Nie miałam dużo czasu na przygotowanie nowego posta,
ale jak go nie przygotować, skoro tyle życzliwych osób czeka i kibicuje Kropeczce. :)
Jeszcze wczoraj dostałam nowe zdjęcia oryginalnej kociej rodzinki
i łzy mi spływały po policzkach jak grochy.
Sami zobaczcie.
Pełna synchronizacja z braciszkiem, identyczna pozycja. :)
Cieplutko mu. :)))))
Moje słoneczko kochane! Jakie dzielne! :))))
Powinny być na tych zdjęciach dwa podrzutki, ale nie da się już tego naprawić.
Trzeba iść do przodu, choć boli, boli złamane tą życiową lekcją serce.
Nie ma piękniejszego widoku niż nasza Kropeczka przyssana do cycusia nowej mamusi,
która tak natychmiast i bezwarunkowo ją przygarnęła.
Ile można nauczyć się od zwykłej kotki!
To filmiki z wczoraj. Ciemne, ale widać naszego promyczka, jak sobie cudownie radzi.
Nie to co na poduszce elektrycznej, karmiony pipetką, samotny...
Kochane maleństwo.
Jeszcze słowo o Zoyce. Nie jest źle. W pierwszym dniu po zabraniu jej ledwo żywego łaciatka trochę wołała, była niespokojna, siedziała w gnieździe, ale już wczoraj całkiem wyluzowana zmieniła miejsce pobytu. Siedzi w pudle, wychodzi na mizianki, wcina, aż jej się uszy trzęsą. Widać instynkt macierzyński nie jest jej mocną stroną. Kotka będzie wkrótce, poprzez sterylizację, pozbawiona możliwości rodzenia kolejnych skazanych na zagładę dzieci, no i będzie szukała domu. Koniecznie z ogrodem. To nie jej wina, że tak jej się ułożyło z hormonami. Koteczka jest śliczna i miła, powinna znaleźć cudownych ludzi. Postaram się o to.
I ostatnia sprawa. Bardzo ważna. Jaką siłę ma kliknięcie, czyli ile może zdziałać udostępnianie.
Dałam ogłoszenie na FB, że szukam kociej mamki. Udostępniło je 19 osób. To bardzo dużo jak na jakąś tam zwykłą stronę blogową! Moje ogłoszenie umieściła też Kamila na stronie Przygarnij kota i tam udostępniły je... uwaga - 752 osoby!! Siedemset pięćdziesiąt dwie! Szok. Kamila dała je też na stronę FB schroniska wrocławskiego i tam udostępnień było 296!
Razem ponad tysiąc osób zechciało rozesłać wici dalej i dalej w świat (i już trudno zliczyć, ile było udostępnień ostatecznie), a to zaowocowało dwoma telefonami i propozycjami pomocy, z których już ta jedna, pierwsza, to był strzał w dziesiątkę.
Może dzięki temu maleńka Kropeczka wyrośnie na pięknego kota przekonanego, że jest rasowym brytyjczykiem i wymagającym w związku z tym od swojego personelu odpowiedniego traktowania.
Historia brzydkiego kaczątka, wypisz wymaluj... :))
Ja dostałam dziesiątki maili, wiele słów otuchy, ale to jest już standard w tym cudownym budyniowym świecie. I znowu muszę pisać DZIĘKUJĘ, boszsz... jakie to nudne! :D
No i jeszcze jedno. Na dobry dzień:
Z ostatniej chwili:
Maleństwo otrzymało swoje imię! Kociobabcia Pantera fantastycznie opisała jego historię. Zobaczcie TU (klik).
Cieszę się bardzo, że Vito(a) znalazło nową mamusię i tyle rodzeństwa :))
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że Zoyka już tak nawykowo się zasuszała, bo czuła, że dla siebie pokarmu mieć nie będzie, a co dopiero dla maluchów. Za krótko była u Ciebie, żeby to zmienić. Po prostu, jesień - dostaje coś do zjedzenia, ale zbliża się zima i radź sobie sama.
Serce rośnie, gdy się patrzy na takie cudne obrazki :)
Internet to potega! Uratowal juz niejedno zycie, a tym razem kocie.
OdpowiedzUsuńZdjecia sa poruszajace! Wszystko naturalne i jakby samo przez sie zrozumiale, jakby tak mialo byc. Mleczne rodzenstwo wyglada przy Vitku(Vitce) na takie ogromne. Slow nie mam na matczyny instynkt pieknej kotki.
