To co, ma być długo, jak długa jest podróż z Wu. do Wu., czy krótko - jak krótka była ta nasza przygoda?
Hm, niech więc będzie mniej więcej tak krótko, jak krótko podejmowałam decyzję, czy pojechać. Właściwie to wcale się nie zastanawiałam (oprócz tego, jak ustawić w domu opiekę nad psami i kotami). Gdy więc udało się dogodnie wpasować w czasie mojego krótkiego urlopu w grafik Pana Męża, stanęło na tym, że ruszamy we wtorek przed północą, a żeby w ciągu tych nieludzkich dziewięciu godzin choć trochę się zdrzemnąć i zachować siły na Wrocław, zaszaleliśmy i kupiliśmy na podróż miesta dla leżania.
Marszruta obmyślona przez Gosię była dość napięta i ostatecznie coś nam nawet z planu wypadło, ale też z góry zakładałyśmy, że nie trzymamy się go sztywno, bo najbardziej zależało nam na wspólnym smakowaniu chwil w tak pięknych okolicznościach przyrody, jakie zabezpieczył tego cudownego lata Dolny Śląsk.
Nie wiem, czy uda mi się nakłonić Igora do napisania własnych wrażeń, mogę jednak chyba zacytować to, co rzekł w chwili, gdy Pan Mąż pobrawszy o świcie z dworca w eS., transportował nas do domu:
No! To teraz tylko kwestia, kto się do kogo przeprowadza. Z czego wywnioskowałam, że parki, zabytki i mosty swoją drogą, ale dobre samopoczucie w obecności Wrocławianki i jej przyległości wysunęło się na plan pierwszy. A poza tym, wiadomo, w sumie to nie ma na co narzekać. Ach, młodość! ;)
A teraz przygarść odniesień do słów. :)
Krysi Opakowanej: Jatki, Rynek, Rynek Solny - zaliczone. Bardzo mi się podobała fontanna na Solnym. A, i bawiliśmy się DOBRZE. :)
Edytka 38: Babeczkę naprzeciw Opery, owszem, widziałam. Bezę może następnym razem... ;) A dworzec przecudny! :)
Marii: Z Twojego planu chyba nam wypadł mostek czarownic, ale brama kluskowa - tak, głowa w murze, no i sama katedra, włącznie z wieżą oczywiście, a w niej wesołym Panem Windowym. Nie nabyłam planu rozmieszczenia krasnali, ale kilka z nich namierzyliśmy sami. :)
Aha, i jeszcze, jak to było: rzygacz, panorama, poczta, trochę w lewo i... odmachujemy! :))
A pytanie, czy nabrałam apetytu na więcej, pozostawiam bez odpowiedzi, droga Mario. Zgadnij. ;)
Kasi nurmi: Jeszcze jedno ujęcie kotka na kłódce? Proszę uprzejmie. :)
Przemka z Tawerny Koci Pazur Baldricka: Mam nadzieję, że nam wybaczyłeś... I że lubisz jaszczurki. :)
Mirabelki: I my widzieliśmy fontannowe widowisko. :)
Hany: Na Brueghlów nie starczyło czasu...
Kretowatej: Uniwersytet Wrocławski z dziedzińcami i specjalną stalową szyną na kostce brukowej przed wejściem do Gmachu Głównego (prowadzącym na Wieżę Matematyczną) odfajkowany. :)
Jestem3xl-a: Twój komentarz o walizie obalił mnie z nóg. :D Ta też niezła, co? Zwłaszcza jej zawartość. ;)
Liptona_eR: Lola mi się bardzo podoba, nawet jeśli to tylko literówka. ;) Ta biała plamka na ścieżce to GosiAnka. Przyjmijmy, że macha też do Ciebie. :)
Ninki: Czas był wypełniony fantastycznie, jak sama zauważasz, i formą, i treścią, i cudownymi emocjami. :)
Rybeńki: Dopiero po kilku dniach zrozumiałam Twój komentarz o kocie i pudeukach - kiedy doczytałam u Ciebie, że już po przeprowadzce. :) Czy baniek na zdjęciu jest więcej niż pudeuek?
Pantery i Maskotki: Oj, nie marudzić, dziewuszki, nie marudzić na liczbę postów, bo pojadę jeszcze raz, i to na dłużej. ;) A wiecie, co to jest to wysokie i chude na środku? Pręgierz. Nno!
