Dzień dobry przed przerwą w nadawaniu.
Nie zdążyłam przygotować nic ciekawego na dziś, niestety.
Wczoraj okropnie zasmuciła mnie wiadomość,
że Wisia wyszła z domu już 2 miesiące temu i do dziś nie wróciła.
Serce pęka. Mam nadzieję, że ktoś jej pomógł, że nic jej nie jest.
Ona i Goplanka - te rozstania były dla mnie najcięższe.
Jakie to smutne. Biedna kociczka... :((
Hokus za to ma się świetnie. Diabeł to wcielony.
Nie istnieją dla niego zamknięte drzwi ani żadne zakazy.
Będziemy wymieniać w domu klamki na gałki, bo nie da się spać
ani funkcjonować normalnie.
Kocurro w dzień śpi, a w nocy zaczyna szaleć.
Dopiero teraz wiemy, co to znaczy mieć w domu kota!
Zrobił nam niezły tłum. :)
ani funkcjonować normalnie.
Kocurro w dzień śpi, a w nocy zaczyna szaleć.
Dopiero teraz wiemy, co to znaczy mieć w domu kota!
Zrobił nam niezły tłum. :)
Z Ruficzka też niezłe ziółko.
Kiedyś mówiliśmy przy nim do siebie "idziesz z Rufim na spacer?",
próbując jedno na drugie zwalić ten obowiązek.
Szybko jednak oduczyliśmy się tego, bo pies na dźwięk tych słów
zrywał się na równe nogi, cieszył się, piszczał i nie było wyjścia,
trzeba było natychmiast na spacer wychodzić.
Szybko jednak oduczyliśmy się tego, bo pies na dźwięk tych słów
zrywał się na równe nogi, cieszył się, piszczał i nie było wyjścia,
trzeba było natychmiast na spacer wychodzić.
Metodą prób i błędów, testując:
"Idziesz z Rufim na spac?" - podniecenie i entuzjazm.
"Idziesz z Rufim na spa?" - jak wyżej.
"Idziesz z Ruf na s?" - bez zmian - szał radości.
"Idziesz z R na s?" - cisza i spokój.
I tak się teraz u nas mówi, żeby mu nie robić przedwczesnej nadziei. :)
Cudowna, absolutnie bez wad, kochana, miła, chętna, subtelna, mięciutka jak króliczek
Dakota wciąż szuka domku, nie mogę tego zrozumieć. To skarb.
Dodatkowo kotka ma za sobą wszystkie odrobaczenia, odpchlenia, szczepienia -
naprawdę stanowi niezłą gratkę.
Dodatkowo kotka ma za sobą wszystkie odrobaczenia, odpchlenia, szczepienia -
naprawdę stanowi niezłą gratkę.
W grudniu będę pojawiać się na blogu bardzo w kratkę. Proszę się nie niepokoić. :)
Przypominam o łapaniu licznika.
Wyniki ogłoszę, jak tylko wyłoni się zwycięzca.
A rok temu Za Moimi Drzwiami U Poznańskiego (klk).
A ja przypominam, by licznika nie łapać - ja się tym zajmę!
OdpowiedzUsuńA dla kogo łapiesz? Dla mnie, prawda? Bo ja wyjeżdżam i sądząc po numerkach do wyjazdu nie zdołam...
UsuńHmmm.... W sumie dlaczegóżby nie dla Ciebie? ;)))
UsuńLICZNIK ZŁAPANY, znam już zwycięzcę. Ogłoszę to w poście po południu. Zwycięzca dostał ode mnie maila potwierdzającego, więc jeśli nie ma go na Twojej skrzynce, droga łapaczko liczników, to znaczy, że tym razem się nie udało...
UsuńZwyciężczyni gratuluję! Liczyły się ułamki sekund! Dostałam kilka maili w tej samej minucie. :)
Bardzo mi przykro z powodu Panienki Wisienki. :(
OdpowiedzUsuńJak czytam o Hokusie to jakbym czytała o Helce. Wstaje o 1:30 w nocy i szaleje. :( Ten tydzień był okropny pod tym względem. Na szczęście dziś było znaczniej lepiej.
