U Magdy Kordel miała miejsce kolejna edycja pisania opowiadań świątecznych. Tym razem odważyłam się również wziąć w tym wydarzeniu udział.
Ku mojej wielkiej radości, wręcz eksplozji radości, a nawet powiedziałabym szałowi radości, zostałam uhonorowana przez szanowne jury wyróżnieniem! Nie spodziewałam się tego. Wśród typów publiczności, w jawnym głosowaniu, tytuł mojego opowiadania nie pojawił się ani razu. Tymczasem podczas ogłaszania wyników taka niespodzianka! Wyróżnienie! Hurrrraaaa!!! :)
Opowiadanie to jest jednym z czterech z serii, w której wcieliłam się kolejno w kochankę, żonę i męża-kochanka. Próbowałam napisać je, wczuwając się po kolei w każdą z tych ról.
Dziś część druga, a inne być może poznacie przy okazji kolejnych konkursów. Myślę, że część pierwsza idealnie nada się na konkurs walentynkowy. :)
Dziękuję Magdzie za możliwość wzięcia udziału w tym literackim przedsięwzięciu i przeżycia niesamowitych emocji, oraz dziękuję jury, że mnie dostrzegło i wyróżniło.
Życie jest piękne! :)
Bylebym
tylko
Nie pamiętam, jak to
było, kiedy odjeżdżałeś. Wszystko stało się tak szybko. W jednej chwili byłam w
twoich ramionach, a w następnej stałam na drodze całkiem sama, tuż pod ciemnym
niebem.
Właściwie nie wiem,
co mam robić dalej. Mogłabym tu stać już zawsze. Co za różnica.
Słyszę w głowie
natrętną piosenkę, przy której kiedyś roniłam łzy wzruszenia i z której
uczyniłam swój hymn:
Niech biją mnie w piersi moje grzeszne ręce
Niech w szarych kolorach widzą moje oczy
niech ptaków nie słyszą już nigdy moje uszy
Niech nigdy spokoju już nie znajdzie głowa
Niech nogi mnie więcej po ziemi nie niosą
Niech ręce w upadku dźwigać nie pomogą
Niech serce mi krwawi
Niech rany się nie goją
Bylebym tylko mogła być z tobą
Bylebym tylko mogła być z tobą
Bylebym tylko mogła być z tobą
Bylebym tylko mogła być z tobą...
Nie mogę się od niej
uwolnić. Już jej chyba nie czuję tak jak kiedyś. Chciałabym jej nie umieć na
pamięć. Nawet nie jest mi smutno, jestem tylko odrętwiała.
Zapomniałam ci powiedzieć, że kran się zepsuł
w kuchni i woda wciąż kapie, uderzając o blaszany zlew. Próbowałam coś tam
dokręcić, stuknąć, bo te krople wbijają mi się w mózg jak sztylety, ale gdzie
tam, nie umiałam sobie poradzić.
Zapomniałam ci
powiedzieć, że mama ma w środę badania i tak się o nią boję...
Zapomniałam też
oddać ci twój sweter, który zostawiłeś ostatnim razem. Cieszyłam się, że
został, bo mogłam spać na nim jak na poduszce, wdychając twój zapach, albo
tulić go do piersi, kiedy było mi smutno. Naopowiadałam mu tyle rzeczy,
chciałabym, żeby ci je powtórzył, ale cóż, wiem przecież, że swetry nie mówią…
Wczoraj z żalem
wyprałam go, wypachniłam lenorem, rozciągnęłam na puszystym ręczniku, żeby
wysechł na dziś i żeby był piękny, kiedy ci go oddam. Leży teraz w przedpokoju
na krześle i czeka jak porzucony zwierzak.
Może tym razem też
zostawiłeś jakiś kawałek swojego życia oprócz tego, co zostało we mnie? Coś,
co będzie mi cię przypominać w dniach nadchodzącej samotności.
Szczególnych dniach, bo świątecznych. Świąteczna samotność… Pamiętam ją z
zeszłego roku. Mama czekała, ale nie pojechałam. Straciłabym spotkanie z tobą.
Bezcenne. Udało mi się prawie cały czas spać. Brać tabletki i spać. Dałam radę.
