sobota, 2 listopada 2013

Dylematy

Zoyka nadal szykuje się do porodu. 


Wiem, że kotka jest w stanie opóźniać moment rozwiązania, jeśli uznaje, że nie ma na to warunków lub kiedy jest w stresie. Trzeba pamiętać, że ona znalazła się u mnie prosto z działek, gdzie spędziła całe życie. Nic dziwnego, że czuje się niepewnie, ale cieszę się, że dała nam obu czas na wzajemne poznanie się i oswojenie. Dzięki temu jesteśmy już w dobrej komitywie. Koteczka jest śmieszna z tym ustawianiem mnie po swojemu, uczeniem, co jej się podoba, a co nie, upominaniem, kiedy przekroczę granicę. Jednocześnie cieszy się na mój widok, wychodzi ze swojego miejsca za biurkiem, nawet się trochę łasi i myślę, że nabrała do mnie zaufania. To pomoże, kiedy pojawią się maluszki. Zrobiłam jej nową budkę i jest to jedyne miejsce, gdzie ją czasem zastaję - oprócz gołej podłogi oczywiście. Może wybierze na miejsce rozwiązania właśnie tę budkę?




Jest jednak pewna sprawa, która nie daje mi spokoju i nie ma co chować głowy w piasek, tylko trzeba się z nią zmierzyć. Chodzi o to, jak postępować w takich jak Zoyki przypadkach.
Dom tymczasowy to nie jest miejsce, gdzie namnaża się bezdomne koty. Wręcz przeciwnie. Zadaniem domu tymczasowego jest otaczanie opieką już narodzonych kotów w potrzebie, a także przyczynianie się do spadku urodzeń poprzez sterylizacje i kastracje kotów bezdomnych. 
Każda organizacja czy dom tymczasowy ma zazwyczaj swój kodeks postępowania, który mówi, jak należy postępować z odłowioną kotką w ciąży. Wiem, że temat jest trudny i bardzo obciążający emocjonalnie. O ile łatwo sobie wyobrazić, że w przypadku kotki w początkowej fazie ciąży, która znajdzie się już na stole operacyjnym na zabiegu, łatwo jest podjąć decyzję, że ciąża zostanie niejako przy okazji usunięta, o tyle, kiedy ciąża jest już zaawansowana, nie jest to wcale proste.
Wiem, że większość organizacji jest za tym, aby ciążę usuwać w każdym momencie jej trwania.  Wielu z nas może się to wydać barbarzyństwem, ale lekarze zapewniają, że zabieg nie jest bardziej skomplikowany i nie niesie ze sobą dużego ryzyka powikłań (każdy zabieg je niesie) niż normalna sterylka. Kotka zazwyczaj szybko dochodzi do siebie.  Potrzebujących pomocy kotów jest taka masa, że nie ma najmniejszego sensu przyczyniać się do wzrostu ich liczby.
Ponieważ każdy, kto się chce tym zajmować, powinien mieć na ten temat swoje zdanie, powinnam i ja je sobie wyrobić. Jestem na tym etapie. Gryzę się myślą, jak bardzo niedojrzała była moja reakcja radości na wieść o tym, że Zoyka jest w ciąży, a ja mam możliwość przyglądania się jej macierzyństwu. Nawet do głowy mi nie przyszło, że zachowuję się nieodpowiedzialnie, chociażby krzewiąc taką postawę wśród moich czytelników. Kiedy o tym pomyślałam, pocieszałam się, że to przecież dla Zoyki ostatni dzwonek, że lada moment ona zacznie rodzić, a moja postawa będzie jako tako usprawiedliwiona. Kotka jednak wciąż nie rodzi, a jest już u mnie 14 dni… To ok. 1/5 czasu trwania ciąży… Oznacza to, że spokojnie mogłam podjąć inną decyzję co do losów jej potomstwa, kotka mogła zostać wysterylizowana, a teraz po 2 tygodniach mogła już szukać domu stałego lub wrócić na działki pod opiekę ludzi, a w moim domu mogło zrobić się miejsce na kolejne kocie biedy. Taka jest brutalna rzeczywistość. 
Chcę, abyście wiedzieli, że zdaję sobie z tego sprawę, myślę o tym i gryzę się tym.



Oczywiście, żeby było jasne, Zoya urodzi i nic tego już nie zmieni. Ta decyzja została już podjęta. Moje rozważania dotyczą wyrobienia sobie kodeksu postępowania na przyszłość. Dam sobie jeszcze na to chwilę,  choć wiem, że rozsądnie i mądrze byłoby powiedzieć: ratuję wszelkimi sposobami każde już narodzone życie, natomiast nie dopuszczam do pojawienia się nowego.

W przeciwnym wypadku bowiem, jakie przyjąć kryterium? Czy wielkość brzucha będzie decydować? Tydzień ciąży? Czy może mój humor?  
Nikt nie powiedział, że pomaganie kotom to są same przyjemności…

Bardzo chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat. Piszcie śmiało. Założę się, że takie myśli jak wyżej przeszły Wam przez głowę. 


PS 1. Zdjęcia są z telefonu, używam tylko jego, ponieważ jest bezgłośny, a nie chcę kotki stresować. 

PS 2. Bardzo serdecznie dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Wybaczcie mi, że nie odpowiedziałam na nie, każdy jednak przeczytałam z uwagą i radością.


PODPIS

99 komentarzy:

  1. Aneczko, serdecznie współczuję tych dylematów:/
    Wiem co czujesz, tylko to te nasze serca nie sługi, a rozum w takich chwilach śpi.
    I to czasem stanowi również o naszym człowieczeństwie, nie wszystko się da tak pod linijke, tak regulaminowo. Życie.
    Całuję Cię bardzo serdecznie.
    I głaski dla Kici :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerujesz więc, żeby do każdego przypadku podchodzić indywidualnie? To dobry trop. Jestem bliska takiej myśli, choć nie wiem czy nie będę przeżywać za każdym razem takich dylematów jak teraz.
      Buziaki:*

      Usuń
  2. Gosiu, skoro masz takie dylematy to teraz musisz trzymać kciuki żeby urodziło się jak najmniej kotków ;))
    A tak serio to nie wiedziałam, że sterylizuje się kotki na każdym etapie ciąży... I przeszło mi przez głowę, że urodzą się kolejne kotki do adopcji, ale przecież nie sterylizuje się kotki, która ma zaraz urodzić. To nie są łatwe decyzje. A teraz już nie ma co wyrzucać sobie, że miałaś czas żeby ją wysterylizować. Nie zrobiłaś tego i już. Nawet jeśli to był błąd, no cóż... nie jesteśmy od nich wolni. Ważne żeby się na nich uczyć. :))))
    A jeśli Zoyka jest w podwójnej ciąży to wiesz co masz robić ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zrobię Kasiu, nie będę już się tym zadręczać. Zoyka urodzi i jest mi z tym dobrze. :)

      Usuń
  3. Trudna decyzja! Jak podjąć decyzję o sterylizacji kotki w zaawansowanej ciąży?
    Kiedy po raz pierwszy napisałaś o Zoyce, to pomyślałam podobnie jak Maskotka...kolejne kocie bidulki do adopcji.
    Rozsądek przeciw emocjom. Wygrały emocje i wcale się nie dziwię.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta decyzja dyktowana emocjami jest po prostu łatwiejsza, Beato...
      Dziękuję za trzymanie kciuków. Wiesz, już chciałabym aby było po...

