Mam dowód na to, że determinacją można góry przenosić.
Mam dowód na to, że w kocim interesie zdarzają się niesamowite historie.
Mam dowód na to, że Vituś, który sam jest cudem, cuda kreuje.
Dakota jest ostatnim ze złapanych na działkach kotków,
którymi opiekowała się starsza pani - Zofia.
Koteczka została odłowiona dzięki mądremu uporowi Kasi.
Dziewczyna ta pomimo niesprzyjającej, późnojesiennej aury trzy dni czaiła się na nią,
leżąc na dachu działkowej budki, żeby kotkę w końcu złapać do ręki,
bowiem ta za nic nie chciała wejść do klatki-łapki!
Sama nie wiem, jak Kasia to zrobiła, wciąż jestem pod wielkim wrażeniem.
Koteczka była najmniej chora z całego miotu.
Dostała antybiotyk chyba tylko profilaktycznie.
U weta była przerażona, co ten na długo zapamięta! Krew się lała strumieniem... :)
którymi opiekowała się starsza pani - Zofia.
Koteczka została odłowiona dzięki mądremu uporowi Kasi.
Dziewczyna ta pomimo niesprzyjającej, późnojesiennej aury trzy dni czaiła się na nią,
leżąc na dachu działkowej budki, żeby kotkę w końcu złapać do ręki,
bowiem ta za nic nie chciała wejść do klatki-łapki!
Sama nie wiem, jak Kasia to zrobiła, wciąż jestem pod wielkim wrażeniem.
Koteczka była najmniej chora z całego miotu.
Dostała antybiotyk chyba tylko profilaktycznie.
U weta była przerażona, co ten na długo zapamięta! Krew się lała strumieniem... :)
Natomiast u mnie koteczka okazała się bardzo subtelna, spokojna, delikatna
i nie mam nawet słów, jak bardzo słodka.
Szczególnie to jej długie i mięciutkie futerko jest przyjemne w dotyku,
a i pycholek ujmujący.
To jedna z tych koteczek, że człowiek się roztapia na sam jej widok. :)
Ma jeszcze wspaniałą cechę, którą cenię i lubię u kotów:
boi się - to widać, ale chce być dzielna, przełamuje się,
walczy ze strachem i z pokorą pozwala człowiekowi na wszystko.
Kochane stworzonko.
Zrobiła szybko ogromne postępy.
W jej oswajaniu pomógł bardzo huncwot Hokus,
który idealnie zajmuje się moimi kocimi gośćmi.
Już przechodzę do sedna. :)
Jakiś czas temu w komentarzu pod postem napisała pewna Agnieszka:
Pani Aniu, powiem szczerze, zaczęłam odwiedzać ten blog niedawno, oczywiście teraz wchodzę codziennie, dopingując maleńkiego Vitusia, ale cały czas, do wczoraj, miałam wrażenie, że tego bloga prowadzi bardzo młoda dziewczyna!!!! Blog jest bardzo sympatyczny, żywiołowy, energetyczny:) Tak trzymać!!! Mam troszkę mniejszy staż małżeński (22 lata), trzy ukochane zwierzaki - Klara, 16-letnia jamniczka, Ginter - 5-letni kundelek ze schroniska i roczna, piękna kotka trikolorka Lola. Pozdrawiam serdecznie, dalej będę stałą czytelniczką (nie tylko z powodu Vitusia).
Agnieszka
Śliczna Lola. |
Sprawiła mi przyjemność tym komentarzem, ale nigdy bym nie zgadła,
że nasze losy dzięki Vitusiowi przetną się jeszcze bardziej niż tylko za sprawą bloga.
Otóż Agnieszka zobaczyła Dakotę i pewna myśl zaczęła świtać jej w głowie...
że nasze losy dzięki Vitusiowi przetną się jeszcze bardziej niż tylko za sprawą bloga.
Otóż Agnieszka zobaczyła Dakotę i pewna myśl zaczęła świtać jej w głowie...
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Agnieszka mieszka 450 km ode mnie.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Agnieszka i jej rodzina
już mają w domu sporo zwierząt: dwa pieski i kota!
już mają w domu sporo zwierząt: dwa pieski i kota!
