wtorek, 31 marca 2015

Skarpeta dla Loony

Skarpeta - ten wyjątkowy, dobry fundusz powstał z myślą o pomocy zwierzętom z naszego blogowego kręgu, dlatego dziś mamy do Was - wszystkich, którzy przyczynili się do jej napełnienia - pytanie, a właściwie prośbę o zgodę, ponieważ chcemy wspomóc ze Skarpety ludzi.
Loonie spalił się dorobek życia. Napisała o tym: Zaczynam od nowa.


Domyślam się, że odpowiedź będzie jedna, i tylko taka może być, jednak chcemy być z Haną w porządku, wydawać pieniądze zgodnie z tym, na co zostały wpłacone i stąd potrzebna jest Wasza zgoda. 

To oczywiście nie załatwi sprawy. Nasze fundusze są ograniczone, jednak planujemy wysłać Loonie konkretną kwotę (na jaką nikt prywatnie pewnie nie może sobie pozwolić), ale jednocześnie będącą kroplą w morzu potrzeb. Dlatego zachęcam Was: jeśli ktoś może wspomóc rodzinę Loony, niech to zrobi. Oni z pożaru uratowali najpierw i przede wszystkim swoje koty. 

Sylwia Paszkiewicz
98 2490 0005 0000 4000 2938 3554

z zagranicy:
IBAN:   PL98 2490 0005 0000 4000 2938 3554
BIC:   ALBPPLPW

Z dopiskiem: zasilenie konta.

Sylwia również przyczyniła się do tego, że ze Skarpety jest co wyciągać. Pewnie nie sądziła, że pomoc będzie potrzebna jej... Tak to działa.

PODPIS

PS. Jutro (mam nadzieję) ukaże się post, który jest szczególny. W powodzi różnych; łatwych, miłych, poważnych, przyjemnych bardziej lub mniej, ten jest po prostu wartościowy. Proszę Was o obecność. Nie ze względu na siebie, a na wyjątkową jego bohaterkę, którą namówiłam na wywiad.  :)

poniedziałek, 30 marca 2015

Wiedza, rozsądek, odpowiedzialność i miłość - jak mądrze kochać zwierzęta

Zapowiedziany post o tym, co to znaczy mądrze kochać zwierzęta, nie chce się napisać w mojej głowie. Przede wszystkim wiem, że mogę wypowiadać się tylko o zwierzętach domowych, i to najbardziej o takich trzymanych w warunkach miejskich. 

Bo czy mam Wam prawić kazania, że zwierzę to nie zabawka, że nie kupujemy go w prezencie, że to odpowiedzialność na całe życie? Że wymaga odpowiednich warunków, należy je właściwie karmić, leczyć, gdy zachoruje? Eeee, wszyscy odwiedzający to miejsce dobrze o tym wiedzą. 

Zastanawiałam się i myślę, że kluczem do mądrego kochania jest WIEDZA. Wiedza, czyli świadomość cech gatunku i potrzeb zwierzęcia, którym mamy się opiekować. Trzeba zacząć od tego, że kot, pies, papuga czy inne domowe zwierzątko to nie jest człowiek! Przerażające jest, jak wielu ludzi wie o tym tylko teoretycznie. Spotkałam ostatnio na spacerze panią, która wygłosiła swojemu psu wykład na temat tego, że "tak się, mój drogi, nie zachowuje" i "proszę już więcej nie odchodzić, bo to nieładnie". Pies oczywiście nie pojmował tego nagłego zainteresowania i machania mu pod nosem grożącą ręką. Czuł, że coś się dzieje, więc patrzył, a potem znowu pognał do innego psa. Pani była oburzona, bo "przecież ci mówiłam", a kiedy zapięła go na smycz, musiała za nim niemal biec, by nie dać sobie wyrwać ręki, tak ją ciągnął!

