Przed spotkaniem z Lidią walczyły we mnie dwa uczucia: trema i radość. Wyobrażałam sobie, jak to będzie fajnie poznać dziewczynę, z którą znam się blogowo już ze dwa lata, a może i od początku prowadzenia tego bloga. Dziewczyna ta to skarb, a nie zwykła czytaczka! Ona czyta! Ona pamięta! Ona odnosi się do treści posta! Zawsze z humorem, taktem i zawsze empatycznie. Zawsze do rzeczy, zawsze na temat, zawsze miło! Skarb prawdziwy, przecież mówię. :)
Radość więc z poznania takiej osoby to rzecz oczywista, a trema... No cóż, jest zawsze, choćby dlatego, że wizerunek budowany tu na tym blogu swojej własnej osoby, budowany tymi ręcami i tymi zdjęciami, i tymi słowami, które czytacie codziennie, może się, kurka wodna, różnić od rzeczywistości, a ona łaskawa dla mnie nie jest. Ech, te kilogramy nadprogramowe, ech, ten upływ czasu... Ech!
Ale, ale. Nadejszła niedziela i Lidka dała znać, że już jadą. Wcześniej zrobiłam ten nieszczęsny sernik na zimno ze spapraną serem galaretką, o którym wiedział już cały świat, tylko nie Lidia. :)
Przyrządziłam też sos z kurek w śmietanie, który zamierzałam podać ze świeżym makaronem, czego bym nigdy, przenigdy nie zrobiła, gdybym w porę przypomniała sobie, że chłop Lidki jest wspaniałym kucharzem! Dobrze, że zapomniałam, bo tremę miałabym jeszcze większą. :)
Poszliśmy z Ruficzkiem witać miłych gości na przystanek. No i poznaliśmy Lidkę, która dumnie nosiła na szyi medal od Marii, oraz wyglądającego na całkiem zdrowego (mimo szpitala, o którym wszyscy wiemy) Chłopa. :) Autobus, który ich przywiózł, odjechał jak niepyszny z napisem "pojazd uszkodzony", co okazało się być tylko kontynuacją zemsty Lidki na środkach transportu we Wrocku za jej nieudany, z winy organizatorów, udział w zawodach.
Sama o tym napisała w Pastelowym Kurniku:
Jo tam nie wim, jak popsuliśmy. Jakosiś tak samo wyszło. Tramwaj dziesiuntka się popsuło, jak z Rynku wracaliśmy. Moturniczy kazoł do nastympny się przesiuńść. Dzisiej wysiedliśmy na pyntli, jak do Gosi dojechalim, a autobus z pyntli odjeżdżo z napisem "uszkodzuny".
Wsiedliśmy do naszy bany w Poznaniu, czekomy na odjozd, a tu nagle bum i cisza. Napińcie poszło, zrobiuło się cimno w tyj banie... W kuńcu odjechali my 10 minut późni, ale po drodze buł momynt, że wytracił pryndkość i już myslałam, że po nos. Znowu napińcie poszło. Ale jakoś dojechoł.
Amisi udzieliła się moja trema. |
Potem było jedzonko (zjedli, nie odwrócili się na pięcie, nie narzekali, chwalili), odwiedziny u kociaków, rozmowy w kuchni, i na tarasie. To jednak wszystko nieważne. Ważne i ciekawe są moje spostrzeżenia, prawda? Już widzę, jak czekacie z wypiekami na twarzy, co o niej napiszę. :)
Kayron najpierw strzelił focha, ale później... |
zasmakował w pieszczotach! |
Podczas odwiedzin na strychu kocia mamusia schowała się pod łóżko - ma lęk przed mężczyznami, bidulka. |
Malwinka i Kalinka nie miały takich oporów. :) |
Jest jeszcze coś, o czym śpieszę Wam donieść. Lidka i jej Chłop to fajne małżeństwo. Wspierają się, szanują i kochają. Czy ja nie przesadzam z tymi wnioskami po dwóch godzinach razem? Zapewniam, że więcej nie trzeba. To widać na każdym kroku.
Mam jeszcze jeden dowód. Krótki dialog z Chłopem:
Mam jeszcze jeden dowód. Krótki dialog z Chłopem:
- Ona (to o Lidce) już od rana zagląda na te wasze blogi - to Chłop.