Aga ma zabezpieczony balkon i jak mi napisała "szmergla na punkcie bezpieczeństwa jej zwierząt". |
Mimo tego dostałam mejl:
Zgodnie z Twoją prośbą parę słów o nas i naszych zwierzętach. Mieszkam w Lublinie wraz z mężem i córką, która jest studentką drugiego roku. Razem z nami zamieszkują trzy zwierzątka. Najstarsza jest piękna, rudowłosa i długowłosa jamniczka Klara. Ma już 17 lat niestety, ale z jej zdrowiem jest jeszcze zupełnie nieźle. Półtora roku temu w maju nasza rodzinka powiększyła się o Gintera, psa 5-letniego ze schroniska (wybrała go córka, przyprowadziła i został :) oraz w czerwcu - o koteczkę Lolę. Teraz już konkretnie o Loli: nigdy wcześniej nie mieliśmy i nie planowaliśmy mieć kotów, byliśmy absolutnymi psiarzami. Przybycie do naszego domu Loli spowodowało, że zmieniliśmy zdanie całkowicie. Zakochaliśmy się od pierwszej minuty i trwamy w tym amoku i miłości do dzisiaj. :) Mama Loli będąc w ciąży, po prostu przyszła na taras do naszych znajomych i została. Okazało się, że po jej dzieciaczki ustawiła się kolejka chętnych, a my byliśmy pierwsi. Urodziły się dwa kotki i dwie kociczki. Mama i jedna kotka zostały u tych znajomych. :) Jeden z kotków zawędrował aż do Londynu.
W każdym razie wszystkie trafiły do dobrych domów.
W każdym razie wszystkie trafiły do dobrych domów.
Jak zajmować się Lolą, jakie stworzyć jej warunku? Uczyliśmy się. Od razu napiszę, że mieszkamy na drugim piętrze, Lola uwielbia przebywać na balkonie, ale jest on całkowicie zabezpieczony siatką. Lola jest cudnym, gadającym, szalonym kotem. Jej ulubioną zabawą jest przynoszenie nam na kanapę różnych przedmiotów, żebyśmy rzucali, i jeszcze raz, i jeszcze, potrafi bawić się naprawdę długo. Po pierwszej rui została wysterylizowana. Lolka jest bardzo żywa i uwielbia się bawić, a nasze psy niestety nie są zbyt chętne. Klara jest już po prostu za stara, natomiast Ginter jest po wielu życiowych przejściach, został znaleziony ledwo żywy na śmietniku, około miesiąca przebywał w schronisku, nie jest bardzo zabawowym psem. Dlatego zastanawiamy się nad drugim kotkiem/kotką, bo wydaje nam się, że Lola byłaby zadowolona z towarzystwa.
Jeżeli możesz, to napisz, co na ten temat myślisz.
Klara i Lola. |
Napisałam więc. Agnieszka mi odpisała i tak od słowa do słowa dogadałyśmy się!
Ja nie miałam żadnych wątpliwości, że Dakotkę spotkało wielkie szczęście.
Tylko czy to nie szaleństwo transportować kotka z Wrocławia do Lublina?
Uważam, że nie.
To świadczy tylko o wielkiej determinacji ludzi, którzy się na to porywają.
Tylko czy to nie szaleństwo transportować kotka z Wrocławia do Lublina?
Uważam, że nie.
To świadczy tylko o wielkiej determinacji ludzi, którzy się na to porywają.
Klara i Ginter. |
Z pomocą przyszła nieoceniona Agnieszka Assneg,
której mąż już raz zawoził kotka do Warszawy
(to był, jak niektórzy pamiętają, Szuwarek-Gacek).
Właśnie wczoraj miała miejsce ta cała akcja, Dakota wylądowała u Agi na noc,
bo już rano wyruszyła wspólnie z nią i jej mężem w swoją docelową podróż
- do nowego życia, do swojej rodziny!
Druga Agnieszka - nowa mama Dakotki wraz z mężem,
który na tę okoliczność wziął urlop (są tacy faceci, są, zazdrośćcie!)
czekali na ten niezwykle cenny transport w Warszawie i o godzinie 17.
przejęli koteczkę, żeby powieźć ją do domku.
Maleńka dobrze zniosła ten ciężki dla niej dzień.
U swojej przewoźniczki nawet mruczała.
Podróż do Warszawy przebiegła bez żadnych "atrakcji".
Jestem pewna, że masze dobre myśli wciąż będą jej towarzyszyć,
aby jak najszybciej odnalazła się w nowym miejscu.