Dakota jest cudowna, wygląda na taką mięciusieńką kaczuszkę. :) I to M na czole - może powinna być Makotą? ;))
Proszę uściskać Ruficzka, yyy tzn. R! :)))
Dakota stanowi niezłą gadkę??? Czy to znaczy, że jest gadem rodzaju żeńskiego? ;-)))
OdpowiedzUsuńOj Gosiu, jak ja bym chciała te wszystkie koty wziąć, na myśl o przytulankach z Dakotką już robi mi się milej. Za to u nas dziś nocowała Tośka, bo sąsiadki nie ma, a na te wichury nie chciałam jej zostawiać na dworze. Wyobraź sobie, że zupełnie nie uczona przez nas tego- wlazła za Kocią do kuwety i załatwiła się, mądra kocinka. Spała u nas w nogach na łóżku razem z Gackiem i Kocią. No i co mam teraz zrobić??? Kotka lgnie do nas, a sąsiadka nie bardzo chce nam ją oddać. Poza tym często jej nie ma (ma drugie mieszkanie w mieście) i wtedy Tośka zostaje sama na podwórku (nieraz na kilka dni). A my się zakochujemy coraz bardziej w tym cudownym stworzonku. Wczoraj ją odrobaczałam. Największy kłopot sprawia mi lęk o to, ze może zarazić czymś Gacki, dlatego bardzo pilnuję żeby nie jadły z jednych misek (co jest mega trudne). No i co tu zrobić? A przecież za niedługo trzeba będzie pomyśleć o sterylizacji, że o szczepieniach nie wspomnę. Ech, mamy kłopot :-(
Biedna Wisia, aż mi się serce ścisnęło.
Pomiziaj ode mnie Hokusika, Amisię, Kajtka (jeśli łaskawie na to pozwoli), Dakotkę i Ruficzka króla kotów, dobrze, one są panaceum na wszelkie smutki. Pozdrawiam Cię serdecznie Gosiu.
Aniu, macie prawdziwy kłopot. Zdaje się, że już za późno na nieprzyzwyczajanie się.
UsuńBuziaczki :)
Czyli dom dla Wisi nie okazal sie w efekcie w pelni odpowiedzialny, moze za krotko kociczke przyzwyczajano do nowego miejsca? Moze wybrala sie na piechote z powrotem do Ciebie i nie moze bidulka trafic?
OdpowiedzUsuńA Ciebie bedzie z pewnoscia brakowalo przy porannej kawie, nie tylko mnie :(
Dom jest odpowiedzialny i to bardzo, ale kotka miała tzw. wolność, co niestety zawsze może skończyć się źle.
UsuńMiło mi, że będzie ci mnie brakowało. :)
smutno mi z powodu Wisi:(
OdpowiedzUsuńAgnieszka z Żyrardowa
Kurczę, smutne wiadomości o Wisience :(((( Też mam nadzieję, że ktoś jej pomógł...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Dakotę to ja myślę, że po prostu ten właściwy człowiek jeszcze jej nie zobaczył. Pamiętasz, Szuwarek też długo czekał ;) Dakota jest przeurocza, ale na razie trzeciego kotka nie mogę wziąć ;)
Gosiu, a czemu przerwa w nadawaniu?
Jadę na urlopik, hura!!
UsuńWspółczuję Ci takich rozstań. Sama też ich kilka przeżyłam, za każdym razem serce pękało...
OdpowiedzUsuńHokusik jest śliczny :) A Dakota to najpiękniejsza kotka jaką widziałam!! Na pewno gdzieś na nią czeka domek, tylko jeszcze domownicy nie znaleźli Twojego bloga!
Pozdrawiam cieplutko, mimo, że orkan za oknem :)
Jedna moja Rzona ma kotow kilka sztuk, ktore raz znalazly w domu, w nocy...kasztany. Skad jak nikt nie wie Ona sie o tym dowiedziala w nocy jak kasztanki byly rozwalane i gonione przez cale towarzystwo. Nie wiem czy kotki z tego wyrastaja. Nastepny krok to pewnie rozpirzanie kwiatkow w doniczkach.