- Przeszkadza ci to? - zapytałam, sondując z lekką nadzieją, że oto pojawiła się rysa na ich związku, więc nie jest to związek doskonały.
- Nieeee, wcale, tylko, że jej tak... nóżki marzną, jak siedzi przed tym komputerem - odpowiedział, patrząc z miłością na żonę Chłop...
Ach, ach! Ach, ta Lidka, taka fajna, i jeszcze ma kochającego, sympatycznego męża!
No i dostałam odlotowy prezent! Lidka pamiętała (przecież mówiłam!), że zbieram ptaszki i oto, tadam:
Kotek też się znalazł. Cudne prezenty!
Bardzo Ci dziękuję, Lideczko, i zapraszam znowu, kiedy tylko zapragniesz. Oczywiście z Twoją drugą połówką. :)
A kiedy odwiozłam na dworzec moich miłych gości, pojechałam jeszcze do Mamy, gdzie podziwiałam balkon pełen bajecznych kwiatów i Kicię, jedną z moich pierwszych lokatorek, która trafiła szczęśliwy los i ma, po swoich różnych przejściach, na starość, cudowny dom.
Fajna ta Lidka :)
OdpowiedzUsuńi fajny Jej Chłop:)
i prezenty cudne:)
dobrego weekendu, Gosiu:***
Tak, szczególnie te ptaszki sa prześliczne. Na razie chodzę z nimi po domu i myślę gdzie je dać, żeby je było widać. :)
UsuńWzajemnie, Viki :)
Gosiu, nie istniejemy:)))
Usuńfacebook padł :))
Już działa? U mnie jest ok, i mogę podziwiać te zjawiskowe fotele :)
UsuńI słowo ubrało sie w ciało i jeszcze lepiej się stało! Cieszę sie, że w Waszym przypadku też tak było (moich kilka blogowych znajomości tylko zyskało na takim poznaniu bezpośrednim, wiec wiem co mówię!). Lidka ma figurę, że tylko pozazdrościć. Dialog pomiędzy nią a jej męzem też do pozazdroszczenia! i to Wasze piękne, siostrzane przytulenie...Aż sie rzewnie zrobiło na duszy!
OdpowiedzUsuńObie Was pozdrawiam serdecznie, ciesząc się, że tak dobrze to wszystko wypadło!:-))
To już kilka spotkań za Tobą, Olgo? Pamiętam Zoffijannę, ale innych nie mogę coś sobie przypomnieć. :((
UsuńI ja Cię pozdrawiam serdecznie, a Lidka też na pewno macha łapką w stronę Waszych pól i lasów na pogórzu :))
Oczywiście, że macham na dalekie Pogórze i to mocno, żeby doszło ;) A moze nie tak mocno, bo znowu co zepsuję ...
UsuńSłusznie :))))
UsuńTak Gosiu, kilka, ale nie o wszystkim po prostu piszę na blogu.
UsuńLidko! A co Ty zepsułas, że boisz sie do mnie machać mocno?!
Dziewczyny kochane, obie Was pozdrawiam serdecznie, bo Pogórze od Was daleko, ale moje serce blisko!:-)))
Olgo, przeczytaj tekst napisany kursywą i kilka zdań na nim, a będziesz wiedziała co zepsuła Lidka :))
UsuńAch! Wcześniej nie skojarzyłam, ze to o tramwaj i autobus chodzi!:-))
UsuńOj, chyba widze balkon nieosiatkowany! Czy moze zwrok mnie szfankuje? :)))
OdpowiedzUsuńDlaczego do mua nikt nie chce przyjezdzac? Moglabym robic nieudane serniki z galaretkom, nawet cus upichcic. Ale nie, nikomu nie po drodze na te moje perypetie. Mogie sobie tylko powzdychac i zazdrosnie poczytac, jak sie fajnie bawicie. Beze mnie :((( Buuuuuuuuuuuuuu.................
Nie wywołuj wilka z lasu. Jakby taka Lidka chciała lecieć do ciebie samolotem i ten się 'uszkodził' to lepiej nie myśleć. Panterk, rusz się sama! Rusz odwłok, zapakuj bułę na zagrychę, własny prowiant to ... własny, resztę zostaw rozradowanemu mężu...