Agnieszko z Lublina, Ciebie zobowiązuję do częstych relacji z postępów malutkiej.
Czekamy też wszyscy na zdjęcia. Rób dużo zdjęć.
Mam też nadzieję, że już dzisiaj pod tym postem napiszesz, jak się sprawy mają,
jak przebiegła Twoja część podróży, no i czy ta zjawiskowa koteczka jest taka, jak Ci pisałam.
Ja mocno, mocno trzymam kciuki za Was i tę ślicznotkę!
***
Jeszcze słówko o Zoyce, bo o nią pytacie.
Kotka oswaja się pomaleńku. Została królową strychu.
Przegania stamtąd każdego innego kota,
a jeśli czasem Amisia czy Kajtek tam zawędrują,
już po sekundzie uciekają przed gniewem Zoyi, aż się za nimi kurzy!
Kota ma otwarte drzwi na dom, ale nie opuszcza "swojego" pokoju.
Już niedługo znajdzie się w innym domu tymczasowym,
gdzie nie będzie musiała tak bardzo się bać.
Rozstanie z nią to będzie ciężki kawałek chleba, ale tak musi być.
Ciekawy post o tymczasowaniu właśnie jest w Kociokwiku. Polecam.
Dobrego dnia!
***
Uwaga: najnowsze zdjęcie Dakotki. :)
Rany weta wyglądają naprawdę imponująco. Na długo mu ta pamiątka po spotkaniu z Dakotą zostanie, zapewne. Ryzyko zawodowe.
OdpowiedzUsuńA, że kociczka znalazła nowy dom, to wspaniała wiadomość :)) Tez mam nadzieję, że nowi rodzice prześlą od czasu do czasu informację o kotce. I oczywiście, że jej tam będzie dobrze, oraz szybko zaaklimatyzuje się w nowym otoczeniu :)
Kajtuś przed kimś ucieka? Czytam i oczom nie wierzę ;)
Już są nowe wieści. Niżej. :)
UsuńDzięki, zaraz poczytam sobie wszystko :)
Usuńfajna opowieść i dobrzy ludzie , ja co prawda znaczy mój mąż jechał ze śląska do Solca kujawskiego po zwierzatka nie kota ,ale jednak... ;)
OdpowiedzUsuńCudowne wieści z samego rana:)) Czytam je z zapartym tchem z Gacusiem na kolanach i przypomina mi się nasza historia:) Assneg i jej mąż jak zwykle są nieocenieni w pomocy i transporcie. Ech... ludzie, którzy nie zaglądają na blogi nie mają pojęcia ile tracą :)))
OdpowiedzUsuńDakota na pewno będzie szczęśliwa w nowym domku:))
Cudnie że Dakota ma swój nowy dom. Masz wielkie szczęście i dobrą rękę do kotów. To wspaniałe i pokrzepiające. Jestem codziennie na FB i widzę jak inne dziewczyny próbują szukać domu dla kotów i bardzo różnie to im wychodzi. Niektóre kociaki bardzo długo widzę i przykro mi żę nikt ich nie chce . To samo z pieskami. Zawsze udostępniam takie ogłoszenia.
OdpowiedzUsuńNiech ta dobra ręka się sprawdzi w przypadku Zoyki! Ona zasługuje na inne życie.
UsuńWspaniała wiadomość, koteczka zasługuje na dobry dom. Szkoda że Zoyka się nie przełamała. Może się w innym domu uda, mam nadzieję że będą wieści.
OdpowiedzUsuńPiękne wieści:)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to robisz, tzn. wiem, ale to co tu się dzieje i z jaką łatwością udaje Ci się Aniu znajdować nowe domy dla kociaków, wzbudza mój szczery podziw.
Dobrego dnia, Anko Budynianko:*
Wiesz, Viki, wysłać kotkę do Lublina to nie było takie łatwe, wymagało przede wszystkim otwartości i wiary, że to może się udać.Tym razem chwała jednej i drugiej Agnieszce, że zadbały o transport, ale przecież już nie raz jechaliśmy kawał drogi, aby zawieźć koty do docelowego domu. Ostatnio do Polanicy Zdrój. :)
UsuńTak sobie myślę, że to tylko wszystko tak łatwo wygląda, a przecież począwszy od kilkukrotnych wizyt na działkach, na ustawianiu pułapek, czajeniu się i odławianiu kotki, poprzez wizyty u weta, podawanie zastrzyków, zakrapianie oczek, odrobaczanie, odpchlenia, oswajanie, karmienie, sprzątanie kuwet, w końcu dawanie ogłoszeń, czyli robienie zdjęć, pisanie tekstu... I wtedy po kilku tygodniach nadchodzi czas na oddanie kotka do nowego domku. Ja się nie skarżę, tylko sama widzę, że to nie takie hop-siup.:)
Buziaki, kochana!