OdpowiedzUsuńO bogini, smutne to z Wisia :(((((
u nas w domu experymentem bylo mowienie do psa - where is the..... (tu wpisac dowolnie), takim bardzo zainteresowanym glosem - zaczelo sie od -uwaga - kota wizytujacego ogrod i trzeba go przegonic. Czyli - where is the cat, przeszlo na where is the cab, skonczylo sie na where is the cow i biedny ies z pyskiem lecial przeganiac te krowe w mikro ogrodku Maureen czyli sasiadki.
No i piesek byl wyuczony reagowac na would you like czyli czy chcialabyc....no i ona chciala WSZYSTKO! (patrz wyzej z ta krowa), a spacery byly opisywane bardzo kwieciscie zdaniami pelnymi eufemizmow ;)), tyle, ze jak uslyszala pewna szafe na kurtki-buty to leciala skadkolwiek. Takze samo jak wyjmowalam cokolwiek z zamrazarki - przeca na pewno ide wyjac albo mrozony groszek, mrozone frytki badz lody. Dla psa.
Znaczy Rufik jest Szalonym Psem! Brawo!! :)
Dlaczego przerwa (echo jestem), malujecie dom czy pryskacie w ladne okolice?
My mówiliśmy spacerek, potem trzeba było przejść na "SP", a teraz tego też trzeba unikać. Pozostaje przechadzka ?... :)
UsuńNapuszczać kochaną Sally na krowy, a pfe!... ;)
ale ona chciala nas przed tymi krowami bronic! jak przed bezczelnym wrobelkiem!!! Ania - przejdzcie na obce jezyki, nie wierze zeby Aron czy Milka znali zbyt duzo jezykow (co mi przypomina, z ejak sie uczylam do dyplomu tlumaczowego i musialam cwiczyc symultaniczne tlumaczenia, to przy posilkach tlumaczylam z psiego na ludzki ;P jestem biegla w psim. a to bylo w czasie, kiedy skleroza sie zalegla w glowinie Sally i zebrala (rzebraua) przy stole na glos ;)
UsuńTak sie ta radość ze smutkiem przeplata. Zdjęcia śliczne, koty śliczne... Bystrzaki te Twoje zwierzaki...
OdpowiedzUsuńBardzo smutna wiadomość - trzeba miec nadzieje ze jeszcze wróci. Ruficzek bardzo mądry , jestem ciekawa kiedy zrozumie Wasz szyfr.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBiedna Wisienka (:
OdpowiedzUsuńTak, tak, poranna kawka bez Ciebie, to już nie to samo... Ale z drugiej strony, jak już mówiłam, mam teraz mało czasu, więc może to i lepiej? :)
O, Ty niedobra!!
UsuńCoś smutno tu dzisiaj....przywiało....
OdpowiedzUsuńPozdrówka
Pierwszy raz czytając Twoją notkę zrobiło mi się przeraźliwie smutno.
OdpowiedzUsuńWisienka szczególnie mocno skradła mi serce, pamiętam jak szukaliśmy jej imienia i miałam ten zaszczyt zostać jej mamą chrzestną razem z Rafałem, który dodał jej przydomek Panienka. Wisia ma takie samo umaszczenia jak moja Lulencja.. echhh...
Mam nadzieję, ze kolejny raz trafi na dobrych ludzi, podobnych Tobie, Gosiu.
po co przypominasz, po co, poco!!!!!! a torebka i tak będzie moja, ha!
OdpowiedzUsuńTo przykre co napisałaś o Wisi, czytałam Twoje wcześniejsze posty, więc wiem, jak byłaś do niej przyzwyczajona :( i jak szukałaś jej domu... Szkoda, że mieszkam, aż w Lublinie, bo cały czas bijemy się z myslami na temat drugiego kota, nasza Lola jest bardzo chętna do zabawy, więc wydaje nam się, że byłaby zadowolona z towarzystwa, a Dakota jest śliczna...:) Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńDroga, Agnieszko, wszytsko jest możliwe, więc dobrze się zastanów, zanim znów użyjesz słowa "szkoda, że..". Pytanie brzmi, czy marzysz, chcesz, prosisz o Dakotkę.. Reszta jest do załatwienia. Można przynajmniej spróbować. Dakota to cudo. Ręczę za to głową.
UsuńAnieszko (Assneg), czy Ty jeździsz wciąż do Warszawy? A może Twój mąż?
Porozmawiamy dzisiaj w domu i odezwę się wieczorem.A
UsuńIle miesięcy ma Dakota
UsuńSzacuję, że 5. Spokojnie i dobrze się zastanówcie. Nic na siłę. Jeśli moglibyście ją odebrać z Warszawy, to może i by się dało coś zorganizować. Nie obiecuję.
UsuńNapisz do mnie, Agnieszko, jeśli się zdecydujecie coś o sobie i swoim doświadczeniu z kotami.
Czekam cierpliwie. :)
A możesz podaj swój adres mailowy? Agnieszka
UsuńJuż znalazłam :) A
UsuńAniu, tak. W razie czego ustalimy dogodny termin.
UsuńAgnieszko-assneg, nawet nie wiesz, jak miło mi się za każdym razem zobaczyć, że jesteś i czytasz. :)
UsuńI znowu i smutno za sprawą Wisi i wesoło za sprawą Hokusika i Rufiego...
OdpowiedzUsuńNie karz nas długimi przerwami;)
Czy opiekunowie szukali Wisi, czy powiesili ogłoszenia w realu i w sieci ? I dlaczego zawiadomili Cię o jej zniknięciu dopiero po dwóch miesiącach ?
OdpowiedzUsuńSmutno.
Szukali, powiesili, a mnie zawiadomili grzecznościowo. Nie musieli przecież tego robić.
UsuńSmutna jest sprawa Wisi. Ale jak ona mogła zgniąć ? Była kotką wychodzącą, czy nie było zabezpieczeń ? W moim domu też wszędzie mam gałki. Mój poprzedni pies otwierał sobie wszystko i wszędzie :)
OdpowiedzUsuńA Dakotka jest taka bardziej puchata niż "normalne" kotki, rzeczywiście, nawet na zdjęciu widać to, że jest mięciutka. I te piękne, ogromne oczy. Dzisiejsze zdjęcia szczególnie ukazują jej piękno :)
Bardzo, bardzo smutno dzisiaj :(
OdpowiedzUsuńTak mi żal pięknej Wisienki i nic nie jest mi w stanie zrekompensować tego smutku ...
Tak, trudno się z tym pogodzić. :(
Usuń:( .....to przykre że tak ktoś z góry ocenia że było jej u nas źle....myślę że tak nie było, przynoszenie swoich zdobyczy dwa razy dziennie z polnych przechadzek to chyba był największy dowód kociej miłości....zrobiliśmy wszystko żeby ją od szukać, i nadal przeglądamy ogłoszenia i czy są jakieś odpowiedzi na nasze ogłoszenia i mamy cichą nadzieję że się odnajdzie że może ktoś jej pomógł..... :(
OdpowiedzUsuńOch, czasem ktoś zbyt pochopnie wysnuwa wnioski... Nikt tu na pewno nie chce oceniać tego, co się stało, nie mając dokładnych informacji. Z wychodzącymi kotkami tak bywa... Wszystkim nam smutno, ale najbardziej przeżywają przecież opiekunowie koteczki. Trzeba mieć nadzieję, że nic jej się nie stało, że ktoś się nią zaopiekował. Tak jest przynajmniej trochę lżej.
UsuńPozdrawiam. I mimo wszystko życzę dobrych myśli.
Oj :(
UsuńMnie bardziej do głowy przyszło, że Wisienke ktoś sobie zabrał po prostu.
Jola ma rację, Wam musi być też bardzo ciężko:(
UsuńPrzykro mi, ale trzeba wierzyć, że znalazła nowy dom
Koty (wychodzące) chodzą swoimi drogami.
UsuńKot Pacjana wrócił do niej w listopadzie po całym roku- wcale nie zabiedzony. Ktoś go karmił i opiekował się nim, a Pacjan w tym czasie karmił koty sąsiadów i ogarniał kolejny podrzucony miot.
