6-letni kocurek Olek. Ma depresję. Szuka pilnie domu. |
Któregoś dnia na stronie http://www.przygarnijkota.pl/ znalazłam ogłoszenie o poszukiwanej pomocy przy robieniu zdjęć i opisów kotów przebywających we wrocławskim schronisku dla zwierząt. Pokazałam je MójCiOnemu, bo ja na to kompletnie już nie mam czasu i On po krótkim namyśle zgłosił się pod wskazany numer, po rozmowie klasyfikacyjnej został przyjęty i zaczął swoją przygodę jako niezależny wolontariusz! Został w ten sposób pomocnikiem Kamili, która genialnie prowadzi stronę o kotach z wrocławskiego schroniska szukających domów. Jeśli ją odwiedzicie, zwróćcie uwagę na ilość zawartych tam przydatnych informacji.
6-miesięczna kotka Astra. Przesłodka kocia. |
Zadanie mojego męża polega na tym, aby raz w tygodniu pojechać do schroniska i w przydzielonych mu salach z kotami (w których one są już tam długo), zrobić inwentaryzację, czyli sczytać chipy i sprawdzić, czy jakiś kot przybył bądź z różnych przyczyn ubył. Potem należy zrobić zdjęcia nowym, ewentualnie zaktualizować starym, oraz rozpoznać i opisać kocie charaktery.
Fajna praca, co nie?
1,5-roczna Birma. Oddana przez właściciela. Powód: niechciana. |
MójCiOn bardzo szybko się w niej odnalazł. Muszę poprosić go o opisanie, jak to w szczegółach wygląda.
Podczas gdy ja nie przejawiam zdolności organizacyjnych i najwyraźniej zadowalam się sprzątaniem kuwet, zakrapianiem zaropiałych oczu i pakowaniem tabletek do pyszczków, MójCiOn, jak to facet, zaraz poczuł w sobie żyłkę organizatorską i już tryska tysiącem pomysłów, w jaki sposób jeszcze lepiej i skuteczniej działać, aby (i tu: uwaga, to główny cel tych działań)
OPRÓŻNIĆ SCHRONISKO Z KOTÓW! :)
OPRÓŻNIĆ SCHRONISKO Z KOTÓW! :)
Astra. To strasznie kochana, kiziasta koteczka. |
Oczywiście wiemy, że to utopia, ale dlaczego by nie spróbować! Mój mąż już realizuje swoje działania, o których będę pisać, jak tylko dostanę pozwolenie i jak tylko staną się faktem. W każdym razie trwają już rozmowy na wysokim szczeblu i nie zdziwię się, jak zaraz któregoś dnia usłyszę Jego rozmowę z prezydentem. :)
Gdzie się to wszystko zatrzyma? Trudno powiedzieć, ale oczywiste jest to, że oboje wsiąkamy coraz bardziej w świat pomocy kotom, że to nam daje wiele satysfakcji, że jest to nasza wielka pasja, którą realizujemy z miłością i radością – czy nie jest to marzenie każdego człowieka?
3-letnia kotka Dalia. Ta koteczka jest przerażona. Bardzo potrzebuje domu. |
W ten sposób doszłam do wyjaśnienia, dlaczego nie zdecydowałam się na bycie oficjalną kocią filią Domu Tymianka (o ile Ori by mnie chciała za filię-córkę).
Jeżeli zaraz MójCiOn założy jakąś fundację czy stowarzyszenie, to głupio by było, gdybym „robiła dla konkurencji”. To trochę żart, bo organizacji wspierających zwierzęta nigdy za wiele, ale zdecydowałam, że poczekam na rozwój wydarzeń.
Jeżeli zaraz MójCiOn założy jakąś fundację czy stowarzyszenie, to głupio by było, gdybym „robiła dla konkurencji”. To trochę żart, bo organizacji wspierających zwierzęta nigdy za wiele, ale zdecydowałam, że poczekam na rozwój wydarzeń.
