Wygląda na to, że wyjazd Joli i Igora odchorowuję, i to dosłownie. Cały wtorek od rana leżę złożona niemocą, zasypiam, budzę się na chwilę, by znowu paść i spać. Czuję się zupełnie pozbawiona sił, może to jakiś wirus? Wirus tęsknoty? :) Bo to i męża nie ma już tak długo, a teraz oni...
Mam nadzieję, że to chwilowe.
Teraz wstałam po kolejnej drzemce w malignie i zmobilizowałam się, aby nie zostawiać Was z domysłami co do tajemniczego kontenerka w rękach Igora. Niech te wiadomości nie czekają już do jutra!
Ale po kolei. Przed Wami dużo kocich zdjęć, bo też dużo tu kocich cioć i kocich fanek. Ponieważ, gdyż i dlategóż, że to takie miejsce. :)
Kiedy Igor i Jola zawitali za moje drzwi, w kocim psedskolu panował ruch, jak nie przymierzając na stacji głównej Tokyo w godzinach szczytu. :) Zamiast panów w czarnych garniturach kłębił się tam tłumek pięknie ubranych kociąt pod nieocenionym przewodnictwem Stefci Bąbel.
Przypominam krótko tym, co już dawno się pogubili w stanie psedskolaków:
Najpierw przybyła do mnie Stefka Bąbel wraz z dwoma swoimi uratowanymi przed utopieniem córeczkami trójkolorową Kalinką i szylkretową Malwinką. Dziewczynki miały ok. 2 tygodni. Potem przyjęłam pod swój dach kociaki spod baraku - rodzeństwo Hokusa od tej samej mamy, tylko o sezon młodsze. Kotki te to Figo (z jedną skarpetką dłuższą), Fago i czarno-biała dziewczynka Kruszyna Skarpety, która pierwsza znalazła dobry domek z innym kotem we Wrocławiu. Jakby tego było mało, z nieba, a właściwie z lasu spadły mi trzy Leśniaki: Żwirek, Maślak Borek i Muchomorek. Kocie psedskole liczyło więc w porywach osiem kociaków i mamę. Biorąc pod uwagę naszych rezydentów, w domu miałam jedenaście kotów i psa... Kiedy wysłałam tę informację do MCO, w odpowiedzi dostałam tylko zszokowane (jak mi się zdaje): Jezusmaria!
Leśne kociaki dołączyły z kwarantanny piwnicznej do pozostałej ferajny już dawno, w zamian Stefka zyskała prawo przebywania poza kociarnią w nocy i przez dużą część dnia. Kiedy więc moi mili goście weszli na strych do pokoju Poznańskiego, zobaczyli takie widoki:
Potem, już w piątek, rozdzwoniły się telefony i na sobotę zapisały się dwie pary w sprawie Leśniaczków.
Kto by pomyślał, że te koteczki zrobią taką furorę! Faktycznie ładne toto i miłe niesamowicie, ale przecież buraski takie pospolite...
Od lewej: Maślak Borek, Muchomorek i Żwirek. |
Maślak. |
Mali i Maślak. |
Stefcia wciąż miała pełno pokarmu i po kilku godzinach izolowania jej od reszty stada, jej cycuszki były wezbrane mlekiem, a ona domagała się wręcz wejścia do dzieci.
Jeszcze wcześniej wpadła z wizytą Kasia i zrobiła wszystkim malcom profesjonalny manicure.
Muchomorek. |
Mali i Muchomor. |
Żwirek. |
Tę okropną czynność trzeba było odreagować. :)
Żwirek i Muchomorek. |
Na wadze Muchomorek, za nim Maślak. |
Na wadze Maślaczek, za nim Figuś. |
Malwinka Neko. |
Kalinka Maneki. |
W sobotę, zgodnie z zapowiedzią przyszła pierwsza sympatyczna para, która szukała towarzystwa dla swojej młodej kotki. Oczywiście natychmiast wpadł im w oko Maślaczek! Ponieważ to kociarze z przystosowanym domem i kocim wyposażeniem, od razu budzący zaufanie, wyszli niosąc w kontenerku swoją nową rudawą miłość. Tak jak przypuszczałam, ten rezolutny, odważny kociak potrzebował tylko dnia ,aby rządzić rodziną i szaleć ze swoją nową siostrą po domu. Szczęściarz!
