Pojechali i świat od razu zrobił się pusty... Spędziliśmy fantastyczne dwa dni. Spokojnie, naturalnie, bez napinania się. Mój plan udał się w stu procentach. :)
Wrocław jest zachwycający! Byliśmy dumni, mogąc oprowadzać gości po tym pięknym mieście, gdzie tak wiele się dzieje.
Eksperyment z publikowaniem postów niemalże on-line z telefonu uważam za udany. Dziękuję Wam za cierpliwość i życzliwe kibicowanie nam w naszej wycieczce.
Teraz idę się posmucić i powspominać...
Pożegnalny reportażyk urokliwy. Teraz planujcie następne spotkanie. Może gdzieś w połowie drogi?
OdpowiedzUsuńAleście mnie przegonili!:)Grających fontann nie widziałam,bo w czasie mojego biegania po Wrocku były zamknięte dla zwiedzających-jakaś strasznie ważna konferencja europejska była w tym czasie ale kłódek na Moście było multum-czy one są zdejmowane co jakiś czas?
OdpowiedzUsuńSą zdejmowane. Naszą powieszoną na 25 lecie ślubu też zdjęli :(
Usuń...no to papatki, ale budyń...
OdpowiedzUsuń:))
:)
OdpowiedzUsuńBędzie co wspominać... i będzie co planować :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ekspresowe zwiedzanie zafundowałaś :) A ja zdecydowanie wolniej czytam niż Ty blogujesz :)
OdpowiedzUsuńI nie smuć się już tylko rozkoszuj wspomnieniami.
Pozdrawiam!
Ale co tu było do czytania? Same zdjęcia, może jakieś zdanie raz na jakiś czas...
UsuńDziękuję i też pozdrawiam. :)
no jak to?! Polowałam na cytaty z Jolki, Igora i TwójCiOnego! Nawet nie wiesz ile to czasu mi zajmuje z moim przesyłem danych :D A w międzyczasie zdjęcia powoliiiii, powoooooli odsłaniały się zdradzając kolejne miejsca Waszego pobytu :)
UsuńTo były dwa dni pełne wrażeń! Fajnie było wam towarzyszyć :))
OdpowiedzUsuńReporterko Anko, odwaliłaś kawał dobrej roboty!
Teraz ciekawa jestem relacji Joli. A może Igor też mógłby dołożyć swoją?
To fantastyczny pomysł, popieram, tym bardziej, że Igor wziął na siebie obowiązki fotografa i odciążył mnie poprzez robienie zdjęć lustrzanką.
UsuńByło mi to na rękę bo robiłam zdjęcia komórką, żeby je od razu publikować. Myślę, że dzięki temu zaoszczędziłam sporo czasu,, bo wybieranie zdjęć i szykowanie takiego podsumowującego posta to długa praca.
Dzięki, Joasiu, że biegłaś z nami. :)
To ostatnie zdjęcie.. świetna pointa!
Usuń.. i po co się, Gosianko, smucić, kiedy powodów do radości jest dużo więcej :)
UsuńJasne, ale wiesz, po takim bieganiu, napięciu, staraniu, zrobiło się nagle tak pusto, aż żal... A jutro do pracy, buuuuu
Usuń:)
No wiem.. tak tylko, pocieszam :*
Usuńaaale fajne wspomnienia zostana :))
OdpowiedzUsuńco dobre szybko się kończy, niestety;(
OdpowiedzUsuńWłaśnie zauważyłam, że publikowałaś z komórki. Może i ja sobie potrenuję tę opcję, chociaż najbardziej nadaje się do takich postów wycieczkowych i zdjęciowych :)
OdpowiedzUsuńIdź wspominaj. Takie spotkania naładowują niesamowitą energią! :)
A ja czekam teraz na relację Joli i Igora. Szczególnie jeśli piszesz, że Igor robił zdjęcia. To dla mnie zawsze ciekawe doświadczenie zobaczyć Wrocław oczami osób, które go zwiedzają. A ja jestem bardzo zakochana we Wrocławiu :)
OdpowiedzUsuńTo ciekawe doswiadczenie taka publikacja na biezaco z komorki. Jednak, jesli mam byc szczera, dla czytajacych jest utrudnieniem, bo trzeba sie cofac, szukac, zeby nie przeoczyc jakiegos wpisu. Jeden post na temat, gdzie cala wycieczka jest "pod jednym dachem", bylby dla mnie jako czytelniczki, latwiejszy do czytania. Taki migawkowy opis jest fajny na fb.
OdpowiedzUsuńAle eksperyment w sumie niezly.
