Strony

czwartek, 31 maja 2012

Co u Meli?


 Mela miewa się dobrze. Jest niesamowita. Przylepa najukochańsza na świecie! Wciąż na mnie siedzi, wtula się ze wszystkich sił, chowa główkę w zagłębieniu mojej ręku bądź w szyi i mruczy. 


Wielka z niej gaduła, wystarczy na nią spojrzeć i już "przemawia" do człowieka.


Oczywiście boi się. Jest jednym wielkim lękiem, stąd to tulenie i miauczenie. Jednak jest nieagresywna. Nie wyciąga pazurów, nie opiera się. Wystawia mi brzuszek do głaskania. 


 Jestem w kontakcie z przyszłymi właścicielami. Oddam ją tylko w dobre ręce, takie jak Dziadka. Choć pewnie tak dobre nie istnieją. 


Spotykam się ostatnio z wieloma stwierdzeniami, że koty na "wolności" są szczęśliwe i że to dla nich wcale nie lepiej że "zamyka się je w domach", że to uszczęśliwianie ich na siłę. 
Kiedyś w komentarzu Kasia z "Babskiej Rzeczy" napisała:
"WOLNOŚĆ TO BEZDOMNOŚĆ"
Bezdomność jest zła.
A Wy jak myślicie? 
Co odpowiedzielibyście takim ludziom?


środa, 30 maja 2012

Caprese - moja miłość

Skoro już przy Neapolu jestem za sprawą wczorajszego postu, to pozwolę sobie na chwilę wspomnień. 
Prawie dokładnie rok temu byliśmy na wybrzeżu Amalfi w okolicach Neapolu na wspaniałych, niezapomnianych wakacjach. 
Niezapomnianych i wspaniałych za sprawą włoskiej kuchni, która nie ma sobie równych i za sprawą zapierających dech w piersiach widoków. 



Jak to jest, że słońce wydobywa z tych zapleśniałych, pokrytych mchem murów najpiękniejsze kolory, ciepło i piękno, podczas gdy u nas zapleśniały mur jest tylko zapleśniałym murem?
Jedliśmy wiele pysznych potraw. W kuchni włoskiej fascynuje mnie zawsze prostota. Genialne połączenie zaledwie kilku składników. 


Kilku, ale za to najwyższej jakości. Takiej sałatki caprese, jaką jadłam wtedy, nigdy nie zapomnę. Moja dzisiejsza to tylko fotograficzna zabawa spowodowana nostalgią za tamtym niedościgłym ideałem.



Wszystko w niej było doskonałe: mozzarella di bufala, śnieżnobiała, błyszcząca, wilgotna, miękka, delikatna, lekko gumowata, pomidory o smaku prawdziwych działkowych pomidorów, których próżno szukać w sklepach, prawdziwa oliwa z oliwek, proste, świeże dodatki.


I zaraz obok plaża i ten widok.



Na zdjęciu poniżej jest właśnie mój ideał, do którego wzdycham. Czyż to nie wygląda bajecznie? A ten obrus? Ta zastawa, sztućce... 


Jeśli istnieje raj, to musi tam być jak we włoskiej knajpce na wybrzeżu Amalfi.


Mój ukochany koci inspektor ma inne zdanie. Dla niej raj jest tu i teraz. Szczęściara! 


wtorek, 29 maja 2012

Wrocław jak Neapol



Kiedy szliśmy na obiad do restauracji Przystań, zaparkowaliśmy koło Hali Targowej przy bulwarze Dunikowskiego, skąd można podziwiać panoramę Ostrowa Tumskiego. Na zdjęciu powyżej widać na pierwszym planie Pałac Biskupi - nie można mieszkać w tym mieście bogaciej, lepiej i w piękniejszym miejscu. 


Minęliśmy most Tumski, pogapiliśmy się na pływające stateczki z turystami - koniecznie też chcę popłynąć!


I przeszliśmy ulicą Uniwersytecką. Czułam się niemal jak w Neapolu. Fontanna z szermierzem spokojnie mogła się też tam przydarzyć.



Dookoła mnóstwo zachwycających szczegółów.


Pod stopami stary, zabytkowy bruk. 


Smaczki, klimaty. Piękna stara architektura. Docenia to skrzaci profesor.


A to wszystko zaledwie na odcinku pół kilometra, który dzielił nas od restauracji!


Jeszcze jedno miałam skojarzenie z Neapolem: góry niewywiezionych śmieci. Nie zrobiłam im zdjęcia, bo nie gustuję w brzydocie. 


Bardzo gustuję natomiast we wróbelku, o którym poeta pisał:

Wróbelek to mała ptaszyna, 
wróbelek istotka niewielka, 
on brzydką stonogę pochłania, 
lecz nikt nie popiera wróbelka. 

Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?! 

Kochajcie wróbelka, dziewczęta, 
Kochajcie, do jasnej cholery!


