W poprzednią niedzielę we wrocławskim ogrodzie botanicznym po raz piąty odbyło się Święto Mąki. Sympatyczny piknik rodzinny, na którym można było zjeść pajdę pysznego wiejskiego chleba ze smalcem, kupić pieczywo, miody, sery, rękodzieło, a przede wszystkim pospacerować po ogrodzie. Nie byłam tam całe wieki. Idziecie ze mną? Zaczynamy!
Ogród botaniczny mieści się częściowo w obrębie najpiękniejszego historycznego miejsca Wrocławia, na Ostrowie Tumskim. W tle widać kościół św. Krzyża. Tuż obok jest katedra św. Jana Chrzciciela.
Idziemy alejką ozdobioną ceramicznymi maskami wykonanymi przez młodzież z MDK we Wrocławiu. Może ktoś ma dość swojej twarzy i chce założyć którąś? Czasem warto.
Stoiska z pychotami nie są liczne, ale trudno przejść obojętnie obok tych pachnących wiktuałów!
Czyż może być w takich okolicznościach przyrody coś pyszniejszego niż taka wielka pajda wiejskiego chleba ze smalcem i ogórasem? (Ech, a jednak odmówiłam sobie; czy nie powinnam dostać medalu albo coś??) Wy jednak częstujcie się do woli!
Trwają zabawy dla dzieciaczków. Uwielbiam dziecięce rysunki!
Po zrobieniu zakupów można przejść się po ogrodzie. Rosną tu stare, olbrzymie drzewa. Niektóre mają ponad 4 metry obwodu. Zachwycają mnie.
Czy wiecie, że tzw. nenufary czy też inaczej lilie wodne to są grzybienie? Wg wykazu zamieszczonego obok stawu są ich tu 43 rodzaje!
Bardzo mi się podoba we wrocławskim ogrodzie botanicznym, głównie ze względu na jego dzikość. Lubię takie klimaty.
Przystanek na ławeczce przy stawie jest bardzo relaksujący. Fontanna działa kojąco na zmysły.
Jeszcze tylko sesja zdjęciowa w uroczych zakątkach i czas na zakończenie tej przygody.
Zanim to jednak nastąpi - przyznacie sami - zasłużyliśmy na kawę mrożoną.
Pan Karol Linneusz nie pił kawy od ponad 230 lat! Poczęstowałam go, niech też coś ma z... życia. ;)
A to nasze zakupy. Chciałabym, aby istniała dieta chlebowa. Jadłabym wtedy taki chlebek na śniadanie, obiad i kolację, aż by zostały z niego tylko ziarenka maku. :) (je też bym zjadła, w końcu baleroniarstwo to mój ulubiony sport obok jogi embrionalnej podkołdrowej - to ostatnie określenie wymyśliła ania.m., nie wiem, czy dobrze pamiętam to określenie).
Wspaniałego humorku na weekend!
A w Elblągu jest Święto Chleba...
OdpowiedzUsuńW całej Polsce wszyscy o mące i chlebie myślą o tej porze ? :-)))
Aniu, to moje ukochane miejsce:) Tam również chodziłam na wagary, miałam blisko bo chodziłam do pobliskiego 14-go LO:)
OdpowiedzUsuńOch, Ty kujonie z prymusem razem wzięci!:)
Usuńhahahaha
Usuńw Ogrodzie jestem niemal co rok:)
przypomniałaś mi o pieczeniu chleba, latem nie piekę aby nie nagrzewać kuchni ale dziś..czemu nie;)
OdpowiedzUsuńTeż zaczynam o tym przemyśliwać...:))
UsuńAle mi ochoty narobiłaś na chrupiący chlebek , upiekłabym dzisiaj , ale suszę pomidory i piekarnik mam zajęty:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za smaczną wycieczkę:)
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Alez mi zapachnialo..swojski chleb, smalec i ogoras- czegoz chciec wiecej! Tesknie za ta pyszna kombinacja ;-) Buziaki!
OdpowiedzUsuńDzięki za fajną wycieczkę ,pieczywo wygląda smakowicie , jeszcze zdjęcia z ogrodu botanicznego aż zachęcają do ruszenia tyłka z domu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię Ilona
Piekny ogrod botaniczny. Szkoda, ze w naszym nie odbywaja sie takie fajne festyny, chyba jednak jest na to za maly.
OdpowiedzUsuńAle mi zrobilas smaka na chleb ze smalcem i ogorem kiszonym!
Uwielbiam takie relacje :-)))
OdpowiedzUsuńByłam raz w życiu w Waszym Ogrozie Botanicznym .... jest wspaniały, nie można się nudzic - cały dzień i nie tylko.
