się nie zdarza, zakładam więc, że po prostu nas wypatrywały. :) Panny udały się... do misek. :) Towarzystwo zostało nakarmione, no i wtedy się zaczęło! Nagle cała trójca dostała humorku, Stefcia z Hokusem zaczęły szaleć, ganiać za myszkami, widać było wyjątkową, wielką kocią radość. :) Amisia za to okazała ją po swojemu: domagając się dokładki. :)
Jednak trzeba czasu, aby towarzystwo całkiem nam wybaczyło nieobecność. Dopiero wczoraj wieczorem Stefcia przyszła do mnie na kolanka...
W każdym razie po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że dla mnie koty są cudem! Wtulić się w kocie futerko, mmmm, rozkosz. Bardzo za nimi tęskniłam.
Refleksje popodróżne zostawiam sobie na potem. Posty japońskie i koreańskie też jeszcze się tu pojawią. :) Tematów mam tyle, że dni nie wystarczy! Podróż naprawdę odmienia myśli. :)
Nno! Nareszcie koty! :D
OdpowiedzUsuńTak myślę, czy nie obstalować sobie CudArteńki do opieki nad naszymi sierściami. W końcu to też tylko jakieś dziesięć godzin jazdy. ;)
Spoko:))) Tylko 10 godzin jazdy:)))
Usuńnareszcie koty :) a Arteńka to nasze Futrzakowe Pogotowie :)
UsuńMogę być i pogotowiem:)
UsuńCieszę się ogromnie, że mogłam pomóc. Tym razem (mam wrażenie) kotki potraktowały mnie jak swoją. Nie tylko Amisia lgnęła do mnie, na kolanach leżała przede wszystkim Stefania, a Hokus prawie codziennie robił mi pobudkę, na szczęście tylko raz o 4.58:) Polecam się na przyszłość:)
OdpowiedzUsuń"Polecam się na przyszłość" - i to właśnie pokażę Robertowi podczas następnych negocjacji o psa. :)
UsuńWidać gołym okiem, że cię potraktowały jak swoją, na dodatek ukochaną ciotkę. :)
DZIĘKUJĘ!!!
Arte, ja też nie dałabym rady zrzucić ich z łóżka! Zresztą po co, nie? Trzeba tylko wypracować sobie stałą pozycję, w której da się rozprostować nogi:)))
OdpowiedzUsuńNie było mnie tylko niecały tydzień, a nie mogłam się doczekać tych męczarni! Przez miesiąc to można uschnąć.
Na szczęście obie nie jesteśmy wysokie:)
UsuńPrzez ten miesiąc udało mi się tylko dwa razy pogłaskać psy. Oba były z tych miniaturowych, maleńkich, jakie to mają Koreańczycy najczęściej. Cóż to była za radość! Uśmiech na gębie i błogość w sercu!
UsuńHana, z Hokusem naprawdę nie da się spać! Arte świadkiem. Dziś rano też pokazał MCO co potrafi. Normalnie przedmioty fruwały po pokoju zrzucane jego łapecką. :)
UsuńPrzecież Czajnik ma tak samo, ale za nic nie odmówię sobie zasypiania z nim pod pachom. Ceną jest wstawanie ok. 4 rano i zamykanie kota w jego pokoju, czyli w łazience. I tak noc w noc. Już nawet się nie budzę, tylko idę jak zombie, Czajnik za mną, a rano nie mam żadnej pewności, że wstawałam:)))
UsuńHe, he :)) Rozumiem Cię. :) Dziś wstawałam tak do Ami, która jak chce wyjść to drapie drapak, a ja zawsze staram się najpierw udawać, że nic nie słyszę, ale niestety muszę ulec i ją wypuścić. Spałabym chętnie przy otwartych drzwiach, ale z Hokim naprawdę się nie da.
Usuń:**
ta czwarta rano to jakaś zmowa kotów jest :)
UsuńArte, do mnie przyjedź, będzie o jakieś 2 godziny mniej!
OdpowiedzUsuńBa! Każdy by chciał mieć Arte u siebie. :)
UsuńNie bądź taka pazerna, hrehrehre!
UsuńMiłe kotki, że tak szybko Ci wybaczyły.
