Dziękuję bardzo za życzenia miłej podróży, które dostaliśmy wczoraj. Niezwykle to miłe i budujące. Jak wiadomo, prawdziwych przyjaciół poznaje się w... szczęściu. :)
Dzisiejszy post poświecę, odpowiadając na pytania dotyczące naszej wyprawy. Nie spodziewałam się ich aż tyle! Wybiorę ich tylko część, bo inaczej ten post nie miałby końca! Już w pierwszym komentarzu, w pierwszym zdaniu, Pantera zadała pytanie kładące, że aż złapałam się za głowę, czy zdołam wyczerpująco na nie odpowiedzieć. Zapytała bowiem:
O co pytać PRZED wyjazdem?
Spróbuję zmierzyć się z tym ogromem możliwości. :)
Na przykład o to:
Na przykład o to:
1. Dlaczego u TCO zainteresowanie właśnie Japonią?
Przez egzotyczność i odmienność kultury, a jednocześnie jej dojrzałość.
2. Czy ciebie też interesuje ten kraj?
Nigdy mnie nie fascynował tak jak mojego męża, ale jestem ciekawa wielu rzeczy. Najbardziej jednak przyrody, niesamowitych widoków i kuchni japońskiej.
3. Jak długo TCO uczy się japońskiego?
Ponad rok.
4. W jakim stopniu umie się już porozumieć?
W bardzo podstawowym. Zwroty grzecznościowe, proste zdania. Poradzi sobie w restauracji i sklepie (ma nadzieję). On ma wielki talent do języków, więc jak wróci, na pewno będzie gadał jak rodowity Japończyk.
5. Na jak długo jedziecie?
To ciekawe pytanie, a odpowiedź jest złożona. Jedziemy razem na miesiąc, potem ja wracam sama do kraju, a tam przyjeżdża kolego MCO. Będą przez kolejny miesiąc pokonywać Japonię na… rowerach, z namiotami. Mało tego: potem kolega wraca do Polski, a mój mąż zostanie na rowerze sam, na ostatni miesiąc… To się nazywa podróż życia!
6. Jaki jest cel tej wyprawy?
Moim jest towarzyszenie mężowi w realizowaniu jego marzeń, no i oczywiście liźnięcie tamtej kultury, przygoda itp. Jego celem jest skonfrontowanie wyobrażeń o Japonii i Japończykach z rzeczywistością, sprawdzenie się, rodzaj medytacji…
7. Ile czasu trwa podróż?
Lecimy z Wro do Monachium godzinę i 10 minut, potem czekamy na lotnisku 8 godzin, by następnie lecieć do Tokio… 11 godzin.
8. Jaka jest różnica czasu miedzy Polską a Japonią?
7 godzin. Przylatujemy tam o 3. w nocy naszego czasu, a tam będzie 10. przed południem.
9. Denerwujesz się lotem?
No jasne, ale bardziej powrotnym, bo będę leciała sama. Brrr… Wolę o tym nie myśleć.
10. Wszystko organizujecie na własną rękę?
Wszystko zorganizował MCO na własną rękę. Ja pomagałam tylko poprzez marudzenie. :)
11. Macie coś zabukowane (hotele) czy to będzie spontan?
Mamy zarezerwowane w różnych miastach takie malutkie kawalerki, takie studenckie mieszkanka, często ze wspólnym prysznicem, proste i tanie warunki, ale też dwie inne wyjątkowe lokalizacje. O tym za chwilę.
Metrem i pociągami, mamy już karnety m.in. na Shinkanseny. No i piechotą oczywiście.
13. W jakich miejscach się zatrzymacie na pobyt stały?
Tokio (i stamtąd wypady do Nikko i nad jezioro Ashinoko), Kioto, Nara, Ise, Koyasan.
14. Jakie są najciekawsze, twoim zdaniem, miejsca, które zobaczycie?
Myślę, że może to być buddyjski klasztor Fukuchiin w którym spędzimy trzy doby, przyglądając się i uczestnicząc w jego życiu. Poza tym wszystko będzie ciekawe, bo inne.
15. Jakie są najciekawsze, twoim zdaniem, atrakcje, które zobaczycie?
Wegetariańskie posiłki w klasztorze. |
Sam pobyt na tokijskiej ulicy będzie ciekawy. Jazda Shinkansenem będzie przygodą, widoki za oknem - zaskoczeniem, smaki - niespodzianką. Nie można wybrać, co będzie najciekawsze.
