czwartek, 23 maja 2013

Jak zostałam DT

Odpowiedź na tytułowe pytanie bardzo interesowała Abigail. Ustaliłyśmy, że odpowiem na nie i na inne na wzór wywiadu. Jeśli kogoś interesuje ten temat, to serdecznie zapraszam. Uprzedzam, że post jest bardzo długi i liczy sobie (o zgrozo!) 1923 wyrazy! 

Zacznijmy od pytania podstawowego:

Minia
- Jak to się stało, że zostałaś Domem Tymczasowym? Co było pierwszym impulsem, pierwszą myślą, iskrą zapalną?

Najpierw rozprawię się z definicją domu tymczasowego w moim wydaniu. Jestem takim samozwańczym domem. Wciąż nie mam odwagi tak się nazywać. Zawsze mam świadomość, że istnieją PRAWDZIWE domy tymczasowe (patrz: Na Drapaku), nastawione na pomoc większej liczbie zwierząt, ja prowadzę taką skromną działalność wyłącznie na własną rękę, sama jestem sobie żeglarzem, sterem i okrętem. Ponieważ jednak ziarnko do ziarnka, a raczej kotek do kotka, i uzbierało się tych tymczasów kilkanaście, to mogę zgodzić się na nazwanie mnie Małym DT (MDT).
Zostałam MDT przez przypadek. Jechałam samochodem w korku, samochody wymijały jakąś przeszkodę znajdującą się na drodze, którą okazała się młoda szylkretowa koteczka. Wzięłam ją, podleczyłam i bez wiary w sukces dałam ogłoszenie do internetu. Koteczka znalazła dom, a ja poczułam tę niezwykłą radość z pomagania i ze spełniania marzeń, bo o takim działaniu marzyłam od zawsze. Ta sytuacja jest kluczowa, to przy niej pokazały się wszystkie moje lęki i brak wiary w sukces. Wzięłam tę kotkę z drogi pod wpływem dawnego postanowienia. Żeby to wytłumaczyć, muszę cofnąć się w przeszłość.

Mela
Mam na sumieniu bardzo dla mnie traumatyczne przeżycie. Kiedy byliśmy z mężem na wczasach w Bieszczadach, jakieś 10 lat temu, spotkaliśmy na drodze psa. To był bardziej szkielet psa niż żyjące zwierzę. Skracając, bo nie mam wciąż siły o tym pisać, tylko go wtedy nakarmiłam, zamiast go zabrać i bardziej mu pomóc. Oczywiście miałam pełno usprawiedliwień, że wakacje, że daleko od domu, że mąż się może nie zgodzić, ale nigdy tego nie zapomniałam i żeby odkupić tę winę, przysięgłam sobie, że już nigdy nie przejdę obojętnie obok potrzebującego pomocy zwierzęcia. Dlatego wzięłam tę kotkę. 
Kiedy ją przywiozłam do domu, byłam pełna lęków, jak sobie poradzić, co powiedzą moi domownicy, co zrobię, jeśli się nie zgodzą i przede wszystkim byłam przekonana, że ta kotka, która dostała potem imię Minia, już na pewno zostanie ze mną na zawsze.

Wszystko to okazały się strachy na lachy.

Pytania dodatkowe:

- Czy byłaś przekonana, że DT będziesz prowadzić już zawsze? Jeżeli nie,  jakie było twoje kryterium stanowiące o tym, że właśnie tak się stanie - może szybka adopcja pierwszych tymczasów, a może akceptacja przez rezydentów, a może zgoda rodziny?

Córcia
Nie myślałam o tym, aby zostać MDT na zawsze, raczej ta pierwsza historia dodała mi skrzydeł i zobaczyłam, że można. Pomyślałam sobie, dlaczego by nie zająć się kotkiem na działce u Taty. Kotek był karmiony, ale wciąż bezdomny, no i przede wszystkim niewykastrowany, co mnie smuciło. To był mój drugi podopieczny. Kiedy po wykastrowaniu go, za kilka miesięcy (!!) znalazłam mu za pomocą ogłoszenia dom u Kamili, przeżyłam wielką radość. Dziś widzę, jak byłam wtedy nieodpowiedzialna, dając Kamili takiego niezresocjalizowanego kota. Miała z nim potem dziewczyna wiele kłopotu, ale, co jest charakterystyczne, i nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ona, tak jak i inni przyszli właściciele "moich" kotów, okazała się szyta dla Dziadka na miarę. Ktoś inny nie miałby aż tyle dobrej woli i cierpliwości. Jestem jej bardzo wdzięczna i podziwiam ją do dziś.

Moja rodzina, czyli mąż i syn, zareagowali na moje działania z życzliwością i wsparciem, choć takim z boku i z zastrzeżeniem, że nie zgadzają się na kolejnego kota w domu, więc mam robić wszystko, aby tak się nie stało. 

Koci rezydenci zachowywali się raczej skandalicznie. Były fochy, prychania, warczenia i łapoczyny na koteczkę Minię, ale ona kompletnie się tym nie przejmowała, a Dziadek siedział u mnie w pralni, więc nie miał z nimi kontaktu. 

- Jakie wymagania chciałaś/musiałaś spełnić przed przyjęciem pierwszych tymczasów? W sensie przygotowania domu, kotów rezydujących, umówienia weterynarza, zakupu karmy, akcesoriów dodatkowych itd.? Jak wyglądało podstawowe wyposażenie, które sobie przygotowałaś? 

Gacuś (Szuwarek)
Kiedy już moja "działalność" zaczęła się rozkręcać, konieczne stało się przystosowanie mojej pralni do trzymania kotów oraz zakup kolejnej kuwety, zrobienie legowiska, postawienie miseczek, wrzucenie zabawek. Koty karmiłam karmą, którą jedzą moi rezydenci, więc jeszcze wtedy nie kupowałam nic osobno. Potem okazało się, że niektóre koty potrzebują karmy specjalistycznej, czyli dla kociaków czy dla wrażliwych i taką karmę kupiłam i mam w zapasie. 

