sobota, 20 lipca 2013

Postanowione!

Bezczelnie skopiowałam post z bloga Viki, licząc, że będzie mi to wybaczone
(a Wy wybaczycie mi kolejny post dzisiaj), ale muszę o tym szybko donieść - 
wiele osób się pyta o Lulę, wiele umieściło banerki u siebie. 
To ciąg dalszy historii Luli:

 Nigdzie się stąd nie ruszam!


parafrazując...
... Jest nas pięć,
w każdej z nas jedna krew...
lalala...
;P

Lulka zostaje, bo
ją kochamy,
a ona kocha nas
i niestraszny nam las
o!

viki & stado córek wreszcie niepłaczących :P

*****************************************************************************

Tym sposobem kolejna potrzebująca duszyczka odmieniła swój los, a ja mam jeszcze jedną wspaniałą, budująca, kojącą, przywracającą wiarę w człowieka, w sens istnienia, w dobro i w miłość historię na swoim blogu.
Czy już słyszeliście, że Lulka wygląda jak superrasowy wyżeł fryzyjski - rzadka rasa o bardzo dobrych cechach charakteru?

Viki, dziękuję! Jesteś kochana, wiesz?

PODPIS

50 komentarzy:

  1. Ja myslalam, ze to wyzel fryzyjski a tu masz los. Czlowiek musi sie uczyc cale zycie i szukac po necie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)))
      oj, taki chochlik się wzion i wkradnou ;)

      Usuń
    2. Nou problem :D Poglaszcz Lule. :)

      Usuń
    3. a bo Anka tego wyżeła najpierf wyfryzurowała ;PPP
      dzięki, pogłaszczę :)

      Usuń
    4. Kurcze, nareszcie pojęłam o co wam biega! A ja głupia naprawdę myślałam, że to wyżeł fryzjerski! :)))))))))))))))))))))))))

      Usuń
    5. :)))))))))))
      ojacie :)))
      a ja myślałam, że blogger Ci podpowiedział słówko, albo jakiś wredny łord ;)

      Usuń
    6. Viki, ale przyznaj, że sama nie wiesz czy to nie jest wyżeł fryzjerski :))))
      Jedyny egzemplarz na świecie :))

      Usuń
    7. Ustalmy, ze jest to jedyny, unikalny, niepowtazalny egzemplarz :D na swiecie :D

      Usuń
    8. Dokładnie!
      Umieram ze śmiechu, nawet mężowi naopowiadałam wcześniej o wyżle fryzjerskim i kupił to bez mrugnięcia okiem. :)))

      Viki, ty szczęściaro! Taki wyżeł to prawdziwy biały kruk wśród innych wyżłów, jakichś tam, banalnie, fryzyjskich :)

      Usuń
    9. no to od dziś będę wszem i wobec chwalić się tym unikatem;)))

      a ta anegdota na zawsze będzie już nam towarzyszyć, jak to Anka Wrocławianka pomagała szukać domu dla wyżła fryzjerskiego :))))))

      Usuń
    10. A ja właśnie przeczytałam zamiast fryzyjski to fryzjerski!! ;))
      Coś musi być w tym psie fryzjerskiego zdecydowanie! A może to tylko moja dysleksja? ;)
      Jak zwał tak zwał, grunt, że piesek znalazł swoje miejsce na ziemi! :))

