Ciekawostka. Warto wiedzieć, że w stolicy, czyli Seulu, żyje 25 milionów ludzi, co daje... połowę mieszkańców Korei Południowej! Busan jest drugim co wielkości miastem Korei i mieszka w nim już tylko ok. 4 milionów ludzi. Miasto to jest położone nad Cieśniną Koreańską, która łączy Morze Japońskie z Morzem Wschodniochińskim, wśród pięknych, zielonych wzgórz z mnóstwem atrakcji turystycznych. Mieliśmy na nie tylko 10 godzin i zdecydowaliśmy się na solidną dawkę wrażeń.
Idąc śladami Świata od podszewki zaczęliśmy od Gamcheon Culture Village, czyli dzielnicy miasta zwanej koreańskim Santorini.
Dzielnica ta, zamieszkana głównie przez biedotę, takie slamsy, gdzie chronili się najubożsi, doczekała się uwagi władz kraju, które w 2009 roku postanowiły sprawić, że stanie się ona atrakcją turystyczną, a to da szansę mieszkańcom na lepsze życie.
Zdjęcie ze zdjęcia. Dzielnica biedy. |
Przed tą starą fotografią długo stałam zamyślona... |
Zainwestowano w renowację, odbudowano i przebudowano domy, część z nich zamieniono na atelier, by stworzyć tam świetne warunki dla artystów. Dano im wolną rękę, pozwolono, aby Gamcheon zmieniali; malowali, stawiali rzeźby, realizowali swoje artystyczne wizje. Udało się. Dziś pełno tam turystów, którzy tłumnie wędrują po wąskich uliczkach, fotografują się na tle niebieskich dachów, no i kupują pamiątki, piją kawę, jedzą obiadki - dzielnica kwitnie.
Mimo minimalnej powierzchni ludzie hodują dla siebie warzywa. |
Powieszone pranie jest zawsze malownicze. :) |
Miło patrzeć, że ta artystyczna wioska żyje. To piękne miejsce, warte spaceru i zachwycania się widokami.
Ponieważ naszym kolejnym celem w Busan było zobaczenie słynnego mostu Gwangandaegyo po zmroku, mieliśmy jeszcze trochę czasu. Palec na mapie padł na park krajobrazowy Amnam.
Wejście do parku, jak widać wyżej, obciążone jest wieloma zakazami. Nie można obozować, wprowadzać psów, palić, niszczyć roślinności itd. Największa kara 100.000 wonów = ok. 330 zł.
Park jest przecudnie położony na klifie, tuż przy morzu. Wspinając się perfekcyjnie (jak to w Korei) przygotowaną ścieżką, można podziwiać stojące na redzie statki, bujną roślinność, niesamowite formacje skalne, no i posłuchać, jak śpiewają ptaki, a jest ich tam wiele. Relaks i spokój w obrębie miasta. Niesamowicie urokliwe miejsce, nie do zapomnienia (no i kolejny wyczyn sportowy, he he).
Kiedy wychodzi się z parku można (i każdy to robi) wyczyścić sobie buty i spodnie sprężonym powietrzem. Super to działa! Moje buty zrobiły się jak nowe. :) Takie praktyczne miejsca widzimy zawsze przy parkach.
Po parku czas na małą przekąskę. Gimbap zjedliśmy w malutkiej, niesamowicie zabałaganionej knajpce, bardzo miło obsłużeni przez gospodarza. Było pyszne, tak jak i zdecydowana większość tego, co jemy. Nie wiem, jak mogło nam nie smakować!
Żeby dostać się do mostu Gwangandaegyo, który spektakularnie wygląda po zmroku, musieliśmy pokonać autobusami kawał miasta. Jechaliśmy tam ponad godzinę, ale to również była wspaniała przygoda, ponieważ trafił nam się niezwykły kierowca. Koreańscy kierowcy autobusów zazwyczaj są dość oszczędni w kontakcie z pasażerem. Nie jest ich zwyczajem kłanianie się i witanie (choć byliśmy też świadkami, że groźna mina nie idzie w parze z nieuprzejmością, wręcz przeciwnie).
