poniedziałek, 13 października 2014

Jak spędziłam dzień, w którym zdobyłam swój pierwszy milion

Uwielbiam wymyślać tytuły postów, bawię się przy tym świetnie. :)


Wierszyk okolicznościowy, jubileuszowy na pierwszy milion wyświetleń od niezastąpionej Ninki:

Milion złocistych liści z drzew jesienią spada,
Milion ptaków do ciepłych krajów odlatuje,
Milion kropelek wody z siwych chmur opada
I milion liter w książkach co dzień się drukuje.

Gdzie nie spojrzysz - już jakiś milion masz gotowy:
Milion piasku ziarenek, milion kocich włosów;
I tego bloga, jako że jest wyjątkowy,
Milionowi wyświetleń dziwić się nie sposób.

I popatrz, już kolejny milion się zaczyna,
Już następne tysiące zajrzały ciekawie.
I ja też statystyki Ci będę podbijać
Już od jutra, jak zwykle, przy porannej kawie.

Kawa w dłoniach? Gotowi? To zapiąć pasy, jedziemy i ładujemy akumulatorki! Będą dwa średniodługaśne posty! Nie miałam siły bawić się w kolaże, więc lecim, jak leci. Nie miałam czasu dopracowywać opisów, więc bierzcie, co jest i nie marudźcie z łaski swojej. :) Aha! I dziękuję za wczoraj!

Przyjechaliśmy na naszą wieś już w piątek. Bajka! 
Z powodu tymczasów wciąż nie mogę jeździć tam tak często, jak bym chciała, 
a więc teraz, kiedy nam chwilowo jedną tylko Nówkę (wciąż szukam dla niej imienia), 
zapakowałam ją w transporter i pojechała z nami tak jak Rufi i Hokus. 
Dwie panienki, Amisia i Stefa, zostały w domu dokarmiane przez Babcię.  

Jesteśmy więc na wsi i tak jak mówiłam: bajka!


W tym domku, który powstał na gruzach domu mieszkalnego, była kiedyś studnia, 
teraz jest dom dla myszy i pająków. Uroczą mają chałupeczkę, wiem. :)
W miejscu, gdzie była stodoła, jest teraz dom mieszkalny. 
Tak to się na tej działce pozamieniało, a my mieszkamy w stodole!

Jest rano, cieplutko, słonecznie, rosa skrzy się na trawie,
Patrzę: krowa. Patrze drugi raz: kania! 
Patrzę: krowa zaraz pożre kanię! Nieeee!


Rufi, dawaj chłopie, idziemy!


Oj tam, oj tam, krówka nie gryzie, spoko!


Czuję się jak na królewskich salonach. 
Diamenty, brylanty rozsypane po pastwisku!


Czuję się jak królowa, tyle darów!


Koronki, 


woalki, 


i coś na ząb! Uwielbiam!





Te też zebraliśmy; do albumu. 





Czy nie doskonale przepiękne?



I te...



Najcudniejsze, lilipucie: 



Łąka wciąż kwitnie. Hojna. 


 Stokrotka dopiero się przymierza do życia... 


Ruficzek wśród stokrotek czeka na  koniec grzybooglądania i ciąg dalszy grzybobrania. 
(Dygresja: czy on się nie zestarzał? Jakiś mi się wydaje poważniejszy na tych zdjęciach... Bosze!)


Koniec tych zachwytów, do roboty!
Ta malutka niech sobie jeszcze trochę porośnie, nie zrywamy.


Ale te już lądują w koszyku!




Takie grzybobranie lubię: jak na dłoni lśnią w słońcu białe kapelusze...
(powiększcie zdjęcie!)




Wracamy. Tyle wrażeń, a nie jedliśmy jeszcze nawet śniadania!


Nieźle, co? Objedzeni jesteśmy kań po uszy, a jeszcze koleżance przywiozłam!