OdpowiedzUsuńMiłe, jestem im wdzięczna. :)
UsuńPięknie dziękuję za zaproszenie. Tym sposobem mogę pozwiedzać całą Polskę:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję opowiesz na blogu jak spędziłaś czas w moim pięknym mieście. :)
UsuńOczywiście, że opiszę, tyle ciekawych rzeczy się działo:))))
UsuńNo cały cyrk :-)
OdpowiedzUsuńAle już jesteście w komplecie. To co, nocka z kotkami? ;-)
Z dziewczynami, bo Hokus to łobuz, istny diabeł wcielony. Jak coś chce, musi to osiągnąć. Będzie tak długo przebiegał po tobie aż wstaniesz. Tak jak pisała Arte. :)
UsuńPięknie się sprawowały, opieka najlepsza z możliwych :). Dobrze, że wróciliście.
OdpowiedzUsuńDobrze że już jesteście pełni wrażeń i radości z powrotu do domu. :)
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę. :)
UsuńTo dobrze, że sie tylko trochę obraziły ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zasługa tutaj jest wielka CudCioci, która się nimi cudownie opiekowała i wytłumaczyła, co się dzieje ;)
To prawda. Wcześniej trzy tygodnie miały człowieka tylko na chwile karmienia, z wyjątkiem dni, gdy Kasia mogła z nimi posiedzieć. Gdy przyjechała Arte odżyły! One towarzyskie są. Człowiek jest dla niech bardzo ważny. Kochane moje :)))
UsuńW końcu coś o kotach!
OdpowiedzUsuńTaka CudCiotka to skarb!:))
Ale ja nie wiem, czy tak otwarcie powinnaś pisać o jej zaletach, bo kolejka chętnych już się ustawia.;)
W końcu coś o kotach??! A ja się tak starałam! Konwalio, powiedz lepiej czy wkuta już jesteś do klasówki??
UsuńAle jakiej klasówki??!!:-O
UsuńI tak to za sprawą Twoich kotów Gosiu ja także skorzystałam z Waszego wyjazdu , bo mogłam się poszwendać po Wrocławiu w sympatycznym towarzystwie Arteńki :))) Gosiu dziękuję za to że sprowadziłaś ją do naszego miasta , a Tobie Arte za miłe towarzystwo :)))
OdpowiedzUsuńAleż, Mario, możesz na mnie liczyć w przyszłości też, he he :))
UsuńGosianko, pięknie dziękuję za zaproszenia do Wrocławia, a Tobie, Mario, za sympatyczne spacery po wrocławskich parkach:)
UsuńCieszę się, że kotki w tak dobrym zdrowiu i pod tak fantastyczną opieką zastałaś. Koty inaczej się cieszą, inaczej witają. Dłużej choć mniej intensywnie niż pieski. No ale bez owijania w bawełnę - kiedy nowe tymczasy:)?
OdpowiedzUsuńHmm, właśnie planuję zadzwonić do Kamili z Przygarnij Kota, pewnie zaraz się coś znajdzie...
UsuńWitomy, witomy podrurznikuf azjatyckich!
OdpowiedzUsuńWy macie za dobrze z Artenka, naprawde. Czy cat-sitterka swiadczy rowniez uslugi za granico? :)))
Powinna, prawda?!
UsuńOj, dobrze mamy z nią. Bardzo!
Najdalej byłam w Ekwadorze:))) I nadal lubię podróże:)
UsuńAnia, rezerwuj termin, póki czas. :)
UsuńNo prosze, w Ekwadorze kotow pilnowala! :)))
UsuńJa Artenke moge jedynie w gosci zaprosic, bo do pilnowania kotow mam swoje trzy bestie.
Nieee, w Ekwadorze byłam zupełnie z innej okazji:) To był przykład na to, że podróże mi nie straszne:)
UsuńNo lepszej opieki mieć nie mogły ! Tak podejrzewałam, że to Arte z kićkami została :) .. a ja mam pomysł ! Ale to na maila Gosiu przyślę ! Od dawna mi się ten pomysł się kołacze po głowie !
OdpowiedzUsuńOjej, bać się czy nie? :)
Usuńwitajcie, kochani!
OdpowiedzUsuńto dopiero była radość, takie powitanie :)
pozdrowienia dla wsystkich, włącznie z jedyną w swoim rodzaju, fantastyczną kociociotką!
Witaj, Joasiu. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko gra. :)
UsuńPięknie dziękuję za pozdrowienia:)
UsuńUkłony dla KocioCiotki, widać, że zwierzaki ją lubią. Powitanie nie mogło być spontaniczne, koty swój honor mają.
OdpowiedzUsuńTęskniły na pewno.
Uwielbiają ją! Czytałaś co pisze: Stefcia na kolanach, Amisia na klawiaturze, a Hokus na biurku obok. :) Raj!