Oczywiście w tym wszystkim najważniejsza jest współpraca z lekarzem wet. Mam swoją ulubioną panią Edytę, której ufam i która przynosi szczęście moim podopiecznym, wiec trzymam się jej jak rzep psiego ogona. Mam z nią dobrze, bo ona przeprowadza wizyty domowe i w razie jakichś zabiegów niewymagających wizyty w gabinecie wszystko załatwiamy u mnie. To wielka pomoc, tym bardziej że ceny, jakie mamy ustalone, są inne - niższe dla bezdomniaków i normalne dla moich. Za dojazd nie płacę. 
- Tu się od razu nasuwa pytanie następne: czy bardzo się to zmieniło w trakcie prowadzenia przez ciebie DT i w miarę przyjmowania kolejnych kocich potrzebujących?

Oprócz zakupu specjalnej karmy nic się nie zmieniło zewnętrznie, raczej wiele we mnie. Po każdej adopcji czuję się bogatsza w doświadczenie.

- I dość ważne: skąd czerpałaś wiedzę na temat tego, jak zostać DT i na co DT powinien zwracać uwagę, jak działać itd.?

Czytałam na ten temat, interesowałam się tym, no i ze swojego wnętrza, z intuicji. 

Pytania szczegółowe :)

- Jak poradziłaś sobie z lękiem o to, czy rezydenci zaakceptują tymczasa/tymczasy?

Nie poradziłam sobie inaczej niż przez zmierzenie się z tym i przekonanie, że to też kapitalna część tej pracy, że to jest do przejścia, a moje koty nabierają doświadczenia i radzą sobie coraz lepiej.

Filonka
- A jak poradziłaś sobie z lękiem o to, czy kolejni goście w twoim domu nie wpłyną negatywnie na psychikę rezydentów - przecież oni najpierw potrzebują czasu, by zaakceptować (a może wcale nie?), później związują się z tymczasem, by w niedługim czasie cierpieć z powodu rozstania... Zwierzęta przywiązują się jak ludzie? Co mówi twoje doświadczenie na ten temat? Zauważyłaś zmiany w zachowaniu swoich kotów i psa, odkąd prowadzisz DT?

Ten lęk wciąż we mnie siedzi, ale przekonuję się, że nic im nie jest, że one też dostosowały się do tej sytuacji. Inaczej martwię się o Amisię, bo ona potrafi się zaprzyjaźnić (patrz: Gacek, Wisia), a inaczej o Kayrona, bo on jest samotnikiem; po nim widać czasem okropny wnerw. Na moje oko jednak nie płacą za dużych kosztów. Jeśli zauważyłam zmiany, to na korzyść, bo jeśli coś dzieje się w domu, to pozytywnie pobudza moje leniuchy do działania (choćby to miało być tylko prychanie), coś się dzieje i jest ciekawie. Rufi jest psim aniołem i myślę, że mimo że jest zazdrosny, to jego miłość do całego świata nie pozwala mu być złym za kolejne kocie biedy, które paradują mu przed nosem.

Łatka
- Jak poradziłaś sobie z lękiem o to, czy uda ci się oswoić i/lub wyleczyć tymczasa?

Tu tylko doświadczenie może pomóc. Nie wiem, czy pamiętasz historię czarnej kotki Córci, która mi uciekła, bo nie dała się oswoić, chorowała, wszystko szło źle. Wtedy o mało się nie załamałam i nie przestałam tego robić. Okropnie to przeżyłam. Dziś widzę, jak wiele to doświadczenie mnie nauczyło, przede wszystkim tego, że nawet w takiej sytuacji świat się nie kończy, że zwierzę umie poradzić sobie samo, nawet jeśli ja zawiodę. No i tego, że tak po prostu w życiu bywa. 

Lęk, czy uda mi się wyleczyć tymczasa, wciąż we mnie jest. Zawsze można jednak bardzo pomóc i o tym wolę myśleć przede wszystkim.

Plamka
Wreszcie:

- Jak poradziłaś sobie z lękiem o to, czy nowy dom nie okaże się niewypałem?

Kolejna odpowiedź, która brzmi: doświadczenie. To się wie i czuje, wystarczy porozmawiać z ludźmi, zobaczyć ich dom i już wiadomo, z kim ma się do czynienia. Wydaje mi się, że mam nosa, bo jeszcze nigdy się nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie, te koty trafiają do tak pasujących do nich ludzi jak na zamówienie!
Poważnym problemem jest odmawianie ludziom, którzy w moich oczach nie spełniają warunków bycia dobrym kandydatem na dom stały. Czasem jest to oczywiste, a czasem ludzie są OK, ale nie mają odpowiednich warunków, i nie myślę o pałacach. Nie mogę o tym opowiadać, bo to nieetyczne, ale czasem jest to szokujące. To jest dla mnie olbrzymi problem, jednak pomaga mi w tym mąż i bardzo sobie tę pomoc cenię. 

- Czy masz jakiś pomysł, w jaki sposób przekonać męża, rodzinę do tego, by dom stał się Domem Tymczasowym dla potrzebującego zwierzaka?

Może to zrobić tylko determinacja, doświadczenie, łagodne przekonanie się, że to jest fantastyczna, dająca wiele satysfakcji działalność. Mój mąż zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Wspiera mnie teraz i pomaga, bawi się z kotami, jeździ ze mną na wizyty przedadopcyjne i wspiera w każdy inny sposób. Na początku był sceptyczny i pełen obaw. Myślę, że trzeba w tym zasmakować, tylko tak można to pokochać.

Babka
- Co zrobić, by zminimalizować ewentualne szkody, jakie może wyrządzić tymczas: znaczenie czy posikiwanie ze strachu, problemy żołądkowe, niszczenie mebli itd.?

Zaopatrzyć się w środki czystości, np. najtańszy wybielacz, który wymieszany z wodą stanowi świetny usuwacz zapachów. Mieć w domu kilka drapaków. Pogodzić się z tym.

