Dawno, dawno temu, w ubiegłą sobotę, za remontami, rozkopami i objazdami zjawiła się na dworcu głównym we Wrocławiu pewna przejęta niezwykle kobieta, dla niepoznaki nazwijmy ją Gosią, i wpadła zdyszana na peron, mając w głowie, że jest spóźniona, bowiem inna kobieta - ta nadjeżdżająca, dla zmyłki nazwijmy ją JolkąM, poinformowała ją sprytnie, że pociąg będzie dwadzieścia pięć po siódmej! Tymczasem pociąg znad morza miał planowany przyjazd o godzinie siódmej czterdzieści pięć. Tym to sposobem sprytna Jolka zapewniła sobie punktualny odbiór z dworca. Cwana bestyja!
Cóż było robić, Gosia zajęła się fotografowaniem swojego odbicia w odchudzającej szybie (to już tradycja) oraz
robieniem zdjęć pociągom dla Lidki (to już też tradycja).
Pstryknęła też gołębie peronowe dla Poznańskiego, bo on pasjami, z powodu swoich parapetowych przyjaciół, lubi.
I kiedy nadeszła właściwa godzina,
punktualnie nadjechał pociąg Intercity Łeba-Wrocław, a rozemocjonowanie Gosi sięgnęło zenitu. Radość, radość, radość!
Z pociągu wysiadła Paparazzjolka z niosącym transporterek wysokim młodzieńcem, dla niepoznaki nazwijmy go Igorem. Paparazzjolka okazała się jeszcze chudsza niż we wspomnieniach Gosi. Wrrr! Wrrr! Wrrr! :(
Przywitaniom i gorącym uściskom był w końcu koniec (cmok, cmok, cmok),
i cała trójka udała się na zakupy, bowiem pobyt na placyku jest już stałym punktem programu we Wrocku (owoce, owoce, owoce!), oraz na spacer z Ruficzkiem (też tradycja).
Igor przejął obowiązki wycieczkowego fotografa i udało mu się zrobić zdjęcie obu paniom (pstryk, pstryk, pstryk), mimo że jedna z nich zazwyczaj na widok aparatu dostaje kręciołki i wierci się, jakby, nie przymierzając, miała owsiki wiadomo gdzie (wiertu, wiertu, wiertu).
Rezydenci Zza Moich Drzwi w osobniku Kayronie powitali Gosinych gości godnie (i wygodnie).
I po pysznym śniadanku (mlask, mlask, mlask)
oraz po wymianie prezentów (proszsz, proszsz, proszsz)
Skarpetki do japonek. Japońskie. :) |
Kostka do losowania zwycięzców konkursów Za Moimi Drzwiami. |
Są to przetwory Jolki, prawdopodobnie. |
cała trójka pobiegła do kociego psedskola, bowiem Jola z Igorem przyjechali z odsieczą Gosi zakopanej w kuwetach i zabawach w kociarni. Zgodnie z obietnicą kuwety zostały wyczyszczone (szu, szu, szu), kotki wybawione (hopsa, hopsa, hopsa) i utulone (niu, niu, niu). Nic dziwnego, że teraz Gosia odczuwa palący brak czterech rąk do pomocy i choruje... (choru, choru, choru).
Krótką turbodrzemkę* pośniadaniową i pozabawową przerwała wyżej wspomnanym Brujita, która wraz ze swoją osobą wniosła Za Moje Drzwi szczęście do kocich adopcji. Nie dość, że sama koncertowo poradziła sobie z tym tematem, to podczas jej obecności aż trzy Leśniaki znalazły domek (raz, dwa, trzy!)!
*turbodrzemka polega na wypiciu kawy i położeniu się spać. Zazwyczaj po pół godzinie wstaje się jak nowo narodzony!
No a potem nastąpił kulminacyjny punkt programu, bowiem Gosia miała dość przekonywania wszystkich wokół, że japońskie jedzenie jest przepyszne (mniam, mniam, mniam) i trudno znaleźć lepsze. Zamiast dalej gadać i przekonywać, wzięła swoich gości do japońskiej wrocławskiej knajpki, gdzie sushi, maki i inne specjały przygotowuje się na oczach biesiadników. Jak było, niech opowiedzą już zaproszeni. Dla Gosi super, ale choć ona nie chce marudzić, to jednak nie omieszkała skonstatować, że w Japonii w byle barze jadała jakby jednak smaczniej... Nic to przecież w końcu dziwnego.
Pierożki gyoza. |
Ramen. |
Maki. |
Spotkanie było przemiłe również za sprawą pewnej pary, dla niepoznaki nazwijmy ich Wrocławski i Kasia. :) Poza tym zostało zakończone tym, co Gosianki lubią najbardziej: lodami! Najpyszniejsze były te o smaku zielonej herbaty, choć migdałowe i sezamowe, o imbirowych nie wspominając, nie ustępowały im nic a nic.
A potem spacer po rynku, i kociarnia, kociarnia, kociarnia. Miło, miło, miło! Igor zaprawiony w domu rodzinnym jest idealnym kocim terapeutą i zabawiaczem. Idealnym! Chłopak ma już fach zwierzęcego behawiorysty w rękach!
Jednak jedno wydarzenie bije wszystkie inne na głowę (łup, łup, łup)! Otóż JolkaM dla niepoznaki zwana Jolką zasłużyła sobie na przychylność Amisi! Udało jej się ją pogłaskać (głasku, głasku, głasku), a nawet nosić na rękach (noszu, noszu, noszu)! W takiej pozycji zastała Gosia Jolkę w niedzielę rano: z Amisią na rękach pod drzwiami sypialni (kolejnego dnia zastała ją na klęczkach przy kuwetach, jeszcze w koszulce nocnej). Warto było przyjechać, co, Jola? :)
Niestety Jola i Igor nie pozwalają na upublicznienie poniższego uroczego zdjęcia, wobec tego Gosia poradziła sobie, jak umiała. Oto oni. Fajni ludkowie, prawda? :)
Jolu, Igorze, Gosia Wam bardzo dziękuje za przemiłą wizytę. Szkoda tylko, że tak prędko pojechaliście. Dobrze, że mamy już plany na następny rok, a kto wie, czy i w tym jeszcze nieodgadnione ścieżki losu nie zawiodą nas nad morze. Marzę o tym, więc...