Dobrego dnia, Anko
Ja szczerze mówiąc miałam podobne odczucia. Wolałabym jeden wpis dziennie nawet baaaardzo długi;)
UsuńZ drugiej strony ciekawie było towarzyszyć Wam na bieżąco i uczestniczyć w Waszych zwiedzaniach:)
Ale, mimo że chciałam coś skomentować, miałam wrażenie, że będę Wam przeszkadzać albo wcinać się w rozmowę ;)
Ok, rozumiem, przyjmuję do wiadomości, ale i tak cieszę się z takiego sposobu relacjonowania wizyty Joli i Igora, bo jest on innowacyjny dla mojego bloga, a ja lubię szukać odmiany, lubię wymyślać coś, co urozmaici moje posty.
UsuńA poza tym teraz mam już luzik, a Jola i Igor muszą się brać do pracy :)
No i oczywiście nie spodziewałam się komentarzy pod każdym postem! I tak się cieszę, że niektórym chciało się coś napisać, co w żadnym razie nie było wcinaniem się nam w rozmowę! :)
Pozdrawiam, dziewczyny!
Mnie taka forma się spodobała. Dzięki niej miałam poczucie uczestniczenia na bieżąco. No, prawie ;) że łatwo przeoczyć wpis? Przecież po prawej jest "spis treści" :)
Usuńtak jest, zresztą, czytelniej. No i, co najważniejsze, komputer nie zjadał AnceW czasu, miała go więcej dla gości :))
Masz racją, Joasiu, zatrzymać się na 3 minuty kilka razy w ciągu dnia, żeby wgrać zdjęcia do nowego posta przez aplikację bloger na komórce to zupełnie inna praca, niż potem wybierać, kadrować, dodawać ramki, pracować nad opisem. To było wbrew pozorom dużo szybciej.
UsuńSprawdziłam, że oglądniecie tych wszystkich postów (bez czytania komentarzy)zajmuje max 4 minuty.
Pewnie w planach kolejne odwiedziny:)no bo jak inaczej:)
OdpowiedzUsuńWiem, jak miłe są takie spotkania i ciesze sie, ze tak ładnie Wam to wszystko wypaliło. Wrazenie zostaną i pewnie jeszcze nie raz poczytamy o Waszych wspolnych wypadach, czego z calego serca zyczę:)
OdpowiedzUsuńOj... ale wspomnienia pozostaną! I jeszcze jakie wspomnienia!
OdpowiedzUsuńNo tak, sama dopiero teraz dobrnęłam do tutaj. :) Rozumiem jedną stronę i drugą - Gosię, że chciała eksperymentować, czytających, że mieli urwanie głów i małą zadymę.
OdpowiedzUsuńA teraz króciutkie* wrażenia z mojej strony: nie spodziewałam się, że przeczytawszy i obejrzawszy wszystko po fakcie, będę miała takie pozytywne odczucie. Przyznaję się, że miałam nawet pewien opór przed publikowaniem w ogóle, i to jeszcze na bieżąco, ale zaufałam Gosi. Teraz, po tym rekonesansie, czuję się fajnie - najbardziej chyba dlatego, że przekonałam się, że tylu osobom chciało się... błąkać z nami, że odzywaliście sie do nas niemal na bieżąco. To bardzo przyjemne i tak na szybciutko wszystkich Was pozdrawiam. :) Czuję się trochę, jakbyście byli tam z nami, zarazem nie czyniąc tłumu. ;) To bardzo przyjemne wrażenie. :) I nawet dyscyplinjące upomnienie Przemka traktuję jako coś naturalnego i przede wszystkim uczciwego - także dlatego, że im więcej się mówi o takich oczywistych rzeczach, o których niestety czasem zapominamy lub w ogóle o nich nie myślimy, tym lepiej. A więc dopisuję się pod samokrytyką Gosi, dokładam swoją sromotę i obiecuję upowszechniać tę drugą stronę medalu/lampionu. Dzięki, Przemku, odpowiedzialny, rozsądny chłopaku. :)
A czekającym na naszą relację obiecuję ją wkrótce, choć żem zdecydowanie mniej zdyscyplinowa, a i mniej biegła technicznie od Anki, to zastrzegam, że to może potrwać. Ale przecież co się odwlecze, to... może nabierze dodatkowego smaku. :)
* z założenia naprawdę miało być króciutko, a wyszło jak zawsze. ;)
Właśnie wyżej napisałam, że takie posty na bieżąco podobały mi się :) a co do nieszczęsnych lampionów, powtórzę za Przemkiem - każdy popełnia błędy. Ważne, żeby z nich wyciągać właściwe wnioski. :*
UsuńMam podobne odczucia jak Pantera i Maskotka, choć w zasadzie nie mam nic przeciw takim eksperymentom:) Ale czytając posty raz dziennie troszkę się gubiłam i w rezultacie jeden z komentarzy (ten o pożegnaniach) zamieściłam nie tam, gdzie chciałam. Właściwie to on powinien znaleźć się pod innym - a najlepiej pod tym - postem:)
OdpowiedzUsuńNinka.
Wakacyjne wyprawy to fantastyczne akcje, ładne zdjęcia z ładnego dworca:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń