wtorek, 22 października 2013

Będę babcią! ;)

Kto ciekaw, jaki przebieg miała druga część ubiegłej soboty?
Zapraszam serdecznie na długi, ale mam nadzieję ciekawy post. :)

Kiedy skończyła się nasza górska wycieczka, zjedliśmy drugie śniadanko 
(kanapki, jajko na twardo, ogórek kiszony), 
zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Wrocławia na spotkanie z Kasią 
(poznaną dzięki blogowi), cudowną kociozakręconą dziewczyną,
i o czasie stawiliśmy się na umówione miejsce na działkach.  


Czekała tam na nas, jeśli pamiętacie, kotka - matka Werterka (teraz Feliksa) 
i Leosia (teraz Obamy) oraz ich rodzeństwo: trzy szare kotki.
Wcześniej miałam wrażenie, że jest ich więcej, ale chyba nie.
Jednego z nich, koniecznie kociczkę, miała zabrać do siebie właścicielka działki. 


Kotkę-matkę udało się pani Z. zamknąć w budce. To wielkie ułatwienie.
Niestety miała ona też przegłodzić kocięta, ale nie wytrzymała i nakarmiła je.


Mimo to Kasia nie poddała sprawy i ustawiła pułapkę. 


Najedzone, nic to, że kaszą, kotki nie zwracały wcale uwagi na pułapkowe przysmaki


i trzeba było wiele cierpliwości, aby w końcu odważył się do niej wejść
jeden ciekawski delikwent.


Bardzo chciałam, aby ten śliczny szaraczek o jasnym futerku jak Werter,
to była wymarzona przez panią Z. kociczka, bo ona od razu znalazłaby swój domek.  


Mamuśkę usidliłyśmy po dłuższej zabawie w chowanego i oczywiście udało się to Kasi, niesamowicie odważnej łapaczce kotów! Ona jest bardzo w tym kierunku uzdolniona. :)
Zaraz się jeszcze okaże, jak bardzo. 


Postanowiliśmy skończyć na tym łapankę, bo koteczki spłoszyły się zupełnie
(na pomoc przed zimą czekają tam jeszcze dwa kociaki).
Zostawiliśmy transporter pani Z. i ona będzie próbować je łapać.
Podobno nie boją się jej tak bardzo, może jej się udać. 


Już wcześniej było ustalone, że kotka-matka, która przez ostatnie lata rodziła
po 2 mioty rocznie,  pojedzie do innego DT na zabieg sterylizacji, a potem wróci na działki.
Pani Z. zadeklarowała nawet, że ją przechowa w domu przez zimę,
tak że los jej został dobrze zaplanowany i z góry zabezpieczony. 



Kiedy szliśmy z powrotem alejką działkową, na drogę wyszła śliczna koteczka szylkretowa!


Znałam ją z opowieści mojej Mamy, a nawet dostałam od niej niedawno jej zdjęcie. 
Mama martwiła się, że ta kociunia jest taka chudziutka, biedna,
pałęta się po działkach już wiele lat, ale jest na to zbyt łagodna i inne koty ją przeganiają.
Mieszkała ponoć kiedyś z jakimś człowiekiem pilnującym budowanego w okolicy domu. Budowa się skończyła, człowiek poszedł gdzie indziej, kotka została sama...


 Tymczasem wyszła do pani Z., która ją też czasem, czym się da, dokarmia,
a my z Kasią popatrzyłyśmy na siebie: przecież ona nie jest chudziutka, tylko podejrzanie gruba!
Oj, nie wygląda to dobrze...
Obie kocie wariatki - ja i Kasia - dostałyśmy natychmiast amoku i niewiele myśląc, postanowiłyśmy wykorzystać fakt, że ona nie boi się swojej sporadycznej karmicielki.
Jejku, jak mocno trzymałam kciuki, aby się udało, aby ona weszła do klatki! 
MójCiOn jako człowiek poukładany i działający zgodnie z planem łapał się za głowę. 
Gdzie ją dasz? - zapytał Kasię. Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Miała przecież tylko miejsce dla kotki-matki.

Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że Tutli Putli znajdą domek,
bo potwierdziło się to dopiero w niedzielę.
Zresztą istniała duża szansa, że złapany kociak okaże się chłopakiem i wtedy wyląduje u nas. 

To niesamowite, ale podejrzanie gruba kotka niemal natychmiast sama do klatki weszła!
Hura, złapana! 
Od kiedy Mama powiedziała mi o niej, wciąż myślałam, jak jej pomóc. 

Mieliśmy więc już  niezłe zbiory, trzy koty: kotkę-matkę, kotkę grubawą i malucha.
Obie z Kasią byłyśmy rozgorączkowane, ale szczęśliwe,
 mimo że dla jednej kotki wciąż był wakat. 
W końcu ustaliłyśmy, że Kasia pojedzie z kotkami do swojego weta i zobaczy, w jakiej są kondycji
i wtedy się zobaczy, co dalej, a my weźmiemy malca,
 też pojedziemy do naszej wetki sprawdzić mu płeć i ogólną kondycję
i jeśli to dziewczyna, to odwieziemy go do pani Z., a jeśli nie, to pojedzie do nas. 
Uff, udało się jakoś ten wstępny plan ustalić. :)

U naszej wetki niespodzianka - oczywiście chłopak! Niech to!
Czy same chłopaki są w tym miocie?