Aneczko, Anuchno, ja nie to miałam na myśli. Wiem, lub raczej mogę się tylko domyślać ile pracy, serca i troski to wkładasz. Mnie chodziło tylko o to jak szybko udaje Ci się znaleźć dobre domy dla tymczasów. Czasem ludzie szukają takich rodzin i nie mogą znaleźć- do Ciebie natomiast równie mocno lgną te kocie bidy jak i dobre ludziska ;) Mnie zachwyca ta łatwość odnajdowania bratnich dusz:)
UsuńTo tyle budyniu, a teraz biorę Cię na kolanko!
Mam nieodparte wrażenie, że bywasz na moim blogu zbyt często!
Niemal tak często jak na blogu Jolki M.
:PPP
O, przepraszam! Na blogu Jolki jeszcze nigdy nie byłam! :))
UsuńWszystko jasne, chyba "dostało" ci się za kogoś innego :)
Świetne wieści:)) Ale Wy z Kasią jesteście czarodziejki z ogromem pozytywnej mocy:))!
OdpowiedzUsuńDakotce i jej nowej rodzince życzę samych szczęśliwych wspólnych chwil:)
Zoyka ma charakterek;) Oby i jej się ułozyło!
jestem pełna podziwu dla Twoich działań i jak bardzo przyciągasz ludzi o wielkim sercu dla zwierzaków.
OdpowiedzUsuńWiem, że jest wiele takich osób i może to w jakiś sposób rekompensuje zło, które zwierzęta doznają od ludzi..
Czekam niecierpliwie na wieści o Dakocie;))
Nie wiem, ja Ty wytrzymujesz tyle emocji.
OdpowiedzUsuńJa od samego czytania mam kluchę w gardle.
Cieszę się, że Dakota znalazła dom i wierzę, że będzie szczęśliwa:)
Tak bardzo chciałabym, żeby Zoyka też znalazła swoje miejsce na ziemi,
żeby ktoś ją pokochał i zaakceptował taką, jaka jest.
I ja bym tego chciała. Bardzo się przywiązałam do tej kotki. Za bardzo.
UsuńDobre wieści na dobry czas!
OdpowiedzUsuńAleż się wzruszyłam :) Uwielbiam takie zakończenia, i takich ludzi. Uch, jak się fajnie dzień zaczął :)
OdpowiedzUsuńCiepło się robi na sercu od rana. Z niecierpliwością czekam na kolejną relację.
OdpowiedzUsuńZawsze się cieszę gdy koty domy znajdują a kicia piękna...
OdpowiedzUsuńPiękna, kochana Dakotka! Ale się zeźliła na pana weta, ojeju! Ale chyba przeżył... ;)
OdpowiedzUsuńNowa rodzina koteczki to normalnie wygrana na loterii. Co za kochani ludzie! Jakie piesy! A Lola jakie ma spojrzenie łagodne. Dakota trafiła bardzo, bardzo dobrze. :)
I jeszcze Assneg ze swoimi... usługami transportowymi. ;) Następni kochani, życzliwi i uczynni ludzie. Ech! :)
Uściskaj swoją utalentowaną przyboczną, czyli Kasię-łapkę. :D
Dzielna mala Dakota! Weta zalatwila na dobre, a do nowej mamy Agnieszki zaraz zaczela sie przytulac. Taka mloda, a juz madrala na calego, wie kto jest kto.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, ze znalazla tak cieply dom i kochajaca rodzine.
Na zdjęciu jest córka Agnieszki, a jeśli ona pozwoli wstawię jeszcze jedno cudne zdjęcie. Dakota bardzo przylgnęła do córki Agnieszki. :)
UsuńNo, ja myślę, że to córka Agnieszki, a nie ona sama. Gdyby było inaczej, chyba wpadłabym w niezłe kompleksy:-)).