Ten niewychowany pies stanie się z czasem dla swojej pani wielkim zawodem, bo przecież jest "niegrzeczny", i może wylądować w schronisku. A to przecież absolutnie nie jego wina! Gdyby wspomniana właścicielka zechciała się dokształcić, wiedziałaby, że psy potrzebują tresury rozumianej jako nauka zachowania, i ustalenia hierarchii w stadzie. Niefajnie żyje się z pieskiem, który ucieka, nie przychodzi na wołanie, skacze na innych ludzi, albo po prostu jest agresywny. Niefajnie i niebezpiecznie, i dla naszego zwierzaka, i dla innych ludzi. Wiele z tych zachowań można przy odrobinie pracy uniknąć, trzeba tylko wiedzieć, że psy bardziej od całowania i miziania kochają tresurę. Mądrą tresurę, która powinna być zabawą. Bardziej od spania w łóżku kochają spacery i aktywne przebywanie z człowiekiem. Trzeba się dokształcać, szukać przydatnych informacji, aby wiedzieć, jak nie utrwalać w psie zachowań lękowych tak bardzo potem utrudniających nam i jemu życie. W dzisiejszych czasach zdobycie takiej świadomości nie jest trudne. Internet pęka od porad, mamy książki, specjalistów, kursy, fora, blogi. Co kto woli. Trzeba tylko czuć taką potrzebę.

Tak samo jest z kotami. Rozmawiałam ostatnio z moją panią wet i ona mówi, że coraz więcej ma kocich pacjentów z objawami depresji. Pozbawione bodźców, źle karmione, znudzone domowe tygrysy tracą radość życia i to objawia się u nich kłopotami ze zdrowiem. Samotne lub wręcz przeciwnie, w zbyt dużych stadach, koty czują się źle, są w wiecznym stresie, a za stres płacą. Tymczasem zapewnienie kotom urozmaicenia jest możliwe nawet w małym mieszkaniu. Można np. osiatkować okno, umieścić za nim karmnik dla ptaków, który będzie jak telewizor. Można udostępnić kotom podsufitową przestrzeń, pozwalać im wskakiwać na szafy, zrobić wysoko umieszczone półki, bawić się z nimi... Można wiele. Można nie przygarniać kolejnego kota, fundując swoim stres, tylko poszukać mu innego domu. Ludzie szukają kotów! Naprawdę jest możliwe znalezienie mu opieki!

Ktoś, kto ma podstawową wiedzę o kotach, nie każe im załatwiać się do "wc-kici", jeść ludzkiego jedzenia czy zmuszać ich do czegoś siłą. 

Przy tym wszystkim potrzebna jest wola i chęć poszerzania wiedzy, szukania rozwiązań. Nie wiem i nie mam pomysłu na ludzi, którzy ze swoją wiedzą tkwią w ciemnogrodzie i nic ich nie przekona. Wiele jest takich stereotypów, a z nich nie cierpię szczególnie powiedzenia "kot sobie poradzi." To tak jakby mógł żyć powietrzem i miał moc samoleczenia... Tymczasem to takie wrażliwe stworzenia!

Mądrze kochać to również przewidywać. Czy stać nas na kolejne zwierzę? Co będzie z tymi, które już mamy, gdy nas zabraknie? Czy jeśli nas nie będzie stać, przełamiemy się, by poprosić o pomoc, czy w imię swojej dumy pozwolimy im chorować? Czy stać nas na cierpliwość oswajania, czy oddamy zwierzaka przy pierwszej, drugiej lub trzeciej porażce?

Wiedza, rozsądek i miłość - czy to klucze do mądrego kochania?

Jest to temat bardzo obfity, a to tylko jego liźnięcie, dość chaotyczne przebiegnięcie się po nim.

Może Wy odpowiecie, co to dla Was znaczy kochać swoje domowe zwierzęta? Jestem ciekawa.