(chlip, chlip, chlip)
Vita przecudna :))
OdpowiedzUsuńZaglądam od rana i cieszę się jak dziecko :)))
uff...
OdpowiedzUsuńDałaś Kropeczce nowe życie !!!
OdpowiedzUsuńJeśli przeżyje - a są na to wielkie szanse - to może zostawisz Go w swoim domku...?
To w sumie takie Twoje dziecko :)
Pozdrawiam
Wstałam dzisiaj rano i natychmiast otworzyłam kompa, żeby zobaczyć co się dzieje, po zobaczeniu tych zdjęć łzy leciały mi ciurkiem, mam nadzieję, że juz będzie dobrze.....
OdpowiedzUsuńJesteś Wielka Anko Wrocławianko :))) a Kropeczka dzielna.... cudowny początek dnia :)) Pierwsze, co zrobiłam dziś w pracy, to weszłam na Twojego bloga :))
OdpowiedzUsuńDokładnie te same słowa przyszły mi na myśl gdy oglądałam zdjęcia...
OdpowiedzUsuńże wyglada jak brzydkie kaczątko ;-)))
jest taka malusia przy tych grubaskach ;-))) i taka wyjątkowa
Cieszę się razem z Wami dziewczyny...
Gosiu...mocno tulę :*
Same jestescie brzydkie kaczatka, by nie powiedziec kaczki!
UsuńTo najpiekniejsze kocie w calej galaktyce!!! Niech sie ktos sprobuje ze mna nie zgodzic.
;)
Mnie do tego nie namówisz.. ;)
UsuńCieszę ogromnie!!!!! Tu w ogóle nie ma co pisać, bo słow za mało. Cudownie patrzeć na jak maluch wcina aż się patrzy. Mam nadzieję, że teraz już będzie z górki.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci Gosiu, że to dobrze, że Kropeczka będzie wychowywać się, przynajmniej na początku, w innym domu, bo ja nie wiem czy po tylu przejściach dałabyś radę komuś oddać tego kociaczka. A tak może choć odrobinę będzie Ci łatwiej...
Trzymam kciuki z całych sił za kruszynkę:)
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę, że Kropeczka została zaakceptowana i rośnie w siłę :)
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszająca historia nic dziwnego,że łzy spływają po policzkach jak grochy.
moc serdeczności dla Ciebie Aniu i dla małej Kropeczki i jej nowej rodziny :)
tak się cieszę! :)))
OdpowiedzUsuńodpocznij, GosiAnko, najlepsza Babciu. tylko mi tu nie zaprzeczaj! odpoczywaj, bo jeszcze się nalatasz za Vitusiem vel Vitką Czwartkiem!
Matko, chyba sobie zabronię zaglądania do Ciebie (a dziś to jeszcze i do Pantery - co za zmasowany atak!), bo jestem w pracy i nie mam tu wcale warunków, żeby się normalnie rozpłakać, na co mam wielką ochotę. A nawet nie tyle ochotę, co odruch. Ech, dziewczynki, życie, koteczki i w ogóle...
OdpowiedzUsuńI jeszcze coś. Jaka kochana jest pani Ania, która wysyła Ci zdjęcia i relacje na bieżąco i która, przede wszystkim, zareagowała na ogłoszenie!
UsuńWielkie dzięki! :)
Hm, właśnie! Bo wszystkie Anki to fajne chłopaki. ;)
UsuńA mnie wzrusza nie tylko ta malizna i tyle wysiłku Gosi i Kasi, żeby ją ratować, ale też reakcja ok. 1000 osób, które nie przeczytały apelu obojętnie i chciało im się kliknąć.
OdpowiedzUsuńMaria
Łzy mi płyną...
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno
Ella-5
Nio tośmy se poryczały znów od rana :) Jezu, jak się cieszę. Niesamowite, małe klocuchy i Kropeczka - Brytyjczyk, jak się patrzy :)
OdpowiedzUsuńA co do odzewu, to zawsze wierzyłam, że dobro jest. Tylko się w mediach dość słabo sprzedaje. ALE JEST :)
Czy już można powiedzieć: uff?
OdpowiedzUsuńPiękny widok. Kamień z serca :)
OdpowiedzUsuńJak sobie maleństwo dzielnie radzi wśród tych dużych braci i sióstr! Mamusia jest cudna po prostu; słów mi brak, bo - oczywiście - oczy mam mokre i choć wzruszenie ściska tylko gardło, to trudno wyrazić wszystkie uczucia.