Nie puszczać tymczasa swobodnie w domu, kiedy jest zestresowany, chory...
- Co zrobić, by zminimalizować stres rezydentom?

Nidy nie wpuszczać od razu do nich kota, który nie przeszedł zapachem domu. Pokazać im go najpierw z daleka, potem w kontenerze, pilnować, aby im nie wyjadał z misek, nie kładł się na ich miejscach do spania. Okazywać im miłość, bawić się, głaskać. 

- W jaki sposób zabezpieczyć rezydentów przed ewentualnym zakażeniem się od tymczaska?

Izolować od nich w pierwszych dniach, czyli robić kwarantannę, myć często ręce, zawsze pokazać tymczasa lekarzowi, odrobaczyć go, odpchlić, zaszczepić, gdy tylko można.

Eugeniusz
- Opisz 5 pierwszych kroków, rzeczy, jakie robisz przed przyjęciem pod dach nowego kotka (przygotowanie domu, leki, jedzenie, dodatkowa kuweta etc.).

Pralnia: kuweta, miski, legowisko.

Wizyta lekarska: patrz jw.

- Czy jest jakiś wspólny schemat adaptacji i oswajania się nowego tymczasowego członka rodziny? Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę na poszczególnych etapach tymczasowania?

Myślę, że jest to pierwsze przełamanie strachu, przejście przez izolatkę, odrobaczenia, szczepienia, kastracje itp., potem wprowadzenia "na salony", oswajanie ostateczne, ogłoszenie, wizyty przedadopcyjne, oddanie.

Każdy etap ma swoją specyfikę, ale są to sprawy zależne od charakteru kota, jaki jest pod naszą opieką, trudno tu generalizować. 

- Czy i jakie ryzyko wiąże się z prowadzeniem DT?

Myślę, że najpoważniejszym ryzykiem jest przyniesienie sobie do domu jakiejś choroby, dlatego tak ważne jest, aby koci rezydenci mieli aktualne szczepienia, oraz kwarantanna. Pocieszam się, że w takim np. Drapaku to się dotąd nie zdarzyło, więc może nie jest to łatwe. 

Inne ryzyka? Koszty. Podrapane meble, obsikane kąty - jak to przy kotach. Złamane serce.

- Co staje się przeciwwagą dla złamanego serca?

Satysfakcja i radość z dobrego dalszego losu kotków, możliwość zajęcia się kolejnym biedakiem.

- W jaki sposób znajdujesz tymczasowym kotom domy?

Goplanka Wrocławianka
Zawsze poprzez dobrze napisane i zilustrowane ogłoszenia na tablica.pl. Nie miałam jeszcze potrzeby dawać go gdzie indziej. Raz prosiłam Was o pomoc. Wtedy Wisia znalazła dom dzięki Maskotce i udostępnieniu przez nią na FB. Jej post udostępnił użytkownik Koty. Kiedy już jest chętny, idę zazwyczaj na wizytę do jego domu, rozmawiam i wtedy decyduję.

- Ile czasu zajmują ci dodatkowo sprawy związane z tymczasem (opieka weterynaryjna, podawanie leków, szukanie domu itd...)?

Są to zajęcia na pewno trochę czasochłonne. Spędzam sporo czasu z tymczasami, kiedy są w mojej izolatce (czyli pralni), potem w zależności od stanu zdrowia czas zajmuje podawanie leków. Trudno to oszacować, ale nie odbieram tego jako wielkie obciążenie. Myślę, że to sprawa bardzo indywidualna. 

Dziękuję Abigail za możliwość odpowiedzenia na te pytania, to było dla mnie cenne.

PODPIS

165 komentarzy:

  1. Łooo jakie kocie cuda. Goplanka to wypisz wymaluj mój Bonifacy. oddawaj kota:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz dopiero rozjasnilo mi sie w glowie, jaka to praca, ile czasu pochlania, ile poswiecenia wymaga i z jakimi zagrozeniami jest zwiazana.
    Tym wiekszy dla Ciebie, Anko, szacunek.
    Trzeba miec specjalne predyspozycje, zmuszac sie za kazdym razem do niezakochiwania sie w tymczaskach, nie przywiazywac sie do nich, a to wymaga specjalnych staran.
    Jestes wielka, Anko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, Jolka napisała całą prawdę. Robię to dla siebie. Daje mi to tak wiele satysfakcji, że jestem zawsze dłużniczką tych moich tymczasowych gości.
      Buziak :)

      Usuń
  3. A ja jestem ciekawa kiedy przygarnęłaś pierwszego tymczaska? Bo o tym nie piszesz:))
    Ja bym mogła czytać i czytać takie posty, bo dla mnie to niesamowity proces adaptacji kociaka i przystosowanie go do życia "w rodzinie".
    Nie będę tu pisać, że Cię podziwiam, że odwalasz kawał dobrej roboty, bo wiem, że tego nie lubisz, ale muszę Ci podziękować. Bo gdybyś nie prowadziła DT mój Gaculinek by do mnie nie trafił. Wiem, wiem pewnie jakiś inny kotek byłby równie kochany, ale... Gacuś był jak "szyty na miarę" do mojego domu. Wszystkie zwierzaki tak się dopasowały jakby młody się tu urodził. Dzięki Tobie odnaleźliśmy się w czasoprzestrzeni:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maskotko, adopcja Gaculinka to jedno z najpiękniejszych moich doświadczeń. To ja Ci dziękuję. Masz rację, nie lubię kadzenia, nie po to to napisałam. Dzięki, że pamiętasz. :)

      Pierwsza adopcja? Napisałam bardzo dużo na ten temat w odpowiedzi na pierwsze pytanie. Zobacz koteczkę Minię, podpis pod zdjęciem jest podlinkowany i tam jest opisana dokładnie jej historia. Bardzo ciekawa (moim zdaniem) ;-)