PODPIS

Poniżej jest kilka komentarzy, które kiedyś sobie skopiowałam spod czyjegoś posta oraz apel Przemka

Maskotka 3 marca 2014 11:45

Moim zdaniem ludzie bardzo często myślą sobie, że biorąc zwierzaka pod swój dach, dając mu miłość i jedzenie, zaspokoją wszystkie jego potrzeby. A tak niestety nie jest. Psy potrzebują długich spacerów, koty zabawy, niezależności i namiastkę wolności. Ja też nie lubię siatki na balkonie, ale wiesz dlaczego ją mam? Oprócz tego, że daje mi ona spokój ducha, sprawia, że moje koty i pies mogą być szczęśliwe, siedząc latem na balkonie. Uwielbiają nocami tam buszować i cieszyć się nocnym chłodem. Jakie ja mam prawo im to odbierać? Z tego samego powodu chodzę codziennie z psem na długie spacery, bo wiem, że tego potrzebuje. Uwielbiam sprawiać swoim zwierzakom przyjemność, bo je kocham. Sterylizacja pomaga zwierzakom cieszyć się życiem, bo hormony nie rządzą ich ciałem. Również z miłości do moich zwierzaków staram się ich nie przekarmiać, żeby nie miały nadwagi, szczepię je i odrobaczam. To tyle z mojej strony na ten temat.

efka i koty 4 marca 2014 04:03

Ja uwielbiam mieć otwarty balkon i u mnie prawie ciągle jest otwarty, jak tylko pogoda pozwala. Potrzebuję tej dodatkowej przestrzeni i powietrza - mojej namiastki ogrodu. W życiu nie kupiłabym mieszkania bez balkonu, bo tak mieszkałam dwa lata i byłam nieszczęśliwa latem, mimo że poza tym bardzo lubiłam tamto mieszkanie. I wiem, że koty kochają balkon tak samo jak ja. Mamy klapkę i wychodzą tam nawet zimą, jak chcą. Spędzają tam długie godziny. Nie odebrałabym im tej balkonowej radości, oglądania ludzi, ptaków i innych zwierzaków. Powietrza, zapachów i tego całego świata zewnętrznego, do którego ich nie wypuszczam poza balkonem.

A co do siatki, to ja ją uwielbiam - dała mi komfort korzystania z balkonu, luz i spokój, że nie muszę pilnować kotów albo że przez przypadek coś się stanie. U mnie jeszcze plus jest taki, że dzięki klapce mogę mieć na balkonie część kuwet. :-)

Kociafrania 4 marca 2014 06:10

Ja myślę, że potrzebne jest działanie, a nie plakaty czy widowiskowe przykuwanie się do bud z łańcuchem na szyi. Tak robi mój odział TOZ, ale kiedy poprosiłam o pomoc w czasie największych mrozów dla dwóch wolno żyjących kotów, do dziś czekam na odpowiedź i reakcję. Dlatego nie oddam im już mojego 1%, bo dokarmiam kilka kotów ze swojej nauczycielskiej emerytury; wspomagam Centaurusa i Vivę. I uważam, że taka, nawet groszowa, pomoc się liczy, a nie malowanki i słowa.

Co do sterylizacji, uważam, że to jedyny środek zapobiegający niekontrolowanemu rozrodowi zwierząt i związanym z tym ich cierpieniom, chorobom, śmierci. Balkon mam osiatkowany i nieważne, że brzydko to wygląda. Ważne, że moja Frania, która latem tam "dniuje i nocuje",  jest bezpieczna. Nie miałaby szans, spadając z 3. piętra. Kiedy tylko zabrałam ją do siebie, po szczepieniach natychmiast wysterylizowałam. Widziałam kotkę w rui, która wyskoczyła do kota z 1 .piętra. Nie zrobiła sobie krzywdy, ale zaginęła.



niedziela, 29 marca 2015

Sobota ani.m.


