Kogo znudziły niemal nieustające koty, komu się przejadły egzotyczne smakołyki z Seulu, temu dziś daję szansę na zaspokojenie na przykład psiej tęsknoty. Wiem, że zaglądają tu osoby, które nie mniej niż koty, a może nawet więcej, lubiejo psy - to niechta majo. I to bez gadania. Zbędnego gadania.
Ojej, ale może jeszcze chociaż kilka zdań...
Nie, nie, i nie!
Tyl-ko zdję-cia!!
A co na to wszystko Majtek?
fajna psinka, gratuluje JEJ domku i super wlascicieli,pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńDziękuję i odzdrawiam! :)
UsuńA to ci artystka!:)A czy Leśnej fryzura to widuje czasami grzebień?
OdpowiedzUsuńNie ma to jak swojskie klimaty:)))
Miłego dnia:)
Tez se pomyslalam, ze ten pies taki nieuczesany pozuje do zdjec... :))))))))))
UsuńMam nadzieje, ze Lesna juz calkiem zapomniala, jak to bylo, zanim trafila do Was.
Jak widać na zdjęciach Leśna dba o swoją fryzurę jak należy , to jest po prostu "afro trawą czesane " :))))
UsuńOrko, Lesia widuje czasem szczotkę, a jakże, tyle że jakieś pięć minut po czesaniu wygląda jak przed czesaniem. No to po co ten wysiłek! ;)
UsuńCzeszemy ją raczej dla jej przyjemności, bo ona to lubi, a nie dla wyglądalności - nawet do sesji, Aniu. ;) A jeśli jej akurat nie czeszemy, to ona sama robi sobie, jak słusznie zauważa Maria, trawą czesanie. :)
Aniu, wydaje mi się, że Lecha już u nas na tyla zaadaptowana i minęło już tyle czasu, że chyba z niej tamto uleciało. Chociaż, kto wie... W każdym razie pilnujemy jej, gdy przychodzi do domu jakiś mężczyzna, bo do tych wciąż ma pewne, ekhm, zastrzeżenia. ;)
Kira za to do dzis boi sie bab. Pewnie jakas jedza ja bila, zanim trafila do mojej corki.
UsuńTu żadna szczotka, ani grzebień rady nie da. Gdyby Lesia była moja poszłyby w ruch nożyczki. Złapać futro przy skórze dwoma palcami i ciąć wszystko co nad palcami. To szalenie łatwe. Mam psa z jeszcze dłuższym futrem i na lato zawsze sama go strzygę. Radzę spróbuj JolkoM, Lesia poczuje się jeszcze lepiej bez tych drenów.
UsuńAleż nie, Zuza, to nie są prawdziwe dredy, ta sierść nie jest absolutnie sfilcowana. Robią się Lesi tylko takie kosmyki, które bardzo łatwo się rozczesuje, ale też prędko robią się znów kosmyki. Zrobię chyba dla Ciebie zdjęcie przed i po. :) Kołtuny to są takie zbite "blachy", które rzeczywiście mogą ciągnąć skórę, ale u Lesi to zupełnie nie jest to, więc jestem Ci wdzięczna za troskę i za radę, ale nie ma powodu do niepokoju. :)
UsuńAniu, a skąd Twoja córka miała Kirę? To też jakaś przygarnięta sunia czy wzięta z hodowli, ale najwyraźniej z jakąś traumą, skoro mówisz, że pozostał jej lęk?
Jak się szybko przewinie to z Leśnej wychodzi filmik :)...a mateczka jak to mateczka, wszystko jakoś musi przetrwać :) pozdrawiam wiosennie!
OdpowiedzUsuń... zapomniałam wspomnieć o fryzurze - całkiem jak mój syn do niedawna... na szczęście :)
UsuńTak! Jak się powiększone fotki przewija, to się kręci filmik. :) A jaki ja miałam film tamtego dnia, gdy jej zrobiłam te zdjęcia! Napadła ją wtedy totalna głupawka. Zresztą wystarczy Lesię tylko troszkę sprowokować do takich zabaw na trawie (na dywanie, na kanapie, od biedy na podłodze) i już się kręci. U nas najczęściej wariacje takie uskutecznia Igor.
UsuńA ten, no... Powiadasz, Kasiu, że dredy syn posiadał do niedawna? Dredziarze budzą u mnie bardzo dużą sympatię. :) A na Lesię mówimy czasem Dredka, Dredziara. ;)
Uściski! :)
Przeurocza ta Leśna na pierwszym zdjęciu myślałam,że to owieczka,a pożniej zobaczyłam ogon.Majtek jak był mały na zdjęciu w łazience wygląda jak lisek.Ja zaraz idę ze swoją suczką do lasu i nad staw. Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńGosiu, trafnie to ujęłaś - Majtek ma coś z lisa w twarzy. ;) A na tamtych zdjęciach (które zresztą uwielbiam - taki on tam zdrożony, przykurzony i pochlapany jakąś farbą) szczególnie to widać.
