Przeżyliśmy noc.
Napiszę potem więcej, bo zaraz kolejne karmienie.
Wybaczcie, że komentarze są wyłączone. Nie mam na to siły ani odwagi, żeby je czytać. Jestem już jednocześnie przesądna i realistyczna do bólu, a z moim dzieciństwem skończyłam raz na zawsze, jakkolwiek to brzmi.
Widzę po statystykach, że umieracie z niepokoju, że kibicujecie w sercach nakrapianej kruszyneczce.
Dziękuję.
10:20
Kropeczka jest karmiona co 2 godziny ciepłym kocim mleczkiem, leży na poduszce elektrycznej, ma masowany brzuszek. Nie chce ssać, ale to chyba wina złych smoczków - wciąż szukamy z Kasią idealnego. Maleńtas najpierw zjadał 2 ml, a na ostatni posiłek wciągnął już 4. Nie ma się co cieszyć, wciąż czeka na niego milion niebezpieczeństw.
Szukamy kociej mamki, takiej, która urodziła najdalej dwa tygodnie temu i karmi swoje dzieci. Na razie nie ma.
Te żółte ślady na białej szmatce to najpiękniejsze żółte ślady na świecie: po kocinkowych siuśkach. Siusia, a rano po masażu zrobił całkiem już dużą kupkę.
Dziękuję za wszystkie linki i Wasze historie. Wszystko to się ogromnie przydaje.
Zaraz zmieni mnie Kasia, a ja będę mogła pójść na trochę do pracy, choć najchętniej nie odchodziłabym od niego na krok.
13:10
Zgłosiła się pani, której kotka brytyjska tydzień temu urodziła 4 kocięta. Kotka jest w superkondycji, ma mnóstwo mleczka, dzieciaczki są już dwa razy większe niż po urodzeniu! Kasia uzgadnia z lekarką, jak to zrobić - czy dziś już spróbować jej podrzucić kropeczkę, czy to za częsta zmiana pokarmu i czekać do jutra (podobno tak byłoby lepiej - tak mówiła inna wetka). Jeśli dziś, to natychmiast będziemy działać. Nie cieszę się, nie mam nadziei, nie pozwalam sobie na nią. To wszystko jest moja wina. Mogłam wcześniej zauważyć, że Zoya nie ma pokarmu, mogłam wcześniej zacząć działać, a teraz ten śliczny maleńki szaraczek nie żyje i nic tego nie zmieni. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie zmieni tego milion Waszych maili, więc, proszę, nie piszcie na ten temat.
14:10
Dziś ok. 20. spróbujemy podrzucić Kropeczkę mamce. Jeśli ta drobina dotrwa do tego czasu oczywiście. Próba będzie trwała do godziny i jeśli po tym czasie kotka nie przyjmie maleństwa, to wrócimy do karmienia sztucznego.
13:10
Zgłosiła się pani, której kotka brytyjska tydzień temu urodziła 4 kocięta. Kotka jest w superkondycji, ma mnóstwo mleczka, dzieciaczki są już dwa razy większe niż po urodzeniu! Kasia uzgadnia z lekarką, jak to zrobić - czy dziś już spróbować jej podrzucić kropeczkę, czy to za częsta zmiana pokarmu i czekać do jutra (podobno tak byłoby lepiej - tak mówiła inna wetka). Jeśli dziś, to natychmiast będziemy działać. Nie cieszę się, nie mam nadziei, nie pozwalam sobie na nią. To wszystko jest moja wina. Mogłam wcześniej zauważyć, że Zoya nie ma pokarmu, mogłam wcześniej zacząć działać, a teraz ten śliczny maleńki szaraczek nie żyje i nic tego nie zmieni. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie zmieni tego milion Waszych maili, więc, proszę, nie piszcie na ten temat.
14:10
Dziś ok. 20. spróbujemy podrzucić Kropeczkę mamce. Jeśli ta drobina dotrwa do tego czasu oczywiście. Próba będzie trwała do godziny i jeśli po tym czasie kotka nie przyjmie maleństwa, to wrócimy do karmienia sztucznego.
17:50
Zgłosiła się druga pani, która ma kotkę karmiącą swoje dziesięciodniowe dzieci. Jeśli nie wyjdzie dzisiaj z tą pierwszą, to pewnie spróbujemy jutro z drugą.
Nie podoba mi się, że nasza drobinka jest taka niespokojna, wierci się, piska... Nie podoba mi się to.
19:00
Za pół godziny jedziemy. Gdy wrócę, napiszę, jak poszło. To drugi koniec miasta. Jak ja go tam zostawię... Obym go mogła zostawić, bo nowa mama zajmie się nim lepiej.
