Dzień dobry, czy już macie dość Dolomitów?
Ostrzegam, że szykują się jeszcze co najmniej trzy posty: o hotelu, o jedzeniu, no i myślę o pokazaniu Wam trzeciej wycieczki, znowu innej krajobrazowo.
Byłam tam przez pięć dni, a postów będzie z siedem:-)
Dziś najpiękniejsza wyprawa, bo w najwyższe rejony gór.
Zaczynamy?
Po śniadanku hotelowym, na które ja oczywiście wybrałam słodkie, podjechaliśmy do sąsiedniej miejscowości Saint Urlich, do kolejki wiozącej turystów na Secedę. Szczęściem szalona praczka, która w poprzednich dniach gotowała w dolinie olbrzymi gar wody na krochmal, czym zasnuwała calutkie szczyty, uspokoiła się i mogliśmy chwilowo, bez przeszkód podziwiać widoki.
A jest, co podziwiać!
Na szczyt wjeżdża się dwoma wyciągami, a ostatnia prosta jest niepokojąco pionowa. Pomyśleć, że kiedyś bym siedziała trzęsąc się ze strachu na podłodze, a teraz stałam przy szybie i patrzyłam prostu w dół!
Na szczycie, dokładnie w najwyższym punkcie jest okrąg wykonany z blachy - odwzorowanie panoramy gór, do którego się wchodzi i można zobaczyć dokładnie nazwy i wysokości szczytów, które widać na horyzoncie.
Twórcy tego pomysłu zaznaczyli też odległości do ważnych światowych miast.
Jak to? Nie ma Wrocławia? Skandal!
Na szczycie góruje krzyż. Wykonany jest z modrzewia i brzozy i mierzy 8 metrów, a figura Chrystusa na 2 metry i 70 cm. Poprzedni został zniszczony przez piorun latem ubiegłego roku. Lokalne władze wraz z mieszkańcami tamtych stron, szybko postanowili zastąpić go nowym. Szczęśliwie, artysta, który wyrzeźbił pierwowzór miał na stanie jeden wielki krucyfiks i z miłości do tych ziem, postanowił go po prostu podarować. Chrystus na krzyżu znajduje się kilkaset metrów wyżej niż górska stacja, a na przestrzeni lat stał się ważnym symbolem dla setek turystów i wiernych. Żeby go ustawić na szczycie Alpe Seceda, na 2518 metrów nad poziomem morza, trzeba było użyć samolotu. Na żywo jest niesamowity, ale o wiele większe wrażenie zrobił na mnie inny, też wykonany przez Josefa Bernardi, który jeszcze Wam pokażę. (za te informacje dziękuję Magnolii)
A jednak praczka nie ustaje w swojej szalonej pracy!
Dolina zasnuwa się białą parą, można poczuć się jak w samolocie... widać tylko ośnieżone szczyty w oddali.
Widać też zbocze po którym wędrowaliśmy poprzedniego dnia. Pamiętacie tego pieska, który kontemplował widoki? On siedział tam, w najwyższym punkcie, tuż pod chmurami. Tam jest kolejny krzyż z ukrzyżowanym Chrystusem i jest to najbardziej przejmująca rzeźba, jaką widziałam. To właśnie ją planuję Wam pokazać.
Dziś jednak skupmy się na Secedzie. Najwyższe szczyty wydają się być na wyciągnięcie ręki, ale to tylko złudzenie, trzeba się mocno nawspinać, aby się tam znaleźć.
Nie ma się co oszukiwać. Moja kondycja pozostawia wiele do życzenia. Generalnie chodząc za MójCiOnem przypominam skrzyżowanie arabskiej żony (zawsze dwa kroki za mężem) z osiołkiem ze Shreka (daleko jeszcze? daleko jeszcze?).
Nie było jednak tak źle. Na koniec pobytu zasuwałam już jak mały samochodzik, a ponieważ mój mąż przestał biegać na miesiąc przed wyjazdem, żeby, jak mówi, dorównać mi formą, jakoś się w tym zgraliśmy.