Miłego dnia!!

poniedziałek, 28 maja 2012

Melania


Dzień dobry!
Jeśli pamiętacie, Cruella ma dwójkę dzieci, czarną Córcię, która mi zwiała i żyje teraz koło mojego domu, i drugą córeczkę, szylkretkę o pięknym umaszczeniu „kawki z mleczkiem”.


W czwartek udało się ją bez problemu złapać i jest w tej chwili u mnie na rekonwalescencji po sterylizacji.


Spotkałam przy okazji Cruellę i znowu serce mnie zakłuło. Czemu nikt jej nie chce? Ona jest taka kochana! Może mnie poznała - nie bała się mojej ręki. Chciałabym, aby było jej pisane cudowne życie z cudownymi Łysymi.


Przez moje „przeżywanie” po historii z Córcią i to że „musiałam wrócić do siebie”, ale też przez urlopy, remonty i inne życiowe przeszkody, sterylizacja była niestety połączona z aborcją. Malutka, okołosiedmiomiesięczna koteczka już nosiła w brzuszku cztery maleństwa.


Gdybym nie wykastrowała tej małej trzyosobowej rodzinki, za jakiś miesiąc mielibyśmy potrójny poród i, zakładając, że wszystkie miały po cztery na działkach u Dobrych Ludzi, zamiast trzech byłoby piętnaście kotów!


Odetchnęłam z wielką ulgą, gdy okazało się, że malutka ma charakter po mamie Cruelli. Jest nieagresywna, daje się pieścić, tuli się do mnie i nie ucieka. Mogę jej podawać antybiotyk bez problemu. A tak się bałam, że okaże się taka jak Córcia, która naprawdę dała mi popalić swoim temperamentem i bieganiem po suficie. 


Malutka ładnie się uczy korzystania z kuwety, jest mądra i kochana, ranka się goi, i mam jeszcze na koniec najlepszą wiadomość:


Ona ma już dom w którym na nią czekają z utęsknieniem!
Będzie się nazywała MELA!!!
Napiszę jeszcze o tym wkrótce!

niedziela, 27 maja 2012

Inspiracja wrocławska restauracja - Przystań


Wrocławska restauracja Przystań jest przepięknie położona między Mostem Uniwersyteckim a Mostem Pomorskim. Zaraz obok jest niewielka marina, gdzie można podziwiać fajne łódki albo wybrać się w rejs statkiem wycieczkowym - niejednym.  Mieliśmy przyjemność jeść w Przystani mały obiadek w poprzednią niedzielę. Obiadek zakończony moim ulubionym deserem (niestety). Myślę, że niektórzy już wiedzą, co to za danie. 
Podpowiem, że zazwyczaj przy nim robię: ciiii...   ;-)


Siedzieliśmy na tarasie pod parasolem - z widokiem na uniwersytet,  Odrę i pływające po niej kajaki, stateczki i łódki.  Po materiale parasola skakał wróbelek i jego nóżki fajnie wyglądały od dołu odbite na płótnie. 


Przystawka: grzanki z tapenadą i szynką parmeńską. Dobre.


Zupa z łososia z czarnymi oliwkami i kaparami. 
Troszkę bym ją odsoliła i byłaby bardzo smaczna. Zrobię podobną w domu. 


Sałatka z grillowaną polędwicą wołową. Smaczna.


                                  Sałatka z grillowanym kurczakiem. Też dobra.



Sok jabłkowy z miętą. 


Ciiiii... (wyjątkowo pyszne, prosto z Włoch, naprawdę warte grzechu!)


I spacerkiem na koncert, a potem do domku, bo tam czekają stęsknieni domownicy. 
Na przykład ci:


sobota, 26 maja 2012

Jeszcze jeden!

Uwaga! Dziś zagadka z krótkim terminem oczekiwania na rozwiązanie, bo znajduje się ono na końcu tego postu. Zatrzymajcie się jednak chwilę przy pierwszym zdjęciu 
i odpowiedzcie sobie: 
co ono przedstawia?
Ciekawa jestem, czy ta zagadka też jest trudna. Myślę, że nie. ;-)




To nie koniec moich pytań. Nie znam się na koniach niestety, choć jestem wielką miłośniczką urody tych niezwykłych zwierząt. Kiedy byliśmy w Ośnie spotkaliśmy na łące dwie pary: dwie mamusie ze źrebaczkami. Co za uroczy widok! Jednego już znacie stąd: KLIK. A dziś chcę Wam przedstawić drugiego i zapytać o jego zachowanie. Konik chodził za mamusią krok w krok i w pewnym momencie zaczął mocno wyciągać szyję do przodu, napinać mięśnie, szczerzyć zęby, całkowicie bezgłośnie. 
Co on robił? 
Kto potrafi to wytłumaczyć?
Myślę, że udało mi się zrobić fajne zdjęcia, na których to dobrze widać.







Chyba się zmęczył... Wzrusza mnie to zdjęcie.


A to rozwiązanie zagadki ;-)) (Na górze jest zbliżenie pewnego fragmentu tego obrazka.)



Koniki jeszcze będą!

PODPIS