      :)

      Usuń
  4. Gosiu, jak widzisz ja też się mocno zaangażowałam w pomoc kociakom, bardzo, bardzo :). Nasza Fundacja Felis sterylizuje kotki nawet w bardzo wysokiej ciąży, takie przyjęto założenia. Kasia prowadząca fundację jest osobą już doświadczoną w tej dziedzinie i to ona decyduje niejako zdejmując ciężar moralny z domu tymczasowego. Nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie bo znając mnie również biłabym się z myślami i emocjami. Mogę jedynie powiedzieć, że nie każde kocie życie udaje nam się uratować (choćby Pysia i Urwisek) więc masz już dwa miejsca na dzieciaczki Zoyki i na pewno nawet gdyby ich było z pięć to o wiele więcej kociątek już urodzonych umarło :( więc niech dzieci Zoyki mając szczęście i wsparcie w Twojej osobie zdrowo przyjdą na świat i wychowają się dobrze. Znając Twoje podejście i szczęście w znajdowaniu domków nie będziesz miała problemu z maluszkami.
    Ja wczoraj też miałam dylemat, może nie aż tak duży ale pół nocy się biłam z myślami. Otóż Kasia zadzwoniła, że pod lasem ktoś wyrzucił kolejne kocięta i czy bym ich nie przyjęła na jedną, dwie doby do siebie....odmówiłam :( ze strachu o maluchy (przecież jeszcze nie szczepione) a musiałabym je z nimi do łazienki zamknąć....:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze i rozsądnie zrobiłaś , Aniu. Ja też teraz nie wezmę innych, bo mogłabym przynieść jakąś chorobę Zoyce, albo Hokusowi, który jest nieszczepiony.
      Ten przykład potwierdza jednak to, co napisałam wyżej, że mam zablokowany dom. Trwa to już dwa tygodnie, a będzie jeszcze z sześć. Gdyby nie to ja mogłabym zabrać te (szczęśliwe, żyjące na wolności) kotki spod lasu...

      Usuń
  5. Znasz mnie, jako osoba paskudnie trzezwa i o kamiennym sercu, popieram decyzję weterynarzy o sterylizacji kotek na każdym etapie ciąży. Wiem, to brzmi brutalnie, ale skoro już w jakiś sposób ingerujemy w życie dzikich kotów (dokarmianie, leczenie to też ingerencja) trzeba to robić rozsądnie i w miarę możliwie nie emocjonalnie. Przecież najczęściej tych maluszków rodzi się minimum 4 i znów narasta problem - co z nimi? Zamiast szukać domu dla 1 kotki masz szukanie domu dla 5 kotów. Weterynarze twierdzą,że najpoważniejszym błędem naszym jest to, że traktujemy zwierzęta personifikując je - a to wcale nie jest dla nich dobre.Mało tego - znam wielu, którzy choć z pełnym poświęceniem je leczą i ratują są zdania, żeby swą pomoc ograniczać do wyłapywania, sterylizacji, leczenia i wypuszczania z powrotem.
    Nie zadręczaj się teraz tym, że zrobiłaś tak a nie inaczej - ważne tylko byś wyciągnęła wnioski na przyszłość.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sobie cenię Twój rozsądek, Aniu. Taki trzeźwy głos rozsądku jest tu bardzo potrzebny, Dziękuję.

      Usuń
  6. Trudne to, bo powoduje konflikty wewnętrzne. Ale ja Ci życzę, żebyś zawsze kierowała się w życiu uczuciem, a nie rozumem. Lepiej jest wejść w konflikt z kodeksem niż z własnym sumieniem. Zwierzęta w naturze przychodzą na świat też w jakimś celu, chcą coś przeżyć. W pokonywaniu przeciwności życiowych również się rozwijają. Takie są prawa natury. Słabsze osobniki odchodzą szybciej, ale wnoszą swoje doświadczenia. Nie potrafimy patrzeć na cierpienie innych istot, ale gdybyśmy chcieli tego widoku uniknąć, musielibyśmy w wielu wypadkach nie dopuścić do powstania nowego życia, co jest wbrew naturze. Wiele dziko żyjących kotów może być bardzo szczęśliwych, bo nie możemy ich szczęścia oceniać z naszego punktu widzenia.
    Przypomniało mi się coś z dzieciństwa. W bardzo trudnym momencie życia moja mama kiedyś powiedziała: "Dzieci, po co ja was na świat wydałam?"
    A ja wtedy, pomimo obiektywnie trudnych warunków ani przez moment nie czułam się nieszczęśliwa...
    To mamie było ciężko patrzeć, jak jej dzieci jedzą na okrągło tylko mąkę na mleku.
    Gołąb czasem żyje krótko, ale pewnie cieszy się, że może ujrzeć ten świat.
    Nie zbadane są koleje losu, tak ludzi, jak i zwierząt...
    Pozdrawiam serdecznie
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam, że nie mam nic przeciwko sterylizowaniu kotek przed zajściem w ciążę, ale w tym przypadku słusznie według mnie postąpiłaś.
      I.

      Usuń
    2. To jest bardzo dobre podejście, bardzo zdrowe. Oczywiście, że się całego świata nie zbawi, wszystkich nie uratuje, moje jednak doświadczenie z kotami pokazuje coś innego. Te "dzikie", "szczęśliwe", "na wolności" są zazwyczaj schorowane, zarobaczone, głodujące i kiedy dostaną się do niewoli stają się kotami tak szczęśliwymi, że to nie do uwierzenia! Patrzymy teraz na to w przypadku Hokusa. On promienieje tak wielką miłością, takim zaufaniem, takim szczęściem, że można się rozpłynąć. Chodzi za nami jak pies, tuli się, mruczy, pozwala robić ze sobą wszystko - to jest wg mnie szczęśliwy kot. :) Jasne, że nie tylko taki kot domowy może być szczęśliwy. Domyślam się o co ci chodzi. Sama mam podobne myśli kiedy widzę coś wspaniałego, kiedy jestem nad morzem i patrzę na zachodzące słońce to mówię sobie, że nieważne co było wcześniej, każdy ból i tragedię warto było przeżyć dla tej chwili.
      Dziękuję za Twój głos.