Za chwilę dzwoni Kasia. Kotka-matka jest w bardzo złej kondycji, wychudzona, wyczerpana,
z ropą w oczach i w nosie, z wypadającą sierścią i ubytkami w zębach, musi
najpierw dojść do siebie, aby można było myśleć o sterylizacji... 
Druga wiadomość jest jeszcze bardziej dramatyczna, bo okazuje się, że szylkretka jest w końcowej fazie ciąży! Że za tydzień, góra dwa, będzie rodzić! Kotka też jest wyniszczona, za wyjątkiem brzucha chuda, ma zatkany nosek, ale nic nie można na razie z tym robić. Będzie można ją leczyć, gdy urodzi i odkarmi maluszki... Pilnie potrzebny jest dom dla niej!

Nie macie pojęcia, co działo się w mojej głowie i w sercu! 
To, jak bardzo pragnęłam mieć ją u siebie, zakrawa na jakieś szaleństwo! :)) 
W domu jednak wciąż były trzy koty tymczasowe, kolejny malec właśnie do nich dołączył.
I jeszcze kotka w ciąży? Och, na to chyba MójCiOn się nie zgodzi...

Kasiu - powiedziałam przez telefon, gorączkowo myśląc - znajdź dom tymczasowy dla tego malca, to weźmiemy tę ciężarną bidę. 

No i Kasia znalazła... :)
Kocica jest więc u nas, siedzi na strychu w pokoju Poznańskiego, który, jak sama nazwa wskazuje, jest w Poznaniu. :)


Jest prześliczna! 


Kochana, łagodna i subtelna.


Brzuszek ma wielki i jestem mocno przejęta.
Jeszcze nigdy nie widziałam ani porodu, ani kocich osesków,
ani nie byłam świadkiem kociego macierzyństwa! 
Jestem taka przejęta! Powtarzam się? Bo jestem przejęta! :)


Będę babcią. :))))


Dziewczyny (i chłopaki), mówcie szybko, co wiecie na temat kocich porodów, jak się przygotować, na co zwracać uwagę, jak to będzie. Wiem, że mogę sobie poczytać w necie (i zrobiłam to), ale piszcie, proszę, o Waszych przeżyciach. Boję się bardzo, żebym swoim brakiem doświadczenia nie zaszkodziła pięknej przyszłej mamie i czegoś nie schrzaniła.

Koteczka jeszcze się boi, ale daje się pod łóżkiem głaskać, ładnie je porządną karmę, pije, załatwia się do kuwetki, a ja...

Ja jestem nieprzytomnie szczęśliwa, że czeka mnie to doświadczanie! 
Myślcie sobie o mnie, co chcecie!

Wydaje mi się, że marzyłam o tym od dziecka. 
Ja, miastowa dziewczynka, co musiała prosić nieustająco o pieska, kotka, 
a dostawała w zamian kanarka, żółwia, papużkę... 
Marzyłam o tym! 
Móc towarzyszyć, przyglądać się kociemu macierzyństwu, ach, chyba się rozpłaczę... 

PODPIS

108 komentarzy:

  1. Ach Aniu! Jakbym czytała stenogram swoich rozmów z G - jak ja marzę o tym, żeby być świadkiem takiego wydarzenia i móc potem obserwować jak koteczka zajmuje się maluszkami. Ile razy o tym rozmawialiśmy (G wychował się na wsi, więc mógł asystować w narodzinach różnych zwierzątek, ja nie miałam nawet szans na żółwia czy chomika, moi rodzice byli wybitnie antyzwierzęcy). Nie umiem Ci nic poradzić, ale za to będę trzymać kciuki i czekać (bardzo przejęta ;-) na fotorelację.
    Świetna robota z kocikami, serdeczne pozdrowienia i ukłony dla Was i dla utalentowanej Kasi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że zapisujesz się jako pierwsza na relację on-line z tego, co się dzieje w pokoju Poznańskiego, :)

      Usuń
  2. Gratulacje Babuniu :) Ja się nie wypowiadam, bo się nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...no to gratulacje, nie powiem o czym pomyślałem na początku, he he he...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się razem z Tobą na ten poród koci - ale jesteś odważna - Ja bym się bała :)
    Trzymam kciuki żeby wszystko dobrze się ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się boję! Oczywiście o kotkę, żeby poszło jej jak z nut, denerwuję się jakbym to ja miała rodzić!

      Usuń
  5. Ależ niesamowita historia!!! Kociczka jest przepiękna, ale od pierwszego jej zdjęcia pomyślałam sobie, że wygląda na ciężarną... Gosiu, ja nie mam doświadczenia porodowego zwierzaków, ale ważne żeby zrobić dla niej i dla kociaków kojec, z którego kotka będzie mogła swobodnie wychodzić a kociaki nie. Resztę zrobi natura i koteczka jeśli będzie się zajmować maluchami. Tak było u mojej przyjaciółki, u której szczeniła się sunia. Kociaki na pewno będą cudnej urody po takiej mamie!!
    Cieszę się, że będę mogła w tym wszystkim uczestniczyć za pośrednictwem bloga i już wiem dlaczego miałabym pojawić się za dwa tygodnie ;)) Zobaczymy jak to będzie bo zaczęłam czynnie szukać pracy ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ogromnie ciekawa jakie będą to kocięta, ile ich będzie! Ważne, żeby były zdrowe. :)
      Jak to zaczęłaś szukać pracy?! Myślałam, że się pakujesz!

      Usuń
  6. Post czyta się z zapartym tchem :)))
    Gratuluję Wam, jakże udanej akcji! I oczywiście, przyszłych wnuków :P
    A Ty jesteś zwariowana kocia królowa :*. Królowa Babcia? ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam nic skrócić, niestety, relacja musi być wyczerpująca. Inaczej nie umiem. :D
      Babcią będę dla maluchów, dla Ciebie jestem Te!

