Witajcie!
(Figurka z drewna - ten region we włoskich Alpach słynie z takich wyrobów.) |
Czekoladkę na gorąco?
A może cappuccino?
Chyba że ktoś woli mocne i esencjonalne espresso?
Pyszne, zaręczam!
Pyszne, zaręczam!
No to wybierajcie, pijcie i zaczynamy. :)
Tydzień na nartach we włoskiej miejscowości Selva val Gardena
(tej samej, co w zeszłym roku) minął nam jak z bicza trzasł.
(tej samej, co w zeszłym roku) minął nam jak z bicza trzasł.
Było idealnie, perfekcyjnie, doskonale. Naprawdę.
Przez ten czas naładowałam akumulatory, odpoczęłam, napatrzyłam się na
zapierające dech w piersiach widoki, poruszałam się, pojadłam (niestety)...
Nie chciałabym Was zamęczać znowu przez kilka dni wspomnieniami,
a więc zrobię to raz, a dobrze.
a więc zrobię to raz, a dobrze.
Będzie niesamowita liczba zdjęć. Gotowi?
Już po raz drugi jesteśmy w Dolomitach na rozpoczęcie zimowego sezonu.
Za każdym razem, oprócz najniższych cen, pogoda jest gwarantowana.
Przepiękne słońce, 3-5 stopni ciepła, niemal zero wiatru. Ideał zimowej aury!
Tradycyjnie dostajemy śliczny pokoik w hotelu
z widokówkowym widokiem na góry i miasteczko u ich stóp.
Czas już na narty, w końcu po to tu jesteśmy. Idziemy?
Najpierw wyciągiem, który komfortowo wwozi nas na górę.
Jedziemy, zawsze podziwiając widoki.
A na szczycie: + 5 stopni! Perfekcyjnie przygotowane nartostrady zapraszają do zjazdów.
(Choć akurat nartostrady nr 4 i 6 są zamknięte.)
(Choć akurat nartostrady nr 4 i 6 są zamknięte.)
Na obszarze Sellaronda są setki kilometrów tras narciarskich.
Wszystkie idealnie ubite i wyrównane, z nawiezionym, jeśli trzeba, sztucznym śniegiem.
Na powiększeniu widać, że jest to teren narciarski
- niemal każdy stok jest przygotowany do jazdy.
- niemal każdy stok jest przygotowany do jazdy.
A ten widok!
Na narciarzy czekają liczne schroniska.
I bajeczne, gładkie, równe, szerokie nartostrady.
Początek sezonu to także niezwykle mały ruch turystyczny.
Jakże często byliśmy na stokach sami!
Przed nami autostrada śniegowa, pustka, przestrzeń, bajka!
To my. Ciao! Bongiorno!
Widzicie ścieżkę zapraszającą do jazdy?
Ileż się trzeba w lecie natrudzić, aby chodzić po górach!
A na nartach szuuuuuu.... i już na dole! :)
To też my. Na krzesełku. :)
Na tych leżaczkach opalaliśmy się jeszcze w piątek.
Pijąc to. :)
Zaczarowany tunel pod znakiem czarta: wjeżdża MójCiOn
- wyjeżdżam ja!
Zero ludzi w kolejce do wyciągu.
Mało tego - zero ludzi na wyciągu!
Jutro trasy też będą przygotowane perfekcyjnie.
A kiedy dzień dobiega końca, zachodzące słońce
wydobywa z gór złoto
i
sprawia, że świecą!
Dla wytrwałych tiramisu i czekolada.
Najlepsze na świecie tiramisu u Emilio Comici.
Co za miejsce! Muszę Wam o nim opowiedzieć.
Cieszę się, że pojechaliśmy, że się przełamałam, że uwierzyłam, że dam radę, że pokonałam milion swoich lęków. Bałam się, że moje kolana nie wytrzymają, że kondycyjnie nie dam rady, że zostawiam pod opieką Wrocławskiego i Kasi zwierzaki (5 kotów i pies), a to jest nadużywanie ich dobrych chęci, że jazda 1000 km w każdą stronę będzie zbyt męcząca, że nie będzie pogody, że upadnę i połamię nogi, że...
Szkoda gadać. Ani jeden z moich lęków się nie sprawdził!
