poniedziałek, 29 lipca 2013

Lipcowa rocznica - co rok prorok

Dziś niespodziAnka-zgadywAnka pt. Buszująca Za Moimi Drzwiami.

Lesia w lesie.

Na początku lipca minął rok od dnia, w którym pierwszy raz zobaczyłam Leśną przy drodze. Nie mieliśmy zamiaru jakoś specjalnie hucznie obchodzić tej rocznicy, gdyż bardziej odpowiedni do świętowania wydaje mi się dzień przywiezienia jej do domu po dwóch miesiącach oswajania, a więc we wrześniu. Tymczasem jednak sama Lesia uznała widać za stosowne podkreślenie wagi tego lipcowego czasu i postanowiła uczcić to po swojemu. 
Wczesnym popołudniem w przedostatni piątek tego upalnego miesiąca udała się na obchód posesji - zapewne z zamiarem sprawdzenia, czy czasem jakiś koci intruz nie zamierza się na nią wedrzeć. A przecież jeśli tak, to sobie sunia zwyczajowo zagoni delikwenta na drzewo i nie odstąpi od niego, dopóki się jej stamtąd wołami nie odciągnie. 
Tego dnia jednak scenariusz wydarzeń okazał się nieco inny. Bo, owszem, obszczekiwanie nastąpiło, ale intruz na drzewo nie zwiał. Okazał się nim malutki kotek - być może zbyt wystraszony, żeby zareagować bardziej racjonalnie. Odkrył go Igor, który usłyszawszy natrętne szczekanie, udał się w krzaczorki, żeby sprawdzić w czym rzecz. Zabrał do domu Leśkę, żeby już nie straszyła dziecięcia, a następnie zaniósł do domu także malucha. Po czym zadzwonił do matki pracującej i poinformował ją, że w łazience rezyduje mały kotek. Cóż było robić; dostał instrukcję, jak zorganizować mu prowizoryczną kuwetkę, a matka ledwo wysiedziała w pracy do jakże okrutnej siedemnastej, a potem już tylko 50 km i znalazła się w zasiedlonej tymczasowo łazience, która zawierała następującego, przykurzonego osobnika:



                                                Majtka pierwsze godziny w naszej łazience.

W domu oczywiście poruszenie, Leśka niucha pod drzwiami łazienki. Koty prychają, posykują, Mietek to wręcz nawiał z chałupy, ale nie od dziś wiadomo, że to tchórz wybitny. Cóż, przynajmniej nie stresował małego. Chociaż, czy on był zestresowany? Hm. Gdy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że zaaklimatyzował się nadzwyczaj dobrze. Już po paru dniach właściwie rządził wśród kotów. 


Leśnej też się nie boi. Dochodzi między nimi czasem do spięć podczas jedzenia, którego Leśka jest zażartą (nomen omen) strażniczką, nawet gdy niespecjalnie ma ochotę jeść. To pewnie wciąż syndrom psa, który głodował. Mały, gdy słyszy, że nasypuję jedzenie kotom, biegnie do ich misek, zupełnie nie respektując prawa własności, a te moje kochane sierście ustępują mu z drogi, jakby doskonale wiedziały, na czym polega prawdziwa gościnność. ;)
Zwierzęta jak zwierzęta, ale niepokoiła mnie jeszcze perspektywa powrotu Pana Męża z pracy i jego opinii o kolejnym rezydencie. Właściwie to pierwotny zamiar był taki, że powiesimy we wsi ogłoszenie, ale po dwóch dniach zrezygnowałam z tego. Od ludzi z sąsiedztwa usłyszałam dość informacji, by uzyskać pewność, że nikt Majtka nie szuka. A, właśnie, bo czy mogłam go inaczej nazwać? Z takimi galotami na zadowiu? :)



Tydzień później.
Czy nie wygląda na zintegrowanego z otoczeniem? :)

Tak więc uznając, że Majtek jest prezentem rocznicowym Lesi, który sobie zresztą wspaniałomyślnie sama zorganizowała (niezanadto zaprzątając zapracowanych łysych), postanowiliśmy chłopaka zaadoptować. To znaczy… ja postanowiłam.