UsuńWczoraj oglądałam u Megi Moher zdjęcia owieczek Rogatej Owcy i Inkwizycji i zdecydowanie widziałam podobieństwo Lesi do wrzosówek - te chude nóżki wystające z kudłatego tułowia! :)
Pogłaski, poklepki i pozdrowienia - każdemu według, Gosiu z Jelcza. :)
I to się nazywa szczęśliwy pies!!! :))))
OdpowiedzUsuńA Helena jaka szczęśliwa na balkonie... :D
Dawaj zdjęcia! A może są zdjęcia u Ciebie... Nie zaglądałam z dwa tygodnie. Wiem, wiem, fstyt. Kajam się i zaraz nadrabiam.
Usuń:***
U mnie się prawie nic nie dzieje... więc spokojnie ;) choć parę dni temu udało się coś naskrobać ;)
UsuńHeli prawie nie robię zdjęć... muszę to nadrobić, ostatnio aparat lezy w szufladzie.
Alu, kotkom należy robić dużo zdjęć. Że też muszę Ci o takich rzeczach przypominać, nno! Weź np. taką fotkę Heli jak ta w spisie Amisi - przecież to rewelacja jest. I założę się, że udało się je zrobić nie dlatego, że aparat leżał w szufladzie. :P
UsuńZdążyłam pomyśleć, że to będą zdjęcia z koreańskiego lasu :)))
OdpowiedzUsuńAniu ,ja też :)
UsuńAaaaa, dobre! Lubię Was, dziewczynki! :D
UsuńObie historie Leśnej i Majtka niezwykłe. Ale kudłacz z tej Leśnej. Faktycznie leśny stwór. Na trzecim od końca zdjęciu wygląda jak dzik.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, Zuza, Lesia to i owca, i dzik, ale żeby pies tak wyglądał... ;)
UsuńObie historie już dość zamierzchłe, ale gdy wracają czasem na myśl, to wydają mi się nieprawdopodobne, zwłaszcza historia Leśki.
Czysta radość w psiej skórze :)))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńBo chyba nie ma zwierzaka, który bardziej... dosadnie pokazać umie radość. :)
UsuńLeśna jak nazwa wskazuje wygląda jak nieuładzony leśny krzaczor ,taka jej krzaczasta uroda :))) Na jednym ze zdjęć to zdaje się Majtek wtopił się w jej kudełki :)))
OdpowiedzUsuńMario, przyznaję Ci wirtualny order za leśnego krzaczora. Dokładnie tak - Lesia to taki zdredziały, złachmaniały krzaczor. Ale ile w nim uroku, w tych ślepiach łypiących zwłaszcza. :)
UsuńW tle Leśnej tym razem Glizderka, która najprawdopodobniej wkrótce również wystąpi na łamach, bo kilka dni temu udało mi się ją (również na trawniku) wprowadzić w nastrój euforyczno-zabawowy i jest z tego kilka niezłych ujęć, to co będę je kisić w przeładowanych folderach. ;)
Dawaj zdjęcia Glizderki!
UsuńZara, zara, nabierają mocy. :)
UsuńNo coś takiego - Majtek przymknął jedno oko naprawdę. A te nogi w górze Leśnej świadczą o całkowitym jej luziku. Widać, że bardzo dobrze u Ciebie się czuje JolkoM.
OdpowiedzUsuńTak, tak, Zuza, Majtek ma jedno oko naprawdę. ;)
Usuń:)
Pełnia psiej radości i błogości:) Majtuś zblazowany, i co mu tak po oczach ,co z tym aparatem! :)))
OdpowiedzUsuńA daj spokój, one nawykłe, zero stresu - przecież ciągle nad nimi wiszę z tym fotopstrykiem. :)
Usuń:)))))))
UsuńTen kłąb futra z wystającymi łapami, kawałkiem ogona, uśmiechniętą facjatą powinno się zapisywać smutasom jako lekarstwo. Majtek jak uosobienie pobłażania. Cudnie.
