Chwila oddechu po intensywnym blogowym tygodniu, po wróżbach i kotach czas na powrót do nieistniejącej już krainy dzieciństwa Anny, siostry dziadka mojego męża. Zachęcam gorąco do śledzenia na bieżąco historii przywołanej i uwiecznionej przez Annę, gdy była już u kresu swego życia.
Poprzednie części pamiętnika:
Część pierwsza: "No tak, nie mogę się bać – przecież jestem Polką!"
Część trzecia: "W takiej błogosławionej krainie..." Kończy się tak:
Błogo się
żyło w tym Watynie.
Ja też chciałam coś dla Ojczyzny zrobić, więc
kazali mi buty czyścić (7 par). Na werandzie to robiłam – byłam cała
wysmarowana błotem, pastą do obuwia i ani rusz buty nie błyszczały – chłopcy
kazali mi na nie pluć i po tym czyścić. Ciocia Zosia zobaczyła, co ja robię i
powiedziała: Co ty robisz, moje dziecko, nie męcz się! A ja na to: Muszę je
wyczyścić – robię to dla Ojczyzny!
Część czwarta.
Jeden raz
skrzywdzili mnie bardzo: wywoływali duchy i mnie nie chcieli przyjąć do swego
towarzystwa, mówiąc, że jestem za smarkata. A Helcię wzięli (o pięć lat starsza
ode mnie). Och! Jak ja jej zazdrościłam! Spłakana i zgnębiona siedziałam przez
pół nocy pod drzwiami (gdzie właśnie odbywał się seans spirytystyczny) aż do
całkowitego wyczerpania i... zasnęłam. Takie to są losy najmłodszych!
Pusto i
smutno robiło się w Watynie, gdy cała młoda hałastra wyjeżdżała do szkół. Watyn
zamierał, nastawała śliczna, złota polska jesień. Boże, jaka piękna jesień! Czy
coś może być piękniejszego na świecie od kwiatów jesieni?
Zostawałam
sama, tylko z Rodzicami. Nie powiem, żebym się nudziła, gdyż na wsi nigdy nie
zabraknie ciekawych rzeczy. Gołębie, konie, krowy, psy i całe gospodarstwo.
Po
przebudzeniu biegłam do stajni, krowiarni, kurnika... Może coś się urodziło -
jakiś prosiaczek, dużo prosiaczków, lub źrebiątko, cielaczek. A czasem tchórz
zjadł kaczki, a właściwie podusił...
Wieczorem
wybiegałam przed dom i wołałam psy. Biegły do mnie, skomląc - wiedziały, że
idziemy na polowanie na szczury, których było mnóstwo. W parniku był ogromny
pojemnik z ziemniakami i ospą dla świń, przykryty płachtą. Po odrzuceniu jej
wyskakiwały szczury. Psy miały wspaniałe polowanie, kwik, pisk, czasem i
zostawały pokrwawione psie pyski.
Wieczorami w
zimie nie można było wypędzić mnie z kuchni. Ogromnie lubiłam przebywać w
towarzystwie służby; tam miałam pole do popisu, czyli wygłupiania się. Służące
opowiadały niestworzone historie - wesela trwające kilka dni, bójki, pijaństwo
i inne wydarzenia. Zwykle dziewczyny darły pierze, a parobcy dmuchali - cała kuchnia w pierzu, krzyk dziewczyn;
biły parobków ścierkami.
Rodzice
starali się mnie zainteresować książkami, nauką, bo miałam już wtedy 10 lat,
ale to wcale mnie nie interesowało. Wolałam jeździć konno, hodować gołębie i
paść w lecie krowy z pastuchami.
Marzeniem
moim było mieć kucyka, bo jeździłam do tej pory na ogromnej kobyle stępa; miała
ona złamaną nogę i nie mogła biegać. Tatuś obiecał, że kupi mi kucyka, jak
nauczę się czytać. Pewnego dnia przyszłam do Tatusia i powiedziałam: Już umiem
czytać i proszę o kucyka (miałam nauczycieli w domu). Tatuś wyciągnął z biurka
jakąś gazetę i powiedział: Czytaj. I ja przeczytałam dość płynnie. Tatuś był
zdumiony. - No, wygrałaś, muszę ci kupić!
Gdy
przyjechał Icko, który woził po dworach mięso, powiedział mu: Przyprowadź
kucyka dla Hani. - Dobrze - powiedział Icko. I proszę sobie wyobrazić, za kilka
dni przyprowadził trzy kucyki z rana i pojechał rozwozić mięso, a ja miałam
czas do wieczora, by zdecydować, którego wybiorę. Przez cały dzień jeździłam po
kolei to na jednym, to na drugim, i na odwrót. Nie mogłam się zdecydować, a tu
już zbliżał się wieczór. Wreszcie Tatuś powiedział: Ten zostaje. Był to czarny,
z białymi pęcinami i białą gwiazdką na czole. Nazwałam go Pikuś. Byłam
szczęśliwa!