Wydaje się też, że jest dość wyluzowany...


No i te czarne paluszki, które swego czasu tak mnie uwiodły u PaniEnki Wisienki. :)

Z charakteru małomówny Pan Mąż tak do końca to się nie wypowiedział, ale że i nie dopomina się (hm, może także z powodu małomówności) eksmisji Majtucha, uznaliśmy z Igorem, że zatwierdził naszą (cokolwiek zaoczną) decyzję. Trzymajcie kciuki! :)

JolkaM

(dopisek AnkiW: kto nie zna historii Leśnej, gorąco zachęcam do zapoznania się z nią, bo to jedna z tych historii, które zapadają na zawsze w serce. Pokazał to odzew na ten post: Klapniętouche Leśne Znalezisko.

97 komentarzy:

  1. Z przyjemnością skomentuję jako pierwsza :)
    Jolu, Majtek udał się Leśniej nad wyraz! Co za śliczna, słodka mordka, jakie łapinki rozkoszne! Gdybym nie była aktualnie zakochana w pewnym brunecie, to cierpiałabym męki zazdrości, że Majtuś wybrał Wasz dom.
    Imię ma genialne!
    Pana męża lepiej nie drażnić pytaniami, to może zapomni się upomnieć...
    :)
    Lesię proszę wypieść ode mnie i szepnij jej na uszko, że jest wielką szczęściarą! :)
    Dziękuję za ten post, miło jest mieć zastępstwo. Proszę o duuużo więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Względem PM przyjęłam dokładnie taką taktykę, jak radzisz. ;) A co do szeptów na uszko Lesi, to mam nadzieję, że już za parę dni, za dni parę... :))

      Usuń
  2. Porcja solidnych wzruszeń od rana! :)))
    Całuję Leśną i Majtka w ich cudne nosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lesia wczoraj wykąpana - w sam raz do całowania i przytulania. :) A Majtek, jak to kot, zawsze pachnący. :))
      :*

      Usuń
  3. Historia Leśnej zapadła mi w sercu na zawsze, a że było opisana dość obrazowo to widzę to niczym film.
    Majtek śliczny, pasowałby bardziej do Lulki, bo te same majtki mają:)
    Jolko, wygłaszcz Leśną i jej prezent oraz całą gościnną świtę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Viki, mam to samo! Też niczym film to widzę :)

      Jolu - imię idealne, tak jak i majtasy Majtka ;). A Lesia piękny prezent sobie wyszczekała :)).
      Głaski dla obydwu :)

      Usuń
    2. Ach, dziefczynki, wygłaszczę je od Was fszyściutkie. :)

      A co do "filmu" o Leśnej - ja też tak mam. Tamte dni zostaną już ze mną na zawsze. A że mijam miejsce koczowania Lesi co dzień, jadąc i wracając z pracy, stale mi się to odświeża.

      Usuń
    3. czyli jak zwykle, cy fariatki i ten sam film;)

      Usuń
    4. Viki!! :)))))

      Jolu, jak to dobrze, że to takie dobre wspomnienia są! :))

      :***

      Usuń
  4. Lesia na pierwszej fotce wygląda jak leśna sowa z bajek Brzechwy :-))))
    Jaka mądrala - sama sobie sprawiła prezent i to jaki, prezent pierwsza klasa, przecudnej urody :-) Bardzo trafione imię dostał kotek - świetne są te jego czarne galoty. Tak ciepło się robi w sercu, czytając tę historię - dziękuję Jolu za te dobre emocje :-) Zdrówka i wielu pięknych chwil dla Was i Waszych zwierzaków :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i życzymy vice versa. A Tobie, Aniu, to jeszcze i spóźnione całusy imieninowe. :) Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Dziękuję Jolu bardzo :-)))))

