Maria napisała bardzo ciekawie o swoich pupilach. Zachęcam do przeczytania.
120. Maria Nowicka z Wrocławia, bezblogowa. Natchnęło ją w końcu, ku mojej wielkiej radości, żeby zapisać się do Zwierzolubnych.
W moim dorosłym życiu były trzy zwierzaki. Kiedyś w zamierzchłych czasach mieliśmy koty, ale to inna historia.
Piętnaście lat temu moja bratanica znalazła psiaka w parku, przywiązanego do drzewa. Akurat były imieniny mojej mamy, więc wręczyli go mojej mamie w prezencie. Otrzymał imię Podarek, a wołaliśmy na niego Darek. Piesio miał maleńkie ciało, ale duch był w nim ogromny. Był to psi zawadiaka, waleczny jak lew, terroryzował szczeniaka dobermana, prowokował rottweilera. No i był z niego pies na ko... suczki. To go zgubiło, domowi panowie go nie dopilnowali i wpadł pod samochód.
Następnego psa wzięliśmy ze schroniska. Trafiliśmy tam w porze karmienia i jedna sierota stała z boku i patrzyła, jak reszta jadła. Jak skończyli, poszedł wylizywać miski, no to padło na niego. Przez długą sierść czuć było wszystkie żebra. Był cały czarny, jak umorusany, więc mama nazwała go Morus. Morus to był pies ideał, kochający i kochany, mający swoiste pojęcie o wygodzie, co widać na zdjęciu, na którym trzyma głowę pod biurkiem, bo ja siedziałam obok, no i tak mu było wygodnie. Morus w trakcie spaceru z moją mamą stracił oko; wydrapał mu je wielki pies spuszczony ze smyczy na naszym podwórzu, trzeba je było usunąć. Bardzo cierpliwie znosił rekonwalescencję i szybko nauczył się żyć bez oka. Odszedł od nas w Wigilię, stary i schorowany.
AAAAAAAAAAAA teraz mamy KOTA. Mały kociak siedział na drzewie i miauczał, z tego, drzewka raczej, ściągnął go mój brat i przywiózł do nas. Nazwałam go Smyk, co przekłada się na Myk Myk - na to reaguje, albo Miki, w chwilach uniesień - Mykasia. Jest to kot wyścigowy i brykający. Od małego przyzwyczajony do wspinaczki po tkaninach rozpiętych na ścianie i po drabinie ciężkiej, drewnianej, którą zaadaptowałam na kwietnik i jest także drapakiem kota. Ostatnio do zabawy służą mu łodyżki od warzyw; gdy ma ochotę na zabawę, to podchodzi do lodówki i drapie, bo tam przechowywane są gałązki.
Oto Darek, Morus i Myk:
**************************Witam Cię, miły Myku, wśród nas******************************
Wrócę jeszcze do rodziny, którą już przedstawiłam, ale okazało się, że wpisując ją do spisu, pominęłam cały opis, jaki przysłała mi Hana! Pominęłam jej jedno zwierzę - kotkę Grażynkę, a Ona nawet nie pisnęła słówkiem! Te historie też są wspaniałe, co jedna, to bardziej łapiąca za serce.
115. Hana pochwaliła się niezwykłym przystojniakiem: Przesyłam Ci zdjęcia mojego "moskala". Czyż nie jest absolutnie i zabójczo przystojny? A osobowość! Miodzio! Na pierwszym zdjęciu jestFrodo "przed", czyli pierwszego dnia w domu, zaraz po zabraniu go z "tymczasu", trzy, a właściwie już prawie cztery lata temu. Obok to pies "po", sprzed kilku dni.
Frodo ma ok. 3,5 roku, z dokładnością do 2-3 miesięcy. Na pewno był szczeniakiem wtedy. Pałętał się w okolicach Konina (Wielkopolska), aż odłowiła bidusia Alinka. Jak do nas trafił, to długa historia, w każdym razie wylądował w tymczasie pod Sieradzem, a stamtąd już do domu, czyli tutaj. I jest. Prześliczny, mądry, całuśny niesłychanie, uwielbia gości i parówki, kocha wszystkie bez wyjątku stworzenia, a zwłaszcza inne pieski. Chce się z nimi wyłącznie bawić. Nigdy nie okazał cienia agresji, nawet w stosunku do kotki, która była tu przed nim i pokazała mu, kto tu rządzi. Podporządkował się...