UsuńHelikopterku, teraz to już w ogóle nie wsiądę do samolotu ;) Chociaż do Panterki mozna dojechać autobusem, albo pociągiem, a nadmiar energii to już mi skutecznie przez te trzy dni wyparował, więc bez obaw ;)
UsuńAniu, wiesz jak jest. Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju :) Ale z drugiej strony Kicia spędza calutkie dni na poduszeczce na parapecie, schodzi tylko coś skubnąć i zaraz tam wraca. Ona jest tak spokojna jakby mówiła: będę grzeczna, tylko żebym mogła tu zostać. :) Na balkon, który jest osiatkowany do wysokości poręczy wchodzi tylko z człowiekiem, zaraz jednak ucieka, bo boi się hałasów ulicy. Lubi natomiast siedzieć w kuchni na parapecie gdzie ma osiatkowane okno.
UsuńJa jakoś wierzę, że spotkamy się i my. Moje zaproszenie jest wciąż aktualne, a teraz wiesz, chata wolna, MCO w Japan... :))
Dopiero jeden przedstawiciel rodziny byl w Polsce, wiec plan na ten rok wykonany. A w ogole, to ja Cie pierwsza zapraszalam i tez czekam. :p
UsuńAle ja mam chatę wolną!!!
UsuńTo może zlot bloginek? Co się będziem rozdrabniać!?
UsuńŻe niby w mojej wolnej chacie? :) Możemy się przymierzyć, choć wolę kameralne spotkania. Tylko co to znaczy kameralne... :))
UsuńJakie miłe spotkanie! Fajni z Nich ludzie - z Tej Naszej Lidki i Jej Chłopa. A prezenty...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
To są sami fajni ludzie, Owieczko, a jak są niefajni to ich stąd gonimy i załatwione!
Usuńjesteś fajna i miła to i gości masz fajnych i miłych:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, fajna Klarko, i Ty jesteś moim gościem tutaj, a może kiedyś i w realu... :)
UsuńA jednak weszłam, wiedziona niesamowitą ciekawością, co też Gosia o naszym spotkaniu napisała :))
OdpowiedzUsuńTakiej laurki to chyba nikt, nigdy mi nie wystawił :)) I miłe, co piszecie o mojej figurze, naprawdę. A Gosia oczywiście przesadza z tym upływem czasu i nadprogramowymi kilogramami - bez przesady. Ideały to tylko w fotoszopie są. Poza tym nie przyjechałam robić castingu do filmu, czy dla modelek i wypatrywać wyżej wymienionych, tylko poznać Gosię, którą znam z blogowych wpisów i komentarzy.
Tremę też miałam, a jakże by inaczej, ale zniknęła. Było super :) Nawet na zdjęciach w miarę wyszłam - cud jakowyś, niebywały. A co do jedzenia, to Gosia jest czarodziejką, bo jak nie lubię czegokolwiek z octu, to u niej zjadłam! Bo tak było zrobione, że nie czułam. Podobnie sos - co ona tam namieszała, to naprawdę wszystko fajnie razem smakowało :)
Jeszcze raz dziękuję za szfystko :*****
:** Ja wiem, że to nie o modelki chodzi, Lidko, ale i tak mam kompleksy. :) Uważam, że ładne Wam zrobiłam zdjęcie z Rufim, więc czekam, może je kiedyś opublikujesz ja dojrzejesz do tego :)
UsuńNo i dziękuję za pozwolenie na publikację tego cudnego dialogu z Twoim Chłopem :)
A kto ich nie ma?? Skutecznie je sobie wyhodowałyśmy z takich, czy innych powodów, niestety.
