Jakiś czas będzie tu monotematycznie. :)
Pytacie o imiona. Wczoraj zrobiłam oryginalny prezent mojej koleżance blogoviance Panterze i oddałam jej prawo do nazwania jednego z kociaków. Ania wybrała sobie łaciatka i teraz będzie mu się przyglądać, żeby znaleźć dla niego trafne imię. Czemu Ona dostała ode mnie taki dar? A bo po pierwsze, kiedy zgłaszały się kolejne chętne do zostania ciotkami, jedna Ania zgłosiła akces do bycia babcią i w ten sposób nie czułam się taka osamotniona w swoim babciostwie. :) Po drugie Ona marzy o drugim kotku, ale mieć go w realu nie może, to będzie miała choć wirtualnie, przez chwilę. Po trzecie, bo Ją lubię, a po czwarte, miała wczoraj urodziny. Wystarczy? :)
Może Ania zrobi konkurs, a może poprosi o radę i da Wam szansę się wykazać, a może nie. Wszystko zależy już od Niej. Ja tylko z góry mówię, że koteczek dostanie przydomek CZWARTY/A. Tak jak szaraczek będzie jakiśtam DRUGI/A. :) O łaciatku wiemy już trochę: jest najwspanialszą niespodzianką radującą serce, lekiem na smutek, przyszedł na świat 3.11.2013 roku o godz. 22:40. Tego dnia były imieniny... Jego znak zodiaku to... Na niebie królował...
Co do szaraczka, to jestem otwarta i jeśli komuś będzie przychodziło coś klawego, odjazdowego, dopasowanego do niego do głowy, to piszcie koniecznie!
Może też zrobimy konkurs, ale spokojnie, mamy mnóstwo czasu. Najważniejsze - niech się zdrowo chowają.
Teraz, proszę, zróbcie sobie kawkę, kanapki, bo zanim dojdziecie do końca posta, możecie zgłodnieć!
Rozumiem obawy niektórych osób, że kotki nie mają potrzebnego spokoju. Zaręczam Wam, że wbrew pozorom tak nie jest. MójCiOn był tam wczoraj po raz pierwszy i tylko raz przez 5 minut. Ja chodzę karmić Zoykę i kontrolować, czy wszystko jest OK jakieś 4-5 razy dziennie. Przy okazji wizyty rano zrobiłam im te zdjęcia, które były wczoraj, a po południu natrzaskałam im kolejnych - to te, które są dzisiaj. Trwało to może trzy minuty, nie więcej. Zoya najpierw jadła, a potem spokojnie wróciła do karmienia. Nie dotykam kotków, nie biorę ich na ręce (i nie będę tego robić aż do szóstego dnia ich życia). Moje zwierzaki nie mają tam prawa wstępu. Zaufajcie mi, proszę, że myślę o tym, aby im nie przeszkadzać, natomiast zdjęcia i filmiki będę robić codziennie, na pamiątkę. Nie chciałabym się więcej z tego tłumaczyć.
Wszystkie pretensje co do ilości zdjęć proszę zgłaszać do Hersylii i Lidii.
hersylia810 4 lis 2013, 21:23:00
(...) Ja chętnie obejrzę każdą ilość zdjęć, filmów i z wypiekami na gębie przeczytam kilometrowe wpisy na ich temat. (...).
Lidia 4 lis 2013, 22:06:00
(...) Ja tam też chętnie obejrzę, co nakręcisz i napstrykasz. :)
Lidia 4 lis 2013, 22:06:00
(...) Ja tam też chętnie obejrzę, co nakręcisz i napstrykasz. :)
Co widzicie na zdjęciach? Jakie będą noski, łapinki, wąsy? Ten szarak też ma trochę białego. Coś cudnego! Czy ktoś kiedyś widział piękniejsze kotki? :)
Jutro o zmianach na blogu.