Jeżdżą tak szybko i energicznie, że trzeba się szybko łapać poręczy, po ruszeniu mocno trzymać, żeby nie zginąć marnie roztrzaskanym na szybie. Kierowcy koreańscy tną po drogach i nieważne, czy to ulica w mieście, czy też szosa poza nim, jakby brali udział w jakimś Monte Carlo! Pędzą zazwyczaj lewym pasem, wymijając wszystkich, na przystankach zatrzymują się na kilka sekund, należy się szybko orientować - gapy mogą się nie załapać, trzeba się przyzwyczaić do takiego stylu jazdy. :)
Tym razem, w Busan, jadąc do mostu, wsiedliśmy do autobusu, w którym pan kierowca był inny. Jechał wprawdzie tak samo (widocznie takie są zasady), za to po pierwsze przywitał nas szerokim uśmiechem i miłym "dzień dobry", potwierdził, że dobrze wybraliśmy, obiecał, że da znać, gdzie wysiąść. Mało tego! Każdego pasażera witał "dniemdobrym"! Na każdym przystanku dziękował za jazdę tym, którzy wysiadali. Czy coś Wam ten opis przypomina? Może ci, którzy czytali w ubiegłym roku moją relację z podróży, rozpoznają, że tak właśnie zachowywał się każdy japoński kierowca!
Tu, w Korei, to jednak był ewenement - jakże miły! Pan àla japoński kierowca miał jeszcze jedną zaletę: w jego autobusie rozlegały się dźwięki muzyki klasycznej! Jak wspaniale było jechać z nim przez Busan i z nosem przyklejonym do szyby, słuchając Chopina, chłonąć widoki miasta! Ech, nie zapomnę!
Most Gwangan - Diamentowy - jest mostem wiszącym łączącym Haeundae-gu z Suyeong-gu. To 7420 metrów! Jest to drugi najdłuższy most w kraju po nowo wybudowanym moście Incheon.
Budowa rozpoczęła się w 1994 roku, a zakończono ją w grudniu 2002 roku, z całkowitym kosztem 789,9 miliardów wonów.
Na moście tym każdego dnia odbywa się po zmroku pokaz świateł, a raz w roku jest on areną do pokazów sztucznych ogni! Jak to musi wyglądać!
Zdjęcie z sieci. |
Ponieważ od morza wiał zimny wiatr i przemarzliśmy do kości, oglądaliśmy Diamentowy most, siedząc wygodnie na pierwszym piętrze "Kawy paskudy" - to moja autorska nazwa :) - delektując się gorącą czekoladą.
Człowiek (czytaj: fotograf amator) jest bezsilny wobec tak wielkiego obiektu i na zdjęciach most niestety nie wygląda tak zjawiskowo jak w rzeczywistości, ale zapewniam, że warto było zobaczyć go na żywo.
Po tak pięknie i czynnie spędzonym dniu pozostało nam jeszcze wrócić na stację kolejową Busan, zjeść tam kolację w dworcowym barze, złapać pociąg KTX do Daegu, tam podjechać trzy przystanki metrem, kupić u naszej ajummy pyszne pomarańcze (i dostać gratis - jak zawsze, tym razem w postaci melonka), i już około północy znaleźć się w łóżeczku na zasłużonym odpoczynku. :)
To był wspaniały dzień! Busan zrobiło na mnie wielkie wrażenie.
Pozdrawiamy nieustająco!
Uciekłabym stamtąd jak najszybciej. Dom koło domku, żadnej przestrzeni, jak w więzieniu- ( krata ). Nie potrafiłabym tam żyć. Brr.
OdpowiedzUsuńWróciłam właśnie z pogórza : zielono, przestrzeń, cudne widoki, cisza, wszystko wokół pachnie......
Trzeba wszystko zobaczyć własnym okiem, zbadać organoleptycznie, żeby móc docenić swoje miejsce na ziemi.., czego doświadczam oglądając Twoją ciekawą relację.
Udanych wędrówek Małgosiu. Wrócę do Ciebie wieczorem.
Zofijanno, ta "krata" to kawałek płotu na którym turyści wieszają kłódki na pamiątkę. Dzielnica nie jest za kratą, a ci co tam mieszkają mają blisko do morza i pięknych plaż, no i do cudownych wzgórz z bajecznymi miejscami.
UsuńJa też cieszę sie, że mieszkam tam gdzie mieszkam, ale dobrze jest, jak powiedziałaś, zobaczyć inne miejsca, aby docenić swoje. Podoświadczać innego kraju, aby docenić swój.
Wedle zdjęć, to miejsce podoba się mi najbardziej z wszystkich dotychczas obejrzanych :) I ta niesamowita determinacja, żeby ze slumsów zrobić dzielnicę artystów i turystów - fajnie, że tak sie stało i poprawiło byt wielu ludzi.
OdpowiedzUsuń:) I mnie się ten pomysł podoba. Wrocław też próbuje podobnej sztuczki choć nie stawia na artystów. Rzecz dzieje się w dzielnicy Nadodrze.