Było pięknie. Było spokojnie (za wyjątkiem drobnych przekomarzań całkiem normalnych po 28 latach razem, hi, hi). Było aktywnie. Dałam radę! Jestem taka z siebie dumna! :) MójCiOn namówił mnie nawet do narciarskiego zwiedzania i choć w mojej naturze leży ostrożność i najchętniej po poznaniu danego stoku jeździłabym na nim non stop, to nie żałuję, bo dzięki temu aktowi odwagi z mojej strony poznałam wiele przecudnych tras. Jedynym zgrzytem, jaki zaliczyłam, było spotkanie na trasie rodaka, który z okrzykiem na ustach "kuuurwaaaa!!" jechał jak kretyn na krechę, taranując ludzi. Nie pozwoliłam, aby to zepsuło mi humor, choć musiałam się o to postarać...
Są też minusy. Utuczyłam się ostatnimi czasy do tego stopnia, że w spodniach narciarskich odpinał mi się zatrzask, co spowodowało, że zaczynały mi spadać z d..., a to z kolei dawało wrażenie, że schudłam! :)) Taki żarcik. ;)
Moje plany, że zdążę sobie poporządkować blogowe pokoje, że przygotuję jakieś posty na zaś, żeby potem nie gonić w piętkę, spaliły na panewce. Z trudem udawało mi się czasem przeglądać internet, ale widziałam i cieszyłam się, że Jola przeprowadziła tak szlachetne i skuteczne poruszenie serc w dobrym celu.
Jedyne, co udało mi się zrealizować z moich planów, to uruchomienie POKOJU PRZEMIAN. Dojdą do tego jeszcze króciutkie opisy. Ten pokój to moja wielka satysfakcja, choć często i ból serca z tęsknoty.
Jutro opowiem Wam o zwierzakach, o Dakocie, o Zoyce, o moich rezydentach. Zapraszam serdecznie.
Jeśli ktoś chce jeszcze zawalczyć o kubek z moim logo, to ma czas do końca dnia. Tylko, proszę, już żadnych wymówek! Zabawa (klik) jest tylko dla tych, którzy chcą. Nie jest obowiązkowa. To ma być przyjemność. Mile widziane wygłupy, uśmiech i polot.
Ale fajna wyprawa :)) Zawsze, jeśli tylko można, warto jechać przed sezonem, jeśli ktoś tłumów nie lubi.
OdpowiedzUsuńA z tymi spodniami, to zatrzask się Tobie pewnie wyrobił, a nie, że przytyłaś ;) A, skoro zlatywały z tyłka, to wniosek jest tylko jeden ;)
Kawy wyglądają smakowicie. Osobiście wolę czarne, bez dodatków, więc espresso plus woda będzie w sam raz :)
Niech Tobie tej energii wystarczy na bardzo, bardzo długo :))
Pierwsza :)))
UsuńPierwsza i zawsze mile widziana! :)
UsuńZatrzask się nie wyrobił, Lidio, wierz mi... :))
:))
UsuńTak chciałam zagaić i trochę Cię pocieszyć, bo znam ten ból.
Fantastyczna wyprawa! Idealne ładowanie akumulatorków! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, czuję się całkiem inaczej, dziękuję. :)
UsuńSerdecznie witamy na Nizinie Dolnośląskiej!
OdpowiedzUsuńI. Bożena 1 Maksiuputkowa
Dziękuję za miłe powitanie.
Usuń(Dziś mam na sobie ten wisiorek od Hani) :))
Cappuccino się częstuję :)
OdpowiedzUsuńPiękny wypoczynek, piękne zdjęcia. Widoki zapierające dech. Uwielbiam góry, ale bez jazdy na nartach. A zatrzask w spodniach wróci na miejsce :) ... no, to mogę lecieć do roboty :)
Fajnie, że już jesteś z powrotem :)
Ja se tęsknie tu spoglądam co dzień :
Usuńhttp://www.zugspitze.de/de/aktuell/wetter/panoramakameras.htm
I wzdycham :)
Aha, trzeba kliknąc na pejzażyk, i się przesuwa. Sam, albo można myszą. Można zbliżać i oddalać.
UsuńAle fajne! Widać nawet szczęściarzy, którzy właśnie teraz grzeją się na słoneczku. Nie widać jednak narciarzy.
UsuńJa znalazłam takie coś:
http://www.val-gardena.com/en/ciampinoi/page109.html
Tam byłam... buuuuuuuu
Nie dziwota że spodenki nie dopinają się po takich pysznościach :))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i inspiracja gdzie pojechac na narty .
Pozdrawiam Inka
Fakt, wcale mnie to nie dziwi :(
UsuńFajnie, że wróciłaś cała i szczęśliwa:***
OdpowiedzUsuńTo było moje największe marzenie od początku. :)
UsuńNo i kawę mogłam w końcu wypić tradycyjnie tutaj. ;)))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne widoki, Aniu! Jestem zachwycona zdjęciami.