Miłego dnia. :))
A rok temu Za Moimi Drzwiami... a kogo obchodzi, co było rok temu wobec takich wspaniałości z teraźniejszości! :)
Super, że tyle zdjęć, zaraz będę je dokładnie oglądać i zachwycać się noskami, łapeczkami, ogonkami, uszkami ..... ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi sie podoba wpis peesowy niejako, hrehrhher
OdpowiedzUsuńzdjec nigdy za duzo - tych szpiczastych ogonkow, buzieczek i uszek rozowych, ach!
Ja tam nie widziałam piękniejszych kotków :D... Są naj!!! :). Mamunia też śliczna i pięknie się opiekuje maluchami, mądre takie ma oczka :)...
OdpowiedzUsuńJa tam nie widzę żądnego szaraczka, tylko raczej buraska ;) I obstawiam, że to dwie dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńI mogę oglądać takie zdjęcia przez pół dnia! Cudo, cudo, cudo!!! Może publikować dwa posty dziennie i dla mnie nie będzie za dużo i zbyt monotematycznie bo kotów nigdy dość!! ;))
Maskotko teraz to i tak bez sensu co napiszę ale może dla ciekawskich: na jednym z wczorajszych zdjęć (jak dla mnie) dokładnie widać, że burasek to chłopczyk... ehhh... :((((
UsuńAle ty podglądaczka jesteś, ale nie dziwię się. Przemagiczny spektakl natury.
OdpowiedzUsuńJeśli kotka nabrała zaufania, wie że nie robisz jej krzywdy ani dzieciom nie zagrażasz, to te kilka zdjęć dziennie nie zaszkodzą. Później pewnie pozwoli dotknąć maluszków. Sygnałem ostrzegawczym byłoby gdyby chciała przenieść dzieci w inne miejsce. Są cudne!!!
OdpowiedzUsuńMożesz zdjęcia publikować i publikować. To takie słodziaki i takiej słodkości nigdy dość!
OdpowiedzUsuńRozpływam się :)
OdpowiedzUsuńCudne kociaczki. Pyszczki i łapki mają takie różowiutkie - cudeńka.
OdpowiedzUsuńTakiej słodyczy nigdy dość!:)
OdpowiedzUsuńDzięki za cudny czas spędzony dzisiaj z Tobą i twoimi kiciami przy porannej kawce :*
OdpowiedzUsuńDwa małe cudaki. :))))
OdpowiedzUsuńIch łapeczki wyglądają jak małe dłonie, takie różowiutkie. :)
A o zmianach na blogu też chętnie poczytam. :)))
Śliczności! Takie się wydają delikatne i kruchutkie, a jednak nie całkiem bezbronne - jakie mają pazurki! Kiedy byłam małą dziewczynką, moja ciocia dała mi na ręce takiego malutkiego koteczka, może odrobinę starszego, niż te; byłam zaskoczona wielkością jego pazurków, zdjęcie tego nie oddaje.
OdpowiedzUsuńZmiany na blogu zauważyłam, ale tak pomyślałam, że to chyba jeszcze nie koniec, a poza tym - jak większość z nas - skoncentrowałam się na kotkach :):):)
Duuuuuużo zdjęć poproszę ...duuuuuużo.....Są PERFEKCYJNE, idealne :o)
OdpowiedzUsuńnauczyłaś mnie kochać koty :) co do Twojego profesjonalizmu to nie mam żadnych wątpliwości i chyba nie ma ich nikt, kto jest rezydentem Twojego bloga :*******
OdpowiedzUsuńJakie maleństwa! Matko droga- przesłodkie są!
OdpowiedzUsuńJa też wchłonę każdą ilość kociotworów ;-)
OdpowiedzUsuńA Ty Gosiu jesteś najprawdziwszą babcią, o czym dobitnie świadczy jedno z ostatnich zdań ;-) Maluchy są zachwycające, najbardziej lubię ich fotki z mamą :-)
Ależ Zoya na pewno jest zachwycona tym, że robisz te zdjęcia i wstawiasz na bloga! Widziałaś kiedyś jakąś dumną mamę, która nie chciałaby się pochwalić tak udanymi dziećmi?