UsuńTen dzień był bardzo ciekawy, wiec nic dziwnego, że i zdjęcia o tym świadczą. Dzięki, Lidka, fajnie, że jesteś, buziaki:***
Trzecie zdjęcie myślałam, że to schodki. Nawet się znalazły zwierzątka konik słonik lisek i kotki.W parku chciało by się tam być.Ukłony dla rządu że pomógł w dzielnicy biednym.Most piękny i odbijające światła od wody fajnie kolorowe.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńTrzecie zdjęcie robi wrażenie. Slamsy... Cyt. z bloga Oli i Krzycha.: Tradycyjnie była to okolica zamieszkana przez biedotę. Sytuacja bytowa mieszkańców pogorszyła się dodatkowo w latach 50-tych XX wieku, gdy w Gancheon osiedlili się uchodźcy z terenów objętych Wojną Koreańską. Liczba domostw w wiosce wzrosła z 20 do 800 w przeciągu 3 lat.
UsuńZ 20 do 800! Co tam musiało się dziać!
Wspaniałe zdjęcia i Twój opis wycieczki.
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić, że mimo gęsto zaludnionych okolic, w tych przepięknych miejscach, jak parki, plaże, góry, nie ma tłumów.
Pewnie do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale mieszkanie w Gamcheon Culture Village, bez zieleni i przestrzeni byłoby dla mnie straszne.
I ja się nie mogę nadziwić, że nie ma tłumów! Dziś było tłoczno, ale od wycieczek szkolnych odwiedzających grobowiec króla Muryeonga i muzeum. Na szlakach górskich jakoś mamy szczęście. Nie trafiliśmy na tłumy.
UsuńI ja bym tam nie chciała mieszkać!
Te slamsy niezwykle malowniczo wyglądają na dwóch pierwszych zdjęciach , spacer po ich terenie napewno by mi się podobał ,ale żyć w takim miejscu na pewno bym nie chciala ,za ciasno i za mało światła .
OdpowiedzUsuńNiezwykle rażą mnie wieżowce nad brzegiem morza ,nie mogę się przyzwyczaić do takiego widoku ,co prawda widok z ostatniego piętra na morze musi być cudowny ,ale tak wizualnie to mi to nie odpowiada .
Ten most na twoich zdjęciach Gosiu także wyglada malowniczo i imponująco :)
Nie ma jak na Helu, nie ma jak nad polskim morzem! Tu widok wieżowców tuż przy morzu nikogo nie dziwi. Dobrze, że i tak mają piękne plaże!
Usuń:))
Ciekawe to wszystko niesamowicie! Metamorfoza dzielnicy biedy niezwykła - z czegoś szarego i monotonnego powstała interesująca, wesoła, kolorowa dzielnica, która sprawia wrażenie artystycznego, miłego dla oka nieładu :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia z parku, szczególnie te, które pokazują morze, przepiękne.
A w ogóle z całego posta promieniuje energia, aż człowiek nabiera chęci do działania :) :) :)
To bardzo mi miło i z większą radością wezmę się do następnego posta :)
UsuńNa codzien, czasem zapominam ze mieszkam w pieknym kraju, jak sobie podczytuje Wasze posty, to od razu sobie o tym przypominam i nabieram ochoty na wiosenna wycieczke ;) Strasznie sie ciesze, ze sie wam Korea podoba! Sciskam. Ola xxx
OdpowiedzUsuńOlu, mieszkasz w pięknym kraju, który rozwija się w takim tempie, że mapy i Wikipedia, tudzież informacja turystyczna, są nieaktualne! Wciąż trafiamy na supernowe dworce, pięknie przygotowane parki, muzea, miejsca turystyczne - widać, że część to nówki nieśmiganie. :)
UsuńI my ściskamy! Korea bardzo nam się podoba, a jedzenie pycha!
Ale romantycznie! No i piękne te widoki wszystkie :))))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, obejrzałam, ale nie mam czasu więcej pisać :(
Co tu pisać, ważne, że dałaś znak, że jesteś. Buziaki!
UsuńW godzinach, w których zawsze pisałam teraz nie ogarniam ;) jak żyć, Gosiu, jak żyć??
UsuńBuziaki!
Przebosko :) w myślach pakuję walizy i jadę.
OdpowiedzUsuńZabierzesz Popibomby ze sobą? :)
UsuńWłaśnie dlatego, że nie rozstaję się z nimi, jadę tylko w wyobraźni :) ale to wcale nie gorsza podróż, gdy się człowiek odpowiednio nastawi.
Usuń:))
Usuńprzepiękne widoki :)) no i ten zachwycający most !! Patrząc na ilość schodów i pomostów wnioskuję że macie niezła kondycje na takie wycieczki :))) czekam z niecierpliwością na kolejne relacje..