Kiedy tylko wyszli, wpadła z wizytą Kasia - Brujita, która właśnie dostarczyła do Wrocławia jednego ze swoich podopiecznych. Tej dziewczynie udało się już znaleźć domy dla wszystkich swoich kociaków! Stało się to też dzięki Waszej pomocy. Będziemy jeszcze o tym pisać, ale jeszcze raz bardzo Wam dziękuję. Rosną skrzydła! Kasi już urosły i... Oj, nie mogę zdradzać. :)
Brujita więc, Jola i Igor byli świadkami kolejnej wizyty młodych ludzi, którzy zdecydowali się... na dwa pozostałe Leśniaki! To kolejni cudowni kandydaci, przejęci, słuchający, przygotowani ze wszech miar. Aż miło, aż serce rośnie. Bez gadania się zgodziłam, a dziewczyny sprawę przyklepały.
Tak oto te trzy wyrzucone na śmietnik, na śmierć, kotki, którym nie daliśmy zginąć, znalazły swoje domy.Wyprawka od Moniki. |
Dobrze, dobrze, powiecie, ale co z tym kontenerkiem w dłoni Igora?
To kolejna cudowna historia Zza Moich Drzwi. Nie pisałam, bo nie chciałam zapeszyć, ale Kali Mali znalazły wspólny dom w... Gdańsku! Dom taki, że wymarzyć sobie nie mogłam lepszego. Nasza koleżanka Tiya_Anka po naradach i zastanawianiu się zdecydowała się adoptować obie dziewczynki! Nie będzie żałowała, bo to są koteczki przecudowne, i z wyglądu, i z charakteru. Mądra i opanowana Malwinka o oczkach tak rozumnych, że topnieje serce, i trzpiotka, ćwierkająca po wróbelkowatemu Kalinka, cudna jak rasowy kot z nie wiadomo jakim rodowodem. Nie wyobrażałam sobie, jak ja się z nimi rozstanę, ale dla tego domu zrobiłam to z radością (choć przez łzy). Tiya_Anka ma już cztery koty, wszystkie czarne, i psa takiego jak Rufik! Ma też ogród w spokojnym miejscu. Ma serce. Dziękuję, Aniu. :*
Cudnie się złożyło, że Jola akurat przyjęła moje zaproszenie, i że mogła dziewczynki powieźć do siebie najpierw, a w sobotę lub w niedzielę pojadą one do swojego stałego domku. Jeśli Jolka i Igor je oddadzą... Bo już słyszałam, że hmm.... :)) O tym, jak zniosły podróż i jak im się powodziło w Joli magicznym domu napisze ona sama bądź genialny koci opiekun Igor. :)
Dziewczynki pożegnały się ze swoją mamusią.
Na komendę (przysięgam!) tuż przed odjazdem wsadzone do kuwety zrobiły po kupce i siusiu,
i pojechały...
A ja zostałam z trzema ostatnimi skarbami do adopcji. Teraz to już naprawdę kolej na bliźniaków-szaraków.
One bardzo rosną, potrzebują domu...
Jogin Figo. |
Subtelny i nieśmiały Fago. |
O tym, jak się układa na linii Stefa-moi rezydenci oraz relacja z pobytu moich ostatnich najukochańszych na świecie gości wkrótce. Podzieliliśmy się i czekają Was aż trzy sprawozdania. Trzy dni, trzy posty, trzech autorów. Będzie się działo!
Czy ktoś nazwał mnie "miszczem krótkich relacji"? :) Ha, ha, ha! :)
To wracam do łóżka chorować. Pa, pa. :)
no proszę, jak pięknie! z kociakami oczywiście. ja tyle szczęścia nie mam, to wieś przecież, ale mam plan.
OdpowiedzUsuńi choruję na paskudne zapalenie oskrzeli z obrzydliwym kaszlem. a więc zdróweczka:)
Ciekawe jaki masz plan... Zaraz napiszę do Ciebie, Ewo.