      Usuń
  4. Kobieto jesteś niesamowita. Szacunek za to jak wspaniale potrafisz dzielić swoją miłość. To naprawdę ciężka praca i ogromne poświęcenie.
    Jesteś przykładem tego jak wiele dają chęci !!!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poświęcenia szczególnego nie widzę, ale miło mi że tak to oceniasz. :)

      Usuń
  5. Dowiedziałam się sporo o domach tymczasowych, kiedy moja córka poważnie zainteresowała się królikami i zaczęła współpracować ze Stowarzyszeniem Pomocy Królikom. Było już u niej kilka "tymczasów", jeden nawet u nas w domu (przez dwa dni).
    Są oczywiście różnice w prowadzeniu domu tymczasowego dla kota i dla królika, ale zasady są takie same.
    A u Ciebie tyle już było tych kotków! Niby czytałam o wszystkich już wcześniej, ale dopiero jak je tak razem zebrałaś, okazuje się, że pomogłaś tylu kotom!
    Zajrzyj na blog "Moje różne różności". Jeśli go nie znasz, możesz wejść z listy blogów u Kaprysi; pewnie się ucieszysz:)
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobię to po południu bo teraz muszę już lecieć, buuuuuuuuuu :(

      Usuń
    2. Byłam, widziałam, ucieszyłam się :-)

      Usuń
  6. Pięknie, mądrze i odpowiedzialnie - podziwiam Cię, Anko Wrocławianko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty masz po prostu talent, rękę do szukania domków dla kotów.
    Są tacy ludzie utalentowani, ale to rzadkie ptaki :-)
    Całe szczęście ,że to robisz,
    że istniejesz i dzięki Ci wielkie za to ....

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak sobie myślę, że Abigail nie zadała Ci pewnego istotnego pytania. Ale czy jest ono rzeczywiście potrzebne? Z odpowiedzi na pozostałe i z Twoich relacji o kotkach tymczasowych, z Twojego nastawienia do tego, co robisz, wynika dość jasno, że satysfakcja z pomocy zwierzętom, świadomość robienia czegoś pożytecznego, dobrego i korzyści, powiem może zbyt patetycznie, duchowe, ale i te codzienne radości i przyjemności płynące z obcowania z kotkami, którym pomagasz, wszystko to rekompensuje Ci trud i troski związane z prowadzeniem MDT. Hm, wygląda mi na to, że robisz to wszystko dla... siebie. :) No proszę, jak się wygodnie urządziłaś. ;)
    Dobrego dnia, Anko, kotów fanko. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. maupa ;P

      Anko, ja Cię postrzegam jako KS
      Kobietę Spełnioną :)

      lofju :***

      Usuń
    2. Phi! A ty się nie podlizuj, i tak Cię Anka wydziedziczy - w szczególności za kolejne wyznania, zobaczysz! :P

      Usuń
    3. A gdy Cię już wydziedziczy, wtedy ja odziedziczę wszystkie kuwety i miski kotków, i Rufika! O! Tadam!

      Usuń
    4. Ty się przyznaj, że polujesz na JejCiOnego ;PPP

      Usuń
    5. te miski, kuwety i Rufik to przykrywka ;P

      Usuń
    6. Ożeż! Pomawiasz mnie! Ale wybaczam Ci, bo nie wiesz, co czynisz, a tak naprawdę, to tak mnie ta przykrywka ubawiła, że o mało w głos nie parsknęłam. :))) A zaznaczam, że w miejscu publicznym jezdem, ludzie som obok. I nawet dziecko (ale ono nie jest zatrudnione, spokojnie).

      PS. Jeju, a jeszcze bardziej się ubawiam, gdy zamiast przykrywka czytam dekielek. :)))) Sama spróbuj. :)

      PS 2. A niech tu zajrzy Anka, normalnie zajady murowane! Fariatko! :))
      :**

      Usuń
    7. :))))))
      dekielek mnie wzruszył do łez:)
      tak jak i to Wasze Kopytko, gdy zahasłowałam bloga ;))))

      A Anki boję się, bo jak to przeczyta... :)))

      Usuń
    8. Ja też się trochę boję, ale miejmy nadzieję, że dekielek podziała i na Anię - gdy przeczytałam o Twoim wzruszeniu, to i mnie się oczy pomoczyły. :) Nie wiem, czy na taką reakcję na dzisiejszy wpis Anka liczyła, ale cóż, jak się ma wśród fanów fariatki, to trzeba zachować czujność i uzbroić się w stalowe nerwy. ;)

      Usuń
    9. a gdzie alucha???
      dawno nie rozrabiała ;)))

      Usuń
    10. Fariatki sfariofane :D:D
      Dekielki i kopytka :P
      Ja siem pilnujem przed wydziedziczeniem, bo mi siem Anki maszyna podoba :D taka żem interesofna!

      Usuń
    11. no paczaj Fiki, znów w tym samym momencie prawie ;)

      Usuń
    12. Jest! A dopiero myślałam o naszej Alusi! Właśnie, właśnie, pilnuj się, kochanieńka, pilnuj. Najważniejsze, że nie czyhasz na kuwety i miski, maszynę mogę odpuścić. ;)

      Usuń
    13. Jest jest, wcześniej pierogi jadła. Ze skfarkami z baru mlecznego. Pierogi, nie sam skfarki s tego baru były.
      Qfetem odstempujem łaskawie Tobie, jednakowoż taki Ruficzek też by mnie siem pszydał.
      Oj ta oj tam, szurnięta od razu :D

      Usuń
    14. sfój ciongnie de sfego;P

      Usuń
    15. no tera Fiki rufno napisałyśmy :P

      Usuń
    16. Kurka, nie mogłam załapać, co to jest Qfetem! :))

      Usuń
    17. alucha- fariatki ssynhronisofane jezdeśmy ;)))

      Usuń
    18. :D:D:D
      Qfeta Księcia i Królowej Ciotki :))

      Usuń
    19. No ale teraz to co do sekundy! Ożeż!