      :)

      Usuń
    2. Bardzo dobrze, że post długi - takie lubię :). Mogę spokojnie sączyć poranną kawę :).
      Kocia królowa babcia dla maluchów - nie inaczej :).

      Lubię to (te?) Twoje zdjęcie :)))

      Usuń
  7. No to gratuluję !
    Najbardziej gratuluję kociakom, które będą mieć taką wspaniałą "babcię" :)
    W kwestii kociego porodu, jestem pozbawiona wiedzy ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla Babci (i Dziadka ) - kongratulacje! U nas kotki sie urodzily w krzaku lawendy kolo tarasu, pudlo z cisza i spokojem nieco dalej od domu bylo zignorowane. Poza tym to bylo we wscieklym upale.Wiec brezentu kawalek przynioslam na lwende, zeby slonce nie ugotowalo towarzystwa. Mysle, ze mozesz jej juz - zaraz uloscic wygodne gniazdko, niech ona w nim bywa i sie zagneizdzi. a reszte zrobi sama. jesli by siedziala z maluszkami non-stop przez dobe badz wiecej to daje jej mleka/wody zeby nie musiala wstawac. Nasza perlowa kotka tak miala, ale pewnie tez rzez ten upal. Mysmy przyneisli pudlo nazad na traras i ona po paru dniach przeniosla Miss Kitty (bo jedno malenstwo sie tylko ostalo) tam i tam zostala - to bylo pudlo do gory nogami z wycietymi drzwiami. Jak male podrosle na pare tygodni (8?) to najczesciej siedzialy razem/lezaly na pudle.
    Pod lozkiem Poznanskiego niech nie rodzi i bedzie, bo przeciez wtedy caly godzinami bedziecie lezec pod lozkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam jej kilka pudeł do wyboru, otwarte od góry, zamknięte, podłużne i kwadratowe :))

      Usuń
    2. a ona i tak pewnie pojdzie do wegla ;))

      p.s. wtedy po naszym kocim porodzie wyjezdzalismy zostawiajac rozpuszczona kotke z dzieckiem, ja wpadalam w histerie zupelna JAK sobie dadza rade. Glowne pudelko (po nieduzym tv) zapadalo sie na poczatku wrzesnia, bo tam siedzialy, ja przed wyjazdem (do listopada chyba, a moze i do grudnia) mialam osiedle domkow kocich na tarasie, bo bylo jak nastepuje - pudlo po tv, zapadajace sie...ja na nie polozylam pazdzierzowa duza deske, na nia przybilam chyba 3 koce, zlozone, zbey im bylo i miekko i cieplo, pudlo mialo od spodu scinek ...dywanu a la kowary, ogacone bylo tez gruba szmata, ktora byla pod deska, do tego oparta byla inna deska, zeby im od wschodu nie wialo....oprocz tego, na dywanie byl koc. do tego bylo mniejsze pudelko, tekturowe, osloniete od deszczo-sniegow pierwszym pudlem, wymoszczone podobnie, transporterek z wyjetymi drzwiami, za to ubrany w meski polar z auchon za 12 zlotych, byl zapiety na zamek w polowie a kolnierz byl jako kotara wejsciowa. wymoszczony szlachetnymi materiami, bo sam jest z plastiku i by sie zaparzyl i koty by splesnialy. najlepszy byl ten polar jednak, hrehrehre, troche przewiewny ale cieply. i bylo jeszcze jedno zapasowe pudelko, bo ktos mi powiedzial, ze jak dziecko ma tak ze 4miesiace to te dzikie kotki wywalaja z domu mlodziez, bo metraz zazwyczaj maly...no to bylo to tekturowe i trasporterek, pudlo po tv i to ostatnie, po paprykach, ze sliczna przykrywka - tektura ale dobra tektura. te dwa tekturowe to byly jako zupelny zapas, glownie na wypadek, gdyby to po tv sie rozwalilo/zapadlo a transporterek DALEJ byl nielubiany. Bo byl nielubiany. Jak wrcilismy tam zima, wszystkie domki staly puste procz tego po tv. Jak je podnioslam to znalazlam tam zabawke kocia przeze mnie wykonana praz pol prawdziwej myszki :))))















      Usuń
  9. Gratuluję Aniu :))) Mieliście sobotę w wydarzenia obfitującą :)
    Ciężarna koteczka śliczna jest :) Nigdy nie byłam przy kocim porodzie, jak Niunia rodzinna wydawała na świat potomstwo, zostawiliśmy ją w spokoju, dopiero po wszystkim ostrożnie podeszliśmy zobaczyć, co tam się narodziło.
    Po porodzie mruczała z zadowolenia jak traktor, było więc wiadomo, że jest po.
    Poradziła sobie sama, a wlazła w taki kąt, że i tak nikt przy niej nie byłby w stanie być. Na te dwa porody upodobała sobie bowiem piwnicę i urodziła na węglu, mimo, że miała naszykowane tu i ówdzie kartoniki ze szmatkami różnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa jak to będzie, Lidio. Może być tak, że wstanę rano a tam maluszki... :) Jejku, nawet teraz czuję wzruszenie.

      Usuń
    2. :) Będą maluszki, a kicia popatrzy Tobie miłośnie w oczy, szczęśliwa, że urodziła śliczne maleństwa :))

      Usuń
  10. ale się działo.. niezła z Was brygada! :))
    gratulacje ;) będziesz najlepszą kociobabcią na świecie, a TCO najlepszym kociodziadkiem! :)) no chyba Wam zazdroszczę! przez 30 lat opiekowania się różnymi stworami ani razu nie było mi dane uczestniczyć w cudzie narodzin. taka karma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. czy muszę dodawać, że liczę na wydziedziczenie? :>

      Usuń
    2. Najważniejsze będzie aby kotki nie stresować i jej nie przeszkadzać, więc może i mnie to ominie, ale nie ominie mnie macierzyństwo...
      Tak się cieszę!