Z ostatniej chwili: Kasia - Brujita napisała piękne podziękowanie za kocią akcję: http://catarina-brujita.blogspot.com/2014/07/rachunek-sumienia.html
fantastyczny opis świetnej wizyty ;)))
OdpowiedzUsuńpozdrowienia serdeczne dla całej grupki :)
Cieszę się, że ci się podoba, Emko. Pozdrawiam równie serdecznie :)
UsuńJeden z... elementów grupki też Cię pozdrawia, Emko. :)
Usuńa co sie stalo z moim kometarzem? widzial kto?
OdpowiedzUsuńNie widział :( Tyle razy prosiłam kopiować przed kliknięciem "opublikuj"! Ostatnio tak się dzieje, że kiedy najpierw napiszesz, a potem wybierasz profil (odpowiedz jako), to komentarz idzie w komin... :(
UsuńI co teraz??? Ja chcę Twój komenatrz, buuuuuuuuu
:)))Ja to piszę wyraz"próba",loguję i jak wiadomo,nie ma nic ale"wejście"na blog jest otwarte:)))
UsuńJa też domagam się Twojego komcia, Krysiu! :)
Usuńuo matku bosku...w tzw miedzyczasie polecialam do roboty na chwilke, wrocilam i kontynuowlam szal (szau nie okrycie, upal taki, ze druty kleja sie do ronk!) wyrzutek i zalatwilam ogrodek zadni. nawet mu zdjecie zrobilam, zdjeciA, bo taka wielka kupa smieci ogrodowych w takim mikro ogrodku to troche nie tego, jkaby ogrodek za maly na tyle, a jescze ogrodka zostalo.
Usuńno wiec napisalam, cytuje z glowy czyli z niczego, ze bardzo lubie opisy z onomatopejami. Nienawidze Was wszystkich, bo jestescie szczupli (Igorowi wybaczam, bo chlopacy rosnacy tak maja). Dziwie sie, ze calego czasu nie spedziliscie w kociarni/psedskolu, ze Igor, jak wytrzymuje z tym wszystkim , to jest aniol II klasy (I klasy jestem ja, skrzydel nie oddam swoich, ale , dogania, dogania :) ), bedzie z niego czlowiek! ze jakbys nie napisala, z eostatnie zdjecie jest jakos doretuszowane, to bym nie zgadla, bo wygladaja jak mama i synek (ktore ma dluzsze wlosy?). ze Wam zazdraszczam ale tem samem ciesze sie, ze Wam bylo w kupie taaak fajnie i ze na bazarku byliscie i ze nad Odra i wogle I czy Wy naprawde musicie czekac caly rok, zeby wyprawy wykonywac????? i ze mozna kupic paleczki cwiczebne, sa troche jak klipsy do bielizny dlugie ale odwrotnie (chyba) - bo sa zlaczone ale na stale otwarte i trzeba je sciagac ku sobie, zeby dzialaly. zaden z reki nie wypada. U nas jedzenie paleczkami jest norma poprzez chinskie konkeksje (znaczy np dzieci od dziecka byly wleczone do chinskich knajp). I ze bardzo sie ciesze, ze znowu Dobra Reka zadzialala kocio! i wogle.
pees. skopiowalam, tak na wsjaki sluczaj....
No, to się nazywa komć! Kamilo, widzisz to?! ;)
UsuńKrysiu :***
ja nawet jakbymm chciala to krotko pisac nie umiem! Choc dzieciom i glownie jednemu dziecku na studiach pomagalam skracac eseje/wypracowania, bo jak mieli do napisania 4 tys slow a maily dziec 5 i pol to za az takie przekroczenie normy nie dostawali premii a wrecz przeciwnie.
UsuńWspaniały komć!
UsuńMoże i nie będziemy musiały czekać cały rok. Marzy mi się dom Joli... Marz, marz, marz!
A mas! mas! mas! :)
UsuńA wiecie dziewczyny...
Usuńmnie sie tak wyprawa nad morze marzy... moze ja bede tam szybciej niz Ty Anko...
To nie szantaz ale wiesz... ja bym na Twoim miejscu juz walizki pakowala ;-)))
Oj, może mnie zabierzesz ze sobą? :)
Usuń...cudowne spotkanie, moc wrażeń. Czuję się jakbym z wami był. Jak tu niektórzy pałeczkami zasuwają sza-cun... :))
OdpowiedzUsuńPrzez miesiąc nie nauczyłam się jeść nimi tak dobrze jakbym chciała, ale już sobie radzę przynajmniej. :)
UsuńNo masz! Trochę byłeś - wszystkich przecież obgadywałyśmy! ;)
UsuńPiękna relacja ze spotkania. Nie ma to jak wizyta takich miłych Gości.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie ma to jak wizyta TAKICH gości :)
UsuńNo! To jest relacja jak się patrzy! Super! Zdjęcie Joli i Igora, to ostatnie :)))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńWidzę, że tylko Brujita nie ma nic przeciwko "upublicznianiu wizerunku", Zresztą nic dziwnego, jest niemal tak piękna jak koty :)))) Podziwiałam jej zdjęcia (te, na których ona jest) na jej blogu - wspaniałe!
I jeszcze słówko na temat wizyty w restauracji; mam wrażenie, że Japończycy jednak potrafią podawać potrawy bardziej finezyjnie.
