Wczoraj się zastanawiałam, co na ostatni dzień zada nam Gosia. Nie przewidziałam, że tuż przed odlotem dopadnie ją coś jakby niemoc i napisze mi w skrótowym mejlu: Dziś prawie nie robiłam zdjęć. Gosia prawie nie robiła zdjęć!
Widać było po Instagramie, na który wpadło coś dopiero po południu, że to jest inny dzień. Ostatni w tym egzotycznym, niemal pod każdym względem, kraju. I pożegnanie z dzielnicą Tateishi, która także za przyczyną mieszkalnej dziupli zapisała się naszym podróżnikom znacznie przyjemniej niż hotel, w którym podawano do... podłogi. Mimo że podawano pysznie i pyszności.
No i pożegnanie z JCO...
No i pożegnanie z JCO...
A na dziś plan jest taki: 7.05 (czyli 14:05 czasu tokijskiego) lot do Frankfurtu (na miejscu po zgubieniu 7 godzin: 18:45), a stamtąd o 21.15 do Wrocka (ponad dwie godziny). Można więc założyć, że przed północą Rufi dostanie machawki, Amisia i Kajtek bezceremonialnie pokażą, jak się traktuje takich, co na miesiąc wyjeżdżają z domu (bez kotów!), a Hoki... Właśnie, co zrobi Hoki? Bo czy on aby na pewno jest kotem? ;)
Ech, ja tam się stęskniłam za tymi uroczymi stworami. Dobrze więc, że Gosia wreszcie wraca i będą świeże zdjęcia i wieści. ;)
Post ukazuje się dziś wcześniej - pięć minut przed planowym odlotem samolotu z Tokio. Jeśli dobrze zrozumiałam treść mejla i godziny w nim podane odnosiły się do naszego czasu, bo, przyznaję, ostatecznie zwątpiłam. :) (Dobrze, Jolu, dobrze.)
A Ty, Gocha, nie bój żóby, masz przecie w kieszeni swego japońskiego płaza ochronnego! To prawie jakby TCO był obok. :)
No to ziiuuuuuu!
Więcej o żabach ubezpieczających powrót do domu TU
JolkaM
* kursywa krasnoludków, u których teraz jest 8 rano, czyli u Was pierwsza w nocy i które już są spakowane i myślą sobie w duchu: oesu, oesu! I jeszcze: czemu tak prędko, ja chcę tu jeszcze zostać, oraz jednocześnie: dobrze, że już wracam!
...wczoraj wieczorem zastanawiałem się jak przywita naszą Podróżniczkę zwierzyniec. Ciekaw jestem ich reakcji, ale również reakcji Podróżniczki. Pozdrawiam z zachmurzonej WLKP...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jakiś przytomny... operator złapie ten moment i obejrzymy jakiś filmik z powitania. :)
UsuńTo już, ale ten czas szybko płynie. Czekamy :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jak! :)
UsuńTo GosiAnka teraz w chmurach szybuje.........
OdpowiedzUsuńNoo...
UsuńDobrze, że już wracasz Gosiu :)... Niech Ci żaba przyświeca...
OdpowiedzUsuńJoluś, dzięki za wpis :D... :).
:)
UsuńUściski, Abi. :*
Ja też już tęsknie za wrocławskimi futrami!
OdpowiedzUsuńNiech podróż Gosi szybciutko i miło minie. :))
Niech! :)
Usuńno to czekamy na Gosiankę:)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy ma czkawkę od tego naszego czekania. :)
UsuńZnaczy się, czekawkę. ;)
UsuńŻaba na pewno przywiezie Gosię bezpiecznie :) Cieszę się, że już wracasz, Gosiu :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDobrze jest wracać do domu ,a jak się jest jeszcze przepełnionym po brzegi wrażeniami :)))
OdpowiedzUsuńGosianka czekamy i będziemy się cieszyć jak Rufi ,kurna jakiś ogon by się przydał ;))))
:))))
JolkoM iiiiiii co ty teraz będziesz robić ;) Jak będziesz się bardzo nudzić ,to skrobnij coś od czasu do czasu i wepchaj się do Gosianki :))) A może .....jakiś swój maleńki blogik ? Fajnie piszesz :)))) Dziekuję :))))
...własnie Jolka a może swój blogas założysz...