OdpowiedzUsuńOgląda się cudnie, a najbardziej wzruszające są te bose stópki :)
Jak najwięcej zdjęć tych cudów świata poprosimy, są absolutnie przepiękne i rozczulające :) Zoyka Ci ufa i jest wdzięczna i szczęśliwa - widać po oczętach :) A koteczki mają najlepszą opiekę na świecie, Zoyka to wie i my to wiemy też:)
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne : Blondynek będzie miał różowiutki nosek :)
OdpowiedzUsuńJak Zoya pięknie je przytula. Rozpływam się w zachwycie :) Czyżby Tygrysek już ugniatał i miętolił ? - zdjęcie 23 i 24 .
A dlaczego nie powinno się dotykać kotków do 6-go dnia?
OdpowiedzUsuńJa też zdjęć chętnie oglądnę 10 razy więcej!
Ella-5
Szaraczki to zawsze są chłopczykami. Koniec i już. Tak mi sie kojarzy i kropka. Śliczne pazureczki..
OdpowiedzUsuńA propos szaraczków - na forum miau.pl jest taka aniada, która też prowadzi blog "Mirmiłowo", troszkę już zapomniany. Przypadła jej w udziale od losu rola kociej matki - dosłownie, bo musiała wykarmić i wychować swojego szaraczka Bolusia od pierwszych dni maleńkiego życia - jeśli znajdziesz czas Gosiu, możesz poczytać streszczenie tutaj http://mirmilowo.blogspot.co.uk/2012/05/skarb-na-smietniku.html, ale wszystko ze szczegółami jest tutaj: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=141938
Jak to dobrze że twoje maciupieństwa mają mamę...
zawsze najbardziej mnie rozwala to spojrzenie kociej mamy, aż puste od bezdennego szczęścia.
OdpowiedzUsuń... żaden dzień się mnie powtórzy, nie ma dwóch jednakich nocy...
ach, żebym była o tym pamiętała, mając małe dzieci...
Burasek - chłopak. Łaciatka - dziewczynka :)
OdpowiedzUsuńWiem, że pod ogonkiem dziewczyki mają kropkę niżej, a chłopcy wyżej.
Lub na odwrót ;)
Ta pierwsza opcja - bo u chłopców między "kropkami" muszą się jeszcze zmieścić jajeczka. ;)
Usuńchłopcy maja większą przerwę między kropkami....
UsuńRozpływam się :-)))
OdpowiedzUsuńA ja wciąż mam swoją podróż w czasie do momentu, gdy Trykot się tak pięknie kokosiła w kartonie ze swoim przychówkiem. :)
OdpowiedzUsuńOglądanie kotków na zdjęciach to nie to samo, co gdy się je ma na żywo, a jednak i tak przeżywam emocje. :)
Śliczne i wzruszające widoczki. :)
A gdy już je weźmiesz do łapek (kotki, nie widoczki) i wtulisz w nie nos... Ojeju! :)
Wielokrotnie przegladalam zdjecia, najpierw od gory do dolu, pozniej z powrotem do poczatku i jeszcze. Rzucil mi sie w oczy absolutny spokoj kociej mamy, jej spojrzenie pelne zaufania, choc przeciez nie mialyscie duzo czasu, zeby sie lepiej poznac. Az tak bardzo nie znam sie na kotach, a juz wcale na kocich mamach, ale jest to dla mnie znak, ze Zocha czuje sie absolutnie bezpiecznie w Twoim domu.