16. Czy uda wam się skorzystać z onsenu – gorących źródeł?
Tak, 3 dni spędzimy w tradycyjnym japońskim hotelu - ryokanie.
17. Kto będzie się opiekował zwierzakami?
Wkopaliśmy syna - Wrocławskiego. Mam nadzieję, że pomoże mu (choćby będąc wyrozumiałą) jego dziewczyna.
18. Macie tyle urlopu?
Ja mam. Od lat nie byłam na urlopie dłużej niż tydzień. Marzę o tym, aby wyrwać się na dłużej ze schematu praca/dom. Marzę o tym, aby oderwać się od wszystkiego. MCO tak sobie to zorganizował, kosztem wielkiej konsekwencji i poważnych zmian w życiu, że też może sobie na to pozwolić.
19. Czy zwierzaki będą za wami tęsknić?
Oczywiste jest dla mnie, że będą.
20. Czy wy będziecie tęsknić za nimi?
Nawet sobie nie wyobrażam, jak bardzo!
21. Czy zahaczycie (wiesz, tak po drodze) o Rosję?
Może samolot będzie przelatywał gdzieś tamtędy…
22. A zaszczepieni jesteście na te różne żółtaczki, malarie itp.?
Z żółtaczką nie ma problemu, bo oni mają to genetycznie, więc nie jest to zaraźliwe. A malaria? To nie ten kierunek. :)
23. Czy macie tam kogoś znajomego, czy tak na własną rękę?
Nie mamy tam nikogo.
24. Cieszysz się, że jedziesz?
Pytanie! Jasne, choć mam też wiele obaw, a najwięcej wyrzutów sumienia, że wkopaliśmy syna w nasze wariactwo zwierzakowe.
25. Czy będziesz tam w czasie, kiedy będą kwitły wiśnie?
Nie, już dawno będzie po kwitnieniu. Już jest. :)
26. Mogę jechać z wami??
Kasieńko, Amyszko:***
Jeszcze jakieś pytania? :)
Na jutro, jeśli mi czas pozwoli, przyszykuję dość niesamowitą kocią historię. Zapraszam!
Życzę Gosiu dużo wrażeń i pięknych zdjęć.
OdpowiedzUsuńBardzo wielkie dzięki, Halinko.
UsuńUdanej przygody życia :) już tęsknię :)
OdpowiedzUsuńZarumieniłam się :)
UsuńNo! To się nazywa odniesienie do pytań :))) Teraz Wasza wyprawa nabrała kształtu i wyobraźnia ruszyła. :)
OdpowiedzUsuńPiękne jest dążenie TCO do realizacji marzeń. Tak jak i Twoje w tym uczestnictwo i wsparcie.
Chyba nie musisz mieć wyrzutów sumienia, że Wrocławski zostaje z menażerią. Myślę, że z ogromną przyjemnością przyczyni się do realizacji marzeń swoich rodziców! :D
Jak wrócisz to nie zapomnij nagrać reakcji zwierzaków! :)
A TCO bierze ze sobą swój rower? Kolega mu przywiezie czy będą coś wypożyczać?
alucha!!! marudzenie nazywasz pięknym wsparciem???
Usuń:P
Gosiu, jestem podekscytowana tą Waszą wyprawą
Toż to przygoda życia!
:***
A nawet bym rzekła jinsei no bouken! :)
UsuńEch Viki, Viki, ja się skupiłam na pięknej odpowiedzi na pytanie nr 6: "Moim jest towarzyszenie mężowi w realizowaniu jego marzeń"! :D A marudzenie zapewne było bardzo pomocne przy wyborze np. noclegu ;)))
UsuńJolka jak się już nauczyła! :D
Alucha, a bo czy Ty dostrzegasz powagę sytuacji? Czujesz, jaki ciężar odpowiedzialności spada na mnie? Patrz np. wczorajszy komentarz Hersylii, która już niemal tęskni za entuzjazm Gosi. A skąd ja, kurna, taki wezmę, no skąd? To już chyba prościej się nauczyć tego japańskiego...
UsuńHahaha! :D W sumie to mi wystarczy jak tylko zrobisz kilka komiksów - już niech będą z japońskiej wyprawy. A może wkleisz w w japońskie pejzaże Amisię, Księcia, Hokiego? I dymki? :P
UsuńNo dobra, nie będę tak głupio żartować, bo zlinczujecie mnie za te komiksy. :PPP
Ja czekam Jolu na Twoje wpisy z wielką ciekawością! :))) Tylko jedno mnie zastanawia i troszkę martwi - co z Twoim ogrodem????? :)
Znaczy się, tęskni za entuzjazmem. To wszystko z tego japańskiego...
