niedziela, 1 czerwca 2014

Z powrotem w Tokio

Oesu! Nie ten post opublikowałam! Ja to się mam z tą moją szefową na wygnaniu. ;) Naszykowała mi materiałów i poszła odpoczywać dalej. Tak to się dzieje, gdy podróżniczka nie jest zbyt zmęczona dniem i przygotuje relacji na tydzień w przód! 

Tere-fere! Niezmęczona! Ledwo żyję po dzisiejszym dniu. Od 6. rano na nogach. Kilka pociągów, metro, zwiedzanie, chodzenie, patrzenie, męczenie. ;-)))
I wcale nie na cały tydzień, tylko DWA, i to malutkie i szybciutkie! A ten o toaletach wcale nie był gotowy. ;-)

Dorwali się tam w Tokio do internetu po ostatnich kłopotach w hotelu, kiedy im sieci zabrakło, to i poszaleli. :) Nic to, co się odwlecze, to nie uciecze. I toalety jeszcze tu powrócą. A tymczasem zapraszamy do łazienki. :)

***

Taki krótki liścik prawie na sam koniec mojego pobytu. Jesteśmy już z powrotem w Tokio. Pojutrze czeka mnie samotny lot w... przeszłość, na, jak to się mówi, stare śmieci. Ciekawa jestem tym razem swoich wrażeń po powrocie. :) Co zobaczę świeżym okiem? Jak przywitają mnie zwierzaki? Czy mnie pamiętają? :)

Nie czas jeszcze na podsumowania. Jest wiele rzeczy, które tu widziałam na tak, i wiele na nie. Pobyt nad morzem, w tradycyjnym japońskim hotelu, gdzie byliśmy przez ostatnie 5 dni miał być wg planów MCO wisienką na torcie, pewnego rodzaju nagrodą za wysiłek poprzedniego wędrowania i mieszkania w różnych warunkach. Miał być odpoczynkiem. 
Okazał się dla mnie jednak najbardziej stresującą częścią pobytu. Zwyczaje panujące w takim miejscu po prostu mi nie pasują. Ani niemożliwość położenia się w dzień (futony są składane na dzień), ani budzenie przez obsługę, ani puszczanie muzyki (bardzo cicho, ale jednak) w pokoju o 7. rano, ani podawanie nieprawdopodobnych, obfitych i wykwintnych obiadów do pokoju, ani spożywanie ich, siedząc na podłodze, ani śniadania będące uboższą wersją obiadu, ani olbrzymie kołdry, pod którymi było gorąco, ani dziwaczna, niewygodna poduszka wypełniona plastikowymi rurkami. Oczywiście nie wypada narzekać, bo taka przygoda już się pewnie w moim życiu nie powtórzy, ale taka jest prawda, że nie czułam się tam dobrze. Żeby oddać sprawiedliwość tamtemu miejscu, napiszę jeszcze, że moje odczucia wynikają z różnic kulturowych, bo wszyscy byli niezwykle mili, uczynni i chcieli nam nieba przychylić. 
Poza tym, co najważniejsze, całe dnie byliśmy poza hotelem i spędziliśmy je na świetnych wycieczkach. 

Ale, ale! Niektóre japońskie zwyczaje są fajne i chętnie przeniosłabym je na swój grunt. 
Dajmy na to taka codzienna kąpiel. Bardzo praktyczna jest np. taka prysznico-kabino-wanna, która sama w sobie w całości jest szczelną kabiną i zawiera prysznic, z którego woda leje się wprost na podłogę, oraz głęboką, ale krótką wannę. 
Łazienka w ryokanie (tradycyjnym japońskim hotelu).


Zgodnie z tutejszym zwyczajem należy najpierw wyszorować się solidnie, siedząc na stołeczku, dokładnie spłukać wodą (do tego może służyć ta miska i tak się tradycyjnie odbywało) lub/i prysznic, by takim przygotowanym wejść do czystej wody i oddać się relaksowi po ciężkim dniu.  





Podoba mi się ten zwyczaj. Biorę! 


