Skoro było o sobocie, to pójdę za ciosem i zdam Wam dobrowolną relację z niedzieli. :)
Tak to jest, że jak się pół dnia jest poza domem, potem ucina się sobie drzemkę popołudniową (też macie taki senny okres?), a potem jeszcze ma się ochotę na film, to nie ma kiedy przygotować posta. Będzie więc znów zdjęciowo. :)
Rano, skoro świt o 11. wyruszyliśmy na zaplanowaną wycieczkę rowerową w Dolinę Bystrzycy koło Pałacu Alexandrów, o którym już pisałam obszernie TUTAJ (zachęcam do zaglądnięcia do tego posta).
Pałac jest coraz piękniejszy. Obok niego są świetnie przygotowane miejsca piknikowe. Naprawdę ślicznie, tylko biesiadować.
Jestem teraz wyczulona i uczulona na takie płoty... |
Opuszczamy zadbany i wysmakowany teren pałacu i szukamy atrakcji przyrodniczych.
Mijamy pałac od drugiej strony. Kiedy ta skarpa zarośnie, będzie jeszcze piękniej. |
Leżaki czekają na gości. |
I po wycieczce. Czas jeszcze przed powrotem do domu wypić sokawkę.
Na tarasie było za zimno, więc przenieśliśmy się do środka, a tam... międzynarodowe towarzystwo. :)
Po czym poznać, że to nie Polacy? Po serdecznym uśmiechu na powitanie.
Rację ma Philip Zimbardo, który w rozmowie z Mileną Rachid Chehab powiedział:
Przyjeżdżając do Polski, mam czasem wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego.
U was nikt się nie uśmiecha, raczej się odburkuje, nigdy nikt do nikogo nie zagaduje.
Zaraz mi pewnie pani powie, że mówienie komplementów jest nieautentyczne. Nie chodzi o to, żeby udawać. Ale większość ludzi naprawdę szczerze chciałaby powiedzieć innym coś miłego, ale boi się, że to dziwne, bo przecież związana jest normą społeczną. Polacy są cudowni, ale nie dla obcych.
Gdy stoję na ulicy z mapą, nikt nie podejdzie zapytać, czy potrzebuję pomocy - w innych krajach nie mam tego problemu. A przecież z takich jednostkowych doświadczeń biorą się potem opinie, że Węgrzy są sympatyczni, a Polacy niekoniecznie. Ale to da się zmienić.
(...)
Bohaterowie to ludzie, którzy są skoncentrowani na innych, a nie na sobie.
Spraw, by w najbliższym tygodniu każdego dnia ktoś poczuł się dzięki tobie wyjątkowy.
Spójrz komuś w oczy, zagadaj:
"Ma pani bardzo ładny szalik, wygląda w nim pani jeszcze ładniej".
A gdy przy wejściu do restauracji stoi kelner i ma plakietkę ze swoim imieniem,
dlaczego nie powiedzieć:
"Cześć, Grzegorz, co słychać, ja jestem Philip". Takie to trudne?
Po czym poznać, że to nie Polacy? Po serdecznym uśmiechu na powitanie.
Rację ma Philip Zimbardo, który w rozmowie z Mileną Rachid Chehab powiedział:
Przyjeżdżając do Polski, mam czasem wrażenie, że trafiłem do szpitala psychiatrycznego.
U was nikt się nie uśmiecha, raczej się odburkuje, nigdy nikt do nikogo nie zagaduje.
Zaraz mi pewnie pani powie, że mówienie komplementów jest nieautentyczne. Nie chodzi o to, żeby udawać. Ale większość ludzi naprawdę szczerze chciałaby powiedzieć innym coś miłego, ale boi się, że to dziwne, bo przecież związana jest normą społeczną. Polacy są cudowni, ale nie dla obcych.
Gdy stoję na ulicy z mapą, nikt nie podejdzie zapytać, czy potrzebuję pomocy - w innych krajach nie mam tego problemu. A przecież z takich jednostkowych doświadczeń biorą się potem opinie, że Węgrzy są sympatyczni, a Polacy niekoniecznie. Ale to da się zmienić.
(...)
Bohaterowie to ludzie, którzy są skoncentrowani na innych, a nie na sobie.