UsuńCzułam, żeby jeszcze zajrzeć, że COŚ napiszesz :) Aż się poryczałam ze szczęścia, że KaliMali będą razem :)))) I Leśniaczki w nowych domkach :) I Kruszynka :) Cudne wiadomości ! Dobrze, że nie czekałaś z tym do jutra, bo też myślałam,że nie szczymam. A dobre wieści od Brujity, to jak deser wyśmienity :)
OdpowiedzUsuńA Ty Gosiu zdrowiej !
pees. A jak Stefcia znosi rozłąkę ?
Straszny długas mi wyszedł, ale ja też nie mogłam już wytrzymać do jutra. Tyle dobrych wieści!
UsuńJeszcze martwię się szarakami, bo rosną... Szczypiorki już z nich się zrobiły, a kochane takie, że uch!
A Stefcia... ma ruję. Okropność, ona już się szykuje do następnych dzieci! Znosi wszystko bardzo spokojnie.
O matko ! To od razu po rui sterylkę trza zrobić. Tylko, czy to odczekać nie trzeba. Moja Frania miała ruję co tydzień. Można było zwariować.
UsuńChyba skończy się na tabletkach, ale najpierw ona musi przestać karmić, a te szaraczki bardzo chętnie sysają mleczko, które ona ma w dużych ilościach. Niech one już idą na swoje!
Usuńmoja gapa po sterylce nadal ma mleko. a tabletki dostawała od razu po urodzeniu kociaków. nie chciałam czekać na kolejna ciążę, jak z operką. operkę powinnam już zawieźć na sterylkę, bo minęły 3 tygodnie od porodu, ale ona gdzieś sobie chodzi. zjawia się pod wieczór i zaraz znika. chyba muszę poczekać do przyszłego tygodnia aż wyzdrowieję.
UsuńMatko, Ewa, a Operka co tak chodzi, nie zajdzie znów niepostrzeżenie?
UsuńNooooo,tak lubię.I radośnie i duuużo zdjęć:)))I cieszę się,że wszystko tak ładniście się układa:)))
OdpowiedzUsuńUff, bo myślałam, że teraz już z długością i ilością wieści przesadziłam. :)
UsuńCudowne wieści kotkowe:):):) Buraski pospolite wyrastaja na prawdziwe piękności (Dakotka :):):) ) Tobie Gosiu życzę zdrowia, moze to pogoda - ja od niedzieli też leżę, nie jestem w stanie pozbyć sie migreny :( Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńMoże pogoda, ale aż tak?? Cały dzień śpię. Na szczęście to nie trafiło mnie w poprzednich dniach bo bym przespała wizytę gości.
Usuńa kiedy ostatnio sprawdzałaś tarczycę? i cukier przy okazji nie zawadzi
UsuńSprawdzałam niedawno. Mam idealne wyniki. To wirus, czuję to w jelitach.
Usuńzdrowiej szybko! wspaniałe wieści, dzięki że się ulitowałaś nad nami i podzieliłaś :)
OdpowiedzUsuńAleż proszę! :)
UsuńSuper wiadomości! Gosianko, może to tylko osłabienie z nadmiaru wydarzeń, emocji i upału? W każdym razie kuruj się, a Silna Grupa Czapeczkowa niech Cię wspiera w pisaniu :o)
OdpowiedzUsuńTrzymam ich za słowo. Obiecali (czytaj: wymusiłam na nich obietnicę) :)
UsuńOo, już czuję ten ciężar odpowiedzialności... Silna Grupa Czapeczkowa - ładne! :)
UsuńOj, biedactwo... Toż ja Ci się nic, a nic nie dziwię, że chorujesz... Tyle emocji w Tobie oraz w okół, ale i tyle... energii ubyło w Twoim polu energetycznym (w sensie, że w domu), że byłoby naprawdę niezrozumiałe, gdybyś tego nie odczuła fizycznie i duchowo...
OdpowiedzUsuńCudne te adopcje, cieszę się też z Brujitkowych sukcesów adopcyjnych :) :).
No i proszę, wytłumaczyłaś mi to idealnie. To żaden wirus, to brak energii tych małych gamoniaków. :)
UsuńI ja się cieszę z sukcesów Kasi, a jeszcze dziś zadzwoniła jedna pani, której też pomagałam z adopcją i jej też się udało! Uff! :)
co ja tam się będę wynurzać i pisać,że to cudowne wieści, koty piękne, dobrzy ludzie na posterunku, kochane domy, że czekam na notki.. ja napiszę tylko dwa słowa- Kocham Cię :***
OdpowiedzUsuńP.S. zdrowiej!!!
