Byłyśmy z Jolą oglądać podwórko pani Józi, ale tego dnia wylegiwał się na nim tylko piesek Filonek - już staruszek, którego znam od szczeniaka, a nawet sama nadałam mu imię.
Reszta zwierzyńca była zamknięta w stajniach, kurnikach i oborach. Jola musi mi więc uwierzyć, że zazwyczaj to podwórko wygląda tak jak na tym i innych (klik) zdjęciach.
Po południu, jak doniósł mi MójCiOn, wszystko wróciło do normy i całe pierzasto-kopytne towarzystwo zaludniło to wiejskie podwórko, gdzie życie toczy się dzień w dzień tak samo od lat...
Smutne to podwórko. I też muszę Ci uwierzyć, że zaludnione jest fajniejsze:)
OdpowiedzUsuńczy tylko ja miałam problem z otwarciem zdjęć w podanych linkach? (na końcu tekstu, pod zdjęciami zamieszczonymi w poście?)
OdpowiedzUsuńMnie tez sie nie otwieraja!
UsuńPoprawiłam, dzięki za cynk! :)
UsuńNo, teraz to calkiem co innego!
UsuńOld McDonald had a farm Ia ia o!
...za zwierzyńcem fajniejsze...
OdpowiedzUsuńA mój tato zamierza na wiosnę kupić kury. Ma dosyć kupowania jaj od sąsiadów o krewnych. W związku z tym już zaczął szykować dla nich królestwo :)
OdpowiedzUsuńUwierzam Ci, Gosiu, choć oczywiście żałuję, że nie widziałam pierzasto-kopytnych na żywo - taka okazja! Ale przecież wiadomo, że co się odwlecze... ;)
OdpowiedzUsuńa daleko macie z Gosiom do siebie ?? :)
Usuńprawie 500 km...
UsuńCudne takie podwórko ze szczęśliwymi, zadbanymi zwierzętami. Nawet puste moim zdaniem nie jest smutne, jest pełne oczekiwania, porannego lenistwa
OdpowiedzUsuńlooknij se na mój komentarz pod "tym" całkiem niegłupie podwórze muszę powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńRafał vel lipton_ER
Widziałam i uśmiałam się. :)
UsuńFajneee!!! Indyki wydają taki fajny dźwięk, i nie mówię o gulganiu...tylko o takim...hmm "buf"...kurcze...przeczytałam ten komentarz i jest całkiem bez sensu, nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi...:)
OdpowiedzUsuńLiczne towarzystwo u pani Jozi...
OdpowiedzUsuń