      Usuń
  5. Proszę, proszę dziś od rana zaskoczenie, bo za drzwiami Anki pisze dziś Jolka!:))
    Kobieto o wielkim sercu, Majtek jest niezwykle rozkosznym znaleziskiem!! Te czarne poduszeczki i różowy nosek, i krawat!!! Mrrr:))
    Uściski rocznicowe dla Lesi, dla kotów głaski a zwłaszcza dla strachliwego Miętka ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszyło mnie, że pamiętasz Miętka. :) Wygłaszczę go specjalnie od Ciebie, zwłaszcza że zrobił się już bardziej uchwytny - też chyba przyzwyczaja się do nowego w stadzie. Wczoraj to nawet niegroźnie przegonił Majtka przed domem. :)
      A ten różowy nosek, to co na niego spojrzę, to kojarzy mi się z Gackiem/Szuwarkiem, więc jeśli miewasz ostatnio czkawkę, może to być za moją przyczyną. :)
      Uściski!

      Usuń
    2. Jolko, jakże mogłabym zapomnieć Miętka? ;))
      Mi Majtek też skojarzył się z Szuwarkiem. Zwłaszcza te jego dwa pierwsze zdjęcia. Taka wystraszona bida z długim pyszczkiem i brudnym futerkiem. Rozczulają mnie te zdjęcia.

      Ja nigdy nie uważałam, że mój Gacuś jest brzydki, ale przy Lucku wyglądał jak taki kundel (oczywiście niczego nie ujmując kundlom;)) Ale to jest najkochańszy kotek pod słońcem i choćby był najbrzydszy na świecie to nie miałoby żadnego znaczenia. To a propos tego co napisałaś Zofijannie:)))

      Usuń
    3. Właśnie, Jolko, jak możesz myśleć, że Kasia zapomniała Miętka!

      Gacuś jest śliczny, smukły i ma różowy nosek :)Też Czaruś z niego!
      :)

      Usuń
    4. Ach, z Miętkiem to była fajna historyjka. :)

      Usuń
  6. Niejeden został uwiedziony za sprawą majtek, ogona uszek, skośnych oczy, łatek itd.
    Majtek jest piękny i niezwykle uwodzicielski. Ma w sobie to 'coś', co powoduje, że człowiek jest bezbronny wobec jego uroku.
    Życzę Wam wszystkim powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Wiesz, co ciekawe, kiedy przyjechałam tamtego dnia do domu i zobaczyłam malucha, byłam, wstyd się przyznać, trochę rozczarowana, że to taki zwyklaczek-łaciaczek, żadna tam oryginalna uroda. Z drugiej strony, pomyślałam, nie żal będzie się rozstawać, gdy znajdą się właściciele. Młodziak jednak, tak jak piszesz, ma to coś, co nas absolutnie rozmiękczyło i pal licho urodę! :) A co jeszcze ciekawsze, kiedy już udało mi się zrobić te zdjęcia (początkowo nie było łatwo, bo prawie nie usiedział chłop w miejscu), zobaczyłam, jaki on jest śliczny i wyjątkowy. Węszę w tym podstęp... Może to jakiś mały czarodziej. Damy mu chyba na drugie Czaruś. :)

      Usuń
  7. Genialne imię!
    Wszystkie cztery łapki i ten cudnie różowy nochal
    proszę wycałować ode mnie,
    a Lesię wygłaskać z okazji rocznicy
    i pogratulować wyboru tak uroczego prezentu;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycałuję i wygłaszczę bezwzględnie. :)

      PS. Właśnie, ten różowy nochal... Hm. ;)

      Usuń
  8. Majtek! Można to rozumieć również jako "marynarz"! A wody się boi, czy nie? Jest prześliczny! Jak każdy mały kociak:) Ta Leśna to zmyślna bestyjka! Taki sobie prezent sprawić!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wody się nie boi. Sprawdziłam to, próbując mu odebrać z paszczy mysz. Miałam nadzieję, że wystraszy się wody płynącej do wanny, do której go włożyłam na czas akcji, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. :]
      Pozdrówka, Ninko! :)

      Usuń
  9. Fajny ten kotek-galotek. Bardzo ciekawe zdjęcia, fotogeniczny maluch, w tej trawie wygląda jak bialo-czarna żabka.