UsuńMary, Ty se weź jaką kopystkę w łapkę i machaj. :) Założę się, że masz w swoich zbiorach jakiś nadający się do tego gadżecik. :D
UsuńI jeszcze Wam obojgu dopowiem, Mary i 3xl-u: a dlaczego ja mam zakładać blog, blożek, bloguś, blogas? A tutaj to niby jaki ja status posiadam, co? Nawet na pasku bocznym figuruję! A poza tym przecie chyba zaliczyłam teścik sprawdzający? Teraz to ja już pełną gębą należę do bandy ZMD. I nie zawaham się czasem czegoś opublikować. :)
UsuńSzczęśliwej podróży, Gosiu :)
OdpowiedzUsuńJolu - sprawiłaś się bezbłędnie z tym postem, godziny do przodu, do tyłu, kurna, kto w tym się rozeznać może ;) wytrawni podróżnicy, a nie my, małe żuczki ;)
Wiesz, jak mi Gosia napisała w naprawdę telegraficznym skrócie, to wydawało mi się to zrozumiałe, więc już jej nie dopytywałam, nie zawracałam głowy w takim newralgicznym dniu. Ale kiedy wieczorem robiłam ten wpis, to zgłupiałam - nijak nie mogłam się połapać, co będzie z tymi godzinami wstecz/do przodu/w przeszłość. To nie na moje szare. ;)
UsuńDobrze, że krasnoludki zajrzały, gdy spałam i nas upewniły w jakże słusznym rozumieniu czasoprzestrzennych niuansów. :)
:))
UsuńTeż się bardzo, bardzo cieszę, że Gosianka wraca :)))
OdpowiedzUsuńJolkaM - jesteś wspaniałym sprawozdawcą, dzięki Tobie zaglądałam tu codziennie i cieszyłam się opisami i zdjęciami z podróży życia Gosi.
Dziękuję z całego serca :-******** :))
E, za dużo mi przypisujesz zasług, Lucyno, ja to tylko opatrywałam kilkoma słowami wprowadzenia, a najważniejsze uczyniła GŁÓWNA sprawozdawczyni. :)
UsuńNiemniej miło czytać, że wszystko to razem całkiem nieźle wypaliło. I ja dziękuję. :)
Bardzo ciepło Cię pozdrawiam. :)
Jak ja wczoraj zobaczyłam mordkę Rufiego (smutek, tęsknota i żal), co ją Wrocławski posłał Gosi, to pomyślałam, że dobrze, że już za chwilę powrót. Niech ona nam wszystkim już wreszcie przyleci!
OdpowiedzUsuńJa też wymiękłam od tej mordki. A dziś od rana miałam szczęście spotykać w mieście takie... rufiki: najpierw na ulicy szczeniaka, a potem doroślaka w samochodzie. To urocze psy, a TEN Rufi - wyjątkowo. :)
UsuńONA, znaczy :o)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego powrotu do domu,chociaż z pewnością ciężko się było rozstać z JCO!
OdpowiedzUsuńEch...
UsuńMus był się rozstać, żeby marzenie JCO mogło się spełnić. Na marzenia nie ma siły. ;)
Ledwo wylatywała a już wlatuje:)))Że ten czas tak przed 18stką nie pędził:)
OdpowiedzUsuńZ łogromną przyjemnością sobie pooglądam...wrocławski Zwierzyniec:)
Już nie mogę się doczekać aktualności. :)
UsuńOesssu, oessssu, jeśli dobrze zrozumiałam, Gosia teraz leci i jeszcze trochę poleci. Gosia, nie puacz, zanim rzeczywistość ogarniesz, TCO będzie nazad.
OdpowiedzUsuńJolkoM, chapeau bas, to była dobra robota - trochę jak odrabianie lekcji - nie ma przebacz:)
O tak, chwilami bywało nawet trochę ekstremalnie. ;)
UsuńUważajmy, GosiAnka już podchodzi do lądowania!