UsuńJak to dobrze, że... dakota ma kota ;-)))
OdpowiedzUsuńa ja - przez Ciebie - też mam ;-)))
będę pisać maila ale to wieczorkiem
Buziaki ;-)))
Ojej, czekam zatem! :)
UsuńGosiu pytasz, czy Dakota nam się podoba? Jest prześliczna, mięciutka :) Najlepszy kontakt nawiązała na razie z moją córką (co widziałaś na zdjęciach). Już wczoraj wieczorem siedziała u niej na kolanach, przytulała się to samo było dzisiaj od rana. Zjadła rano pół saszetki mokrego jedzonka, które podałaś i najważniejsze, załatwiła się do kuwety ! Jest jeszcze trochę strachliwa, jak otwieramy drzwi do pokoju córki, to ucieka, chowa się za szafę czy pod łóżko, ale to chyba normalne, jest u nas tak krótko, musi się przyzwyczaić.Mamy nadzieję, a właściwie pewność, że wszystko sie ułoży, tylko trzeba czasu:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - assneg, widziałyśmy się wczoraj krótko, ale jeszcze raz dziękuję za przewiezienie koteczki do Warszawy :)
Pozdrawiam Agnieszka
Bardzo, bardzo się cieszę. :) Czy mogę opublikować tu to zdjęcie, które mi przysłałaś? Jest urocze. :))
UsuńNo tak, możesz.... Dakotka, jest niesamowita, w ogóle nie chce schodzić z kolan, przytula się i śpi, a tu święta za pasem i tyle rzeczy do zrobienia.....:) A
UsuńDodane. Myśleliście o jej imieniu? Będzie Dakotą, czy dostanie nowe imię?
Usuń:))
Agnieszko, ogromnie się cieszę!
Święta co roku a taki kot to skarb :-) Jak się nie potykasz to sprzątać tak bardzo nie trzeba, w końcu nastrój jest wazniejszy. Świątecznie pozdrawiam, bardzo podziwiam i trzymam kciuki. Dużo zdjęć proszę :-D
UsuńBędzie Dakota,sama głosowałam za tym imieniem i teraz miałabym zmieniać:) Rodzinka została od razu poinformowana, że przyjeżdża Dakotka i nie było dyskusji. A to maleństwo śpi teraz cały czas koło mnie, jest taka słodziutka i delikatna....:) Nie chciała zjeść suchego, więc dostała drugą część saszetki z mokrym i wciągnęła wszystko:) A
UsuńTo jest niesamowite! Ona chyba czekała na Was, żeby tak się oddać całą swoją kocią osóbką. :)
UsuńJolu, słyszysz? Twoje imię zostaje! :)
Zmieniłam i to poprzednie zdjęcie, skoro Twoja córa pozwala na upublicznienie swojego wizerunku, to takie nieprzycięte jest o wiele ciekawsze. :)
UsuńJak miło czytać takie dobre wieści:) Wiedziałam, że maleńka dzielnie zniesie podróż, by ufnie wejść w nowe życie:) Niech je spokojnie i zdrowo wiedzie wśród miłości:)
UsuńP.S.
Agnieszko, cieszę się, że mogłam pomóc. Miło Was było poznać. Gosiu, polecam się na przyszłość, dawaj znać jak będziesz w potrzebie:)
Dakota zostaje! Super!
UsuńAgnieszko, Dakotka idealnie wkomponowała się w objęcia Twojej ślicznej córki. :)))
"Jak się nie potykasz to sprzątać tak bardzo nie trzeba" - Ewo, takie podejście mi się podoba! :D
Ekhm, słyszę, słyszę. No i było tak się mazać, że imię niejabłkowe wymyśliłam w swoim ślepactwie? ;)
UsuńDziewczynki na zdjęciach bardzo do siebie pasują. :)
Udało Ci się, JolkoM, udało. :)) Masz szczęśliwą, hmm... paszczę chyba (bo nie rękę, przecież) do imion. :)))
UsuńA ja do "nazwisk". W domu mówię na Ciebie Ruficzkowa.
UsuńPrawie jak Vondrackova.