Mogliśmy więc zgodnie, w ulubionym przed nas ostatnio tempie - SLOW i nastawieniu do wyczynów i urlopowych celów, które też najlepiej charakteryzuje słowo SLOW, podziwiać widoki i niesamowitą grę świateł w dolinie.
Od ogromu przestrzeni może zakręcić się w głowie. Od świeżego powietrza można też szybko zgłodnieć, więc...
jak tylko trafiliśmy na schronisko, skusiliśmy się na przekąski: tyrolski bufet, kawę i szarlotkę.
W zjedzeniu tego wszystkiego bardzo pomogły nam wieszczki - mądre ptaki - po co mieliśmy się tak objadać? A tak one syte, ja szczęśliwa, że mogłam je poznać bliżej, a i we wszystkich brzuszkach pełno:-)
Jak dobrze się przyjrzeć widać na tym zdjęciu ścieżkę, którą szliśmy: to taka kreseczka biegnąca z prawego rogu zdjęcia. Tam byłam! ;-)
Pięknie, zachwycająco, bajecznie, rewelacyjnie, cudownie, imponująco, nadzwyczajnie - tak tam było.
Wszystko jednak dobre, co się dobrze kończy, pozostał nam jeszcze zjazd w dolinę, którą znowu zdążyły zasnuć chmury tak, że kiedy wjeżdżaliśmy w nie wagonikiem kolejki, czułam się, jakbym z nieba musiała wrócić na ziemię, jak wygnaniec z raju...
Was, drodzy i szanowni Podczytywacze jednak nie wyganiam, ponieważ czeka Was jeszcze w przyszłym tygodniu kilka dolomickich atrakcji:-)
Wspaniałego dnia!
PS. Ponieważ dziś upływa termin pokazania żółtej barwy jesieni w zabawie fotograficznej, to z góry wyrażam skruchę za niedotrzymanie terminu, ale wpis z żółcią ukaże się u mnie dopiero w sobotę:)
Pamiętajcie też, że dla uczestników - jest logo do umieszczenia na swoich blogach - jeśli oczywiście ktoś chce.
P.S.S.S. Miśka walczy i zwycięża w losowaniu - brawo Miśka!
no właśnie, ja nie wiem, co ludzie widzą w tym chodzeniu po górach, jakby nie można było sobie spokojnie w piżamie pic kawy i oglądać zdjęć u Anki!
OdpowiedzUsuńSmacznej kawy:-)
UsuńKlarka :)))
Usuńja z chodzenia po górach najbardziej lubię wjeżdżanie na nie kolejką ;)
Ja też przypodłogowy jestem: "nie wchodź na górę, bo się spocisz" :)
UsuńJako arabska powinnaś truptać z koszem pełnym prowiantu na głowie za TwójCiOnym popylającym na wielbłądzie :)
Jeszcze czego! Aż tak arabska nie jestem!
UsuńAleż widoki! Coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńA nie znałam tego tekstu o praczce ;P
A TwójCiOn jaki kochany, że przestał biegać ;)
Prawda?:)
UsuńPięknie tam! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak dobrze nam zdobywac goryyy...
OdpowiedzUsuńA mnie jeszcze lepiej przygladac sie im na zdjeciach, dla mnie wystarczy. Sa bardzo przeslicznie piekne, ale na odleglosc. Dzieki Tobie moge sie nimi nacieszyc, bo na pewno tam nie pojade. Dziekuje za te mozliwosc.
Pantero, cała przyjemność po mojej stronie!
