(Niko, zacznę od złej wiadomości, a potem będzie już tylko pięknie, OK?)
Dwa słoiczki się zbiły… Piękne, pyszne, przyrządzane przez Nikę pod gołym niebem Jej Południowej Arkadii, we Francji, w Pirenejach Wschodnich, rzut beretem od Morza Śródziemnego, wśród winnic i sadów. Zbiły się... Buuuuuuuuuuuu...
Nie przeżyły podróży:
- Słoiczek z konfiturą z dojrzałych moreli odmiany Rouge de Roussillon, które aż tonęły we własnym soku… Jeden z 28 słoików, jakie zrobiła tego lata Nika, złote, słoneczne lato zamieniając w morelowy boski nektar.
Zdjęcie Niki. |
- Słoiczek z konfiturą z dojrzałych w słońcu brzoskwiń o białym miąższu, pięknej czerwonej skórce i równie czerwonym soku. Jeden z 9 słoiczków zrobionych tego lata przez Nikę.
Zdjęcie Niki. |
Mogę jednak powiedzieć, że znam smak tych niezwykłych przetworów, bo odsunęłam, jak się dało resztki szkła i spróbowałam odrobinę. Możecie mi wierzyć, że to był smakowy odjazd! Szczególnie opłakałam te morelowe, bo to było coś wspaniałego!
Długo nie mogłam się pogodzić z niezdarnością poczty i z pechem, bo Nika zabezpieczyła przesyłkę solidnie, ale na szczęście na pociechę zostało mi jeszcze coś!
- To ocalały ostatni słoiczek słodkiego września – konfitur figowych. To o tych konfiturach marzyłam najbardziej! Jeden z 28, jakie zrobiła tego lata Nika z owoców własnego figowca, który jest wyższy od domu, więc nawet ze strychu widać w dwóch oknach jego piękne liście. Wśród gałęzi wiją się pnące kwiaty (nawet tak wysoko :) i gdy rano Nika budzi się, to taki właśnie ma widok z jednego z okien (ten opis ściągnęłam od Niki z Jej bloga).
Zdjęcie Niki. Nie mogę napatrzeć się na te pokrojone figi! |
Czy mogłam przypuszczać, że ta dziewczyna potraktuje to na poważnie i przyśle mi je z dalekiej Francji do Polski?
Niko, jestem zachwycona smakiem tych konfitur. Zrobiłam sobie dzień dziecka i łyżeczką wyjadłam wprost ze słoika niemal całą jego zawartość. Czuć w nim słodycz owoców i delikatną nutę kwiatu pomarańczy. Drobne pesteczki lekko chrzęszczą pod zębami. To poezja. Do tego chrupiące biszkopty (też przyjechały z Francji!) i przez długą chwilę byłam w najpiękniejszej części swojego dzieciństwa. Za to Ci, Niko, bardzo dziękuję! Sprawiłaś mi wielką przyjemność, a żeby spróbować dokładniej pozostałych konfitur, będę Cię chyba musiała odwiedzić. :))
Uważajcie, co piszecie w komentarzach! Spełni się. :)
Gorąco Was zachęcam do kliknięcia w powyższe linki, prowadzące do innej krainy. Krainy, gdzie figowce zaglądają do okien, gdzie gotuje się na dworze i gdzie niebo jest lazurowe jak wody stykającego się z nim morza. Dla Niki to normalne życie, dla mnie to magia.
Wspaniałej niedzieli. :)
A rok temu Za Moimi Drzwiami: Ostatnie przypomnienie, trwa spis! Może ktoś skusi się teraz? :)
Pierwsza???Buziaki niedzielne;))lecę czytać;*
OdpowiedzUsuńkochana! doskonale rozumiem Twoją radość - i do nas przyszła paczka od mojej Małgosi, a w niej, między innymi, konfitura z fig - jedyna w swoim rodzaju.