      Usuń
    20. zaraz zaraz.. a o czym był dzisiejszy post, bo już nie pamiętam :)))

      Usuń
    21. ło matulu! no znuf! Anka padnie...
      mosze porasmafiajmy o kunszcie dziennikarskim?

      Usuń
    22. insynuujesz, że powinnyśmy się teraz troszkę podlizać, co by nam Anka wybaczyła tę rozróbę ? ;)

      Usuń
    23. myślem, że to byłaby całkiem dobra taktyka... oj, myślę miało być :P
      no więęęęęęc... sądzę, że wywiad mógłby spokojnie ukazać się w jakimś zwierzęcym periodyku :)
      co o tym sądzicie?

      Usuń
    24. zdecydowanie się zgadzam!
      ale koniecznie ze zdjęciem Anki na okładce ;)

      Usuń
    25. :D:D:D
      Tak, w bikini i z psem, a nawet kotem na smyczy!

      Usuń
    26. kota, to mamy my ;)))))))))

      Usuń
    27. no, tylko się ze smyczy spuścił ;))))

      Usuń
    28. :)))
      ale tak myślę o tej okładce i myślę i tak wymyśliłam, że gdzieś tam w tle powinna stać i Jolka M z dekielkiem na głowie ;)))

      Usuń
    29. jako przykrywką ;PPP

      Jolka, teraz my razem:)

      Usuń
    30. Fiki! Spłakałam się, fariatko!

      Usuń
    31. Jolka na koniu powinna w tle siedzieć :)))

      Usuń
    32. Dfie fariatki, zaraz współpracownicy zamówią dla mnie kaftan - oni nie wiedzą, dlaczego tak niestandardowo się dzisiaj zachowuję. :)

      Usuń
    33. alucha, a jak ona z tym dekielkiem wystraszy kunia, to on stratuje nam Ankę na tym kadrze i nici z okładki ;))))))))

      Usuń
    34. Fiki, ale koń też będzie miał dekielek przecież! Pamiętajcie, że to periodyk zwierzęcy i pańcia Jolanta utożsamia siem ze swoim kuniem. Albo on z nią... Niefażne :P

      Usuń
    35. idąc tym torem myślenia, Droga alucho, Anka powinna mieć kitki na głowie i obrożę na szyi ;)

      Usuń
    36. Przede wszystkim mam postulat, że jeśli po dzisiejszej rozróbie mieliby nas zamknąć w prafdzifym fariatkofie, to żeby w jednej komnacie. Najlepiej oczywiście zez kuniem. We wszystko Was wtajemniczę. :))

      Usuń
    37. Anka może mieć imitację obroży, czyli kolię s brylantuf.

      Usuń
    38. jestem za, a nawet naprzecifko ;P

      Usuń
    39. Jolko koniecznie w jednej! A kuń będzie jeden czy czy?

      Usuń
    40. W sprawie brylantów czy wspólnej komnaty? ;)

      Usuń
    41. oj, to duża cela dla nas potrzebna ;)

      Usuń
    42. Na początek niechby jeden, bo nad całym stadem to ja jeszcze mogę nie zapanować. Plus fariatki. :)))

      Usuń
    43. My Ci pomożemy zapanować... nad nami!:P

      Usuń
    44. alucha, czarno to widzę:PPP

      Usuń
    45. He, he, już to widzę! :))))

      Usuń
    46. Najważniejsze, ze jedna jest jasnowidząca. :))

      Usuń
    47. obawiam się, że widzę minę Anki:))))

      Usuń
    48. No dobra, to na sam początek niech będzie jeden kuń i czy dekielki :P

      Usuń
    49. proponuję jeszcze Kopytko ;P

      Usuń
    50. Kurka, obawiam się, że muszę przygotować strony do wysłania, bo coś jakby się zbliżała piętnasta. Nie wiem, jak to się stało. :]
      To ja się na dłuższą chwilę ewakuuję i jakby co to do wieczora, dziefczynki szurnięte. :)

      Usuń
    51. no kopytka będą cztery - konia :D
      ja też nie wiem jak to się stało Jolu!

      Usuń
    52. ja też siem oddalam w sinom dal
      bardziej ze strachu przed Ankom niż z poczucia przyzwoitości ;PPP

      alucha, Ty to masz łeb :)))

      Usuń
    53. Anka załamie ręce nad nami, ale jakby nie było, rozmowa okazała się bardzo pożyteczna. Projekt okładki powstał? Powstał. Cytując klasyka: "Nno!"
      Czymajta siem dziefczenta!

      Usuń
    54. nie wiem jak Jej ręce, ale mój makijaż się rozmył ;)))

      Usuń
    55. I oto jest wyższość nieposiadania makijażu nad jego posiadaniem - ja mam tylko okulary trochę pozalewane. :))

      Usuń
    56. i to jest w tym momencie nasz 66 komentarz:)
      a może Ance zafundujemy zabawę- niech złapie nasz 99-ty zrobi zrzut ekranu, a my Jej w nagrodę ufundujemy dekielek ??
      :)

      Usuń
    57. O to to! Niech też się zabawi jak my kilka dni temu. :))

      Usuń
    58. a u mnie i okulary i makijaż...

      Usuń
    59. .... 70
      licznik bije i będzie fstyt jak Anka nie zuapie :P

      Usuń
    60. Anka ma szczęście, że zwolniłysmy... A ja zaraz zmykam, fienc może zdąży zuapać :)))

      Usuń
    61. I cóż to się tu wyrabia?! Normalnie telefon mi się zagotował, bo nie zdążył tych maili z komentarzami przyjmować, cała skrzynka zawalona!

      Ach, wy fariatki kofane! A ja dziś podałam linka do bloga poważnej osobie, co się chciała czegoś mądrego dowiedzieć... ;-)) Mam nadzieję, że ma poczucie humoru ;)

      Mój komentarz jest setny! Złapałam 99! Poproszę dekielek! Jako dodatek winszuję sobie kopytko ;-)))))

      A co do okładki, to czy wy sumienia nie macie? Jakieś biedne wydawnictwo nie dość, że by splajtowało, to jeszcze ludzie by ich po sądach włóczyli za obrazę uczuć estetycznych. I nie myślę o JolceM na koniu, ani o kotach,ani o psie!!