Jestem w domu. Sama. Nie mogło pójść lepiej! :) Napiszę więcej za jakieś 20 minut, muszę zrobić sobie herbatkę. Włączam komentarze.
Herbatka. :)
22:25
Niezastąpiona Kasia, dzięki której przeżyłam całą tę sytuację w nie najgorszym stanie, przyjechała kolejny raz wieczorem, aby być ze mną przy próbie przekazania maleństwa mamie zastępczej. Zapakowałyśmy Kropeczkę w pudełko wyłożone kożuchami na termoforze, z góry przykryte polarem. Nagrzałam powietrze w aucie do 26 stopni. Kasia własną dłonią całą drogę kontrolowała, czy nie jest małemu za gorąco bądź za zimno. Obie byłyśmy bardzo przejęte.
Na miejscu okazało się, że kotka-matka jest akurat poza gniazdem, więc pani Ania (która zareagowała na apel o pomoc na FB) szybciutko podłożyła naszego maluszka do pudełka z czterema małymi, dziesięciodniowymi kotkami brytyjskimi, które przy naszym szczurku wyglądały jak niedźwiedzie. :) Maluszka maznęłam leciutko masłem. Kotka-matka zaniepokoiła się, co się dzieje z jej dziećmi, wskoczyła do pudełka, my wszystkie zamarłyśmy w oczekiwaniu na to, co będzie, a ona zaczęła go lizać! Bardzo troskliwie się nim zajęła, wylizała mu brzuszek, główeczkę i dupinkę i... nastawiła cycuszki do karmienia! Maleńtas, który cudownie wyglądał wśród niebieskich miśków, zaczął szukać cycusia, szukał i szukał, pierdołka jedna, i nie mógł znaleźć. My już zaczęłyśmy się podłamywać, wtedy nagle przyssał się! O rany!
Najwyraźniej jednak cycuś został niedawno opróżniony przez nowe rodzeństwo, bo mały denerwował się, że niewiele mu leci. Wtedy kotka przewróciła się na drugi bok i przygarnęła go do świeżego, pełnego cycuszka. :) Od razu chciał to wykorzystać braciszek, ale pani Ania oderwała go od tego źródła dobroci i przystawiła naszego szczurka.
Łaciatek trochę znowu miał problem, by dobrze cycusia chwycić, ale kiedy to w końcu nastąpiło, przyssał się tak mocno, że prawdziwa pijawka by się nie powstydziła. Kocica wciąż ignorowała własne dzieci i z wielką troskliwością dbała o podrzuconą jej sierotkę, przysuwała ją do brzuszka łapką i wylizała całe ciałko.
Zostawiłyśmy wiec naszego maleńkiego podopiecznego w dobrych rękach, choć Kasia płakała całą drogę do domu, trochę ze szczęścia, trochę ze zmęczenia, trochę z niepokoju...
Właśnie przed sekundą dostałam SMS:
Pani Gosiu, kropeczka pięknie ssie mleczko od przybranej mamusi, sama znalazła sutek i wspaniale sobie radzi, bardzo chce żyć, a my jej pomożemy. Mamusia bardzo o nią dba.
:))
Nie ma jeszcze co obwieszczać sukcesu, bo wiele może się wydarzyć, ale nowa mama już swojego przybranego dziecka nie odrzuci. To niezwykle troskliwa koteczka.
Kocia mama jest bardzo płochliwa, denerwowała się obecnością Kasi i moją, nie mogłyśmy podejść bliżej, za nic nie chciałyśmy jej stresować; było tam też dość ciemno, nie mam więc dobrych zdjęć, ale zaraz Wam pokażę to, co mam.
Oczywiście ta biała plamka w kropeczki to nasze maleństwo.
Jestem ogromnie wdzięczna pani Annie, że zareagowała na apel o pomoc, ale o tym napiszę już jutro.
Zmęczona jestem, wypiję herbatkę i idę lulu. :)
Łaciatek trochę znowu miał problem, by dobrze cycusia chwycić, ale kiedy to w końcu nastąpiło, przyssał się tak mocno, że prawdziwa pijawka by się nie powstydziła. Kocica wciąż ignorowała własne dzieci i z wielką troskliwością dbała o podrzuconą jej sierotkę, przysuwała ją do brzuszka łapką i wylizała całe ciałko.
Zostawiłyśmy wiec naszego maleńkiego podopiecznego w dobrych rękach, choć Kasia płakała całą drogę do domu, trochę ze szczęścia, trochę ze zmęczenia, trochę z niepokoju...