UsuńAla, MCO bierze ze sobą swój rower, to musi być wszystko przygotowane już tu. Na tym rowerze będzie miał cały swój świat, namiot, karimatę, butlę gzową, menażki i wszystko inne. Muszą być specjalne sakwy, itp. Sama się boją, nawet jak o tym piszę, a co dopiero wybrać się na taką wyprawę!
UsuńWygląda na to, że poziom trudności dla Joli rośnie. Nie dość, że będzie donosić co u mnie, to jeszcze musi to przedstawiać w formie komiksów z udziałem Amisi, Rufiego, Hukisia i Kayrona. :))
UsuńPowodzenie, Jolu!
Ogród na maj chyba wydzierżawię. :]
UsuńChociaż... Nie! Przecież jak ja będę przez mejle Gosi siedzieć w tej Japonii, to ogród mi się chyba też powinien zrobić trochę japoński? Dobrze kombinuję? :)
No tak, cały osprzęt musi być... Te rowery to dopiero będzie akcja. ;)
UsuńAniu, co to dla Joli ;)))
Oczywiście, że ogród będzie też japoński! Koniecznie wrzucaj zdjęcia z ogrodu, np. kwitnącej wiśni (mimo, że tam na Dalekim Wschodzie już przekwitła to u Ciebie dopiero zakwitnie ;))
Kurka, to ja muszę już teraz sfotografować, bo akurat kwitnie! :) A wstawię potem - to jest myśl! :)
Usuńhttp://nawsiwjaponii.blogspot.gr/
OdpowiedzUsuńZnasz ten blog- pelen ciekawostek o Japonii.
Znam, oczywiście.
UsuńGosiu, podziwiam determinację Twego męża! To dobry sposób na kryzys wieku średniego. Ja z kolei jestem mistrzem z rezygnowania z różnych marzeń o ile ich realizacja wymaga przewrócenia życia swego i rodziny o 180 stopni. Nabrałam w tym niesamowitej wprawy, "życzliwi" się śmieją,że byłoby mi dobrze w Indiach. Nie bój się samotnego lotu powrotnego.
OdpowiedzUsuńI baw się dobrze, fotografuj i zapisuj wrażenia na bieżąco. A może jednak wezmiesz jakiś laptop i będziesz nam opisywać na bieżąco? Japonia to wielce zelektronizowany kraj, sieć jest wszędzie. Pomyśl o tym:)))
Miłego, ;)
Chcę od tego odpocząć, Aniu. Szykowanie posta to inna praca niż pisanie byle jak (wybacz Jolu) do przyjaciółki. Ona z tego zrobi dającą się czytać treść. :)
UsuńWybaczam, przyjaciółko. ;)
UsuńTCO - szacunek :):):) Moja córka była we wrześniu 2013 3 tygodnie w Chinach i cała grupa miała ogromne problemy żołądkowe, podobno powinni wziąć jakieś tabletki jeszcze tutaj przed wyjazdem, i potem brać też tam, a tego nie zrobili. Nie wiem, czy coś wiecie na ten temat, jednak kuchnia i woda zupełnie inna. Na pewno będziesz bardzo tęskniłą za zwierzątkami, ja tęsknię już po jednym dniu....:) Agnieszka z L
OdpowiedzUsuńWeżniemy tabletki, ale pewnie trzeba się nastawić na pewne, hmmm, niedogodności. :)
UsuńSzykuję mapę i wracając do poprzedniego komentarza, te nazwy to nie w "krzaczkach" pisane - bardzo proszę
OdpowiedzUsuńBędę czekała na Twoje wrażenia, bo nie ma to jak opisy z pierwszej ręki. Nawet subiektywne. Mnie urzekła literatura japońska i filmy Kurosawy, ale to nie jest znajomość kultury. Ty zetkniesz się bezpośrednio.
Trzymam kciuki, niech Ci się uda!
A Wrocławski mógłby też czasem coś skrobnąć o futrzakach.
Obawiam się, że Wrocławski nie będzie miło o nich myślał. :) Wiesz, trzy razy dziennie z psem, te koty, te kuwety...