Brujita pozwala publikować swoje zdjęcia, ale jak zauważyłaś to piękna kobieta, reszta się czai i nie zezwala (łącznie ze mną, he, he) :)))
UsuńTa restauracja jest naprawdę dobra, jedzenie pyszne, ale przysięgam, że w Tokio, w barach za 10 zł smakowało mi najlepiej. Micha zupy ramen, czy pierożki gyoza za każdym razem były doskonałe. Może to wczasowy głód sprawiał, bo po tym zapitalaniu całodziennym zjadło by się wszystko!
Ale że co, że ja i mój synek nie jesteśmy piękni?! I dlatego nie pozwalamy się publikować? No wiesz! Phi!
UsuńPiękni jesteście! Widać przecież na ostatnim zdjęciu, he he he!!!
UsuńA nawet hue, hue!
UsuńJa nie mówię, że nie jesteście piękni, tylko że nie pozwalacie, więc w końcu skąd mam wiedzieć na pewno? Ale myślę, że jesteście. Pieeeeękni!!! Duchem i ciałem :))))
UsuńI jeszcze o turbodrzemce; też uprawiam, bardzo ożywcza :))))
Prawda ze pociag relacji Łeba-Wrocław jest super fajny?;-) super fajnie napisana relacja z wizyty. Pozdrowienia z nad morza. Jest tak samo goraco ale jest lekka bryza z nad morza... Sie powtarzam dzisiaj.
OdpowiedzUsuńU nasz dziś ochłodzenie, mokro, ma jeszcze padać (Hana, słyszysz?), więc wszyscy i wszystko odpoczywa od upału. Baw się dobrze dorKotko :)
UsuńU nas już pada. Mam nadzieję, że u Hany też w końcu.
UsuńTak! Lidka, pada, a nawet leje!
UsuńI jakoś nie widzę radości! A tak kciałaś!
UsuńBo pewnie leje w nadmiarze... Ja już też bym bardzo kciała, żeby u nas popadało, bo i u nas gumno cierpi, ale nie żeby zaraz lało i gradobiło. :]
UsuńA pociąg ten, owszem, jest w porzo. A już obsługa! To właśnie miły pan z pociągu do Wrocka, zagadnięty na temat, rzeczowo i życzliwie doradził, jak załatwić kwestię bezkolizyjnego przewiezienia kocich dziewczynek. :) Jestem mu za to bardzo wdzięczna i gdyby przypadkiem zajrzał tu kiedyś on sam lub jakieś jego znajome króliki, to uprasza się mu jeszcze raz podziękować. :)
UsuńJak to nie widzisz radości! Szaleję ze szczęścia i paczę przez okno, czy aby nie przestało. Nie przestało! Moją banalną radość z deszczu przesłoniła niebanalna relacja z Wrocka!!!
UsuńPowiedzcie mi Dziefczenta, jak przewozi się takie dziewczynki pociągiem? Wszak nigdy nic nie wiadomo...
UsuńHanuś, szfystko napiszę. :)
UsuńWkrótce, bo Gosia już dźga pytaniami: a post gotowy, a kiedy? A dlaczego tak długo? ;)
UsuńGotowy??? Hę, hę, hę???
UsuńA nie mówiłam! Oesu!
UsuńWłaśnie, właśnie, właśnie, Jolka??? Gdzie on, gdzie on, gdzie on???
UsuńHana, a mnie tak chodzi pół dnia po głowie twój koment:
UsuńPowiedzcie mi Dziefczenta, jak przewozi się takie dziewczynki pociągiem? Wszak nigdy nic nie wiadomo...
Czy ty się czasem na dokocenie jakie nie szykujesz??
Gdyby, to wybij se ze główki ślicznej z krzywym nosem, że kociaka dostaniesz! Takie osoby jak Ty, czy Jolka to Stefkę muszą brać i takie biedy potrzebujące, a nie kociaczki. Czy wszystko jasne? :)
Jaaasne, że jasne, ale nie, ja tylko tak, na szfelki wypadek... Pociągiem zresztą z rzadka jeżdżę. Wolę poczucie (złudne) niezależności w mojej lukstorpedzie.
UsuńDziękuję, Gosiu za pociągi :)) Dolnośląskie kiedyś do nas jeździły, teraz nie wiem, dawno ich nie widziałam w Poznaniu. Pisałam już, że bardzo lubię wrocławski dworzec? Od zawsze. Sama nie wiem, dlaczego ;)
OdpowiedzUsuńWizyta Joli z Igorem i Brujity była faktycznie odciążająca Cię - dosłownie i pod każdym względem :)) Bo nie dość, że pomogli Tobie przy kotach, to jeszcze większość psedskola znalazła swoje domki :)
Super :))
Nawet sobie nie wyobrażam, Lidio, ile Ty masz już pociągów w swoim folderze! :)
UsuńTrochę ich się już nazbierało :) Najwięcej japońskich :))
UsuńNo to super, super, super!
UsuńLidko, ja oczywiście nie omieszkałam rozmyślać o Tobie w pociągu, zwłaszcza w okolicy Poznania. :)
UsuńA o mnie to pies? Byłam bliżej, niż Lidka. W porywach o 20 km od tego cudownego pociągu z Wami we sierodku!
UsuńHanuś kochana, o Tobie tyż, ale wiesz, jak to się utarło godoć, co pociąg, to zaraz Lidia. O Tobie naprawdę tyż myślałam, tylko nie umiałam sobie Ciebie jakoś tak bardziej szczegółowo umiejscowić (chociaż Lidii też, ale jakoś mi ten Poznań najpierw do niej się przylepił). Myślałam też o Kretce, o Nince (ona chyba z Wrześni) i o Rogatej, bo Owieczka gdzieś chyba niedaleko Wrocka. I myślałam o różnych innych Złotopiórkach z Kurnika Waszego/naszego. :)
UsuńO fsystkich tylko nie o mnie!