Na takie cóś to nie wiem co mam odpowiedzieć :)
UsuńAnko!!!
Usuńoczywiście żartowałam w pierwszej części komcia,
w drugiej byłam śmiertelnie poważna !!
:P
Przeczytałam szfystko już trzy razy i nadal mam niedosyt. Miód i ambrozja. Każdy odchorowałby takie rozstania. Coś czułam, że to będzie TiyaAnka, ale zgłupiałam na widok kontenerka. Jak takie kociaki znoszą kilkugodzinną podróż pociągiem? Co z siusianiem? I w ogóle?
OdpowiedzUsuńA może pokićkały Ci się tarczycowe hormony w tym upale?
Wszystko opisze Jola, ale pomyślałyśmy o każdej możliwości i wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. :)
UsuńTrzy razy? Nawet dla Ciebie jednej warto było pisać ten post mimo wirusa :)
Ostatnie badania tarczycowe miałam super. Nie mogę więc zwalać na tarczycę wszystkich swoich leniów i humorów, buuuuuuu
UsuńTo pozostają wapory i globus.
UsuńTaki upał każdo tarczyce może rozhuśtać. Znów przeczytałam.
Kurczę, chyba wapor by mnie aż tak nie rozłożył, że do 15. nie wiedziałam jak się nazywam... Zobaczymy jutro.
UsuńZnów? Jej jej jej! :))
Wapory są nieprzewidywalne, a już wędrująca macica! Mogła Ci obłapić wontrobę.
UsuńTeraz tylko obejrzałam zdjęcia.
Hana, Ty mi się dziś śniłaś, ale nie wiem już teraz, w którym momencie: czy w pociągu, czy wieczorem, kiedy padłam w domu, czy w pracy, czy rano podczas jazdy... :]
UsuńMatko, Jolka, a dobrze wyglądałam?
UsuńCo za pytanie! Z tym że zupełnie nie pamiętam, jak wyglądałaś... Ale wiedziałam, że to Ty. Serce mi mówiło. :D
UsuńAle czy dobrze???
UsuńHana :D
UsuńOesu, no pewnie, że dobrze. Bardzo dobrze i wyłącznie dobrze. Znaczy się, nawet wyłącznie lepiej niż dobrze. :D
UsuńPojechały maleństwa do domów... Będą pewnie kochane i szczęśliwe.
OdpowiedzUsuń:*
Ament, Aniu!
UsuńAkropność chorowanie w upał. Radziłabym gorącą malinowa herbatkę, albo jeśli jelitka to miętkę.
OdpowiedzUsuńTaki rosny post dobrze poczytać, te, co zostały też znajdą domki, bo przecież też są bardzo urodziwe. Ale, co będzie ze Stefcią??? Będzie cały czas robić za mamkę dla następnych maluchów????
W żadnym razie. Czeka ją sterylka jak przestanie mieć pokarm, a potem szukanie swojego domu.
UsuńMnemo, Stefa w sam raz dla Ciebie. Mopek by się zsocjalizował bardziej i zaczął np. sikać do kuwety?
UsuńStefania jest cudowną koteczką! :)
UsuńWłaśnie, a kto ją teraz wyssie? Te dwa maluszki tylko?
OdpowiedzUsuńNa to wygląda, że te smoki jeszcze bardziej się wypasą na mleczku przybranej mamy, którą kochają nieprzytomnie!
UsuńNo tak kajam się ,ten post był dostatecznie długi ,ale nie za długi :)))))
OdpowiedzUsuńWiesz trochę mi się pokićkały te wszystkie maleńtasy , podziwiam ,że tyle kotów przewineło sie przez twój dom i ty je wszystkie pamiętasz :))))
Fajnie ,że są fajne domki dla maluchów , ale żeście się nawet nie zająknęły ,że dwa jadą z Jolą i Wiktorem :))))
:)) Dlatego na wstępie jest przypomnienie, a w zakładce Pokój przemian można sobie wszystko przypomnieć. :)
UsuńJola wczoraj puściła farbę, ale nie zanotowałaś tego. :) Chciałam, żeby dojechały szczęśliwie więc nic wcześniej nie mówiłam. Teraz już są nad morzem, upałów takich strasznych nie mają, wszystko ułożyło się super :)
Za duże tematów próbowałyśmy ogarnąć w krótkim czasie i to mi umkneło :))
UsuńCo do twojego dzisiejszego samopoczucia to miało na niego wpływ pewnie kilka czynników ,ale niebagatelny miała tez pogoda . Ja też przespałam w dzień kilka godzi i nie mogłam się dobudzić ,ale to ciśnienie skakało sobie w te i we wte .