UsuńZgadza się, bardzo ładnie na nim wyszliśmy, wywołam je sobie na papierze i w większym formacie i któreś z Kajtusiem też :)
:))) Fajnie, że Ci się ten dialog spodobał :)
No to super, jako fotograf (ka) amator (ka) cieszę się! :))
UsuńByłam pewna, że Lidia to fajna babeczka, bo jakże by mogło być inaczej. Ja tam wiem jedno, swój do swgo ciągnie :) A prezenty dostałaś cudne. Wieszaczek ptaszkowy bardzo bardzo piękny.I portret Bąbla też :)
OdpowiedzUsuńTy masz oko, Ewo, przecież to portret kociej mamusi Bąbla! :)) Co to jest za kochana kocica! Nie schodzi mi z kolan :)
UsuńAż mi łzy stanęły w oczach ze wzruszenia. Bardzo cenne są takie spotkania i życzę Wam (Gosianko i Lidio) oraz innym blogowiankom:) takich wzajemnych relacji długo, długo jeszcze:) A Chłop przesympatyczny ze swoją troskliwością:)
OdpowiedzUsuńO tak! Dziękuję za życzenia :)
UsuńTeż dziękuję :))
UsuńPamiętam swoją tremę, kiedy pierwszy raz jechałam na spotkanie do Wrocławia. Znajomość przetrwała w realu także, to one namówiły mnie na założenie bloga - kochane Dziewczyny.
OdpowiedzUsuńU Ciebie panuje taka atmosfera, że każdy czuje się dobrze, tym samym kolejne spotkanie okazało się udane, a Lidka z tych co "znają Józefa".
Co do atmosfery zgadzam się ,Ewo :)
UsuńInaczej by mnie tu nie było.
"Z tych co "znają Józefa".? Nie znam. O co chodzi?
UsuńNo i dziękuję. Zależy mi na miłej atmosferze. Niemiłej jest wokół pełno.
Ci co znają Józefa to po prostu pokrewne dusze . Tak określała ich panna Korneli w "Wymarzonym domu Ani " kontynuacji "Ani z Zielonego Wzgórza"
UsuńNo tak, skleroza!
UsuńBardzo ładne te ptaszki na wieszaczku :)
OdpowiedzUsuńJestem nimi zachwycona!
Usuńfajnie jest znać taką fajna lidkę:) a jeszcze fajniej spotkać się z nią, skoro jest fajna:)))
OdpowiedzUsuńo rety, ale nafajniłam ( nafajnowałam?)
No i fajn! :)
UsuńJa też znam Lidkę!!!! Bo mam do niej całkiem blisko;)))) Ale Chłopa nie poznałam, był wtedy w Poznaniu:-(
OdpowiedzUsuńNic straconego, Aniu, mam nadzieję, że to nadrobimy :))
UsuńOni we wszystkim się zgadzają! Uwierzysz, Krecie? :)
UsuńNie, to niemożliwe;))) Taka zgodność nie istnieje;))) Ale Lidki kuchnia mi imponuje - śliczna, przytulna i widać, że baaardzo używana;)))) - pełno rozmaitych ingrediencji;)))
UsuńCzyli znowu prawda, że Chłop lubi gotować :))
UsuńPewnie, że nie we wszystkim :))) Co do kuchni, to tak jest, aż za dużo tego wszystkiego. Gdybym ja miała gotować, wystarczyłaby mi jedna trzecia ;))
UsuńAmisia konsekwentna, jak mój Miluś - mało kto dostępuje zaszczytu możliwości pomiziania ;)
OdpowiedzUsuńfajne są takie spotkania w realu, powtarzamy je od lat nie tylko u nas, ale i w Katowicach, Gliwicach czy Gdyni
A z kim się tak spotykasz, Elu?
UsuńAmisia boi się dzieci i mężczyzn, wiec samotna kobieta w odwiedzinach ma większe szanse na zaszczyt :)
Miluś Zuzi wizyty pod łóżkiem przeczekuje, niezmiennie :( co do spotkań, to stare "onetowe" blogerki, dziś już mało aktywne, albo i wcale, ale wciąż w moich linkach: Gabi i Ruda miejscowe, Paczucha z Gdyni, Mileda z Gliwic, Ula (Palisander) z Katowic, a ostatnio Klamka z Francji :) zloty czarownic organizujemy najczęściej u Gabi (bo ma grilla w ogrodzie i cudną, dobrze zaopatrzoną piwniczkę), albo u mnie - do nas czterech (liczę i siostrę) często jakaś przyjezdna piąta się załapuje i jest wesoło :)
UsuńRozumiem. Fajnie! Często dziś pada to słowo. :))
UsuńJa nie znam osobiście żadnej Lidki. To mówisz, że fajne są? No to fajnie!
OdpowiedzUsuńRety, to fajniowanie jest zaraźliwe!!!