A kotka Grażynka przyszła do naszego śmietnika, żeby się pożywić. Znalazłam ją w stanie skrajnego wycieńczenia, miała koci katar, świerzb, gronkowca i paciorkowca w uszach, rany na brzuszku, pchły, że o innych robalach nie wspomnę. I ta przerażająca chudość. To się nie da opisać. Ryczę, jak to wspominam. Do dzisiaj jest tak, że nie mogę zostawić jej karmy, żeby sobie jadła, kiedy zechce. Ona je tak długo, aż zje, choćby miała pęknąć. I nauczona smutnym doświadczeniem je wszystko, co do jedzenia się nadaje. Kalafior, ziemniaki, rzodkiewka, wszystko! Spędza czas głównie na czekaniu na jedzenie i ewentualnie na spaniu. O piątej rano - pobudka, bo Grażynka wskakuje do łóżka i łazi po mnie w tę i nazad, aż wstanę i nakarmię. Wiem dokładnie, skąd przyszła i kto tak ją urządził. Tak więc Grażynka jest ukrywana, chociaż ten skurwiel (wybacz) raczej nie poznałby w niej tamtego kota. Ale wolę nie ryzykować, bo ludzie na wsi mają silnie rozwinięte poczucie, hm, własności, chociaż - jak się domyślasz - nikt jej nie szukał. Jednak wolę nie ryzykować. Teraz Grażynka jest naszym najpiękniejszym koteczkiem, chociaż ma charakterek. Kochamy ją jak szurnięci, nie bójmy się tego słowa.
Oto Frodo i Grażynka:
121. MIEJSCE DLA CIEBIE - zapraszam!
Hana zadała nam wczoraj pytanie:
Moje wielkie psisko ma ocean cierpliwości do "nowego", czyli Wałka - imię przylgnęło i on już pięknie na nie reaguje. Jest dokładnie takim rzepem, uwieszonym na Frodku przez cały czas. A co z nim wyprawia! Tarmosi, podgryza, wskakuje z rozpędu na jego grzbiet. Wszędzie w ogrodzie fruwają Frodkowe kudły, nie trzeba go czesać! Fantastycznie się dogadali. Kotka, niestety, dalej mieszka na szafie i nie podejmuje ryzyka, chociaż Wałek jest tylko ciekawski. Jakie macie doświadczenia w takiej kohabitacji?
I na koniec coś wyjątkowego. Kiedy mój syn, którego nazywam Wrocławskim, zobaczył zdjęcia zrobione przeze mnie nad morzem, spontanicznie skomponował do nich muzykę. W ten sposób powstał ten relaksacyjny filmik. Miłego oglądania i odpłynięcia
w świat marzeń... Polecam przed zaśnięciem. :)
Żegnaj, sierpniu, już za tobą tęsknię...
ach te futrzaki... jak ich nie kochać !
OdpowiedzUsuńWłaśnie. :)
UsuńSyn skomponował???
OdpowiedzUsuńAniu, jakże Ci zazdroszczę takiego pianisty w domu! I tych wieczorów przy muzyce na żywo, których zapewne masz wiele:)
Wspaniała kompozycja! Jak spacer na krawędzi fal po brzegu z Twoich zdjęć:)
Piękne!
Pozdrawiam serdecznie!
Kiedyś pianino stało w salonie. Teraz jest w studiu muzycznym Wrocławskiego. Tam możemy słuchać Jego muzyki w doskonałej jakości :)
UsuńMaria i Hana - zdecydowanie zwierzolubne ludzie. A ja jestem lubna takie ludzie. :)
OdpowiedzUsuńW kwestii kohabitacji to już wczoraj popisałam Hanie elaboraty. Dziś milczę na ten temat.
A w sprawie filmu z muzą Wrocławskiego to pojadę absolutnym budyniem, bo wiadomo, że jestem fanką. :) A, to już właściwie pojechałam... Chciałam Cię nawet poprosić, Anko, o wstawienie filmiku gdzieś na boku strony, żeby nie umknął wraz z pojawieniem się nowego wpisu, ale już się go tam doszukałam. :)
Dobrego weekendu wszystkim! :)
Weekend będzie dobry, Ty wiesz czemu :)
UsuńUhm. :)
UsuńZasłuchałam się...zupełnie jakbym spacerowała brzegiem morza, a delikatna fala, z cichutkim pluskiem obmywała moje stopy :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś, Beato. :)
UsuńWspanaili ludzie którzy ratują zwierzęta, przygarniają i potem do śmierci się nimi opiekują. Maria i Hana pozdrawiam was dobre kobiety
OdpowiedzUsuńMonika
zapomniałam napisać, że muzyka i zdjęcia dobrane wspaniale jak marchweka z groszkiem
Usuńzdolny ten Wrocławski!
