Czarowny dzień z kolorową jak rajski ptak czarownicą
o płomiennych włosach i gorącym sercu.
Czarownicą z Dolnego Śląska ciałem, ale z ukochanej Hiszpanii duszą i sercem.
Kasia odwiedziła mnie w ubiegłą sobotę.
Barwna, delikatna, wyważona i ciut nieśmiała rzuciła urok na mnie, na moje miasto,
a nawet na (Jolka nie czyta!) Amisię. :)
Odebrałam ją z autobusu i poszłyśmy sobie na miasto.
|
Cześć, Kasieńko! Cześć, Gosieńko! |
|
Wrocław ładnie się spisał, jak zawsze. Nawet w grudniu po południu wygląda pięknie. |
|
Na rynku jarmark świąteczny. Ileż tu kuszących rzeczy, i jedzonko, i rękodzieło, i mydło, i powidło. |
|
Pieczone kasztany są na... wrocławskim rynku! Kasia i Gosia lubią je nie tylko jesienią. :) |
|
Kasiu, a może pójdziemy spotkać się z MójCiOnym na spotkaniu podróżników rowerowych
w kinie Nowe Horyzonty? Chętnie, Gosiu. |
|
Sala zabita do ostatniego miejsca. Ok. 550 osób przyszło oglądnąć prezentacje kilkunastu
podróżników na rowerach. Cudem dostałyśmy ostatnie bilety. |
|
Fascynujące. Jak można pokonać na rowerach Himalaje?! Można.
W trzy miesiące, zaliczając jeszcze Indie i Nepal. |
|
Sri Lanka, Syberia, Tadżykistan i Afganistan, Japonia, Norwegia...
Liczby przejechanych w krótkim czasie kilometrów oszałamiają.
Śmialiśmy się, że w przyszłym roku MójCiOn wystąpi z pokazem z podrózy życia po Japonii,
pod hasłem SLOW. Japonia, 100 km w miesiąc... :) Tego mu życzę. |
|
Po bardzo ciekawym pobycie w kinie znowu rynek. |
|
Obiad i jarmark w moim pięknym mieście. |
|
Śliczna Brujita na cudnym placu Solnym. |
|
Kuszące rękodzieło. |
|
Zjawiskowe przedmioty. |
|
I znów barwy motyl z Wałbrzycha. |
|
Kociarze są wśród artystów. |
|
Różowy kot (czyli nie tylko pantery bywają różowe). :) |
|
Prezent dla męża? :) |
|
Na rynku we Wrocławiu jest nawet wesołe miasteczko w wersji mini. |
|
Gosiu, poczekaj tu chwilę, ja tylko coś... |
|
Coś wyczarowanego przez Kasię w chwili mojej nieuwagi.
Ona wie, że lubię ptaszki. Ten jest eteryczny i kocham go! |
|
Kilka obrazków dla Viki |
|
Naprawdę dzikie tłumy! |
|
Ostatni rzut oka na panoramę mojego miasta. |
|
I już jesteśmy w domu, za moimi drzwiami, gdzie przy kawie i cieście jogurtowym
z gruszkami miło płynie nam czas.
Musiałam wręcz zakneblować MójCiOnego, bo nie dopuściłby naszego gościa do głosu!
Dzięki temu dowiedzieliśmy się bardzo ciekawych rzeczy.
Kasia jest poliglotką, kocha słońce, plażę, taniec, przyjaciół, swojego kotka,
który śpi przytulony do niej co noc.
Ta młoda kobieta nie raz już udowodniła, że umie zadbać o siebie, i że zawsze da sobie w życiu radę.
Podziwiam ją. |
|
Przyszedł czas się żegnać, więc pojechałyśmy na autobus. |
|
Spokojnie zmierzamy w jego kierunku i co widzimy?! |
|
Autobus rusza, włącza migacz i stoi już na środku skrzyżowania, chcąc skręcać w lewo! |
|
Nasza blogowa czarownica wsiadła na miotłę, włączyła napęd atomowy,
w jednej sekundzie już była przy uciekinierze i pukała kierowcy w szybę! |
|
Ten zatrzymał się i stojąc wciąż na środku skrzyżowania spokojnie wydał Kasi bilet
|
|
i zabrał ją do Venus, do domu! Łaskawy człowiek. :) |
|
w starannie zrobionym opakowaniu. Kasia jest karteczkową mistrzynią.