UsuńNazwy nie będą w krzakach, spoko. :)
Cudowna przygoda życia, czekam na relację i już tęsknię za wpisami. Szczególnie o zwierzakach:))
OdpowiedzUsuńIwona Ć.
Wiesz, ja się boję kontaktów ze zwierzakami, bo jestem ogromnie wyczulona na ich krzywdę, często nawet domniemaną. Jak zobaczę coś złego to mi zepsuje cały wyjazd. :( Wszyscy w rodzinie się ze mnie śmieją, że u mnie każde zwierzątko spotkane na ulicy jest "biedne". Takie zboczenie :)
UsuńPięknie dziękuję za odpowiedzi:)
OdpowiedzUsuńAleż proszę! :) Cała przyjemność po mojej stronie.
UsuńWszystko, jak widzę, dopięte na ostatni guzik :) Cieszę się, że jedziecie i cieszę się, że wrócisz już za miesiąc, a nie - jak TCO - za trzy. Liczę jednak, że dzięki temu będą u Ciebie również jego relacje z podróży.
OdpowiedzUsuńDla mnie rozstanie ze zwierzakami to zawsze największy problem; teraz mogę opiekę nad nimi powierzyć córce, ale dawniej nie było osoby, z którą mogłabym je zostawiać, bo np. moja siostra (wychowana w tym samym domu, przez tych samych rodziców) uważa np. karcenie kota klapsami za całkowicie właściwe postępowanie.
I nie przekonasz. Tak bywa. Cóż...
UsuńI dla mnie zostawienie tego kramu z Wrocławskim jest najbardziej obciążające.
Gosiu - :-) Wspaniale! Może znajdziecie jedwab, we dwoje:-)
OdpowiedzUsuńNa kilka dni przed podróżą łykajcie po pół tabletki aspiryny dziennie - czeka was długo lot, a miejsca na nogi mało, starajcie się dużo chodzić po pokładzie. Czas jakoś zleci w samolocie, choć rekomenduję coś na spanie i przeciwsloneczne okulary do samolotu albo bluzę kapturem, bo oświetlenie może męczyć oczy.
Bardzo mi się podoba pkt 14, 15 i 16 :-)
Niezapomnianych przeżyć życzę!
Cenne rady, dzięki! A co na spanie działa u Ciebie?
UsuńTabletki przeciw chorobie lokomocyjnej ;) Im więcej prześpisz w podróży, tym mniej Cię tąpnie zmiana czasu. Tylko nie przegap Himalajów, widać je z okien samaolotu jak przebijają się przez chmury.
UsuńPiękne przygotowania, wszystko praktycznie dopięte. Nie wiem czy pisałaś i mi umknęło - kiedy lecicie? Bo zbliża się lato a tam wtedy jest ciężko - upały i strasznie duża wilgotność. Japończycy to bardzo życzliwy naród. I spróbuj lodów z zielonej herbaty - są podobno pyszne :)
OdpowiedzUsuńLecimy w następnym tygodniu. Popatrz na pasek boczny, tam już jest bardzo ciepło. Wczoraj było w Tokio 20 stopni.
UsuńLodów spróbuję wielu smaków, oni robią ze wszystkiego, nawet z wędzonego węgorza... (fuj!)
Gosiu ciesze się,że wybieracie się w tak wspaniałą podróż.Niech to będzie naj - naj- najwspanialsza przygoda.:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję, Lucy, obyśmy wrócili cali i zdrowi. Reszta mniej ważna. :)
UsuńSuper :) Gratuluję pomysłu i żeby było Wam tam jak w niebie. Rozumiem, że z tamtejszymi kotami pogadasz i sprawdzisz jak im się żyje ? A później nam "Wszystko" opowiesz? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Michał
A jak będzie im się źle żyło? Co ja zrobię?? Już wolę nie spotkać żadnego na wszelki wypadek. taka jestem dziwna.
UsuńI Ja pozdrawiam, Michale.
Czytałem/słyszałem, że tam lubią koty - mam nadzieję że to "kocie wyspy szczęśliwe".
UsuńPozdrawiam
Michał
Piękne dzięki za wyczerpujące odpowiedzi! Podziwiam was, a zwłaszcza TCO za determinację i konsekwencję w realizowaniu marzeń... I takie wspaniałe przygotowanie! Chylę czoła! Już cieszę się na twoje relacje po podróży. I ten klasztor buddyjski... Wspaniali jesteście, wiesz? Dobrej drogi tam i z powrotem!!!!