UsuńRaj:)
UsuńNo to wszystko cudnie! Jak już zostało napisane, do Arteńki będą się kolejki ustawiać :)))
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to jest niesamowite; dzięki internetowi prawie nie odczułam Twojej nieobecności. Chociaż trzeba pamiętać, że "prawie" jednak robi różnicę :)))))))))))))))))))))
Ninko, powinnaś medal dostać za to wytrwałe kibicowanie nam i czytanie wszystkich (nawet tych niesamowicie długich i drobiazgowych - wiadomo czyich) postów! :***
UsuńAleż to była czysta przyjemność!
UsuńTylko pozazdrościć kotkom wspaniałej opieki!
OdpowiedzUsuńNo a co dla kotów najważniejsze, żeby były zachowane rytuały i najlepiej jakby wszyscy domownicy byli pod bacznym okiem, a nie gdzieś się kręcili, malutki foch musi być :))))
Rytuały wracają dopiero. Stefcia czeka na wieczorne gonitwy po korytarzu. Jaki to wesoły kotek! :)))
UsuńGdybym tylko miała taką możliwość z miejsca zaprosiłabym Arteńkę do siebie na czas wyjazdu,a tak muszę kotki wlec ze sobą. W tym roku i po chorobie Rysia to już w ogóle najchętniej nigdzie bym się nie ruszała z domu:(
OdpowiedzUsuńMoże zapytaj... Ja kiedyś zapytałam, no i proszę, przyjechała już dwa razy! :)
UsuńNiestety, nie mogę ponieważ nie mieszkam sama, w domu pozostaje teściowa, która niestety kotami się nie zajmie.
UsuńArte, Ty się zastanów! Ustal stawkę i jazda po Polszcze! Nie opędzisz się i grafik będziesz musiała sporządzić!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, już kiedyś miał powstać taki grafik:)))
UsuńPopieram! Do dzieła :))
UsuńArtenko!!! co ja mam napisac , no co? no wiadomo, ze nie ma takiej drugiej jak Ty! i koty to wiedza!
OdpowiedzUsuńI fajnie, że koty to wiedzą:)
UsuńKiedyś to mnie nazywali: Arte, Arteńka, Cudzie jeden, kosmitka, a teraz proszę: CudKocioCiotka, Futrzakowe Pogotowie, CudCiocia, cat-sitterka, KocioCiotka:)) Ha, ha, ha:))) Pięknie dziękuję za wyrazy sympatii:)))
OdpowiedzUsuńPodziękuj mojej trójcy, bo to one ci wystawiły najlepsze świadectwo. Przecież mogłyby cię nie lubić, a sama widziałaś co się działo. :)
UsuńWszystkie określenia są zasłużone, a jak będziesz trzeci raz to na pewno wymyślimy ci nowe. :))
Masz rację, trzeba tej kociej trójcy podziękować:)))
UsuńTo ja dziękuję - przebywanie z nimi to sama przyjemność i swoistego rodzaju terapia:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o psa - negocjuj:)
Będę. Nie wyobrażam sobie życia bez psa.
UsuńWitajcie Kochani...:)
OdpowiedzUsuńNareszcie powoli wszystko wraca do normy, w końcu post o kotach jak się należy.
CudCioteńka uratowała Was chyba przed bardziej konkretnym fochem ze strony rezydentów.:)
Arte, taka objazdowa opieka nad futrzakami to nieoceniona przysługa, a zdjęcia cudownie oddają atmosferę tej czułej opieki.:)
Najlepsze zdjęcia nie powstały - obie ręce miałam zajęte głaskaniem:)))
UsuńWitaj, Alu. :) Pamiętam o tym, że wygrałaś minikonkurs. :)
UsuńGosiu, ja nie o tym... Cieszę się, że jesteś.:)
UsuńJeżu! Ja wiem, że Ty nie o tym! Ja tylko piszę, że właśnie dziś o Tobie myślałam w kontekście tamtego konkursiku. :)
Usuń.:)))
UsuńGosianko i wszystkie osoby, które tu napisały swój komentarz:) Pięknie dziękuję jeszcze raz za zaproszenie do Wrocławia, okazane mi zaufanie, możliwość przebywania w przesympatycznym kocim towarzystwie, dobre słowa, a także za wszelkie pomysły na moją dalszą karierę zawodową:)))
OdpowiedzUsuńNa swoje usprawiedliwienie podam to, że ... po prostu lubię świat, cały świat:)))) No i lubię podróże:)
Jesteś niezwykłą osobą. Jaki piękny byłby świat, gdyby ludzie byli jak ty!