Teraz też dam. Będę dzielna, dla ciebie, dla nas to zniosę. Ostatni raz. Obiecałeś.
Może jednak i tym
razem zapomniałeś znów czegoś swojego. Pociechy dla mnie. I ta myśl w końcu mnie
porusza. Wracam do domu, mając nadzieję.
Sweter leży na swoim
miejscu - martwy, pozbawiony twojego zapachu. Rozglądam się dookoła z tą nowo rozbudzoną
nadzieją. Zaglądam pod sofę, przerzucam pościel, poduszki lądują na ziemi,
zdejmuję nawet prześcieradło. Niczego nie ma. Nic nie zostało. Czy nic mi już
nie zostało?
Ta myśl powoduje, że
siadam ciężko na rozbebeszonym łóżku i bezmyślnie patrzę przed siebie.
Nie wiem, ile to trwa. Im dłużej tak posiedzę, bez czucia, tym szybciej
miną dwa kolejne tygodnie. Przebudzam się trochę, bo mój obojętny wzrok zaczyna
jednak rozróżniać jakiś kształt na stoliku. No tak! Jest coś, co zostawiłeś!
Przecież piłeś wodę, używałeś mojej szklanki, na niej jest choć ślad twoich
ust! Biorę ją do ręki jak relikwię, delikatnie, staram się trzymać kryształ jak
najniżej, patrzę pod światło. Nic nie widać, mimo że bardzo się staram
zobaczyć. Czemu mężczyźni nie malują ust! Wtedy na pewno coś by zostało…
Jestem już tym
wszystkim zniechęcona, odkładam szklankę z powrotem na stolik i wtedy widzę na
nim jakiś czarny, nieznany mi kształt. O rany! Rozpoznaję go! Tak się cieszę, zostawiłeś
swój portfel! Wrócisz tu po niego, i to pewnie szybko! Z radości przyciskam do
ust miękką skórkę i wdycham jej zapach. Gdzieś tam musi być i twój, przecież
nosiłeś go przy sobie.
Wrócisz po niego!
Może już jedziesz, a ja tak nabałaganiłam. Co ty sobie o mnie pomyślisz!
Energicznie biorę się za porządki i aż chce mi się śpiewać. Ścielę łóżko,
wietrzę pokój, rozpylam w pokoju moje ulubione perfumy, które dostałam od
ciebie, zapalam świeczkę, nastawiam płytę, potem biegnę do okna i siadam na
moim szerokim parapecie, kolana pod brodą, portfel przyciśnięty do serca dwoma
rękami. Patrzę w ciemność, wypatruję twoich świateł.
Kasia Groniec śpiewa
cichutko. Nucę z nią.
Więc dróg poznaj
sto, aby dojść do mych ust
Bo świat, cały świat
chcę ci zamknąć na klucz
Więc idź, uśmiech
swój zostaw u mnie jak ślad
Jest noc, mijasz noc
Lekkomyślny jak
wiatr...
Poraża mnie nagła
myśl. O rany, jaka jestem głupia! Przecież na pewno jeszcze nie zauważyłeś, że
brak ci portfela! Zadzwonię. Patrzę na zegarek. Ej, nie, już nie zadzwonię;
możesz już być w domu, nie wolno mi ryzykować. Już wiem, wyślę ci SMS - to, na
szczęście, wolno mi zawsze.
Jest tak, jak
myślałam, nie zauważyłeś… Już jedziesz z powrotem, w końcu nie możesz spędzić
najbliższych dwóch tygodni na nartach bez dokumentów i kart kredytowych. Kiedy
pomyślę o tych nartach zaraz po świętach z nią... Nie chcę o tym myśleć, my
też pojedziemy, my też będziemy mieli święta, obiecałeś mi przecież, a ja ci
ufam.
Teraz ważne, że już
jedziesz. Jestem taka niemądra - posprzątałam pokój, a sama wyglądam jak
czupiradło! Lecę do łazienki, szybko szczotkuję włosy, myję zęby, szczypię
policzki. Niczego więcej nie trzeba, oczy błyszczą mi znowu, wyglądam pięknie.
Zbiegam prędko po schodach i znów siedzę na parapecie - jak kot.