OdpowiedzUsuńI faktycznie, aspiryna na przelot konieczna! Strasznie nogi puchną...
Ten klasztor... Co to będzie?? :))))
Usuń...życzę ogromnych wrażeń i miłego pobytu. A pieniądze maja ciekawe graficznie. Ciekawe po ile stoi yen, he he he...
OdpowiedzUsuńNic prostszego aby to sprawdzić. 100 jenów to 2,9523 zł.
UsuńNo widzisz, Anka, i nie trzeba było tak od razu? Było się tak krygować, podpuszczać nas, podpytywać? Sama pytasz, sama odpowiadasz, nikt się nie męczy, satysfakcja obustronna. Przecież lubisz pisać.:P
OdpowiedzUsuńJa mam pytanie: arigatou. Co to jest arigatou? Czyżbyś już zaczęła szwargotać po japańsku? A mówiłaś, że to TCO się uczy. No i Amisia oczywiście - poprzez leżenie na notatkach TCO. :)
Jolka, przecież nie od dziś wiadomo, że człek (i inne zwierzę) się uczy poprzez absorbcję. Nie wkładałaś zeszytu od matematyki pod poduszkę? Bo ja chwytałam się różnych sposobów.
UsuńWłaśnie, a przecież zwierzęcy instynkt nie może mylić. Ami wie, co robi.
UsuńEkhm, to mam jeszcze jedno pytanie. Czy TCO też od roku sypia na japańskich krzaczkach-notatkach? :)
"arigatou" lub "arigatō" (arigato jest niepoprawne, choć wiele osób robi ten błąd) po japońsku oznacza "dziękuję", czyta się "arigatoo" (długie "o") - ściągnęłam ten test z sieci. :)
UsuńMasz rację, MCO od roku sypia nie tylko "na", ale i "z" krzakami!
uwaga będzie pytanie, wyślesz mi stamtąd potówkę ? :)
OdpowiedzUsuńRafał
No przecież wczoraj już pisałam, że tak! Odpowiedzi się nie czyta, kolego? Czy to może inny Rafał??
UsuńAle nie napisałaś: Uwaga, będzie odpowiedź. ;)
UsuńBoszszsz, nie wiem, co powiedzieć i o co zapytać. Chciałabym o wszystko. Najbardziej podziwiam Was za odwagę i rewolucję w życiu po to, aby spełniać marzenia. I, kurna, zazdraszczam też, chociaż mnie ciągną inne rejony świata. Co tam lot - to tylko drobna upierdliwość. Ciekawa jestem wszystkiego, to nie będę pytać. Cierpliwie zaczekam na relację. Ale tak długo???
OdpowiedzUsuńMinie jak z bicza trzasł.
UsuńBuziaki :)
podpisuje sie pod "czy moge jechać z wami" :D jedź jedż jak już ja się wybviorę będe miałą kogo podpytac o pomoc ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będę mogła pomóc. :)
UsuńObudziłaś lwy :)
OdpowiedzUsuńTe wszystkie pytania cisną się na usta.
Podróż powrotna po tym wszystkim to będzie pestka, naprawdę, nie obawiaj się.
Dla mnie najgorsza byłaby tęsknota za futrzastymi..
Już raz mieliśmy jechać, ale przyszło tsunami... Teraz już się uda, wyjazd już puka do drzwi. Trochę jednak się boję tej samotnej podróży. Głupio tak.
UsuńWiem, że głupio, miałam to samo, ale po wszystkich wrażeniach tam będziesz chciała wracać i ta samotna podróż nie będzie już taka zła - bo będziesz wracać! :)
UsuńSuper wyprawa się Wam szykuje :) Plany macie imponujące, ale do odważnych świat należy, może kiedyś też taką odwagę będę miała, niekoniecznie na Japonię ;)
OdpowiedzUsuńA zwierzyniec będzie tęsknił, koty po Waszym powrocie strzelą focha, jedynie Rufi będzie się cieszył :)
Tak będzie. Fajnie będzie wrócić do domu po tak długim czasie...
UsuńZapowiada się fantastycznie ! Już zazdroszczę widoków ,ale już się cieszę na relacje :-D
OdpowiedzUsuńŻyczę szczęśliwej pełnej wspaniałych przygód wyprawy :-)
I wracajcie zdrowi i spełnieni !
Dziękuję, Amyszko. I ja się cieszę na widoki i na przyrodę.