UsuńZa oknem już chłodek, a w sercu gorąco:)
łańcuch dobrych serc rozrasta się bardzo:))
To bardzo dobre podsumowanie! Nie przewidziałam tego w najmniejszym stopniu, kiedy zaczynałam prowadzić blog :)
Usuńo to ja Ci się muszę pochwalić - tego lata byli u mnie wspaniali goście z Marsylii, poznani przez blog. Też na zasadzie - uważajcie co piszecie bo się spełni:))
OdpowiedzUsuńJuż nie pierwszy raz tego doświadczyłam :)
UsuńNecik to taka kraina spełnionych marzeń...;o)
OdpowiedzUsuńo;) - bardzo mi się podoba ten Twój podpis :)
UsuńOj, kilkakrotnie już tej "magii" doświadczyłam :) Przez internet też można ludziom sprawiać radość, wcale nie jest tak oderwany od życia realnego :D
OdpowiedzUsuńJa bym powiedziała (zresztą już o tym pisałam), że jest coraz bardziej związany z realem:)
UsuńTak, necik to mój real, wszystko się coraz bardziej splata :)
UsuńWitajcie z rana...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi bardzo, że aż dwa słoiczki zbiły się po drodze. Nie wyobrażam sobie jak poczta (obie poczty: francuska i polska:) musi traktować te paczki, skoro tak dobrze opakowane i w "regulaminowym" kartonie zakupionym na poczcie, pękły po drodze. Wniosek jest jeden, tylko słoiczki z gumką mają szkło wystarczająco grube, by przetrwać taką próbę transportową.
Co do tych ciastek, to też typowe dla regionu ciastka-sucharki. Zostało mi trochę miejsca w pudelku i użyłam ich jako wypełniacza, bo dość lekkie, a ja nie mogłam przekroczyć 2 kg, bo to maksymalna dozwolona waga dla tego typu paczki i pudełka. Pewnie się trochę połamały :)
Dobrze, że te najważniejsze , konfitury figowe dotarły i smakowały:)
W końcu o tę degustację chodziło!
Miłej niedzieli
Nika
Poczta ma to w sobie, z e lubi rzucac paczkami - dokladnie tak samo jak ci od bagazu na lotniskach (kiedys widzialam, jak walizy lecialy z samolotu...ci rzucajacy nie wiedzieli, ze do samolotu obok dojechal autobus pelen pasazerow....). Drzewa figowego za oknem zazdraszczam :))
UsuńNiko, kiedyś swoje konfitury z marchwi wysłała mi Asia z innego bloga. Też przyszły zbite. Trzeba by pewnie dopłacać za opcję "szkło" a to jest drogie.
UsuńŻal mi ogromnie tamtych słoiczków! Ogromnie!
Fajnie, ze wsadziłaś te ciasteczka, są bardzo smaczne i zjadłam ich za dużo niż powinnam, ale przecież nie mogłam sobie odmówić.
Smaku konfitury figowej w Twoim wykonaniu nie zapomnę. Boska!
Opcki szklo nikt mi nie proponowal. Musze sie tym blizej zainteresowac, bo po raz pierwszy od lat (i chyba w ogole) wysylalam sloiki poczta :)) Ciastka-lamance to tez specjalnosc z Roussillon, mialy sluzyc wypelnieniu wolnej przestrzeni ... to moje ulubione
UsuńNie dziwię się były (bo już zostały pożarte) przepyszne. Nawet tak bardzo się nie pokruszyły. :)
UsuńI mnie sie zdarzylo zachwycic czyms w komentarzach, a pozniej jakas dobra wrozka postarala sie to dla mnie zorganizowac. I mialam! I radosc moja byla bezgraniczna. Bo budyn ma w sobie cos bardzo magicznego.
OdpowiedzUsuńMoge sobie wyobrazic Twoja rozpacz po otwarciu paczki. Ja bym te poczte....
Przyjemnej niedzieli, Anko.
Pamiętam przesyłkę od Baby ze wsi, która sprawiła Ci wiele radości :)
UsuńWzajemnie, Aniu :)
A nie pamietasz cud-serwety od Beaty? A wycinanka od Joasi? A zakladka celtycka od... ? Wiecej tego bylo!
UsuńPamiętam, pamiętam wszystko, tylko mnie zaćmiło! Pamiętam też ja płakałaś, że Ty mało dostajesz, a tu proszę! Też szczęściara. :)
UsuńCo za strata :( Dobrze, że choć trochę skarbów uratowane! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:*
UsuńOżeż! - to pod adresem poczty.