OdpowiedzUsuńTaaak, zdecydowanie ta uśmiechnięta facjatka potrafi rozradować cudnie. :)
UsuńA to pies jest? Bo mje to bardziej wyglonda jak łofca jakaś albo inny baranek :-)
OdpowiedzUsuńLesia z Kudełkiem może iść w zawody :-)
Eee, Kudełek teraz taki przystrzyżony niczym nasz wiosenny trawnik. ;) Miastowy taki, wymuskany, jak to mówią - metroseksualny. ;) A Lecha to wciąż dzik w owczej skórze - niereformowalna. ;)
UsuńA czy zdarzy jej się "uperfumować" w tym radosnym tarzaniu? mój Amik uwielbia; to podwójna radość patrzeć na beztroskiego psa; ja z kolei zatroskana jestem, 2 koty ktoś wyrzucił, dokarmiam je, ale nie mogę zabrać; czy czeka je schronisko? rozpowiadam o nich wszem i wobec, nikt nie chce przygarnąć:-( pozdrawiam, Jolu.
OdpowiedzUsuńMarysiu, jeszcze się nigdy nie zdarzyło Lesi wyperfumować. Za to z Pudelsa już kilka razy zmywałam smrodki, a jakże! :]
UsuńKoteczki może jednak znajdą swoje stałe miejsce. To maluszki czy takie już wyrośnięte? I gdzie one stacjonują? Można u Ciebie poczytać o nich? Jeśli tak, to sobie znajdę - dawno nie zaglądałam... Odkąd nie pracuję, z niczym nie zdążam i dużo przedsięwzięć kończy się na planach, także tych o odwiedzeniu dawno nie czytanych blogów. Natykam się jednak czasem na Ciebie gdzieniegdzie, gdy przemykam po kilku najbardziej przeze mnie uczęszczanych, choć już też nie tak często jak kiedyś...
Ja też Cię pozdrawiam, Marysiu. :)
Kotki podrośnięte, mają się dobrze, ich matka też została wyrzucona, pojawia się tam od czasu do czasu; dobrze, że ciepło, może przez lato znajdzie się ktoś chętny. Niepracowanie to bardzo ciekawy stan życiowy, czasu brak, obowiązków ogrom, planów i realizacji jeszcze więcej; mam tak już od 10 lat, ale absolutnie nie narzekam. Pa.
UsuńCzy to Pies czy Bies ???? :))))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam Was mocno
VS
Poczytałam posty o znalezieniu i oswojeniu Leśnej i znalezieniu przez Leśną Majtka. Wspaniała historia, jesteś Jolu wielka i masz ogromniaste serducho. A mały Majtek skradł moje serce. Uwielbiam łaciate koty.
OdpowiedzUsuńLuno, a jaki Majtek jest na żywo! Charakterek jak się patrzy - diabeł i anioł w jednym. Od dawna obiecuję sobie, że go sfilmuję podczas zabawy z myszą na schodach - welurową myszą. ;) To wybitny bystrzak. Zdjęcia nie oddadzą sytuacji, ale może jednak spróbuję. :)
UsuńOba te zwierzaki przygarnięte, jak i reszta naszego towarzystwa (oprócz Glizderki), każde ma swoją historię, ale Lesina jest chyba najbardziej spektakularna. Sama czasem nie mogę uwierzyć, że mi się to zdarzyło. Majtuś łobuz zresztą też ciekawie nam się przydarzył. :)
Miło mi, że zechciałaś poczytać. Zauważyłam, że warto od czasu do czasu podsunąć jakąś staroć tym świeższym odwiedzającym. :)
Luno, ja uwielbiam oba te posty. To moje ulubione. :)
UsuńJolu, Leśka jest gwiazdą. :) Ja bym jej nie strzygła. Długie futro, wbrew pozorom, chroni psa przed upałem. A Leska bez chudych nóżek i burzy włosów nie byłaby sobą. :)
Fajny post, buziaki :)
Długie futro chroni psa przed mrozem i upałem. Mam psa z Tybetu i wiem o tym. Ale Lesia ma sierść zfilcowaną. Pod "drenami" powietrze nie ma dostepu do skóry. Nie wiadomo czy nie zalęgły się tam jakieś bakterie, czy nie uczepił się kleszcz. A poza tym kołtuny mogą ją ciągnąć. Można łatwo sprawdzić na swojej głowie . Wystarczy nie czesać się przez miesiąc i zobaczyć jak to fajnie jest z kołtunami. Ja mówię obciąć i wtedy zacząć czesać. Długa sierść może być, ale musi być dostęp powietrza do każdego miejsca na skórze.