      ;-)))))))))))))
      Dziefczynki, ijlawwas fsyskie, a najbarciej Qfetem Aluchy ;-)

      Usuń
    62. A że nasza rozmowa niby niemądra? :D

      Anko ja sem myślem, że Fiki chodziło o 99 f tej rozmowie, wienc wiesz... :P

      Zastanawiałam się co sobie myślisz czytając te maile ;))

      Projekt okładki jest i teraz powoli trzeba będzie wdrożyć w czyn! Nie ma odwrotu, oj nie ma!

      Qfeta też mnie siem podobuje :D nieskromnie rzeknem :P

      Usuń
    63. Jesteście lepsze dziefczyny niż wszystkie współczesne kabarety.

      Usuń
    64. dużo lepsze :)) przynajmniej się uśmiałam! ;)

      Usuń
    65. współczesne kabarety są do bani, dziewczyny są ekstra!

      Usuń
    66. Proponuję projekt następujący: w bikini występuje trio fariatek Jolga, Fiki i Aludka (tylko w jednym bikini na trzy!), ja się chowam za koniem, który siedzi na kolanach psu, co ma na głowie dekielek z kota, który mówi "kopytko" (patrząc na kopytko Aludki. ;-)

      A tak wogle to sądziłam, że dziś będzie cicho i pusto, bo post długi...
      A tu taka niespodzianka! Czyli można liczyć na fariatkofe wanki ;-)

      Usuń
    67. O kurka... nie wiem jak Fiki i Jolanda, ale ja siem zarumieniłam od tych komentarzy pod tą dyskusją :))))

      Anka to kolejna fariatka - co ona tu wypisuje! Taka okładka? Ja nie wiem, ja nie wiem...

      Ja posta przeczytałam od deski do deski - musiałam coś przy tym jeść albo pić - jak zawsze ;)). Na fariatkofe fanki zawsze!

      Usuń
    68. o kurna, alem siem nam dostało:))
      tych komplementuff ;)
      Anko, Twój pomysł jest całkiem nie od bańki;P
      Pomyślimy wspólnie, naradzimy się, ale obawiam się, że może to być bardzo wyskokowy projekt :)))

      Usuń
    69. Możecie wyskoczyć, albo podskoczyć, tylko żeby Wam to bikini nie spadło! ;-)))))))))))))

      Usuń
    70. ja się obawiam, cobyś Ty ze skóry nie wyskoczyła z tych nerw ;PPPP

      Usuń
    71. Fiki, zakładamy, że Anka ma złotą cierpliwość :D

      Usuń
    72. To ja się też podpiszę ;). Nie wiem co lepsze, wpis, czy komentarze ;) :D :D :D..., ale ja nieobiektywna bo odpowiedzi czytałam wcześniej ;P, a komentarzy nie :)...

      Usuń
  9. eeech,wzruszyłam się,dobre masz serduszko:)

    OdpowiedzUsuń
  10. No wiedziałam, że zajmujesz się kociambrami i że je przygarniasz aby znaleźć im później dom ale.... Ja trafiłam do Ciebie gdzieś na etapie Matki i Babki...A Ty już całe spore stadko odchowałaś...
    Wiem, że nie lubisz aplauzów i wielkich słów... ale Ty wiesz, że robisz coś wielkiego i wspaniałego... Dajesz tym kotom drugą szansę, szansę na lepsze - dobre życie i to jest piękne...
    Dobrze, że jesteś!!
    Jesteś WIELKA!!
    Buziaki zasyłam i uściski ogromne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powiem szczerze, podłamałaś mnie z lekka tym, że o tym nie wiedziałaś, bo to jak nic świadczy o tym, że Kaprysia ma rację. Nie czytamy cudzych postów... Tak to widocznie jest w budyniowym świecie. ;)

      Usuń
    2. Aniu, nie podłamuj się, tam było: "NO wiedziałam, że zajmujesz się kociambrami..." ;)

      Usuń
    3. Oj, to dałam ciała :(( To przez te faratkofo!
      Przecież Brujita zawsze tak komentuje epmatycznie i na temat, że byłam bardzo zdziwiona, że "nie wiedziała"! A ona wiedziała... Ufff
      Super, że zachowałaś przytomność umysłu, Elu.
      Brujito, przepraszam i buziaki!

      Usuń
    4. no pięknie, pięknie ;-)))
      ZAWSZE czytam Twoje posty... Nawet te, których nie udało mi się skomentować... i zawsze dokładnie -od początku do końca!!
      Ja po prostu ZBYT PÓŹNO do Ciebie trafiłam ;-))) aby znać historię wszystkich ocalonych przez Ciebie futrzaków... Nawet przyznam się bez bicia, że dopiero niedawno odkryłam, że Gacuś był kiedyś Szuwarkiem a do tego jeszcze pomieszkiwał u Ciebie...
      ;-))) Może kiedyś... może uda mi się trafić do pierwszego napisanego przez Ciebie posta i przeczytać je wszystkie ;-)))
      Buziaki zasyłam i... wybaczam ;-)))

      Usuń
    5. o i... DZIĘKUJĘ Elu, że uratowałaś mój honor ;-)))
      Ściskam serdecznie ;-)))

      Usuń
    6. Brujito, jeszcze raz cie przepraszam, ale mną to tąpnęło. Myślałam sobie, że jeśli Ty nie czytasz, to chyba nikt, bo przecież Ty zawsze wiesz o co chodzi, jesteś w temacie, a przeczytałam, że "nie wiedziałaś", że zajmuję się kociambrami!
      Na szczęście to ja dałam plamę, a Ty czytasz, teraz mi wstyd. ;(

      Usuń
    7. Anko Kochana,
      nie przejmuj się aż tak bardzo...
      Przecież rozumiem...przecież nic się nie stało... przecież ja bardziej logicznie "po polskiemu" mogłabym zdania składać...
      Koniec tematu!!
      Trzeba coś nowego... nabroić :*