My tu gadu-gadu, a rosa dalej się skrzy, jak ślicznie!


Od najstarszego kolejno odlicz! 


Czas relaksu? O nie! Wietrzenia i prania to czas!


Mmmm...


Hmm! 


No i ładnie! Już muchi nasrali! Na świeżo wyprane prześcieradło! 
Ach, ta wieś, wrrr! Jak Wy sobie z tym radzicie, wiejskoczarodziejskie?


A dzikie wino burgundzi się uroczo...




A pościel się opala, na dobry sen...


Chłopaki pracują. 


Sumaki startują w konkurencji na wszystkie kolory świata! 
Można się zachwycać bez końca!
Takie małe, a takie szalone!





I tu musimy skończyć ten post, ale... już jutro pojedziemy dalej przez ten cudny dzień w moim raju.

Miłego dnia dla Was!

PS. Koteczka miała być Nówka, ale nie chce do niej przylgnąć to imię. Może jednak Gaja będzie lepiej. Ona taka spokojna, opanowana, choć jeszcze się lęka wszystkiego, co ją, bidulkę, spotkało. O niej też będzie jutro. Zapraszam!

PODPIS


64 komentarze:

  1. Nawet nie wiedzialam, ze toto nazywa sie sumak. Chyba jako jedyne u nas zmienilo szate na jesienna, reszta uparcie tkwi w zieleni. To jest TEN sumak, co to parzy i truje?
    Mowcie, co chcecie, ale ten domek myszy i pajakow tak bardzo mi sie podoba, ze sama chetnie bym w nim zamieszkala, oczywiscie po eksmisji dotychczasowych lokatorow.
    Zyjecie jeszcze w ogole po tych kaniach? Halo, jest tam kto?
    Hmmm... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie TEN sumak. To jest sumak octowiec, który ma nawet jadalne owoce; ten parzący jest pnączem i nazywa się sumak jadowity.

      Usuń
    2. To jest ten sumak ,który ma przepiękne drewno ,w przekroju poprzecznym piekne oliwkowo zielone słoje .

      Usuń
    3. Heloł! Żyjemy! Udało się tym razem, a co pojedliśmy to nasze. :)

      Dzięki, dziewczyny za wyjaśnienie.

      Usuń
  2. Bardzo podoba mi się tytuł ! Jest pięknie i każdy z nas może zostać milionerem, tylko trzeba to zauważyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kanie przepiękne i przesmaczne. Wiem co mowię, bo wczoraj mialam uczte kaniową, wszyscy zadowoleni, objedzeni i jeszcze zyją. Domek przesliczny i tez chętnie bym go zasiedlila, ale Pantera szybka jest i mnie uprzedziła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żyjecie? To miło! :) Może Pantera się posunie? :)

      Usuń
  4. Cudne zdjecia, obejralam szybciutko i lece do roboty. Powiekszone obejrze powolutku wieczorkiem...milego dnia wszystkim:):) A z L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadłam, obejrzałam, powiększyłam, pozachwycałam się, i zaraz lecę do teatru:) Za to jutro mam wolne, więc czekam od rana na nowe zdjęcia i historię Nówki... :) A z L

      Usuń
  5. Tyle kani, Chłop mój oszalałby z radości na takie widoki.
    Fajny dzień z tyloma wrażeniami, nie dość, że grzyby, to krowa żywa i brylanty rozsypane przez Tobą i pajonczki, kolorowe liście, tylko te muchi przebrzydłe.
    Rufik się nie zestarzał, tylko dojrzał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! I to jest już milsza myśl, choć niech mu się tak nie śpieszy! Niech zostanie nadal wielką dzidzią, którą w sercu jest. :)

      Usuń
  6. Wsi spokojna, wsi wesoła... Boszeee, uwielbiam takie klimaty i niespieszne weekendy! Zazdroszczę tych kań ;)
    Rufi się nie postarzał tylko poważnie pozuje - jak przystało na te miliony ;)
    Ninko, Twój talent mnie powala :))))
    Gosiu, gratuluję tego miliona! Ja tu wchodzę, bo coś trzeba czytać przy porannej kawce, co nie? :P ;) Wchodzę tu, bo uwielbiam Cię czytać i oglądac Twoje spojrzenie na świat. Wchodzę tu, bo atmosfera tego miejsca jest nie do przecenienia! :)))) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alu ♥♥♥♥♥ Dziękuję, o to mi chodzi, to bym chciała i tak mi się udaje, to piękne!!