OdpowiedzUsuńOstatnio mam oczy jakos tak w mokrym miejscu. Gapie sie na te zdjecia i lzy mi same plyna, a zaczely, kiedy przeczytalam o tym wyjatkowym wyroznieniu z prawem do nadania dziecku imienia, choc przeciez wiedzialam o tym juz od kilku dni (chlip, chlip). Same narodziny Czwartego to jakby prezent na moje urodziny, Zocha wstrzymywala sie, zeby wytrzymac do polnocy i zebysmy z Czwartym mieli wspolne urodziny, no coz, nie udalo sie, ale nie szkodzi. Dla mnie on jest z 4 listopada i jestem jego mamie bardzo wdzieczna za tak wspanialy prezent, a Tobie, Gosiu, za zaszczyt zostania jego babcia chrzestna.
Przygladam sie i przygladam, kocham mojego Czwartego ponad wszystko na swiecie, tak bardzo chcialabym go zaadoptowac, z wielu roznych wzgledow, o ktorych nie napisze, bo i tak juz mi sie obraz rozmywa, zeszta czesc wyjasnien jest powyzej. Nie bede rozpisywac konkursu, robic sondy, nic z tych rzeczy, pozostawie wybor sobie, bo moj-ci-on-ten-kotek-jest! Tak bardzo chcialabym moc go pocalowac w te cudne, jeszcze nieco nagie lapecki, frymusny rozowy noseczek, ksztaltne malenkie uszka, pelny brzuszeczek, cieniutki ogonek.
On uosabia piekno absolutne! Ten Drugi tez, oczywiscie, ale tamten nie jest MOJ.
Ide sie wyryczec, a potem znow poogladam...
Moge sobie sciagnac jakies zdjecie?
Usuń:) :) oglądam i oglądam te dupinki śliczniuśne, normalnie można je schrupać-mmmmm rozpływam się na ich widok :)
OdpowiedzUsuńCmokaski :*
Gosiu, jesteśmy z Wami. Musisz to przetrwać, kochana, przytulam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńTo nie do uwierzenia... I strasznie smutne.
Jola, co sie stalo???
UsuńWłaśnie, co się stało???
UsuńSzary koteczek nie żyje...
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, co się stało. Może Zoyka rzeczywiście ma jakąś wadę, może coś z pokarmem... Wyglądało, że normalnie jedzą, pełzały... Gosię niepokoiło, że jakby trochę niemrawe dziś były. Oglądałam filmik, nie wydawało mi się, żeby coś było nie tak. A jednak...
Teraz Gosia z Kasią próbują ratować drugiego maluszka, spróbują go nakarmić.
To takie smutne, zły sen...
O nie, to straszne! :((((((
UsuńTo najgorszy scenariusz...
Gosiu ściskam mocno kciuki za drugiego maluszka! Mam nadzieję, że jemu się uda.
:((((
UsuńO nie.....
OdpowiedzUsuńnie to okrutne....wydawało się, że jest dobrze.:)))
OdpowiedzUsuńgosiu, może się uda???? jestem z wami.
OdpowiedzUsuń:((((((((((
OdpowiedzUsuńNo dobra,mogę zostać prababcią ale niech ten Maluch się nie da...:(((
OdpowiedzUsuńBiedna Kicia... i Wy biedne ;( Oby choć jeden dał radę. Zaklinam...
OdpowiedzUsuńO nieee :((( Straszny żal :(((
OdpowiedzUsuńŻeby chociaż biały się uratował .
Anko,czuję się wywołana do tablicy.W moim domu rodzinnym,w czasach mojego dzieciństwa i młodości niejednokrotnie przychodziły na świat i były wychowywane kociaczki,stąd coś z tego zostało w mej pamięci więc chciałam się tylko podzielić życzliwą uwagą,tyle i tylko tyle.Wiktoria.
OdpowiedzUsuńCudne maleństwa! Ja też bardzo chętnie będę śledziła fotorelacje. Trzymam mocno kciuki za maluchy!
OdpowiedzUsuńStrasznie smutno,biedny mały.Żeby chociaż to drugie kociątko dało radę...