Moja Nora czasami nie bywa u nas przez miesiąc. Matrwimy się wtedy o nią, ale zawsze wraca.
Zwłaszcza kotki potrafią sobie dobrze radzić i zadbać o siebie:-) jeżeli nie spotkał jej wypadek, to na pewno wzięła jakiegoś człowieka na tymczas.
A jeżeli stało się coś złego- to była bardzo szczęśliwa jako wolny kot...
Oczywiście, Megi ma rację. Wisia jako kot wychodzący była narażona na różne niebezpieczeństwa, choć trudno sobie wyobrazić lepsze warunki do mieszkania, bo to takie spokojne miejsce!
UsuńWisia miała najlepszych ludzi pod słońcem. Prowadziła cudowne życie, a to przynoszenie zdobyczy (niemiłe przecież dla ludzi) też o tym świadczy.
Rodzicom Vi dałabym kolejnego kota, i kolejnego, bez wahania.
Tak czasem bywa, choć to przykre i bolesne. Najbardziej bolesne dla rodziny Wisi, głupio mi, że w poście skupiłam się na sobie.
Przykro mi, że tak to wyszło. Ludzie się martwią, stąd te pochopne sądy, ale przecież nie chciał Was urazić, wybaczcie, kochani. Bardzo Wam współczujemy. Będziemy Wisi szukać, monitorować schronisko, inne strony, może jeszcze wróci...
Inaczej bym się czuła, gdybym dała kota do niezabezpieczonego mieszkania, a on by wyskoczył,. czy wypadł z okna... Wtedy miałabym pretensje do siebie i do ludzi, którzy go wzięli.
A w jakiej części miasta/ okolicy podmiejskiej zaginęła Wisia ? Taka informacja pomogłaby w poszukiwaniach, ja staram się zwracać uwagę na ogłoszenia o zgubionych zwierzętach. A może ogłoszenie na fb przygarnij kota ? Mam nadzieję, że Wisienka się znajdzie i wszystkim spadnie kamień z serca.
UsuńNie ma jej już dwa miesiące. Zginęła w okolicach Chrząstawy.
UsuńPoproszę potem Kamilę z przygarnij kota o ogłoszenie tego, może cudem ktoś coś wie...
Anka wiele razy podkreślała, że Wisia trafiła do najlepszego domu pod słońcem...
UsuńMam nadzieję, że Wisia wróci... nie chcę sobie nawet wyobrażac jak bardzo cierpicie
Pozdrawiam cieplutko
Piękna Dakota,kot jak złoto można by powiedzieć.Szczególnie na ostatnim zdjęciu mieni się złotem.Należny jej się porządne królestwo:)trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńKotka była wychodząca a więc rożne zdarzenia pies, lis, samochód, trucizna, myśliwy - im sprawia przyjemność zabijanie, odstrzał zwierząt bo za dużo, to tylko przykrywka dla frajdy jaką mają z zabijania. Wszystko to mogło się zdarzyć A kociczka piękna.
OdpowiedzUsuńCzas przedświąteczny sporo obowiązków. pamiętaj Aniu że tu czekamy na Ciebie.
Serdeczności....
Nie rozumiem i nie cierpię myśliwych!
UsuńA to czarny gałgan rozrabiaka! Ale przystojni bywają psotni, z czasem może mu przyjdzie. Dakotka, to prawdziwa perełka, co za buziulek! Wieści o Wisi zasmucające, no i ta perspektywa rzadszych wpisów niewesoła, oj życie...
OdpowiedzUsuńDakota jest przecudna ! Sama bym ją chętnie .... ;)) Ale nie ma jak :(
OdpowiedzUsuńBardzo żal Wisienki :(( Wyobrażam sobie Twoją rozpacz ...
Ps. Tam pod jej linkiem przekierowuje na dzisiejszy wpis .
Hokus to niezłe ziółko i Rufus też ;))
U nas tak było z mówieniem że jedziemy do weta .