      Usuń
  7. Jestem jak najbardziej za sterylizacją/kastracją kotów. Za dużo tego kociego nieszczęścia wokół... irytują mnie właściciele niesterylizowanych kotek dopuszczając do ich miotu kila razy w roku. Mam takich sąsiadów. Twierdzą, że nigdy nie mają problemu ze znalezieniem domu dla maluchów. Ale jak im zaproponowałam, żeby w takim razie poszukali też domów dla porzuconych maluchów ze schroniska popatrzyli na mnie jak na wariatkę...
    Rozumiem Twój dylemat Gosianko. Ja sama - gdyby tylko weterynarz powiedział, że można - wysterylizowałabym kotkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi. Ja nie mam wątpliwości, że maluchom Zoyki znajdę domy. Bardzo dobre domy. Co jednak z tymi, które już są na świecie?
      Moja znajoma ze wsi mówi, że tyle lat "sobie radzili" z kotami, to i teraz nie ma co sterylizować. Tylko nie chodzi o to, że ludzie "sobie radzili", tylko o te liczne kocie tragedie które tak się wciąż rozgrywają. A to samochód przejedzie kociaka, a to podrzucają sobie jedni drugim maleńkie miesięczne koteczki, a to psy zagryzą. Serce mi się kraje jak wyobrażę sobie ich ból. Koty to takie wrażliwe istoty...

      Usuń
  8. Sterylizacja i kastracja - wg mnie konieczna jeśli kot/ka nie jest w profesjonalnej hodowli. Ty znalazłaś koteczkę już widocznie "zaciążoną" i uważam, że wyrzuty sumienia i wątpliwości miałabyś milion razy większe, gdybyś usunęła nienarodzone kociaczki. Nie smutaj się zatem proszę. Marta S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu masz rację. Nie mogłabym zrobić inaczej, tym bardziej, że lekarz kazał trzymać kotkę w spokoju, dobrze ja karmić, a nie np zasugerował, że mógłby zrobić zabieg...
      Poza tym w przypadku Zoyi liczyło się też bardzo zdanie Kasi, która zdecydowała się ją złapać. Dziękuję za wsparcie, Marto.

      Usuń
  9. Hmm temat rzeczywiście trudny. Wiele razy słyszałam, że poddawano kotkę/ sukę sterylce w zaawansowanej ciąży. Za każdym razem mnie to bolało. Wiedziałam, że to przecież kolejne kocie/ psie dzieci do adopcji, ale właśnie chyba tak na nie patrzyłam- jak na dzieci. Może to przez to, że odkąd zostałam mamą mam więcej empatii. Ale Anabell mądrze napisała i jestem za tym by wyłapywać, sterylizować, wypuszczać. Pytanie skąd wziąć na to pieniądze... Niestety w swoim otoczeniu mam nawet osoby, które nie są świadome, tego co robią. Koleżanka na wsi przygarnęła dwie kotki. Jedna poszła sobie na tydzień, wróciła z brzuchem. Koleżanka koty odchowała, ale jak jej powiedziałam, żeby wysterylizowała bo będzie miała tak co rok, to stwierdziła, że nie stać jej. No cóż. Przecież: trzeba być odpowiedzialnym za to, co się oswoiło, prawda?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak komuś zależy, to znajdzie okazję. O, chociażby teraz: http://www.kociezycie.pl/?action=strona&site=237. 20 zł za zabieg.

      Ja też mam z tym olbrzymi problem, aby dopuścić taką myśl, chciałabym jednak być rozsądna i odpowiedzialna, a nie kierować się emocjami...

      Pozdrawiam Cię również. :)

      Usuń
  10. Nie wiem czy potrafię jasno przekazać to co myślę ,ale spróbuje. Ten kodeks o którym przed chwilą przeczytałam,to nasz ludzki punk widzenia , nie bierze się pod uwagę kociego .Przecież natura każe się okocić tej kotce ,a potem dbać o potomstwo .Jeśli zostanie pozbawiona potomstwa będzie odczuwać brak. To są bardzo trudne i skomplikowane problemy. z tego kodeksu wynika że ludzie uważają że są najważniejsi i mają prawo podejmować decyzje ,mając na ustach hasła że robią to dla dobra tych kotów.ąle czy na pewno dla ich dobra ?Czy to nie jest przypadkiem nasz interes ,poniewaz przeszkadza duża populacja tych zwierząt. Wydaje mi się że większość tych kotów,świetnie sobie radzi na tych działkach ,jak chcą towarzystwa człowieka to sobie go znajdują. Chorują i umierają przecież ludzie też chorują i umierają . My mamy do dyspozycji lekarzy i leki ,ale te leki jedno leczą ,a co innego upośledzają .Natura dala organizmom mechanizmy samoleczenia i zwierzęta potrafią instyktownie sobie pomóc. To są takie moje rozważania o życiu .
    Gosianko mimo wątpliwiści ciesz się z macierzyństwa Zoyki ,ona też będzie się cieszyć ,a my z wami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się. Uważam podobnie. Koty to koty, nie powinniśmy zawsze i wszędzie ludzkiej miary przykładać.

      Usuń
    2. Mario, pewnie nie chcąc tego, podważyłaś sens mojej działalności, bo skoro koty są takie szczęśliwe na wolności, a jak nie są to znajdują sobie człowieka, to co ja robię? Unieszczęśliwiam je chyba...
      Pamiętasz pewne Werterka i Leo dwa kociaki odłowiona na działkach. Potem złapałyśmy z Kasią kocią mamę i kolejnego dzieciaka. Kocia mama jest w takim stanie, że nie wiadomo co z nią będzie. Wyczerpana, schorowana, zaropiała, zarobaczona nie nadaje się do sterylizacji, tylko do długotrwałego leczenia. Kociaki mają tyle robaków, że to zagraża ich życiu, no i co jest najbardziej przykre jeden z nich czarny Leo najprawdopodobniej z ich powodu zmarł... To jest ta naturalna selekcja. Ludzie też chorują i umierają, więc może też ich nie leczmy, nie dbajmy o nich, takie jest życie przecież...
      na moje oko to ludzie przeceniają koty jako doskonale dające sobie radę, podczas gdy one są delikatne, podatne na choroby i na wypadki.