OdpowiedzUsuńNa ostatnim zdjęciu jak w gawrze ,odmieniec -podrzutek pomiędzy niedzwiadkami :)
OdpowiedzUsuńNiech mu będzie na zycie i na zdrowie.
Zachowanie Zoyki jest naturalne ,nie można przykladac do niej naszej ludzkiej miary .
Trzymaj się Gosianko ,dużo wyrozumiałości dla siebie ci życzę :)
No cóż Gosiu - kolejna lekcja życia za Tobą. Nie wiń się za to, że kocica nie miała pokarmu- podobno przy przenoszeniu ciąży i zbyt długim porodzie tak może być. A może zmiana "lokalu" to był dla niej zbyt silny stres? Tak mi zasugerowała jedna ze znajomych posiadaczek kota. Ludzkie niemowlątko waży się przed i po karmieniu, żeby się zorientować ile zjadło. Gdyby kocica była u Ciebie już długo, mogłabyś tak z maluchami robić, ważąc je na elektronicznej kuchennej wadze.Bardzo ładna ta nowa kocia rodzinka Kropki. I dobrze, że we Wrocławiu się jakaś mama zastępcza znalazła.
OdpowiedzUsuńPodobno macie jakieś gigantyczne problemy po awarii magistrali wodnej. Współczuję, bo to też było pewnie dla Was sporym utrudnieniem.
Trzymaj się Kocia Mamo,;)
Książę i żebrak. Bezdomny i wycieńczony, po stracie rodzeństwa, trafia na brytyjski dwór...
OdpowiedzUsuńMark Twain
Ale musi być kociątku ciepło i milutko wśród takiej rodzinki:)) Zdjęcia cudne, zwłaszcza ostatnie! Wyluzowani wszyscy, widać, że im dobrze:)
OdpowiedzUsuńJednak ludzie mają dobre serca, nie ma samej znieczulicy na świecie:) Kolejne takie przypadki podbudowują wiarę w drugiego człowieka!
Kurczę, jakoś tak żal mi Zoyi, życie jej nie oszczędza...mam nadzieję, że teraz karta się odwróci i trafi do wspaniałego domu.
Piękne zdjęcia i bardzo się cieszę :)! Gratuluję też udanej akcji, opanowania emocji i działania :)!
OdpowiedzUsuńCiężkie to było bardzo dla Ciebie doświadczenie, ale pięknie przez nie przeszłaś. Dziękuję Ci za trud i upór w ratowaniu Vitusi i za to, że podzieliłaś się z nami tą całą historią.
OdpowiedzUsuńZoya na pewno znajdzie dobry dom, a Vitusia to chyba wróci do Ciebie?
Ucałuj ode mnie Zoyę i podziękuj w moim imieniu angielskiej mamce i jej ludziom.
No i po wielu przykrych przygodach rośnie nam nowa linia hodowlana odkryta przez setki ludzi dobrej woli-polski brytyjczk-wszystkiego dobrego na dalsze dni:)
OdpowiedzUsuńJak dużo jest dobrych. Dobro też działa na zasadzie domina czasem .
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że nowa mama zaakceptowała Kropeczkę, tfu, Vitusię, jaka ona maleńka w porównaniu do swoich braciszków! Ale one mają już troszkę dni więcej... malutka tez urośnie i to szybciej niż nam się zdaje.
OdpowiedzUsuń(Muszę się przyznać teraz że dwadzieścia lat temu z hakiem ja również karmiłam cudze dzieciątko w szpitalu, biednego wcześniaczka którego mama była zbyt chora żeby mieć pokarm. A ja miałam jak dla całego żłobka, to co, miało się marnować? Dziesięc dni tylko bo potem wyszłam do domu, ale przynajmniej na to się przydałam)
Gosiu, dwie doby za nami, będzie dobrze!
Oczka mi się zmoczyły , ach co za widok ! :-))) Czułam po kościach że się uda :D
OdpowiedzUsuńCo do udostępnień - ja udostępniłam z Przygarnij Kota , a ode mnie udostępniło kolejne 35 osób :-D
Kropka/Kropek (btw mój Kropek pozdrawia tu spod prawej ręki purrrpurrrpurrr) wykorzystała 1, zostało 8:-)
OdpowiedzUsuńZa późno się urodziły, kto to widział kociaki na zimę, matka natura wie, co robi- lepiej dla kotki, że nie miała pokarmu od razu, niż gdyby karmiła maluchy, które i tak by zimy nie przeżyły, i sama umarła z wycieńczenia. Dla niej to sprawa życia i śmierci, tak działa dobór naturalny- ratuje to, co ma większe szanse. Dwa tygodnie u ciebie nie mogły tego zegara zatrzymać.