OdpowiedzUsuńO matku bosku, az mnie mroz przelecial po kosciach i w sercu. Jak na jedna Gosie to troche za duzo :(((( sciskow worki i drabinka (w kwiatki) jednak leci, bo inaczej ciezko :(((((((
OdpowiedzUsuńGosia, tak bardzo, bardzo mi przykro... Mam ogromną nadzieję ze drugie kociątko przeżyje... Matka natura jest czasami bardzo okrutna...
OdpowiedzUsuńBiedne i niesprawiedliwe to - wszystko było takie piękne. trzymam kciuki za drugiego i za Was, żebyście dały radę i nie rozpaczały za mocno. Dzięki za wieści, Jolka, mogę teraz wysłać dobrą energię temu drugiemu... Żeby mu się udało...
OdpowiedzUsuńTak, Kretko, tyle nas tu dobre myśli kieruje do maluszka... Żeby mu się udało zebrać dość sił w tym malutkim ciałku...
UsuńMoże kotka ma jakiś stan zapalny po tych martwych płodach , a maluszki jednak piją jej mleczko ?
OdpowiedzUsuńMoże lepiej nic nie pisać ,ale wydawało się że już jest OK wszystko :(((
Kciuki !
O rany...:(((
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym, żeby się chociaż temu ostatniemu maluszkowi udało.
Gosiu, przytulam najcieplej.
Ala
Saracźek..Boźe....mój pierwszy kotek był szaraczkiem...miałam go od 2 tygodnia jego źycia...karmiłam go nieudolnie strzykawką...do dziś mam słabość do Burasków...tak mi przykro.....
OdpowiedzUsuńGosianko tak mi przykro . Pamiętaj tak chciał los ,nic więcej nie mogłaś zrobić. Wszyscy chuchamy na Czwartego.
OdpowiedzUsuń:( Mocno trzymam kciuki i wysyłam dobre myśli za Was, maleństwo i Zoyke
OdpowiedzUsuńpokazuj jak najwięcej :)))) na poprawienie nastroju
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama.
OdpowiedzUsuńI.
Gosiu, martwię się o Ciebie nie mniej niż o Zoykę i jej maleństwo. fakt, że nikt wcześniej nie widział jej dzieciaczków, choć była w ciąży, był bardzo niepokojący, ale miałam nadzieję, że tym razem wszystko się rozwiąże pomyślnie. tyle ostatnio przeszliście, walka o Hokusika na pewno kosztowała Was bardzo wiele sił, a teraz takie zmartwienia.. trzymaj się, kochana!
OdpowiedzUsuńi nie gniewaj się na swojego bloga. to życie nas uczy pokory, czasem w bardzo bolesny sposób. wszyscy tu wam towarzyszymy i wyczekujemy wieści, ale przecież zrozumiemy, jeśli zamilkniesz.
Usuń:( "żaden dzień się nie powtórzy" - ile w tym racji :( trzymaj się :( Marta S.
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie i nie mów o sobie niemiłych rzeczy. Jesteś prawdziwym mądrym, dobrym człowiekiem, razem ze swoim entuzjazmem i nadziejami.
OdpowiedzUsuńPrzytulam.
Trzymam kciuki... mocno.
OdpowiedzUsuńTak dużo osób pokochało Kropeczkę, że musi jej się udać. Najnowsze wieści dają nadzieję. Wierzę w to, chociaż jeszcze boję się cieszyć. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńKatarzyna3
Nie możesz siebie obwiniać, poniewaz trudno było podejrzewać, a tym bardziej zauważyć brak mleka u dzikiej kotki, która na dodatek opiekowała się młodymi. Nie było podstaw, a i tak wcześnie to dostrzegłaś... Mojej koleżanki, udomowiona kotka urodziła małe, a potem wcale do nich nie chodziła. Robisz dla nich tak wiele....
OdpowiedzUsuńMartwię się o Ciebie, nie zadręczaj się... natura sama reguluje takie rzeczy... być może już w ciąży były chore, nie wiadomo, jak przebiegała jej ciąża....