Jestem właśnie przed śniadaniem, aż ma się ochotę schrupać te zjęcia :-)))
PS. Mąka Wrocławska - najlepsza od wieków.
Zdjęcia pooglądam za kilka dni(nie otwierają się) ale chlebek ze smalcem i ogóraskiem chcę już;))
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego to zależy, z tymi zdjęciami! Czy ktoś to wie??? Czemu te się nie otwierają?
UsuńDo Ogrodu chodzę na Święto Dyni, panuje już wtedy jesienna aura i jest pięknie do bólu
OdpowiedzUsuńTeż postaram się być:)
Usuńah ah :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAniu, medal należy Ci się bez wątpienia!!! :))
OdpowiedzUsuńZapach świeżo upieczonego chleba, jest niezwykle kuszący :)
Aniu we Wrocławiu nigdy nie byłam oprócz tych wędrówek z Tobą -dziękuje Ci za to Wrocław jest naprawdę piękny ! pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowna wycieczka, od razu przypomnialy mi sie Noce i Dnie, dzieki tym nenufarom oczywiscie, a widok chleba i pozostalych frykasow to prawdziwa uczta dla oczu...
OdpowiedzUsuńMNIAM!!!! Właśnie Grzesiek robi śniadanko, a tu takie przysmaki. Ja tam bym się skusiła na pajdę chlebka i ogórasa. Mam nadzieję, że moje śniadanie będzie również smaczne (a jeszcze nie byliśmy na zakupach i G czaruje coś z resztek lodówkowych) ;-)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu, pozdrowienia i głaski.
Ach ten Grzesiek! Co za świetny facet!:))
UsuńKotki ucieszyły się na Wasz przyjazd?
Wariowały z radości, nikt mnie tak nie wita jak one :-)))
UsuńFantastyczne są te wrocławskie ogrodowe imprezy.
OdpowiedzUsuńNiestety nie udało mi się być na święcie mąki.
Miło przynajmniej pooglądać zdjęcia;-)
Buziaki i dobrego weekendu.
Aniu, ten ogród to jedno z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu. Maski obfotografowałam kiedyś ze wszystkich stron ;-) Świetna relacja. A Linneusz z kawą rozbawił mnie na całego! I baleroniarstwo tez, to moja ukochana dyscyplina :D
OdpowiedzUsuń:))
UsuńWow, niezłe święto ! Żeby tak w każdym mieście je obchodzono ;D
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że poczęstowała Pani Karola Linneusza :P Na pewno mu smakowało :))
Talusiu, mówmy sobie tutaj, na blogach, na "ty" - to taki zwyczaj, nie krępuj się. Chyba że masz z tym duży problem, to mów jak chcesz:)
UsuńO to bardzo fajnie :D Właśnie zastanawiałam się jak do CIEBIE ( :P ) mówić (pisać) ;] Dziękuję za zwrócenie mi uwagi :p
UsuńCudna wyprawa! A do diety chlebowej też się przyłączam :D Nie wyobrażam sobie jak można nie jeść chleba i tych ziarenek z niego... Do tego masło i sól - wystarczy!
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie - od razowego chleba się nie tyje :)
Gwarantujesz Alu?:)
UsuńEch, potem będzie na mnie :P
UsuńRazowy, żytni, pełnoziarnisty tylko wspomaga przemianę materii i dobrze działa na jelita. I to nic, że ma więcej kalorii niż pszenny.
Poza tym chleb to nasze naturalne jedzenie od wieków, więc nie powinniśmy z niego rezygnować. Ja się tego trzymam :)
A rezygnować z czegoś co jest tak przyjemne to unieszczęśliwianie się! A to gorsze niż pilnowanie się z jedzeniem :D
W tajemnicy Ci powiem, że tego samego zdania jest mój lekarz rodzinny - przeciwnik wszelkich diet :)
Twój lekarz ma rację, a nawet świętą rację. Ja niestety dietami rozwaliłam sobie metabolizm i teraz mam pod górkę. Gdybym mogła dawać rady młodym kobietom, to przestrzegałabym je z całego serca przed wszelkimi dietami. Można jeść zdrowo, mniej, ale wszystko. Ech, ....
UsuńAniu, ale pewnie wszystko można naprawić, co? Trzymam kciuki! :*
UsuńA zamiast diet to najważniejsza jest zasada MŻ - mniej żreć ;) i się ruszać :)
Och, jestem zachwycona. Cudowne święto.