      Co to reszty to tak właśnie zrobię. Będę się cieszyć, wraz z wami mam nadzieję, z macierzyństwa Zoyi. Oby tylko wszystko poszło dobrze!
      Pozdrawiam Cię bardzo gorąco. :)

      Usuń
  11. Nawet nie sądziłam, że można mieć takie dylematy, Gosiu. Tak sobie pomyślałam, że twoja radość jest po prostu szczera i tą radością podzieliłaś się na blogu. Kotka trafiła w dobre ręce i to jest jej ostatni miot, więcej już nie będzie wydawać na świat kolejne bezdomne roczniki. I tego się moze trzymaj? A maluchy z pewnością znajdą dobre domy, więc moze też tego się trzymajmy? Dzięki Tobie one już nie są bezdomne, a ktoś zostanie uszczęśliwiony ich obecnością. Oczywiście, że jest cała masa żyjących już kotów, czekających na dom, ale bez przesady, wszystkich się nie uratuje i nie uszczęśliwi, nie popadajmy w przesadę.
    Robisz, co możesz i za to Ci chwała.
    Chyba też nie wysterylizowałabym kotki w tak wysokiej ciąży. W początkowych stadiach - nie wiem, być może tak, wszystko zależałoby od sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidio, bez wątpienia będę się już tylko z macierzyństwa Zojki cieszyć. Chciałabym tylko przygotować się do następnej takiej sytuacji.
      Ostatnie twoje zdanie jest bardzo trafne i chyba na tym stanie: każdą sytuację będę rozpatrywać indywidualnie.

      Usuń
  12. Też jestem za sterylizacją wolnożyjących kotek, jednak całkowicie usprawiedliwiam Twoją decyzję. Spodziewałaś się szybkiego rozwiązania a poza tym nie zamierzasz po porodzie odstawić kotki z potomstwem na działkę. Zdecydowałaś o objęciu opieką ciężarnej kotki i wkrótce jej dzieci. Poświęcasz temu czas i pieniądze. Martwisz się czy znajdziesz kotkom dobre domy. Zasługujesz na uznanie i podziw, a rozterki, które przeżywasz świadczą tylko o Twojej dojrzałości i wrażliwości. Nosek do góry, będzie dużo radości i satysfakcji, za co mocno trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, ze mnie tak spostrzegasz, Herylio, bo ja sobie własnie brak dojrzałości wyrzucam.
      :)
      Wszystko będzie dobrze, już nie mogę się doczekać na maluszki!

      Usuń
  13. W naszej kulturze aborcja jest czyms nagannym, to przenosi sie rowniez na zwierzeta, moze podswiadomie, moze calkiem swiadomie wiemy, ze kicia ma w brzuszku male zywe istotki. Wiec jak to jest? Za zabicie doroslego kota jest kara, za utopienie juz narodzonych rowniez, a za eksterminacje tych w brzuchu nie, bo nazywamy to sterylizacja? Chocby rozsadek i pragmatyzm podpowiadaly cos wrecz przeciwnego?
    Nie wiedzialam, ze w ogole tak mozna. Slyszalam, ze u suk czy kotek dokonuje sie farmakologicznej aborcji w poczatkowym stadium ciazy, podobnie zreszta jak u ludzi, ale zabijanie calego, wyksztalconego juz miotu przy okazji sterylizacji, jest dla mnie czyms nieludzkim. Zapobiegac - tak, zabijac stanowczo - NIE, chocby rozum podpowiadal inaczej, bo "to tylko zwierze". Nie ma! To istota zywa i czujaca, matka, jak my i trzeba jej macierzynstwo uszanowac, a pozniej zapobiec nastepnym.
    Mysle, ze prawidlowo sie zachowalas, a z kocietami na pewno dasz sobie rade i znajdziesz im godne domy, bez wzgledu na to, ile ich bedzie (co mowi usg?).
    Przestan sie wiec zadreczac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się jeszcze raz pod słowami naszej Panterki:)

      Usuń
    2. Usg mówi, że jest ich kilka, ale ile to nie wiadomo, w każdym razie więcej niż dwa. Chciałabym mieć w tej sprawie tak jasne zdanie jak "nasza Panterka". :) Swoją drogą mamy tu, na blogowsiku, dużo "naszych" ludzi, spraw a wręcz jest u "nasz świat". W tym sensie Zoyka też jest nasza i jej dzieci też. Powiem im, że babcia Pantera oraz ciotki: Viki, Ania i Krysia bardzo broniły ich prawa do istnienia. :)))

      Usuń
    3. Nie chcę się aż tak radykalnie opowiadać jak Pantera (noże nie radykalnie a zdecydowanie), bo przecież nie byłam w takiej sytuacji, ale mam zbliżone odczucia do tego co napisała Pantera. Choć rozumiem też doskonale argumenty za, ludzi pomagającym kotom na masową skalę. Jednak mimo wszystko to są dla mnie małe życia i chyba byłoby mi bardzo ciężko podjąć decyzję, żeby te je usunąć.

      Usuń
  14. Mam koleżankę, która jest weterynarzem, dopiero właściwie zaczyna, bo jest świeżo po studiach. I ona opowiadała właśnie o tym, że takich sterylizacji, w zaawansowanej ciąży też się dokonuje - że często do kliniki przychodzą ludzie, z kotką w zaawansowanej ciąży, żeby ją wysterylizować. Że jest to bardzo trudna decyzja, często należy do lekarza. jeśli nawet weterynarz nie dokona takiej aborcji, a kotki się urodzą - to wtedy znalezienie domów dla kociąt, opieka nad nimi spada na weterynarza, bo opiekun kotkę zabiera i go nie interesuje co się stanie z kotkami - czy je zabiją, czy zostawią i się nimi zajmą. Ale moim zdaniem podjęłaś słuszną decyzję - co innego gdy ciąża jest w niezaawansowanym stadium, ale tak jak pisze Pantera - zabijanie małych kociąt, które lada chwila się urodzą, chyba nie dałabym rady podjąć takiej decyzji. Zgadzam się z Panterą w 100% i popieram Twoją decyzję. Trzymam kciuki za ciebie, koteczkę i maleństwa, żeby wszystko dobrze się ułożyło, bo ułoży na pewno, masz za dobre serce dla koteczków, które absolutnie podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te kciuki, kochana Aniu :)

      Kasia rozmawiała z lekarzem chirurgiem i on twierdzi, że zabieg sterylizacji przeprowadzony nawet w końcowej fazie ciąży nie jest trudny. Kota potem dostaje leki na ustanie laktacji i po dwóch tygodniach jej organizm zapomina, że była w ciąży. Wierzę w to.

      Usuń
  15. Idąc tym tropem, powinnaś zastanawiać się właśnie, czy nie uśpić ślepego miotu!... Na pewno wiele fundacji by Ci to doradziło i wiele DT też. Przecież one nic nie poczują, a możesz zrobić miejsce dla naprawdę potrzebujących. ????????
    Gosia, są jakieś granice... Oczywiście one są w Tobie. Ale nie przesadzajmy...

    Nigdy bym nie zdecydowała się na sterylkę aborcyjną kota. Po prostu. Można słuchać opowieści lekarzy o tym, czy jest, czy nie jest to dla kota groźne, ja jednak znam zbyt wiele historii gdzie taka sterylizacja nie skończyła się dobrze. Poza tym, są pewne granice decydowania o czyimś życiu, zdrowiu, prawie do rozrodu itd. Uważam, że już nadużyciem jest sterylizacja i kastracja sama w sobie. Rozumiem, na poziomie racjonalnym, że jest to lepsze, bo ingerencja ludzi i tak osiągnęła już taki etap że może to być słuszne, ale na poziomie duchowym, im więcej wiem o kotach tym mocniej uważam, że nie mamy prawa sterować rozwojem ich gatunku...