3-letnia kotka Wisia. Ufna, miziasta gadułka. Kogoś Wam przypomina? |
Jeszcze raz dziękuję Wam ogromnie za pomoc dla Domu Tymianka, a przez niego dla Kwiaciarenki. Całą akcję będzie, mam nadzieję, można śledzić na blogu Ori i Kwiaciarenki.
Wpłaty wciąż napływają i apeluję do niektórych upartych i zapartych (np. takich na „J”) o przysłanie swojego adresu! Ewa wysłała wczoraj nową partię karteczek. Będę pisać.
DZIĘKUJĘ!
Znacie nowe wyniki Hokusa? Trala la la. :)
Reszta zdjęć części kotków z wrocławskiego schroniska autorstwa MójCiOnego TU (klik).
Wielkie ukłony dla TwójCiOna. Ale biedne te koteczki, zwłaszcza te, które nie odnajdują się w schroniskowych warunkach :-( Ale może Twój mąż dotrze nie tylko do prezydenta, ale do Baraka, ONZtu i Nato i wszystko się odmieni :-) 3mam mocno kciuki i życzę powodzenia :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu. Faktycznie dla niektórych kotów schronisko to trauma nie do opisania.
UsuńTrzymam mocno kciuki za TwójCiOnego i całe przedsięwzięcie! Wspaniale, że TwójCiOn tak odnajduje się w tej sytuacji :).
OdpowiedzUsuńI tak jak piszesz - wielu z nas dąży do tego, by odnaleźć swoją pasję, coś co przynosi nam radość i spełnienie.
Nigdy nie zrozumiem jak można oddać zwierzaka z powodu "niechciana" :(. Serce się kraje czytając "ma depresję", "jest przerażona" :(
Odwiedziłam stronę Kamili - jestem pod wrażeniem przejrzystości, czytelności przy tak dużej ilości (niezbędnych, ciekawych) informacji. Brawo za profesjonalizm! :)
UsuńIle tam na tej stronie jest takich opisów: "oddana przez właściciela", "oddany przez właściciela", odd...
UsuńStrona jest super, są na niej najważniejsze informacje w pigułce.
gratuluję wierząc, że wszystko się znakomicie uda a za rok Wasze przedsięwzięcie będzie bardzo znaczące w kocim świecie.
OdpowiedzUsuńHmm, zobaczymy, Klarko. Trochę mam obawy przed takim rozwojem. Chciałabym nadal, że tak powiem "pracować" u podstaw" :)
UsuńWspaniałego masz TwójCiOnego i cudnie, że Was oboje łączy wspólna pasja. I jeszcze coś. Wśród setek organizacji i osób wspierających adopcje zwierzaków i niosących im pomoc jesteście perełką, bo to co robicie jest uporządkowane, systematyczne,a przez to bardzo efektywne, bo działacie odpowiedzialnie. Chapeau bas:)
OdpowiedzUsuńO właśnie Kaprysiu, masz rację! Poza tym budzicie zaufanie, a to bardzo ważne gdy chce się przekazywać regularnie choć drobną sumkę.
UsuńJeśli i inni tak to odbierają, to bardzo się cieszę, bo to jest niezwykle cenne.
UsuńDziękuję.
"Niechciany" kot- dobrze ,że oddał do schroniska, bo mógł zrobić to, co niektórzy robią z niechcianymi dziećmi.Wolontariat u nas jest mało popularny, wśród płci męskiej zwłaszcza, więc tym większe brawa dla Twego męża.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ja też tego czytać nie mogę... Niechciany kot!
UsuńDziękuję.