I. Maksiuputkowa
Musiałam znaleźć choć chwileczkę, żeby zajrzeć do Ciebie, i, proszę, jaka mnie czekała nagroda - same dobre wieści! Bardzo mnie ucieszyły :)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńZajrzenie tu zawsze poprawia mi humor. Jak bardzo chciałabym żeby i nas pokochał jakiś drugi kotek. Pracuję nad tym, ale bez rezultatu na razie :-(
OdpowiedzUsuńAle co sobie poczytam to moje :-)
Przyznam się a co tam :) próbowałam zmiękczyć mojego by się zgodził na drugiego kotka ale się zaparł wszystkimi czterema... Dakota to przecudne stworzenie ciepło od niej płynie. Na razie jest wielka kocia miłość do kocurka i tak być musi. :) Na razie oczywiście. :)))
OdpowiedzUsuńAniu się cieszę że już jesteś komplementów prawić nie będę - wiesz że jesteś kochana i tyle.
Serdeczności wielkie.
Oni wszyscy się zapierają, a potem wariują na ich punkcie. Poczytaj co pisze Hana, jak jej men mówi do Czajniczka. :)
UsuńMój też oszalał i to najbardziej na punkcie... trzeciego!
Nie wiem , która ładniejsza córka Agnieszki czy Dakota. A może one razem komponują się tak pięknie. Czekam na kolejne zdjęcia, żeby rozwiać dylemat.
OdpowiedzUsuńMaria
To dopiero dobre wieści! Oby więcej takich wkrótce:-).
OdpowiedzUsuńTaka ładna Dakota nie mogła trafić lepiej, nowa opiekunka śliczna dziewczyna, pasują do siebie:) Miłe u Ciebie wiadomości. Szkoda, że Zoyka trwa w tym swoim dziwnym stanie, bidula jedna.
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że to się dzisiaj dzieje może wszystko odmienić! Chyba się przełamała dziewczyna! :)
UsuńA jak się objawia to przełamanie ?
UsuńZeszła z góry piętro niżej, weszła ma łóżko i bawi się wędką! :)) Przeszła też kilka razu bardzo ostrożnie koło Rufiego, bała się go okropnie do tej pory!
UsuńMoże potrzebuje więcej czasu,tyle spędziła na tych działkach, wszystko jej było zagrożeniem, to prawie dziki kotek. Jak się przełamie to już będzie przytulasem.
UsuńO! To świetne wieści :)
UsuńPodoba mi się bardzo ten post! :))))
OdpowiedzUsuńDakotka fajosko wygląda na pierwszym zdjęciu. :)
Helka też bardzo podrapała weta ostatnio. Krew sikała.
baaaaaaaaaardzo się cieszę :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia z lejącą się krwią ,mrożące krew w żyłach ;) i to taki mały kiciulek :) Moja mama czasami po zabawie z Mykiem wygląda podobnie :) Ja nie pozwalam mu na zabawy z dłońmi .
OdpowiedzUsuńWiesz Gosia, wydaje mi się że twoje "szczęście " do adopcji ,polega na tym ,że szczegółowo i bardzo ciepło piszesz o swoich adoptantach i wzbogacasz to masą zdjęć :)
Bingo Mario! To kosztuje pracę, a że ją lubię, to taki mój bonus. :)
Usuńo, jakie dobre wieści, Dakotka jest cudna, niech jej się wiedzie. Tylko weta mi żal...
OdpowiedzUsuńTaki fach :)
UsuńNareszcie, nareszcie, wrócił blog, lalala:) Zwiedziłam dziś pokój przemian, słów mi brak żeby wyrazić podziw dla tego co się tam mieści i co się tam działo !
OdpowiedzUsuń:)) A ja mam mieszane uczucia jak tam zaglądam, przypomina mi się każda emocja, a tych trudnych też było trochę.
Usuń:)
Bardzo się cieszę Gosiu - powodzenia mała mrucząca szara kuleczko na nowej drodze życia! Wygląda na to, że trafił jej się wspaniały dom i cudowni ludzie :-)
OdpowiedzUsuńPost w Kociokwiku czytałam oczywiście :-)
Fantastyczne wieści :-))
OdpowiedzUsuńDakota jest piękna. Ma taką ciepłą urodę:)
OdpowiedzUsuńBędzie jej dobrze u nowej rodzinki.
Odległość jest tylko granicą gdy człowiek sobie to wmówi sam. Ja bardzo się cieszę, że to się wszystko tak cudownie potoczyło. a potoczyło się cudownie nie z przypadku:) Cudowni ludzie przyciągają po prostu innych cudownych ludzi:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam bardzo serdecznie:)