Pokazywanie postów oznaczonych etykietą instagram. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą instagram. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 czerwca 2014

Misja specjalna płaza

Wczoraj się zastanawiałam, co na ostatni dzień zada nam Gosia. Nie przewidziałam, że tuż przed odlotem dopadnie ją coś jakby niemoc i napisze mi w skrótowym mejlu: Dziś prawie nie robiłam zdjęć. Gosia prawie nie robiła zdjęć! 
Widać było po Instagramie, na który wpadło coś dopiero po południu, że to jest inny dzień. Ostatni w tym egzotycznym, niemal pod każdym względem, kraju. I pożegnanie z dzielnicą Tateishi, która także za przyczyną mieszkalnej dziupli zapisała się naszym podróżnikom znacznie przyjemniej niż hotel, w którym podawano do... podłogi. Mimo że podawano pysznie i pyszności.
No i pożegnanie z JCO...

A na dziś plan jest taki: 7.05 (czyli 14:05 czasu tokijskiego) lot do Frankfurtu (na miejscu po zgubieniu 7 godzin: 18:45), a stamtąd o 21.15 do Wrocka (ponad dwie godziny). Można więc założyć, że przed północą Rufi dostanie machawki, Amisia i Kajtek bezceremonialnie pokażą, jak się traktuje takich, co na miesiąc wyjeżdżają z domu (bez kotów!), a Hoki... Właśnie, co zrobi Hoki? Bo czy on aby na pewno jest kotem? ;) 





Ech, ja tam się stęskniłam za tymi uroczymi stworami. Dobrze więc, że Gosia wreszcie wraca i będą świeże zdjęcia i wieści. ;)

Post ukazuje się dziś wcześniej - pięć minut przed planowym odlotem samolotu z Tokio. Jeśli dobrze zrozumiałam treść mejla i godziny w nim podane odnosiły się do naszego czasu, bo, przyznaję, ostatecznie zwątpiłam. :) (Dobrze, Jolu, dobrze.)

A Ty, Gocha, nie bój żóby, masz przecie w kieszeni swego japońskiego płaza ochronnego! To prawie jakby TCO był obok. :)

No to ziiuuuuuu! 

Więcej o żabach ubezpieczających powrót do domu TU

JolkaM

* kursywa krasnoludków, u których teraz jest 8 rano, czyli u Was pierwsza w nocy i które już są spakowane i myślą sobie w duchu: oesu, oesu! I jeszcze: czemu tak prędko, ja chcę tu jeszcze zostać, oraz jednocześnie: dobrze, że już wracam!

czwartek, 29 maja 2014

Japonia z okien pociągu

Miało nie być dziś już żadnej nostalgii, ale chyba tak całkowicie to się nie uda. Niewrażliwych na ten aspekt uprasza się o wybaczenie... przynudzania. ;) 
Gosia napisała wczoraj tak:

Jolu, pewnie, że nasze motylki są bardzo urokliwe w swojej bliskiej mi swojskości! Na Twoich zdjęciach - co za widoki! Cudo! Tęsknię za nimi i za wszystkim, do czego należę i co znam. Cudownie jest zobaczyć kawałek świata, poszerzyć swoje horyzonty, nasycić się nowymi doznaniami, wrażeniami i smakami. Wspaniale jest popatrzeć, jak żyją inni ludzie, odetchnąć egzotycznym powietrzem, ale ja wiem i nigdy nie miałam wątpliwości, że moje serce jest w Polsce. Tam jestem u siebie. Kocham to moje miejsce na ziemi. Park nadodrzański, który mam za płotem, wydaje mi się teraz rajskim, zielonym ogrodem. Psy mogą hasać do woli! Tu nie widziałam psa bez smyczy...
Lucyna pytała o zwierzaki. Dostałam wiadomości o nich od kochanej, dbającej o dostarczanie nam informacji, dziewczyny Michała:

Zwierzaki grzeczne. W wydaniu Kayrona oznacza to, że nie zagryzł żadnego kota, darował życie jednemu ptakowi i tylko raz wysikał się na środku kuchni. Grzeczność u Amisi przejawia się robieniem słodkich oczu do nas, kiedy jemy i uklepywaniu naszych brzuchów, kiedy już zjemy. Hokus jest wybitnie grzeczny - wraca regularnie sam po godzinie spaceru, na ptaki poluje tylko na naszych oczach i nie przeszkadza sąsiadom w przycinaniu żywopłotu, kiedy siedzi u nich w ogródku. Rufi tylko raz na kilka dni zeżre jakąś padlinę, więc chyba jest grzeczny, prawda? KOCHANE ZWIERZAKI!!! :D

Nie mogę za dużo o nich myśleć, bo strasznie tęsknię!

No i popatrz, mój pobyt dobiega końca. Już niecały tydzień dzieli mnie od powrotu do domu. Ma rację Agnieszka, że kryzysy dopadają mnie coraz częstsze i boleśniejsze (mięśnie!). Nie daję im się jednak! To wszystko mija szybciej niż sen, dostarcza mi przede wszystkim dobrych, niezapomnianych wrażeń, a domem, pracą, codziennością jeszcze znudzę się stukrotnie! Teraz czerpię z każdego dnia jak najwięcej nowych wrażeń, nasycam się nimi na wyrost. Wszystkim kryzysom mówię stanowcze NIE!
No i staram się nie myśleć, że już za parę dni pożegnam się z mężem na dwa miesiące...