OdpowiedzUsuńCzytając dzisiejszy wpis, aż się oblizywałam. Jestem pewna, że też wygmerałabym choć odrobinę spomiędzy szkiełek, żeby spróbować. :)
Niko, kiedy oglądałam zdjęcia i czytałam opis zaczerpnięty przez Ankę od Ciebie, aż czułam to ciepło, słońce i cały ten klimat. Rzeczywiście magia, czarodziejko. :)
PS. Właśnie mam zamiar wysłać coś szklanego i teraz to chyba się cokolwiek spłoszyłam... Nic to, zobaczymy.
No nie, jaki ze mnie ślepaczek! Ta róża - przecież to kapustka! Śliczna. :)
UsuńTylko nie mów, że po sesji ją pożarłaś...
Nie pożarłam, no co TY! Zachwycam się nią i podziwiam! :)
UsuńCo do konfitur, to oczywiście, że chciałam wybrać jak najwięcej takich bez szkła i spróbować, ale powiem ci, że zbiło się na drobny mak i nawet próbując tę odrobinę musiałam potem wypluwać kawałeczki. To było ryzykowne. Wielka szkoda, bo sama widzisz z jakich owoców powstały te konfitury, u nas takich nie ma.
Mnie miałaś wysłać? :D
He, he, przebiegła Ty! Jeśli się tamto uda, to kto wie... :)
UsuńHeh, ja też się oblizywałam jak Jola. Mniam :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę, Aniu, że to smak nie do powtórzenia! Nasze figi, te które można u nas kupić, nie są nawet w połowie tak czerwone i soczyste jak te ze zdjęć NIki.
UsuńFigi sa jednak bardzo delikatne, wiec te na sprzedaz nie moga tak dlugo dojrzewac na drzewie, jak te do spozycia od razu.. No ale tak jest ze wszystkimi owocami i jarzynami ... niestety
UsuńNiestety... Chciałabym kiedyś spróbować takich fig prosto z drzewa!
UsuńNo wiesz.... to jak z ta góra i Mahometem. z tym, ze moj figowiec jest jak góra, czyli wszystko jasne i musisz ruszyć się ty w nasze okolice (przełom sierpnia i września najlepszy na owoce prosto z drzewa) ...
UsuńOch, też byłoby mi strasznie żal i przykro, że stłukły sie słoiczki z takimi pysznosciami! Dobrze, że chociaż jeden słoiczek ocalał i mogłas skosztować smaków dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńA zauwazyłaś Aniu, że tamtych smaków nie moze nic przebić, chociaz były to zazwyczaj smaki i potrawy proste a nawet biedne, bo i czasy były takie? Mielismy chyba wówczas znacznie silniejsze, wyrazistsze zmysły. Wszystko odbieraliśmy o wiele mocniej niz dzisiaj, wszystko było świeże i pierwsze a ponieważ smakołyki typu figi czy pomarańcze były czyms naprawdę rzadkim i luksusowym, a przyrządzali je dla nas nasi najbliżsi - babcie, mamy, tatusiowie - pamiętamy je do dzisiaj jakby były istnym cudem...I tak chyba było, bo prawdziwe cuda, to bliskośc, to prostota, poczucie bezpieczeństwa i niezakłócone żadnym lękiem zwykłe, dziecięce szczęście i uśmiech.
I ja uśmiech zasyłam Ci poranny Aneczko! Dobrego dnia konfiturowa dziewczynko!:-))
Dziękuję za usmiech, Olgo, dzisiaj taki cudny dzień, że żyć, nie umierać!
UsuńSamki dzieciństwa... Zamyśliłam się na tym i na pierwszym miejscu stawiam ćwiartkę świeżego chleba i kapustę kiszoną jedzone w drodze powrotnej ze szkoły. Chleb rwany palcami, najpierw wyjedzony miąższ, by potem w nagrodę schrupać skórkę i do tego kapusta wprost z woreczka....
Mniam!!
Miłego, spokojnego dnia!
Szczęściara jesteś. Szkoda zbitych słoiczków i tych cudownych przetworów, ale i tak jesteś szczęściarą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie.