Tylko się wspomniało -jeszcze bez wyciągania transportera - a Filipek już był za telewizorem !
Trzeba było szeptem , albo na migi ,albo bez F. w pobliżu - potem szybkie pakowanie kota i wyjazd ;))
Amyszko, link kieruje do wszystkich postów oznaczonych tagiem "panienka Wisia". Trzeba się cofnąć do samego końca, aby poznać jej historię.
UsuńStraszne wieści odnośnie Wisi :((,czyli domek nowy nie był zbyt odpowiedzialny. będę się upierać że Kotów nie wolno wypuszczać samych i to żadne szczęście dla nich ! tylko ludzie tak to sobie tłumaczą. Kotek mógł zginąć w męczarniach. Równie dobrze można by samopas psy wypuszczać albo 3-letnie dzieci. jeśli nie ma ogrodu ze specjalnym płotem to moim zdaniem jest to nieodpowiedzialność i lekkomyślność a zasłanianie się szczęśliwą wolnością zwierzaka to bzdura wyssana z palca. Współczuję aż serce boli, pozdrawiam serdecznie Anko.
OdpowiedzUsuńNiestety nie każdy może nie wypuszczać kota, lub mieć specjalny płot. Chciałabym, aby było inaczej, ale nie jest. Są miejsca w których wypuszczanie nie wchodzi w grę. Wisia miała bardzo dobre warunki, spokojna okolica, ślepa uliczka... To prawdziwy pech, że zniknęła...
UsuńInaczej. Nie każdy chce trzymać kota w zamknięciu.
UsuńPisałam o tym kilkakrotnie u siebie, pozostaję przy swoim zdaniu- koty wychodzące są szczęśliwsze. Jeżeli nie chcialibyśmy nadużywać określenia "szczęście" w odniesieniu do zwierząt (bo co my o tym wiemy), możemy posłużyć się behawiorystycznym pojęciem enrichmentu, tych wszystkich doświadczeń, które wzbogacają świat.
Wiem, o czym piszę, bo mam porównanie- często neurotycznych i stereotypujacych kotów "domowych" z naszymi "nadworniakami", które w radosnych podskokach pokazują nam swój świat (uwielbiają wychodzić na spacery z ludźmi, z radości wbiegają na drzewa), a w domu komunikują "otwórz/zamknij drzwi, bo może będę chciał wejść/wyjść".
To prawda, że wychodzące koty w mieście są, paradoksalnie, bardziej bezpieczne niż na wsi- nie ma lisów, zdziczałych psów, wnyków, samochody jeżdżą wolniej, a ludzie bywają życzliwsi (en masse).
Nie można traktować kota jak trzylatka, odnosząc sie do jego kompetencji umysłowych- w terenie działa instynktownie, ogarnięty i sprawny co najmniej jak nastolatek;-)
Nastolatki, choć z drżeniem, wypuszczamy na imprezy;-p zawsze ten pierwszy raz, gdy kotek nie wraca na noc, jest trudny, o wiele bardziej przeżywałam koty, niż dzieci. Każdy kolejny raz też jest trudny;-)
Psy też można by wypuszczać luzem, doskonale sobie radzą w terenie, ale nie jest to przyjęte w naszej kulturze i dlatego dla psów niebezpieczne.
Nie sądźmy swoją miarą, wyzbądźmy się nawyków kontroli, nie na tym polega miłość. A także, śmiem twierdzić, odpowiedzialność.
Poza tym- nie sądźmy, aby nie być sądzeni. Nieładnie wobec personelu Wisi, naprawdę.
Megi, przyznaję, że dla mnie to wyższa szkoła jazdy, choć brzmi całkiem rozsądnie i przekonująco. Być może będę się musiała zmierzyć z tym tematem, jeśli zamieszkamy pod Wrocławiem.
UsuńCo do oceniania, to już z tym skończmy wszyscy. Ważne, że mała dziewczynka płacze z tęsknoty za Wisią...