    I tyle ode mnie. Trochę pokory... Nam wszystkim by się przydało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno chciałam dodać, nie całkiem w związku z kotami, o czym niedawno dowiedziałam się od przyjaciółki, która uwielbia konie i nie dawno zaczęła jeździć na koniach bez używania wędzideł i siodła... Jest tylko kilka takich miejsc w Polsce. Większość szkółek oferuje konie prosto ze stajni i klepisko do jazdy...

      Otóż Inez powiedziała mi, że szczęśliwe konie, to wolne konie. Konie nie chcą być trzymane w stajniach. One lubią deszcz i śnieg, który na nie pada. Dla koni najważniejsze jest stado. Grupa. W boksach czują się jak w klatkach...

      Sądzę, że podobnie jest z innymi gatunkami. Znamy je bardzo mało, a przykładamy do nich naszą ludzką miarę, upośledzając je w ten sposób.

      Całuski sobotnie. Dasz radę. Jesteś mądra i dobra... Zaufaj sobie. Zaufaj sobie i kotu. :).

      Usuń
    2. Twoja uwaga co do ślepego miotu jest bardzo trafna. Generalnie "bawienie się w boga" jest czymś okropnym przed czym cała moja natura się buntuje.
      Pokora jest bardzo potrzebna, ale też wyobraźnia, a ja buntuję się przeciw bezsensownym rozmnażaniu kotów bezdomnych, bo to one potem płacą wysoką cenę za swoją bezdomność. Przyglądam się ich życiu na wsi i na działkach i nie widzę tego, że one są szczęśliwe na "wolności". Wręcz przeciwnie. Są szczęśliwe, kiedy obejmie się je opieką. Takie są moje spostrzeżenia.

      O koniach słyszałam podobnie.

      Dziękuję, że wierzysz we mnie. Bardzo to cenię.

      Usuń
  16. Ja również się podpisuję pod słowami Panterki. Bardzo dobrze zrobiłaś i juz czekam z niecierpliwością na kociaczki, oby wszystko dobrze poszło. Śliczna jest ta koteczka i Tobie ufa, a minęło niezbyt dużo czasu. Nie wróci juz na działki skoro nie jest dzika, na pewno ktoś ją przygarnie, jak i jej dzieciaczki. Ja też kiedyś przygarnęłam ciężarną kotkę, która urodziła pięć kociątek. Ona została u mnie i jedno z jej dzieci, a dla pozostałych znalazłam dobre domy. Pozdrawiam, jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, cieszę się, że ten temat zachęcił Cię do napisania komentarza. :) Zawsze to miło, gdy ktoś się odważy wejść w to zaprzyjaźnione grono komentujących.
      Nie mam wątpliwości, że Zojka i jej dzieci znajdą domy. :)

      Usuń
  17. Pamiętam, jak trudna dla mnie była decyzja o kastracji mojego Filemona. Jest u nas rok z kawałkiem, bardzo nie chciałam tego robić. Niestety, zdrowy rozsądek zwyciężył - mieliśmy do wyboru albo kota wykastrować, albo mieć pozaznaczane całe mieszkanie.
    Są jednak pewne granice, które są dla mnie absolutnie nieprzekraczalne i do takich granic należy sterylizacja aborcyjna. Jest to nieludzkie, mimo być może zdrowego rozsądku. Mamy zapobiegać ciążom, a nie je usuwać. Oczywiście, każdy ma własny kodeks moralny i każdy we własnym zakresie powinien rozstrzygnąć takie sytuacje. Dalej pisać nie będę, żeby nie powielać tego, co napisały Poprzedniczki.
    Podziwiam Twoją "kocią działalność" i popieram Twoje poczynania dotyczące Zoyki. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co zrobić w sytuacji kiedy na prośbę działkowiczki ma się wykastrować działkową kotkę, która rodzi od lat po dwa, trzy mioty rocznie i teraz po złapaniu okazuje się, że ona znowu jest w ciąży? W 3 tygodniu? Wypuścić ją? Trzymać w domu aż urodzi? To nie są proste decyzje. Gdzie są te nieprzekraczalne granice? Tę kotkę z mojego przykładu wykastrowałabym bez zastanowienia. Widzę, co dzieje się potem z tymi małymi, widzę w jakim stanie są kotki po takich corocznych kilkakrotnych porodach. Widzę to i nie godzę się na to. Może wiec moim kodeksem moralnym będzie jednak podchodzenie do każdej sytuacji indywidualnie...
      Dziękuję Marchev ko i pozdrawiam Cię również serdecznie. :)

      Usuń
  18. A czym w zasadzie różnią się kocięta, które właśnie zdążyły się urodzić, od tych, które mają to zrobić za dwa dni? Tym, że spotkały człowieka, będąc już po "właściwej" stronie brzucha?
    Dobrze zrobiłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tak czuję. Inna decyzja nie wchodziła tu w grę, jednak będę się upierać przy tym że trzeba mieć przemyślaną swoją drogę postępowania w takich przypadkach. Wciąż dostaję informacje o potrzebujących kotkach, a ja nie mogę im pomóc.

      Usuń
    2. Gosiu, nawet jeśli Twoja decyzja początkowo była emocjonalna i poniekąd wynikała z przeświadczenia, że kotka jest o krok od porodu, to i tak dobrze, że tak się stało. Miałaś prawo tak zdecydować, a na przyszłość wypracujesz sobie "kodeks" m.in. na podstawie doświadczenia Twojego, innych opiekunów z DT i weterynarzy. To, że nie możesz pomóc teraz innym kotkom, niech Cię nie dręczy. Znasz zasadę - sama nie uratujesz wszystkich kotków od złego losu, a to, co już zrobiłaś dla tych zwierząt (i nie tylko to), daje Ci prawo, by spokojnie podejść do sprawy, a przede wszystkim bez wyrzutów.
      Wygłaszcz wszystkie skarby od ciotki Jolki. :)
      :*

      Usuń
    3. Dziękuję, Jolu, już nie wiem co napisać. Teraz nawet się dziwię, że się tym dręczyłam.
      Skarby wygłaskane, a i Ty wycałuj swoje od ciotki z Wrocławia. :)

      Usuń
  19. Szczerze to podjęłabym tę samą decyzję co Ty.
    Tydzień przed porodem - bo taką miałaś wiadomość - zachodzą już zmiany w organiźmie kotki przygotowujące do porodu.
    Nie ośmieliłabym się takiego procesu na tym etapie zatrzymywać, jakoś mnie nie przekonuje tzw, bezpieczeństwo zabiegu, bo lekarz widzi tylko czy mechanicznie postąpił prawidłowo a wszelkie chemiczne i psychiczne procesy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barbarko, czyli dla Ciebie tą granicą jest tydzień przed porodem? A jeśli byłby dwa to zrobiłabyś to? O tę granicę właśnie się pytam... To takie trudne!