A wokół mnie pełno imienniczek moich. Taki to był czas, że na fali serialu o pancernych, imię zrobiło się bardzo popularne. W klasie licealnej byłyśmy Lidki trzy np.
UsuńA ja znam tylko jedną, tę "dzisiejszą". Myślę, i myślę i chyba nawet nigdy nie spotkałam innej Lidki, choć bardzo mi się to imię podoba i sama tam chciałam,się nazywać, z powodu Czterech pancernych właśnie. :)
UsuńCiesze się razem z Tobą;)
OdpowiedzUsuńTakie spotkania w realu są niesamowite :)
Lidka z Chłopem świetni:))
Pozdrawiam
Miło mi :)
UsuńAleż dlaczego Lidkom wstęp wzbroniony? Myslę, że każda Lidka lubi czytać takie ładne laurki na swój temat, zwłaszcza, że wcale nie przerysowane ;)
OdpowiedzUsuńToteż wlazłam mimo zakazu ;))
UsuńNo i masz szczęście, że się tak ładnie udzielasz w komentarzach, Lidka, bo już szykowałam ci mandat za złamanie zakazu!
UsuńAneczko taka Lidka to skarb:))) hihih..ja to z tremy przed spotkaniem z tobą bym umarła...o ile bym o tym nie zapomniała...bo ja ostatnio mam okrutnie króciuteńką pamięć:(((( buziaczki
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, bo uwierzę, że taka straszna jestem!
UsuńAneczko to ja w realu jestem straszna:)))))))))))))
UsuńTroche sie wystraszylam tytulu, ale zerknelam w dokument tozsamosci a tam pisze, zem nie Lidka to wlazlam:)))
OdpowiedzUsuńI ciesze sie, ze wlazlam, bo teraz jeszcze bardziej sie ciesze, ze tak Wam bylo dobrze razem, szkoda, ze krotko, ale za to widac (czytanie to widzenie:))) ze intensywnie:)))
Oj, Star, a ja się cieszę, że zawsze znajdziesz jakąś wyrwę w kotach (jakkolwiek to brzmi) i zaglądniesz do mnie. Bardzo mi było miło, że zaglądałaś do japońskich postów, mam nadzieję, że w poniedziałek stawisz się grzecznie na klasówce :))
UsuńBuziaki!
Przemiłe spotkanie, Lidka fajna kobitka jest i Chłop małżonek takoż. Jest coś w tym, że pokrewne dusze do siebie ciągną! Gratuluję spotkania i mam nadzieję, że będą następne!
OdpowiedzUsuńTak, Miko swój swego nawet w necie znajdzie, o dziwo :))
UsuńO dziwo ilu tu jest fajnych ludzi!
Usuń...fajni są tacy ludzie, którzy mimo upływu lat, przeciwności losu są ze sobą na dobre i na złe. Ty miałaś tremę, a co ja mam powiedzieć tekst poszedł w eter dla Wrocławskich i teraz czekam na ocenę (oesu, gorzej jak na letniej sesji) a jak jeszcze Wrocławski Podróżnik przeczyta i błędy wyłapie. Oesu chyba muszę iść po cukier... :))
OdpowiedzUsuń...a tak w ogóle to marzy mi się turne po Polsce i spotkania z blogowymi znajomymi, ale to może kiedyś, w przyszłości... :))
UsuńPodróznikowi wysłałam link mailem, ale nie liczyłabym na jego reakcję, bo on ma rożnie z tym internetem. Zazwyczaj podłącza się tylko na chwilę, żeby mi wysłać zdjęcia i tekst do swojego nowego posta - jakbym nie miała co robić! Żartuję, bo pisze tak ciekawie, że wybaczam mu to zawalenie mnie robotą.
UsuńTwój post jest arcyciekawy, XXelku, jeszcze raz dziękuję. Już drugi raz czytałam!. :))
...się domyśliłem, że Podróżnicy czasu i netu nie mają na czytanie, he he he. Bardzo się cieszę, że post się podoba. Tak jak pisałem leżał tyle czasu aż się wyleżał. Pozdrowionka...
UsuńMiło się czyta o spotkaniach w realu- życiu znaczy się, nie markecie :)
OdpowiedzUsuńA Kalinka...hmmm...moja imienniczka :)
pozdrówy! :)
to piękne co napisałaś Gosiu..... piękne że są tacy ludzie....