Wiem! :)
UsuńCudowna niespodzianka! Nie dość, że smacznie brzmiące nazwy to jeszcze te piękne słoiczki :)))
OdpowiedzUsuńŻal tych zbitych :(.
Konfitury figowej nie jadłam - musi być pyszna :))
Aniu, masz rację, trzeba uważać co się pisze w komentarzach (a może lepiej nie uważać?;) ) - coś o tym wiem. Niebawem opowiem ;)
Miłej niedzieli! :*
Umieram z ciekawości! :)
UsuńDo tej konfitury Nika dodała trochę wody pomarańczowej - dało to wspaniały efekt.
Buziaki!
Ależ to pysznie wygląda !!!!! Miałaś szczęście, że chociaż ten jeden słoiczek wyszedł cało z opresji :) Zazdroszczę tych smaków.....
OdpowiedzUsuńBeato, wierz mi, że to było nadzwyczaj dobre, samo patrzenie na zdjęcia jest smaczne :)
UsuńSzkoda tych pyszności! Sama robię całkiem zwyczajny dżem morelowy i jest o niebo lepszy od wszystkich "sklepowych", które jadłam. Figi nie są moimi ulubionymi owocami, być może dlatego, że jadłam tylko suszone; podobno świeże smakują zupełnie inaczej. Ciekawa jestem smaku tego dżemu.
OdpowiedzUsuńMuszę zajrzeć na blog Niki:)
Zachęcam Cię Ninko, to jak podróżowanie bez wychodzenia z domu. :)
UsuńZ wrażenia (i zazdrości) słów mi zabrakło ;-)))
OdpowiedzUsuńPróbowałam sobie wyobrazić ten smak... ale sienie da...
Nad zbitymi słoiczkami bym pewnie całą noc płakała ;-)))
Miłej niedzieli ;-)))
a nagroda.... uważam, że mnie się należała ;-)))
Buziaki
To wyjątkowy prezent bo zupełnie niespodziewany, więc zazdrość, zazdrość :)
UsuńRzadko, Anko, bierze mnie oskoma na słodkości, ale tu sama ślinka mi juz leci...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na post gościnny Maliny M.
uściski
Już lecę!
UsuńNo cóż.. oblizałam się smakiem i poleciałam do Ninki:)
OdpowiedzUsuńCudnie tam, oj cudnie
Żal tylko tych rozbitych konfitur:(((
Słonecznej niedzieli:***
:*** Muszę zaraz zobaczyć co słychać u Ciebie. :)
UsuńFigowe pysznosci:))) Wiem, bo mam dwa drzewka figowe na podworku i poniewaz gospodarze mieszkaja w NJ to jestesmy automatycznie "wlascicielami" owocow. Jedno drzewko ma jasne owoce a drugie ciemne, oba pyszne. Bardzo lubie figi faszerowane kozim serem, zawiniete w szynke parmenska i grillowane. Lubie tez jesc figi tak prosto z drzewa, sa pyszne.
OdpowiedzUsuńAle poniewaz owocow jest tak duzo, ze nie da sie przejesc, to robie chutney figowe.... mmmmmm mniodzio:)))
Wieszosci owocow tez juz nie da sie dosiegnac, Wspanialy bedzie znow drzewka przycinal, bo sie za bardzo rozrosly, szczegolnie to z jasnymi owocami.
Wyobrazam sobie wiec Twoja radosc, szkoda tylko, ze tamte dwa sloiczki nie dolecialy w calosci, bo tez wygladaja pysznie.
Hmm, ale nabrałam ochoty na te figi faszerowane! Jak nic zrobię jak najprędzej, a że te nasze figi są takie marne, to trudno, może choć zarys smaku tej potrawy zostanie.:)
UsuńFigi prosto z drzewa! Myślę, że mnie poczęstujesz jak kiedyś Cię odwiedzę. :)
Do mnie blizej ...:))
UsuńBardzo bym chciała!
UsuńBuziaki :)
Anko, tam mało mnie ostatnio...Praca pożera cały mój czas, ale powoli już się do niej przyzwyczajam i coraz mniej mnie absorbuje, brak mi Ciebie, Rufiego i całej ferajny...