OdpowiedzUsuńJakże mi miło, Aga :)
UsuńMnie Twoja opowieść przypomniała kierowcę z Warszawy, ale jemu podobno zabroniono rozmawiać z pasażerami, co kraj, to obyczaj :) świetne zdjęcia... i te drobne domki art. Niebieskości i most i w ogóle, aaa to do odmuchiwania butów, bardzo pomysłowe, chociaż u nas, to raczej przydałby się szlauch z wodą. A nazwa dla caffe, piękna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Też pomyślałam o tamtej sprawie. Taki kierowca sprawia, że od razu dzień jest milszy!
UsuńMamy dwie ulubione kawiarnie:
"Kawa fasola" (coffee bean & tea leaf) i "Kawa paskuda" (caffe pascucci) :))
Pięknie nazywasz :) czekam na nowe wieści od Ciebie
UsuńEch... Pięknie! Korea to bardzo ciekawy kraj. Chciałabym kiedyś pospacerować po tych klifach... Na razie sadzę sobie warzywka, tak jak Koreańczycy:)
OdpowiedzUsuńTo kraj górzysty, takich widoków jest tu co niemiara! Każdy chyba Koreańczyk spaceruje po górach. Trasy są naprawdę bajeczne!
Usuń:**
Bardzo mi się podoba zreanimowana dzielnica. Lubię takie zakamarki, schodki, zaułki i malunki. Bardzo mi się podoba zdjęcie z postaciami siedzącymi na żółtych słupach. Most wydaje się lekki w tym oświetleniu. W ogóle długo mi zajęło zamykanie otwartej z podziwu paszczy.
OdpowiedzUsuńGratuluję kondycji.
To był fajny dzień. Tyle atrakcji! Przyznam, że tak mnie wykończył, że następny zrobiłam sobie wolny...
UsuńDzielnica wyglada jak slumsy wenezuelskie z ta roznica, ze dosc ciekwie pomalowana i bezpieczna, w Wenezueli sa to domki budowane jedne na drugich, nie tynkowane, z blokow we wszelakich mozliwych kategoriach. Na dodatek tam nawet policja boi sie wejsc. Ciekawa bardzo ta Wasza podroz!
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Tu jest bardzo bezpiecznie. Nikt cię nie napadnie, nie okradnie, nie oszuka, wyda resztę, pomoże... Bezcenne.
UsuńA może kierowca był japońskim emigrantem?
OdpowiedzUsuńNiesamowite miejsce. W takich slumsach mogłabym żyć:)
Sęk w tym, że ten kierowca wcale nie wyglądał na Azjatę. Miał jasne włosy. Odmieniec jaki czy co? :))
Usuńfantastyczna wycieczka! co za widoki!
OdpowiedzUsuńniezwykle budujące jest to, co władze zrobiły z tą dzielnicą slumsów. dały ludziom szansę na lepsze życie. i jak widać, wykorzystaną.
zachwyciły mnie błękity ścian i dachów, które dają oddech w gęstwinie kolorów i kształtów.
Dla mnie to też jakieś budujące i ciekawe, że tak można, ale wiesz.. Korea to bardzo, bardzo bogaty kraj.
Usuńprzepiękne widoki :) a kiedy wracacie do domu? czy mi się wydaje, czy pisałaś coś o ostatnim tygodniu w Japonii?
OdpowiedzUsuńNie wydaje ci się. Od jutra wieczorem: witaj Kiusiu! :)
Usuńale trafiłam! na koreańskie Santorini :-) Nabrałam smaka i ochoty na porównanie, bo miałam szczęście poznać nieco Santorini to prawdziwe, greckie- bajka!
OdpowiedzUsuńhttp://chaos-w-podrozy.blog.pl/tag/santorini/
A na mnie chyba największe wrażenie zrobiło to miejsce do czyszczenia butów- jakież to praktyczne! U nas też by się przydało, bo po zejściu ze szlaku wsiadam do auta z toną piachu/ błota/ gliny na butach.
Pozdrawiam z Wrocławia
Bardzo praktyczne i bardzo skuteczne. Widziałam takich, którzy czyścili się cali, łącznie w włosami. :)
UsuńMost robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się skąd Wy czerpiecie siły, że po tak intensywnym zwiedzaniu macie jeszcze siły na pisanie.:)
Po całym dniu łażenia, bycia poza domem, rozmawiania, napisanie paru słów to dla mnie odpoczynek i odprężenie.
UsuńBuziaki :)
Ale widoki! Czy w tej dzielnicy nadal mieszają ówcześniejsi lokatorzy, sprzed odnowy?
OdpowiedzUsuńNie wpadłabym na pomysł by sprężonym powietrzem wyczyścić buty:)