Dokładnie tak, Mary, za mało czasu miałyśmy, nie wiadomo, kiedy nam umknął, a pora już nam była, żeby się pakować i odjeżdżać.
UsuńRzeczywiście się zająknęłam o dziewczynkach KaliMali, ale to już podczas pożegnania, a tyle było wrażeń i obiektów do zawieszania oczu u Ciebie, że nie dało się inaczej, jak tylko chybcikiem.
Ucałuj w nos Mykusia i pozdrów swoją mamę. :)
Dopiero co odespałam... Dzień lekki nie był, zwłaszcza jazda samochodem rano, adaptacja w pracy po dwóch tygodniach (!) urlopu po trzy-czterogodzinnym śnie w pociągu, no i emocjach różnych. Ale przynajmniej się nie pochorowałam - na razie. ;)
OdpowiedzUsuńSprostuję jednak, że z Brujitą byłyśmy obecne przy obu wizytach adopcyjnych (tylko Igor wtedy zalegał w najlepsze, mnie obudziłyście, świergoląc i nie szczymałam, wstałam i Was nakryłam przy kawce. A zaraz potem zaczęli się złazić po koteczki. Fajni, bardzo fajni ludzie! Było ogromną przyjemnością poznać takich młodych, odpowiedzialnych i miłych ludzi. :)
Oj, Jolu, faktycznie! A ja zapamiętam tylko to, że podczas drugiej rozmowy byłyście obie z nami na górze. Trzeba szybko spisywać te wspomnienia, bo już się wszystko plącze...
UsuńTak, polazłyśmy z Kasią za Tobą, żeby pilnować, czy wszystko dobrze mówisz tym młodym ludkom. :) Sprawdziłyśmy Cię komisyjnie, wypadłaś dobrze, możesz dalej prowadzić DT i adopcje koteczków. :P Gdybyś potrzebowała jakiś certyfikat, to ewentualnie doślemy - z podpisamy i pieczęciamy. :)
Usuń:**
Nie czas chorowac, wiec kuruj sie szybo, bo lato ucieka. Ech slodkie sa te twoje kociaki i maja farta :)
OdpowiedzUsuńI niech trwa!
UsuńTrzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia i pełni sil. Bardzo się cieszę z nowych domków dla kociaków.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewo kochana :)
UsuńJakie dobre wiadomości! Proszę więcej takich! Tak się cieszę z powodu KaliMali i Leśniaczków! Oby pozostałe znalazły równie dobre miejsca... Gosianko zdrowiej szybko, szkoda lata!
OdpowiedzUsuńCzasem też dobrze sobie pochorować. Tak dziś mówię, bo już mi lepiej, ale wczoraj wcale tak nie uważałam. :) Dzięki, Miko :)
Usuń...no i dobrze, i tak trzymać. To są ludziska kochane. Przyjechali, wybrali i adoptowali. Nie było przesmradzania, odwoływania. Profeszional. Gosiu trzymaj się ciepło ja bardziej stawiam na pogodę i zmęczenie. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńMasz rację, z takimi ludźmi to serce rośnie, jest lekkie i pewne, że to dobry los dla kociaków. :)
UsuńGosiu, przeczytałam wczoraj jednym tchem i wcale nie było mi mało! Cudowny post, a przy pożegnaniu dziewczynek z mamą się rozkleiłam...
OdpowiedzUsuńWspaniale, że takie udane pary się trafiły leśniakom. :))) A Kalinka i Malwinka będą razem! Super! W takim doborowym towarzystwie, w domu z ogrodem... ach!
Jolu, Igor, jak we czwórkę znieśliście podróż?
Ale jestem ciekawa tych trzech postów! :D
Wcale nie było ci mało?! Czyli za dużo?? :)) Ha, ha, wiem o co chodzi, nie martw się :)
UsuńNie wiem kiedy Jola odpowie na to pytanie, może w swoim poście?