OdpowiedzUsuńPrześliczne zdjęcia i cudowny post.
Mogłabym w czymś takim uczestniczyć cały dzień i jeszcze trochę...
Dzisiaj piecze się chleb, pachnie w całym domu.
Kocham ten zapach i chleb z chrupiącą skórką.
Miłej soboty i niedzieli.
Serdecznie pozdrawiam
Wspaniały pomysł na posta - taka wycieczka po ogrodzie... Fajnie Ci to wyszło, i te smakołyki...mnie osobiście kusi taki chlebek z miodkiem do kawy:-D chociaż smalec z ogórasem też lubię. A co do jogipodkołdrowej;-) mnie się to kojarzy ze sporą dawką ruchu hihi więc jest jak najbardziej sportem...często wyczynowym;-). Udanego dnia.
OdpowiedzUsuńOżesz! Nie pomyślałam o tym, ale rację masz:)
UsuńAleż piekne zdjęcie...fontanna piękna!!! świetne sa takie pikniki tudzież festyny...niestety moje miasto nie przewiduje;(
OdpowiedzUsuńMiłego dnia;)
mam kilkumiesięczna przerwę w pieczeniu chlebusia...ale jesienia zacznę:)))...ale śliczne miejsca nam pokazłaś...hmm..mam cud-miskę ...ide zrobić drożdżówę...może rogaliki??????...a co tam wiwat balerony!!!!!!męczę sie z szafką ,lodówka.....muszę słuchac piły -drewno na zimę:(((...mam prawo do kalorii!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńQrko jedz, bo za chwilę będzie u mnie wpis antybaleroniarski i wtedy to już koniec z baleronami, a wiwat laski:)
Usuńto gdzie ja sie biedna podzieję:((((((???????
UsuńBędziesz zadawać szyku na mieście! Z taaaką figurą:)
Usuńchyba SZOKUUUU:)))
UsuńSzkoda że nie wpuszczają z psami:)nawet nie pamiętam kiedy tam byłam,może na święto dyni wybiorę
OdpowiedzUsuńTo może się przypadkiem spotkamy Igo:)
Usuńuwielbiam Ogród! moja best friend mieszka po drugiej stronie ulicy. szczęściara!
OdpowiedzUsuńaniu po twkiej wycieczce możesz być pewna że będę miał banana na ustach :)
UsuńRaafał vel lipton_ER
Jak mi miło, że tak Ci się przysłużyłam Rafale:)
Usuńoczywiście, że wiem - grzybienie białe, zwyczajowo nazywane także nenufarami lub liliami wodnymi. Bardzo blisko spokrewniony z grzybieniami są też grążele, chociaż ich kwiaty nie są tak efektowne jak tych pierwszych.
OdpowiedzUsuńBardzo ważne święto:)
Tak, Ivo, jak już pisałam, Ty dużo wiesz i mówię to z prawdziwym uznaniem:)
UsuńZapachniało nawet, akurat przyniosłam chleb do domu....
OdpowiedzUsuńW Warszawie też jest święto chleba,kiermasze chleba,dni chleba...
OdpowiedzUsuńTo dobrze,ze propaguje się ideę dobrego i zdrowego pieczywa.
Tych na polepszaczach w takich miejscach szczęśliwie się nie spotyka.
Miłego weekendu!
Dzieki za super wycieczke i spacerek. lezka w oku, ech! Jak tylko moglam sama jezdzic do tzw miasta to jezdzilam do Ogrodu Bot. Od czasu jak zabral mnie Tato do pani Zosi O. od kaktusow (pamietam jak flancowala kaktusieta) w Ogrodzie i zapadlam! Do Ogrodu musialam isc conajmniej raz do roku. Tam sa zawsze cudowne rosliny, no i DRZEWA do ogladania, znaczy gapienia sie na :))
OdpowiedzUsuńa te chleby to juz w ogole! W Lidlu tu sprzedawali porzadny zytni chleb. Przestali i nie mam gdzie dobrego chleba kupowac....
przynajmniej sie napatrze na Twoim blogu!!
Ja też mówiłam, że jadę do "miasta", mając na myśli cokolwiek poza Biskupinem:) Do dziś tak mówię. Drzewa mnie zachwycają zawsze, a tamtejsze są wyjątkowo wielkie. Kiedy byłam nastolatką uwielbiałam chodzić po uliczkach starego Biskupina i podziwiać drzewa, których tam, jak wiesz, jest wieka różnorodność. Wybierałam też najpiękniejsze domu, marząc, że w nich zamieszkam. Wciąż mam ulubioną uliczkę, a na niej 3 domy-marzenia z wielkimi ogrodami przy parku nadodrzańskim. Domy są niewielkie.