    Ciekawa jestem Jolu czy się ze mna zgodzisz. Uwazam że to uroda zwierząt, często jest dla nich przekleństwem. Są takie pięknie milusie do zacałowania ,że niektórzy ludzie uważają że to maskotki i właściwie służą tylko do głaskania .Dlatego się je tak łatwo bierze do domu i tak łatwo potem wyrzuca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, to przykre, ale masz bardzo dużo racji. Trafia mnie, gdy słyszę czy widzę, jak np. rodzice traktują małe zwierzęta zabierane do domów dla swoich dzieci. Brr! Igor już nie raz próbował nam przynieść kolejne zwierzątko, nad którym się litował, widząc np. gdzieś po drodze ze szkoły, że któremuś się źle dzieje. Tłumaczę mu, że nie możemy przygarnąć wszystkich, bo to także odpowiedzialność za ich zdrowie, więc koszt niemały. Przy Majtku ma swoje obowiązki, z których wywiązuje się bardzo dobrze i mam nadzieję, że to także uczy go odpowiedzialności za zwierzątko, które zabrał do domu.
      Pozdrawiam Cię z rześkiego dziś Koszalina. :)

      Usuń
  10. Co za uroda.......no i te pozy do fotek!!!!!!Pozdrowionka i głaski dla sierściuchów>>>>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, pozy... Przebiegły pozer z tego Majtucha. Migiem mnie w sobie zakochał. ;)

      Odzdrawiamy. :)

      Usuń
  11. Rzut oka najpierw na zdjęcie (jestem wzrokowcem). Chryste!!!! Niedźwiedzia przygarnęły!!!
    Kurde, poniosło mnie! Ten upał szkodzi mi bardziej niż myślałam.
    Lesia i Majtek są absolutnie cudnymi zwierzakami!
    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mnie też w pierwszej chwili przemknął przez myśl niedźwiedź; szybko to skorygowałam, ale jednak...
      Ninka.

      Usuń
    2. He, he, z niedźwiedziem poczekamy, aż nabierzemy większego doświadczenia. ;)

      Katarzyno, życzę Ci ożywczego deszczyku - u nas po ostatnich gorączkach dziś popadało, podlało rośliny i pozwoliło złapać głębszy oddech. :)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. A daleko masz do Wrocławia, Futi? Bo znam jedno takie miejsce... :) A jeśli na przeszkodzie adopcji drugiego kotka stoją tak zwane przeszkody obiektywne, to i do podstępu jakiegoś się można posunąć. ;)

      Uściski! :)

      Usuń
  13. Jaka piekna rocznica! Lesia sie pierwsza pewnie sama zakochala w Majtku i tyle! No ba!
    Dobre rzeczy tu od rana pokazuja, oj pokazuja :)))))

    p.s. ciekawe co Lesia wykombinuje na DRUGA rocznice.... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedźwiedzia? ;)

      Krysiu, serdeczne uściski i buziaki. :) A pozdrów tam i Kasika płomiennorudego, którego sobie pooglądałam pod wskazanym przez Ciebie adresem. :)

      Usuń
    2. Pewnie jakby przylazl do ogrodu to by go Lesia przyprowadzila na pokoje :). I niedzwiedz zostalby przyjety cieplo!

      Kasika chetnie pozdrowie, dobre to dziecko jest bardzo. Rudosc jej wychodzi nawet dobrze, mimo iz oczu z tylu glowy nie posiada i packa tam, jak leci. Ale, bedac moim dzieckiem nie obcyndala sie takimi drobiazgami ;). Zobacze sie z nia przy okazji zareczynowego party jej braciszka niedlugo.