      Usuń
  7. Gratuluję! Taki milion to nie byle co. Sielska atmosfera i piękne zdjęcia....
    Ale podelektuję się wieczorem, jestem dalej śpiąca. O 4 rano wróciłam z.....Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaś Ewo na święcie dyni w ogrodzie botanicznym ?

      Usuń
    2. Byłam! Pięknie było, chociaż tłoczno.

      Usuń
    3. I nic nie powiedziałaś, Ewo! Wprawdzie i tak mnie nie było, ale kto wie, może bym się urwała wcześniej żeby się z Tobą zobaczyć, buuuuuuuu

      Marija, masz zdjęcia dyń?

      Usuń
    4. Nie mogłam się przyznać, nie płacz....To była tajemnica, a ten ktoś do Ciebie zagląda. Jeszcze będę...

      Usuń
  8. Mile miejsce, a najbardziej podoba mi sie Rufi na tle lasu i wsrod stokrotek. Te psy nie starzeja sie tylko nabieraja psiej godnosci, taki byl moj Huli...kiedy zaczal sie starzec robil sie siwy! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rufi już budzi zaufanie, a co będzie jak nabierze jeszcze więcej godności?! Aż strach myśleć! :)

      Usuń
  9. Tak Gosia ten kto potrafi patrzeć jest bogaty :)))
    Te kanie rosną jak grzybki u JolkiM :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wiersz Ninki skrojony na miarę Gosianki :)))) Piękny :))))

      Usuń
    2. O tym samym pomyślałam: jak grzybki u Jolki!

      Usuń
  10. Pięknie jesiennie tam u Ciebie na wsi.
    A Rufik taki jakiś zamyślony, może zauważył, że lato się skończyło.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach, jaki cudowny weekend! Wspaniałe zdjęcia! I te grzybki... mniam! Nie wiem, czy wiesz, że te białe z czarnym, na zdjęciach od 13 do 17, też są jadalne? To czernidlaki kołpakowate, można je jeść (dopóki są całkiem białe) panierowane i smażone jak kanie, pod warunkiem, że nie pije się alkoholu. W moim atlasie grzybów takie panierowane czernidlaki określone są mianem "delikates", ale jakoś nigdy nie miałam odwagi spróbować. Może dlatego, że zwykle trafiałam na nie w miejscach, gdzie jeździ dużo samochodów.
    Do tego postu pasuje wierszyk, który napisałam pod postem Joli ("W dzikie wino zaplątany"). To już jeden masz.
    Piszesz, że bawi Cię wymyślanie tytułów - mnie sprawia frajdę wymyślanie wierszyków; czasem to tylko zabawa, czasem coś głębszego, ale muszę tu powiedzieć, że Twoje posty są dla mnie nieustającą inspiracją.
    Dziękuję Ci za wczorajszy komentarz; poszukam tych postów i napiszę, ja też wszystkich nie pamiętam.
    PS. Skomentowałam post "No to fruuuu!!!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czernidlaki wyjątkowo pięknie mi obrodziły na działce. Jeść ich nie będę bo mam klęskę urodzaju kań. :)
      W dzikie wino zaplątany - mam już od wtedy na pasku bocznym, nie widziałaś? :)
      Czeka na resztę. Były dwa z Irlandii, to pamiętam, ale resztę trzeba odszukać. Można to zrobić wpisując "Ninka", "niezastąpiona Ninka" w wyszukiwarkę po lewej. Potem spróbuję.
      No i gdzie poleciała?? Wracaj!