Wiadomo, że mamy tendencje do postępowania naturze wbrew, być może by się to udało, gdybyś zareagowała wcześniej, ale nie miałaś doświadczenia, nie możesz się obwiniać. Taki lajf.
O Zoyę się nie martw, instynkt macierzyński to coś, co się uruchamia na widok dzieci. Nie ma, to nie ma. Wiele razy to przerabiałam, przede wszystkim w czasch, gdy sterylka była fanaberią i usypiało się ślepe mioty- dla dobra kotki, dla której to były kolejne dzieci w roku (a wcale nie była domowa, silna i odkarmiona) i tych kociaków, z którymi nie wiadomo, co zrobić, wiadomo tylko, że nie znajdą dobrego domu, bo nawet nie będę miała szansy ich oswoić.
Natura jest mądra i okrutna, przerasta nas w tym.
Trzymaj się i ciesz swoim maluchem- jaki on drobniutki przy tych wypasionych brytolach!
Fakt z powyższego komentarza - trzeba mieć wieloletnie doświadczenie by nie popełniać błędu i Megi komentarzem się podpisuję moimi i kocimi łapkami. :) chciałabym się powymądrzać nie znajduję właściwych słów. Byłam z Tobą i jestem pełna podziwu dla Ciebie naprawdę jesteś Człowiekiem. Tak jak napisałam przez C duże, są ludzie którzy też są człowiekami ale na duże C jeszcze za mało z ludzkości zasługuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie a to malutkie wśród tych duży braci wygląda cudnie :). Zoyka naprawdę kociczka zasługuje na utulenie, na dobrą ciepłą przystań, to smutny los porzuconych samych sobie kotek. Niech jej słońce świeci w dalszym życiu zawsze.
niesamowite!
OdpowiedzUsuńściski - jesteś WIELKA!
Dzielne maleństwo:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia rodzinki są rozczulające.
Kropeczka ma wyjątkowo rozkosznie wyglądającego braciszka lub siostrzyczkę:))
Nie obwiniaj się, odpocznij i uwierz, że wszystko będzie już dobrze.
Uścisków moc!:*
Makijaż rozpłynął się we łzach, ja ciągle jeszcze rozpływam się ze wzruszenia...:)
OdpowiedzUsuńI to z wielu powodów. Taka mała kocia kruszynka a tyle serc poruszyła.
Jeszcze się nam zmanieruje w tym brytyjskim towarzystwie...:)
Gosiu, przytul siebie mocno i szepnij czułe słówko za kawał dobrej roboty.
Ala
Pięknie! Na zdrowie Kropeczko:)
OdpowiedzUsuńjakież to maleństwo między tamtymi kociakami. prawdziwa jasna kropeczka.
OdpowiedzUsuńw nocy, jak czytałam u pantery poryczałam się po raz kolejny. gosiu i kasiu, jesteście wielkie.
a pani ania to anioł kobieta!
Ale horror przeszłyście. Nawet nie wiem co napisać Gosiu, ale wiesz, że myślami jestem przy Was i mocno Cię przytulam. Witkowa Kropeczka - nasz blogowy cud natury. I jaka wspaniała ta przybrana kocia mama, napisz Gosieńko jej imię, bo warta jest zapamiętania :-)
OdpowiedzUsuńZapewniłaś nam sporą dawkę emocji za sprawą trwającego u Ciebie kilkudniowego i trzymającego w napięciu serialu, który bije rekordy oglądalności. Najważniejsze, że przynajmniej w połowie szczęśliwe zakończenie dopisało życie. A Pantera uplotła z tego przepiękną opowieść. Pozdrawiam i trzymam kciuki za maleństwo.
OdpowiedzUsuńDobre wiadomości!