Monika
Marchewka z groszkiem - Wrocławski uśmiał się na to porównanie. :)
UsuńJa też podziwiam Marię i Hanę za ich wielkie serce do zwierząt. :)
Mario i Hano miło mi poznać choćby wirtualnie, zwierzaki cudne i kochane!
OdpowiedzUsuńDziękuję raz jeszcze za tyle ciepłych słów, aż czuję się skrępowana, toż to nie jest żaden wyczyn! Wszystkie zwierzęta, które dotąd mi towarzyszyły, miały traumatyczną przeszłość. Wolałabym, aby takie sytuacje po prostu się nie zdarzały, a jeśli muszą się zdarzać, aby nikt nie przechodził obok nich obojętnie.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie mogę posłuchać muzyki Wrocławskiego. Moje głośniki nie działają i nikt nie wie dlaczego...
Jakże cudnie by było gdyby takie historie się nie zdarzały - ale taki świat to utopia... Niestety świat nasz pełen jest ludzi, którym cierpienie zwierząt sprawia po prostu radość i równie wielu, którzy przechodzą obok ego obojętnie...
UsuńMieć serce i współczucie w dzisiejszych ponurych i egoistycznych czasach to jest wyczyn - więc nie masz powodu aby czuć się skrępowana Hanno...
Cieplutko pozdrawiam a zwierzakom miziajki zasyłam
Dziękuję, choć nadal uważam, że to nie jest wyczyn. Powinna to być norma. Co za paradoks - Ameryki wprawdzie nie odkrywam, ale ciągle zadziwiam się jak dziecko (którym daaawno być przestałam), że człowiek jest najrozumniejszą i najokrutniejszą istotą na Ziemi. A może i we Wszechświecie?
UsuńZawsze sobie powtarzam myśląc o tym: róbmy swoje. Nie poradzę nic na tych okrutnych ludzi, ale mogę robić swoją cząsteczkę dobrego.
UsuńHanno - mnie to niestety nie dziwi...
UsuńSmuci, przeraża, wkurza... ale nie dziwi... Może posiadamy inteligencję ale najrozumniejsi to na pewno nie jesteśmy - jako ludzie...
Anko - masz rację. Jedyne co zrobić można... to swoją maleńką cząstkę dobra dorzucić do wszechświata...
Wspaniałe, że nasze zwierzolubna rodzina wciąż się powiększa!!!
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę. Zbieram tych ludzi jak skarby. Robię się coraz bardziej bogata. :)
Usuńmuzyczka bardzo relaksacyjna, zdolniacha z tego Wrocławskiego:)
OdpowiedzUsuńi lubię takich szurniętych ludzi jak Hana i Maria :)
dobrego weekendu:*
Dobrego, Vikuś!
UsuńTo zapewne hymn skomponowany na powitanie kolejnych zwierzolubnych w naszej wielkiej rodzinie. Piekny!
OdpowiedzUsuńE, nie. Wszyscy by posnęli przy takim hymnie. :D
UsuńDzięki za niedocenione. Ja też jestem zachwycona.
Aniu dech zaparło. Piękne zdjęcia połączone z piękną muzyką. Gratuluję syna. Ja wiem, że Wrocław daleko ale zapraszam Ciebie na swoją wystawę 14 września. Może skusisz się zobaczyć morze :-). Oglądając Twoje zdjęcia pomyślałam sobie, ze jednak jestem szczęściarą, bo takie widoku mam na wyciągnięcie ręki :-) Za to Tobie zazdroszczę Ostrowa Tumskiego :-)
OdpowiedzUsuńAkurat wtedy jestem na wyjeździe ale w przeciwnym kierunku. :) Szkoda, bo prawdziwa wystawa, to już coś, to nie zdjęcia na blogach. Ty mi gratulujesz syna (jestem z niego dumna i dziękuję), a ja Tobie wystawy - jest czego.
UsuńAniu dziękuję.
UsuńA Ty nigdy nie myślałaś o wystawie?