UsuńDziękuję :)
UsuńGosiu, cieszę się że już wróciliście :))) chociaż czytanie waszych relacji live z podróży to była fantastyczna gratka;)))
OdpowiedzUsuńCud ARTeńka to rzeczywiście istny skarb !!! bardzo chętnie bym skorzystała z jej usług...:)))
a to że kociaczki tęsknią to oczywista oczywistość !! my najdłużej zostawilismy nasze słodkie zajączki na 2 tyg- jejkuuuu jak ja za nimi teskniłam !! a kiedy wróciliśmy to najpierw udawały obrażone a potem przytulaniom i ściskaniom nie było końca!!!
pozdrawiam serdecznie :)
Aga, Japonia, Korea - jeszcze będą relacje z tych krajów. Za dużo mam fajnych rzeczy do pokazania. :)
Usuńsuper :))) lubię czytac wasze relacje z podróży!!
Usuńa tak zupełnie zmieniając temat to właśnie dostałam sms od właścicielki , ze kotka którą złapałam 15 maja do klatki, którą mi twój syn pożyczył, dziś urodziła 5 kociąt. :)) mama i kocięta podobno czują sie dobrze;))
Jejku! A gdzie są teraz? Trafiły do jakiegoś domu tymczasowego?
Usuńkoscięta są w domku ze swoją mamusią- nie wiem co właścicielka zamierza z nimi zrobic...
UsuńMusisz mi opowiedzieć tę historię, bo wiem tylko od Kasi, że potrzebowałaś klatki łapki. :)
Usuńwyslę Ci maila :))
UsuńZeby pobyc z tym kocim cudem Amisia, to ja tez bym przyjechala z L do W:):):):)
OdpowiedzUsuńTrzymam cię za słowo! :))
UsuńWyobrażam sobie ile radości było jak wróciliście :-))) I to z obopólnej strony !
OdpowiedzUsuńDobrze mieć taka CudArteńkę :D
Uściski dla Was <3
Odściskujemy! :**
UsuńCudARTeńka to prawdziwy skarb, a zadowolone kocie pyszczki świadczą o tym najdobitniej. Miło ♥
OdpowiedzUsuńZgadza się, Heryslio. Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
UsuńI ja pragnę Cię powitać - witaj Gosianko i pisz dużo, dużo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ania
Aniu, bardzo mi miło. Jak po takim powitaniu nadal mieć lenia? Nie da się!
Usuń:))
Witajcie Wy podróżnicy i witajcie kociowe zdjęcia.Wszyscy się cieszą i to jest najważniejsze.Opiekę miały najlepszą.Już sobie wyobrażam kocią radość no i focha też.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńCześć, Gosiu. :) Już wszystko wróciło do normy. Stefcia wciąż ładuje się na kolana i mruczy - wybaczyła. :)
UsuńAle fajnie że są tacy ludzie - pełni optymizmu, z szeroko uśmiechniętymi buziami i pomagający każdej żywej istocie! Piękny tekst, świetne zdjęcia - pozdrawiam cudArteńkę oraz właścicielkę bloga :)
OdpowiedzUsuńTomek
Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie. :)
UsuńWróciliście:))) Uśmiecham sie do tych Arteńkowych mejli i zdjęć:)
OdpowiedzUsuń:)) Są pełne optymizmu, dowcipu i życzliwości, nic dziwnego, że się uśmiechasz. :)
UsuńWnoszę, że Amisia jest już zdrowa całkowicie ;) te dokładki... :D
OdpowiedzUsuńWidzę oczami wyobraxni jak one szalały! :)))
A CudArteńka to anioł!!!
P.S. Kontenerek czekał?
o, to to, CudAnioł z tej Arteńki :)
UsuńAmisi choroba jest niestety przewlekła, wymaga odpowiedniej diety i braku stresów. To wrażliwa koteczka. Pierwszy raz miała tak ostre objawy po zaginięciu Kajtusia, a teraz po odejściu Rufiego, to już o mało nie skończyło się to tragicznie. Na szczęście wiemy co robić gdyby dostała znowu tych objawów. Trzeba jej podać lek sterydowy - ma pomóc.
UsuńKontenerek czekał. Bardzo dziękuję. :)
Albo CudAnielica ;)
UsuńW takim razie niech Amisia żyje już w błogim spokoju i nie ma sytuacji stresujących :*
Gosiu... jak najbardziej się z Tobą zgadzam... czasami myślę, że wiedzą więcej niż ludzie tylko nie są w stanie tego nam przekazać
OdpowiedzUsuńściskam mocno