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo się ucieszyłam widząc to maleństwo z nową mamusią. Wiele Pani przeżyła, ale najważniejsze, że kotek znalazł nową mamusię dzięki dobrym ludziom:) pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńprzewspaniala historia! kochana kropeczka, niech rosnie, a nowa mama jaka zdziwiona w ostatnim filmiku:)
OdpowiedzUsuńNo i popakaam się;) Wiele zdrowia i sił dla kociej rodzinki patchworkowej, i dla Ciebie Anko Wielka Kocia Mamko i dla wszystkich udostępniających;)))))
OdpowiedzUsuńcudowna historia, poryczałam się tak, że nie widzę co piszę
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że wszystko tak dobrze się skończyło!
Czytam i normalnie płacze. Przypomina mi się historia mojej kotki-znajdy. Przyplątała się do nas za... naszym jamnikiem. Razem z rodzicami mieszkałam w starej kamienicy, gdzie było podwórko na którym zjawiały się liczne kocie znajdy, troskliwie dokarmiane przez wszystkich sąsiadów. Często jak coś robiliśmy na podwórku (czy to pranie wieszaliśmy, czy coś w ogródku) to nasz jamnior z nami był. I tak się jakoś z koteczką zaprzyjaźnili. Zaczęła wchodzić do nas do domu za psem. Aż przyszła zima i już została. W marcu zaczęła rodzić (pamiętam dokładnie, że to był wieczór rozdania Oscarów z Titaniciem). Koteczka urodziła 2 żywe maleństwa. Trzecie nieżywe urodziła na drugi dzień. Po zabraniu jej do weta okazało się, że w macicy coś jeszcze jest i trzeba operować. I rzeczywiście, był jeszcze jeden niewykształcony płód. A dodatkowo macica okazała się być podwójną. Niestety po tym zabiegu kotka straciła pokarm i jakby instynkt. Kotki dokarmialiśmy, a przygarnął je nasz pies (o dziwo, mimo że samiec). Niestety jeden odszedł po tygodniu, drugi po dwóch :(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za malutką kropeczkę!!!!
BARDZO,BARDZO SIE CIESZE.!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMaluszeczek nadrabia,caly czas przy cycusiu:)
To prawda,czlowiek moze wiele od zwierzat sie nauczyc,szkoda tylko ze tak opornie mu to idzie.
Z taką ciepłą, puchatą mamą już nic złego się nie stanie ;) A i rodzeństwo niczego sobie. Wśród popielatego futra to taka mała kropeczka... ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze...
OdpowiedzUsuńSzacunek i niski ukłon dla Pantery, pięknie opisane, poryczałam się jak dziecko.
Tobie i kotce wypoczynku życzę po emocjach.
nie miałem pojęcia że można zrobić takie szacher macher i podstawić kota pod inną mamkę byle by karmiącą, :) cudnie sięna to patrzy jaki kontras od Naszego bije, ale to już bez znaczenia, gdyby ludziie tak do tego podchodzili, że inny to wcale nie gorszy, to świat by piękny był.
OdpowiedzUsuńDziefczyny Jesteście Wielkie :) zaówno Ty Gośka, jak i Ania od Tej Pięknej Kotki
PS Jaj się wabi zastępcza mama? :)
Rafał vel lipton_ER
Patrzyłam na to przyssane do zastępczej matki maleństwo i nie mogłam powstrzymać łez.Oby już było z górki,małe rosło,brykało i było zdrowe.Wielki szacunek dla wszystkich,którzy zaangażowali się w tę walkę ,najniżej kłaniam się Gosiu Tobie!
OdpowiedzUsuńCzy już można się cieszyć? Bo ten kropkowany cud świata wygląda zjawiskowo wśród tych miśków - jakież one wielkie i pluszowe ;-)) Kłaniam się nisko!
OdpowiedzUsuń...historię u Pantery czytałem, bomba!!! A matka zastępcza tak bez niczego przyjęła małego kociaka, czy były jakieś małe starcia???
OdpowiedzUsuńTo bardzo pokrzepiający widok. Gratuluję! Teraz juz wszystko będzie dobrze. Wiem to! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam, wszystko przeczytałam z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńCóż mi pozostało powiedzieć poza tym, że cieszę się ogromnie? Że się wzruszyłam. Że jesteście z Kasią niesamowite (:P) i należy Wam się medal za wytrwałość. :*
A kropeczka wygląda cudownie wśród tych niedźwiadków!
Brawo dla wspaniałej nowe mamy i pani Ani.
Ach...
Nasze kochane maleństwo jest chyba z minuty na minutę silniejsze i wygląda jak śnieżynka wśród tych pięknych brytyjskich misiów.
OdpowiedzUsuńKatarzyna3