Spraw, by w najbliższym tygodniu każdego dnia ktoś poczuł się dzięki tobie wyjątkowy.
Spójrz komuś w oczy, zagadaj:
"Ma pani bardzo ładny szalik, wygląda w nim pani jeszcze ładniej".
A gdy przy wejściu do restauracji stoi kelner i ma plakietkę ze swoim imieniem,
dlaczego nie powiedzieć:
"Cześć, Grzegorz, co słychać, ja jestem Philip". Takie to trudne?
I we Wrocławiu.
Cześć, Ludzie, ja jestem Gosia, co słychać. :))
A rok temu Za Moimi Drzwiami: Wiosenny remont (klik).
A dwa lata temu Za Moimi Drzwiami: Ceremonia cieszenia się (klik).
Tyz piknie!
OdpowiedzUsuńJestem Pantera i bierze mnie cholera :))) Znow poniedzialek! Bleee :(
Oj tam! Przecież tylko 4 dni pracy przed Tobą, nie to co przede mną aż 5! Nie marudź koleżanko, słuchaj co mówi Zimbardo. Uśmiech proszę! :)))
UsuńSilwuple:
Usuń:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
Nno! To ja rozumiem. :)
UsuńCześć Gosiu;))
OdpowiedzUsuńJakie cudne zdjęcia!!:)
Uwielbiam takie wycieczki:)))
I lubię poniedziałki:)
No proszę, Polka, a jaka uśmiechnięta! :))
UsuńCześć Gosiu! Piękną miałaś wycieczkę! Wiosna na całego!Usmiech Ci serdeczny zasyłam o zachmurzonym na Podkarpaciu Poranku!:-))
OdpowiedzUsuń( I cóz, że zachmurzony to dzionek, skoro przyroda chłonie tę wilgoć jak gąbka i z radosci zielenieją jej włosy, zółci się wianek, błękitnieją oczy, różowią się jej cudne lica!:-))***
To ja rozumiem, Olgo. :) U nas też pada, a ja bardzo się z tego cieszę. Zakwitła rajska jabłoń! Co to za cudne drzewo! Widzę ją teraz przez okno i przemawiam do niej z wdzięcznością. :) http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/05/wprost-z-raju.html - tu jest z ubiegłego roku. To było miesiąc później!
UsuńJak tam kurki, słuchają mojego apelu i niosą się? Wiedzą, że czekamy? :)
Hej, Gosiu! miałaś fajny weekend:) ja też! ale ja pognałam ze wsi do miasta i rozkoszowałam się , siedząc w kawiarnianych ogródkach widokiem tysięcy ludzi, z których nikogo nie znam:) bezcenne:)
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie. Samotna (na własne życzenie) w tłumie. :)
UsuńCześć :) Piękne widoki, warto je odkryć :)
OdpowiedzUsuńCześć Lidio, miło mi, że mnie odwiedziłaś. :)
UsuńAaaa, Gosia, a ja jestem opakowana (starannie)...od lat ludzi w ojczyznie usiluje nauczyc pewnych prostych przyjemnosci. I zawsze zagaduje, ale to to pewnie wiesz....najbardziej z wycieczki podobaly mi sie drzewa. Post o palacu pamietam, bo tez slicznie zrobiony obiekt z niego. W pewnym momencie sie przerazilam (na pozytywnie), ze na te wycieczke to Wy W OGOLE pojechaliscie na rowerach...od razu mi sie przypomnialo jezdzenie na rowerach w mlodosci do Jelcza nad jezioro....i do Sobotki, ale ciezko mi wyobrazic sobie zebym jechala na rowerku az do Sobotki...pewnie dokads tam sie dojezdzalo ciuchcia.
OdpowiedzUsuńaaaaa- i zapomnialam napisac - az tchnie wiosna!
Mogliśmy tam pojechać, to z godzina drogi, ale wiesz jaką ja mam kondycję... Pewnie bym umarła! Kiedyś to się jeździło! :))
UsuńJa wiem, że Ty zawsze z uśmiechem. :)
Jeju! U Was to już prawdziwa wiosna! Tutaj się dopiero rozkręca sytuacja. I wciąż chłodno. :(
OdpowiedzUsuńPS. Gosiu, zajrzyj do Bloggera, do postowni.