UsuńGosiAnka, nie przesadzaj! Zaborczaś! O Tobie myślała bez przerwy, a o nas tylko w okolicach Poznania!
UsuńJolka, o mnie myśleć należy dokładnie pośrodku między Poznaniem, a Wrockiem, w okolicach Leszna, od onegoż ciut na wschód. Następną razą się zasadzę na pociąg i będę machać.
;-))))))
UsuńHanna wlasnie sobie wyobrazilam ten widok...
Pole dlugie szerokie.. na lewo nic na prawo nic... przez srodek tory biegna a przy torach niewiasta ( a nie wiedzacjak wygladasz obrazek mialam taki jak w reklamie kujawskiego) podskakuje i hudteczka macha ;-)))))))))
Ehh... notke w teleexpresie białabys zapewnioną na 100%
* chusteczką
Usuń(Przepraszam ale na telefonie w literki nie trafiam)
Hana, jaka szkoda, żeśmy się wcześniej nie zgadały. Pociąg w Lesznie stał jakieś 20 minut, toż byśmy zdążyły sokawkę wypić, blogerki i Kurki obgadać i nawet pościk z tego zrobić naprędce - terenowy. ;) Jaka szkoda... Ale następną razą... :D
UsuńJolka, ni ma co żałować róż, i tak nie miałam ani chwilki, dopierom się wykałapućkała. Tylko dlatego nie rwę włosów z głowy. Nawet kąfitury z poziomek zdążyłybyśmy zdegustować - że niby czy się nadają dla GosiAnki, żeby obciachu nie było.
UsuńBrujita, wszystko mniej więcej się zgadza, tylko nie chusteczka do machania. Ja machałabym raczej sztandarem jak Maryjanna na barykadach Paryża podczas Rewolucji Francuskiej. Wiesz, ta taka na obrazie Delacroix. Nawet podobna, tylko nos mam bardziej krzywy. Ja, jak już idę, to na całość!
UsuńO ta tutaj: http://www.galeriaklasyki.pl/historyczne/18136-wolnosc-wiodaca-lud-na-barykady-eugene-delacroix-.html
Nie wiem, Hana, czy Ty mię się znów nie przyśnisz dzisiaj, jak się tak tego Delakruła naoglądałam, znaczy się, tej Wolności ichniej śmiałej wiodącej. Podobna, powiadasz, ekhm...
UsuńTo chyba idę już pospać, co będę po nocy ślęczeć przy kompie. ;)
Oesu, Hana, ale ty masz fajoski biuścik!
UsuńNo, ekhm, podobna, ekhm. Od pasa w dół.
UsuńAaa, to dlatego Jolka się boi, że się przyśnię!
UsuńPrzedmówcy wszystko już powiedzieli wiec dodam tylko zwięźle mocno - super relacja i piękna opowieść pozostawia uśmiech na co najmniej kilka godzin dnia naszego codziennego. Serdeczności posyłam i ciepło pozdrawiam. :)) Aha i jeszcze zajrzę do naszej japońskiej, kiedyś już tam byłam, ale teraz spiszę sobie nazwy potraw i spróbuję zamówić to co wy jedliście, patyczkami :) jeść nie będę jednak.. :))
OdpowiedzUsuńElu, patyczkami smakuje lepiej! Spróbuj, większość ludzi uczy się natychmiast i nie ma z tym problemu!
UsuńPotwierdzam - nawet ja się naumiałam ;-))) a jaka satysfakcja jak sie uda do ust trafic ;-)))
UsuńJedzonko pyszne ;-)))
O to to trafić do ust ;) Może to jest sposób na odchudzanie ?
UsuńMnie nauczył jeść patyczkami kolega z Wietnamu jak byłam na studiach. Tego się nie zapomina :)
UsuńPokazał mi także , jak się je patyczkami zupę, dodając jednak: "to ci się nie spodoba".
Zupę je się kapitalnie, bo najpierw trzymając brodę blisko miski lub miskę blisko brody wyjada się zawartość stałą pałeczkami, by na koniec łyżką, bądź z miski wypić płynną część zupy. A jakie to pyszne te ichniejsze zupy!
UsuńPatykami je się świetnie, choć tak całkiem łatwe (pewnie nie dla każdego) to nie jest. Za to trzeba się dość skoncentrować, a więc i delektować, i uważnie smakować, i się zachwycać. :) Pyszota! W życiu nie podejrzewałam siebie o to, że kiedyś napiszę coś takiego o jakichś ośmiorniczkach z ryżem. Hm...
UsuńA jaki pyszny jest marynowany imbir! Mniam! :)
Ehh... co to był za dzień...
OdpowiedzUsuńDługo go pewnie pamiętać będę ;-))) zresztą jak każde nasze spotkanie Anko zwana Gosią albo Gosiu zwana Wrocławianką ;-)))
było mi tak dobrze z Wami tak spokojnie tak radośnie
Dziękuję
U mnie rachunek sumienia - dokonany, formalnosci właśnie dokonane.. a zaraz wizyta u wetki ;-)))
Ehh... nie ma człowiek chwili spokoju
Buziaki
Bardzo mi było miło, że byłaś z nami, ale oddawaj moje szczęście do kocich adopcji! Wr! Wr! Wr!
Usuń:) :) :)
Kasiu, macham do Ciebie! :)
UsuńA ja odmachuje ;-))))
UsuńI Venus cos mruczy pod nosem ale nie wiem czy to do Ciebie czy odpowiednie epitety pod moim adresem ;-)))
Jola napewno przywiozła Amisi kawał porządnej kiełbachy i juz ją miała ,w twoim domu Gosia przeciez nie ma ostatnio takich rarytasów ;) No żartowałam ,to na pewno Jola swoimi walorami zjednała sobie Amisię :)))
OdpowiedzUsuńTe brody zabójcze ,a nawet zbójcze ,skrojone na miarę ,stwarzają niezapomniany wizerunek ;))
Czy ty Gosia majstrowałaś coś przy zdjęciu Brujity ,czy to lampowe słoneczko po prostu tak wyszło ,fajowskie :)))
Bo to zbóje dwa są, Marijo! Zawojowali tu wszystkie zwierzaki i... mnie. :)
UsuńPrzy zdjęciu Brujity nie majstrowałam, tak wyjszło.