Być może małą dziewczynkę to doświadczenie wzbogaci a może będzie to traumatyczne przeżycie i zarzuci kiedyś dużym że lepiej kotka nie pilnowali. Do wszystkiego można dorobić swoją ideologię i filozofię,ubrane w zgrabne słowa aż by się chciało uwierzyć ale fakty są takie że kotki "wychodzące" najczęściej giną a domowe umierają ze starości,mając wieloletnie doświadczenie i obserwację u innych nie zauważyłam nieszczęśliwości u Kotów domowych. Widzę nawet po moim nowym dzikim domowniku,owszem tydzień cierpiał,płakał w nocy przy oknie,jest u mnie 6tyg,nie zbliża się już do okien,drzwi,balkonu za to wyleguje się na łóżkach,fotelach i radośnie bawi zabawkami i ze starszym wujkiem oraz tuli do swej nowej służby(chyba mu się to spodobało zamiast tułaczki na dworze). Ja po prostu nie widzę sensu w ratowaniu,oswajaniu,inwestowaniu w kota żeby póżniej latał apiać samopas.
UsuńPS.nikt tu nikogo nie ocenia,każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie,każdy popełnia błędy ale gdy w grę wchodzi życie chociażby Kota,warto się głęboko zastanowić nad swym postępowaniem a konstruktywna krytyka jeszcze nigdy nie zaszkodziła.warto zapoznać się ze wszystkimi argumentami za i przeciw. wtedy łatwiej podjąć właściwe decyzje. Jest też alternatywa,wychodzenie z Kotkiem na smyczy,wielu właścicieli to z powodzeniem praktykuje.
UsuńFutro Dakoty nawet na zdjęciach wygląda na mięciutkie - myślę, że jest takie gładkie jak Śliwki. Nigdy wcześniej chyba nie miałam kota z takim futrem. Zresztą weterynarze w naszej lecznicy też są zadziwieni tym naszym "wybrykiem". :)
OdpowiedzUsuńHokus Łobuz, wybacz, Gosiu, rozbawia mnie. Wiem, że jestem paskudna, bo na pewno Wam nieźle daje w kość taki zbój, ale sorry, takie życie. ;)
A jeśli chodzi o spacerowe szyfry, to u nas jest o tyle ciekawie, że Leśna zaczyna tańczyć i emocjonować się, kiedy np. zobaczy, że Igor bierze w ręce swoje spodnie plamiaki, które najczęściej zakłada na wyjście do lasu. Mnie natomiast nie wolno bezmyślnie i bez powodu dotykać flanelowej koszuli w kratę, którą też często zakładam do lasu. Jeju, co się wtedy dzieje! Albo gdy biorę w ręce "leśne" buty. Dom wariatów. Wtedy następuje ten charakterystyczny "taniec", który Leśna odtańczyła pierwszy raz wtedy, gdy (tak sądzę) ona już wiedziała, że jest moja, a ja jeszcze rozpoznawałam jej zachowanie. To było coś niesamowitego i teraz zawsze, gdy tak robi, przypomina mi się moja pewnego rodzaju konsternacja, nawet jakaś obawa, zdziwienie jej zachowaniem wtedy, a zaraz po tym olśnienie: ten pies się cieszy, to jest radość! Nieumiarkowana radość. :)
A tymczasem przykro i smutno z powodu Wisiulki. Ale jak pisze wyżej Megi, taka bywa cena za wolność i przywilej kotka wychodzącego...
Jolu, ale fajnie napisałaś o Leśnej :)))
UsuńA Helka ma też takie futro jak piszesz o Śliwce. To muszą być kuzynki! :)
:)) Chciałabym zobaczyć ten taniec Leśki. :)
UsuńA Dakotka ma faktycznie futerko jak króliczek. Bardzo przyjemne.