Tworzycie razem tandem nie do zdarcia! Jestem pełna podziwu dla TwójCiOnego; mężczyźni teraz są na ogół tak zaabsorbowani sprawami zawodowymi, że na inne sprawy nie znajdują już ani czasu, ani ochoty. No, ale TwójCiOn jest (jak wynika z tego, co o nim czasem przemycasz w swoich postach) człowiekiem o szerokich horyzontach, więc jego postawa nie dziwi, choć, jak już napisałam, wprawia w podziw:)
OdpowiedzUsuńA "TO" się nie zatrzyma! Będzie trwało, rozwijało się i kwitło - z pomocą tych, którzy pragną pomóc; a wierzę, że będzie ich coraz więcej:)
UsuńW przypadku MójCiOnego sprawa miłości do kotów jest stosunkowo nowa i dla niego samego zaskakująca, bo wcześniej były mu obojętne. Teraz jest ich wielkim miłośnikiem i znawcą. Aż miło :)
UsuńJeśli się bliżej pozna koty, nie można przejść obok nich obojętnie. Takie jest moje zdanie, choć nie jestem obiektywna, bo jestem kociarą od urodzenia. A poza tym to, co napisałaś, tylko potwierdza moje zdanie: szerokie horyzonty i wielkie serce:)
UsuńGdybym nie miała swojego Onego (też bardzo fajnego), to bym Ci strasznie zazdrościła:)
No masz! To przecież Wisia, prawie jak TA Wisia. :) A żeby było ciekawiej, to wczoraj akurat gmerałam na opisywanej przez Ciebie stronie i natknęłam się między innymi na tękotkę. I nawet przez ułamek sekundy przeżyłam pewną konsternację: Wisia? Co się stało, dlaczego jest w schronisku?!
OdpowiedzUsuńA poza tym cóż powiedzieć... Dom fariatuf! Kochanych fariatuf. :)
Kochanych Kocich Fariatuff ;)
UsuńTym razem zwracam się bezpośrednio- JeJCiOn- Fajny facet z Ciebie i dobry człowiek, szkoda, że zajęty ;)) )
Ale tak serio- Aniu, wspaniali z Was ludzie, od dwóch lat przekonujecie nas o tym w niemal każdym poście. Wypracowaliście sobie tak wielkie zaufanie u swoich czytelników, że każda akcją jaką będzie przeprowadzać, skazana jest na sukces:)
Serdecznie pozdrawiam:*
A wiesz, Jolu, że i MójCiOn tak samo pomyślał przez chwilę i serce mu zamarło? To jednak oczywiście nie Panienka Wisia, bo ona ma swój wspaniały domek. :)
UsuńViki, zajęty, oj bardzo zajęty! :))
UsuńCo do zaufania, to dziękuję, to cenniejsze niż złoto.
Wow!!! zabrakło mi słów!! ....milczę i podziwiam :)
OdpowiedzUsuńA jednak miło, że pomimo tego napisałaś :)
UsuńJesteście wspaniali - podziwiam Was i życzę powodzenia i żeby się wszystko spełnilo :)
OdpowiedzUsuńJeszcze chciałam dodać że fajne zdjęcia.Takie zachęcające żeby kociaka zabrać do domu :)
UsuńMnie też się Jego zdjęcia podobają. :)
UsuńPodziwiam i trzymam kciuki za efektywne działania, pozdrawiam jesiennie:)
OdpowiedzUsuńI ja Ciebie, Kasieńko :)
UsuńPodpiszę się pod słowami Kasi, podziwiam i trzymam kciuki za siłę sprawczą
UsuńPiękna praca , z głębi serce - a to na pewno przyniesie korzyści tym biednym kotkom :-))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia zdjęcia , album udostępniłam i zawsze jak trzeba będzie to zrobię .
Wkleję też banerek na swój blog do tej strony - przygarnijkotka.pl
Pięknie prowadzona , dużo informacji w jednym miejscu :-)
Amyszko, to jest wspaniała pomoc, bardzo dziękuję i będę pamiętać!
UsuńPodziwiam ludzi z pasją. :)
OdpowiedzUsuńPomaganie wręcz uzależnia, prawda?
OdpowiedzUsuńTo prawda, kiedy myślę, że miałabym przestać to robić życie wydaje mi się jakieś puste...
UsuńWisia? Toż to mama Barbula!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Wasze oddanie i to, czego razem dokonujecie. Ciepło się robi na sercu.
No nareszcie! Przecież ja od razu to dostrzegłam! Jeśli Barbula ma charakter po mamie, to będzie miziastym, kochanym, mądrym kotkiem, bo tata jest właśnie schroniskowa Wisia. :)
UsuńOn już taki jest!
UsuńJesteście wspaniałą parą pomagającą zwierzętom,. Godne podziwu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i odpozdrawiam :)
UsuńJeśli nawet pomoże się jednemu kotu to warto :-)
OdpowiedzUsuńWspólne pasje cementują związek. Gratuluję
Dokładnie. Ratując jednego kota nie zmienisz całego świata, ale temu kotu zmienisz cały świat - czy jakoś tak.
UsuńSzkoda, ze mieszkam tak daleko, bo obydwojgu Wam naleza sie wielkie usciski i buziaki, czynie wiec to wirtualnie. Chapeaus bas!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mieszkasz tak daleko bo byś wpadała kuwety posprzątać! A potem ewentualnie mogłybyśmy strzelić misiaczka :))
UsuńPewnie tez bym sie zalapala na jakis wolontariat.
UsuńI misiaczka :)))
Podziwiam Was tyle dobrego robicie dla tych biedaków...Oby takich ludzi więcej było to kociej biedy by było mniej...
OdpowiedzUsuńI takich jak Ty, Agato.
UsuńWspaniała sprawa!! TO się nie zatrzyma,bo oboje macie wspólną pasję i po drodze dołączają do Was podobni pasjonaci.I TO będzie trwało,bo wspaniale jest mieć koło siebie ludzi , którzy chcą .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niech trwa, Lucy! Niech trwa! :)
UsuńChylę czoła. Taki wolontariusz to skarb.
OdpowiedzUsuńJa nie mam zdrowia i czasu, ale byłabym wdzięczna za podzielenie się doświadczeniami
Adoptuję, ale na dłuższą metę to nie jest wyjście....
Pozdrawiam wszystkich kociomanów.
Koniecznie poproszę męża, aby to trochę opisał.
UsuńPozdrowienia i dla Ciebie, Zosiu.
O. tak! Koniecznie!
Usuńja też chylę czoła bo sama Aniu wiesz jacy ludzie żyją w dzisiejszych czasach... a zwierzakom zwłaszcza kotkom bardzo potrzebna jest pomoc
OdpowiedzUsuńWiem, wiem.
UsuńDziękuję, Joanno.
Podziwiam! I więcej czasu życzę, bo doba pewnie jest krótka :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszystko jest dobrze, jak nie ma choroby w domu, jak chorują to nawet długa doba nie poprawia mi humoru. Na szczęście teraz jest dobrze.
UsuńNo pięknie :)... Gratulacje i ukłony :)
OdpowiedzUsuńDziękuję,Abi :)
UsuńOba Wariaty jesteście w najpiękniejszym tego słowa znaczeniu ;-)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zatrzyma się to w sali całkiem pustej... bez ani jednego kotka ;-)))
Tego wam i kociakom życzę... i jeszcze aby zamysł małżenski się pomyślnie zrealizować dało ;-)))
Tak jest! :)))
Usuń;-)))
Usuń...i tu sprawdza się powiedzenie ma kota na punkcie kotów, he he he. Trzymam kciuki za CiOnego i wnioskuję, że wyniki są dobre skoro są tralale... :))
OdpowiedzUsuńNo przecież wczorajszy post widziałeś, więc na pewno wiesz, że tralala :)
UsuńGodne podziwu jest Wasze zaangażowanie! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedy się trochę uporam z moimi sprawami i ja coś będę mogła zdziałać. :)
Powodzenia, mocno trzymam kciuki za Waszą wspaniałą działalność.
Masz takie plany Iwo? Nic o tym nie pisałaś! :(
UsuńDziękuję :)
Chyba serce by mi pękło w takiej "pracy"
OdpowiedzUsuńWiesz, to się tak wydaje. Jak człowiek trochę okrzepnie to okazuje się, że nie jest tak źle. Poproszę mojego męża to, to opisze, bo miał podobne obawy do Twoich.
UsuńWow :), wspaniałego masz MójCiOnego :)
OdpowiedzUsuńOby ten entuzjazm tylko się wzmagał i pomysłów było coraz więcej :)
I obyśmy mieli siłę, bo z tym u mnie ostatnio krucho.