      Usuń
  11. Oh! Jakże miło czytać takie słowa!! Jestem z Ciebie dumna :) Osobiście nie dałabym rady prowadzić DT. Małe dziecie, mało miejsca, dwa własne kocie sierściuchy, jeden podwórkowy i jeszcze 3 diabły psie. Mogę napisać: dziękuję :) Życzę Ci dużo wytrwałości, wielu DS dla Twoich tymczasów!!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne! Dość masz zajęcia w domu. Ja już mogę sobie na to pozwolić, dzieci mam dorosłe. :-)

      Usuń
  12. Ch, jak wiele tych koteczków już się nazbierało! Czytam cię od początku i części z nich po prostu już nie pamiętam! Jesteś Aniołem, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to miło mieć taką towarzyszkę w blogowej drodze... ;-)

      Usuń
  13. czytałam z zapartym tchem. nie będę pisać,że och i ach. jestem po prostu wdzięczna ci za to, co robisz dla kociaków. to dla nich bardzo dużo. oby więcej takich osób jak ty, aniu.
    serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurka wodna! Wywiad full profeska :))). Fajnie skondensowane wszystkie ważne informacje :)
    Najbardziej w pamięci zapadł mi Kacperek i historia jego pana :(. Ten maleńki pokoik, ta bieda, a kotek w bardzo dobrym stanie... Wzrusza mnie.
    No i taki rudzielec mi się marzy, ale chyba inny kotek jest mi teraz pisany... ;)))
    Anko! Nie będę tu używać żadnych epitetów :P, poza tym, że tak trzymaj! By zawsze chciało Ci się chcieć :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam napisać, że biedna Kaprysia :D

      Usuń
    2. Taak, Kaprysia zapewne zaniemoże od tych licznych wyrazów, ale zaraz potem uda się na spacer z Lesiem, pooddycha i do żywych wnet powróci. ;)

      Usuń
    3. Nie ma, nie ma dziś Kaprysi :((

      Usuń
    4. Kaprysia zobaczyła tekst, zobaczyłam milion komci i uciekła :(

      Anko, a czy Ty widzisz co ja tu wyżej napisałam? Czy Ty widzisz co ja przemycam między wierszami? :D

      Usuń
    5. Widzę, ale zrozumiałam to, że np masz chłopaka, albo zamierzasz uczynić mnie babcią... Że to o takiego kotka chodzi! :)
      Nie wiem czemu tak pomyślałam, a to prawdziwy kotek?? Opowidaj!

      Usuń
    6. :)))))))
      O prawdziwego Anko! Najprawdziwszego! Na razie ma 3 tygodnie, więc będzie u mnie za ponad miesiąc. "Zamówiłam" rudego włochatego kotka - ja to zrozumiałam tak, że jeśli taki się pojawi to czekam na info. Info dostałam, że jest dla mnie koteczka kolorowa... I, że jeśli ja jej nie wezmę... Ech. Nie można było podjąć innej decyzji :)))

      Usuń
    7. To szczęście to prawdziwe! Bardzo, bardzo się cieszę i oczekuję wyczerpujących relacji o wszystkim, no i jak tylko będziesz miała zdjęcia, to wiesz!! ;-)) Hura, hura!!

      Usuń
    8. Ja też się cieszę, bo bardzo mi tu brakuje futerka :)))
      Odwiedziłam w tym tygodniu koleżankę blogowiankę. Ma ona dwa kocury, w tym jeden rudy o pięknych zielonych oczach - jejuniu jak cudnie było wziąć takiego na ręce! Ten Za Rzeką nie lubi - egoista.
      Będę zdawać relację - w końcu komu jak nie Tobie? :D

      Usuń
  15. Dzieki, ze jestes wlasnie taka.
    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
  16. Oby było jak najwięcej takich osób jak Ty Anko.
    Bardzo są potrzebne.
    Pozdrawiam.
    Tez Anka :)

    OdpowiedzUsuń
  17. podziwiam bo ja się na DT niestety nie nadaję...

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja jak ognia bałam się wizyty przedadopcyjnej, co prawda ja i tak miałam luzik, bo to ja pojechałam do Filonki ale i tak strach był wielki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, czy to świadczy na korzyść Ani... ;)

      Usuń
    2. Widocznie z bloga wyłania się taki obraz kociej ekstremistki ;-)

      Usuń
    3. Absolutnie NIE!!! Po prostu siebie widzę jako mało ciekawą osóbkę, która robi złe wrażenie na innych - zołza po prostu ;)

      Usuń
    4. No i ta odpowiedzialność Anki aby dom był dobry :)

      Usuń
    5. No i wyszło na jaw jaki wizerunek sobie wypracowalam! Zołza po prostu! :)))
      Ja też Cię lubię, Basiu:)))

      Usuń
    6. Ale ja o SOBIE pisałam że zołza "siebie widzę jako mało ciekawą osóbkę, która robi złe wrażenie na innych - zołza po prostu"

      Absolutnie nie o Tobie :)
      Ja też Cię lubię :))))))

      Usuń
  19. A ja się wzruszyłam bardzo . Łezki lecą same ,taka beksa ze mnie .o ! ;)
    Wyściskam Cię kiedyś za to co robisz dla kociastych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amyszko, Ty możesz sobie z JolkąM rękę podać, ona też bele co i zaraz łzy... ;-)

      Usuń
  20. Bardzo bardzo ciekawy post! :-) Pozdrawiam ciepło! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, bo sądziłam, że nikt nie przeczyta.:)

      Usuń
  21. Dzisiaj jest Światowy Dzień Zwierząt.
    Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego i bardziej optymistycznego wypisu w takim dniu...
    Uściski dla Ciebie, szanownych rezydentów, tymczasów obecnych i przyszłych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do usług, Casablanco ;-)Jaka nam się szykuje pogoda na urlop? Co mówią tamtejsi górale?