Jola, gdzieś ty dzisiaj?
Grunt to się dogadać! ;)))
UsuńDlaczego nie ma nowego posta o 8:00???? Że niby wczoraj był jakiś długas wieczorem?! Phi! :P ;)))
OdpowiedzUsuńGosiu, jak się czujesz dziś?
No właśnie? Otwieram drzwi i musiałam znów wszystko przeczytać i obejrzeć - dla odświeżenia. Chociaż na jakiś PS miałam nadzieję.
Usuń:)) Ponieważ dogorywam w domku pewnie w przerwach pomiędzy spaniem w malignie przygotuję jakiegoś długaśniego posta :)
UsuńHana, znasz już na pamięć posta? Wyrecytuj wiersz trzeci z akapitu dziesiątego. ;D
UsuńAnko, wracaj do zdrowia i posty dawaj :D
To cudowne wiadomości :)) I zdrowia,Gosiu Tobie życzę. W sumie dziwne nie jest, że organizm się zbuntował i zmusił Cię do odpoczynku.
OdpowiedzUsuńZdrowiej :)
Dziękuję, Lidko. :)
UsuńPrzez kilka dni nie miałam internetu; teraz już mam (ufff!!!) i od razu trafiłam na taki fantastyczny post (ja też bardzo lubię, kiedy jest dużo do czytania)! Strasznie się cieszę z domków dla kociaków i z udanego spotkania, i szybkiego wyzdrowienia Ci życzę. Zapalenie oskrzeli w lipcu to jakaś masakra! Ani lodów, ani nad wodę, ani opalania - nic, co kojarzy się z latem! Dobrze jeszcze, że na spacer można wyjść, jak się człowiek trochę lepiej poczuje.
OdpowiedzUsuńZ ciekawością czekam na obiecane posty i, jeszcze raz, dużo zdrówka!
Ninko, Twój wierszyk znów podziałał cuda!
UsuńTeraz tylko czekać na dobry domek dla szaraczków. Martwi mnie to i wykańcza, ta niepewność, to oczekiwanie, ta chęć, aby był super. Tak bardzo mi zależy!
Dobrze, że masz już sieć, uff!
Gosianko, tyle dobrej energii z domu się pozbyłaś, więc nic dziwnego, że Ci źle.
OdpowiedzUsuńAle to minie:)))
Żwirek to chyba niezbyt zadowolony z tych zabiegów kosmetycznych:]
Za wspaniałe domki dla trzech skarbów trzymam MOCNO kciuki!!!!
Dobrego dnia:)
Minie, pewnie, że minie. Dziękuję, kochana!
UsuńGosiu od choroby zacznę jeśli wirus to proponuję Ostropest plamisty jeśli masz w domu mielony, bo przecież nie mielonego żuć nie będziesz. :) W zielarskich kupisz. Co prawda silymarina zabija wirusy które się umieszczają w wątrobie ale i na inne zapewne też zapoluje. Silimaryna to składnik ostropestu plamistego. Wszystkie nawet te najwcześniejsze lekarstwa zawierają Silimarinę w swoim składzie jeśli chodzi o wirusy. To silny wirusobójca.
OdpowiedzUsuńAle jeśli to zaziębienie, bakterie które się rozmnożyły, może lody, może klimatyzacja którą bardzo kochamy w Polsce, lub zwykłe przeciągi na to proponuję silny bardzo lek :) Na szklankę przegotowanej nie z mineralnych butelek!!!! wody wycisnąć pół cytryny dodać miodu gdy mus, ale można i bez tego się obyć. Dwa razy dziennie rano i wieczorem super sprawa, polecam.
Z mineralnych piję tylko - jeśli tylko dopadnę gdzieś wodę Perrrier,, A poza tym żadnych mineralnych z bakteriami nie uznaję. Czytałam gdzieś opis aż wstrząsnęło mną, co za wspaniałe tam są bakterie w tych polskich mineralnych wodach.