      Usuń
  2. lol
    co ja pacze ? ;)
    Aniu, dzięki za miłe słowa:*
    Ponieważ mój blog jest zahasłowany, to pozwolę sobie tu napisać, że szukałam bardzo starannie rodziny i domu dla Luli i nawet znalazłam taki z ogrodem i lasem pod domem, ale, jak Anka wie z innego posta, coraz bardziej się przywiązywałyśmy do siebie z Lulcią i kiedy usłyszałam, że potencjalna, najlepsza z kandydatek patrząc na suczkę stwierdziła" ale imię to trzeba zmienić", to mnie tak serce zabolało, tak bardzo poczułam, że nasza ocalona sunia jest jak jakaś rzecz przestawiana z domu do domu i pękłam;) To trudna decyzja dla mnie, bo moja sytuacja życiowa jest dość skomplikowana, ale serce nie sługa:)
    Gdyby ktoś ze stałych bywalców tego bloga chciał czasem zajrzeć do Luli i do mnie, to proszę o maila vikiblog@vp.pl. Rekomendacja, że jest się czytelnikiem Anki W jest wystarczająca dla mnie:)
    Aniu, ja Ciebie też kocham, przecież wiesz:)
    I dziękuję za pomoc, której starałaś się mi udzielić i to wcale nieproszona, ot tak z dobrego serca:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim pokazałaś, że można pomóc, że można zareagować, no i na koniec, że można znaleźć dom dla takiego ocalonego zwierzaka, a że serce nie sługa, to ja rozumiem :))

      Usuń
    2. każdego dnia, gdy rozważaliśmy czy oddać Lulkę, czy nie, miałam Ciebie przed oczami i wyobrażałam sobie, co Ty musisz czuć oddając kolejne kociaki

      Usuń
    3. Taaa, one jeszcze tak robią, wredne, że jak już bardzo pokocham, to dopiero wtedy znajdują dom... :((

      Usuń
    4. Wzruszyłam się czytając Wasz dialog :***

      Usuń
  3. Wspaniała wiadomość! Super Viki jesteś!
    MariaO.

    OdpowiedzUsuń
  4. I to jest wlasnie to, co nazywamy optymalnym rozwiazaniem.
    Dla Luli przede wszystkim.
    Ale i dla Rodziny Viki, ktora nareszcie zaprzestala szlochow i chlipan.
    Jesu, jak sie ciesze z tych krociotkich wskrzeszen... tra la la!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Możesz zdjąć banerek, który u Ciebie wytrwale do adopcji Lulki zachęcał :)

      Usuń
    2. tak, tak:)
      Dzięki, Pantero:*

      Usuń
  5. z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować wszystkim, którzy zamieścili banerek i oczywiście 3XL za jego przygotowanie- BARDZO DZIĘKUJĘ ♥
    To cudownie, że tyle miłych i bezinteresownych ludzi tu się skupia, dla których los naszych mniejszych braci jest bardzo ważny.

    OdpowiedzUsuń
  6. To naprawdę wspaniała wiadomość!!!! Ma sunia szczęście. Ona jest naprawdę bardzo ładna i sądzę,że już wszystkich domowników pokochała i uwiodła tym swoim pięknym spojrzeniem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ona uwodzi wszystkich dookoła, aż strach z nią wyjść na ulicę, bo każdy spacerek to ochy i achy i pogawędki z przechodniami:)Lula jest bardzo przyjacielska, pieszczoch z niej, łasi się do każdego:)

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  7. Hip....chlip ze wzruszenia....hip.... chlip.... HURA!!!!!!Dziewczyny jesteście WIELKIE! No i znowu budyń wyszedł.... eeeeeeee ja się tak nie bawię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko, dobry budyń nie jest zły, a w takim wypadku idealny!
      Dzięki za banerek :)

      Usuń
  8. Ciekawie "za Twoimi drzwiami"... Piesek uroczy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Tralalala jestem przed JolkoM! ;))) Dziś ona oblizuje łyżeczkę po budyniu ;)))).
    Viki, żeś cudowny człowiek to ja się powtarzać nie będę, natomiast jak patrzę na zdjęcia Luli z jej historii i to dzisiejsze... no niby ten sam pies ale jaka zmiana!