Wanna, wbrew swojemu rozmiarowi, jest bardzo wygodna,
a po nalaniu wody jest się zanurzonym po szyję.
Około 17. dzisiaj (w niedzielę) przyjechaliśmy do Tokio do "naszego" mieszkanka w Tateishi. Co za radość! Jak swojsko! Jak znajomo! Mimo że tym razem dostaliśmy inny pokój (tak samo jak poprzednio - ze wspólną łazienką w innym miejscu). Bardzo miło było tu wrócić. Zastaliśmy mieszkanko oziębione klimatyzacją, a to bardzo cenne, bo od kilku dni mamy tu męczące upały. Zaczął się dla Japonii zły czas. Teraz upały, potem deszcze. Wyjątkiem jest Hokkaido, bo tam podobno jest inna aura. 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie! :) Idę spać, przede mną przedostatnia noc w Japonii...

***

Post o toaletach ukazał się za szybko! Mam jeszcze kilka ciekawostek do dopisania. :)

Dobranoc. :)

                                                                ***

Ekhm, dobranoc. I niech się tu już nie wtrąca w MOJE posty. Nno! Sio spać!

Tak jest, szefowo! ;))) No to dobranoc!

JolkaM



33 komentarze:

  1. :))) U nas się nie spocisz, znowu zimno nastało. Poduszka z plastikowymi rurkami, też coś......może choć alergii nie wywołuje:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnemo, nie strasz Gosi, bo jeszcze zechce tam całkiem zostać - pogoda u nas cokolwiek dziwnowata...

      Usuń
  2. Mnemo nie strasz ;) u nas jest ciepło :) Ale upału nie ma, fakt.
    Bardzo przyjemna ta łazienka, bardzo. Ciesz się, Gosiu ostatnimi chwilami w Japonii, szybciutko ta Twoja podróż przeleciała. Przyjemności w Tokio :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, to japonskie zycie nie dla mnie! Jadac na podlodze, phi, tez cos! Jak pies albo inny kot. A do tego patyczkami!
    Poduszka z rurek i obowiazkowa pobudka!!! Kolchoz, nie hotel. :)))
    Na Twoim miejscu bardzo bym sie cieszyla z perspektywy spania wreszcie we wlasnym lozku, z ktorego latwiej wstac, niz gmerac sie z podlogi, na poduszce z pierza i pod porzadna letnia koldra.
    Moze bys wpadla do mnie po drodze? :))) Poplotkujemy he he he.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię siedzieć na podłodze, ale oparta o kanapę. Lubię tak jeść, ale miseczkę mam wtedy w dłoni, nie na podłodze.
    Poduszka jest dla mnie zbyt ważna żeby ją napychać rurkami, ja bardziej jak księżniczka chyba :))))
    Ale łazienka super, prosto, ładnie, czysto i pomysł z umyciem przed kąpielą wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak by to brzmiało: księżniczka na poduszce z rurkami? ;)

      Usuń
  5. Ja, alergiczka mówię NIE poduszce z rurkami ! Oni gąsek nie mają do skubania, ani żadnego kurnika z kurkami do darcia, to rurkami sztucznymi napychają poduchy. Kto to widział ! Już niedługo wyśpisz się na swojej podusi. Z Hokusikiem na główce, Kajronkiem w nóżkach, Amisią na pleckach i Ruficzkiem pod pachą :)
    Ale wanna do szyi mi się podoba. Bardzo ! Dość tej łazęgi, wracaj, bo tęsknim !

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajni i ... hmm, higieniczny zwyczaj łazienkowy :)
    i chwili odpoczynku jeszcze przed powrotem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to, to, a potem do roboty, do postów, a ja na urlopik - od bloga. ;)

      Usuń
  7. W tym hotelu to oni was chcieli uszczęśliwic ,tylko że każdemu co innego do szczęścia potrzeba ,nie wzieli pod uwagę tych różnic kulturowych i to było szczęście po japońsku :)
    Mój system trawienny odmówił by stanowczo spożywania posiłków ,na takiej wysokości . Moje łydki zbuntowały by się gdybym je zmuszała do takich pozycji ,czyli że tradycyjna Japonia też nie dla mnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie mogli w tym hotelu położyć na tej uroczej porcelanie kilka korzonków, grzybków i wodorostów tudzież kwiatowych płatków i "okrasić" to wszystko obecnością prawdziwego, najprawdziwszego kotka. :)
      Któregoś dnia Gosia napisała do mnie, że dzień był fajny, ale najfajniejsze było to, że spotkali w jakimś sklepie KOTA i Gosia go głaskała! :)

      PS. Mary Cha Cha, uprzejmie proszę głasknąć Myka za uchem. :)

      Usuń
    2. Taaaaaaaaaa człowiek to dziwna istota ...
      Myk pomiziany , no to pomiziaj swoje ode mnie ,niestety bez ściągi nie jestem w stanie wymienić wszystkich ;) Ale kilka pamiętam : Majtek ,Śliwka ,Glizda ,Mietek i psia Leśna i tak chyba niezle ;)
      :))))

      Usuń
    3. I to bardzo nieźle! :) Powoli się wszystkich nauczysz, Mary. ;)

      Usuń
  8. aleście namieszały sympatycznie :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, mówię Ci, Abi, co ja się mam z tą Gosią!
      I znowu mi gmerała w MOIM poście. Co ja się mam...