:*
PS 2. Zdjęcia mniamuśne! :)
UsuńJuż wiesz gdzie cię zabiorę na sokawkę jak przyjedziesz w sierpniu?
UsuńPS. Też zajrzyj. :)
Rowerem? :)
UsuńMoże być rowerem. Potem odwiedzimy Kasię, bo zaprasza na sokawkę. :)
UsuńHe, he, o tym samym pomyślałam, gdy przeczytałam, co napisała. :)
UsuńAno, zobaczymy, co i jak się do sierpienia poukłada...
Witaj Gosiu, to ja Ania, byla opiekunka Badiego, super zdjecia, piekna wycieczka, dziekuje z a udostepnieni zdjec,pa, ania
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zaglądnęłaś do mnie, Aniu, w ten piękny, deszczowy, poniedziałkowy, wiosenny dzień :)
UsuńMiło mi Cię poznać, Gosiu :)
OdpowiedzUsuńMam na imię Ewa :P
Wycieczka kusząca, muszę się tam wybrać z myszką :)
A kiedy będziesz we Wrocławiu?
UsuńViki, czy możemy się tak umówić, że jak będzie u Ciebie nowy post to dasz mi tu znać? Niech to będzie tajne hasło; JNP - jest nowy post. :) Chyba, że masz ciekawszą propozycję skrótu... Buziaki :)
Zgadzam się z Zimbardo - Polacy to smutni i ciągle wkurzeni ludzie. Uśmiech i kilka miłych słów nic nie kosztuje, nie bolą, a jednak tak trudno o to w Polsce. To tak ogólnie. Widzę jednak, że młode pokolenie coraz więcej wprowadza uśmiechu w przestrzeni publicznej, chętniej odpowiadają zagadnięci o coś, są bardziej otwarci i życzliwi. Może będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńDlatego wczoraj od razu się zorientowałam, że to nie Polacy siedzą na kawce w pałacowej kawiarni. Kiedy weszliśmy przywitały nas wielkie uśmiechy i spojrzenia prosto w oczy. To byli Włosi! Jak oni cudnie mówią. Kocham ten język!
UsuńWierzę, że będzie lepiej.
Życzliwość bardzo mało w polskim kraju do "obcych", do odmiennych, lub do bliźniego swego spotykanego na ulicy.. Jesteśmy na dystans i kochamy najczęściej swoich, swoją rodzinę czyli dzieci. Ale nie wszyscy, na szczęście na wszyscy i dlatego my - inni, na naszych blogach się się spotykamy i w poprzez nie, dzielimy się radościami, smutkami i tym co wiemy i uczymy się wzajemnie od siebie co świadczy o otwartości serc. Aaa Elka jestem :)) bardzo mi miło poznawać i Ciebie i Twoich gości. :)) Zdjęcia super oddają klimat wycieczki. :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Elu, my tu na blogach pokazujemy, że jest inaczej, choć zdarzają się takie opinie o których pisałam na twoim blogu: kto nie jest z nami, kto myśli inaczej, kto w ogóle myśli - ten wróg. Przykre.
UsuńMiłego dnia! :)
Cześć Gosiu, jestem Hana i jestem anonimową kurą, w porywach dziką. Zagaduję ludzi czasem, bom spontaniczna i żywiołowa, i czasem jest to wzajemne, a czasem nie. Mam wrażenie, że to troszeczkę się zmienia jednak. Oby.
OdpowiedzUsuńZmienia się też dzięki anonimowym kurom, szczególnie w porywach dzikich. :)
UsuńBuziaki!
No, i właśnie tę dzikość TYCH kur też kocham :) Też takom samom miłościom jak zwierzęta !
Usuńcześć, Gosiu, jestem Asia. właśnie pada, a ja lubię deszcz :))
OdpowiedzUsuńfajną niedzielę miałaś :))
i ja, podobnie jak Hana, żywiołowo i spontanicznie uśmiecham się i zagaduję :) zagaduję do ludzi, dzieci, zaczepiam zwierzęta (ale zawsze najpierw pytam właściciela o zgodę). notorycznie :) i też widzę, że się zmienia, bo coraz częściej się uśmiechają i podejmują króciutką wymianę zdań zamiast patrzeć jak na wariatkę :)
Domyślałam się tego o Tobie skoro wiem jakie jest Twoje hobby.