      Usuń
    2. Poleciała po zakupy :))) U nas dziś taka pogoda, jak w tym poście. Nie mogło tak być wczoraj? Nawet nie poszłam na spacer, czego żałuję, bo mimo grubych szarych chmur nie padało.
      Paska nie widziałam, bo Mam Twój blog ustawiony w takim rozmiarze, że muszę przesuwać go w poziomie, żeby zobaczyć paski boczne.

      Usuń
  12. Ależ tu dzisiaj pięknie, jesiennie i kolorowo i tyle smacznych kani.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziś o dziwo nie płakałam :) Po milionie należał Ci się odpoczynek ! Odpoczęłaś pięknie w pięknych okolicznościach przyrody ! A do Nówki pasowałoby mi imię Ania, jak Dymna :) Albo Dymna .
    Miłego, słonecznego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę! Jutro muszę cię doprowadzić do łez, bo przestaniesz przychodzić :(((

      Usuń
  14. Tego wierszyka Ninki, to chyba na pamięć się nauczę i to całkiem niechcący. Tak bardzo mi się podoba i tak bardzo mu z Twoim postem i jesiennymi obrazkami do twarzy...:)
    Gosiu, przeczytałam bardzo wcześnie rano Twój dzisiejszy post, minęło tyyle godzin i ja czuję potrzebę przeczytania kolejnego a na jutro trzeba jeszcze poczekać...
    Okoliczności przyrody cudne, najbardziej urzekł mnie lambrekin z dzikiego wina. Cudny...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet się zawahałam czy nie dać wszystkich zdjęć. Nawet 100 ich nie było, to dalibyście radę, ale jednak podzieliłam na pół z obawy przed reklamacjami, że za długo...
      Do jutra wytrzymasz, Alu, będzie się działo!

      Usuń
  15. kolory masz przepiękne tam ))) i domeczek uroczy

    OdpowiedzUsuń
  16. boszzz... takie bogactwo dóbr wszelakich tutaj, że słów zachwytu naprędce nijak wyrazić. naprędce (ten język polski to jednak dziwny jest ;)), bo ja dzisiaj cały dzień w biegu.. lecę..

    OdpowiedzUsuń
  17. To się nazywa raj!
    Poproszę o więcej zdjęć, nie żałuj, to są takie piękne sielskie widoki!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. U nas bezgrzybie, zaglądałam za kaniami w sobotę na łąkach, ale ani jednej; pyszne takie panierowane, czernidłaka nie odważyłabym się zjeść; piękne plony, pozdrawiam serdecznie z południowego wschodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mario, u nas kani zatrzęsienie, aż miło. Najadłam się naprawdę za wszystkie czasy!

      Usuń
  19. ...no właśnie aż dziw bierze ile w tym roku kani, kiedyś to ze świecą szukaj a teraz proszę. U mnie też pełno a winko tak pięknie się burgudzi - podoba mi się to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie boisz się jeść kanie? Wiele osób ich nie tyka...

      Usuń
    2. ...kiedyś jadłem, ale zbierała je babcia, teraz nie mam odwagi chociaż potrafię ją odróżnić od trujących grzybów... :))

      Usuń
  20. Muchi już nas nie ruszajo. Za to sumaki nieustająco.