      Usuń
    3. Mam zbyt dobry humor aby kogoś wydziedziczać, więc Ci się upiekło. :)

      Usuń
  11. Aniu widzę, że czeka Cię dobre doświadczenie :) Nie pomogę, bo sama nie mam doświadczenia, ale mocno trzymam za Was kciuki! Kotka jest przepiękna!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczna po prostu! Ma i rudy, i szary i biały, a najpiękniejszy to ma ogonek!
      Trzymaj, kochana!

      Usuń
  12. Gratulacje dla przyszłej babci :-) To naprawdę bardzo ekscytujące wydarzenie :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Babciu Gosiu, maleńkie kociaki są przesłodkie. Twoja nowa podopieczna powinna sobie z porodem poradzić, jest przyzwyczajona do samoobsługi.Chyba tylko przygotuj jej zawczasu wygodne legowisko - moje koleżanki szykowały na ten czas miękką budkę- muszelkę, taką jak dla niedużego pieska. A kociczka jest b. ładna - ciekawe jakie będą kociaczki.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budkę też jej dam, niech sobie wybierze dzielna kocinka. Tez liczę na to, że sobie sama poradzi, tyle już porodów za nią!
      Wiesz jak to jest z kociakami, mogą być równie dobrze wszystkie czarne. :))

      Usuń
  14. Aniu czytam czytam .....kurcze myślałam, że zostaniesz babcią, taka prawdziwą
    Nie mam zupełnie doświadczenia. Mamy koty u których byłam wczoraj to chłopaki. Na jej podwórku sąsiad dokarmia gromadę kotów. Kiedy na nie patrzyłam serce moje płakało. Syn szepnął do ucha - nawet o tym nie myśl . Maks , moja Frania i dwa koty mamy na utrzymaniu :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, zaręczam Ci, że jak będę prawdziwą babcią to moja radość będzie stokrotnie większa!
      Jasne, że już nie myśl o powiększeniu stadka. Zawsze można spróbować inaczej pomóc, teraz taką historię przeżywa Maskotka.
      Poprzytulaj zwierzaczki. :))

      Usuń
  15. Łezka w oku mi się zakręciła:)
    Nie mogę napisać tego, co napisać bym chciała,
    bo znów mnie wydziedziczysz,
    więc napiszę tylko, że to wspaniale,
    że będę mogła uczestniczyć w tym wydarzeniu razem z Tobą:)))
    Gratulacje kocia Babciu!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Własnie takiej reakcji się spodziewam, że z chęcią będziecie zaglądać co słychać. Ja pewnie nie wytrzymam i będę Was zasypywać postami, hura!!!

      A to co byś chciała napisać to nieprawda. Widzisz ile mam z tego radości! :)

      Usuń
  16. Nic się nie martw, natura sama sobie poradzi :) Tylko dojdą kolejne zmagania z następnymi domami do tych przyszłych pociech... Ale - Ty lubisz wyzwania, prawda? :D

    Powodzenia i niech wszystko pójdzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie kłopotu, zobaczysz. To nie będzie kociakowy okres, więc chętnych na maluszki będzie dużo. Nie boję się tego wyzwania, no chyba, że będzie ich np... 8... :)

      Usuń
  17. Kotka powinna sobie poradzić, jeśli będzie w pobliżu legowisko pewnie z niego skorzysta. Być może nie zechce towarzystwa, skoro dotąd radziła sobie sama.
    Jesteście niesamowici, WSZYSCY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak będzie, choć dobrze się skała, że ona może parę dni przyzwyczaić się do mnie. Już wychodzi się miziać. :)

      Usuń
  18. lepszej Babci nie mogło być ;), jesteś niesamowita ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratuluję Małgoniu , cieszę się Twoją radością :-)) Cudna ta kicia , mam nadzieję że jej całkiem nie rozłoży do porodu . Ale teraz gdy ma ciepły i bezpieczny kąt i zapewne pełny brzuszek , o troskliwej opiece nie wspomnę , musi być dobrze .
    Miałam nie raz możliwość uczestniczyć w takim wydarzeniu . Kotki lubią ciemne bezpieczne miejsca . Zdarzało się że kociły się w szafie . Kotka jak ma zaufanie do człowieka to lubi jak się jest blisko i ją dogląda . Kiedyś znalazłam swoją kotkę jak właśnie zaczęła rodzić w szafie . No trudno mówię jak już się zaczęło , nich trwa . Ja chcę od szafy odejść żeby miała spokój , a ona za mną idzie i miauczy ... To ja ją z powrotem do szafy i siedzę przy niej ;)
    Ale ile można ? Ona zajęta już kolejnym maluchem i nadal rodzi , to ja wstałam cichutko i idę sobie , a ta znowu zostawiła wszystko i idzie za mną ! No nie da rady , muszę zostać ... I tak do końca porodu musiałam przy niej siedzieć i ją wspierać :-)
    Dobrze by było sprawić jej jakiś karton , budkę ...Niech ma swój domek ;)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale cudna i wzruszająca opowieść Amyszko :-)

      Usuń
    2. Och, cudna! Może i u mnie tak będzie! Wtedy zadzwonię do pracy, wezmę dzień urlopu na żądanie, na zostanie babcią. :))

      Usuń
  20. Myślę że koteczka sobie sama poradzi. Kiedy mieszkałam w bloku moja kicia na ten czas weszła do szafy i tam urodziła 2 kocięta Sama wyczujesz czy chce Twojej pomocy czy też będzie szukała kącika by być sama.Powodzenia babciu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko 2? Ta kocica nie jest już młoda, więc też nie powinno być ich dużo.
      Dziękuję, Halinko :)

      Usuń
  21. Czytając tytuł przewidziałam o jakie babciowanie chodzi:))
    Jesteś Wspaniała i Niesamowita - nadal jestem wydziedziczona???
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dałaś się nabrać! Cwaniara. :))
      Muszę ci chyba dziedzictwo przywrócić, bo trzeba by Cię znowu za to kadzenie przykładnie ukarać!