Nie ma cię. Tak
bardzo nie mogę się znów doczekać! Oglądam twój portfel z każdej strony, gładzę
jego miękką skórkę. Musi być drogi, firmowy, bo to skórka jest jak aksamit.
Otworzę go, tylko żeby zobaczyć, jak jest zbudowany w środku. Nie będę ci w nim
grzebać, o nie! Ufam ci. Zatrzask odskakuje leciutko. Na podłogę, jak jesienne
liście, wylatują dwie karteczki. Podniosę je, bo jeszcze się zgubią!
To nie liście, to
dwa bilety na przedświąteczne przyjęcie w Monopolu, na dziś, na godzinę 20. A
mówiłeś, że śpieszysz się, bo musisz jeszcze wpaść do pracy...
Wracam do portfela
na parapecie. Leży jak otwarta księga. Ile tajemnic jeszcze w sobie kryje? Po
lewej stronie ma przegródki na karty kredytowe, wystają z nich, równiutko, jak
żołnierze, a po lewej... O Boże! Jest tam takie plastikowe okienko, a ty nosisz
tam zdjęcia dzieci. Ale nie tylko ich. Ze złości aż robi mi się ciemno przed
oczami! To ty, po roku naszej znajomości, nadal nosisz w portfelu zdjęcie
żony?!
Kiedy patrzę jej w
oczy na tym zdjęciu, doznaję nagłego olśnienia, tak jakby mi ktoś zdmuchnął sprzed oczu mgłę, która sprawiała, że nie widziałam wyraźnie. Prawda dociera
prosto do mojego serca. Jest tak oczywista, że aż nie chcę oddychać, żeby jej
nie spłoszyć. Przyjmuję ją do siebie, chłonę, wracają obrazy z przeszłości,
których nie chciałam widzieć. Teraz są tylko one. Wyrywają mnie ze snu, jakbym
żyła dotąd w innym świecie.
Próbuję rozpoznać to
nieprzyjemne uczucie, które mnie teraz ogarnia. Znam je dobrze, czułam wiele
razy, ale zagłuszałam. Teraz wypływa na wierzch, jak fala. To nie jest rozpacz,
nie gniew ani nie smutek. To wstyd.
Wstydzę się swojej
ufności, swojej głupiej, naiwnej wiary. Wstydzę się za siebie.
Już wiem, co mam
robić, już nie potrzebuję ani minuty więcej na zastanowienie. Już nie chcę się
wstydzić. Bilety przedzieram na pół (już i tak jest za późno) i wkładam na
miejsce. Z portfelem w ręce idę w kierunku drzwi wejściowych. Trzymam go z
obrzydzeniem za rożek, jak zdechłego szczura. Po drodze chwytam sweter z
krzesła. Jego nieskazitelna czystość kpi ze mnie. Pomyśleć, że spałam z takim
kawałkiem szmaty! Rzucam go na podłogę i wycieram weń buty. Dobrze, że wczoraj
padało, dobrze, że są brudne. Jestem całkiem spokojna, nie waham się wcale,
kiedy wyrzucam twoje rzeczy za próg. Mamo, będę z tobą na święta.
Zatrzaskuję drzwi,
gaszę światła i puszczam muzykę. Jak mogę najgłośniej, aż szyby drżą. Nie chcę
słyszeć, kiedy będziesz pukał, nie chcę słyszeć więcej twoich kłamliwych słów.
Jestem wolna. Już wszystko jest dobrze.
Bylebym tylko mogła nie być z tobą.
Bylebym tylko mogła nie być z tobą.
Anuś!Dobry miałąś pomysł na opisanie tego samego dnia oczami róznych, powiązanych ze sobą siecią skomplikowanych uczuć osób.Powyzsze opowiadanie skojarzyło mi sie z jedną z moich ulubionych piosenek Kayah - "Tabakiera". Te nadzieje, te zwatpienia, ten gniew, rozczarowanie i jednak wybaczenie, ta bezradnosc i dziecinne pragnienie by jednak był, jakikolwiek - podzielony między kochanką a żoną. Byleby był, bo miłosc bardzo długo potrafi sie zadowalać okruchami.Bo nie ma prostych, bajkowych uczuć. Lepsze to, niż...pustka.