Moja karteczka jest najpiękniejsza na świecie! |
Bardzo jestem zadowolona z tego spotkania. Cieszę się na kolejne.
|
Jolu, widzisz? :) |
Jedyne, co nam się nie udało, to jedzenie. Bar wegetariański w rynku dał plamę z zapiekanką z kaszy jaglanej ze szpinakiem. Fuj. Frytki na jarmarku reklamowane jako holenderskie nawet koło takich nie leżały, a i kawa u mnie w domu była niedobra, choć zazwyczaj z mojego ekspresu wychodzi pyszna. Tak sobie teraz myślę, że może to były jakieś czary rzucone przez Brujitę (z hiszpańskiego: czarowniczkę) i może w tym tkwi tajemnica jej doskonałej figury? Wszystko jest niesmaczne, to i jeść się nie chce... Hmm, cwana bestia! :)
Kasiu, dziękuję!
Cieszę się, że Wasze spotkanie było takie udane, chociaż nie wątpiłam w to ani przez chwilę. W internecie, jak w realu, przyciągają się ludzie o podobnej wrażliwości :))
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że i ja bym się moją imienniczką dogadała :))) Może kiedyś ktoś fajny ze świata blogowego zawita do Warszawy i będę mogła go ugościć u siebie:))
Już niedługo Kasieńko.... już niedługo....
Usuńi to nie jest obietnica...
to... GROŹBA !!! ;-))))
Widać, że to było cudne spotkanie. :)))
OdpowiedzUsuńTroszeczkę zazdroszczę Brujicie, że w takim przedświątecznym okresie odwiedziła Wrocław. ;)
Kartka i choinka piękne. No i zachwycam się kolorem włosów Twojego gościa! :)))
Lecę zerknąć do Brujity, bo szczerze mówiąc nie znam jej bloga.
Życzę Wam obu kolejnych takich przemiłych spotkań. :*
P.S. Szkoda, że to jedzenie nie wyszło. :( A tak fajnie brzmi ta zapiekanka...
Ja uważam, że wszystko wyszło... i pięknie było i cudnie było i smacznie było ;-)))
UsuńAaaale spotkanie, zmienilm korororor na zielony ze zazdrosci, czystej i niekrytej ;))) No i nastepna ruda kobitka :) fajnie mialyscie w pieknym Wroclawiu.
OdpowiedzUsuńMaskotka - jak Warszawa, to moze TY do nas pod Warszawe przyjedziesz? Nie obiecuje ciasta domowej roboty, ale wesolosc na pewno!
Maskotko, co ty na to?
Usuńrude są fajne!! ;-)))
UsuńA co ona, biedna kobieta, mogla na to? hrehrehre
UsuńRude sa fajne, i bardzo praktyczne - moj slubny, mimo tego, z e jestem wzrostu siedzacego psa (cytat) to mnie w tlumie wydlubie dzieki rudosci :))
A ja bylam na tym dworcu autobusowym i to nie tak dawno! Podobny jarmark gwiazdkowy mamy w Getyndze, jeszcze nie bylam, ale wszystko przede mna. Albo i nie, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńFajnie jest sie spotkac... Tez bym chciala. Kiedy przyjedziesz?
Hmm, coraz bardziej nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale niech no tylko zakwitną kasztany... :)
UsuńNo masz, przez te Wasze (Twoje i Brujity) kasztany ze zdjęć podkusiło mnie dziś w Tesco i kupiłam kilka, choć nie mam pojecia, co z nimi zrobić. :]
Usuńuprażyć ... w piekarniku...
Usuńale jak masz kominek to możesz też (na ruszcie) w kominku ;-)))
Na razie jednego zjedliśmy z Igorem po połowie na surowo. Dobry. :) Ale chyba spróbujemy też piekarnikowego. :) To oczywiście nie to samo, co pieczone na wrocławskim rynku, ale zawsze to jakiś erzatz. ;)
Usuńbaaardzo lubie pieczone kasztany...zawsze sie doprowadze do stanu bolacego brzucha, ze pozeram za duzo...
UsuńFajnie, że się spotkałyście :)) I Amisia dała się pogłaskać, to naprawdę jakieś czary się działy ;)
OdpowiedzUsuńJarmark u Ciebie idzie całą parą, nie trzeba do Niemiec jechać ;)
Fajne spotkanie. Twoje miasto jest cudowne. Kocham moją Warszawę , ale chociaż jeszcze nie byłam to myślę że Wrocław to jedno z najpiękniejszych miast :)
OdpowiedzUsuńAle tam macie pięęęknie :) poczułam już świąteczny klimat dzięki tym fotkom :) czas kupić choinkę ;D
OdpowiedzUsuńWełniane cycki wymiatają!!! Spotkania w realu są suuper;)
OdpowiedzUsuńhihihi...jak ja cię odwiedzę ...to wszystko będzie pyszne,bedziemy sie opychac...i wtedy zobaczysz dlaczego qrki sa puszyste jak kaczuszka:))))
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj!