Urlop w takim okresie to rewelacyjny pomysł. A tu, przedświąteczna gonitwa - nie lubię jej! :)
A kolana przed wyprawą jakoś wzmacniałaś?
Co jedliście poza słodkościami? :)
Oczywiście znuff razem na tę kafkę ;PPP
UsuńHaha! A ja gapa nie zaufaszyłam, że ten sam czas mamy. :D
UsuńNo to po kafusi, Viki \_/*
Ja Ci podam w Rosenthalu (_)?
Usuń;P
o matko! to ja siem bojem pić... :P
Usuńdaj mnie lepiej w bolesławcu
Usuńno dobra, dam Ci papierowym z Orlena;P
Usuń\_/
Fuj :P
Usuńsfarjuję z Tobom ;)
Usuńpij z tego Rosenthala i marudź ;PPP
(_)?
To tak nieśmiało zamoczem usta :P
UsuńA mojej kawki nie pijecie?? Skandal!
UsuńAlu, nie wzmacniałam. Pojechałam w stanie tragicznego neptycyzmu, ale dałam radę!
Jedliśmy też inne różności, rybki, makarony...
No i pizzę, oczywiście. Tam jest najlepsza!
UsuńPijemy Twoją w Rosenthalu! :P
UsuńSzalona jesteś! :D
Mniam, mniam, mniam... Lubię włoskie smaki. :)
No, to teraz widać że naprawdę nie miałam czasu! Zdjęcia Vitusia zobaczyłam wczoraj wieczorem, a dopiero dziś dotarłam do posta o łańcuchu na choinkę Kwiaciarenki! Vituś jest przeuroczy, a do łańcucha dorzucę choćby małe ogniwko (zaraz wysyłam maila do Kwiaciarenki).
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udał Ci się urlop; zdjęcia świetne, z przyjemnością je obejrzałam - przy espresso :):):)
To bardzo mi miło, że znalazłaś czas na kawkę i czytanie moich wynurzeń, Ninko. :)
UsuńNapasłam gały, teraz mogę się zabrać do roboty. :)
OdpowiedzUsuńPS. Piękna relacja - jak zwykle. To aż nudne. ;)
Jolko, nie trolluj;)
UsuńTobie też podam kafusi
(_)?
Mmm, jaka gustowna filiżanka. :)
UsuńDziękuję, Vikuniu. :*
Tylko nie stłucz, Jola!
UsuńTo zastawa ślubna :P
Znaczy, że się pobrałam z Viki? :)
Usuńalbo ja z aLuchom???
UsuńNie, to dla mnie zastawa jak jusz wyjdem za monż. Od Was :PPP
Usuńok:***
UsuńI ja muszę do roboty, buuuuu
UsuńWitaj siostro w narciarstwie!
OdpowiedzUsuńStara jestem a glupia jestem .Czemu nigdy do tej pory nie pojechałam tak jak Ty na rozpoczęcie? I czas mam bom emerytka.
Bardzo dziękuję za fotoreportaż - dodał mi sił!
Pozdrawiam serdecznie - Danka z Beskidu Niskiego
Danko, jeśli tylko możesz, to gorąco polecam. Warunki super, zero ludzi, pogoda murowana, inny świat!
UsuńA czy śniegu wystarczająco ??
UsuńMika
Cały czas pracują armatki śnieżne, a w nocy trasy są przygotowywane. Nie wszystkie trasy są otwarte, ale pozostałe przygotowane na błysk!
Usuń...ale fajnie, a ta czekolada i cappuccino. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, właśnie, ja najbardziej to zazdroszczę Ci tego słońca przez cały tydzien! :))))
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że wyjechałaś, bo nie ma nic lepszego aby nabrać sił do nowego działania! Chociaż wiem, że się zamartwiałaś o swoje tymczaski ;))
Dobrze, że już jesteś bo poranna inaczej smakuje bez Ciebie! ( nie wiem co to będzie jak pójdę do pracy!;))
A idziesz już??
UsuńJeszcze nie, ale staram się ją sprowadzić wszystkimi pozytywnymi myślami ;)
Usuńcudnie, cudnie, cudnie... to w nagrodę, za to dobro które wokół siebie rozsiewasz!