Usuń:)
I siły w takim razie :), będzie dobrze :)
Usuńgratuluję inicjatywy i niech się "to wszystko" nie zatrzymuje :)
OdpowiedzUsuńTy i TwójCiOn - właściwi ludzie na właściwym miejscu! :)))))
zdjęcia mnie zachwyciły. "zdjęcia", to mało powiedziane. to są świetne portrety!
:))) Buziaki:*
UsuńUśmiecham się bardzo szeroko do TwójCiOnego. Myślałam, że TACY faceci to już wymarły gatunek. A jednak widać nie do końca:))))))
OdpowiedzUsuńCmoki dla ozdrowialca ( wierzyłam, że tak będzie)
On chyba dziś się napyszni tyle dostał pochwał, niech no tylko to przeczyta! :)
UsuńWzruszające zapiski o tym, że Fergi bardzo sie kiziła... Nie za bardzo rozumiem ten koci slang, bo miałam kotkę Tunię jako dziecko i tylko przez dwa tygodnie. Niestety, kotka gdzieś uciekła. Szukałam jej w okolicy zaglądając do wszystkic mieszkań, w których są koty. Do dziś pamiętam jej nocne spacery po łóżku, w którym spałam. Nie mogłam się nadziwić, że chowa wtedy pazurki i nawet chodzenie po twarzy było przyjemne. Ale te dwa tygodnie wystarczyły, żeby wiedzieć, że kota można pokochać.
OdpowiedzUsuńWyrazy szacunku dla DRUGIEJ POŁOWY Ciebie. Wasze małzeństwo powinno się reklamować na pierwszej stronie Onetu jako przykład konstruktywnych związków, zamiast tych wszystkich kataklizmów i horrorów.
I.
Oj, ja od onetów to chciałabym się trzymać z bardzo daleka! :)
UsuńSkoro wciąż to pamiętasz, to może czas na dostawę świeżych, wyleczonych i atrakcyjnych kotów pod Twój adres I.? :))
Jak czytam oddany ,bo nie chciany ,to aż ciarki przechodzą po plecach.
OdpowiedzUsuńKsięża 'Małego księcia" powinni czytać na ambonach ,z naciskiem na :jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś. Według mojego odczucia to kościół ,telewizja powinni poprzez edukację zmieniać nastawienie ludzi do zwierząt. Kształtować właściwe postawy i wtedy schroniska powoli będą pustoszyć.
Podziwiam was za to co robicie ,ale przecież wiemy ,że są to tylko działania dorażne.
Fajne jest to że zaczynasz coś robić ,bo wiesz ze musisz ,a potem to stajesię twoją pasją :)
Przesyłam dużo mocy ,na razie tylko tyle .
To wystarczy Mario, jestem wdzięczna.
UsuńTo samo ludzie robią z dziećmi. Oddają, bo ich nie chcą. :((
Mam ogromny żal do księży, że nie ruszają tego tematu. Mają ogromną siłę rażenia, tyle mogliby zrobić, chociażby chodząc (zwłaszcza na wsi) po kolędzie i widząc tę bidę w każdym obejściu.
UsuńI ja zawsze miałam. To jeden z powodów dla którego nie jestem już katoliczką, choć wierzę w Boga.
UsuńPrzyszłość jest niespodzianką i to też jest piękne :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Aniu:*
UsuńNie wykluczam, że jak przejdę na emeryturę, to sie zaprzyjaźnię z jakimś kotem. Na razie mam pracę z ludźmi, która mnie mocno angażuje i dwa psy do odchowania. Norcię w sobotę czeka operacja i też spędzam wiele czasu u weterynarza. Ale polecę Twój blog znajomym, może ktoś ulegnie Waszemu urokowi i będzie mógł stworzyć kotom odpowiednia opiekę.
OdpowiedzUsuńI.
Jasne, jasne, tak tylko zażartowałam sobie. No co, nie można spróbować? :))
UsuńWy oba jestescie jak cala kupa fundacji :)) usciski dloni dla nadwornego fotografa!
OdpowiedzUsuń