UsuńWrocław zawsze daje radę. To miasto rzuciło urok na mnie, byłam tam tylko 2 razy, a ciągle o nim myślę i tęsknię ;-)
OdpowiedzUsuńJak zwykle tak miło się robi czytając o Twoich spotkaniach Gosiu. Pozdrowienia dla Brujity :-)))
PS: Ten ptaszek eteryczny, którego już kochasz, przypomina mi bardzo dawne ozdoby choinkowe - takie właśnie szklane ptaszki z piórkami przypinane klipsem do gałązki choinki, mam taki od babci i jest jednym z moich największych skarbów :-)
Pokaż go na blogu, Aniu.
UsuńFajne spotkanie, super zdjęcia!
OdpowiedzUsuńKurczę, nie mam czasu; nawarstwiło mi się, w dużej mierze nie z mojej przyczyny, kilka spraw. Właśnie część z nich miałam załatwić w listopadzie i to stąd moje wrażenie, że nic nie zrobiłam, choć to nie całkiem prawda :)
Widzisz! A gdybyś zrobiła podsumowanie miesiąca, to wyszłoby na to, że jednak zrobiłaś bardzo dużo. :)
Usuńpiękne zdjęcia, sliczne preznety i spotkanie sympatyczne :) ja Wrocław odwiedzam w poniedziałek ;) mam tam moją przyjaciółkę i jakoś raz na rok udaje mi się do niej wpaść ;p (a to karygodne bo to tylko godzina drogi)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia i kolejnych przemiłych wizyt i oczywiśćie pozdrowienia dla Kocurry :)
Będzie relacja z spotkania?
Usuńraczej nie ;) albo kruciutko tylko wspomniane :)
UsuńFajne dziewczyny, fajne miasto to i spotkanie fajne :)))
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć! ;)
UsuńAnko, już wiem, że zdążę na ten jarmark, ale i tak bardzo Ci dziękuję za te zdjęcia:****
Tęsknię, oj jak ja tęsknię, ale już 20 dam zacznę buszować po tych cudeńkach. W ubiegłym roku mama kupiła mi tam świetne przyprawy na bazie czarnuszki.
No i Amelcia będzie piszczeć z radości jak się znajdzie w tym wesołym miasteczku.
Nie mogę się doczekać:)
Lecę poznać śliczną Bruitę;P
;-)))
UsuńViki, stoisk z przyprawami było sporo. Jeszcze się załapiesz. :)
UsuńNie na darmo Wrocław ma hasło: miasto spotkań!
OdpowiedzUsuńcudowne chwile:)
Najbardziej urzekło mnie Wasze przywitanie i pożegnanie, Gołąbeczki:)
OdpowiedzUsuńA jarmarku świątecznego zazdroszczę!
Miałam jeden taki zaliczyć, ale mi się moje chciejstwa jeszcze nie spełniły;)
Ach! Jedna dziewczyna skomentowała mój gołębi pomysł! :) Dzięki.
UsuńPomysł rewelacyjny tylko...
Usuńdlaczego ja mam tylko jednego gołąbka na zdjęciu a Ty dwa??
jak to się stało?? :P
A gdzie te Twoje zdjęcia? Będą?
Usuńbędą będą...
Usuńjak tylko wspomnienie Twoje cudownej relacji w ludzkiej pamięci przeminie tak....
za sto lat ;-)))
Wrocław cudownie wygląda i świąteczna jest w nim atmosfera. Wasze spotkanie było nie mniej cudowne.. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJakże cudownie, Anko, spędzić czas z przyjacielem czy przyjaciółką! Podobno najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie, tyle, że też biednych! Oby nie duchem!!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i niezmiennie zapraszam
ja bym chciala tak czarowac, zeby mi jedzenie nie smakowalo, chocby na miesiąc, juz by troche wagi spadło:) ale serio, fajne spotkanie i znow tyle pozytywnych emocji. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńależ mi wszystko smakowało a co więcej... ja straszny żarłok jestem i łasuch.... tylko... nie wiem gdzie się to gubi...
UsuńGdybyż do jeden migacz był, ale to rządek cały!