UsuńHm, ciekawe, które z moich walorów masz na myśli, Mary. ;)
UsuńWszystkie Jola,wszystkie masz ich przecież duży pełny worek :))))
UsuńŚwietny opis fantastycznego spotkania :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamila - mistrzyni zwięzłego komcia! :)
UsuńCzytu, czytu, czytu, patrzu, patrzu, patrzu i... jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńPrawidłowo, prawidłowo, prawidłowo!
UsuńPozdro, pozdro, pozdro! :)
Usuńjejku, jak ja Ci Gosiu zazdroszczę tych gości:)
OdpowiedzUsuńcoś nie mogę zgrać terminu by ich u Ciebie złapać, może więc za rok???
ja jadę do Wrocka za 5 dni echhh szkoda
ale cieszę się, że jak zwykle spędziliście miłe chwile razem
:**
Odezwij się Vikusia :)
UsuńViki, co się odwlecze, to... bardziej wyczekane, a więc i smakuje lepiej. ;)
UsuńGosiu, odezwę z przyjemnością:***
UsuńJolko, mam nadzieję :***
cieszę się waszą radością. jakoś nie po drodze był mi wrocław przez całe moje długie życie. ateraz to prawie nic mi po drodze nie jest. uściski dla wszystkich gości i pani gospodyni:)
OdpowiedzUsuńEwo, coś poleciało do Ciebie dla kociaków, Kasia napisała o tym u siebie :)
Usuńwiem, podziękowałam już kasi, teraz dziękuję tobie i wszystkim wrażliwym sercom. aż mam łzy w oczach, chlip, chlip chlip......
UsuńTeraz je ciach, ciach i ciach! :))
UsuńEwo, otrzyj chlipki i ugłaszcz kotki.
UsuńPozdrówka! :)
otrzyłam już (otarłam)? koty przepadły bo upał. ugłaszczę je wieczorem:)
Usuńuściski delikatne, coby cię jolko m nie połamać, hie hie hie.
Oczywiście, że otrzyłaś. :D
UsuńEwa, Ty tak do końca nie wierz swoim oczom i zdjęciom, to mity są z tą moją chudością - ściskaj, aże niech furczy. ;)
Urzekły mnie wyrazy dźwieko(czynnościo)naśladowcze.
OdpowiedzUsuńA wszystko inne urzekło mnie jeszcze bardziej.
Ale Wam fajnie.
naprawdę zazdroszczę (zazdroszczu zazdroszczu).
Fajn, fajn, fajn!
UsuńGocha, nie plagiatuj, to jest kwestia z któregoś skeczu Monty Pythona. :P
UsuńAniu, wszystko inne, fakt, też urzekające. :)
To Monty zwalił ode mnie!
UsuńPięknie, pięknie, pęknie!
OdpowiedzUsuńMało, mało, mało!
Za chuda, za chuda, za chuda ta Jolka M.!
Próbowałam podtuczyć, ale odmawiała jedzenia lodów po czwartej porcji... :((
Usuń(smut, smut, smut).
Jak to, ODMAWIAŁA lodów???
UsuńFoch, foch, foch!
Jolka, przyznaj się!
UsuńPrzyznaję się, raz odmówiłam... Ale ile można! Ci dwoje to jacyś zafiksowani lodożercy są, mówię Wam, ludzie! O swoim synu to się dopiero tego dowiedziałam. I kto by pomyślał, że to dziecko do trzeciego czy czwartego roku życia prawie nie tykało słodyczy, a lodów wręcz nie lubiło. Hm, może dlatego, że jeszcze mu się nawet nie śniło, że pozna kiedyś niejaką Gosiankę. ;)
UsuńDobre dziecko. Nie miał śmiałości odmówić.
UsuńLudożercy jedzo lody? Z czego? Z mrożonego mięska?
Dobre dziecko, mogłam się przynajmniej lodożercować w towarzystwie :)
UsuńA Jolka jest taka chuda, że musi dwa razy przejść, aby ją można było raz zobaczyć!
UsuńHa, ha, ha! i jeszcze: pfff! :P
Usuńlodow odmowic? CHORA?????
UsuńNie, za GRUBA!
UsuńHana, uwielbiam Cię! :D Tylko nie puszczaj pary przed Gosią...
UsuńW życiu never, Jolka. Nie puszczę (pary).
UsuńPoza tym już raz się pobrałyśmy, to co tam!
UsuńWłaśnie! Przecież nie odwołałyśmy zaręczyn czy nawet pobieryn. :) Za te kuwety na klęczkach mam chyba od Gosi dyspensę. :)
UsuńLepiej siedźmy cicho, może nie zauważy, co będziem wilka z lasu wywoływać?
Usuńraczej lody z lasu....ale zjadlabym jakies dobre....sama nie wiem jakie....nie zrobie, nie pojde w ten skwar kupowac (w zamrazarce NIC sie nie zmiesci juz), poczekam moze az lodziarz podjedzie...
Usuńa tak poza tym od jednych (czy czwartych) lodow sie nie grubnie - to jarzyny i owoce. z odrobina nabialu :P
Trza było tej Jolce wiarołomnej walizki za drzwi (moje, moje, moje)i wystawić, zamiast jej pozwolić kuwety czyścić!
UsuńO tak, Opakowana, lody to właściwie sałatka owocowa! samo zdrowie! Tyje się od warzyw i kaszy jaglanej!