      Usuń
  14. Jakie przepiękne futro darowała mu natura :-)))
    Cóż Lesia sama chyba wie najlepiej jak to jest
    gdy się jest bezdomnym i dlatego malucha przygarnęła :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, Krysiu, bardzo słuszne spostrzeżenie.
      Pozdrawiam Cię. :)

      PS. Futro i majtki w pakiecie. ;)

      Usuń
  15. taka mała ślicznota może zauroczyć, wcale się nie dziwię :) świetnie opowiedziane, pozdrawiam i głaski dla wszystkich futrzaków przesyłam, tej dużej i tych mniejszych, i dla najmniejszego oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Ale się naprzytulamy po powrocie do domu - jeszcze bardziej niż zwykle. :)

      Pozdrówka! :)

      Usuń
  16. dzięki Wam można naprawdę pokochać koty! I choć brzmi to wszystko ładnie i przyjemnie to na pewno oswojenie, pozbawienie tych zwierząt traum i przede wszystkim opieka na co dzień wymaga od Was sporo wysiłku. Przyjmijcie więc ode mnie słowa podziwu za wielkie serca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Emko, przy Majtku to ja się nie napracowałam, on chyba nie zdążył zbyt wiele doświadczyć, poza głodem zapewne. Ale już z Lesią było trudniej, fakt. A jej głodowa trauma pozostanie z nią chyba do końca.

      Pozdrawiam Cię z rześkiego dziś Pomorza. :)

      Usuń
  17. Jak miło przeczytać taką historię! Zwierzaki cudne, Majtek rozbrajający!
    Pozdrawiam
    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Odzdrawiam.

      PS. Jesteś inną Katarzyną niż ta wyżej? Bo się pogubiłam... ;)

      Usuń
    2. No to jesteśmy dwie Katarzyny. Ja jestem ta wyżej, ta od omamów wzrokowych (niedźwiedź).

      Usuń
    3. :) No teraz, gdy się jeszcze i tu podpisałaś, to na pewno się splączę na amen. ;) Może jakiś znacznik-wyróżnik sobie dodasz? :)

      Usuń
    4. Katarzyna3 :)

      Usuń
    5. Bardzo ładny wyróżnik, mam słabość do trójki, a raczej do Trójki. :)

      Usuń
  18. Niby nic dziwnego na Twoim blogu,Gośka- dobroć ludzka...a jak radośnie się czyta te losy z happy-endem!

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja czekam Gosiu na opowieść o Twoim ostatnim "znalezisku" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie, może już jutro :)
      Dziś jest święto Leśnej, Majtka i Joli :)

      Usuń
    2. Anko :**

      PS. Jak się czujesz na... urlopie? :)

      Usuń
    3. Genialnie! :) Musimy to powtarzać częściej. Gdybyś mnie teraz widziała! :)

      Usuń
    4. Wylęgujesz się na tarasie, podjadając lody? ;)

      Usuń
    5. Aaaaaa! Chyba sobie to wyobrażam. :)))

      Usuń
  20. Trzymam mocno kciuki, coby Majtek został juz na dobre u Joli, widac, ze mu tam dobrze a i on sam duzo radosci pozostałym daje. Fajny prezencik sobie Lesna zafundowała, tak, jakby chciala dalej łancuszek dobroci pociągnąc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kciuki - na pewno pomogą. Jakby co, wskażę Panu Mężu, gdzie ma poczytać, ile osób dobrze życzy Majtkowi. I niech spróbuje zaprotestować! :)