Wspólny nasz czas dobiegł końca.
Ania M. wsiadła w pociąg, który powiózł ją do... Hany!
Koncerty, restauracje, lody, kawki, pogaduszki - to wszystko niknie wobec wczorajszego wieczornego pokazu zdjęć, jaki zaserwował nam nasz gość. 
Ania M. jest prawdziwą artystką. Jej spojrzenie na świat jest niezwykłe. Obiektyw jej narzędzia pracy (BMA - Bardzo Małego Aparatu) ujawnia ukryty, schowany, ale jakże wykwintny i finezyjny świat Ursinovii. Zaskakujący!
Te zdjęcia poruszają, wywołują zachwyt w sercu. 

Jesteśmy z MCO oczarowani. Zdjęcia Ani można oglądać na jej blogu i na jej FB, a wkrótce na kolejnej wystawie. Żałuję, że nie będę mogła tam być. 

*************

Wspólnie, za sprawą Orki, która zrobiła nam cudowną, przemiłą niespodziankę (zdjęcia wkrótce) odwiedziłyśmy z Anią Marię Nowicką, u której oczu nie można oderwać od jejrękidzieła! Cóż to za zdolna kobieta!! Maluteńka próbka:




*********

Kordulka robi lawinowe postępy. Potrafi już przejść po domu z ogonem do góry (nie złapałam jeszcze tego na zdjęciu)! Wciąż jeszcze ucieka przed ręką, ale teraz wszystko pójdzie już szybciej. 


Zapowiada się depresyjny tydzień. Na szczęście mamy koty - antydepresanty. Obłóżmy się nimi i oby do... wiosny? :)

PODPIS

piątek, 27 marca 2015

Hokus dwulatek

Hokus Pokus - zgrabna, zwinna czarna pantera, nasza duma i miłość, ten zrównoważony (po latach bycia urwipołciem) i niezwykle mądry kot skończy niedługo 2 lata! 


Stoczyliśmy o jego życie bitwę, podczas której kotek tak bardzo skradł nam serce, że niemożliwe stało się oddanie go do adopcji. Zresztą kto chciałby kota z chorymi nerkami, wymagającego ciągłych kontroli, leków i specjalnego karmienia? Na szczęście nie musieliśmy tego sprawdzać, bo jeszcze by się taki ktoś znalazł i co byśmy zrobili?!   


Niestety Hokusik nie będzie nigdy zdrowy. Jego nerki z jakiegoś powodu zostały uszkodzone, gdy był malutki i takie już pozostaną. Ostatnie wyniki pokazały, że normy znów są lekko przekroczone. Tylko odpowiednia dieta zapewni mu życie. 

Jego historia rozegrała się na Waszych oczach:

http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/inwazja-czarnych-zasmarkancow.html - bardzo lubię ten post.
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/dla-tych-co-pytaja-dziekuje-za-to.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/po-badaniach.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/po-kolejnych-badaniach.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/po-kolejnych-badaniach.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/10/hokus-ma-dom.html - ten też :)





To kolejna kocia osobowość w naszym domu. Kotek subtelny, delikatny, o książęcych manierach, ale umiejący doskonale egzekwować swoje oczekiwania. Potrafi robić mi "porządki" na półkach tak długo, aż wstanę i spełnię jego życzenie (najczęściej chodzi o miskę). Hokus przeżył wiele w swoim krótkim życiu. Oprócz kilkumiesięcznej walki o przeżycie, gdy trafił do nas, nie sposób zapomnieć jego tragicznego wypadku z płotem (brrr). Moim marzeniem jest, aby Hokusik żył już tylko w spokoju, zdrowiu i bezpieczeństwie, bo miłości mu na pewno nie brakuje i nigdy nie zabraknie.

Odwdzięcza nam się za nią podwójnie! Widać to dobrze na ostatnich zdjęciach. :)

PS. Trzymajcie kciuki, bo Kordulce szykuje się taki dobry dom, że nie mogło być lepiej. Oby się udało! Oby!!!!