A rok temu Za Moimi Drzwiami: Zwierzęta spotkane w Dolomitach (klik).
Boże... jakie piękne życie stworzyłeś! Nie czujemy tego dziś. W pędzie i gonitwie nie widać uroków życia...
OdpowiedzUsuńpiękny ten pamiętnik!
:*****
Emko! O to to... :*
UsuńCzytam o tamtych czasach jak o jakiejś bajce, nie o rzeczywistości. Tego świata już nie ma...
UsuńNie ma juz takich Ickow, a szkoda, bo to byl folklor przedwojennej Polski. Moja mama opowiadala o zyciu w Lodzi przed wojna, takich Ickow bylo w niej mnostwo, z ich kultura, specyficzna mentalnoscia i poczuciem humoru.
OdpowiedzUsuńZnow dobrze sie czyta o tamtych czasach...
Milego!
Nie ma, nawet po wojnie, pamiętam to jeszcze, u moich dziadków za płotem mieszkali Żydzi. Teraz tego świata też już nie ma.
UsuńFajnie, że czytasz, Aniu:*
Z zapartym tchem :)
UsuńHania miała sporo fajnych zajęć. Polowanie z psami na szczury, opowieści służących, które niekoniecznie nadawały się dla młodocianych uszu, darcie pierza .... kompletna abstrakcja dzisiaj.
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Dokładnie o tym pisałam wyżej. Jak abstrakcja. Najbardziej lubię ten fragment pamiętnika, który dotyczy dzieciństwa Anny, potem będzie już trudniej.
UsuńMy o tym już wiemy, ona jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. Może to i lepiej.
UsuńPrzez chwilę byłam na polowaniu na szczury i jeździłam na kucykach. :-)
OdpowiedzUsuńByłabyś w stanie polować na szczury?
Usuń:)
Ale błogie dzieciństwo, tylko pozazdrościć. Mimo wszystkiego co później nastąpiło, tych wszystkich zawirowań historii - p. Anna dostała od swojej rodziny ogromny kapitał na resztę życia - miłość.
OdpowiedzUsuńI bardzo jej się to przydało. Tego kapitału Niemcy, ani nikt inny zabrać jej nie mógł.
UsuńA ja z dzieciństwa darcie pierza pamiętam :) Ups! czyżbym już taka stara była :(((
OdpowiedzUsuńHm, ja też pamiętam. Nawet darłam - ze swoją Bab. Ale przecież takie stare nie jesteśmy, GochaMi. Mamy po prostu dobrą pamięć. ;)
UsuńJa też darłam ,co prawda tylko raz, można powiedzieć ,że na gościnnych występach i w bardzo kameralnym gronie.
UsuńCo do wieku to ciało mi mówi masz 55 lat ,a dusza na to - g...no prawda ;)
Przyłączam się do młodych duchem :)
UsuńNie było czasu na nudę. Ale to chyba jednak najbardzije od charakteru zależy...
OdpowiedzUsuńMoże i tak.
UsuńDla mnie wieś to lato - jesień to już było przedszkole, szkoła, czyli miasto, choć nie tak duże, aby mogło całkiem odciąć od natury; na spacery do lasu chodziliśmy przez cały rok niemal co tydzień.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia.
UsuńFajne wolniejsze czasy, Czas spojrzeć na to co Matka Natura czy Bóg stworzył(a). musze poczytać te poprzednie:)
OdpowiedzUsuńMoja mama miała gęsi( hodowała je dla pierza), tak ,że pierze darła i w jesienno- zimowe wieczory odwiedzały ja sąsiadki na pogaduchy i darcie pierza. Dla nich to też były wspomnienia z młodości, dla mnie fajne historyjki:)
Izo, poczytaj, będziesz na bieżąco i wtedy to może być dla Ciebie ciekawe.
UsuńJakoś mi tak tęskno za tymi wspólnymi wieczorami. Nie było TV, trzeba było rozmawiać...
Taki pamiętnik to skarb prawdziwy.
OdpowiedzUsuńChyba rzucę robotę, którą sobie zaplanowałam na teraz i pójdę oglądać stare rodzinne fotografie :).
Jest w tym sepiowym świecie jakaś magia.
Skarb, najcenniejszy z cennych.
UsuńŻe mi nikt nie dał kucyka za czytanie..nie w tych czasach co trzeba się urodziłam
OdpowiedzUsuńA może nie prosiłaś? :)
Usuńi co ja, baba z miasta mogę powiedzieć? zazdroszczę takiego sielsko - wiejskiego dzieciństwa panience annie.