Właśnie przed sekundą dostałam SMS:
Pani Gosiu, kropeczka pięknie ssie mleczko od przybranej mamusi, sama znalazła sutek i wspaniale sobie radzi, bardzo chce żyć, a my jej pomożemy. Mamusia bardzo o nią dba.
:))
Nie ma jeszcze co obwieszczać sukcesu, bo wiele może się wydarzyć, ale nowa mama już swojego przybranego dziecka nie odrzuci. To niezwykle troskliwa koteczka.
Kocia mama jest bardzo płochliwa, denerwowała się obecnością Kasi i moją, nie mogłyśmy podejść bliżej, za nic nie chciałyśmy jej stresować; było tam też dość ciemno, nie mam więc dobrych zdjęć, ale zaraz Wam pokażę to, co mam.
Oczywiście ta biała plamka w kropeczki to nasze maleństwo.
Jestem ogromnie wdzięczna pani Annie, że zareagowała na apel o pomoc, ale o tym napiszę już jutro.
Zmęczona jestem, wypiję herbatkę i idę lulu. :)
Kamień z serca :))
OdpowiedzUsuńJezu jak się cieszę :)
uffffffffffffffffff teraz pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby los była dla Kropeczki łaskawy, Wy zrobiłyście co się dało!
OdpowiedzUsuńTy chcesz mnie wykonczyc! Tak na raty pisac! Poryczalam sie ze szczescia, wszystko wyglada, ze jest na najlepszej drodze.
OdpowiedzUsuńSzlocham jak nawiedzona! I tak bardzo sie ciesze, jestem naprawde szczesliwa i pewna, ze wszystko dobrze sie skonczy. Musi!
UsuńPanterko, więcej nas tu takich... nawiedzonych. Bo też to takie nawiedzone miejsce. ;)
UsuńUściski.
O jejuńciu!! ale super!!:)
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na dalszy ciąg...
Co rusz to lepsze wieści:))))
UsuńJesteście wielkie dziewczyny!! Całym sercem to czuję!!:)
Świetnie musi kropeczka wyglądać wśród tej swojej przyszywanej rodzinki:))
Cudne rozczulające zdjęcia po takich zawirowaniach:)
UsuńSpokojnego snu Gosiu:))
Napiszesz jutro jak Zoya się miewa?
Właśnie, zapomniałam dziś napisać. Napiszę już jutro. :)
UsuńOjejejejjj, normalnie oczy mi się pocą!! Cudne wieści, miałam iść spać, ale czekałam na wiadomości. No to czekam jeszcze na ten cd. Dokonujesz cudów, Anko Wrocławianko. Oj, kamień z serca... Uffff...
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj. Spokojnej nocki!
Usuń:)
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy, ale już wiem, już czuję, że jest bardzo dobrze :)
♥ ♥ ♥
zasłużyłaś na całe wiaderko, co ja mówię, na WIADRO herbatki ;)
Usuńi to przez cały następny tydzień;P
ha! co odświeżę, to nowy dopisek :)
Usuńcoś czuję, że do 1-szej w nocy posiedzimy ;PPP
No! :)))
OdpowiedzUsuńŁał... zaglądam po raz tysięczny i wreszcie... nagroda ;-)))
OdpowiedzUsuńtak się cieszę, no ;-)))
Jesteś wielka, wariatko, obie z Kasią jesteście... i nie mów mi, że nie!!!
Siem ciesze Gosianko :))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńAniu, muszę bo inaczej się uduszę napisać. Masz wieeelkie serce i dobroć bez granic dla naszych Braci Mniejszych:) Serdeczne serdeczności dla Ciebie ode mnie:)
OdpowiedzUsuńJak to maleństwo pasuje do towarzystwa:) Nazwałam go dla siebie Phil, od pudełka Philips, które jest dla niego przystanią;) Niech mu się darzy! Niesamowita jesteś, wiesz?
Usuńmatko kochana, czwarty zawał mam murowany przez dzisiejszy dzień! ale jestem szczęśliwa . Twoje serce jest wieeeeeeeelkieeeeeee!!!
OdpowiedzUsuńserdeczności cała moc dla ciebie i panterkowego kociny:)
jejku spać nie mogę z tego wszystkiego. ja chyba mam jakiegoś hopla . ryczę i ryczę. ze szczęścia:)))
UsuńBardzo, bardzo się cieszę. Z niepokojem wyczekiwałam wiadomości i trzymałam kciuki, by były dobre. Też mi się oczy spociły - dziś już nie pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńGossala
widzisz, 39 nas tu "sępiło" czekając na wieści, wreszcie możemy i my iść spać! spokojnej nocy :)
OdpowiedzUsuńaż wstrzymałam oddech. bądźmy dobrej myśli, idzie ku dobremu (mówię szeptem, żeby nie zapeszyć).