UsuńZuza, ja myślę, że to tylko tak z daleka wygląda. Jola by na pewno nie dopuściła do dredów, bakterii i kleszczy :)
UsuńPozdrawiam gorąco i dobranoc, bo północ się zbliża! :)
Kleszcze się zdarzają, fakt, ale łatwo je namierzyć podczas czesania, głaskania lub pieszczotliwego gmerania po psie. Bakterii żadnych nie widuję. :) Lesia miała niewielką infekcję na głowie, kiedy do nas trafiła, być może od kleszcza, ale to się szybko zagoiło i od taj pory nic jej się nie przydarzyło. Nie ma ani łupieżu, ani niczego. Wystarczy rozgarnąć nieco sierść i jest dostęp do ładnej, zdrowej skóry. A, co ciekawe, kleszcze jeśli się zdarzają, to nad oczami lub przy pyszczku, tam, gdzie sierści prawie nie ma. Więc kto wie, czy te kłaczory nie chronią Lesi przed tymi paskudami.
UsuńAle fajna psinka:):):)
OdpowiedzUsuńAga, a jak Twój pies gościnny? Już wyjechał? Jak to przetrzymaliście, zwłaszcza kotki? :)
UsuńPhi! Na zdjęciach miał być pies, a jest jakiś czupidrak...! :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Foch! :P
UsuńJaki foch..., jaki foch...? Czupidrak Ci się nie podoba? To może być wiedźma Ple Ple :)
Usuń:D
UsuńJuż teraz mi się wszystko podoba. :)
Niczym Gapcia narzeczona Mopka. To już wiekowa panienka, ale Mopek gustuje w starszych i rozczochranych:))
OdpowiedzUsuńSam Mopek przecie też gładki inaczej. ;)
UsuńNadrabiam mega zaległości :) i Korea, i zwierzaki... kiedy ja to wszystko obejrzę na spokojnie? ;)))
OdpowiedzUsuńPsiak z tych w rodzaju czyścików do podłogi ;) fajny :)
Właśnie dlatego dziś jest króciutko i tylko do oglądania, i wcale nie jakoś specjalnie ambitnie - w zasadzie jeden kadr w wielu wariantach. ;)
Usuńszczęśliwy rasta pies :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, muszę wydziergać Lesi wdzięczny berecik w adekwatnych kolorach! ;)
Usuń:*
o rany, takiego poczochrańca to ja jeszcze nie widziałam! niezła jest z tym kotłowaniem się po trawie :) a jak wygląda sprawa kąpieli? da się ją na mokro rozczesać? w tych wcześniejszych postach jakoś tak ciut bardziej "przylizana" wygląda ;) i jakby mniej tych kudełków miała, wciąż jej rosną??
OdpowiedzUsuńElu, mam wrażenie, że jej rosną... Może z wiekiem. ;)
UsuńPo kąpieli, za którą nie przepada, to nie pamiętam. Wstyd się przyznać, ale kąpałam ją tylko raz. Właśnie się zbieram, żeby to powtórzyć, gdy zrobi się ciepło - na zewnątrz, wodą nagrzaną w długaśnym wężu ogrodowym. Może to rzeczywiście tak kudłato wygląda, ale bardzo łatwo się czesze te kłaczorki, nie ma żadnych kołtunów. Któryś post zrobię chyba ze zdjęciami Lesi przed czesaniem i po czesaniu, i może jeszcze po kąpieli. :)
A jak patrzę na fotki z tego lasku, w którym Lesia koczowała, to w ogóle mi się wydaje, że to inny pies jest - taka właśnie ulizana. No i szczuplejsza. ;)
Leśka to skrzyżowanie dzika, jeża i mietły:)
OdpowiedzUsuńNo weź! Ale z wrzosówek Rogatej też coś ma. Muszę zrobić zdjęcia w odpowiednich ujęciach, to sama zobaczysz. Albo jak już w tę trasę KuroBęcem ruszysz. :D
UsuńPóki nie zobaczę zdjęcia nigdy nie uwierzę, że tego psa da się rozczesać. Utrzymanie długiej psiej sierści w porządku, to godziny codziennej pracy.
UsuńA na jaki adres mam wysłać zdjęcia tego rozczesanego psa? A może Anonimowy osobiście zechce się pofatygować i zobaczyć Lesię po wczorajszym czesaniu? Zapraszam. :)
UsuńKochana kupa kłaków :)))) .... boszsz, jak dobrze, żeś ją w tym lesie wypatrzyła. Najpierw jom bułkom wzięlaś, a dalej to już miłościom ! Majtek cudny !!! Z Cajnickiem, jak brat :)
OdpowiedzUsuńO tak, Ewuniu, Majtek i Czajnik to bracia są zdecydowanie. :) A jak on sobie Lesię owinął wokół... ogona! Tylko Majtuś może zajrzeć jej do pełnej miski i nie spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem z jej strony. :)
Usuń