Ani M.: Gróbelki we Wrocku jak malowanie. :)
Agai: Na trawniku była wrona siwa. Niejedna. :)
Viki: To zielsko rośnie w parku, o którym napisałaś, że tak blisko Twojego domu. :)
Dawnego Basika: Park Szczytnicki, owszem, ale już do Ogrodu Japońskiego nie zdążyliśmy przed zamknięciem, Jaz Opatowicki z oddali, Panorama Racławicka tylko zewnętrznie i też z oddalenia ;), ale kościół garnizonowy, o tak! Podobno 304 stopnie. Dosłownie w ostatniej chwili. :)
A poza tym powiem Ci, Basiu, że skoro Karłowice piękniejsze od Biskupina, którym jestem zachwycona, to aż boję się myśleć, co by było, gdybyś mnie po nich oprowadziła - czy nie zabrakłoby mi skali na wskaźniku emocji i podobactwa? ;)
Zaraz, co to ja mówiłam na początku? Że będzie tak krótko jak... Żartowałam! :)
Ale żeby już nie nadużywać Waszej cierpliwości, konkluzje z wyjazdu zostawiam na czas przyszły najbliższy, choć nie aż tak blisko określony, bo, nie mając takiej biegłości w postowaniu jak Anka, sama też jestem wyczerpana. Uff! Jeszcze tylko bardzo ciepło podziękuję wszystkim Wam za Waszą obecność - to było naprawdę fajne wrażenie, trochę jak łażenie tam z Wami, choć bez ścisku. ;) Przyznaję, że trochę tchórzliwie podeszłam do pomysłu Anki bezpośredniego relacjonowania, ale tak pięknie się rozczarowałam... :) Z wiadomych przyczyn nie do wszystkich Waszych słów się odniosłam, ale to nic nie znaczy - uściski dla wszystkich po równo, Alutko, Tempo i pozostałe dobre, przyjazne dusze.:)
Komu w drogę, temu czas na peron.
JolkaM
Dziekuje, Jolu za fantastyczny reportaz w pigulce z Wroclawia. Inne spojrzenie na to fascynujace miasto, z punktu widzenia turysty, a nie mieszkanca. Tyle interesujacych rzeczy Wam umknelo z braku czasu, ale to swietny pretekst do ponownych odwiedzin GosiAnki. Bardzo mi sie podoba Wroclaw widziany Twoimi/Waszymi oczami.
OdpowiedzUsuńSciski wielkie dla Igorka. Buziaki
Pantero, bardzo nam miło, odściskujemy i cieplutko pozdrawiamy. :)
UsuńJolko, no więc przeżyłam z Wami tę podróż ponownie:)
OdpowiedzUsuńPlatany rzeczywiście są blisko mojego domu, ale Piwnica Świdnicka niemal ociera się o moje drzwi ;)
Oglądam zdjęcia u buzia mi się uśmiecha od ucha do ucha. Ilość miejsc, które zwiedziliście w takim krótkim czasie jest imponująca.
Buziaki dla Ciebie i Igorka
Następnym razem trza się umówić we Wrocku gromadnie i każda będzie pokazywać swoje okolice: Ty okolice Piwnicy, Basia - Karłowice, Maria zaś rejon "rzygacz, panorama, poczta, trochę w lewo" i kto tam jeszcze co zechce pokazać. :)
Usuń:**
Ja niewiele mam do pokazania bom nie z Wrocławia ale... do wycieczki z chęcią dołączę ;-)))
UsuńPochwalam Twoją postawę, Brujito. :)
Usuńha!! to dopiero będzie wycieczka!!
UsuńWrocław padnie nam do stóp ;-)))
Widzę, że mam jeszcze co oglądać we Wrocławiu. No i do dobrze, bo zobaczę inne miejsca, których nie widziałam. Dzięki za tą relacje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGigo, i my pozdrawiamy. :)
UsuńFajna relacja, Jolu, a Igor podsumował to krótko i lapidarnie, aczkolwiek nader celnie :))
OdpowiedzUsuńTrochę mnie ominęły bezpośrednie relacje Anki, ale doczytam sobie w wolnej chwili.
Przejeżdżałam niedawno przez Wrocław, autobusem co prawda, ale co się mi najbardziej tam podobało?
Obwodnica!
Pamiętam bowiem z lat młodocianych, błądzenie po mieście tysiąca mostów, podczas przejazdu na południe kraju. Tak mi się jakoś utrwaliło.