UsuńFantastyczny pomysl... Podziwiam ludzi spelniajacych konsekwentnie swe marzenia..; I bardzo lubie Japonie , nawet na odleglosc :))
OdpowiedzUsuńBawcie sie dobrze
Nika
Jeszcze tam Cię nie było, rozumiem?
UsuńDziękuję bardzo.
Ja to się obawiam, że z powrotem przywieziesz w bagażu podręcznym jakiegoś futrzastego, kotowego biedaka japońskiego ;)
OdpowiedzUsuńO to chodzi, że tego się nie da zrobić. Futrzaki japońskie będą musiały poradzić sobie bez mnie :)
UsuńAle jeśli trafisz na takiego ze skośnymi oczami, to nie wytrzymasz:)
UsuńI co zrobię?? Wsadzę pod pazuchę i polecę z nim do domu? Ze skośnymi oczami to by był dopiero łakomy kasek! Ja tam wolę naprawdę nie spotkać żadnych kotów. A nóż będą biedne (wg mnie)... Ach, powinnam się leczyć na głowę, choć myślę, że już za późno. :)
UsuńNie pod pazuchę, tylko kontenerek made in japan, bilecik, i już Teraz żywe można samolotami przewozić na rencach, jak nieduże. Tak w ogóle, to niegłupi pomysl, bo TCO będzie maił towarzysza do konwersacji, No bo jak Ty się dogadasz z japońskim koteckiem :) ...I nie ma co się leczyć, próżny trud i nadzieje. To nieuleczalne jest na szczęście ! I
UsuńTo jest piękne :)
OdpowiedzUsuńI oby takie pozostało!
UsuńW zasadzie to miałabym, takie sakramentalne, w moim stylu. Ileż taka impreza kosztuje:-)))
OdpowiedzUsuńWiesz, nie będę tu pisać o pieniądzach. Nigdy tego nie robię na blogu. Taka impreza może kosztować bardzo dowolnie, w zależności od portfela i od planu. Nie istnieje pewnie górna granica. Wiadomo, że jeśli kupi się bilety odpowiednio wcześniej to można to zrobić tanio, ale i tak to spoty koszt. Na miejscu jest też bardzo różnie. Te mieszkanka są tanie, dla studentów - nie wiem czy jest tańsza przyzwoita forma noclegu, a nasz trzydniowy pobyt w klasztorze będzie już kosztował sporo więcej. Kupiliśmy też już tu karnety na pociągi, co pozwoli nam zaoszczędzić jakąś kwotę. Na miejscu też trzeba jeść i już jesteśmy zorientowani w różnych opcjach, np. są takie sklepy z bento (ok. 10 zł za spore porcje). Generalnie jesteśmy nastawieni na skromne życie i oszczędzanie. Część rowerowa będzie dużo tańsza, campingi nie są drogie. Ile wydamy okaże się po powrocie. :)
UsuńGosiAnko, jedziesz towarzyszyć TCO, ale nie mam wątpliwości, że kogo jak kogo, ale Ciebie, podróżnika tak spostrzegawczego i wrażliwego, Japonia i Japończycy również zafascynują. tylko wróć do nas :)
OdpowiedzUsuńróżnią się oni od nas, oj różnią, i te różnice bywają piękne i pouczające :)
na przykład, u nas kobieta po czterdziestce ( a co dopiero po pięćdziesiątce) staje się dla wielu mężczyzn niewidzialna. a tam?.. jest takie japońskie przysłowie, które mówi mniej więcej tyle, że nawet w żelaznych sandałach warto wyruszyć na poszukiwanie umiłowanej starszej żony.
szerokiej drogi, kochani! i spokojnych lądowań! :)
O matko! Żeby mnie tam nie porwał jakiś Japończyk w żelaznych sandałach! :))
UsuńA może MCO przejmie te poglądy... Hmm... To mi się nawet podoba. :)
UsuńRozbroiła mnie odpowiedź odnośnie żółtaczki :-) Oj przypomniała mi się moja miesięczna wyprawa do Boliwii... Jejku czeka Cię tyle niesamowitych wrażeń a nas zdjęcia i cudowne wspomnienia bo już domagam się obszernej relacji :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Was to nie znudzi, bo narobię pewnie niesamowitą ilość zdjęć!