Denerwuję się nią jak cholera :-(
Wsłuchać się, zapatrzeć... zapomnieć, rozmarzyć...
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego mi było trzeba w ten deszczowy dzień ;-)))
Dla Hanny mam tylko jedną radę - dać zwierzętom czas...
Brzmi może banalnie ale wiele razy się sprawdziło... Grażynka być może potrzebuje spokoju i z czasem gdy mały łobuziak podrośnie ustawi go do pionu i jak księżniczka na włościach pokaże młodemu gdzie jego miejsce...
Deszczowy? We Wrocławiu dopiero zaczęło popadywać. Cieszę się, że spodobał Ci się ten filmik, i mogłaś się odprężyć.
UsuńBuziaki, Brujitko:)
Spodobał.. będę do niego wracać :*
UsuńGrażynka rozkoszna ze swoim brzusiem..:)
OdpowiedzUsuńMoje zwierzątka nie polubiły się mimo upływu czasu, a poza tym pies jest tchórzliwy. I w dodatku ja się go woła (w domu, bo na zewnątrz na szczęście przychodzi), robi minę zbitego psa i się odwraca. Nikt nigdy jej nie uderzył, ani nawet głośniej nie krzyknął - wiem, bo znam ją od jej drugiego dnia życia... czemu więc tak jest?...
Hmm, tego nie wiem. Amisia jest taka, że do tej pory boi się jak ognia dzieci i mężczyzn, ale ja ją znam od trzeciego miesiąca życia, więc mam podstawy sądzić, że coś wydarzyło jej się złego zanim trafiła do mnie.
UsuńDzięki Wam przestałam tak tęsknie spoglądać na zwierzaki spacerujące pod balkonem...;o)
OdpowiedzUsuńA jak filmik? :)
UsuńAnka i co mam zrobić jak sam budyń przychodzi mi na myśl. ;)
OdpowiedzUsuńPrzywitam więc dziewczyny i nowe zwierzaki,
Smyk, Frodo, Grażynka jesteście farciarzami :)
Hana, Maria jesteście wielkie! :)
A imię PODAREK (Darek) dla piesia genialne :)
Mnie też się spodobało :)
UsuńZrelaksowałam się,będę sobie TO aplikować częściej.
OdpowiedzUsuńOoo, jak mi miło!
UsuńWielka to ja jestem ,ale fizycznie, to znaczy ani wzrostu ani ciałka Bozia nie poskąpiła.
OdpowiedzUsuńZ imieniem Darek wiąże sie anegdota dla mnie zabawna .Jak już wspomniałam Darek był bardzo czuły na suczkowe wdzięki a właściwie na zapachy. Pewnego razu w parku spuszczony ze smyczy zaczął podąrzać za okazałą wilczycą w towarzystwie pary młodych ludzi. Wołając Darek,Darek udałam się w pogoń ,ja goniłam wołając ,a para z psią ciągle przyspieszała.W końcu dogoniłam i wtedy odwraca się do mnie młodzieniec i pyta jak mi na...imię ,bo on ma na imię Darek i jak bym się czuła gdyby on swoją suczkę nazwał moim imieniem.
To by było na tele.
Dziękuje za serdeczne przyjęcie do zwierzolubnych. Jak napisała powyżej Anka róbmy swoje ,na miarę swoich możliwości.
Acha ,ach no i te zachody z tą muzyką to dopiero robią wrażenie :)
UsuńJa też mam taką historię z moim psem. Kiedyś ją opowiem. :)
UsuńMuzyka i zachody to dobrana para :)
Bardzo, bardzo mi się podoba filmik. Wieczorem ta muzyka brzmi jeszcze piękniej. :)
OdpowiedzUsuńUściskuję!
Przyszłam posłuchać jeszcze raz, tym razem wieczornie.
OdpowiedzUsuń:) Ech...zdolnego masz syna
:*
Cieszę się, że mi o tym napisałaś. :)
UsuńNiom...do zaśnięcia...Też bym takiego kompozytora chciała ;)
OdpowiedzUsuńPozdrówki na dobranoc!
Rośnie Ci taki może. Mój już urósłbył. :)
UsuńDziękuję za usypianke i niesamowity odstresowacz.Wiktoria.
OdpowiedzUsuńMuzyka faktycznie wybitnie uspokajająca i relaksacyjna, świetnie się jej słucha.
OdpowiedzUsuńWitajcie nowe zwierzaczki :-)