OdpowiedzUsuńLidio i Chłopie, macham do Was i ciepło pozdrawiam. :) Co prawda wstrząsa mną od czasu do czasu zazdrość z powodu Twojego z Gosią ściskania, ale co tam, w końcu ja i Hana... ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, najważniejsze, że chociaż Amisia nie dała się pogłaskać. :P
Buziaki! :)
Lidko i Chłopie, ja też macham do Was z lekka zazdrością, ale Wrocławiu strzeż się! Mam tylko 100 km i nie zawaham się ich użyć!
UsuńJolkoM, super, że pamiętasz. Kret nie dał mi pierdzionka, więc zaręczyny uważam za niebyłe.
Hana, trzymam cię za słowo!
UsuńJola, wobec twoich planów matrymonialnych i komunalnych z Haną, moje przytulanie z Lidką jest maleńkie jak ziarnko maku!
UsuńTo było przytulanko bez zobowiązań :))
UsuńDopiero dzisiaj do Was macham, dziewczynki, bo wczoraj padłam w momencie rozpoczęcia meczu Urugwaj - Anglia.
:***
Taka jednorazowa przygoda. :)))
UsuńJa padłam przed 22! Rozumiem to. :))
Ale się tu pogawędki odbywają zakulisowe, ho, ho! Jak się Kretu doczyta, to się może wreszcie zreflektuje z tym pierdzionkiem i będę musiała ją wtedy chyba przebić większym brylantem, co? ;)
UsuńKretu już się przyznałam, żem wiarołomna. Trza mieć cywilnom odwagę. JolkoM, dobrze kombinujesz:)))
UsuńBlogi dają możliwości niesamowite, poznajemy ciepłych ludzi, ludzie nas poznają, uczymy się od siebie nawzajem to coś co daje ogromne możliwości. Mnie otworzył się świat na wiele wspaniałych ludzi, mądrych o otwartych umysłach, to bardzo dużo, za to jestem wdzięczna.
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam Gosiu pięknie napisałaś.
Jeśli tak, to bardzo się ciesze, Elu.
UsuńFajnie Wam było :)
OdpowiedzUsuńSympatycznie, to prawda. :)
UsuńZnam trzy Lidki i wszystkie na schwał kobitki!
OdpowiedzUsuńA Hany znasz jakieś?
UsuńJa znam Hanę czyli Hanę i "Hankębociedrzuzgnę", taką ksywkę miła w liceum, też była ( i jest) fajną kobitką.
UsuńDrzuzgnę? A cóż to za słowotwór?? :))
UsuńWszystkie Hany to fajne chłopaki!
Lidko ,ale się Kayron rozanielił ,pod twoim dotykiem :)
OdpowiedzUsuńPoświadczam ,to wszystko co napisała Gosia o Lidce i jej Chłopie to prawda i tylko prawda :))))
Dopiero na zdjęciu to rozanielenie zauważyłam. Czyżbym miała taki zbawienny wpływ na kocury? ;) Bo wczoraj rodzinny paskud dał się mi pogłaskać, rozłożył się nawet na chodniku i pozwolił na mizianki.
Usuń:))
Ale Ty masz fajnych znajomych :)! Taka Lidka i taki Chłop to skarb :D... :).
OdpowiedzUsuńI po co się było stresować? ;P
A i tak następnym razem będę. :)
UsuńBuziaki dla Lidki!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńZawsze jest lekka trema przed spotkaniem "na zywo", bo przecież w sieci mozna wykreować się na kogo się chce, prawda? Ja szczęśliwie tez nie zawiodlam się na spotkaniach w realu ( miałam dwie takie blogowe "konfrontacje") dziewczyny okazały się dokładnie takie jak przezentowały się na blogach, i jeszcze fajniejsze. Od razu czułyśmy jakbysmy znały się wieki całe!
OdpowiedzUsuńjakie piękne kwiatki u twojej mamy na balkonie, a zwierzaki - jak zawsze - rozbrajające :)
P.S. Przeympatyczni ci twoi blogowi przyjaciele! :) Milo posłuchać
Myślę, Agnieszko, że nie da się udawać na dłuższą metę. Już z co poniektórych wylazły nieciekawe rzeczy nawet na blogach.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)