UsuńNo, to "se" cudnie odpoczęliście. Normalnie zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
bez obaw, nie będzie nam dość, po siódmym będziemy wołać o więcej :)
OdpowiedzUsuńGóry, kochane góry. Mieszkam w Sudetach, do tych nie mają porównania ale jak mam gdzieś wyjeżdżać na wczasy to tylko w wyższe partie;)W tym roku miałam porównanie. Maj nad morzem, lipiec w Zakopanym i zdecydowanie wygrały Tatry. Nie rozumiem ludzi leżących plackiem na plaży ;) Wielki szacun, że dałaś radę. Też bym była takim osłem ze Shreka ;) Dopiero pracuję nad kondycją;)
OdpowiedzUsuńCudnie aż dreszczy dostałam,tak piękne widoki
OdpowiedzUsuńPoproszę o jeszcze
J też chce tam! Pięknie!
OdpowiedzUsuńPiękne, wzruszające widoki, widokami zawsze się wzruszam:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki;)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że znakomicie wypoczęłaś?
Tak, choć cały czas mam wrażenie, że za krótko. Nie na darmo wymyślono dwutygodniowe urlopy - myślę, że wtedy można się naprawdę zdystansować do codzienności, a tak, ledwie się przyzwyczaiłam, trzeba było wracać - w sumie dwa dni w podróży, to trochę na minus.
UsuńJa nie mam dość :D
OdpowiedzUsuńTakie piękne widoki mogłabym oglądać codziennie :D
Także proszę o więcej :D
ja też :)
Usuńja też :)
UsuńPopatrzeć na góry lubię ,
OdpowiedzUsuńale żadne tam wyciągi ,kolejki,
mam lęk wysokości i bym umarła ze strachu :-)))
A mi przeszło!
UsuńNie mam dość! Chcę jeszcze!
OdpowiedzUsuńSkrzyżowanie arabskiej żony i osiołka ze Shreka! Super! Też tak miewam:):):)
Ninka.
:-)
UsuńAle fajne zdjęcia :D Widoki super!
OdpowiedzUsuńpodzrawiam
Aniu, zdjęcia super!
OdpowiedzUsuńA te z ptakami rewelacja.
Pozdrawiam
Ada
Chociaż nie przepadam za jazdą kolejką, to dla takich widoków z pewnością bym się zdecydowała. PIĘKNIE :). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam góry na zdjęciach. Sam jednak wolę połazić po plaży nad morzem...
OdpowiedzUsuńte zdjecia sa tak piekne ze mozesz zrobic jeszcze z 10 takich wpisow:))))))- z checia obejrze:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzuję się jakbym tam z Wami była, nawet się trochę zasapałam od samego oglądania :)), no i jedzonko też mi ktoś wyjada z talerza, tylko to nie ptaki a mój pies, jak się czasami za bardzo zagapię :)))
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi i oglądania widoków na stojąco!:)))i oczywiście kondycji, bo to wcale nie takie hop siup, tak sobie po górkach śmigać i fotki trzaskać :))
Też się cieszę, że dawałam radę. Dwa lata temu zdychałam na stokach, ale byłam wtedy ...ście kilo grubsza...
UsuńMatko wspaniale, widok chmur nieziemski...
OdpowiedzUsuńJa to moglam tylko z daleka patrzec na te gory i doly....lepiej moglam ogladac jedzenie i ptaszki. wierze na slowo, ze ylo wspaniale, ale jakos mi sie we lbie kreci jakby nieco! czekan na opisy mniej wiecej poziome :) ale i tak widac, ze mieliscie dobry urlop!!
OdpowiedzUsuńTo były najwyższe góry, reszta powinna być już mnie zakręcona:-)
UsuńJak pieknie! Wspaniala fotorelacja. Postac Chrystusa robi ogromne wrazenie- rozmiarem, cudowna snycerka i usytuowaniem.
OdpowiedzUsuńJeśli ten robi na Tobie wrażenie, to jestem pewna, że ten, którego pokażę w przyszłym tygodniu zrobi jeszcze większe - jest niesamowity!
UsuńWspaniale widoki, taka swiezosc bije z tych zdjec, ze sama wypoczelam przy ich oglądaniu. Chce jeszcze...