UsuńBiałko i witaminy!
UsuńRelacja i jej uczestnicy bardzo mi się podobają:)))
OdpowiedzUsuńTeż Cię podziwiam za"śmiganie"w talerzu patyczkami:)))
To fajne jest, Orko. Polecam, polecam, polecam!
UsuńOrko, ja też polecam, ale tylko jednokrotnie, bo mniej się na tym wyznaję. ;)
UsuńŚlicznie to opisałaś, mam nadzieję że choróbsko już z Ciebie wyłazi. A że japońskie jedzenie najlepsze w Japonii? to przeciez normalne, bo tutaj nawet jak Japończyk gotuje to przecież pod europejski gust.
OdpowiedzUsuńJuż zdrowam prawie całkiem, jeszcze mnie tylko ciut ćmi w głowie.
UsuńJolcia i synowiec razem to chyba mniej ważą niż ja sama:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) a co do amisi...widać zna się na człowiekach:))
OdpowiedzUsuńOni ważą chyba ujemnie, szczególnie synowiec jest patykowiec!
UsuńQrko, Ty pamiętaj, że ja niedaleko Ciebie i kiedyś na pewno Cię namierzę, i sprawdzę - najlepiej to, ile razem ważymy. Się podzieli, rozdzieli i wynik będzie idealny. :)
UsuńUjemnie! Tere-fere! Ale że synowiec patykowiec to się zgadza. Ciekawe, co on na nowe przezwisko... ;)
UsuńJolciu:)) aby wynik wyszedł możliwie idealny to jednak trza dodać Igora i dzielić na 3:))))))))
UsuńNo i spoko, to grzeczny chłopak jest, nie będzie nam rzucał kłód pod nogi. Dodamy i podzielimy, i będzie jak ulał. :)
UsuńI te słoiczki śliczniusie, poziomki, jejku!
OdpowiedzUsuńMniam, mniam, mniam!
I skarpetki obezwładniające swom urodom, ach! ach! ach!
Skarpetki kocie są, jednopalczaste, dla gejszy w sam raz! Gejsze, wiadomo chude są raczej, więc pasuje jak ulał na Jolantę, tak, tak, tak!
UsuńA poziomeczki pyszniutkie, że uch, uch, uch!
No nie! Już pożrałaś?! To na zimę ma być! Powinnam była jakoś zabezpieczyć i opieczętować...
UsuńTako pocztowo wajcho trach, trach, trach!
UsuńO to to!
UsuńMniam, mniam, mniam! :P :P :P
UsuńZacznę od sprostowania, bo jakże to tak zarzucać mi, żem Cię w błęda wprowadziła podstępem?
OdpowiedzUsuńPociąg według rozkładu i zapewnień kolejarskiej braci planowo powinien przyjechać o 7.24 i jestem pewna, że o tej właśnie godzinie wjechałby na peron, no, może z malutkim ślizgiem (jak wynika z moich, analogowych co prawda, obliczeń - na palcach), ale nas przytrzymały jakieś dywersyjne semafory już pode Wrockiem samym. Dlatego może na tablicach wyświetlili, że Łebsko przyjedzie o 7.47, wliczając jego opóźnienie, choć chyba i tak powinni wpisać planowy przyjazd i oddzielnie oznajmić opóźnienie. Hm, to mi wygląda na małą manipulacyjkę. :]
Reszta w zasadzie się zgadza, poza tym, że w zeszłym roku byłam chyba nawet z kilogram chudsza, więc proszę mi tu nie narzekiwać. Nno!
No właśnie od razu zobaczyłam, że coś w tym roku jesteś utyta. Pomyślałam sobie nawet: ale ta Jolka się zapuściła, że szok, szok, szok!
Usuń:P
Usuńo tak!!!!!!!! kilogram to już breweryja na cielesności:)))))))))
UsuńOmatulu, Jolka! Chudsza??? Przez rok PRZYTYŁAŚ cały KILOGRAM??? To jakaś nieprawdopodobna masakra!
OdpowiedzUsuńMasakra po trzykroć nawet! Masakra, masakra, masakra!
UsuńKra, kra, kra! Zaleca się wymowę francuską. ;)
UsuńTo tak coś jakby: "Kha, kha, kha"? A gdyby z angielska, to "Kła, kła, kła"?
UsuńBardziej tak: khra, khra, khra!
UsuńWłaśnie tak, Hana, khra, masakhra. A kto woli, to z angielska. :)
Usuńzamarzyl mi sie taki rok, zeby przez niego tylko jednego kila utyc.....gdzies w zwojach, za pajeczynami cmi mi sie, ze jak bylam mlodom panienkom to tak mialam jakby....krha krha albo khra khra...
UsuńO! I ja marzę o takim roku!
Usuńżeby tak było...to znaczy z tym kilogramem...to chyba musiałoby mi w gębie kła,kła.zabraknąć i to nie jednego//:)))))))
UsuńSzok, szok, szok! Co się tu dzieje, dzieje, dzieje???
UsuńJa przytyłam ze czy albo pinć i czujem siem jak wieloryb, ryb, ryb :(((
I tak to chudość Jolki zdominowała dzisiejszy post, post, post (dominu, dominu, dominu)!
UsuńCo tam wizyta, kocie adopcje, spotkania, jedzonko i inne pierdy, pierdy, pierdy! ;)
UsuńWłaśnie! Ważne i ciekawe, że ta Jolka taka chuda, chuda, chuda :((
UsuńA w sumie lepiej o chudości Jolki niż o grubości wielorybów!
UsuńA tuś mi, Alucho! Widzę, że się ma coś przeciw wielorybkom, ekhm, ekhm, ekhm. Potrza to gdzieś zgłosić! (głosu, głosu, głosu)
UsuńCoby nikt mi tu nic nie imputował, to czuję się jak beczka (beku, beku, beku), a nie jak kochany wielorybeczuniuniek!