UsuńEch, rozmarzyłam się...
A chleby będziemy zimą piec - może się skusisz:)
Jakbym mogla to pewnie bym przyleciala na dzien - po chleb i pogadac :))
Usuńw naszym ogrodzie byl las. Jeszcze sporo go zostalo, w rogu ogrodu. Byly tam calkiem rzadkie okazy drzew, jakies srodziemnomorskie sosny i inne cosie. Jak jeden iglak zagrazal domowi to nie wolno bylo goo sciac...nie mowiac juz o swierku przed sama kuchnia!
a jedno drzewo, ktore zawsze wiosna podziwialam to magnolia tak na Gierymskich - Pankiewicza ? Wyczolkowskiego?... nie pamietam.
a co do "miasta"..moja Mama kiedys, daawno, daaawno przechodzila przez ulice w Rynku, vis a vis Feniksa i wlazla na MILIcjanta, ktory ja pouczal, ze jak to tak mozna, nie na pasach etc etc. czy ani jest stad. na co Mama, ze nie, ze ze wsi. No to prosze dowod osobisty...no jak to? Przeciez Pani we Wroclawiu mieszka. Mama - jaki Wroclaw, prosze pana ja na Biskupinie mieszkam. Pan milicjant - a to co innego, ale niech juz pani takich rzeczy nie robi, bo moze pania cos przejechac :)))))
Cudne klimaty w Twoim Wrocławiu:)...nie byłam tam już..całe wieki... Chlebki pysznią się cudnie i do tego miodzio...mniam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
mmm pyszny, naturalny chlebuś i takie widoki! wspaniały dzień :)
OdpowiedzUsuńMarzenie: dużo chleba w pięknym ogrodzie!U mnie święto Gruszki, więc inne mogę podziwiac tylko z daleka. Pozdrawiam:-)
OdpowiedzUsuńWrocław jest niesamowity!:)
OdpowiedzUsuńAniu, zamawiam sobie Ciebie jako przewodniczkę, jeśli wyląduję kiedyś w Twoim mieście. Dasz się namówić?
OdpowiedzUsuńUściski, Aniu. :)
PS. Matko, zaczęłam pisać ten komentarz z godzinę temu, ale coś mnie rozproszyło i musiałam na chwilę przerwać. Tyle że później zapomniałam, gdzie byłam i jakoś tak bezwiednie polazłam dokądś znowu, a dokładnie do Chaty Magody. I wsiąkłam, bo choć nie ma nowych wpisów, to odkryłam, że pani Jagoda pokazuje swoje fotki na swoim... flogu. ;) Aniu, jeśli nie trafiłaś jeszcze do Chaty Magody, to gorąco polecam. A! No i właśnie przeglądając fotki na... obcym blogu-flogu, i tak myślami zabłądziłam do Anki Wrocławianki, i przypomniałam sobie, że przecież to u Ciebie gościłam! Ach, te wirtualne czary!
No to jeszcze buziaki i miłej niedzieli. :)
JolkaM
Znam, znam Chatę Magody. Odwiedzałam ten blog, kiedy jeszcze nie myślałam nawet o swoim. Przeczytałam go chyba od początku. Bardzo mi pasuje tamtejszy "klimat", wartości jakie prezentują gospodarze, ich miłość do zwierząt, no i świetne zdjęcia. Szkoda że już tak rzadko piszą. O flogu nie słyszałam i zaraz lecę zobaczyć co to:)
UsuńMiłej niedzieli Jolu:)))Ja jutro popełniam kolejne szaleństwo, podyktowane sercem. Będzie dobrze:)
A poza tym już nie mogę się doczekać jutra i szaleństwa. :)
UsuńI, już dawno miałam to napisać, podziwiam Twoją pracowitość i systematyczność. Jesteś TheBestAnka! :)
J.
Efekty szaleństwa będą widoczne na blogu dopiero za jakiś czas:)) Jutro dzień w podróży, a i obawiam się, że szaleństwo nie jest takie, jak możesz przypuszczać:) Możesz być zawiedziona?
UsuńEch, miało być jutro bez postu, ale w takiej sytuacji wrzucę coś specjalnie dla Ciebie:))...
Dobranoc!
He he, a cóż ja bym mogła przypuszczać w sprawie szaleństwa w Twoim wykonaniu! Tutaj się nie da niczego przewidzieć, kobieto kochana, więc i się niczego nie przewiduje, tylko wchodzi w ciemno. :) I w ciemno się trzyma kciuki za powodzenie szaleństwa tego.