      Usuń
  21. Od dłuższego czasu czytam zaglądam blog -za moimi drzwiami-, dawno temu uwiódł mnie wpis http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/06/przysuchiwac-sie-sercem.html bo książkę tego lekarza bardzo lubię i poczytuję a nawet stosuję. To mój pierwszy komentarz, piszę wzruszona. Więcej oj więcej takich ludzi jak Ty Jolu i tu na tym blogu zrzeszeni, ciepli kochający ludzie, czemu tak mało ciepła dla życia w ludziach? Czemu myślą że wolno im niszczyć nie dbać wyrzucać? Nie warto szukać na te pytania odpowiedzi bo ich nie ma.
    Dziś serdeczne życzenia posyłam ku Leśnej i jej prezentu rocznicowego. :) A na marginesie dodam że kotuś podobny do naszego wziętego miesiąc temu z fundacji dwumiesięcznego kociaka, który już rządzi w domu i w naszych sercach się szarogęsi. Dziś usiłował zagryźć bociana ale pluszak trzyma się dzielnie.
    Pozdrawiam wszystkich z placu boju pluszak duży kociak mały wyglądają prześmiesznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chwili przejęłam się tym bocianem... Lecz teraz już sobie wyobrażam tę scenkę. :))

      Elko, ja tam wielkich dokonań na koncie swoim nie mam, ale to, co wyrabia Anka, to jest dopiero coś! A Ori, a inne dziewczyny z blogów i bezblogowe pomagające zwierzętom, ratujące je, szukające im domów! Gdy się rozejrzeć, znajdzie się ich sporo i tymi przykładami warto się karmić, tym osobom pomagać, zwłaszcza wobec strasznych wiadomości o kolejnych zwierzęcych nieszczęściach bardzo często zgotowanych im przez niby-ludzi. Ech!
      Pozdrowienia! :)

      PS. Miło, że choć podczytujesz od dłuższego czasu, to odezwałaś się właśnie dziś, przy okazji mojego "debiutu" jako twórczyni posta (przy wydatnej pomocy Anki zresztą). Anka też się chyba ucieszy z udanej... prowokacji. ;)

      Usuń
    2. I mnie jest bardo miło, że się odezwałaś, Mam nadzieję, że będziesz robić to częściej, Elka. :)

      Usuń
    3. JolkoEmko, jak to debiutu?
      Debiut to była "Leśna", dzisiaj o Majtku to już rutynowy post:)

      Usuń
    4. A jednak nie, bo tamten post ja utworzyłam z tekstu i zdjęć Joli, a ten Ona zrobiła sama! No... prawie :)

      Usuń
    5. acha:)
      Wobec tego świętujemy rocznicę, nowego kiciusia i debiut Jolki:)

      Usuń
  22. Majtek jest cudny ))) pozdrawiam Cie bardzo i mocno J.

    teatralna

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami zaluje, ze Niemcy sa tacy uporzadkowani, ze praktycznie niemozliwoscia jest znalezienie jakiegos bezdomka. Bo inaczej, kiedy taka kupke nieszczescia sprowadzi sie przypadkowo do domu, wtedy jest szansa, ze slubny roztopi sie na jego widok i nie bedzie gdakal, a co innego, kiedy pada propozycja dokocenia.
    Jedna znajdke dostarczylam do schroniska, ale wtedy jeszcze nie dojrzalam do "mania" kolejnego kota.
    Ehhh, Lesna spisala sie na medal, a imie, jakie wybraliscie jest niesamowite, choc bardzo adekwatne.
    Sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pantero, to ja Ci życzę, żeby powstała gdzieś tam w niemieckim, porządnym systemie malutka wyrwa, przez którą się bezboleśnie przedostanie jakaś bidula i dotrze do Twojego domostwa. I tak ujmie ślubnego, że przez kolejne lata będzie żałował, że tak późno doszło do dokocenia. :)

      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie! :)