      Usuń
    2. To bardzo trudne, nie wiem co bym zrobiła z jasną informacją że to dwa tygodnie, ale to też już za późno.
      Jak normalny człowiek zaraz porównuję sobie z ciążą ludzką, i wychodzi mi że małe spokojnie mogłyby się już urodzić, zdrowe żyć.
      Wiem, że jest za dużo kotów, że trudno znaleźć im dobre domy, wiem, ale to takie nieposzanowanie życia.
      Trzymam kciuki za Zoykę i maleństwa :)
      Bardzo dobrze wiem jak bardzo na maluchy wpływają pierwsze miesiące życia - kształtują charakter futrzaka, mam porównanie z nieznośnym Rudim i cudownym Czorcikiem, pierwszy miał trudne dzieciństwo, drugi dobre.
      Dobra decyzja to była, została podjęta i tak miało być.
      Trzymajcie się dziewczyny :)

      Usuń
  20. No wlasnie tak sobie myslalam, jak Pantera. Ze niby usuwanie dosc zaawansowanej ciazy kota jest inne od tego samego czynu u innych zwierzat, z czlowiekiem wlacznie? wlasnie nie, tak jak i ona pisze. No beda kotki na swiecie, Twoje wnuczki :) jak bys zrobila inaczej to bys sobie nie wybaczyla! Czyli w zzasadzie mozesz pomoc wylapujac, nawet dzikie kotki, by wysterylizowac. I ewentualnie wypuscic znowu, bo niektore sa dzikusy i juz. Ale chyba zadne schroniska, DT, nie wydaja zwierzat nie sterylizowanych. Nam sie linia kotek w PL skonczyla, bo prawnuczek jest kocurkiem i na razie to dal sie (po 3 tygodniach codzinnych zabiegow, mruczenia do kota, lapowek gastronomicznych, etc) poglaskac mojemu slubnemu. I znowu bedziemy w grudniu. Na pewno przyjdzie na lafry, ale na pewno nie uda nam sie go odlowic zeby wykastrowac. Bedziemy probowac.
    p.s. buduar/sala porodowa galanta wielce ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko żeby Zoyka zaakceptowała tę salę porodową! To czekanie mnie stresuje, ale wciąż sobie powtarzam, że to ona ma rodzić, a nie ja. :)

      Usuń
  21. aniu, nie miej takich dylematów. decyzja jest jedna własciwa i ty ja podjęłaś. co to za różnica - dwa tygodnie? to były już duże koty wtedy i dla mnie to tak samo, jakby się te koty po sterylce (w końcówce ciąży) zostawiło u weterynarza i niech robi z nimi co chce. albo przyniosło mu po urodzeniu, jeszcze ślepe do uśpienia. dla mnie to już czyn karalny i niemoralny.
    wczesna aborcja tak, późna nie. kotka jest już przygotowana do wychowywania małych, jej psychika sie dostosowuje. nie wolno jej tego zabierać.
    pamiętam jak sunia moich sąsiadów urodziła młode a on je zabrał i....nie wiem co zrobił.
    jeszcze przez kilka dni sunia drapała w budzie szukając szczeniąt.
    to było okrutne. niech zojka rodzi ten ostatni raz, dobrze, ze ci pani weterynarz wcześniej nie podpowiedziała o aborcji, bo pewnie dopiero byś miała dylemat.
    udanego porodu i udanego babciowania.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczesna aborcja tak. Późna nie. I ja ku temu się skłaniam, Ewo.

      Nie wiem czy widziałaś, że pokazywałam tu zdjęcia Zoyi z 2011 roku, gdzie też była w ciąży. Ciekawe, że nikt nigdy nie widział jej kociąt, a moja mama ma tam działkę i była na niej codziennie, bo dokarmiała swoją podopieczną (która jest teraz u niej w domu). Jeśli nikt tych kociąt nie widział to pewnie Zoyka zna już tragedię straty swoich dzieci...

      Usuń
    2. A kiedy ja miałam na kastracji kotę miejską piwniczną, która jeszcze karmiła, to podawałam jej kilka dni hormony aby uspokoić laktację. W ten sposób ona zniosła stratę dzieci łagodniej. Ten Twój sąsiad postąpił okrutnie bez dwóch zdań. To norma na wsiach...

      Usuń
    3. aniu, nie chcę być złym prorokiem.....
      jest u nas koteczka, co roku chodzi w ciąży, nikt nigdy kociąt nie wiedział, nawet sąsiedzi - to ich kotka od lat. wniosek nasuwa się sam....kociaki są martwe.

      Usuń
    4. Skonsultowałam to i kotka bardzo źle by się poczuła, dostała gorączki, itp., a ona czuje się świetnie. Będzie dobrze, Ewo!

      Usuń
  22. ...oj trudny orzech do zgryzienia masz, ale tak myślę że kotka powinna urodzić a steralizację zacząć od kolejnych przybyszów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli w takiej sytuacji następnym razem mam postąpić inaczej.
      To nie takie proste...

      Usuń
  23. Gdybyś Zoyke zaraz po złapaniu wysterylizowała przy okazji usuwając ciążę, powiedziałabym, że postąpiłaś bardzo rozsądnie. Ale Ty masz prawo być w tym wypadku nie rozsądna i pójść za głosem serca. Kazdy ma prawo, ale Ty to juz szczególnie. Nie dręcz się, tylko ciesz się niedługim babciowaniem :)
    A masz takiego weta, do którego możesz o każdej porze dnia i nocy zadzwonić i uzyskać pomoc? Pytam, bo mieliśmy podobna sytuacje z suczką (Papsiuką). Wzięliśmy ją ze schroniska ciężarną i nie mieliśmy pojęcia od kiedy jest w ciąży i kiedy powinna rodzić. Kiedy sie zaczęło, okazało się, że ciąża jest mocno przenoszona, szczeniaczki (dwa) były już martwe i było bardzo ciężko. Jeździliśmy z nia po nocy na pogotowie, bo bez interwencji lekarskiej w ogóle by nie urodziła.
    Przepraszam, że Cie postraszyłam, ale to ważne żebys była przygotowana. Życzę Ci, żeby to moje pisanie okazało sie niepotrzebne. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło, że Ty dajesz mi prawo do uczuć, do których sama sobie tego prawa nie dałam. :) Masz rację, że będę już tylko i wyłącznie się tym cieszyć!

      Przestraszyłaś mnie i muszę się zastanowić czy nie jechać z Zoyką na USG. Nie chciałam jej stresować, ale może powinnam sprawdzić czy wszystko jest ok...