UsuńJa za to dziś od rana marudzę, mimo, że takie mądre słowa zacytowałam!:)
pomarudzić też czasem trzeba, tak dla równowagi. no i żeby bliskim trochę urozmaicić życie. przecież z takim wiecznie zadowolonym człowiekiem to w końcu nudno i mdławo by było, nieprawdaż? :)
Usuńtak że sobie spokojnie, bez wyrzutów sumienia, GosiAnko, pomarudź :))
Cześć Gosiu to ja Iwona i się uśmiecham. Rzeczywiście dziwnie się czuję w Polsce na ulicy, ale nawet i tam ostatnio coś się zaczęło zmieniać bo parę ludziów się do mnie odśmiechnęło. Ale tylko młodych...
OdpowiedzUsuńLepsze to niż nic. Od młodych zacznie się taka moda. Jak Twoje rozmowy?? :)
Usuńooooooooooo, na drucie to jaskółki? niemożliwe!!! za wcześnie. ja tam uśmiecham się do ludzi jak tylko mam okazję. mam nadzieję, że to głupkowato nie wychodzi....
OdpowiedzUsuńdeszczyk i u mnie, ale to dobrze. może zobaczę wiosnę w pełnej krasie?
uśmiecham się do wszystkich:)
U mnie już kwitnie wszystko na raz. Miesiąc wcześniej niż w ubiegłym roku.
UsuńTo nie jaskółki, to wróbelki. :)
Jaskółki też już są ,tylko że nieliczne jeszcze , wczoraj widziałam nad Odrą .
UsuńA ja jeszcze nie. :(
UsuńCześć, Gosiu. Jestem Małgosia. Tak jakby jesteśmy imienniczkami. Dziś wyjątkowo mam przy poniedziałku humor. Oby tak pozostało, bo z tym u mnie nigdy nie wiadomo:-))).
OdpowiedzUsuńOby, Errato! Napisz jak było. :)
UsuńCześć Gosiu, a to ja Ewa. Zawsze mam humor :) Rzadko, bardzo rzadko zły. A jeśli już, to tylko na zasadzie tornada zmiatającego coś, co jest nie do zdzierżenia :) Pazurki wysuwam bardzo rzadko, tak jak moja Frania :) Zaczepiam, zagaduję, pomagam, uśmiecham. Lubię ludzi bezinteresownie (oprócz trzech sztuk) Zwierzęta kocham miłościom wielkom jak stodoła. I lubię wszystkie dni tygodnia. I lubię dziesieszy deszcz :) Ale jutrzejszego już lubić nie będę, bo mam dużo łażenia :)
OdpowiedzUsuńMusisz być fajna do życia, Ewo. :) Ja dziś np. narzekałam już ze 200 razy, a i teraz marudzę, że śpiąca jestem. Od kilku dni nic tylko śpię po południu. :((
Usuń:)) Super wycieczka i super uśmiechać się jest :D
OdpowiedzUsuń:))) Buziaki!
UsuńPiękna wiosna u Was we Wrocku, a u nas leje, leje....... Fajna wycieczka:):) Ja też już otworzyłam sezon rowerowy, za bardzo sportowa, to ja nie jestem, ale rower, kijki i góry, to jest to, co lubię najbardziej:) Uśmiecham sie, mimo deszczu:):):) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńOj, ja też sportowa nie jestem wcale, ale staram się ostatnio, staram bardzo, bo czuję skutki siedzenia na d...
UsuńPozdrowienie, Agnieszko. :)
a ja wczoraj zakopana w karteczkach spędziłam cały dzień w domu...
OdpowiedzUsuńa prawie, prawie miałam do Wrocławia zawitać... dobrze, że nie zawitałam bo nie byłoby się z kim kawuni napić ;-)))
Buziaki i cudnie miłego weekendu życze
Następnym razem daj znać prędzej, a nie jak już będziesz na wrocławskim rynku. :)
UsuńKarteczki wychodzą ci już jak dzieła sztuki! Jestem pod wrażeniem. :)
ta skarpa jest obrzydliwa, dominująca, robi złe wrażenie od strony drogi i nigdy nie zarośnie. Dlatego nigdy nie zajechałam do P. A.