Ale, byłam też kiedyś na Starówce, która jest bardzo klimatyczna, moim zdaniem. Żeby nie było, że mam tylko negatywne wspomnienia z tego miasta ;)
Nie odważyłabym się pojechać do takiego miasta jako kierowca. A te mosty, Lidio! Co krok most. :) My jednak byliśmy w tak komfortowej sytuacji, że nas Anka i JejCiOn oprowadzali, a na dłuższych odcinkach obwozili - czułam się niczym w królewskiej lektyce. ;)
UsuńTo zostaliście godnie przyjęci, niczym rodzina królewska ;) Grunt to dobry i nie za szybki przewodnik i kierowca :)
UsuńJolko ahh Jolko
OdpowiedzUsuńByłaś dni dwa tylko a widziałaś rzeczy których ja nie widziałam mieszkając tuż obok...
Hmm... przyznaję... zadziwiłaś mnie ;-)))
Po Twojej relacji z odwiedzin Anki u Cię odniosłam wrażenie, że raczej małomówną i cichą istotką jesteś... dziś widzę, że obecność Wrocławianki ma na Ciebie magiczny wpływ słowosiejstwa ;-)))
Nie żebym narzekała - NIE!! NIE!!
Bo choć rozgadana ta nasza Anka to ja tak bardzo lubię ten potok jej słów...
Z przeprowadzką to możecie mieć problem ale to na pewno nie ostatnie Wasze spotkanie a każde kolejne będzie odkrywać nowe tajemnice... Waszych miast i dusz ;-)))
Uściski na dobry początek dnia dla obu zasyłam
To, że tyle widzieliśmy, to zasługa gospodarzy, którzy nas potraktowali jak bardzo ważną delegację z bardzo małej, ale niezwykle newralgicznej mieściny i nie dość, że zaplanowali nam tyle atrakcji, to jeszcze dopilnowali, żebyśmy się nie pogubili i zanadto nie zmęczyli. :)
UsuńA Twoje wrażenie co do mojej małomówności jest całkiem mylne - jestem straszną gadułą. :)
Uściski! :)
Igor trafnie podsumował wyjazd :-) Teraz czekamy na relację z przeprowadzki ;-)))
OdpowiedzUsuńWrocław jest taki piękny, co chwilę mnie nachodzi, żeby się tam wybrać, ale tak daleko ... Pozdrawiam Was serdecznie Jolu i Aniu :-)
Aaaa! Relacja z przeprowadzki!:D Dobre!
UsuńWidzieliśmy miejsce, w którym, będąc we Wrocku, piliście chyba kawkę, Aniu. Albo jedliście lody. Albo jakoś tak. :)
Ściskam Cię mocno. :)
Miło wrócić wspomnieniami do tamtego ubiegłorocznego pobytu we Wrocku. Pamiętam, że w miejscu gdzie jedliśmy lody, fruwały sobie śliczne wróbelki :-)
UsuńWrocław ma dla mnie coś magicznego w sobie - tak jak Przemyśl - po prostu co jakiś czas czuję, że muszę tam pojechać. Przynajmniej do Przemyśla mam bliżej :-)
A może byśmy tak kiedyś wybrały się do Przemyśla? Co Wy na to dziewczyny?
To byłoby wyzwanie, Aniu. Ja nawet ze dwa razy byłam w Przemyślu, ale było to bardzo dawno temu i bardziej tak przejazdem, kiedy udawałam się w górki. Ech, jaka zamierzchłość i młodość... Aż się wzruszyłam.
UsuńMyślę, że gdybyśmy tam zlądowały, to Przemek z Tawerny Koci Pazur Baldricka nie odmówiłby nam i pozwolił się zaprząc do roli przewodnika po mieście. :) A po Parku Zamkowym to może nawet mógłby nas oprowadzić sam Mefisto! Jakkolwiek groźnie to brzmi. ;)
Jolu - pomyśl :-) Ja mogiem w każdej chwili :-) Z dłuższym łażeniem u mnie mógłby być problem, ale za to znam fantastyczną restaurację, w której można się przenieść w czasy Galicji pod austriackim zaborem :-) A jeszcze z takim przewodnikiem jak Mefisto, to już na pewno wycieczka byłaby udana :-) No to umówmy się, że jeśli najdzie Was (Ciebie i Anię oraz Wasze "przyległości") ochota - to wsiadacie w jakiś środek transportu i meldujecie się w moim Domku dla kotów i ludzi :-)
UsuńOjejku, Aniu! :***
Usuńna to trzeba zdecydowanie wiecej czasu, zatem do później lipton ;)
OdpowiedzUsuńDo później. :)
UsuńMoże i nie masz biegłości w postowaniu, ale niewątpliwie masz do niego talent:)
OdpowiedzUsuńRelacja świetna; czekam na obiecane konkluzje.