OdpowiedzUsuńMoże już powoli wracam na właściwy tor...skoro zaczęłam komentować, zdrówka!
Wiem, wiem i nawet sprawdzałam niedawno czy coś nie przeoczyłam u Ciebie. Masz teraz ważniejsze sprawy na głowie niż blogi - nic dziwnego, ale cieszę się, że wracasz już do spokojniejszego trybu życia :)
UsuńPyszności! Szkoda, że się zbiły te dwa słoiczki :(... Bardzo żal, no, ale dobrze, że chociaż posmakowałaś :)
OdpowiedzUsuńWciąż czuję ten smak w ustach...
UsuńI to najważniejsze :)...
UsuńNo nie, już czytając i patrząc na rozbite słoiczki o mało się nie rozpłakałam...
OdpowiedzUsuńFigowych nigdy nie próbowałam... Aż chyba kupię, choć pewnie te ze sklepu nie będą nawet w połowie tak dobre :)
Ja też to przeżyłam. Nawet rozważałam opcję ukrycia tego przed Niką, ale postawiłam na szczerość i prawdę. :))
UsuńAch te piękne drzewa i pyszne owoce. Figi!!! ąleż zrobiłam się głodna:)Domowe przetwory są najsmaczniejsze i nie przesłodzone:) żal tych słoiczków ale jak za to spełnienie marzeń w tak cudowną podróż , coś za coś to warto:) Aniu słoiczki mogły nie z powodu rzucania paczki ale jeżeli przewożone w samolocie to z powodu ciśnienia pękły a z gumką nieco mogły się rozszczelnić! To takie moje gdybanie. A co do marzeń to na pewno spełniają sie i to nieoczekiwanie. Pozdrawiam , słoneczka i miłej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńMoże i masz rację, choć jak widziałam jak się traktuje paczki to i samolot nie potrzebny. Dobrze i tak, że z paczki nic nie ciekło, bo wtedy to jest specjalna procedura.
UsuńTwoje życzenia spełniły się, niedziela była cudowna. :)
Figi bardzo lubię, więc rozumiem zachwyt... Dobrze, że napisałaś że od razu zjadłaś, bo pewnie goście by się sypnęli... :)))
OdpowiedzUsuńWspółczuję tych zbitych... bo to i praca zmarnowana i pakowanie i koszt wysyłki i radosć... Ale zawsze moze być następny raz, a najlepiej spotkanie w realu... Czego Wam życzę z serca :))
A poczta... Moim hitem ostatnich dni jest reakcja pań z poczty na zamawianie znaczków (nie dla mbie osobiście, powiedzmy, ze dla firmy na konkretne przesyłki). Listy zagraniczne mają wyznaczone ceny dla danego przedziału wagowego. I te ceny są dziwne, np. taka nieco cięższa przesyła kosztuje bodajże 21,30. Zamawialiśmy znaczki spisawszy je według wyznaczonych w cennikach kosztów, czyli x znaczków po 1,80, y znaczków po 2,50 (ceny przykładowe) i ileś po 21,30. No i pani z poczty zapytała co ona ma zrobić i jakie ja chcę kupić znaczki, bo oni nie mają znaczków po 21,30. No bo ja oczywiscie jestem doskonale zorientowana jakimi nominaami znaczków panie na poczcie dysponują, prawda?Korespondencja byłą mailowa, udało mi sie odpisać grzecznie, ale zdecydowanie, To był drugi raz jak podnoszono taki problem. Obiecałam sobie, że za trzecim razem wyślę pisemko do dyrekcji z prośbą o przeszkolenie pracowników....
Ciekawa jestem czy w końcu dostałaś takie znaczki których mogłaś użyć.
UsuńJa w sumie na pocztę nigdy nie narzekam, bo bardzo lubię naszego listonosza. :)
Buziaki, Agajo :)
Ja się powinnam przenieść w te ciepłe rejony, wspaniale opisałaś smaki i kolory.
OdpowiedzUsuńŻal zbitych konfitur.