OdpowiedzUsuńPrawdziwie i pięknie napisałaś. Po przeczytaniu nadal uczucia drgaja w sercu poruszoną do żywego membraną...***
ooooooo, Wy oba ze lubnym Twym macie talenta pisarskie. przeczytalam na chybcika, a musze przeczytac wszystko porzadnie, ale nie teraz...nie teraz - jutro jedziemy wioooooo, a ja mam nieskonczone (grubo nieskonczone) rzeczy i czegus walizy sie nei chca domykac ani podniesc, hreherher
OdpowiedzUsuńSamo życie. Pamiętam co przeżywałam czytając opowieść pt "Pestka". W Twoim opowiadaniu są te same klimaty, chociaż jest bardziej optymistycze. Podoba mi się. Gratuluję wyróżnienia.
OdpowiedzUsuńPięknie napisane. Bardzo mnie wciągnęła ta historia. Czekam na następne!
OdpowiedzUsuńAniu, brawo! Gratuluję. :)))
A te szlaczki TCO - wow! :)
Fajnie oddałaś uczucia, umiesz dobierać słowa, a treść nie pozwala czytelnikowi oderwać się. Przeczytałam jednym tchem i myślę, że powinnaś zaserwować pozostałe częsci póki pamiętamy tę.
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia.
Maria
Maria
Nie wiem dlaczego powyżej podpisało się dwa razy : 0
OdpowiedzUsuńMaria
hmmmm
OdpowiedzUsuńmasz już wydawnictwo?
no, żeby wydać ten cykl opowiadań
aaa
i szlaczki też są piękne ;)
aha! :) a więc to Ty jesteś jedną z szczęśliwie wtrówżnionych :) gratuluję :) zawsze to miło jak ktoś znany dostaje wyróżnienie :) A Twoje opowiadanie mi osobiśćie się podobało ale niestety wybrać można było tylko 3 :( i szczerze to pisze nie słodząc! robiłam sobie taką liste tytułów ale musiałam w rezultacie zdecydować się na jakieś :( swoją drogą przypomniałaś mi że też chcialam wstawić na bloga swoje opowiadanko skoro już się można ujawnić ;) to nic teraz tylko czekać na to jak książeczki wpadna w nasze łapki :) już raz brałam w tym udział i radość jest niesamowita móc trzymać w łąpce książkę ze swoim włąsnym opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i jeszcze raz ściskam łapki w gratulacji :)
Gratuluję wyróżnienia, Aniu :) Pamiętam je i ciekawa jestem tych pozostałych części :)
OdpowiedzUsuńA TwójCiOnego podziwiam, pilnie się uczy, skoro daje radę z tymi krzaczkami ;)
Fajne opowiadanie ,prawdziwie odzwierciedla nawał emocji i wewnętrznie miotenia się tej kobiety .
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia ,to wielka satysfakcja jesli ktos docenia naszą twórczość :)
Fajne krzaczki Robert rysuje ,podziwiam jego zapał w opanowywaniu tego trudnego języka . :)
Gratuluję:*
OdpowiedzUsuńCzyta się jednym tchem:)
MCO - jestem pełna podziwu:)
buziaki:***
Świetne! Podziwiam Twoje zdolności - ja chyba nie bardzo mam talent do opowiadań :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia - zdecydowanie Ci się należało!
Mało zaglądałam na bloga Magdy; ostatnio mam mało czasu, sama się temu dziwię. Źle ostatnio kilka spraw zorganizowałam, a przez chwilę myślałam nawet o wzięciu udziału w tym konkursie :)
Gosiuuuuu! Ty to masz talent! Nie tylko do kotów. Chcę całość, całość!
OdpowiedzUsuńdawaj wszystkie cztery opowieści, się przeczyta :)że masz talent to już nie powiem, bo koleżanka wyżej stwierdziła ten fakt :) mogę Czegoś żądać:) ! wypada mi?! żądam zatem najwyżej Wydziedziczysz mnie na Amen, po prosu chcę tego Więcej, uzasadnienie? Bo to co wyżej jest jak dobre ciastko, które je się powoli żeby nie uronić, Ani:) okruszka :)
OdpowiedzUsuńLipton_ER
Tak jest, DAWAJ wszystkie! szczególnie ciekawam tego z pozycji męża wiarołomnego...