UsuńNo jeszcze tylko jedno lądowanie i własne łóżeczko - z kotkami i bez rurek pod głową! :))
UsuńSamolot do Wrocka się opóźnia o pół godziny, a Gosia umęczona; ale przecież już tak blisko. :)
UsuńI pisze "u nas w Tokio...". Hm, może ona jednak nie w tę stronę się wybrała. ;)
Teraz jest ok. 13.00, wiec Gosia za jakies 5 godzin z malym hakiem bedzie mi latala nad glowa. Popacze przez okno i pomacham, moze zauwazy :))) Widocznosc u nas doskonala, zadnych chmur, wiec jest szansa. ;)
OdpowiedzUsuńA czego nie zauważy, to sobie dopowie. Koniecznie pomachaj, Anno Mario P. :)
UsuńTylko pory nie przegap, se może ustaw jakie budzenie. ;)
Juz nastawilam :)))
UsuńI co? Było widać Czerwoną Czapkę? :)
UsuńTo już?! Dlaczego fajne rzeczy tak szybko mijają?...
OdpowiedzUsuńAle co, że fajnie było, jak Gosi nie było? ;)
Usuńwczoraj właśnie myślałam, że jeśli ja już tęsknię za Rufim i kociarnią, to dopiero jak Gosi ich brak! wracaj szczęśliwie podróżniczko :)
OdpowiedzUsuńI szykuj posta powitalnego - na rano! :D
UsuńJa od jutra mam wolne. ;)
No wlasnie wydawalo mi sie, z e post tualetowy byl jakby uwienczeniem wyjazdu, a tu mini dodatke...prawie w ogole zdjec...no tak, nerwi jom zezarli.
OdpowiedzUsuńale w sumie to zgubilam sie, ktora godzina jest gdzie i kiedy.
wlasciwie wszystko jedno, byleby doleciala w jednym kawalku!
co do powitania, to juz tez tak przewiduje...ciekawe ile Gosi zajmie czasu, zbey zorientowac sie trwale gdzie jest, jaki jest dzien, jaka godzina i jak ona sie nazywa ;)))
Z tydzień? ;)
UsuńRany jak ten czas leci ! :-))
OdpowiedzUsuńTeż mam mieszane uczucia - z jednej strony cieszę się że już wraca bo tu zwierzyna czeka i my , a z drugiej strony szkoda , bo tak fajnie było widzieć to wszystko jej oczami :-)
Tobie Jolu dziękuję z całego serca za narrację i bycie z nami <3
A Hoki ma super minkę ;))
Hoki to w ogóle jest, ech! :)
UsuńAmyszko, bardzo miło mi czytać Twoje słowa, ale nie żegnam się z Wami przecież na całkiem, czasem się włamię do Gosi - taka nowa świecka tradycja - grasujące po nocach krasnoludki. :)
A poza tym mam nadzieję, że Robert będzie nam czasem coś podrzucał u siebie. Nie powiem, żebym już nie czekała... Właśnie, trzeba zajrzeć, bo może jest jakaś aktualizacja. :)
Ja też mam taką nadzieję Jolu na jedno i drugie :-D
UsuńHa! Drugie już jest. :) O, że tak powiem, wymianie załogi. ;)
Usuń18.45 za nami, wreszcie! Myślałam cały dzień o Gosiance w samolocie, wydawało mi się, że czas stoi w miejscu, zastanawiałam się, czy Ona się zdrzemnie choć na chwilę, czy boi się, denerwuje, czy może dobrze bawi? No to teraz już z górki, ale ciągle trzeba czekać na to oficjalne powitanie, co za mordęga. Jola, jak Ty znosisz to czekanie?
OdpowiedzUsuńJa na szczęście (!) miałam dziś dość absorbujący dzień. Ale tak od dwóch-trzech godzin to rozmyślam. I co jakiś czas wymieniam myśli z Igorem. A teraz jeszcze z Wami. :)
UsuńA Gosia pewnie nie może uwolnić się od czkawki.