      Usuń
    2. Zapomniałam napisać, że mamy taką lekarkę, która będzie mogła pomóc o każdej porze. :)

      Usuń
  24. Aniu, ja działam w Fundacji, której imienia wymieniać nie będę, ponieważ sterylizacja aborcyjna jest tam bardzo drażliwym tematem. Część osób ją popiera, część jest całkowicie przeciwna. Ja jestem pośrodku ;) Uważam, że jeśli w momencie, kiedy w miejscu przeznaczonym dla 30 zwierząt mamy nagle 70 i okazuje się, że któraś samica jest w ciąży taki zabieg jest jak najbardziej uzasadniony. Naprawdę ciężko jest znaleźć osobę która zajmie się takim potrzebującym specjalnej opieki zwierzakiem. Sama wiesz jak ciężko o odpowiedzialny DT. Poza tym często są to zwierzęta chore, zestresowane, które po prostu nie są w stanie zająć się młodymi i je odrzucają... No i każdy maluch odbiera dom zwierzakowi dorosłemu, który na dom czeka... To jest bardzo trudna decyzja. Nawet jeśli mamy możliwość zająć się maluchami.
    Dlatego nie potępiam. Uważam wręcz za wskazane w większości sytuacji, z ktorymi miałam styczność.
    Dodam tylko, że Fundacja nie zajmuje się ani kotami, ani psami ;)
    Pozdrawiam, Dorota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że o tym napisałaś. Ja też jestem po środku.Każda sytuacja jest inna.
      Pozdrawiam Cię, Doroto. :))

      Usuń
  25. ZUPELNIE NIE NA TEMAT!

    no wlasnie, wreszcie dobilam do czolowki tutejszych gadul :))))) ja bywalam (haha) na prc kuchnia, drzewiej, drzewiej, to o dlugi dziob bylam (i to dlugo...) na pierwszym miejscu. Nie zlicze osob, ktore mnie za to nie cierpialy, HREHREHREHER

    OdpowiedzUsuń
  26. To ja jeszcze dodam do poprzedniczek w większości.
    Robisz sobie wyrzuty że masz dom tymczasowy zablokowany na całe tygodnie. Ale przecież nie jest zablokowany, tylko jest w nim Zoyka i jej przyszłe maluchy! No a przecież nie jesteś domem tymczasowym "na ilość", tylko "na jakość"!
    Wszystkich kotków nie uratujesz, nie ma co marzyć. Trzeba więc jak najlepiej zająć się tymi które już do Ciebie trafiły.
    Pewno rzeczywiście na przyszłość najlepiej traktować indywidualnie każdą sytuację
    Pozdrawiam
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ella, dzięki Ci za ten komentarz. Tego będę się trzymać. Teraz już wcale nie ma innej opcji. :)

      Usuń
  27. Mnożą się bardzo szybko- to prawda niepodważalna i należy kontrolować ich rozród- to oczywiste. Jestem za początkiem ciąży.......pomimo wszystko.
    Tylko w tym roku przybyło mi 3 koty- oczywiście moje nie miały młodych- są wysterylizowane.
    Innych jakoś nie obchodzi los zwierząt, chociaż niektóre z nich można wysterylizować na koszt miasta. Tylko kto o tym wie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Ludzka obojętność i nieczułość przyprawia mnie o dreszcze...

      We Wrocławiu trwa własnie akcja sterylizacja. 20 zł za zabieg.

      Usuń
    2. Wspaniały pomysł. Dobrze, że tak tanio. Przynajmniej można zorganizować większą akcję.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że dużo osób skorzysta.

      Usuń
  28. Jeśli takie zasady funkcjonują ( sterylizacja kotek na każdym etapie ciąży, ale to i tak dla mnie okrutne) to powinnaś Gosiu się tego trzymać, jednak dopiero od następnego razu. Ten pierwszy przypadek z Zoyką rozumiem i sama też bym tak zrobiła, czyli zabrała kotkę i pozwoliła jej powić maluchy. Przecież wyglądało na to, że ona już prawie, prawie rodzi, a ta spryciula jeszcze tyle dni zwleka. Ze zdjęcia widać, że brzuszek ma już nisko to chyba ten poród będzie szybciutko. Obstawiam na 4 kotki. Jestem ciekawa umaszczenia, czy też takie będa łaciate, jak mamcia, czy może czarnulki, albo szaraczki? Czekam na wieści z porodówki:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie będą szaraki, albo... czarnuszki, jakoś mam szczęście ostatnio do nich. Tak czy siak nawet mąż na mnie krzyczy, że zamiast się cieszyć, to się zamartwiam i odmawiam sobie radości. Zmienię to i to zaraz! Tylko radość. :) Też jestem ciekawa... Niech już to będzie!

      Usuń
  29. Bawisz się tymi kotami i tyle Taka prawda paniusiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie o tym pisałam. I tak to można odebrać. Wszystkich nie uratuję i wszystkich nie zadowolę. Dla ciebie, anonimie, się bawię, dla innych pomagam. To chyba prawdziwsza prawda? :))

      Usuń
    2. A anonim tak anonimowo z powodu jakiegos?

      Usuń
    3. Hmm, możemy się jedynie domyślać. :)

      Usuń
  30. Nie wiedziałam że usuwa się ciąże kotką w każdym stadium i przesadą wydaje mi sie usuwanie tak daleko posunięta ciąże
    Wypowiedz anonima poniżej krytyki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie zajmowałam się tym tematem, ale skoro robię to, co robię to muszę się z tym zmierzyć.
      Reszta bez komentarza. :)

      Usuń
  31. Anonimie, fe, brzydko...... Jakie masz uzasadnienie, że Anka się bawi kotami? Przeczytaj jej blog w całości to przynajmniej się dowiesz ilu kociakom znalazła dom. Ile wyleczyła? Zamiast siedzieć przed telewizorem albo piłować paznokcie gania po działkach, lasach i piwnicach, albo gdzinami siedzi u weta. Byłbyś Anonimie gotów, aby zrobić tak samo? A może jesteś zwolennikiem "ciach kota łopatą w łeb" i do dołu z wodą?

    OdpowiedzUsuń
  32. Jednak się doczekałam. Bo już myślałam, że to tylko mnie takie rzeczy po głowie chodzą. To nie przelewki, decyzja musi być rozsądna, nie każde zwierzęce życie da się uratować. Tym bardziej więc pierwszeństwo muszą mieć te istniejące. Obyś wybrnęła z tego jak najkorzystniej, Twoje wielkie serce w pełni na to zasługuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Teraz decyzja już jest podjęta, a w przyszłości będę rozpatrywać każdą sytuację indywidualnie. Nie jestem bogiem, więc moje decyzje będą pewnie niedoskonałe, choć będę się starać. :))

      Usuń
  33. Droga Aniu.Przeczytałam wszystkie komentarze - no cóż kazdy może miec swoje zdanie tylko dlaczego człowiek ma zachowywac się jak pan świata i decydować o tym kto ma prawo do zycia a kto nie.Gdybyś teraz zdecydowała się na aborcję to cały mój szacunek dla Ciebie diabli by wzięli.Wiem ,że tego nie zrobisz bo jesteś bardzo mądrą kobietą i będzesz wspaniałą babcią.Szczęśliwego rozwiązania kotce życzę i pozdrawiam serdecznie.(trzy dni temu przygarnełam małego kotka ale o tym napiszę w poście)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że i mój szacunek do siebie samej też by diabli wzięli. Dużo mi lepiej po dzisiejszej dyskusji i po poznaniu Waszego zdania.
      Czekam na post o Twoim nowym kotku, Halinko.