OdpowiedzUsuńDokładnie widzę trasę twojej wycieczki:-) Ten mostek i ten dom. A w lesie już kwitnie czeremcha:-)
To, czego Polacy świetnie się nauczyli przez ostatnie 25 lat, to strzelać focha. Ja, moje, najważniejsze, mój megafoch, a ty spadaj na drzewo, człowieku. Nazywają to asertywnością.
Ten dom przy mostku? To knajpa. Ładnie wygląda.
UsuńSkarpa mi sie podoba, mówisz, że nie zarośnie? Szkoda, bo pewnie zamysł był inny...
I pomyśleć, że byłam dumna z mojej asertywności...
I koniecznie napisz jak to z kotkami było. Czekam. :)
Usuńnapiszę. Ze skarpą chodziło mi o to, że założony ogród powinien od razu wyglądać dobrze, a nie za x lat. Czyli to, że przez dobre kilka lat będzie widać folię, to błąd.
UsuńPoza tym jałowce i irgi w cieniu drzew to zły dobór, tak masywna skarpa powinna być roztarasowana, a folia na skarpie jest bez sensu, bo cała woda opadowa spływa.
Asertywność jest przereklamowana;-)
ściskam:-)
Ja wczoraj obserwowałam wronę usiłującą przysiąś na metalowej chorągiewce do wskazywania kierunku wiatru . Porywy wiatru były gwałtowne ,chorągiewka się telepala ,wrona usiłowała utrzymać się na chorągiewce ,pomagając sobie skrzydłami ,pazurami a nawet dziobem . W końcu udało jej się ,złapać równowagę ,posiedziała chwilę i odleciała . A walczyła o to tak zaciekle jakby tam miała zamiar spędzić całą wieczność ;)
OdpowiedzUsuńCzasami zagaduje ,jak czuje pozytywne fluidy :)
Co do popołudniowej senności ,to też mam ,to ta pogoda i warjujące ciśnienie .
Fajną scenę widziałaś. Dzięki Tobie i ja to widzę. :)
UsuńDziś nie dałam się senności.
Pozdrowienia, Mario!
Jesteśmy świątecznie "poganiani"...;o)
OdpowiedzUsuńA któż to ośmiela się poganiać Gordyjkę?!
UsuńZapraszam przy następnej wycieczce rowerowej na kawusię do mnie. To rzut beretem od pałacu :)
OdpowiedzUsuńDwa razy nam mówić nie musisz :))
UsuńAch, tak to już z nami, Polakami jest. Może zacofani jesteśmy? Może - pomimo właśnie tej chęci zagadania - nie chcemy się zbyt wyróżniać z tłumu? Nie mam pojęcia, jednak tak czy siak nie wszyscy tacy są, a takie opinie budowane są często na stereotypach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
jak-pies-z-kotami.blogspot.com
Sama nie wiem, jak to z nami jest. Dziś np bardzo wkurzyła mnie osoba, która na moje dzień dobry odpowiedziała mi "mhm". :)
UsuńMasz rację co do nas, jesteśmy ponurzy. Tak samo powiedział do mnie znajomy Amerykanin, wysiadłszy z samolotu w Warszawie. Dlaczego tutaj nikt się nie uśmiecha? Może to pozostałość po czasach ucisku w PRL-u.
OdpowiedzUsuńFajna wycieczka doliną Bystrzycy, myślałam, że jesteś u nas w Lublinie:) Przez Lublin też płynie Bystrzyca:))
Dziękuję, że dołączyłaś do grona obserwujących:) Pozdrawiam, Ania.
Szukam nowych, ciekawych blogów, a Twój jest w sam raz. Pozdrawiam wiosenne i deszczowo. ;)))
UsuńCześć:)
OdpowiedzUsuńA ja mam wrażenie, że po prostu boimy się zrobić pierwszy krok.
Zawsze kiedy kogoś zagaduję, uśmiecham się bez powodu
lub mówię na zdrowie, kiedy ktoś obcy kichnie,
widzę uśmiech, więc chyba jest w nas potencjał;)