OdpowiedzUsuńEmko, nie zawstydzaj mnie. To bez powodu. Udało mi się. :)
UsuńDo kitu z komentarzami, wcielo mi moj, nie oddalo i teraz mam pamietac co napisalam - pffttt ;) wiec bede brac z niczego czyli z glowy - gratuluje pogody, pogody ducha, przegonienia mini demonow, dobrej kawki i nart i odpoczynku i slonka i hotelu i odswiezonych pluc.....czy ja napisalam "gratuluje" czy "zazdraszczam"? hrehrehherherehr
OdpowiedzUsuńSama sobie już zazdraszczam, skoro siedzę w pracy :(((
Usuńdaj spokoj - masz odswiezone pluca czy nie? :PPPPP
UsuńMam, ale po jednym dniu już zapominam... Dobrze, że mam dowód w postaci tego posta. :)
UsuńTo słońce!!! Wspaniałe i w tylu kolorach!
OdpowiedzUsuńDobrze, że było dobrze:)))
Te świecące złote góry! Ach!
UsuńNo tak z tej relacji żeczywiście mozna wysnuć wniosek że spożywaliście jakieś kaloryczne cuda niewidy ;) Ale przecież ubytek kalori należy uzupełnic w przyjemny sposób ,bo jeszcze zapaści mozna by dostać .
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno,dawno temu usiłowałam jezdzić na nartach ,na usiłowaniach się skończyło ,ale góry lubię niezmiennie ,a ponoć modne stało się chodzenie w rakietach i to by było cos dla mnie :)
Fajnie że było ci tam dobrze :)
Wszyscy zapewniamy ,że brakowało nam ciebie ,ciekawa jestem czy z wzajemnością ? :)
Jasne, że z wzajemnością! Czasem wyczytałam gdzieś tam, że ktoś o mnie wspominał i było mi miło. :)
UsuńJedliśmy dużo kalorycznych rzeczy, nie da się ukryć. No cóż, od stycznia...
Cudownie Aniu, że miałaś szansę nałykać sie świeżego powietrza, poruszać, odetchnąc od codziennosci, komputera i tutejszych, nie raz trudnostrawnych problemów. Każdemu by sie to czasem przydało! Nawet mnie, która mam niby tego świeżego powietrza w nadmiarze, ale i mnie by sie czasem jakowyś urlop przydał...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!:-))
Olgo, jestem pewna, że bardzo by Ci się podobało! Powstała by z tego wyjazdu piękna opowieść w Twoim wydaniu. A. właśnie! Czy Ty nie brałaś udziału w pisaniu opowiadań u Magdy?
Usuńjak miło mieć w ulubionym blogu świeży post. A relacja faktycznie piękna.
OdpowiedzUsuńMaria
To mnie tym bardziej miło, dziękuję. :)
UsuńCieszę się, że jesteś szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńWierzę, że tak właśnie jest. To miłe. :)
UsuńCzuję jakbym była tam z Wami! :))
OdpowiedzUsuńDzięki za piękną podróż.
Uściski,
I.
To znaczy, że mi się udało pokazać jak było. :)
Usuńa co tu napisać? Pięknie tam, i już wiem gdzie jest śnieg, którego u Nas nima :)
OdpowiedzUsuńRafał vel lipton_ER
Tam śnieg jest w większości sztucznie wytworzony, bo temperatury są nie sprzyjające jego utrzymaniu. No i to słońce!
UsuńFajnie, że byłeś tam ze mną. :)
Łomatulużmoja! Dusza mi zaskowyczała z tęsknoty za tymi widokami, za tym słońcem, za wszystkim!
OdpowiedzUsuńPrawidłowa reakcja. ;))
UsuńUwierzysz, ze ja nie umiem jezdzic na nartach? Gdybym tam pojechala, pewnie pozostalyby mi saneczki z oparciem i derka na nogi :))) Albo moglabym sobie tylko polazic po deptakach, pic tuczaca kawe i objadac sie rownie tuczacymi specjalami kuchni wloskiej.
OdpowiedzUsuńTwoje obawy, czy opiekunowie dadza sobie rade, podobne sa do moich, a przeciez nie jestesmy niezastapione. Wiecej wiary, Anko, w synowskie talenty!
Wyprawa zaiste cudowna, pogoda swietnie dopisala, a widoki rzeczywiscie zapieraja dech w klatce z piersiami, co przyznac musze, choc za gorami nie przepadam.
O, saneczki to jest myśl! Jeśli w dodatku pod górkę wspinać się nie trzeba, to już niczego lepszego nie sposób wymarzyć:-)).
UsuńPrzecież Ty wysportowana jesteś! Dałabyś radę!