OdpowiedzUsuńNo to będzie:-)
UsuńPiękne widoki oddane przez Twoje zdjęcia.Jest czego"zazdraszczać":)
OdpowiedzUsuńMogę patrzeć w dal,niestety piony odpadają-tak jak Jasna8,mam lęk wysokości:(To jest poprostu koszmarny strach.Też czekam na cdn.
A nie mówiłam, że byliście co najmniej w przedsionku raju? Nno! Mnie też by się tam podobało. Tymczasem jednak napawam się widokiem doliny rzeczki Grabowej, przez którą jeżdżę pięć razy w tygodniu do i z pracy. Też musi tam czasem urzędować jakaś szalona praczka. :) Ech, pięknie mieliście, pięknie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrówka. :)
JolkaM
A, i ten, no, idę wreszcie zagłosować, bo mi się w nocy przyśniła Twoja sonda, he, he. A skoro można codziennie, to tym bardziej. :)
UsuńJ.
Jolu, nie wiem o co chodzi, ale w pracy mogłam i wczoraj i dziś, a w domu nie. Trzeba tu jakiegoś mądrego:-)
UsuńPiękne widoki i ta przestrzeń, ten odległy horyzont - uwielbiam to, człowiek czuje się taki wolny...
OdpowiedzUsuńTak, uwielbiam to uczucie. Można naładować się dobrą energią na długo. Jeszcze jak zamknę oczy, widzę tą dolinę ze zdjęć wyżej.
Usuńcudowne widoki, miejsce warte zwiedzenia! a słodkie śniadanko to podstawa :)) pyszne!
OdpowiedzUsuńwspaniałe widoki aż zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńo rany, po co ja tu weszłam przed kolacją!
OdpowiedzUsuńI znów piękne Wieszczki!
Dolomity są piękne. Zauważyłam, że niema turystów?
OdpowiedzUsuńczyżby ich wszystkich wymiotło? Może to i lepiej...
Mieliście piękne góry tylko dla siebie.
Serdecznie pozdrawiam
Łucjo, o tej porze roku jest dużo mniej turystów, ale pusto nie było. Dużo już jest nieczynnych wyciągów i ludzie boją się brzydkiej pogody. My też pojedziemy następnym razem ciut wcześniej. Teraz przeważnie inni turyści, to byli Niemcy.
UsuńPozdrawiam Cię również gorąco
Znakomite fotorelacje.
OdpowiedzUsuńDolomity piękne, pooglądam u Ciebie, gdyż sama ich nigdy nie zobaczę.
Klacz blondie rewelacyjna.)
Ale nazbierałaś przecudnych wrażeń :)!. Niesamowite te góry... Pełne poezji :)...
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak piękne zdjęcia. Wrażenia podczas czytania tego posta MEGA WIELKIE.
OdpowiedzUsuńAniu śliczne miejsca zwiedziaś....no i stołóweczka w hotelu...:)))))))))))
OdpowiedzUsuńTaaa, dobrze, że byłam tam tylko tydzień, bo wiesz co by się działo:-)
UsuńCudownie!
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na te zdjęcia:)
Sprawia mi to wielką radość Konwalio.
UsuńBardzo podziwia mnie Pani. To jak Pani pisze i opowiada.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka poleciła mi Pani blog i od tej pory będę czytać go codziennie.
Niesamowite widoki i wogle wszystko pięknie Pani opisała. Interesuję się turystyką, zwiedzaniem, więc może kiedyś mi Pani opowie coś o tym więcej.
Ale na tą chwilę dziękuję za wspaniały post. POZDRAWIAM I ZAPRASZAM DO SIEBIE.!! :) http://kontynentyioceany.blogspot.com
Oczywiście odwiedzę Twój blog Klaudio:-)
UsuńAle śliczne widoki !! :)
OdpowiedzUsuńGóry są takie fantastyczne !: P
O matko moja! fotki jak w bajce, a te stoły zastawione piękne!
OdpowiedzUsuń