OdpowiedzUsuńI wcale mnie nie sfrustrowało głaskanie niedotykalskiej Amisi, wcale a wcale. Z takimi mocami to ja się nie mierzę, nawet nie podchodzę. Może tylko na znak protestu - nie gadam z Wami. Tak przez godzinę. ;)
uff... na szczęście godzinka już minęła... ;-)))
UsuńAmisia dała się dotknąć a nawet pogłaskać... ale zaledwie kilka razy ;-)))
Uściski przesyłam w ramach odkupienia win ;-)))
Zaledwie kilka razy - phi! :P
UsuńNajważniejsze,że spotkanie było bardzo"smaczne",reszta to dodatki:)))
OdpowiedzUsuńTakie spotkania grzeją serca;)))
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wszystko było tak wspaniałe (i kto by się przejmował jedzeniem;)
Fajne sa takie spotkania
OdpowiedzUsuńZazdroszczę spotkania z Brujitą i tego jarmarku we Wrocku :-))
OdpowiedzUsuńPiękna relacja :-)
Nie ma co zazdrościć... Trzeba przyjechać ;-)))
Usuńmy z Venus zapraszamy ;-)))
Eeee tam nie czytam. Mogę tylko Łódź zaproponować i ulicę Piotrkowską i swoje towarzystwo mało ciekawe...
OdpowiedzUsuńWspaniale się was czyta i Ciebie Aniu i Twoich gości. Wczoraj się wzruszałam i dziś jestem wzruszona pięknie jest z pięknymi ludźmi podróżując Drogą Życia.
Idę napisać o UFO bo już dość mam o tym zdrowiu i zdrowiu ciągle. :)
Serdeczności
Ciekawie się zapowiada. :)
UsuńOj tam, jedzenie dla ciala moglo byc jakie bylo, wazne, ze uczte dla duszy mialyscie wysmienita!!
OdpowiedzUsuńpalce lizać ;-)))
Usuńmożesz przekazać koleżance, że ma zajefajny kolor włosów :) i cieszę się że była bo przez to mogłem liznąć świątecznego Ciastka pod nazwą Wrocławuś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Pęknie
Rafał ER
koleżanka dziękuje...
Usuńteż lubi ten kolor włosów
Ale Ty to pięknie opisałaś...
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się...
zaczerwieniłam...
uśmiechnęłam i...
dumnie zadarłam nosek do góry ;-))))
Dłuuugo wyczekiwałam naszego spotkania teraz sługo będę karmić duszę jego wspomnieniami ;-))) (choć mam nadzieję, że ZAdługo nie będę do tego zmuszona) ;-)))
dla mnie WSZYSTKO było tak jak być powinno... CUDOWNIE ;-)))
Dziękuję za przemiłe chwile, cudne wspomnienia i... czekam na rewizytę ;-)))
może... po świętach??
Buziaki
No to jestem zadowolona, bo trochę się bałam, czy nie za dużo zdradziłam tajemnic o Tobie. :)
UsuńBuziaki, Kasieńko :)
Przepiękne zdjęcia odzwierciedlające cudowne chwile. Zaintrygowały mnie te dalekie podróże rowerowe, Japonia... ten kraj marzy się i mnie imojemu eM:) uwielbiam prezenty wykonane własnoręcznie, zdolna bestia z Ciebie Brujito:) i przepiękna kobieta:) bardzo się cieszę, że spędziłyście razem dzień:) a Wrocław przepiękny (tęsknię!) :) pozdrawiam z wielkim uśmiechem na twarzy:)
OdpowiedzUsuńi znowu czerwienić się muszę ale... dziękuję serdecznie ;-)))
UsuńMoże Wy dziewczyny (Anko Izo) spikniecie swoich "eM,ów" oni na rowery a Wy (i ja też) na hiszpańskie plaże??
Byłoby bosko! W życiu wszystko jest możliwe:)
UsuńOpisane w sposób charakterystyczny dla Wrocławianki- ze swadą i dumą ze swojego ślicznego, udekorowanego świątecznie miasta, bogato wyposażonego jarmarku .
OdpowiedzUsuńPodróże rowerem po świecie fascynujące- byle nie za szybkie. Im wolniej tym lepiej.
Spotkanie kameralne i wzbogacające duchowo, ale prezentu dla mężulka nic nie przebije...
Pozdrawiam Was serdecznie Dziewczyny.
U Ciebie to dopiero się dzieje! Wszystkiego dobrego, Dziewczyny!
OdpowiedzUsuń...jak tsm u Ciebie pięknie, pozdrawiamy...
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz, Gosiu, spotkałm i ja tę czarowna czarownicą, była u mnie niemal pięc dni, a może chwilę, w każdym razie szybko minął nam czas...
OdpowiedzUsuńPiękny ten Wrocław...
Pozdrawiam serdecznie