Wczoraj Krysia napisała coś, z czym zgadzam się w całej rozciągłości:
Przemieszczanie się pociągami jest najlepsze na świecie, jak się chce coś zobaczyć w międzyczasie - krajobrazy, ludzi na zewnątrz, ludzi wewnątrz, stacje, obyczaje, jedzenie/picie, więcej krajobrazów, i można nogi powyciągać.








Podczas jazd pociągami zobaczyliśmy kawał Japonii i miałam refleksji co niemiara. Przemieszczamy się przez obszary mocno zabudowane, wciąż domy i domy, czasem kawałek pola, czasem dwa, ale przede wszystkim tereny zajęte przez ludzi. To przygnębiające. Miałam taką ponurą wizję, że ludzie zajmują już całą ziemię i nie ma miejsca dla zwierząt. Przez ponad 400 km trasy widziałam tylko 4 czaple brodzące w polach ryżowych, kilka gołębi i wróble. Wiem, że w Japonii jest wiele dzikich, zielonych terenów zamieszkanych przez dzikie zwierzęta, ale to, co widziałam z okien pędzącego shinaksena czy wolniej przemieszczającej się kolei lokalnej, i tak podziałało na mnie zasmucająco...











Zamiast pisania (bo nie mam jak i kiedy się rozpisywać) załączam dużo zdjęć. Daj je, proszę, duże - na moją odpowiedzialność; one dobrze pokazują tutejsze krajobrazy.
To wielkie miasto na zdjęciach to Osaka. Poza tym widać sporo szklarni, pola ryżowe tuż przed domami, wielkie blokowiska, łukowate dachy świątyń wśród niskiej zabudowy, no i można zobaczyć bez ruszania się z domu (czego wielu z Was tak nie lubi), jak wygląda Japonia z pociągu. :)
(Więcej - na Instagramie).







Moim zdaniem to była stacja: KIZIUMIZIU. :)))




Nieustające pozdrowienia dla wszystkich czytających!

                                                                                    ***

PS. Uzyskałam częściową odpowiedź na pytania Ewy o to, co jest w niektórych naczynkach. Częściową, bo jedno pytanie przeoczyłam, a drugie chyba źle odczytała Gosia. Na razie jest więc pewność co do tych smukłych grzybków/fasolek. Otóż to są jednak grzybki. Nazywają się enokitake. Prawda, że ładnie? Ciekawe, jak smakują. :)

Informacja z ostatniej chwili - przeważnie dla Ewy: ten glutek w ciemnej miseczce, o który pytałaś dwa dni temu, to najprawdopodobniej jakiś wodorost. :)


JolkaM

środa, 28 maja 2014

Dla naszych w terenie :)

Naszło mnie wczoraj...
Bo my tu sobie czasem żartujemy, a dwoje naszych naprawdę tam wędruje. I co się naoglądają,, nawdychają, najedzą egzotyki i cudowności, to ich (i ociupinkę nasze ;), ale mają też pewnie swoje małe kryzysy, chwile słabości, swoje zmęczenie po prostu. Sądzę trochę po sobie, zasiedziałej, zakorzenionej na tym skrawku ziemi i nieruszającej się od lat dalej niż kilkadziesiąt kilometrów. Ubiegłoroczny, zaledwie dwudniowy wypad do Wrocka był wyjątkiem po czterech latach, kiedy to przez cztery miesiące dość regularnie podróżowałam do Poznania, żeby się tam szkolić. Za każdym razem tak trudno było mi wsiąść (w środku nocy) do samochodu i ruszyć! Jeju, jak trudno! Ale kiedy już zasiadałam za kierownicą, to dalej jakoś szło - chyba siłą rozpędu samochodu. ;)
Wcześniejsze lata też nie obfitowały w wyjazdy dalsze niż na plażę. Nie umiem sobie wyobrazić, jak tęskniłabym za swoim gniazdem w czasie takiej podróży!
A poza tym to przecież nie wczasy, choć wczorajsze zdjęcia z klasztoru trochę temu przeczą. ;) W komentarzu pod nimi Hana napisała:
No właśnie! W takich warunkach potrzebna jest samodyscyplina, a te frykasy to na pokusę dali, żeby sprawdzić siłę woli. GosiAnko, nie zdaliście!
A ja odpowiedziałam:
Ty masz rację, Hana, nie zdali. I za karę musieli jechać dalej - osiem godzin w pociągach! 

No nielekkie te wczasy, nielekkie...

Dlatego dziś jest post pozdrawiająco-dopingujący - dla Gosi i JejCiOnego. Czy nas słyszycie/czytacie? Kochane włóczęgosy, trzymamy kciuki za Wasze siły i wolę walki z kilometrami powierzchni Kraju Wschodzącego Słońca!

Ktoś jeszcze się przyłączy? :)









PS. I tylko proszę bez pretensji, że zdjęcia nie na temat. Ha! Teraz ja tu rządzę. ;) 

I pytanie do Gosi: czy nasze motylki nie są równie piękne jak japońskie? :)

JolkaM

Aha, i nieustająco polecam wizytę na Instagramie. Są świeże fotki. :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...