      Usuń
  24. Ojejku, tak witał mnie Gucio po mojej tygodniowej nieobecności, wrócił po nocy do domu, wyczuł mnie, udeptał mi boczek, a potem wykładał się na pleckach i zaczepiał do zabawy; wygłaskałam go, wytuliłam, bo też stęskniłam się za nim; śliczne kociatko przyhołubiła sobie Leśna, daje sobie radę Majtek wśród całej gromady, jak dobrze, że trafił na Was; bo wiesz, Jolu, ja dalej marzę cichutko o przyjaźni Gutka z Amikiem; pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Mario, kto wie, może Gucio z czasem się bardziej ośmieli, a przy tym Amik troszkę odpuści. Najważniejsze, że nie ma między nimi agresji. Leśka nasze koty też pogania czasem po podwórku. Potrafi wyszczerzyć zęby i warknąć (na Majtka też), szczególnie gdy przebiegają w okolicy jej miski z jedzeniem, gdy same wcześniej skończą jeść swoje. Ona jest przewrażliwiona względem nawet najmniejszych okruszków, nawet takich, których sama nie je. Bierzemy poprawkę na to, choć trudno to wytłumaczyć kotom. Jakoś się jednak dogadują. :)

      Pozdrawiam Cię z góry mapy, Mario z Pogórza.. :)

      Usuń
  25. JolkoM, nie denerwuj się, że Leśna przyspieszyła nieco rocznicę! We wrześniu uczci jeszcze raz!:-) Ściskam Was wszystkich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, że dojdzie kolejny futrzak? :)

      Usuń
    2. Ori! Ty chcesz, żeby mnie Pan Mąż w końcu wyeksmitował z całą ferajną? Nie chcę uprzedzać faktów, ale jakby co, zabieram miauki i szczeki i jadę do Domu Tymianka! Zawsze to dodatkowa para rąk do usługiwania Wzruszaczom i wszelkim skarbom. :)

      Kochana Ori, odściskujemy bardzo mocno. :)

      Usuń
  26. Majtek ma pocieszne ubranko, a majtki to już zupelnie odjazdowe. Widać "żywotność" na pyszczulku, dobrze, że do Ciebie trafił......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhm... Też tak myślę. :) A żywotny jest wprost niesamowicie!

      Usuń
  27. Mały ma tak słodki pyszczek i cudne futerko, o łapeczkach nie wspomnę, że nie dziwota, że podbił Wasze serca. Podejrzewam, że Pana Małżonka też, tylko się do tego nie przyznaje ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałam historię Leśnej wzruszyłam się przypomniała mi się podobna z moją kociczką Marą.Pewnego dnia 7 lat temu wyjrzałam przez okno kuchenne,a tam w ogrodzie siedział mały kotek.Pobiegłam do niego ,ale na tym miejscu znalazłam upolowaną myszkę.Kotek siedział w krzakach i obserwował mnie,więc przyniosłam miseczkę z jedzonkiem i już przez okno patrzyłam jak zajada.Tak poznawałyśmy się i dopiero po 3 tygodniach pozwoliła zabrać się do domu.Zapomniałam dodać,że Mara przyszła do naszego ogrodu w dniu moich imienin,ona też jest prezentem:)
    Lesia postarała się o piękny prezent rocznicowy:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Przyjemnie i z humorem opisałaś tę całą historię. Życzę mnóstwa radości z tak pieknego zwierzaczka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Majtek gra właśnie ze Śliwką w jakąś nieokreśloną... grę planszową na podłodze. Hm... W każdym razie w użyciu jest kostka do gry. Sama radość! :)

      Pozdrówka. :)

      Usuń
  30. Majtek galoty ma superanckie :)
    Lesię uwielbiam odkąd przeczytałam jej historię. Ma w sobie jakąś tajemnicę. Nawet ze zdjęcia to widać :)
    A Was dziewczyny podziwiam i ściskam. Odzyskuję wiarę w ludzi jak tak sobie tu zaglądam za drzwi i czytam te wszystkie historie.
    Tylko bloga nie zaniedbajcie kiedy się tak będziecie urlopowac w najlepsze :D
    Pozdrawiam i nie ukrywam, że czekam na szybki powrót Anki. Wie dlaczego (Hihihi) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, i ja się chyba domyślam co nieco. ;)

      Kasiu, moje historie, czyli Lesi i Majtka, to tak niewiele przy innych dzielnych kobiet dokonaniach. Jesteś zresztą jedną z nich. Dziękuję Ci bardzo serdecznie za to, co robisz.
      Co do Lesi, rzeczywiście jest, jak mówisz. Mija rok, a ja ciągle myślę o tym, w jaki sposób się pojawiła w naszym życiu z niedowierzaniem i jakby o jakimś filmie, śnie... No i ta tajemnica, masz rację... Jak ona czasem spojrzy, ech!