UsuńCudnie się czyta, aż boli... ;)
Tak, tak! Konieczne pokaż cały cykl :))
UsuńPrzyznaję choć nie lubię czytać powieści, opowiadań to Twoje opowiadanie przeczytałam dwa razy, bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńNapisałaś Aniu słowa:
"wcieliłam się kolejno w kochankę, żonę i męża-kochanka. Próbowałam napisać je, wczuwając się po kolei w każdą z tych ról." To trudne wcielić się w inne role niż dobrze znana sobie rola kobiety, wcielić się w rolę mężczyzny nie jest łatwo, dlatego też bardzo podziwiam.
Podpisuję się po apelem powyższym Lipton_ERa dokładnie tak: jak dobre ciacho a ja lubię ciastka chcę więc więcej miammiam .:)
Serdeczności wielkie
Dziękuję Wam bardzo za te miłe słowa. Ta literacka próba nagrodzona wyróżnieniem bardzo mnie podbudowała, jednak pozostałe części wymagają jeszcze dopracowania, a poza tym co dam na następną edycję konkursu u Magdy? :)
OdpowiedzUsuńNiestety na razie musicie się zadowolić tylko tym. :)
Przepraszam za brak indywidualnych odpowiedzi z mojej strony. Dziś nie mam jak. :((
Wiesz co, Gosiu, nie mialam czasu czytac wszystkich opowiadan, a Twoje akurat przeczytalam, jeszcze u Magdy, bo nie bylo zbyt rozwlekle. :)
OdpowiedzUsuńJakie jeszcze masz talenta? Coraz bardziej mnie zaskakujesz wielostronnoscia, nooo, no!
Anko teraz już nie wyobrażam sobie kolejnej zabawy bez Twojego udziału:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gratuluj ę!
OdpowiedzUsuńNie mogłam się oderwać! I chcę więcej! Masz talent! nic więcej nie jestem w stanie napisać bo jak się rozkręcę w komplementach to zajmą one chyba ze sto stron:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Bardzo fajnie się czyta:):): najszczerszy podziw i gratulacje:):):)
OdpowiedzUsuńNapisane z zacięciem!!! Dość przejmujące... Chciałoby się poczytać ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńCzy będzie relacja z Japonii w stosownym czasie?
Dobrze się czyta. Choć smutne...
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że dobrze się czyta. Ale przecież nie będę małpować po Ani.M. ;)
OdpowiedzUsuńMoże więc tak: wciąga. A na koniec myśl - o! to już koniec. Szkoda.
No a klasówka TCO to już w ogóle - nie mogę się wprost oderwać. ;)
Uściski dla Was obojga! :)'
PS. Apostrof na końcu dodał od siebie Majtek. :)
Majtek jaki delikatny. Apostrofem tylko rzucił. :)))
UsuńMajtek zaakcentował po prostu.
UsuńA dlaczego nie chcesz zmałpować po mnie?
Czuję się zignorowana; foch!
Jeju, jak to trzeba tu uważać, co się mówi, bo jak coś nie po myśli, to zaraz foch...
UsuńNie chciałam zmałpować, bo oryginalna chciałam być. Foch? ;)
No chyba raz na prawie dwa lata to mam prawo się fochnąć ;)))
UsuńDla higieny emocjonalnej choćby :)
Jestem bardzo ciekawa tych pozostałych dwóch części.
OdpowiedzUsuńJa chciałam napisać to samo co Ania M. i Wilddzik:)))
OdpowiedzUsuńprzeczytam chyba dopiero w święta :(
OdpowiedzUsuńtak sobie patrzę na krzaczory TwóCiOnego.. i pamiętam wszystkie wcześniejsze wątki japońskie.. i myślę, że skoro on się tak interesuje Japonią, to mu powiedz, że absolutnie, ale to absolutnie powinien zapisać się na kendo. wiem, co mówię. lepiej to zrobić wcześniej niż później ;) chociaż na kendo nigdy nie jest za późno :)
OdpowiedzUsuńa Wrocławskie Stowarzyszenie Kendo niezłe jest :)