      Usuń
  22. Gosiu, Krysia ma rację - wygodny, wymoszczony karton dla kotki będzie w sam raz. Ale tak ustawiony, żeby i Wam było wygodnie. :) Mówię to z całą odpowiedzialnością, bo wiem, jak to jest - pod łóżkiem będzie Wam nieporęcznie. ;)
    Jeśli kotka Ci zaufa, nie będzie miała nic przeciwko temu, żebyś była blisko. Ponieważ jednak to kotka świeża, która może być trochę nieufna, przygotowałabym jakieś dodatkowe miejsce dla niej - na wypadek, gdyby jednak chciała przenieść kotki z miejsca, w którym się urodzą. Byłby to też jasny sygnał dla Ciebie, że ona sobie życzy raczej spokoju i większego odosobnienia. Moje kotki były tak ufne, że nie miały nic przeciwko temu, że prędko wtykałam łapy do legowiska. Pozwalały mi też po kilku dniach brać do rąk koteczki. Jeśli będziesz mogła to robić, to będziesz najszczęśliwsza. Ale już i samo dyskretne obserwowanie całego wydarzenia, a następnie rozwoju kociąt, a także tego, w jaki sposób radzi sobie matka, to jest fantastyczne przeżycie. Trykot cztery lata temu okociła się w przygotowanym dla niej kartonie przy moim posłaniu - mieliśmy bardzo wygodnie z Igorem, a obserwacje prowadziliśmy niemal nieustająco. :) Igora wszystko bardzo ciekawiło i było mu dane obserwować wszystkie etapy porodu i opieki nad kociętami. Jak już Ci wspominałam, do tego stopnia, że z urodzeniem ostatniego, czwartego kociątka Trykot "czekała" kilka godzin - na powrót Igora ze szkoły. :) Igor był bardzo zaangażowany i przejęty. Ja też, ale ja miałam już za sobą takie doświadczenie, a dla niego to była nowość i coś niezwykle ciekawego.
    Ponieważ jest już za mało czasu na oswajanie z Waszymi rezydentami, to myślę, że rozsądne jest zupełne odizolowanie od nich koteczki, żeby nie czuła się zagrożona ze strony nierozpoznanych jeszcze mieszkańców domu. Dość oddalone od samego jego centrum lokum Poznańskiego jest więc bardzo dobrym rozwiązaniem. A swoją drogą, co na to Poznański? :)
    Ale się rozpisałam! Ale, wiadomo, koty i przecinki to moje... koniki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Trykot bardzo cierpiała? Czy była cichutko? Może i ja dostąpię szczęścia brania udziału w tym widowisku.
      Poznański ciekawy i zachwycony, jak przyjedzie na święta to będzie mieszkał z kocią rodzinką :))

      Usuń
    2. Trykot była bardzo cichutko, prawie niezauważenie urodziła.
      No i tak jak mówisz, nie ma co się nastawiać na piękne szylkretowe kocięta, bo gdy się ma takie oczekiwania, to wychodzą takie najzwyklejsze, czyli małe szaro-białe Glizderki. :]
      PS. A Trykot właśnie przyszła i umościła się między klawiaturą i monitorem, zadkiem w moją stronę - pewnie jest obrażona, że nie zachwyciłam się urodą jej potomstwa. ;)

      Usuń
    3. A Poznański zwierzolubny i zwierzorozumny jest, to się na pewno dogadają. :)

      Usuń
  23. W pierwszej chwili pomyślałam oczywiście, że będziesz babcią małego Homo sapiens:)
    Kotka poradzi sobie. pewnie lepsze od legowiska byłoby tekturowe pudełko, pozwala kotce lepiej się schować. Mnie zdarzyło się odbierać poród u kotki rodziców, ta zdecydowała się powiem urodzić na skrzynce z gwoździami! W końcu tak ja to zestresowało, że musiałam pomóc kociakowi (był tylko jeden).
    Kotka nieco podobna do mojej Dzikulki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, no właśnie. Skoro kotka podobna do Dzikulki, a Dzikulka do mojej Trykot, to wychodzi mi, że kotka podobna do Trykot, o czym (nie wiem, jak to się mogło stać!) zapomniałam napisać. :)

      Usuń
    2. Jak pomogłaś, Aniu? To takie maleństwo, że strach dotknąć przecież!

      Usuń
    3. Cóż, kotek zaklinował się nieco, kotka spanikowana, musiałam ją przytrzymać i leciutko pociągnąć kotka... Ale udało się.

      Usuń
  24. Jejku! Niesamowici jesteście!:))
    Porodu koteczków nie widziałam nigdy, to nie pomogę. Ale z niecierpliwością czekam na wieści od Ciebie:) I trzymam kciuki żeby wszystko poszło bez problemów:)
    Dopiero dziś przeczytałam, że kociczki znalazły dom - jak super:)!