    OdpowiedzUsuń
  21. A, i kanie też u nas są. Na górce za W. On przeważnie jest utrąbiony, to nie zbiera. Ostatnio siałam kanie w ogrodzie. Tzn. zakopałam resztki pod sosnom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli kanie jecie i niczego się nie boicie? :))

      Usuń
    2. Tylko pierwszy raz się bojałam:)))

      Usuń
    3. Też tylko pierwszy raz się bałam, ale to było lat temu 30 -ści??? A jak je zobaczyłam, w lesie na Mazurach, to nie mogłam uwierzyć, że takie grzyby istnieją. Były wysokie do kolan i miały kapelusze, jak płaskie talerze. Drugi raz takich ogromnych nie widziałam. W Kaczorówce czasami się jakaś pojawi na trawniku, kiedyś było ich więcej.Są smaczne takie smażone, jak kotlety, tylko trzeba od razu jeść, bo flaczeją.

      Usuń
  22. Trawka, rosa, grzyby, świeże powietrze i cisza- zanurzyłam się w tym klimacie na chwilkę. I cudny Ruficzek i Hokus. Rufi się postarzał? Nie! On się poważnie zadumał nad życiem. Potrzebowałam tego po dniu spędzonym w pyle, warczeniu wiertarek, stukocie młotów. No, ale to tylko do końca tygodnia, a potem wracam na swoje miejsce i do swojego kompa. Do tego czasu będę zaglądać wieczorkiem lub po południu. Rano o 6.00 nie da rady. O tej porze to ja jedną ręką podmalowuję oko, a drugą sprzątam kuwety, nogą napełniam miski dla pięciu kocich mordeczek, które już czekają na śniadanie. Potem 100 razy sprawdzam czy zakręciłam główny zawór gazu, bo kiedyś, jakiemuś kotu udało się przekręcić kurek w kuchence, sprawdzam obecność- czy aby któryś nie został zamknięty na balkonie, który otwarłam rano żeby wywietrzyć mieszkanie i futra, a biegnąc do autobusu zastanawiam się czy już się obudziłam, czy dopiero idę spać. To jest nieludzka godzina do wstawania. A już po takiej nocy jak dziś, kiedy o 2.00 obudził mnie rzygający kot- posprzątałam, który potem zostawił jeszcze w kuwecie bombę atomową- posprzątałam i wietrzyłam mieszkanie, wstaję po wydzwonieniu się wszystkich budzików i alarmów w telefonie. :)
    JoannaK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko! Zmęczyłam się samym czytaniem :))) Oby do wiosny, jak to się mówi :))

      Usuń
  23. pająk od tej pajęczyny to musi być wyjątkowo zrównoważony koleś!

    OdpowiedzUsuń
  24. Piękna relacja, czekam na cd. :o)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ojeju.... chyba muszę zmienić tryb życia albo chociaż pracę (od lat tą pracę sobie obiecuję!) - bo przychodzenie za Twoje drzwi o tej porze to musztarda po obiedzie i barbarzyństwo. I oblizywanie łyżeczki po budyniu. I w ogóle nietakt. No jak ja tak mogę?! To jak już przychodzę na gaszenie świeczek to sobie tylko cichutko stoję w progu i się uśmiecham :)
    Jak Ty mnie uspokajasz Gosiu... dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Muchi u nas jakoś ni ma, a na dodatek nie bywam taka drobiazgowa. Osrali to osrali, kto by się martwił takom kupkom malutką. Bez okularów i tak nie zobaczę.
    Octowca muszę koniecznie zasadzić, co one teraz kolorami wyprawiają. Byłam im przeciwna, ale zmieniłam zdanie. I klonów posadzę, a sosny wysadzę..w kosmos. To jakiś horror z grabieniem tych igieł. Mam za dużo sosen.
    I pięknie u Ciebie, ten mały domecek mi się podoba, mogę w nim zamieszkać????

    OdpowiedzUsuń
  27. oesu jak Ty to mówisz Tam na tej wojej Wsi jest magicznie, tak że ja piórkuję! i to dzikie wino i ten mały piękny domek co w nim masz miszy i inne szy piękny jest! i kanie są piękne, a Rufi staruszkiem?! NIEE on jeszcze całkiem żwawy, ną zdjęciach :)
    Rafał
    Wyświetlenie nr 1,006,559 :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...