UsuńNo, niestety, ale przy odgłosach czucia się jak beczka (beku, beku, beku) popłakałam się ze śmiechu, i rżę (hre, hre, hre) az się koty patrzą (łyp, łyp, łyp).
Usuń:))))))))))))
Płakanie ze śmiechu wskazane (wskazu, wskazu, wskazu) - to bardzo zdrowe, a co ważniejsze, mięśnie wszelakie pracują (ćwiczu, ćwiczu, ćwiczu). Aerobik wieczorny masz więc zaliczony!
UsuńFajoskie spotkanie i japońska restauracja mniam,mniam,mniam :))
OdpowiedzUsuńPrawdaż to, buziak:*
UsuńPotwierdzam! :)
UsuńŻe też Ty tak daleko mieszkasz! jasię tak nie bawię. Całuski przesyłam!
OdpowiedzUsuńNie mogę się przeprowadzić, bo bym musiała zmienić nick :(
UsuńBuziaki :***
No co Ty! Ja sie czuje jak najbardziej WROCLAWIANKA, choc we Wr/Polsce mieszkalam krocej niz mieszkam tu W JEDNYM DOMU (dla przypomnienia - mieszkamy tu juz 28 lat, a w pierwszych 8 latach malzenstwa przeprowadzilismy sie 14 razy). Bycie wrocawianka jest stanem duszy a nie tam mieszkaniem ;) dla scislosci moglaby sie zwac anka biskupinianka :P
UsuńTyż prowda, tyż, tyż!
Usuńzapomnialam napisac o palketkach i sloiczkach - prawdopodobnie...mam ci-ja cos ze 6 sloiczkow z roznymi dzemami i za cholere nie wiem ktory jest ktory, bo zwyczajnei nie podpisalam, a robilam z roznosci co byly pod reka - a to brzowskiia MOZE z malina...a moze z czara porzeczka itepe. a skarpetki sa STYLOWE!! N.B. te buciki tez mi sie bardzo podobaja!
OdpowiedzUsuńCo to jest palketka?
OdpowiedzUsuń:)))))
Skarpetka? Specjalna, dla gejszy. ;)
Usuńgolnowojskowo to skarpetka, tak mowilo mlodsze dziecko i tak juz zostalo...mowilo tez dziecko sukienta, ale to za bardzo przypomina mi Tadzia Topytte....
Usuńpees. Jolka umie po kasinemu znaczy sie, choc Kasik nie wiedzial co to gejsze naonczas.
Sukienta! Boskie!
Usuńa od synka polsko - angielskie apus (to sy to ma kropke nad soba, dwa apusie)
UsuńNa paltfusa?
OdpowiedzUsuńetam, od razu na platfusa :P
UsuńPrzecie mówię na PALTFUSA!
OdpowiedzUsuńdobrze, ze napisalam brukowanymi literami bo ja nic nie zauwazylam....to na pewno z braku lodow
UsuńI ja juz dogorywam z ich braku :(( Jednak menż wraca i chciałoby się jakoś wyglądać... BUUUUUUUU BUUUUUUUU BUUUUUUUUU
UsuńNie martw się GosiAnka, TCO kocha Cię za Twoje wnętrze:)
UsuńGosanka jest akuratna, taka, jak powinna być, ale JolkaM jest zdecydowanie za chuda, wrrr, jaka chuda. Oddam Ci troszkę z kuperka, chcesz?A Ty mi dasz troszku włosów długich, tak chcesz je przecież rypnąć. Moje do ramion rosno i koniec to jest jakaś ich magiczna granica.
OdpowiedzUsuńJa tam bym Gosianko w tej japońskiej restauracji zjadła wsio, co by podali, bez marudzenia. Jadłam tylko sushi, ale dla mnie jest to pyszne, więc sądzę, że reszta też dobra. Kocie psedskole chyba nigdy na raz nie miało tylu lokatorów,co teraz........
Kilogram chudsza ha, ha, ależ Ci ta waga skacze.........
Oj, Mnemo, ja cię widziałam na zdjęciu to jesteś taka szczuplutka, że szok, szok, szok! Czy Hana to może potwierdzić??
UsuńA w tej restauracji pyszne było, pyszne, a najważniejsze, że gościom smakowało i jedli nawet jakieś morskie badziewie z czółkami i mlaskali, mlasku, mlasku, mlasku!
Tak, tak, tak! Mnemo ciągle nawija, że gruba jak Jolka, ale łże.
UsuńNo to dawaj, dawaj, Mnemo, wymieniamy się. Tylko nie wiem, czy jest sens - Ty teraz zasuwasz w Kaczorówce, to z tego kuperka samo Ci wyparuje, nie wiedzieć kiedy. ;) Zreszto - pono trochu łżesz... ;)
UsuńTak myślałam. Na zdjęciu taka laska z niej, że normalnie aż chciałam się powiesić z zazdrości. :(
UsuńDodam, że w zamian zjadłam lody i było mi lepiej. :)
UsuńPst! Ja też dziś zjadłam lody, tylko nikomu więcej nie mów, bo się wystrachajo laski, że znów przytyję. A po co majo se rwać włosy z główek ślicznych. :)
UsuńPiękna opowieść, zazdraszczam!!! Igor robi świetne zdjęcia, a Jola i Brujitka prześliczne obie. Małgosia też.
OdpowiedzUsuńAle i tak najładniejsza jest Amisia :P
A Amisia ma sporą nadwagę, czyli duże jest jednak piękne :)
UsuńDodałabym jeszcze, że Kasia to dopiero śliczności, ale skąd to wiedzieć, skoro się nie upublicznia... Trza mieć szczęście na żywo. :)
UsuńPS. W podróży do Wrocka nad ranem nauczyłam się jednego wierszyka, tego o zapadaniu w zmierzch i przeciąganiu się po czyjejś twarzy. Ale znów trochę zapomniałam. Pamięć już nie ta... Ale jeszcze poćwiczę. :)
:***
Dawaj, Jola, wierszyk o padaniu na twarz, pliss!