UsuńBuziaki :)
na to liczę, liczymy :))
Usuńznaczy, na duuużo zdjęć, żeby nie było nieporozumienia :)
Hej, Danka! :) Obie pozycje znam. MCO przeczytał już chyba wszystko co można, obejrzał 500 (liczę na oko) filmów, no i jest przygotowany tak, że nie wiem czy dam radę! :)
OdpowiedzUsuńJa mam pytanie. Jak Ty wytrzymasz dwa miesiace bez meza??? :)))
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Czy interesowaliscie sie, jak naladowac akumulatorki w aparacie, jakie sa wtyczki, napiecie w gniazdku itd? Moze trzeba jakies adaptery zabrac?
Kiedy wyjazd?
Widze, ze podroz zycia zapowiada sie bardzo zajmujaco, troche Wam zazdroszcze tego, co zobaczycie, ale mam nadzieje, ze jak zwykle Twoje dokladne relacje pozwola nam poczuc, jakbysmy byli razem z Wami. Czekam na zdjecia. :)))
Tego nie wiem jak wytrzymam bez męża... To będzie całkiem nowe doświadczenie. Może odświeżające? To tylko 2 miesiące. Liczę na stęsknienie, innych opcji nie przewiduję. :))))
UsuńAdaptery mamy już kupione. :)
o żesz!! Japonia mi się od dawna marzy!!
OdpowiedzUsuńmój kuzyn mieszka i pracuje w Tokyo, ale akurat przylatuje do Polski, bo 10 maja bierze ślub ze swoją wybranką (Chinką ;) w Lwówku Śląskim :::))))
bardzo, ale to bardzo Ci zazdroszczę (ale żółć mnie nie zalewa jakby co:) i czekam na setki zdjęć i Twoje opowieści!!
i jeszcze pytanie które chyba nie padło - czy będziesz nam serwowała relację na bieżąco za pośrednictwem swojego bloga???
To pytanie nie padło, bo o tym pisałam wczoraj. Robię od bloga odwyk. Będę pisała do JolkiM, która czasem zamieści tu jakieś informacje.
UsuńAle historia z Twoim kuzynem! :))
Gosienko jestem do tylu z czytaniem blogow:(
OdpowiedzUsuńAle jak przeczytalam teraz Twojego posta to musze napisac ze BARDZO,BARDZO,BARDZO SIE CIESZE RAZEM Z TOBA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zycze tyle samo ladowan ile startow,gdybys plynela lodzia zyczylabym stopy wody pod kilem;)))),pieknej pogody,samych najlepszych wrazen,duuuuuuuuuuzooooooo zdjec,no generalnie jak najbardziej udanej wycieczki!!!:)
Wytrwalosci Twojcionemu!!!
Trzymam kciuki za realizacje wszystkich planow i sciskam mocno:)
:))) Ogromnie dziękuję za tyle entuzjastycznych życzeń, Małgosiu :))
UsuńŚwietnie się zapowiada ta Wasza przygoda, o nic nie będę pytać teraz, ale po powrocie nie omieszkam zapytać ... jak było :))) Pozdrawiam i trzymam kciuki za powodzenie tej było nie było niecodziennej wyprawy :)))
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki, Ewo. :)
Usuńa chciałam życzyć Wam pozytywnych wrażeń, jedych w swoim rodzju pozytywnych przeżyć i .. odpoczynku, radości każdego podróżniczego dnia i wielu ciekawych historii do opisania ;-)
OdpowiedzUsuńTo wszytko bardzo się przyda. Dziękuję pięknie.
UsuńCudnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
OdpowiedzUsuńJa juz zacieram rece na notki ze wspomnieniami:)))))
Zaglądaj, Star, będą szybciej niż myślisz. :))
UsuńNie masz pojecia jak bardzo Wam zazdroszcze tego wyjazdu. Cos cudownego! Jestem pewna, ze to bedzie CUDOWNA podroz zycia dla Was dwojga. Rafal dolacza do pozdrowien.!!!
OdpowiedzUsuńO, jak miło! Dziękuję ci bardzo i pozdrów serdecznie Rafała. Ja, powiem ci, Casablanco, zaczynam się bardzo denerwować... :)
UsuńGosia, klamka zapadla, teraz juz nie ma sie czym denerwowac! Daj sie poniesc i wyciagnij z tego wyjazdu jak najwiecej dobrego. Jestem pewna, ze wszystko sie pieknie ulozy:)
UsuńBardzo, bardzo czekam na relacje. Kiedys marzylam o Nowej Zelandii, kiedys, tak przez trzy miesiace... Wiec moze kiedys, przy odrobinie konsekwencji...:)
Słyszałam o Nowej Zelandii straszne rzeczy. Ponoć strzelają tam bez opamiętania do zwierzyny polnej i leśnej, a truchła zostawiają przy drogach, nie sprzątają. Znajoma wróciła stamtąd z depresją...
