Dziewczyny improwizują w kuchni, to ja też mogę! Mój młodszy syn, kiedy był mały, był z tego znany, że co robił starszy - to musiał robić też On! Jeśli więc starszy wołał "chcę pić", zaraz było słychać z ust młodszego "ja też!". Powtarzało się to zawsze i przy każdej okazji:
"Nie lubię tej zupki!" - "Ja też!"
"Nabiłem sobie guza!" - Ja też!"
"Chcę siusiu!" - "Ja też!"
No to powtórzę - pozazdrościłam innym blogerkom improwizacji i "ja też!". :-)
Otworzyłam lodówkę z myślą "co my tu mamy" i "co się z tego da upiec na dziś".
Była tam puszka gruszek w syropie, puszka rambutana nadziewanego ananasem (musiałam mieć niezłą fantazję, kupując toto),
serek śmietankowy taki jak na sernik i ciasto francuskie. Postanowiłam, że zaimprowizuję i potem z czystym sumieniem podam ten przepis jako własny, bo na blogach przecież wszystko już było!
Składniki:
Puszka gruszek w syropie
Puszka rambutana z ananasem
¾ kg sera białego śmietankowego takiego jak na sernik
4 łyżeczki cukru waniliowego
4 łyżki syropu z agawy lub płynnego miodu
Łyżka mąki ziemniaczanej
¾ kubka migdałów w płatkach
Pół łyżeczki olejku cytrynowego
Duża garść żurawiny
Jak zrobiłam:
Okrągłą formę wyłożyłam papierem do pieczenia i jedną częścią
ciasta francuskiego.
Posmarowałam rozbełtanym jajkiem (robię to, żeby ciasto nie namokło, ale nie spotkałam się z tym sposobem u innych). Wyłożyłam na to serek
wymieszany z cukrem waniliowym, syropem z agawy, mąką ziemniaczaną, cukrem
waniliowym, olejkiem cytrynowym, ½ szklanki migdałów i większością żurawiny. Ułożyłam na serku owoce z puszek, posypałam żurawiną i resztą płatków migdałowych. Przykryłam pozostałym ciastem francuskim
naciętym dowolnie, jak kto lubi – ja zrobiłam małe nacięcia przy pomocy linijki i noża. Posmarowałam rozbełtanym jajkiem. Piekłam w 180 stopniach około 30-40 minut. Posypałam cukrem pudrem.
Wygląda pięknie, prawda?
W smaku też było piękne - podejrzewam, że dużo lepsze byłoby na zimno, ale przekonam się
o tym następnym razem, bo to zostało pożarte, zanim zdążyło wystygnąć. :-))
rembutan - pierwszy raz słyszę ;D ciacho wygląda mega pysznie!
OdpowiedzUsuńBardzo udana improwizacja, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia - z tego co widzę musi być pyszne - nic tylko trzeba wypróbować :)))
OdpowiedzUsuńWygląda cudnie i chyba byłabym w stanie to upiec ;). Tylko ten ranbutan... Co to jest? I jeszcze - piekarnik od dołu grzeje?
OdpowiedzUsuńPiekłam z termoobiegiem;-)
UsuńRambutan http://www.nawidelcu.pl/vademecum-smakosza/owoce/rambutan,1,1,1092 - sama nie wiedziałam, co to;-)
Ależ to pięknie brzmi i wygląda.
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że spróbować nie można :-)
pierwsze słysze to coś na eR ;D
OdpowiedzUsuńnie mniej jednak ciasto wygląda zachęcająco!!!
Inspekcja została przeprowadzona przez kociego inspektora ? :)
OdpowiedzUsuńWygląda smacznie !
Właśnie! Uświadomiłam sobie, że nie! Co za obciach;-(( Pokazuję niezatwierdzone ciasto...
UsuńZaraz to spróbuję naprawić;-)
ciacho wyglada przepysznie ;)
OdpowiedzUsuńZ RAMBU..CZYM????? ŁOZESZ JAKA UCZTA BOGÓW:))))))))SZKODA ,ŻE NIC NIE ZOSTAŁO////CHETNIE BYM USZCZKNĘŁA:))
OdpowiedzUsuńA muchę pozdrowiłaś??;-)
UsuńBasiu ależ piękne ciacho! o smaku nic nie powiem ale wyobrazam sobie że jest boskie - pewno raczej było:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
ciekawe musi być to rambu :D nigdy o nim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńale ciasto wygląda obłędnie!
Inspektor wygląda na zszokowanego - pewnie i na nim zrobiło ogromne (pozytywne) wrażenie
OdpowiedzUsuńMina kocia bezcenna ;)))) Ciasto pewnie pyszne, a rambutany jadłam i pamiętam, że były smaczne.
OdpowiedzUsuńKiciuś patrzy z przerażeniem, pewnie spodziewa się, że po zjedzeniu "tego czegoś" padniecie martwym trupem.Musiało być pyszne, bo wszystko co dałaś do środka jest samo dla siebie smaczne.Jak widzę to podobnie jak ja masz dyżurne ciasto w lodówce. Dodatkowo mam zawsze masę krówkową czekoladową lub truflową. Wtedy 5 minut i masz gotowe rożki francuskie. Sorry, ale pomyślałam, że na całe szczęście nie narysowałaś wpierw tych linijek flamastrem a od razu operowałaś nożem. Mój to by pewnie wpierw narysował te paski, bo wszystko musi być: a)zaprojektowane, b) rozrysowane, c) a teraz to już można zrobić:))))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
trafiłam tu z ciekawości cóż za interesująca osóbka pozostawila pamiątkowy pierwszy na moim blogu komentarz i... chyba będę tu częściej zaglądać zwazywszy na wspólne zainteresowania: pieczenie ciast i tarmoszenie kotow za uchem :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny pyszny przepis i koci komiks :)
Pozdrawiam
Rambutan? :) Aż musiałam zgooglować - i czegoś się nauczyłam przy okazji :)
OdpowiedzUsuńTwoje przepisy są cudne. A to ciasto wygląda obłędnie.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że inspektor sam miał nadzieję, że to zjadliwe i zrobione specjalnie dla niego - pewnie zawiedzony, że nie dostał;-) Jejciu ciasto wygląda obłędnie. I jak w takim domu, z taką Panią ktokolwiek mógłby się odchudzać?!
OdpowiedzUsuńZolinko! bez szans!;)
UsuńAniu o tym rambu.. w życiu nie słyszałam;)
Ale już wiem!...Poproszę Zolinke ,żeby zrobiła takie ciasto (ona lubi takie eksperymenty!)-ja będę inspektorem;)
Poproś Miśko, poproś, ale ja się skończą pyszne letnie i jesienne owoce, bo teraz to szkoda z jakiś puszek korzystać:))
UsuńZolinko, a jak ta pani ma być chuda?? Toż to męka jest:)
Pani sama sobie winna jak takie pyszności robi hihih:-D aż strach wchodzić na kolejne. Język na ich widok ucieknie nie powiem gdzie i co wtedy? Nic tylko popełniać wypieki:-D Pozdro cieplutkie
Usuń