Ninka.
Ninko, dziękuję za miłe słowa. :) Konkluzje - gdy tylko odetchniemy - i ja, i czytający. ;)
UsuńW takim razie następnym razem jak odwiedzisz nasz kochany stary Wrocław zapraszam na Karłowice i sama się przekonasz co z tą skalą podobactwa ;) a jak widać z relacji jeszcze moasz po co przyjechać do nas :)
OdpowiedzUsuńmieszkałam na Karłowicach, cudne są, uwielbiam je, ale sama już nie wiem, co ładniejsze:)
UsuńBasiu, zdecydowanie tak! Z największą przyjemnością poddam się karłowickim urokom. :)
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło.
Viki, nie wiedziałam, że mieszkałaś na Karłowicach a w jakich okolicach?
UsuńJolu czuję się wstępnie umówiona na zwiedzanie :)
:))
UsuńPrzeczytałam z lekka nic nie rozumiejąc ,
OdpowiedzUsuńa tu okazuje się ,że wpis jest napisany przez kogoś innego :-)))
Muszę wrócić znowu do blogosfery po tym niespodziewanie długim lecie z przygodami,
tyle się dzieje :-)
Próbuję sobie wyobrazić, jak wydłużała Ci się mina w czasie czytania, Krysiu... :) Dobrze, że jednak się w tym połapałaś, zanim zaczęły Cię nachodzić poważniejsze wątpliwości co do miejsca, w jakim się wirtualnie znajdujesz. :))
UsuńPozdrawiam Cię z północy kraju. :)
Bardzo mi się twoja relacja podoba,no i bardzo przyjemne jest to że odezwałas się do nas ,towarzyszących wam w tym wrocławskim maratonie .Podziwiam że pomimo obejrzenia panoramy okolic z wieży katedralnej ,chciało wam się drapać na garnizonową .Tam się bardzo ciężko wchodzi ,stopnie sa bardzo wysokie .Byłam tam jakieś 15 lat temu i teraz już bym się na to nie porwała .Wstyd się przyznać ,ale na mostku czarownic też nie byłam ,kiedys nie było takiej możliwości,mostek został stosunkowo niedawno odbudowany, a teraz ja nie mam możliwości-fizycznie.
OdpowiedzUsuńMyślę że masz apetyt na więcej, no to czekamy :)
Mario, po wjechaniu na wieżę katedry czuliśmy się trochę rozczarowani właśnie tym, że nie mogliśmy się na nią wspiąć całkowicie... analogowo. Kiedy więc okazało się, że w kościele garnizonowym winda jest niedostępna, byliśmy WNIEBOWZIĘCI. Niemal dosłownie. :) Szliśmy i szliśmy, i szliśmy, i szliśmy, i trochę... sapaliśmy. A potem były piękne widoki, ale czas nas już gonił i szybko zbiegaliśmy do Gosi, która czekała na nas na dole, z najwyższych okienek wydając się nam białym punkcikiem. :)
UsuńBardzo ciepło Cię pozdrawiam. :)
Jolu, dziękuję za tę relację Twoimi oczami. Opowiedziałam MójCiOnemu o tym, co powiedział Igor co do przeprowadzki. Uśmiechał się potem długo. :)
OdpowiedzUsuńA to dla Ciebie:
http://beta.www.wroclaw.pl/kamera-rynek
Tam byłaś, tam chodziłaś i tam leciały bańki mydlane do nieba. :)
To może podskoczysz pod kamerkę i nam pomachasz o jakiejś umówionej godzinie sprzed fontanny? Zsynchronizujmy zatem zegarki. :)
UsuńŚciskamy Was oboje bardzo mocno tym bardziej oficjalnym kanałem. A także pozostałe przyległości. :)
:) No i chcę znów tam wrócić.
OdpowiedzUsuńBiura podróży organizujące wycieczki do Wrocławia powinny Ci za to zapłacić ;P
;)
UsuńO tak, wrócić, koniecznie wrócić! My też. :)
Bry. Ja się nie "focham" a jak już to krótko :) Jaszczurki lubię - choć w nich to akurat mój brat jest rozmiłowany - myślę, że jak osiądzie gdzieś na stałe to jego mieszkanie będzie jednym wielkim terrarium :)
OdpowiedzUsuńIntensywność relacji była powalająca - niemal jak kanał informacyjny dostępny 24h/dobę :) Żałuję, że nie wpadłem na to, by dać Wam pewną misję do wykonania. Mianowicie odwiedzenia pewnego niedźwiedzia w zoo. Jest to Misia-Przemisia, która błąkała się po naszym mieście i w dość złym stanie trafiła do Wrocławia. Nie wiem co z nią teraz, na stronie zoo nie ma żadnych informacji, nikt nie odpisuje a mam pewną myśl, by instytucjonalnie wesprzeć jej utrzymanie, leczenie, itd.
Misia-Przemisia - to Twój pomysł na imię? :) A kiedy się tam błąkała, w tym roku? Co to za historia? Opowiadaj zaraz. Wiesz, ja jak ja, ale Anka ma do zoo rzut beretem... :)
UsuńA Miłującego Jaszczurki pozdrów od jaszczurkolubów z północy. :) Ta na zdjęciu jest akurat dolnośląska, ale my tu też z nimi zaprzyjaźnieni - w przeciwieństwie do kotów, które im czasem z łapsk i od pyszczków odejmujemy. :]
Niedźwiedzica błąkała się po obrzeżach miasta jakieś 2-3 lata temu. Całkiem możliwe, że pochodzi z Ukrainy i uciekła komuś kto ją w dziwnych celach trzymał, bo lgnęła do miejsc zabudowanych i była w miarę ufna co do ludzi. Złapano ją i wywieziono do lasu ale po niedługim czasie znów sama wróciła. Ważyła wtedy zaledwie około 100 kg.
UsuńZrobił się wielki szum medialny wokół niedźwiedzicy a nasze władze zapewniały, że zostanie wybudowany specjalny wybieg dla niej w Parku Zamkowym. Śmiano się tu nawet, że powinienem zostać jej opiekunem jako Przemko z Przemyśla i jego Przemisia :)
Jak to zwykle bywa, gdy tylko media straciły zainteresowanie - władze olały temat. Tak szczerze mówiąc słowa o tym wybiegu były po prostu wystąpieniem pod publiczkę, bo nikt chyba nie wątpił, że koszty wybudowania wybiegu i utrzymania niedźwiedzia są ogromne.
Zamiast zostać w Przemyślu, Przemisia została przewieziona do wrocławskiego zoo. Bidulka miała ciągłe ataki padaczkowe - prawdopodobnie wywołane przynajmniej dwukrotnym postrzałem ze środkiem usypiającym i stresem wywołanym kolejnymi jej transportami.
Nie wiem w jakim jest obecnie stanie i co się z nią dzieje. Próbuję dociec, ale trafiają do mnie jedynie szczątkowe informacje. Nie mniej jednak szukam możliwości by choć w minimalnym zakresie pomóc Przemisi a jest na to szansa, bo rozmawiałem o możliwości wysupłania trochę grosza z budżetu miejskiego.
Co za historia... To może Anka zrobi zwiad na miejscu. Halo, Anko, tu się nawołuje Ciebie! Halo! Odbiór!
UsuńSzczerze nie cierpię ZOO, zawsze po wizycie tam mam traumę i zamiast radości odczuwam współczucie i smutek.
UsuńZnalazłam jednak wpis na jakimś blogu z wizyty w ZOO z czerwca 2013 i słowa:
W zasadzie zwierzak mógłby zostać uspany jednak żyje i ma się dobrze. Fotki nie zrobiliśmy bo PRZEMISIA odpoczywała w cieniu.
http://michasias.blogspot.com/
i z 02.08.2013 "zwierzęta z tropików bardzo lubią się wygrzewać w tak ostrym słońcu, ale są i takie, którym upał nie służy. Do tych ostatnich należy niedźwiedzica PRZEMISIA, która od kilku dni nie chce opuszczać chłodnej pieczary."
http://www.zoo.wroclaw.pl/index.php?szukany_tekst=&strona=159&nowosci=&promocje=&id_kat=&rekordy=4
czyli rozumiem, że jest we Wrocławiu. Trzeba słać oficjalne pisma, aby zdziałać więcej. Może ZOO ma tyle kasy, że nie chce jej od Przemyśla? Znam parę organizacji, które we Wrocławiu chętnie ją przyjmą. Na koty :)
To ja z innej beczki: zoo, bo to nie jest skrótowiec, czyli wyraz utworzony od pierwszych liter wyrazów, jakie się składają na nazwę, np. GOPR, NOT itp. Się rozpleniła ta brzydka pisownia ostatnio, więc żeby już nie siać złego przykładu, ja, talibka językowa, POTĘPIAM.
UsuńNatomiast w cytowanym zdaniu zaczynającym się "W zasadzie zwierzak mógłby zostać uspany..." POTĘPIAM słowo uspany. Wyłącznie uśpiony. I już. Nno!
Ale sobie poużywałam. ;)
Kto coś jeszcze powie? :D
Och, Jolka, Jolka, a skąd wiesz, że on nie został uspany?? Ten zwierzak w zoo. :)
UsuńBo wiem i już! (I tu dąs.)
UsuńPo takim stwierdzeniu, Igor już nic więcej dodawać nie musi:))
OdpowiedzUsuńMistrz zwięzłych podsumowań. ;)
UsuńProponuje szanownym paniom (i panom i zwierzatkom) przenosic sie do siebie wzajemnie co pol roku.
OdpowiedzUsuńWidze, ze zostalo duuuuzo do ogladania we Wr Ja wlasnie ostatnio czytam o WUWA - blisko mieszkalam i bedacy w okolicy zawsze podziwialam modernizm i rozwiazania, ktore umarly...z modernizmem wlasnie. szkoda.
. No i ciesze sie, ze dobrze sie bawiliscie !!
O to to, co pół roku. :D Teraz pozostaje tylko ustalić sensowny grafik albo zdać się na los. ;)
Usuńto kiedy zaczynacie???? bo my tu czekamy..... :P
UsuńJestem pod wrażeniem Twojej relacji i tylu pięknych miejsc, które odwiedziłaś z Anią we Wrocku, oglądałam zresztą zdjęcia na bieżąco.
OdpowiedzUsuńNiestety z tego miasta pamiętam tylko rynek, na więcej podczas moich wizyt krótkich dawno temu nie starczyło czasu.
Ale najważniejsze chyba było ciepłe spotkanie Was obu, co aż bije z relacji każdej z Was :)))
Pięknie to opowiedziałaś:)!
Dziękuję, Iw, to miłe, co piszesz. Trochę też uprzedziłaś wypadki, bo o tym, co dostrzegłaś, ma być później. ;)
UsuńRelacja jest bardzo pobieżna i dość chaotyczna, ale i całe to nasze zwiedzanie nie mogło być bardziej ułożone z braku czasu, a zarazem chęci zobaczenia jak najwięcej. :)
no i co Rozochociłem się na Wrcoka, może kiedyś jakoś coś się podzieje w kierunku zobaczenia tego, co i TY Jolu mogłaś widzieć live:)
OdpowiedzUsuńno to co "Lola"? do następnego razu :)
PS służy Ci współblog z AniGosą :)
Uściski dla Was dziefczyny :***
Rafał vel lipton_ER
e no znowu literówki, Przepraszam Was Bardzo :)
OdpowiedzUsuńjw
Twój komentarz bez literówek potraktowałabym chyba jako niepełny. ;) Rafał, ja mam chyba do Ciebie słabość, bo bardzo łatwo mi przychodzi wybaczać Ci je. :)) Co nie znaczy, że nie masz się starać. Tylko już teraz nie wiem, w którą stronę. :)
UsuńPodpisano: Lola
czasami mi z nich z tych literówek coś fajnego wyjdzie nawet :) więc może niech już sobie będą:) i miło mi bardzo, że ktoś je sympatią obdarza:)
UsuńLipton_ER
Jolu, zachwycam się ręką Igora wystającą z okienka na wieży. Co za patyczakość!
OdpowiedzUsuńA może patyczakowość...
Usuńeee, chyba patyczalność...
Usuńalbo patyczakowatość ;)
UsuńO,tak! Kość to tam widać, niejedną! :)
UsuńPoboba mi się patyczalność. Zaraz zapytam Igora, za czym on optuje. ;)
UsuńJolu, zazdroszczę Wam poznania moich komiksowych ulubieńców! :))
OdpowiedzUsuńZa to muszę się pochwalić, że mimo, iż nie znam osobiście Anki, to poznałam Wrocławskiego ;)). Zawsze coś ;).
Jolu, a poznaliście Cipiptaszka i całą jego świtę? Może znaleźliście mu postumencik?