Wiem, że wczoraj bardzo się denerwowała, ale mam nadzieję, że gdy już wsiadła do samolotu, stres ją opuścił i oddała się przyjemnemu rozmyślaniu o powitaniu ze swoimi i z nami. ;)
Co dziennie obowiązkowo i z zachwytem czytałam i czytam relacje Twoje JolkoM z Gosinych i MCO nego wyjazdu. Z ogromnym zainteresowaniem a teraz czekam na Gosię z utęsknieniem wyczekując jej nie mniej ciekawych relacji ciepłych opowieści z jej wielkiego serca o domowych radościach codziennych choć nie tylko radościach, jak to w życiu bywa.
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam wszystkich oczekiwanych i oczekujących.
Elko :**
Usuńno to gdzie ona teraz jest? bo się pogubiłam. lata czy przyleciała, czy się przesiada i dokąd leci?
OdpowiedzUsuńhoki, hoki, jakiś ty cudny.....
chyba zaraz powinna lądować we Wrocławiu
UsuńTak, Elajo, już powinna być na miejscu.
UsuńNie mam jeszcze potwierdzenia, ale zakładam, że już się przywitała ze swoim domkiem. :)
Gosiaaaaaaaaaaa! Witaj w domu! My tu nóżkami przebieramy od samego rana!
OdpowiedzUsuńWirtualny komitet powitalny czuwa. :)
UsuńI co Jolka, nic nie wiesz?
UsuńJeśli samolot się spóźnił pół godziny, to jeszcze może krążyć nad Wrockiem.
UsuńWstrzymuję oddech od kwadransa. Trza jednak chyba dać Gosi chwilę na buzi z kotami i Ruficzkiem. ;)
UsuńJutro może nas"poczęstuje"powitalno-zwierzaczkowym postem:))))
OdpowiedzUsuńChoćby bardzo skrótowym...
UsuńW każdym razie jest wiara w narodzie. ;)
Chyba wontpie. Do jutra wieczór spać będzie. Ale mogę Jej nie doceniać.
OdpowiedzUsuńJeju, z tego czekania przegapiłam najważniejszego mejla! Jest meldunek: Gosia cała i zdrowa w domku. Zmęczona okrutnie, nie spała ani trochę.
OdpowiedzUsuńCzyli można i nam iść spać. ;)
UsuńPchły na noc! :)
no to teraz pora odespać zaległości! witaj w domu Gosiu :) a Tobie Jolu bardzo dziękuję za to, że jesteś :) dobranoc kobietki
OdpowiedzUsuńDobranoc, Elajo. :**
UsuńKochani, jestem!! Właśnie przywitałam się z moimi kochanymi ludźmi i zwierzętami! Coś wspaniałego! Jestem bardzo szczęśliwa! Komentarze przeczytam jutro, bo prawie nie spałam. W Tokio wstaje dzień, a ja spróbuję się przespać. :)) Do jutra! DZIĘKUJĘ!
OdpowiedzUsuńcała Ty :) kolorowych snów!
UsuńSio spać! :)
UsuńRzekłam.
Jak dobrze, że wszystko gładko poszło. A długo będziesz spać?
UsuńNie mogłam sobie odmówić poczytania dzisiejszego szaleństwa komentarzowego :)))) Jesteście, naprawdę kochane. :))))
UsuńHana, jutro do pracy idę, muszę rano wstać, no to ostateczne dobranoc :)
Cieszę sie ogromnie, że już wróciłaś cała zdrowa i szczęśliwa.
UsuńOjejku, ależ była wyprawa! Pewnie wrażenia będziecie pielęgnować i omawiać jeszcze bardzo, bardzo długo ....
OdpowiedzUsuńAle i powroty do domu po takich wyprawach bywają bardzo miłe :).
Odpocznij i napisz, jak zwierzaki przyjęły Wasz powrót!
Oesu to juz?!?!
OdpowiedzUsuńWitaj w domu za Twoimi drzwiami..
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było a tu takie historie :)
OdpowiedzUsuńZrobię sobie duży kubas kawy i zabieram się do lektury.