Usuńradu, radu, radu! raduje się ma dusza po przeczytaniu i obejrzeniu, jak to Wam fajnie było razem.
OdpowiedzUsuńnic dziwnego, Gosianko, że kiedy dom opustoszał, adrenalina opadła, to poczułaś się jak (nie przymierzając) przekłuty balonik.
JolkoM, to naprawdę niewybaczalne, żeby kobieta w Twoim wieku nie dawała się odróżnić od swojego nieletniego syna ani po tuszy, ani po fryzurze. a propos! całe szczęście, że Brujita ma włosy w żywszym kolorze, a Wrocławski słuszny zarost, bo normalnie wyglądalibyście jak jakaś sekta :)
Ekhm, jak to - w moim wieku? Że niby co, hę? Ja chyba muszę sobie z Tobą na stronie pogadać, Tempo. W moim wieku! No chyba się zdenerwowałam, cała się trzęsę! Całe szczęście, że mnie tą sektą tak rozśmieszyłaś, że mi to pozwala wahać się w ocenie, czy to czasem nie ze śmiechu mam tę trzęsionkę. Chyba więc jednak przyjmę, że ze śmiechu. :)
UsuńMy sekta kociarzy nosimy proste, długie włosy i jemy sushi! :)
UsuńMłoda Damo (mówię do JolkiM), z Tobą na stronę? z przyjemnością :)
Usuńtylko.. pardon.. nie jestem pewna, kto kogo - Ty mnie czy ja Ciebie na tę stronę (Talibio, ratuj, mam zaćmienie z powodu upału! czy w ostatnim zdaniu przed "czy" ma być przecinek? i w ogóle, składam oficjalny protest w kwestii stawiania przecinków w temperaturze powyżej 26 st.. może być Celsjusza!)
bo jak to tak? kobietę w moim wieku w taki upał zmuszać do ślęczenia nad zdjęciem w bezowocnym poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: które to matka, a które syn? i żeby dopiero długa analiza porównawcza zamieszczonego przez gospodynię materiału dała, swoją drogą, wątpliwą namiastkę pewności, że znam odpowiedź?
a Ty, Młoda Damo (mówię do GosiankiW), sugerujesz, że niby co? że jak mi się włosy nie chcą same prostować, to ja już nie jestem kociara?? normalnie strzeliłabym focha, gdyby nie to, że jesteś jedną z niewielu osób, które są w stanie pojąć moją namiętną miłość do lodów, Siostro :))
Wspaniała relacja i foty :-)
OdpowiedzUsuńTo musiało być piękne tak spotkać się w realu i jeszcze pobawić się w psedskolu ;))
Pozdrawiam wszystkich miłych uczestników !
Było, było, było. :)
UsuńI my pozdrawiamy, że tak odkrzyknę zbiorowo w imieniu, na co sama sobie wyrażam zgodę, a co!
Nno!
UsuńPrzeczytałam szfystko ! Końkluzję mam jednom : jesteście wszystkie niemożliwe ! Jesteście obrzydliwie chude i zgrabne. W sumie to i dobrze, żeście obiedwie tak daleko, bo na żywo bym tego nie zniesła ! Coś okropnego, po prostu .
OdpowiedzUsuńJedyne, co mię nie wkurzyło, a wprost przeciwnie, to kocięta wszystkie kochane :) I Rufik
To one, Ewo, ja nie! To one z tą Jolką Wiarołomną na czele są obrzydliwie, obrzydliwie, obrzydliwie, chude! I masz rację, jedyne co mnie uspokaja w tej sytuacji to kocięta przepiękne i kochane!
UsuńGosianko, ja nie jestem obrzydliwie chuda! Ja!
UsuńKocham cię , siostro! (koch, koch, koch!)
UsuńNo to jestem żem. Nie wiem już co mam skomentować! :P Zazdroszczę tak cudownych gości, ot co! ;))
OdpowiedzUsuńI tej wycieczki na placyk, i kafki, i turbodrzemki, i kocich pomagierów, no i tej japońskiej uczty! Och! ;)
A weszłam na bloga Kasi i szczęka mi opadła jak zobaczyłam jej piękne zdjęcie na parapecie! Ło matko, co za piękna babka!
A te skarpetki do japonek to kto w końcu dostał? Jolka czy Anka?
Jolu, a Twoje prawdopodobne dżemiki, serwetunie na nich - mistrzostwo!
Mimo mej zazdrości, uściski ślę ;) :***
Alutka, czy ty uważasz na lekcjach czy mam ci pałę postawić?? Przecież kto miał dostać japońskie skarpetki? Ja od Jolki czy Jolka ode mnie? Przecież jażem była w Japonii to przywiezłam koleżance, blogoviance! Igor też dostał, ze już zdradzę tę tajemnicę. :)
UsuńNo i faktycznie jolczyne słoiczki są prześliczne. Stoją u mnie na stole razem z różami i wyglądajo!
Odściskuję mocno, mocno, dobrze, że jesteś w końcu, bo już oczy wypłakiwałam za moją gadułą. :(
A bo wieczór jest, zmokłam dziś, więc wszystko się pomieszało we głowie.
UsuńTylko nie otwieraj tych słoiczków, bo wyglądać nie będą!
Ja dziś poza siecią byłam - miałam spotkanie blogowe w Bolesławcu :))))
A w sob. jestem w Twoim Wrocku - zakupowo :)
No proszę, i czy zrobisz wpadu, wpadu, wpadu?
UsuńChętnie, chętnie, chętnie, ale chyba mamy zbyt napięty grafik :(
UsuńAle mogę Ci wysłać kartkę! :D