Za uściski dziękuję! I nie tylko za nie :D:D
To kto się przeprowadza? :D
A może wszyscy gdzieś po środku się zatrzymacie? Na przykład w Zielonej? :P
Aha. Proszę o kolejne długaśne relacje! :)))
UsuńAha 2. Zazdroszczę podróży w sypialnym! Nigdy nie jechałam, a zawsze o tym marzyłam :)))
UsuńPhi, też poznałam Wrocławskiego! ;)
UsuńAlu, trochę mnie zawstydziłaś, bo o Cipiptaszku zapomniałam. Ale też w domu wrocławskim byłam skupiona na trójkocie, Kajtku i Rufim oczywiście, a poza tym próbowałam zaskarbić sobie łaski Amisi, która była zdenerwowana naszym najazdem. No po prostu zapomniałam! Znaczy się, mam kolejny ważny powód, żeby tam wrócić. :)
To mówisz, że Zielona jest pośrodku... Następnym razem jedziemy przez Zieloną! :)
A ten nasz sypialny to nie taki znów całkiem sypialny, tylko z miejscami do leżenia, czyli że (tak było w naszym przypadku) dostajesz jednorazowy obrusik na leżankę, wyciągasz zmęczone szkitki i zalegasz. A okrywasz się na przykład kurteczką. Pod głową obowiązkowo plecak lub torba podróżna wypełnione czymś mięciutkim. Kotem? ;)
Buźka, Alutko! I pogłaski dla Helki. :)
No wstyd Jolu, wstyd! Jednak masz rację - jest kolejny pretekst ;)
UsuńAmisia była zdenerwowana? A Kajtek?
Oj tam, kto by się o szczegóły czepiał ;). Choć ja nigdy nie wyobrażałam sobie jakichkolwiek luksusów w takim przedziale - byle nogi wyciągnąć ;)
Buźka Jolu! Hela wygłaskana :). No i rośnie jak szalona ;)
Amisia ma jakieś złe doświadczenia z wczesnego kocięctwa, zanim jeszcze trafiła do Gosi. Bardzo się boi głosów dziecięcych lub do nich zbliżonych, a taki jeszcze ma chyba Igor, gdyż Amisia po prostu zwiała, kiedy się pojawiliśmy i unikała nas już do końca. Choć był jeden moment, że odważyła się w drugim dniu wyściubić trochę nos i wtedy właśnie udało mi się zrobić jej zdjęcie z Kajtusiem w ich stołówce na wysokościach. :)
UsuńA Kajtuś - luz, dawał się pogłaszczyć i bawił się z Igorem wędką. :) Na żywo to już w ogóle królewski kot, z postawy, spojrzenia, zachowania. Książę to mało powiedziane jest. :)
Oj, bidulka Amisia...
UsuńNo właśnie, Anki koty mają stołówkę na wysokościach, a mnie prawie szlag trafia jak widzę Helkę łażącą po blatach i stole w kuchni. Nie wiem jak ją oduczyć :(. Nie chcę by tam łaziła. Dodatkowo nie mogę a kuchni postawić żadnego kwiatka, bo jest przez nią każdy niszczony! Dziś zostawiłam bazylię - ciekawe co zastanę po powrocie z pracy... A może ziół nie lubi? :P
Alu, jeśli będziesz konsekwentnie ją z blatów przeganiać (np. za pomocą lekkiego pacnięcia zwiniętą gazetą lub spryskując ją wodą, lub strasząc otwartą cytryną), powinna się przyzwyczaić do tego, że tam nie wolno. U nas jest tak, że kiedy Pan Mąż wchodzi do kuchni, to koty opuszczają stoły i szafki bez szemrania. A gdy ja coś robię, to i one mają tam mnóstwo do zrobienia. :) Ale ja np. uwielbiam, gdy Bazyl się usadowi w kąciku na parapecie tuż koło zlewozmywaka i kiedy np. myję gary, mogę sobie na niego spoglądać, a nie tylko na drzewa za oknem, choć to też bardzo lubię. :)
UsuńO bazylii myślę, że nic jej nie będzie, ale gdybyś postawiła Heli kocimiętkę, to ho ho! :)
A jeśli idzie o inne rośliny, to chyba musisz to wliczyć w koszty - mały kot równa się zniszczone roślinki. Nie raz to przerabiałam. Chyba że je odizolujesz trwale. Inaczej w zasadzie nie ma mocnych. No bo chyba przemoc nie wchodzi w grę? ;)
Dziękuję Jolu za odpowiedź :*
UsuńPacam ją delikatnie w tyłek i paluchem pokazuję, że nie wolno - rozumie to, głupia nie jest ;)
Z wodą chyba nie ma szans, bo wodę Hela uwielbia! Włazi pod prysznic, włazi pod kran ;)
Muszę cytrynę wypróbować.