UsuńTam jest przepięknie. Wracaliśmy przez Niemcy i oglądaliśmy zamek Neuschwanstein w Bawarii. Niestety stamtąd do Ciebie było jeszcze ponad 500 km...
No niestety, bylo Wam calkiem nie po drodze do Getyngi. :(((
Usuńmyślałam, że to zapowiedź jarmarku, a to ho, ho, przywiozłaś trochę tego śniegu na święta:)?
OdpowiedzUsuńPrzywiozłam słońce! Może być?
UsuńAch, te okrzyki rodaków! Ostatnio taki słyszałam na Krecie, w porcie w Chanii, dobywał się z wody :-)
OdpowiedzUsuńGosiu, jakże Ci zazdroszczę, te widoki, ten spokój! Naładowałaś akumulatory sam raz przed Świętami! No to teraz do roboty, hihi!
Masz rację. Robota już się zaczęła. Czy ja byłam na jakichś wczasach?? Nic nie pamiętam. :)
UsuńA niektórzy rodacy to... dramat i wstyd.
ja tam najwyżej popatrzę i uciesze się, że wypoczęłaś. na nartach jeździć nie potrafię, za górami nie przepadam, choć oglądać lubię. ale być tam to już insza inszość. nawet mi nie wolno.
OdpowiedzUsuńkociambry + rufi maja się widać dobrze a i radość była ogromna z waszego powrotu.
ja ze względu na mojego rezydenta jestem uziemiona. jeśli gdzieś jedziemy, to na dwa dni góra, bo kot sam zostaje.
pozdrawiam i ściskam
Wdzięczna jestem synowi, no i Kasi, która mu pomagała za zajęcie się tą bandą. Tridno pogodzić wyjazdy i DT...
UsuńI ja Ciebie ciepło pozdrawiam, Ewuniu:)
To widzę, że obie ostatnio "zaliczyłyśmy" Włochy:-). Tyle, ze ja akurat Rzym. Z nartami nie mam nic wspólnego. I niech tak pozostanie. Ale cieszę się, że miałaś taką frajdę, Dzielna Kobieto:-))!
OdpowiedzUsuńŻałuj, Errato, mówię ci co za frajda!
UsuńPisałaś o Rzymie?
Dobrze że wypoczęłaś i już jesteś. Widoki piękne, nie ma to jak góry w zachodzącym słońcu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewo :)
UsuńAleż pięknie. Napatrzyłam się kocham góry ale nie wysokie a jeździć nie umiem no chyba że na sankach. :)
OdpowiedzUsuńA coś mi się ostatnio kolana naprawiły to mogę latać i po wyższych. Oj Aniu wiesz że można naprawić siebie, swoje zdrowie. ostro się z tym zmagam i jakby tak ...przez lewe ramię nie zapeszyć. :)
Serdecznie pozdrawiam ciepło bardzo.
Jesteś dla mnie wzorem! :)
UsuńChyba się wszystkim narażę ale ja nie zazdroszczę, no może słoneczka troszeczkę, ale śniegu, zimy i nart nic a nic ;) Gdyby zdjęcia były z Bali czy innego Madagaskaru to umierałabym z zazdrości a tak tylko podziwiałam widoczki choć wolałabym bezśnieżne ;)
OdpowiedzUsuńMnie się nie naraziłaś, ale ja bym nie zamieniła tych gór, tego pobytu na żadne Bali. Dla tych widoków, ruchu, powietrza warto się natrudzić. :)
UsuńNatrudzić tak, ale w cieple i słońcu a nie w śniegu i słońcu. Ja powoli odliczam dni do moich zimowych wakacji i jedno jest pewne (mam nadzieję) żadnego śniegu tam nie zobaczę ;)
UsuńNie da sie wkleić odpowiedzi pod Twoją odpowiedzią dla mnie a więc piszę tutaj, że owszem, brałam udział w konkursie u Magdy, ale bez szczególnych sukcesów. Konkurencja była bardzo duża a pewna nazbyt skromna pani dostała nawet za swoje "Bylebym" wyróżnienie od szanownego jury. Gratulacje!:-))
OdpowiedzUsuńPrawie oszalałam ze szczęścia! Długo nie mogłam w to uwierzyć. Dziękuję!
UsuńKtóre to Twoje, nie umiałam znaleźć...