      Usuń
  34. Jestem wielką realistką mocno stąpającą po ziemi, ale nigdy, przenigdy nie usunęłabym zaawansowanej kociej ciąży. Poczułabym się jak świadomy morderca działający z premedytacją. Ważne jest, aby Zoyka przed wypuszczeniem, czy potem po oddaniu do DS została wysterylizowana i aby maluchy również nie rozmnażały się, ale zabijać istoty tuż przed narodzeniem nigdy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znam Twoje zdanie, Basiu. Dziękuję!

      Usuń
  35. A ja w sprawie tego anonima, który pisał, że Anka się bawi kotkami.
    To chyba dobrze, pomagać, utrudzić się i mieć z tego jeszcze kupę frajdy? I wtedy kiedy kociaki znajdą dobry dom i po drodze, kiedy można się z nimi bawić, cieszyć jak się oswajają, rosną.
    Może anonim nie miał nic złego na myśli, nie wiem.
    W każdym razie, taki rodzaj pomagania/zabawy/życia bardzo mi się podoba, więc baw się Anka ile wlezie, ja też się bawię jedynie czytając o kotkach, choć bardzo bym chciała w realu. I też z niecierpliwością czekam na poród Zoyki i trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze.
    A małe kociaki są takie rozkoszne... też bym się cieszyła :)
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Anonim ma rację, mam z tego kupę frajdy, szczególnie jak już oswoję/wyleczę/odkarmię delikwenta. Potem znowu jest gorzej, bo trzeba się zazwyczaj rozstać, ale taki los...

      Dzięki, Ella.

      Usuń
  36. Rozumiem twoje rozterki, sama pewnie mialabym takie same... moja Migusia pochodzi z takiego miotu, pisalam na swoim blogu o tym, dwie kotki ciezarne znalezione w opuszczonym domu. Podjeto decyzje o zachowaniu kociat, moze faktycznie bylo juz za pozno... Jestem wdzieczna za Migusie, ale byc moze gdybym ja miala o tym decydowac, moze wybralabym sterylizacje. Odpowiedzialnosc wielka, chociaz rozumiem ze nie powinno sie dzikich zwierzat traktowac zbyt personalnie. Wielki szacunek dla ciebie Gosiu i TwojCiOnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dzisiejszej dyskusji wiem jedno: nie będę tworzyć sobie żadnego kodeksu. Do każdego przypadku podejdę indywidualnie w zależności od sytuacji. Jestem zdania, że przesada w każdą stronę jest szkodliwa. Naprawdę mi ulżyło, że doszłam do takich wniosków. :)

      Usuń
  37. Tyle juz napisano na ten temat, a kazdy ma po trosze racje... Ja jestem zdecydowanie za indywidualnym traktowaniem kazdego przypadku - zdarzaja sie przeciez rozne sytuacje i czasem trzeba wybierac mniejsze zlo... A w tym konkretnym przypadku ciesze sie, ze stalo sie tak, jak sie stalo - w koncu zglosilam akces do grona ciotek :)
    Co do anonima: czy zawsze musimy byc smiertelnie powazni, zeby nasza dzialalnosc miala wartosc? TY sie nie bawisz tymi kotami, tylko odczuwasz radosc, bo udaje Ci sie im pomagac! Ta osoba po prostu tego nie rozumie - szkoda!
    P.s. Pisze dzis z innego komputera i nie mam poskich liter - dziwnie jakos mi sie pisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o tym napisałam przed chwilą Iwonie, Ninko. :)

      Może jesteś z wizytą u Panterki? Ona nie ma polskich liter? :))

      Usuń
  38. wiesz, że jestem gorącą zwolenniczką sterylizacji kotów, jednak tu mogę tylko teoretyzować, bo nigdy nie znalazłam się w podobnej, jak Twoja, sytuacji. żadna z kotek, które do mnie trafiły, nie była przy nadziei. raczej bym nie chciała ingerować w przypadku zaawansowanej ciąży, ale z pewnością zrozumiałabym i uszanowała każdą decyzję. buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Joasiu. Ja jestem pewna, że znowu zrobiłabym tak samo. Inna opcja byłaby zbyt traumatyczna.
      Buziaki!

      Usuń
  39. 55 year-old Project Manager Ambur Longmuir, hailing from Vancouver enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Graffiti. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a DeVille. zawartosc

    OdpowiedzUsuń
  40. Miałam swego czasu podobny dylemat. Otóż udało nam się złapać młodą kotkę urzędującą na bardzo ruchliwym parkingu pod restauracją przy trasie S8. Koteczka szybko się zaadaptowała wśród kocich rezydentów i oczywiście pokochała psa. Po kilku dniach zaobserwowałam, że powiększył jej się brzuszek, więc jazda do weta. Potwierdził ciążę i lada chwila poród. Byłam w takiej samej sytuacji jak Ty - mimo posiadania (wróć: służenia) znacznej ilości kotów, nigdy nie miałam ciężarnej kotki. No nic, przyszykowałam jej kotnik i parę tajnych skrytek i czekamy. Tinusia jakoś nie miała ochoty rodzić, ani za parę dni, ani za 2 tygodnie, brzuszek się nie powiększał i zwątpiłam w tę ciążę. Pojechaliśmy do weta z decyzją o sterylizacji. Jeden z lekarzy miał mieszane uczucia co do tej ciąży, drugi uparcie twierdził, że ciąża jest, ale 1-2 kociątka. Stwierdziliśmy, że skoro już tyle czasu w tej "ciąży" była, to kociaki w razie czego i tak już będą dojrzałe do wyjścia na świat i jakoś sobie poradzimy, a Tinka za jednym zamachem zaliczy zabieg. Przez te parę godzin szaleliśmy z niepokoju, czy małe zdrowe, czy Tina dobrze to zniosła no i co się okazało? Żadnej ciąży nie było, a powiększony brzuszek był wynikiem torbieli. Kota dobrze zniosła zabieg, dzielnie paradowała w fartuszku, choć faktycznie na początku kot w ubranku nie działał. Rozumiem Twoje dylematy, ale sytuacja była wyjątkowa, więc, moim zdaniem, podjęłaś słuszną decyzję. Mamy nie tylko rozum, ale i serce. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...