OdpowiedzUsuńa taką herbatkę to ja mogę całymi litrami ;)
Jeju, jakie niedźwiady przy tym maluszeniu naszym... A ono takie światełko w tym gniazdku. :)
OdpowiedzUsuńJedz i rośnij, Kropeczko, tyle istot się o Ciebie troszczy...
Kropeczkowi w kupie niedzwiadów cieplej i raźniej:)
Usuń:)
Usuń:*
Bardzo się cieszę:))))))
OdpowiedzUsuńZejdę na zawał, cały dzień zaglądam i trzymam wszystkie palce zaciśnięte za maleństwo!
OdpowiedzUsuńDziewczyny, jesteście wielkie!
Zoja...przez -j- :)
Czekałam na taką wiadomość :) trzymam kciuki nadal mocno za Kropeczkę!
OdpowiedzUsuńUff!!! Zaglądałam dziś kilkanaście razy, ciągle z niepokojem; cieszę się, że przybrana mamusia nie odrzuciła kociaczka. Oczywiście jest to optymalne rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńJa też dziś kilka razy miałam łzy w oczach.
I popłakałam się :)... Ech..., a jak Ty się musisz czuć... Oby maleńtasowi się już teraz udało :)... Mieć za braciszków misiaczki brytyjskie to nie byle jaka sprawa :D... :). Uff!
OdpowiedzUsuńTylko prawdziwej mamie pewnie za nim smutno :(... Czy nadal taka nerwowa? Szuka dzieci?
UsuńTeż się cieszę i cosik mi się oczy spociły:)))Dzięki za spokojniejsze wiadomości i spokojnej nocy:)
OdpowiedzUsuńTy dziewczyno masz w sobie tyle siły i determinacji, że chyba jakaś nagroda się należy. Mam nadzieję że będzie to życie tej kruszynki. Chyba mogę już iść spać.
OdpowiedzUsuńBardzo trafnie to ujęłaś, Ewo.
UsuńNo i rzeczywiście możemy chyba iść spać.
A najbardziej to Gosia i Kasia niech idą. Odpocznijcie, dziewczynki.
:*
popłakałam się
OdpowiedzUsuńdzień pełen strasznych wieści, osobistych
a tu taki piękny rezultat milości!!!
poryczę sobie jeszcze z emocji, caly dzien śledziłąm co i jak
Brytyjskie mleczko bardzo pożywne.Bidusia malutka - wola życia w niej wielka. A mój dla Ciebie podziw i szacun największy.
OdpowiedzUsuńCudowne wiadomości!
OdpowiedzUsuńKatarzyna3
Kochana Gosiu, jesteś dobra, mądra, cudowna. I pamiętaj zrobiłaś wszystko najlepiej, jak mogłaś.
OdpowiedzUsuńNic nie jest Twoją winą.
Za Kropeczkę modliłam się już i jeszcze będę.
:*
:)))
OdpowiedzUsuńpodziw za walkę i kciuki za sukces.
Gosiu, spokojnych snów po tym jakże trudnym dla Ciebie dniu.
OdpowiedzUsuńRyczę z radości :)
OdpowiedzUsuńTo mogę już iść spać :)
Matko Święta!... Jak się cieszę! Przeogromnie!
OdpowiedzUsuńi jeszcze napisz jak zojka, bo nic o niej nie wiemy.
OdpowiedzUsuńRano a tu tak wspaniałe wieści :)))))
OdpowiedzUsuńJestem w pracy i ryczę, z radości :))))) ludzie pomyślą, że niezrównowazona jestem he he
Jezuu jak się cieszę :))) słów brak
Nadal trzymamy kciuki :)))
:* :*
Trzymam kciuki i bardzo się cieszę, że wszystko jest na dobrej drodze
OdpowiedzUsuńWspaniałe wieści! Nie wiedziałam, że takie przyjęcie obcego dziecka i to jeszcze tak bardzo różniącego się od własnych, jest w ogóle możliwe!
OdpowiedzUsuńDużo sił i wszystkiego dobrego!
Odetchnęłam...kciuki nadal trzymam....
OdpowiedzUsuńSekundowałam Wam... strasznie się ciesze,że poszło dobrze, co dalej czas pokaże ale mam nadzieję, że maluszek będzie miał wspaniałą mamę i rodzeństwo z którymi będzie mu pysznie i ciepło:)))
OdpowiedzUsuńale się poryczałam....uczmy się od zwierząt! A Was Drogie Panie PODZIWIAM!!!
OdpowiedzUsuń