    Wygłaszcz ją ode mnie :)
    Olena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. budyń nas nie opuści ;)
      Lula przytyła ponad 4 kg, sierść się jej wygładziła i przestaje wypadać, jest radosna i coraz bardziej pewna siebie, już dobrze chodzi, nie kuleje, bo miała urazy w nogach od łańcucha, w który się notorycznie tam boleśnie zaplątywała
      dzisiaj to już inny pies:)
      wgłaszczam, dziękuje :)

      Usuń
    2. Ożeż Ty! A żebyś wiedziała, że oblizałam łyżeczkę po budyniu - dosłownie. Był waniliowo-czekoladowy z leśnymi malinami, o! Pycha. ;)

      :*

      Usuń
    3. A ciepły czy zimny? Bo wiesz, ciepłego to Ci nie będę zazdrościć ;P Moje maliny jeszcze nie dojrzały, za to hamerykańskie borówy genialne i obrodziły jak wariatki, przygięły mi krzaczki do ziemi. Chodzi mi po głowie pomysł, że mogłabym spróbować popełnić pavlową...

      Olena

      Usuń
    4. Był przestudzony, choć nie z lodówki. :)
      Ta pavlowa to też mi łazi po głowie, odkąd przeczytałam o niej u Ani właśnie (wcześniej nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje), ale muszę najpierw odkryć takie miejsce na jagody jak to malinowe, które nam się samo odkryło. :)

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że pavlova z malinami też może być grzechu warta ;). Ona się dobrze komponuje chyba z każdymi owocami :)

      Olena

      Usuń
  10. Ja wiedziałam, ze tak będzie.... :)
    Viki, fariatko kochana! A nie chcesz czasem małego, bialego kotka w czarnych majtkach i z sercowym krawatem? Leśka go sobie znalazła wczoraj przy naszej posesji, a Igor oczywiście przytaszczył natychmiast do domu i zabezpieczył w łazience przed bandą sykających kotów. :] Z tym że już dziś to w zasadzie mały w czarnych gaciach rządzi - w całym domu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm mówisz w czarnych majtkach.. Lula ma czarne spodnie, gdy się patrzy od tyłu i białe skarpetki.. byłaby z nich niezła parka:)
      ale wybacz, póki co nie dam rady powiększać zwierzyńca- Cherry i Lula dość dużo tu rozrabiają :)
      całusy:*

      Usuń
    2. Jola jak Leśka go sobie znalazła to albo sama mu domek znajdzie albo sama go wykarmi ;))

      Olena

      Usuń
    3. wcale mnie taki finał nie zdziwił:)))
      Buźka

      Usuń
    4. He, he, Oleno, chciałabym w to wierzyć. Tymczasem jest to wielki żarłoczek, a jaki chudziel! Zalega mi właśnie za pazuchą, pomrukując. :)
      Kłopot tylko z Panem Mężem, który raczej nie chce słyszeć o kolejnym kocie, ale może jakoś go przekonamy...

      Usuń
    5. Ty nie przekonasz? Mój miał lekkie opory przy trzecim kocie. Jak było ich pięć i na taras przyczołgał się szósty to mąż sam zaproponował, że go przygarniemy (???!!! - moja reakcja, jak z pięcioma damy radę to i dla szóstego miejsce będzie - jego odpowiedź na mój szok). Kota nie dało się uratować ale podziw dla męża został :)

      Pozdrawiam
      Olena

      Usuń
  11. Równie ciekawy jak post jest dyskusja pod nim. Dołączam się do listy - to cudowne że są tak dobre serca wśród nas! Pozdrawiam mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No i fajnie zawsze się cieszę gdy zwierzak dom znajduje...

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo się cieszę!
    Czułam, że tak będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. zeby kazda podobna historia konczyla sie tak szczęsliwie...Wielkie ukłony dla Viki i gratulacje dla pieska:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, Anko, ze szczęścia Luli, podobnie jak nie jest mi obojętne szczęście mej ukochanej dwunastoletniej juz Fancy!
    Żeniąc się poraz wtóry ćwierć wieku temu, jako bomus otrzymałem wówczas chyba juz siedmioletniego pieska Rino. Byłem pewien, że to jakis mieszaniec, dopóki znajomy kynolog nie uświadomił mi, że mam pieska dość rzadkiej i cennej rasy myślwskiej rodem z Holandii - dutch dog patridge.
    Niestety, zmógł go gronkowiec złocisty...
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest naprawdę cudowna wiadomość! :) :))

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...