      Ściskam Cię bardzo, bardzo. :)

      Usuń
    2. Babska rzecz, ja też jestem pod wielkim wrażeniem Anki i Jej bloga i tego, że tyle wspaniałych osób wokół siebie skupia i tylu zwierzętom udało się Jej pomóc dzięki tym czytelnikom.
      Historia Leśnej ocalonej przez Jolę i Lulki wyrwanej przez Viki z rąk okrutnego człowieka (?) daje nam wszystkim dowód na to, że każdy z nas może pomóc i że nie wolno być obojętnym, trzeba tylko chcieć.
      Dziewczyny jesteście WIELKIE!

      Usuń
  31. Piękne dopełnienie historii Leśnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekhm, nie wiem, czy czytałaś wyżej komentarz Ori, która przepowiada mi, że Lesia we wrześniu uczci jeszcze raz rocznicę - tę właściwą. Nie wiem, czy nie lepiej nie zapeszać takimi ostatecznie brzmiącymi słowami jak dopełnienie... ;)

      Usuń
  32. Moja koteczka przyszła do mnie w dzień dziecka, chociaż od dawna dzieckiem nie jestem! A pies w urodziny Mojego!
    Majtek wymiata, gaciochy ma jak się patrzy, pięknie go nazwałaś! Widzę, że lubi wylegiwać się do góry kołami. Ech, aż mnie ręka świerzbi, tak chcę go po brzuszku posmyrać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taki brzusio to aż się chce pogłaszczyć, tyle że on nie za bardzo pozwala. :] Chyba tylko podczas mocnego snu. Gdy nie śpi, zaraz w ruch idą łapsony i pazurony. Taka gadzina! :)

      Usuń
  33. Co za wdzięk, co za charakter, co za osobowość! Udał się Wam Majtek nadzwyczaj.
    A ja, gdy relację Twoją czytałam, zupełnie jakbym o moim Panu Czesiu czytała... ;)

    Uściski i mizianki dla Lesnej z okazji rocznicy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Lesiunia dzisiaj wyściskana i wygłaskana od wszystkich powyższych życzliwych i kochanych kobitek, że chyba na cały tydzień by jej starczyło. :)
      A Majtek rzeczywiście udany osobnik.

      Zainteresowałaś tym Panem Czesiem - już samo imię jakże zacne! :)

      Usuń
  34. Takie historie można by czytać w nieskończoność! Majtki Majtka powalające!

    OdpowiedzUsuń
  35. Kolejna historia z szczęśliwym zakonczeniem! Pani Jola ma przogromne serce dla futrzaków, a to co zrobiła w przypadku Leśnej wywołuje ogromniasty uśmiech na twarzy. Nie wiem czy to przeczyta, ale wirtualnie ściskam ją moooocno w pasie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tadaaam! Przeczytałam. :) W pasie... Hm, nie wiem, co powiedzieć. :)) Wobec tego mocno odściskuję. :)

      Usuń
    2. Kiedyś tak mi pewna osobka napisała z tym ściskaniem w pasie i tak mi się to spodobało, że powiedzonko przygarnełam i też teraz ściskam w pasie. :D :)))

      Usuń
  36. Leśna po prostu chciała w rocznicę swojego szczęścia pomóc innemu, biednemu zwierzaczkowi :) cudowna historia i cudowny prezent!
    A Majtek przeuroczy :) Faktycznie majciochy ma cudowne ;) nie mógł mieć bardziej adekwatnego imienia ;)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...