OdpowiedzUsuńdziękuję za przepiękną karteczką:)
Usuńwyrazy uznania dla osoby, która je wymyśla:)
Ewa z Krakowa, słyszysz? :)
Usuńczas stanął w miejscu...
OdpowiedzUsuńO nie nie nie...czemu tu koniec? :( dalej chcę! Zasiadłam z fajeczką i herbatką i nie zdążyłam się nawet na bujanym fotelu dobrze rozbujać.
OdpowiedzUsuńPiękny pamiętnik!
Mirabelko, gdyby było więcej, to niewiele osób by czytało. Tak sądzę. Fajnie, że Ty to robisz, buziaki!
UsuńWiem, że już to pisałam, ale się powtórzę ;). Za każdym razem jak czytam te pamiętniki, przypominają mi się rozdziały z Ligockiej. Byłam zachwycona opisami jej babci, tamtym życiem. I tak samo zachwycam się tymi wpisami.
OdpowiedzUsuńIdę nadrobić część III :))
I oczywiście zgadzam się z Anną co do kwiatów jesieni :)))
UsuńA tak w ogóle to ciekawe, co Anna miała na myśli: kwiaty, które kwitną jesienią (dosłownie) czy może raczej te wszystkie wybuchające kolorami drzewa? Bo ja czytając, wyobraziłam sobie właśnie te drugie. Nawet nie wyobraziłam, tylko zobaczyłam - bo cały czas mam je pod powiekami od tych widoków przecudnych z ostatnich dni, które tak pięknie pokolorowały świat. Ech! Uwielbiam jesień! :)
UsuńJolu, ja też te drugie sobie wyobraziłam! Pięknie jest teraz. Jutro będę pracowo w fajnym jesiennym miejscu. Mam nadzieję, że uda mi się zrobić ładne zdjęcia :)))
UsuńJesień też uwielbiam :)) zajrzyj do mnie - akurat jesiennie jest ;)
Buziaki :))
Właśnie, właśnie, wczoraj mi mignęło na pasku, że pojawił się nowy wpis u Ciebie i miałam zajrzeć, ale mi wyleciało z głowy. Fstyt! I alzhajmeroza... :(
UsuńAlu, nadrobiłaś? Może będzie klasówka, wiesz, że ja lubię was czasem przepytać! ;D
UsuńJooolu ;)))))
UsuńNadrobiłam, Aniu. Tęskno za takim powolnie płynącym czasem.
Nie boję się klasówek! :D
Zbyt pozno sie urodzilam, zaluje szczegolnie tej kuchni ze sluzba, ale jesien jest rownie piekna za naszych/moich czasow, Boze jaka piekna, jaka kolorowa, jaka cudownie piekna i kolorowa... :D. Sluzbowo i jesiennie pozdrawiam, jesiennym echem niech sie jesien niesie!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą. Jest tak piękna, że dziś na spacerze najpierw mnie wmurowało w ziemię z zachwytu, a potem pognałam do domu po aparat. Rezultaty wkrótce. :)
UsuńTo aparat przedstawi polską złotą jesień osadzony na gruntownej podmurówce :) nie tylko na korzeniach. :):):)
UsuńU mnie nikt chyba pamiętnika nie pisał. Szkoda kurczę.To byłyby fanaberie, pamiętniki pisały panienki z bogatych domów przecież. Kiedyś znaleźliśmy w domu pamiętnik przyjaciela teścia z młodych lat, ale nie śmieliśmy go czytać. Odesłaliśmy mu do Niemiec do których wyemigrował w latach 50- tych.
OdpowiedzUsuńWiesz, ten pamiętnik jest spisany pod koniec życia Anny, gdy była już starą, chora kobietą. Pięknie, że to zrobiła. Może ja tak zrobię? Jestem już przecież chora (tarczyca), no i stara. :D
Usuń:))
Aż zapachniało jesienią na wsi...:o)
OdpowiedzUsuńNurtuje mnie pytanie .Czy ty Gosianko byś poszła z psami polować na szczury ? ;)
OdpowiedzUsuńNigdy. To byłaby dla mnie straszna trauma.
UsuńTakiego skarbu w postaci spisanych wspomnień nie posiadam ale brzeczą mi w uszach opowieści mojej mamy z czasów jej dzieciństwa i młodosci spędzonych na Kresach.I żałuję,że swego czasu tak bardzo nie interesowało mnie to,żeby dociekać,dopytywać a byłoby o co.
OdpowiedzUsuńI ja żałuję, że opowieści mojej Babci przepadły wraz z jej śmiercią :((
UsuńPiękne historie wspomnienia z bycia małym napewno wspaniałe
OdpowiedzUsuń