Kwiaty w kuchni stawiałam tylko cięte - pięknie się tam prezentują, ale musiałam zrezygnować. Dwa doniczkowe już zniszczone ;), pewnie, liczyłam się z tym, ale nie zabrałam ich z podłogi ;), więc na własne życzenie mam zniszczenia ;).
Ja Jolu nie chcę kota na blatach - wszędzie robię jedzenie i po prostu nie. Parapet mam połączony ze stolikiem, więc tam też nie ma wstępu ;). Sadzam ją na pokojowych parapetach, bo jeszcze sama nie doskoczy.
Żeby nie było! Helcia jest cudna, a pańcia już sobie bez niej nie wyobraża mieszkania! :)))
Och, Alu, blaty to blaty, Twoje ci one, więc masz prawo Heli włazić na nie nie pozwalać. Ale gdy ja przyjadę, to będę mogła połazić? ;)
UsuńNo dobra, w drodze wyjątku będziesz mogła. W końcu Ty jesteś JolkaM, a nie jakiś kot ;))
UsuńUff...zasapałam się, tyle do zwiedzania. Chyba znów się wybiorę i zobaczę więcej, chociaż mój pierwszy pobyt był czarowny bo w Ogrodzie Japońskim właśnie kwitły rododendrony.
OdpowiedzUsuńObydwie stworzyłyście piękny duet i fascynujące relacje.
Ewo, masz rację, jeśli zwiedzać ogrody, to koniecznie w maju, gdy kwitną rododendrony (lub azalie). Mam kórnickie arboretum za sobą właśnie o tej porze roku i myślałam, że tam zwariuję od tego piękna. To było cztery lata temu, a do dziś mam przed oczami tamte obrazki.
UsuńDziękuję, że zechciałaś nam potowarzyszyć wirtualnie. :)
Jestem ukontentowana;)) Miło patrzeć na Wasze rozemocjonowane zdjęcia, ale i tak wygrywa kuszetka;) Buziaki, Dziewczyny;)
OdpowiedzUsuńFajnie Wam.
OdpowiedzUsuńTrochę zazdroszczę :)
Jakby co, to następnym razem podobno gdzieś w okolicy Zielonej Góry. Albo Przemyśla - to jeszcze do uzgodnienia. ;)
Usuń:**
Zwariowany ten wpis! Taki dla wtajemniczonych. Jakby wczoraj ktoś pierwszy zajrzał na bloga Anki to by zapytał "Ale o so chozi?" ;)
OdpowiedzUsuńA co ja mogę powiedzieć tzn. napisać? Pręgierz mi się podoba!! :))))
I o to chodzi, i o to chodzi - wtajemniczeni górą! ;)
UsuńJakie Karłowice? Jaki Biskupin? Ołbin, Ołbin najpiękniejszy :-)).
OdpowiedzUsuńBezę wybaczam, bo przegrała w konkurencji z jedzonkiem GosiAnki :-))
Jeju, nie wiem, czy następnym razem wyrobię się czasowo. ;) Ale zapamiętuję: Ołbin. :)
UsuńByłaś niedaleko, na Ostrowie Tumskim :-)
UsuńNic nie rozumiem , nic nie rozumiem;)))) Kto tu pisze? Anka, Jolka, Anka z Jolką, Jolka z Anką??????? Mieszkacie razem, czy tylko piszecie razem?
OdpowiedzUsuńA tak serio, to piękne zdjęcia, ciekawa relacja i serce rośnie,że się tak blogowo zsiostrzyłyście,że się tak wyrażę. Uściski dla Was obu:)
Pozostaje mi tylko westchnąć: żałuj, Kaprysiu, żałuj!
UsuńA tak serio to witaj z powrotem. Na długo wpadłaś?
He, he, już prawie mieszkamy razem. ;)
UsuńBuźka, Kaprysiu. :)
Wszystko zależy od nastroju chwili, czasu do dyspozycji i innych takich tam okoliczności względnych i bezwzględnych, miła Anko. I niech się Wam siostrzy owocnie:)
UsuńBuźka(i) :)))
Znaczy się, mamy zaowocować jakąś... siostrzenicą? ;)
UsuńMi się Twoja relacja bardzo podobała :) a przede wszystkim cieszę się, że fantastycznie spędziłaś czas :)
OdpowiedzUsuńi dziękuję za kota na kłódce :) uroczy!