PODPIS

czwartek, 26 marca 2015

Opakowana, ja, panna cotta, buraczki, myszy, jajka i Olszewskiego 128

Niespodzianki są miłe! Naprawdę! 
Późnym wieczorem przedwczoraj dostałam wiadomość od Krysi, czyli blogowej Opakowanej, 
że jest we Wrocku, i że spotkać by się chciała. :))
No to siup! Umówiłyśmy się, i to spotkanie dwóch wrocławianek, kiedyś, 
dawno temu mieszkających od siebie rzut beretem i odnalezionych dzięki blogowi, nastąpiło wczoraj.

Mamy tu w pobliżu klimatyczną, osiedlową knajpkę. 
Cudne miejsce z dobrą, zdrową kuchnią, wspaniałym ekowystrojem i kompetentną, 
miłą obsługą. Byłam tam zaledwie kilka razy, dokładnie dwa, 
ale za każdym razem obiecuję sobie, że będę częściej. 

Jeśli ktoś jest ciekaw, czy moje pochwały są uzasadnione, to zapraszam do odwiedzin 
lub chociaż do przeczytania relacji na blogu innych wrocławskich blogerów http://leoleablog.com/2015/02/09/restauracja-olszewskiego-128/.

Niestety zdjęcie, które miało być zdjęciem szpiegowskim i oryginalnym 
rozpoczęciem posta nie wyszło! Buuu....

Może jednak dojrzycie rudy fryz i czerwone spodnie?
Przywitanie było wylewne, skomplementowałyśmy się wzajemnie, hrehre 
(Krysia stanowczo odmłodniała), zamówiłyśmy sobie pyszności...

Panna cotta cytrynowa. 

Carpaccio z buraczków. 
No i cóż. Pogadałyśmy sobie. Spotkanie było jak zwykle takie, jakbyśmy się widziały wczoraj, 
jak zwykle na luzie, jak zwykle trochę na wesoło, trochę na poważnie, 
jak zwykle bardzo ciekawe i miłe. Już pisałam, że z tą kobietą nie można się nudzić. 
Oczywiście szkoda, że tak krótkie, ale może jeszcze nam się uda zobaczyć, 
zanim Opakowana wyjedzie z Wrocławia. 


Krysiu, dziękuję za przemiłe półtorej godzinki. :))

I za prezenty!

Słynne myszki Opakowanej (do każdego kota ZMD  myszka gratis!) i jejręcznawłasno ceramika! Śliczności maleńkie. :)

Miłego dnia dla wszystkich. I niespodzianek! 
Samych tak miłych jak nasze niespodziewane spotkanie. :)

PODPIS

PS. A co z tytułowymi jajkami? Ponieważ wczoraj przyszła do mnie dostawa wprost spod nieba Olgi Jawor, sprezentowałam Krysi kilka tych skarbów. :)



Uwaga, uwaga. Nasz 3XL i jego Połówka chcą wesprzeć Skarpetę. Wyroby Połówki są naprawdę wyjątkowe, staranne i śliczne. Gorąco zachęcam do licytacji:

LINK (klik)


środa, 25 marca 2015

Galeria "Dla Zosi".

Kochana Zosiu, Twoja Mamusia napisała mi (na ślicznej kartce z balonikami, którą dla mnie wybrałaś i którą jeszcze będę się tu chwalić), że lubisz oglądać zdjęcia Zza Moich Drzwi, z naszymi zwierzakami stałymi i tymi, które mieszkają tu tymczasowo. Dziś mam więc dla Ciebie niespodziankę - podziękowanie za przemiły prezent w postaci książeczki (którą też jeszcze będę się chwalić). Tą niespodzianką jest bardzo duuuużo zdjęć i mam nadzieję, a nawet wiem, że oglądniesz je z przyjemnością. Wszystkie one są zrobione w ciągu ostatnich dni.

Zapraszam do galerii "Dla Zosi".