A więc pisz Anusiu wiecej i rozwijaj swój talent. Wierz w siebie! Może na Walentynki znowu uda Ci sie coś fajnego stworzyc na następny konkurs? Wzruszam sięTwoją radością, bo wyobrażam sobie jak to przyjemnie być zauwazonym i docenionym... a skoro wzruszenia, to i nieomal dziecięce, "migdałowe łzy"...
UsuńŚciskam Cię serdecznie o poranku!:-)
Cudny wypoczynek miałaś..widoki nieziemskie !!!!!....Ze mnie narciarz jak z koziej...itd, ale dla tych widoków mogłabym się i połamać ;)
OdpowiedzUsuńCzas przystąpić do lepienia pierogów ;)
Niestety, Beato, czas przestać bujać w obłokach :)
UsuńPrzyznaj się, zabrałaś ze sobą całego tira złotego brokatu żeby pomalować na złoto te góry...:)
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne i choć nie przepadam za górami (chyba, że są to Bieszczady…), to uroda tych miejsc jest zachwycająca .
A ja przepadam. Za Bieszczadami też! Może nawet bardziej :)
UsuńCudne są te góry w słońcu, cudne!
Całe szczęście,że nie muszę wjeżdżać na górę aby podziwiać piękne widoki.Dzięki!:)
OdpowiedzUsuń:)) Fajnie, że się przydałam. :)
UsuńWspaniała wyprawa Gosiu, należał Ci się taki urlop i oderwanie od rzeczywistości, zajęcie tylko sobą. Dzięki temu znów będziesz mogła z radością zajmować się innymi :-)
OdpowiedzUsuńMarzę, żeby nauczyć się jeździć na nartach. Może uda mi się spróbować w tym sezonie. Choć boję się o plecy, ale na jakiejś "oślej łączce" chętnie bym spróbowała, tylko zdaje się, że skompletowanie ubrań (bo narty bym pożyczała) też do tanich nie należy. A tam gdzie byliście były trasy dla bardzo początkujących ? Może się kiedyś tam wybiorę :-) Buziaczki Gosiu :-)
Tam trasy były dla każdego. Ja muszę też mieć raczej łatwe, choć zjadę ze wszystkich, to nie mam przyjemności, jeśli jest za trudna.
UsuńMoja koleżanka obkupiła się na allegro, używane rzeczy kupiła. Bardzo fajne.
Życzę Ci, abyś pojeździła kiedyś w takich fajnych warunkach!
Udany urlop bardzo Ci się należał, cieszę się, że mogłaś odpocząć fizycznie i psychicznie.
OdpowiedzUsuńCzułam, że jestem bardzo przemęczona. Dobrze mi zrobił ten urlop, dzięki hersylio. :)
UsuńBardzo ciekawy blog, spędziłem tutaj kilka godzin i muszę przyznać że jestem pod wrażeniem. Doceniam ludzi z pasją bo w naszych czasach jest ich jak na lekartwo. Zapraszam również do mnie www.radiomortalis.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Fajnie jest tak sobie podladowac akumulatory na poczatku zimy , no i pooddychac gorskim powietrzem...
OdpowiedzUsuńsłonecznie, skrząco, skrzypiąco (pod deskami), sympatycznie, smacznie.. to dopiero udane wczassy :))
OdpowiedzUsuńale dobrze, że już jesteś, bo bez Ciebie JolkaM była jakaś taka.. niekompletna ;)
a z Tobą to w ogóle radośniej :)
(i ani słowa nie powiem o tym, że zdjęcia piękne :P)
Przepiękny zimowy urlop, tak bardzo był Ci potrzebny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że może w tym roku i mnie się uda ;)
Uściski, powoli zaczynam bywać częściej, niestety do dawnej regularności trudno mi wrócić. Ale jestem z Wami duchem :)
pozdrowienia serdeczne
iw
Z przyjemnością popatrzyłam na te śliczne krajobrazy i poczułam powiew świetnego urlopu :).
OdpowiedzUsuńNa nartach nie umiem jeździć, ale podziwiam umiejących.
Dolomity bardzo sobie chwali mój brat - zapalony narciarz.
Pozdrawiam
Przepięknie!:)
OdpowiedzUsuńA najpiękniejsze są te pustki na stokach;D
Może uda mi się tam kiedyś pojechać,
zanim tłumy zaleją to cudowne miejsce.
Tylko gdzie ja taką Kasię i Wrocławskiego znajdę do opieki nad futrzastymi?;)
góry to nie moja bajka, ale widoki przepiękne :) i najważniejsze, że już inaczej brzmisz, tak z usmiechem wreszcie :) że warto było!
OdpowiedzUsuń