    OdpowiedzUsuń
  25. Niesamowite wiadomości! Macie ogromne serce dla kotów, tyle już uratowanych, jak dobrze że są tacy ludzie :)
    Trzymam mocno kciuki za koteczkę i jej maleństwa - na pewno wszystko pójdzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja jednak dopuściłam myśl, że będziesz Babcią w tradycyjnym sensie :)
    Cudna jest ta kicia. Pamiętam, ze moja przyjaciółka z liceum (w czasach licealnych i nie było to wsi) "przyjmowała" koci poród i potem miałą w domu maluszki, więc Ty tym bardziej sobie poradzisz bo "kocie" doświadczenie masz ogromne. To czekamy na wieści ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię Ci się, czas już na zostanie tradycyjną babcią. Jestem pewna, że wtedy będę się cieszyć niewspółmiernie bardziej!

      Usuń
  27. No teraz to sie zirytowalam! Zara mnie rozwali ze zlosci i zazdrosci. Bo po pierwsze, ja jestem starsza i to ja powinnam pierwsza zostac babcia. A po drugie, Tobie spelni sie moje niespelnione marzenie ogladania kociego macierzynstwa. Wprawdzie nieco podgladalam Kirunie, kiedy byla jeszcze u corki, ale byly to sporadyczne wizyty, a Ty bedziesz miala okazje przezywac to razem z kotka na codzien. Wrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!
    Z Miecka nie mam szans, bo ona juz nie moze miec dzieci, a Kiry nie mam zamiaru meczyc na starosc. Pozostanie mi tylko liczyc na Twoja przychylnosc i zamieszczanie miliarda zdjec dziennie Wrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!
    Ide sobie! Wroce, kiedy beda zdjecia, na razie sie obrazilam. :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, najważniejsze, że wstałaś z kolan, bo wczoraj martwiłyśmy się o Ciebie bardzo!
      na miliard zdjęć możesz liczyć, znasz mnie przecież. :)) Wymyśliłam już, że maluszkom zrobię zdjęcia komórką, bezgłośnie, nawet kotka tego nie zauważy. Aparat robi za duży hałas.
      Już nie rób wrrrrr, tylko ciesz się ze mną, albo wsiadaj w autobus i przeżywaj to ze mnę. Zapraszam!

      Usuń
    2. I tak Ci bede zazdroscic jak nie wiem co. No ciesze sie, a mam wyjscie?

      Usuń
  28. Stwierdzam dziewczyny , że Wasze serducho musi być chyba bardziej czerwone od innych. :)
    Przyszła babciu, niestety położna ze mnie żadna, ale czekam niecierpliwie na wieści, no i oczywiście trzymam kciuki. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirabelko, to ja mam z tego korzyć, tak, że z tym serduchem to lipa. :))

      Usuń
  29. O rety! O kocich porodach to ja mogę tylko teoretycznie, więc tyle wiem, co i Ty:) Koteczka jest śliczna, połów miałyście bardzo udany. Mam nadzieję, że uda się i z pozostałymi kotkami. No i czekam na relację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażasz sobie, Ninko, co by było gdybyśmy jej nie przechwyciły? Urodziła by na początku listopada i pewnie małe by zaraz zamarzły, albo zdechły z głodu. Kotka jest bardzo drobna, tylko z tym brzuchem wygląda na wielką. Jest też niedożywiona, wyczerpana, teraz ciągle bidulka śpi.

      Usuń
    2. Moja mama opowiadała ,że jak była dzieckiem ,to kotka okociła się na strychu i jak miała problem z wykarmieniem kociąt ,to przyszła do mamy i miauczenie przywabiła ją do maluchów.

      Usuń
  30. a wiesź ,źe i u mnie takie kocio-macierźyńskie pragnienia drźemią.....uściski dla was prźeogromne:))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  31. no to kocia babciu wiesz już chyba wszystko o porodach i kocietach. ja, z mojego krótkiego acz intensywnego doświadczenia wiem, ze koteczka niekoniecznie będzie chciała asysty przy porodzie. ona taka lekko dzika jest,lepiej jej nie stresować.
    ja mam takiego maluszka urodzonego w naszej piwnicy, pod naszym okiem, ale i my i kotka udawaliśmy, że sie wcale, ale to wcale nie widzimy. dobrze, ze w piwnicy stoja pudła i jakieś ubrania do wywiezienia. przydały się. teraz maleństwo ma już 3 miesiące i jest największym urwisem na podwórku. gratuluję babciu, ja mam już troje kocich wnucząt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę jej stresować, zadbam o wszystko w ramach możliwości. Oby tylko malutkie urodziły się zdrowe, a ptasiego mleczka im nie zabraknie. Koteczki będą oswojone od małego, domowe, beztraumowe, powinny szybko znaleźć nowe domki, niezależnie od umaszczenia (którego jestem bardzo ciekawa). :)

      Usuń
    2. moja czarno biała koteczka urodziła buraska - właśnie tę piwniczną operetkę. ciekawe jaki był tatuś?

      Usuń
  32. Gratulacje,Gosiu-Anko,kotka da sobie radę.chyba ,że ,odpukać -jakieś powikłania.Mnie dane było być przy porodzie mojej nieodżałowanej Normisi,dożycy.Urodziła 3 szczeniąt,trwało to wiele godzin,ja byłam przerażona a ona dokładnie wiedziała co trzeba robić.Koteczka jest piękna,!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście czytałam w necie o kocich porodach i co jest charakterystyczne nie uspokoiły mnie słowa, że zazwyczaj wszystko odbywa się dobrze, tylko przeraziły te komplikacje. To chyba typowe. Zacznę myśleć pozytywnie, nie ma się co zadręczać. Ona już wiele razy dała sobie radę sama, to i teraz sobie poradzi.
      Piękna! Śliczna!