      Usuń
  9. Ale sobie poczytałam! Przez prawie pół nocy,baardzo ciekwa relacja.
    Zauważyłam,ze Japonia stala sie ostatnio bardzo modna,dużo ludzi tam podrożuje,ale nieliczni potrafią tak ciekawie opowiadać.Raz jeszcze dzięki, bardzo przyjemnie się ciebie czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Janko, to jest wyczyn! Przeczytałaś wszystkie posty, od początku podróży Gosi do Japonii?!

      Usuń
  10. a co to to to to zolte w lazience? stoleczek i micha??
    pobyt nad morzem to pobyt nad morzem, reszta to niby wrazenia towarzyszace, ale....rozumiem to jedzenie na podlodze i pobudki i nie moznosc zdrzemniecia sie w ciagu dnia i koldry i poduszki z rurkami...ja jestem francuski piesek na poduszki i cierpie katusze na gniotach i grdulach...jak wrocisz to Twoje lozko bedzie strasznie wysoko, dom zagracony ludzie jacys tacy inni ;) a ze zwierzynca, jak wrocisz, to juz widze radosc Rufusia - bedzie sie cieszyl za te pozostale lajzy, co na pewno sie obraza ;) (pamietam film z piwnicy, jak wrociliscie do domu i jak Was witaly pso-koty, rhehrehre). No i ciekawa jestem za czym japonskim bedziesz tesknic, ale na to to mozemy poczekac :) na razie koncz szalec w Nipponie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grdule - jakie cudowne słowo! Czy ono coś konkretnego oznacza, Krysiu, czy można sobie podstawić, co tylko się chce? :)

      Usuń
    2. a ja bylam przekonana, ze grdule sa dosc opisowo-oczywiste ;) najczesciej zgrdulone sa wlasnie poduszki, jak sie kawala we wontpiach i maja grubsze i mniejsze grdule, juz widze jak te japonskie rurki poduszkowe sie zbijaja w grdule...plastikowe poduszki sa 3 kategorii - nowe, ktore sa jak balony gumiaste i glowa podskakuje, stare = nalesniki oraz trzecia kategoria - to te zgrdulone. zgrdulona potrafi tez byc kordelka, chyba bardziej staromodna i rzadko przepikowana, co daje efekty grduli.

      To jest slowo mojej Babci, ktora miala ciekawy repertuar - chyba o pitoku, melunie i pierdutce jako kategoriach ludzi to juz pisalam...

      Usuń
    3. Krysiu, może i pisałaś, alem ja się chyba tego nie doczytała. Proszę o objaśnienie. :)

      Usuń
  11. Łazienka fajna, poduszka z rurkami - niekoniecznie; ale troszkę takiej egzotyki mogłabym znieść :)
    No i proszę! Jak to szybko minęło! W ogromnej mierze dzięki Tobie, Jolu :) Ładnie Wam się ułożyła ta współpraca i przez to brak Gosi był prawie nieodczuwalny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ninko. :)

      Dobrze, że napisałaś "prawie nieodczuwalny", bo wiesz, jeszcze by się Gosia obraziła, że tak w ogóle nie tęskno nam za nią. :P

      Usuń
    2. Jak wiesz z wiadomej reklamy, "prawie" robi dużą różnicę :)))))))))))))))))))))))))))

      Usuń
  12. a moją uwagę zwróciły wysokiej klasy kosmetyki w łazience
    luksus :)
    buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczęśliwej podróży Gosianko! Wracaj do nas szybko. Pozdrowienia dla NzW (Najwytrwalszy z Wytrwałych),czyli RobertSa:))
    Agnieszka z Żyrardowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już zaraz, Agnieszko. Jutro chyba Gosia wylata. Dziś, zdaje mi się, zielona noc. :)

      Usuń
  14. ...ciekaw jestem Twoich wrażeń po powrocie na stare śmieci. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  15. Czyli trzeba zabrać ze sobą poduszkę i stopery do uszu :-))

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...