co do panienki Wisi to bardzo mi przykro, zwłaszcza, że jest bardzo podobna do mojego kotka który też kiedyś wyszedł i nie wrócił. ale jako, że kotki to cwane bestie, a zarówno mój Picik jak i Wisia są prześliczne i przesłodkie to moja wersja jest taka - no ktoś bezczelnie ukradł nam te kotki i koniec kropka. Dakota do schrupania jak jej siostra, jest tu gdzieś ogłoszenie? może puszczę na Facebooku i zadziała, a to przecież działa zawsze:) a Rufi (kocham Waszego psa i jak bym go porzytuliła to chyba nigdy bym go nie puściła:D ) to widzę, że ma tak samo jak moja Zuzia, która także robi sobie spacerki po całym domu w nocy, a w dzień jak chcemy iść z nia na spacer to mówimy "pacerek" zamiast spacerek i ona już wie o co chodzi:) hehe, pozdrawiam i będziemy tęsknić za częstszymi wpisami, ale ja wszystko rozumiem:) p.s. Wszystkiego Najlepszego z okazji mikołajek dla Ciebie, męża, wszystkich, ale to wszystkich kotecków i pieseczków i ptaszków oczywiście:)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/media/set/?set=a.481206988664313.1073741836.184857241632624&type=1&l=89587b5260
UsuńIzabelo, niedługo będę miała więcej czasu, to poczytam co u Ciebie, pamiętam, że zależy Ci na komentarzach. Buziaki. :)
Dziękuję Ci bardzo, komentarze owszem ważne, bo fajnie wiedzieć, że ktoś czyta moje wypociny, ale czytaj tylko jeśli coś Cię u mnie zainteresuje:) pozdrawiam serdecznie i już wrzucam na swojego Facebooka o Dakotce:)
Usuńchyba złapałam:)
OdpowiedzUsuńale najpierw wysłałam maila do Ani;)
Więcej nas wariatek. Teraz tylko kwestia, która była szybsza. :)
UsuńFiki, ja też słapałam! Snofu bendziemy na pudlu licznikowym?
Usuńdobrze jest być wśród takich fariatek! ;P
Usuńbędziemy mnieć cecie mniejsce egzekfo ;PPP
Usuńwe cydzieści :PPP
Aniu mam nadzieję,że znajdzie się dobra dusza i pomoże . Do mojej córki przybłąkał sie szafirek, tak go nazwaliśmy. Nie chce byc w domu bo tam jest Rafus i i Sol9owczarek niemiecki) woli przyjść do garażu najeść sie i tak odwiedza ja od jakiegoś czasu, może w końcu się oswoi.
OdpowiedzUsuńPrzytulam i pozdrawiam.
to jak to działa? kilka osób widzi 500 ?
OdpowiedzUsuńjeśli szybkość, to już po mnie, bo ja dzisiaj na mule jadę, czyli na moim lapku:(((
widzą ci, co chcą ;P
Usuńno pefno, że kilka :))
Usuńja też dziś mam zamulasto coś.
piąteczka Dosia!
UsuńLicznik złapany, znam już zwycięzcę. Ogłoszę to w poście po południu. Zwycięzca dostał ode mnie maila potwierdzającego, więc jeśli nie ma go na Twojej skrzynce, droga łapaczko liczników, to znaczy, że tym razem się nie udało...
UsuńZwyciężczyni gratuluję! Liczyły się ułamki sekund! Dostałam kilka maili w tej samej minucie. :)
Wobec tego proszę o sklonowanie torebki, najlepiej na ułamki torebek nno! ;)
Usuńbuuuuuu
Usuńniech się ujawni ta WINowajczyni;P
Zostanie ujawniona ok. 18. :)
Usuńz tym licznikiem to już chyba po ptakach...
OdpowiedzUsuńu mnie pokazuje 500 207 ;-)))
chciałoby się miec ciszę i spokój w domu - co??
ha ha ha ;-))) nieee ma tak dobrze :P
Mam nadzieję, że Wisia się odnajdzie, że ktoś ją przygarnął, że...
wszystko jednak będzie dobrze :( :( :(
Pewnie, że za późno, Brujito! O 207 za późno! :)
UsuńCzajnik to wypisz, wymaluj, Hokus, też diabeł wcielony. Ożywia się około północy. Nie kuś, Dakota jest śliczna!
OdpowiedzUsuńHana, może Cię odwiedzę?? Upiekę ci ciasteczka. Kotka gratis. :)
UsuńWszystkie trzy propozycje są niezmiernie kuszące!!!
OdpowiedzUsuń