Miało nie być dziś już żadnej nostalgii, ale chyba tak całkowicie to się nie uda. Niewrażliwych na ten aspekt uprasza się o wybaczenie... przynudzania. ;)
Gosia napisała wczoraj tak:
Jolu, pewnie, że nasze motylki są bardzo urokliwe w swojej bliskiej mi swojskości! Na Twoich zdjęciach - co za widoki! Cudo! Tęsknię za nimi i za wszystkim, do czego należę i co znam. Cudownie jest zobaczyć kawałek świata, poszerzyć swoje horyzonty, nasycić się nowymi doznaniami, wrażeniami i smakami. Wspaniale jest popatrzeć, jak żyją inni ludzie, odetchnąć egzotycznym powietrzem, ale ja wiem i nigdy nie miałam wątpliwości, że moje serce jest w Polsce. Tam jestem u siebie. Kocham to moje miejsce na ziemi. Park nadodrzański, który mam za płotem, wydaje mi się teraz rajskim, zielonym ogrodem. Psy mogą hasać do woli! Tu nie widziałam psa bez smyczy...
Lucyna pytała o zwierzaki. Dostałam wiadomości o nich od kochanej, dbającej o dostarczanie nam informacji, dziewczyny Michała:
Zwierzaki grzeczne. W wydaniu Kayrona oznacza to, że nie zagryzł żadnego kota, darował życie jednemu ptakowi i tylko raz wysikał się na środku kuchni. Grzeczność u Amisi przejawia się robieniem słodkich oczu do nas, kiedy jemy i uklepywaniu naszych brzuchów, kiedy już zjemy. Hokus jest wybitnie grzeczny - wraca regularnie sam po godzinie spaceru, na ptaki poluje tylko na naszych oczach i nie przeszkadza sąsiadom w przycinaniu żywopłotu, kiedy siedzi u nich w ogródku. Rufi tylko raz na kilka dni zeżre jakąś padlinę, więc chyba jest grzeczny, prawda? KOCHANE ZWIERZAKI!!! :D
Nie mogę za dużo o nich myśleć, bo strasznie tęsknię!
No i popatrz, mój pobyt dobiega końca. Już niecały tydzień dzieli mnie od powrotu do domu. Ma rację Agnieszka, że kryzysy dopadają mnie coraz częstsze i boleśniejsze (mięśnie!). Nie daję im się jednak! To wszystko mija szybciej niż sen, dostarcza mi przede wszystkim dobrych, niezapomnianych wrażeń, a domem, pracą, codziennością jeszcze znudzę się stukrotnie! Teraz czerpię z każdego dnia jak najwięcej nowych wrażeń, nasycam się nimi na wyrost. Wszystkim kryzysom mówię stanowcze NIE!
No i staram się nie myśleć, że już za parę dni pożegnam się z mężem na dwa miesiące...











Wczoraj Krysia napisała coś, z czym zgadzam się w całej rozciągłości:
Przemieszczanie się pociągami jest najlepsze na świecie, jak się chce coś zobaczyć w międzyczasie - krajobrazy, ludzi na zewnątrz, ludzi wewnątrz, stacje, obyczaje, jedzenie/picie, więcej krajobrazów, i można nogi powyciągać.
Podczas jazd pociągami zobaczyliśmy kawał Japonii i miałam refleksji co niemiara. Przemieszczamy się przez obszary mocno zabudowane, wciąż domy i domy, czasem kawałek pola, czasem dwa, ale przede wszystkim tereny zajęte przez ludzi. To przygnębiające. Miałam taką ponurą wizję, że ludzie zajmują już całą ziemię i nie ma miejsca dla zwierząt. Przez ponad 400 km trasy widziałam tylko 4 czaple brodzące w polach ryżowych, kilka gołębi i wróble. Wiem, że w Japonii jest wiele dzikich, zielonych terenów zamieszkanych przez dzikie zwierzęta, ale to, co widziałam z okien pędzącego shinaksena czy wolniej przemieszczającej się kolei lokalnej, i tak podziałało na mnie zasmucająco...










Zamiast pisania (bo nie mam jak i kiedy się rozpisywać) załączam dużo zdjęć. Daj je, proszę, duże - na moją odpowiedzialność; one dobrze pokazują tutejsze krajobrazy.
To wielkie miasto na zdjęciach to Osaka. Poza tym widać sporo szklarni, pola ryżowe tuż przed domami, wielkie blokowiska, łukowate dachy świątyń wśród niskiej zabudowy, no i można zobaczyć bez ruszania się z domu (czego wielu z Was tak nie lubi), jak wygląda Japonia z pociągu. :)
 |
Moim zdaniem to była stacja: KIZIUMIZIU. :))) |
Nieustające pozdrowienia dla wszystkich czytających!
***
PS. Uzyskałam częściową odpowiedź na pytania Ewy o to, co jest w niektórych naczynkach. Częściową, bo jedno pytanie przeoczyłam, a drugie chyba źle odczytała Gosia. Na razie jest więc pewność co do tych smukłych grzybków/fasolek. Otóż to są jednak grzybki. Nazywają się enokitake. Prawda, że ładnie? Ciekawe, jak smakują. :)
Informacja z ostatniej chwili - przeważnie dla Ewy: ten glutek w ciemnej miseczce, o który pytałaś dwa dni temu, to najprawdopodobniej jakiś wodorost. :)
JolkaM