      Usuń
  33. No to czeka cię Gosianko nielada wyzwanie ,bezpośrednia relacja z kociego porody . Może by jakąś kamere zamontować .Żartowałam .Jej będzie potrzebne przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa .
    Widziałam kiedyś u koleżanki kilkugodzinne kociaki ,było ich tam sporo ,tak śmiesznie ,leżały prawie jedno na drugim.
    Czeka cię okres pełen emocji ,życzę wam żeby to był dla was dobry czas. Oczywisie z uwagą będę śledzić rozwój kruszynek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamera byłaby fajnym pomysłem. Hmm, a gdyby tak... Myślę nad czymś, ale na pewno nie będę filmować porodu. Kotka musi mieć spokój!
      :)))

      Usuń
  34. O matko! o porodach kocich to ja ani w ząb, bo u nas tylko kotowski i to pełną gęba, ale bycia babcią gratuluję! T

    OdpowiedzUsuń
  35. W tym roku zostałam kocią babcią.
    29 marca o godzinie 2.30 w nocy zostałam obudzona noskiem i mruknięciem mojej Usieńki - był to znak, że przyszedł czas.
    Przykryłam kocykiem tę część łóżka, na którym umościła sie Usia i przygotowałam zapas papierowych ręczników.
    Ponieważ jest drobna i było jej trudno bardzo pomogło masowanie brzuszka.
    Po około 15 minutach na świecie pojawił się Bruno zwany też Brunetem z racji swojego umaszczenia. Usia zajęła się pięknie wylizywaniem małego i usunięciem łożyska (zjadła go). Po kilkunastu minutach na świat przyszła Funia, a po kolejnych 15 Czupur. Usia zajmując się kolejnymi kociętami, jednocześnie monitorowała sytuację i kontrolowała wcześniej urodzone.
    Istotne jest, aby nie dotykać maleństw przed wylizaniem przez mamę, bo obcy zapach (nawet zaufanej osoby) spowodować może odrzuceniem dziecka.
    Usia znakomicie poradziła sobie z „toaletą” maleństw i w krótkim czasie mogła skupić się na utuleniem dzieciaczków. Wtedy też przeniosłam je do ich domeczku, gdzie mogły odpocząć.
    Trwał to wszystko nie dłużej niż półtorej godziny – od momentu obudzenia mnie przez Usię do momentu, kiedy umęczona porodem mogła odpocząć w otoczeniu swoich trzech skarbów.
    Podziękowała mi uroczym „noskiem” i „przytulem”.
    Uprzątnęłam kocyk
    Jestem szczęśliwa, że moja Usia miała do mnie takie zaufanie, że poprosiła o wsparcie i urodziła w moim łóżku.
    Usię wykarmiłam butelką, ponieważ gdy miała miesiąc auto zabiło jej mamę, tak więc zostałam prawdziwą kocią babcią – moja mała córeczka urodziła dzieciaczki.

    gusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wyobrażam sobie jak byłaś szczęśliwa! Pięknie Ci okazała zaufanie twoja Gusia, wspaniale! Może i u mnie będzie choć troszkę tak miło i gładko...

      Dziękuję Ci, Gusiu za tę relację!

      Usuń
    2. Gusiu, jaka ładna, wzruszająca opowieść! :)
      Jednak muszę zaprotestować przeciwko użyciu zaimka w rodzaju męskim w odniesieniu do łożyska, które jest rodzaju nijakiego. A więc powinno być "zjadła je", czyli to łożysko. Opócz tego, że będzie wtedy poprawnie, uniknie się skojarzenia, że kotka zjadła go, czyli wspomnianego wcześniej maluszka. ;)
      I naprawdę się nie czepiam, tylko tak jadę chyba na fali wczorajszego wpisu u Alutki. Dopraszam się wybaczenia. :)

      PS. A dlaczego Twoich skarbów nie ma jeszcze w spisie Amisi? Czy może są, a to ja jestem nie dość zorientowana?

      Usuń
  36. Piękna koteczka i jak zwykle się wzruszyłam Twoim wpisem i fotografią.
    Na działkach u nas dokarmiają dziewczyny i jest znajoma co współpracuje z fundację dwie działki dalej ciepła wrażliwa kobieta. Aniu pozwól że Cię po prostu uściskam serdecznie. podziwiam Twoje wielkie serce które z rozumem współpracuje dzięki czemu jesteś osobą niezwykłą. Wcale nie kadzę, naprawdę tak myślę i czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam to, dziękuję, ale zobacz ile mam z tego radości!
      :**

      Usuń
  37. Koteczka niezwykle piękna, jestem podekscytowana jakie będą maleństwa. A termin porodu znany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za tydzień, ale to bardzo orientacyjna data. Fajnie, bo kotka zdąży się do mnie przyzwyczaić. Już po dwóch dniach zrobiła w tym wielkie postępy. :)

      Usuń
  38. Dzisiejszy wpis wybitnie poprawił mi nastrój, a Twój entuzjazm zachwycił! Będę Za Twoimi Drzwiami jeszcze częstszym gościem i mocno trzymam kciuki, żeby wszystko przebiegło brylantowo. Porodu nigdy nie widziałam, ale dopiero co narodzone kociaki - tak - są przecudne, wzruszająco delikatne, to niezapomniany widok. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Zarówno Daisy jak i Eltonka wzięliśmy z hodowli jako 12 tygodniowego kociaka, ale byliśmy w bliskim kontakcie z doświadczonym hodowca (a także z wizytą u maluchów) i chcę Ci sprzedać jeden patent. Najpierw kociaki przypominają nieruchome chomiki, a potem zaczynają się rozłazić po domu. Dobrze mieć wtedy rodzaj zagrody z której maluchy mają utrudnione wyjście, natomiast kocia mama może wchodzić do nich góra kiedy trzeba się nimi zaopiekować i może się od nich odizolować gdy są zbyt dla niej
    męczące.