      Usuń
    2. Teraz jest bajka. Negocjuję z górą, żeby jeszcze kilka tygodni tak zostało:)))

      Usuń
  22. ale fajowy wywiad!!! nastepne prosze ;)))
    Ty jestes lagodna kobita, emanuje od Ciebie spokoj, ktory kazdemu kotowi do serca przypadnie. Bo i kazdemu kotowi i kotowej i kociatkowi tego trzeba. Ludziom zreszta tez. I psa masz tez takiego, to DT po prostu organicznie wyrosl :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)) Do następnego wywiadu Ty zadajesz pytania, skoro masz na niego ochotę :)

      Usuń
  23. Piękny wywiad z niezwykłą osobą:)Nie znam drugiej takiej zwariowanej dobrej "kociej mamy". Nadal podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzajmy, blogowisko pełne jest takich fariatek!

      Usuń
  24. I jak nie napisać Ci tego, czego pisać nie wolno pod karą wydziedziczenia. :) Tyle cudnych kotów znalazło dzięki Tobie domy, a ile następnych gdzieś tam czeka. Jesteś... no. Ty wiesz.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  25. Pan Bóg zmarkotniał, gdy patrząc na Ziemię,
    na to co stworzył (a stworzył niemało),
    stwierdził ze smutkiem, ze to ludzkie plemię,
    to Mu się jednak nie bardzo udało.
    W tyglu tworzenia Anioł pomocniczy
    być może mieszał nie tak jak należy,
    być może dodał za dużo goryczy,
    albo surowiec nie całkiem był świeży...
    W sumie rezultat był raczej dość mierny,
    Pan Bóg chciał wszystkich potopić i wylać,
    ale i tutaj wynik był mizerny,
    bo się pospólstwo nauczyło pływać.
    Cóż było robić? Bóg zaczął na nowo
    i postanowił coś lepszego stworzyć,
    już wiedział: teraz nie wystarczy SŁOWO
    bo do stwarzania trzeba się p r z y ł o ż y ć.
    Więc - co najlepsze miał jeszcze w zapasie
    zestawił zgrabnie, a gdy był już gotów,
    tchnął iskrę życia i po jakimś czasie
    stanęła przed Nim parka małych kotów.
    I wnet weselej zrobiło się w Niebie,
    a Bóg na Ziemie już prawie nie patrząc,
    powiedział cicho i tylko do siebie:
    - Może od tego należało zacząć?

    Właśnie szukając czegos ciekawego dla ciebie trafiłam na wiersze F. klimka

    Niemal założyć się jestem gotów,
    bo wątpliwości moich to nie budzi,
    że gdzie jest dom szczęśliwych kotów,
    tam jest i dom szczęśliwych ludzi.

    Z podziekowaniami że robisz to za mnie i także dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Aniu, wspaniałe 19 postów! więcej nic nie napiszę, bo wychodzą mi same peany na Twoją cześć ;-)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię te archiwalne posty, każdy opowiada jakąś prawdziwą historię, która wyryła mi się w sercu. :)

      Usuń
  27. czytałam od rana na raty, bo z doskoku, ale przeczytałam - i wywiad, i fariatki, i resztę :) lecę jeszcze linki pod zdjęciami niektóre pootwierać! a przed Tobą Aniu chylę czoła :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wiersze o kotach – Franciszek Klimek :)
    Opublikowano 9 czerwca 2007 Autor: PiRaNiA
    Dziś zamieszcze trzy wiersze z wielu moich ulubionych Franciszka Klimka, na razie tyle.

    Bo nie ma ich w sieci i musiałam je pisać ręcznie.



    DZIWNY KOT



    Znajomy narzeka

    na swojego kota,

    powiada, że dziwna

    jest z niego istota,

    że chociaż jest bystry

    i szybko sie uczy,

    nie łasi się wcale,

    do ucha nie mruczy,

    usypiać z nim nie chce,

    na progu nie czeka,

    a nawet go czasem

    omija z daleka,

    nie jada mu z reki,

    odwraca sie dumnie . . .



    zupełnie odwrotnie

    niż widział to u mnie.



    Więc cóż mu powiedzieć

    by prostych słow użyć ?

    Że -

    na milośc kota,

    to trzeba zasłużyć !



    Franciszek klimek



    WYBÓR



    Rozmawiają dwie panie

    na schodowej klatce.

    Pani M. przygnębiona

    zwierza się sąsiadce,

    że z jakichś tam powodów

    mąż się w złości miota

    i ona ma wybierać:

    jego albo k o t a .

    Taki wybór jest jednak

    niełatwy niestety,

    bo i jeden, i drugi

    ma pewne zalety.

    Z drugiej strony ich wady

    niewiele się różnią,

    bo i jeden, i drugi

    wraca zwykle późno.



    Sąsiadka, jak wiadomo,

    wie i to, i owo,

    więc jej zdanie powtórzyć

    warto słowo w słowo :



    - No, jeśli porównywać,

    pod uwagę weźmy

    ten fakt, że jednak kocur

    wraca zawsze t r z e ź w y .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche za dużo mi sie skopiowało .
      Znasz te wiersze ?

      Usuń
    2. „Kto mieszkał z kotem, ten zna sytuację, kto kota nie zna - może nie uwierzy, ale na ogól- kot zawsze ma rację i jeśli bije, to ci sę należy.”

      Dobranoc

      Usuń
    3. Cudowne! Pierwszego użyję przy ogłoszeniu o adopcji Goplanki ;-)

      Usuń
  29. Najbardziej wzruszyła mnie akcja Kacperkowa, miałam dreszcze podczas lektury. A ulubione tymczasy to Gacek i Filonka - może dlatego, że mogę śledzić ich dalsze losy i widzę jak dobrze trafiły ? Bardzo Ci dziękuję za to co robisz, bardzo:)

    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To oznacza, że jesteś tu ze mną od dawna, bardzo mi miło. Pozdrawiam Cię ;-)

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...