Powracając do kotków, cudowni ludzie są co chcą kotki mieć w domu dać im miłość i ciepło i w zamian otrzymać to samo. Piękna relacje cudowne zdjęcia a ja idę przytulić naszego i wycałować :) co robię mniej więcej tysiąc razy na dzień. :)
Dzięki Elu, do apteki ziołowej nie pójdę, ale wodę z cytryną już wypiłam. :))
UsuńCzytałam i kibicowałam wszystkim kocim dzieciaczkom i Stefci.
OdpowiedzUsuńJak zawsze wzruszająca opowieść GosiAnko:)
Macie dobre ręce do wyszukiwania stałych domów dla maluszków. No a tu to już sukces nad sukcesy,że rodzeństwa są razem! Stefcia ,cudowna mama, pewnie będzie jej teraz brakowało maluchów.
Ach! Jak dobrze przeczytać takie radosne wiadomości .
Wracaj do zdrowia,kto to widział w upały chorować!:) Serdeczności dla Ciebie,zwierzyńca i wszystkich komentujących!
Dziękuję, Doro, miło mi było czytać twój komentarz. :)
UsuńOj Gosiu Gosiu, zdrowiej szybko. Nie dziwię się że Cię rozłożyło, miałaś przez kilka tygodni takie urwanie głowy, a teraz nagle wszystko ucichło. To tak jak z nauczycielami - zazwyczaj chorują w weekendy :-)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę że kotecki znalazły domki i to parami. A Ty - odpoczywaj. I napij się coca-coli, podobno pomaga.
O cola! Faktycznie pomaga. Zaraz się napiję.
UsuńVincenciku! I zycze ci wszystkiego najlepszego na nowej drodze zycia! Takie same zyczonka dla twojego rodzienstwa:)
OdpowiedzUsuńCiocia polkocia :D
Ciotka, jesteś fajna! Nowi rodzice Vincenta bardzo się ucieszyli, trzeba było widzieć ich szczęście gdy wychodzili ze swoim maluszkiem. :)
UsuńNo jesteś mistrzem krótkich relacji. Za krótko! Czytam o kociakach już kolejny raz i ciągle mi mało. Może potrzebuję więcej czasu i więcej zdjęć na pożegnanie z kociakami, bo przecież też jakoś z nimi się zżyłam. Cieszę się też że dwa Leśniaki trafiły wcześniej do Stefy, niż za tydzień, jak planowałaś. Mogły się nią nacieszyć. Jak je przyjęła?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ella-5
Przyjęła je cudownie. To Żwirek najpierw na nią prychał, ale już za chwile była miłość obopólna. To wyjątkowa kotka, bardzo kochana.
UsuńPlanuję jeszcze jeden post pożegnalny to może się nasycisz, Ello kochana. :)
Jest schronisko dla kotkow w Jurczycach niedaleko Wrolawia tam maja swietna opieke.Polecam.
OdpowiedzUsuńPolecasz w jakim celu? Pytam z ciekawości. Nie wiedziałam o nim. Pewnie warto wiedzieć i pomóc tej pani.
UsuńTy wez nie wyglupiaj sie z chorowaniem jakims. przeciez nie mozesz miec na to czasu, z temi kotami i wogle.
OdpowiedzUsuńJa jakos ciagne ogony z moja czescia wyprawki, ale jak juz skombinuje cosik, to wysle tak ogolnie, to bedzie na wyprawke dka kogos innego. Poza tym to ruch u Ciebie, ze ho ho, a to ludzie a to koty. moze powinnas na drzwiach powiesic tabliczke - przyjmuje od godz...do godz.... w ogole fajnie, ze sie kotkom trafily takie dobre domki! dalej twardo uwazam, ze to za magiczna sprawa Twojej Dobrej Reki do tego.
Po tak optymistycznym poscie powrot do zdrowia sie na pewno przyspieszy. Bardzo sie ciesze! :)))
OdpowiedzUsuńBiedaczysko , rozchorowałaś się z nadmiaru wrażeń ;) Ale nie dziwię się , przeca to Twoje dzieci idą w świat :-))
OdpowiedzUsuńGosiu kochana szybko wracaj do zdrówka !
Wspaniałe wieści o nowych domkach i oby tak dalej ;)
Kciuki za zdrówko !
Pisalam o schronisku ,gdyz moja znajoma tam zaadoptowala dla siebie kotka.Prowadzi pani bardzo zaangazowana w los tych zwierzatek.
OdpowiedzUsuń