Najważniejsze, że udało się ocalić, spróbować i nacieszyć się tym trzecim. :)
To prawda, pozdrawiam, Iw! :)
UsuńKurcze, poczułam smak tych konfitur, wielka szkoda. Ważne że inne doszły. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję, wzajemnie, Alinko :)
UsuńWszytko wygląda smacznie i zapewne dobrze wchodzi do gardła ;)
OdpowiedzUsuńZa szybko, nawet nie wiem jak smakują z chlebem :)
Usuńa ja nie mam szans na figowca który zaowocuje :( moje figi są małe, wyhodowane z nasiona :( ech więc z dżemu nici
OdpowiedzUsuńwinszuję przyjaciół :*
Ale wiesz, nici z dżemu to dopiero może być przebój :D
UsuńSzczęściara z ciebie jak nic ,bo przeciez najważniejszy słoiczek ocalał.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie muszę jeść konfitur ,tak mam,bo było by mnie jeszcze więcej, w związku z tym konfitur nie robię .Ja do kuchni w najlepszym przypadku wchodzę bez przykrości , w każdym razie dalekie od zaczhwytu. W ten pokrętny sposód ,chciałam powiedzieć ,że gotować nie lubię ,uważam że to wielka strata czasu. ;)
Jeśli chodzi o tą nieszczęsną paczkę to przypomniała mi się taka historia. Wracałam od kolężanki z Niemiec autokarem. Przez jakieś zaćmienie wykupiłam bilet powrotny na sobotę i koniec wakacji . W jakieś wyprzedaży zakupiłam duże plastikowe donice i zrobiłam z nich paczkę ,którą w jakimś natchnieniu opisała, jak szkło. Na przystanek odwiozła mnie koleżanka z córką. Stoimy i czekamy,zajeżdża mój autokar ,wysiadają kierowcy otwierają bagażniki i co się okazuje ...one są już pełne . A na dworze multum ludzi ze swoim bagażem. No i zaczyna się pakowanie .Jeden kierowca upycha manele kolanem ,a drugi pcha jego ,koleżanka z córką zwijają się ze śmiechu a ja ze swoją paczką stoję i czekam,torbę mi już jakoś upchali ,a paczuszka czeka .Pilot wzywa do wsiadania pasażerów ,a ja twardo stoję i odmawiam wejścia ,bo przecież moje doniczki ;)
W końcu paczuszka ląduje na przednim siedzeniu koło pilota i ruszamy do domu. :)
A ja sobie myślę, że w każdej czynności można znaleźć coś fajnego, mnie gotowanie odpręża, ale konfitur też zazwyczaj nie wrobię, albo niewiele, bo po pierwsze nie będę wchodzić w paradę babciom, a po drugie u mnie nie schodzą, bo ja też nie chcę, żeby mnie było więcej i więcej (choć teraz wszystko mogę zwalić na tarczycę)...
UsuńNie wiedziałam, że z Ciebie taka stanowcza babka!
I ja tej blogowej przyjaźni właśnie doświadczyłam. Niesamowite!!! A Nika, muszę poczytaj jej blog, muże jest moją koleżaką, która lata temu wyemigrowała do Francji i słuch po niej zaginął?
OdpowiedzUsuńNo i co? To ONA??!
Usuń:D
Przykro z pewnością jest Niki, że jej przesyłka nie doszła w całości. Tobie z pewnością było nie mniej przykro, jak dostałaś rozbite słoiczki z takimi pysznościami. Poczta nie obeszła się z paczką odpowiednio :(. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI ja Ciebie, Gigo.
UsuńNie wiem czemu, ale na niektorych blogach mi nie wchodzi juz kolejna odpowiedz tam gdzie powinna byc:((( Pisze wiec nowy komentarz:)
OdpowiedzUsuńPrzybywaj, a czestowac sie bedziesz sama:)))
To wiesz co? Skoro marzenia się spełniają, to tak! Marzę o tym, że zobaczę się z Tobą w NY i zjem figi prosto z drzewa.
Usuń(To teraz czekamy aż się spełni.)
:)
Gosiu, cały słoiczek na raz? Oj ty brzydka, ty!
OdpowiedzUsuńOj, przepraszam, dwie łyżeczki zjadł MójCiOn! ;)
Usuń