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń


  40. Ekscytujące przeżycia Cię czekają.
    Z tej okazji jutro być może odwiedzi Cię listonosz...
    Na nowym zdjęciu masz takie łagodne spojrzenie, że sobie bez wyrzutów popalam...
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kuś, kusicielko jedna!
      :)

      Listonosz? :)))

      Usuń
    2. Jeśli poczta dotrzyma słowa, bo dziś poszedł priorytet.
      Ż tym paleniem to żartowałam, sama ciągle chcę rzucić, bo się wstydzę tego nałogu. A ile kotów można by nakarmić za 12 zł dziennie...
      I.

      Usuń
    3. Cieszymy się, że poczta słowa dotrzymała i przesyłka Ci się podobała.
      I.i H.

      Usuń
  41. gratulacje :)))) czekam na fotorelację :)))

    OdpowiedzUsuń
  42. Mogę się podpisać pod tym marzeniem. Okropnie Ci zazdroszczę, ale wszystkie kciuki trzymam :D...

    Jakiś czas temu "moja" fryzjerka (Pani Ewelina) opowiadała mi, że włócząca się po okolicy kotka przyszła do niej do zakładu, pomiziała się o klientów i poszła ułożyć w szafie z farbami..., ale i ręcznikami. Pani Ewelina dała jej tam jakiś dodatkowy ręcznik, od razu ktoś poleciał po karmę, a obciąć się przyszedł akurat kociolubny jej znajomy. Kotka okociła się w ciągu dwóch godzin ;), w między czasie Pani Ewelina i jej znajomy, załatwili, że jedna z bielskich fundacji weźmie kotkę i małe pod opiekę, a gdy kocia przestanie karmić, to ten Pan weźmie kotkę i jednego malucha do siebie.
    Ostatnio pytałam - tak rzeczywiście się stało :)...
    Przygoda niesamowita i wyobraź sobie jaka byłam zawiedziona, że mnie przy tym nie było... :))....

    Ech....

    OdpowiedzUsuń
  43. Kocią mamą zostałam około 19 lat temu. Zaopiekowaliśmy się piwniczną biedulką. Była zima a ona koczowała na ławce. Wet stwierdził, że ma około 3-4 lat i jest w ciąży. Nie był w stanie określić terminu porodu ale miało to jeszcze potrwać. Wobec tego nie byłam przygotowana. Po kilku dniach kotka zaczęła rodzić obok mnie na kanapie. Chciałam dla niej spokojniejszego miejsca bo w domu był jeszcze kilkunastoletni koci chłopak. Z dolnej półki w szafce wywaliłam ciuchy, zrobiłam jej legowisko i przeniosłam ją tam z wystającym już małym kotkiem. Po około godzinie były już 3 maluchy. Zaglądałam ale nie chciałam jej stresować. Zajmowała się nimi bez przerwy do następnego dnia. W tym czasie nie jadła, nie piła i nie korzystała z kuwetki. Od drugiego dnia wchodziła do szafki tylko po to żeby je nakarmić. Wolała siedzieć koło nas. Później zaczęłam pilnować żeby były sprawiedliwie karmione bo były straszne przepychanki.
    A po pewnym czasie każdy maluch zamieszkał w swoim domku z ogrodem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pisałam to ja czyli sklerotyczka Katarzyna3

      Usuń
    2. Kocią babcią oczywiście.
      Katarzyna3

      Usuń
  44. Myślę, że pomożesz kotce przy porodzie, jeśli będzie tak potrzeba i będziesz świetną "kocią babcią" :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jestem babcią Czorcika?
      :)))))
      Kocia śliczna, ciekawe jakie będą maluszki?
      Każda ciąża i poród jest inny, będzie się działo :)
      Czekam na zdjęcia.
      Żeby tylko koteczka troszkę zaufała i wydobrzała przed porodem.

      Usuń
  45. Pewno rodziła już wiele razy, więc nie powinno być tym razem żadnych problemów. Czasem poród trwa kilka godzin, co jakiś czas maluszki wyskakują spod ogona, a matka natychmiast je myje. Kotka czasami przed prodem jest niespokojna, mruczy, miałczy, szuka jakiegoś zacisznego miejsca. Bywa, że jest to szafa:)) Byłam świadkiem wielu kocich porodów, bo w domu rodzinnym były koty. Raz kotka rodziła dość długo i ciężko, płakała, stękała, więc siedziałam i głaskałam ją po brzuchu, podobało jej się, bo zamykała z lubością oczy. Maluszki praktycznie od razu znajdują cyca i na początku cały czas na nim wiszą. Są słodkie, oczka maja zamknięte, a uszka takie przyklejone do głowy, dopiero później zaczynają odstawać. I takie małe kotki ślicznie pachną:)) Ciekawe ile będzie ich miała, pewno ze cztery, jak ma duży brzuch.

    OdpowiedzUsuń
  46. Gratuluję! Nic si nie martw. To nie szkodzi, że nie masz żadnego w tej sprawie doświadczenia. Ta kotka na pewno sama wszystko wie i sobie poradzi. Dobrze żeby miała jakie fajne łóżko (karton? koszyk?), które uzna za bezpieczne dla siebie i dzieci. Co nie oznacza, że nie urodzi w jakimś zaskakującym miejscu.
    Ale będziesz miał do fotografowania i pisania!

    OdpowiedzUsuń
  47. ale ma ogon pięknota, jak lemur! :) cudni tam wszyscy jesteście, podziwiam niezmiennie!

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...