UsuńSzacun dla slubnego za caloksztalt, szacun Wam obu za odwage, szacun za rower i cala reszte. Mam nadzieje, ze spodoba Ci sie na tyle, ze dosiadziesz roweru i zostaniesz dluzej!
OdpowiedzUsuńAle nie mogę!! Chyba, że zaryzykuję, że Wrocławski rozpędzi to zwierzęce towarzystwo na cztery wiatry.
Usuńim bardziej bedziesz Wroclawskiemu mowic jaki to biedny bedzie ze zwierzyna tym bardziej on w to uwierzy!! Jedz na jak dlugo mozesz i jeszcze troche!!! Ja tak podjudzam, ale sie ciesze jakbym sama miala jechac :)
Usuńp.s. Niejaka kolezanke Brahdelt znasz? Ona w Japonii byla chyba wlasnie z miesiac i zapadla na kraj i wszystko z nim zwiazane bardzo powaznie! jakby co to na pewno pratyczne rady podsunie :)
Nie znam! Powinnam? Dawaj ją! :))
Usuńona jest drutujaca i szyjaca i prowadzi blog friendsheep. Lekrame kobiecie wyraznie robie :)) Ja Japonia opanowala (i jej slubnego), dziewczyna sie tak zakochala w Japonii, ze widac, ze tam chcialby byc. Uczy sie japonskiego i w ogole. My sie znamy internetowo, wiec jakbys sie nagle objawila to jakby co powiedz, ze mnie znasz i ja Ciebie na nia napuscilam ;). P.s. ma kota. Jednego, bo male mieszkanko maja :P No. To chyba wszystko, co najwazniejsze, napisalam.
UsuńCiekawe co piszesz na temat roweru , że Robert leci ze swoim . Moja bratanica kupowała w Nowej Zelandi i nie poszło jej najlepiej , bagażnik wytrzymał tylko dwa dni .
OdpowiedzUsuńCzy Anielinka znalazła już swój nowy dom , czy zostaje z Wrocławskim ?
Niech was tam wszystko zachwyca :))))
Dlatego nie można ryzykować. Nie da się spędzić 2 miesięcy na byle jakim rowerze. Musi pasować, trzeba mieć sprawdzone siodełko, wytrzymałe ramy, itp. To wielkie przedsięwzięcie, ale do zrobienia.
UsuńAnieli się coś kroi. Trzymaj kciuki, bo Wrocławski nas wydziedziczy jeśli zostawimy go z kolejnym kotem.. :)
Ależ mnie ten buddyjski klasztor Fukuchiin zainteresował. Gosiu ja poproszę bardzo o szczegółową relacje. Czytałam sporo o tym i jestem ciekawa waszych doznań w takim miejscu, tak głęboko nasyconym ciszą i spokojem.
OdpowiedzUsuńOpieka nad domem zwierzętami -
A jak to młodzi za dużo obowiązków i już prawie furia zaciska szczęki. Znam.
Gosiu wielu wrażeń i wiele radości i zdjęć. :) Serdeczności. :)
Na pewno będę chłonąć każą chwilę i zapisywać, notować, fotografować, choć głównie... emocjami. :)
UsuńSyn mój nie ma z tym problemu, to ja się obciążam, że obciążam jego. On ma w końcu swoje życie, dorosły jest, a ten cały zwierzyniec to nasza sprawka...
Dziękuję, Elu kochana :)
a ja tam będę spokojna dopiero wtedy, gdy już oboje do domu wrócicie :) trudno, ten typ tak ma ;)
OdpowiedzUsuńTaaa, jest to też moim marzeniem. Najważniejszym. :)
UsuńO!!! to mi się podoba! brawo! Świat jest piękny i trzeba go poznawać, w miarę możliwości. Ale przede wszystkim chcieć :)
OdpowiedzUsuńMy chcemy, więc jest dobrze. Dziękuję :)
UsuńWielu wrażeń życzę wam, Kochani, a zwłaszcza Twój Mąż niech se radzi, jak bidok zostanie sam na sam z J.;))))
OdpowiedzUsuńJeśli "J" to Japan to OK, bo żadnych innych sam na sam to niech sobie nawet nie wyobraża! :))
Usuń