Niechaj mnie Zosia o wiersze nie prosi,
wierszy nie składam, robię tylko fotki,
a każde zdjęcie prezentem dla Zosi,
na każdym moje i nie moje kotki.
Kiedy się kota lekko potarmosi,
śpiewać zaczyna głęboką mruczankę.
Nagrać mruczenie powinnam dla Zosi,
aby co wieczór miała kołysankę,
by, zamiast wierszy, do snu Zosi grała
i relaksowo zasnąć pozwalała...

 (autorką wierszyka dla Zosi jest Anna Maria P.)

No dobrze, Wy - odwiedzający to miejsce - też możecie popatrzeć, 
choć nie wiem, czy zniesiecie tę liczbę scenek do podziwiania. :))

Galerię
 otwiera 
Amisia
 na słoneczku. :)
Czyścioszka moja kochana. 
Kolejna gwiazda: Psotka, wesoła, zwinna koteczka,  
która zaprzyjaźniła się z Amisią
i mimo że jeszcze ostrożna,
  niedająca się dotykać
od kilku dni jest już w swoim stałym domu. :)
Z niepokojem czekam na wieści od jej nowego personelu - Haliny...
Kordulka to znikająca kotka. Czasem cały dzień nie mogę jej znaleźć, tak umie się ukryć!
Wciąż jest nieufna i w popłochu zwiewa przed wyciągniętą ręką. 
Bardzo ciekawska z niej kotecza, zagląda, sonduje, obserwuje. 
Jest jak duch przemykający po domu. Nie wchodzi nikomu w paradę.
Ech, gdyby tak mogła już chować się i przemykać w swoim stałym domu...

A to Zula. Powiem szczerze, że mnie załamuje.
Wciąż patrzy bykiem, nie można się do niej zbliżyć.
Nie dajcie się zwieść zdjęciom. Na dodatek od wczoraj chora. Przeziębiła się. 

Kolejne scenki nie wymagają opisu. To zwykłe baraszkowanie Hokusa z Ami. :)




Pozorny spokój, 
niby nic się nie dzieje, i nagle...




I znowu luzik. :)

Nasze dziewczyny też się lubią. Przerwałam im plażing tarasowy wiosenny i...





Buziak. :**

Modelka Ikselka w kolejnej sesji zdjęciowej.





Hmm, kocia joga. :)
Sam wdzięk i gracja, nieprawdaż?
Kordełce raźniej w cieniu Królowej Ciotki. 
To jest właśnie zdjęcie z cyklu "nie dajcie się zwieść".
Zula niby spokojnie leży na drapaku, ale kiedy się tylko zbliżę, da... drapaka. :)
Raz, dwa, trzy, Kor-dła pa-trzy! Właśnie zmaterializowała się pod kaloryferem.
Świeżo ochrzczona Morelka. Autorką imienia jest Justyna - mama Zosi. Gratuluję! :)
Niestety Morelka jest zdecydowanie dzikim kotem, którego udomowienie to zadanie na miesiące, a może i lata.
Nie można patrzeć na jej stres. Wyleczę ją i pewnie zwrócę jej wolność. 
I na koniec scenka z wczoraj. W misce są świeżo wyprane ciuchy 
czekające na zaniesienie na piętro. :))) 




No tak, mogłabym jeszcze długo, wciąż byłoby co pokazać i o czym opowiedzieć, ale na dziś wystarczy. Tyle zdjęć, tyle scenek do skomentowania! I tak będzie problem, gdyż, zaprawdę, wiadomo nie od dziś, że za budyniowe komentarze typu "jakie ładne zdjęcia", wydzie... Wiecie sami. 

Zosieńko, pozdrawiamy Cię wszyscy gorąco i naprawdę mi miło, że lubisz tu zaglądać. 
Amisia ma dla Ciebie na koniec buziaka:



PODPIS

PS. Oczywiście zdjęcia wiele zyskują, gdy się je ogląda w powiększeniu.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...