UsuńA skoro post niedzielny (z przeproszeniem pozostałych podczytywaczy ;) specjalnie dla mnie, to dziękuję i hurra!, bo oczywiście już podejrzałam, że jest w sam raz koci jak na moje upodobania. :)
A co do Twojego wmurowania, to za diabła nie rozumiałam wczoraj, w czym rzecz, ale już nie zawracałam Ci głowy. Dziś, kiedy się dokładnie przyjrzałam stronie na Magody flogu (rozśmiesza mnie ta nazwa niezmiennie), się wreszcie połapałam. I należy się małe sprostowanie: to mój pierwszy wpisik na... obcym blogu, bo oczywiście Tymiankowy nie jest obcy ani trochę. :)
Dobrej podróży, Aniu. I szybko wracaj, szalona. ;)
JolkaM
Teraz przyznam się Jolu, że ja nie rozumiem:(
UsuńWmurowało mnie piękno tego zdjęcia, ten widok, psy, piękna dziewczęca sylwetka gospodyni, magia i czary...
I nie wiem o chodzi z tym wpisikiem? Przecież piszesz u mnie, ku mojej radości od dawna?
A Tymiankowy blog jest nadblogiem blogów i tam należy/trzeba/musi się/ zostawić zawsze komentarz:)
Wróciłam:) Nie sama:)
He, he, ja chyba jakaś wiedźma jestem, bo chyba tak już mniej więcej od obudzenia dzisiaj domyślam się tego szaleństwa. :)
UsuńA z tym wmurowaniem i nierozumieniem to nam wyszło takie zabawne qui pro quo, zabawne i niegroźne. Teraz, kiedy się wczytałam uważniej, widzę wyraźnie, że link był linką do zdjęcia, które Ci się tak spodobało i chciałaś mi je po prostu pokazać (nawiasem mówiąc, i mnie zauroczyło). Ja zaś skupiłam się na tym, że akurat się pojawił obok na pasku zaakceptowany już przez Jagodę mój komentarz do innego zdjęcia, podpisany oczywiście moją ksywką. A że akurat wspomniałaś o podnoszeniu oglądalności przez JolkaM, to mi się tak jakoś splątało i wyszło... szydło z worka. :)
Uściski Tobie i pogłaski przyległościom, szczególnie tej, której jeszcze nie znamy. :) Jak ja Cię lubię! :)
J.
magoda.flog.pl
OdpowiedzUsuńJ.
Czytasz mi w myślach. Właśnie miałam tego szukać i pooglądać przed snem. Idę.
Usuń:)
UsuńKoniecznie przed snem, już nie przeszkadzam, Aniu.
J.
PS. Swoją droga, jak fajnie, kiedy tak całkiem od ręki się porozumieć... Prawie jak bez słów. :)
Zdjęcia na flogu świetne, ale najbardziej wmurowało mnie to: http://magoda.flog.pl/wpis/5269045/przed-domem/
Usuń(już wiem, kto mi robi oglądalność! JolkaM!)
:*
Piękny Wrocław, super impreza. Tak pomyślałem sobie, jak maka jest ważna w naszym życiu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChętnie wwąchałabym się w święto chleba:)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia fontanny jak science fiction.
To mnie ominęło, niestety.
OdpowiedzUsuńW Ogrodzie botanicznym wieki całe nie byłam, pieknie sie na Twoich zdjęciach prezentuje, czuje sie zachęcona:)
Słyszałaś o parku miniatur we Wrocławiu?
Nie słyszałam:(
UsuńTe chleby są niesamowite, oj podobało by mi się tam...;)
OdpowiedzUsuńChętnie sama wzięłabym udział w takim święcie.Przed sobą mam dwie podobne imprezy może uda mi się na nich być.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ogrodu botanicznego, w ogóle ten Wasz Wrocław to piękne miasto, które ma sporo takich miejsc.
Karol Linneusz z kawą:)
OdpowiedzUsuńWycieczka super, chętnie bym chapsnęła te obwarzanki.
Wrocław zachwyca.
Chapsnęła:) Jakie cudne słówko:)
UsuńJest jest tylko zmieniłam adres http://natias.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńw pracy faktycznie już lepiej. Zaczęłam sobie radzić i jestem zadowolona, że nie zrezygnowałam. W sobotę byłam nawet sama :) Jestem zadowlona oby tylko tak dalej a będzie super...
Dziękuję za pamięć :)
To super Natalio, pamiętam, jak się bałaś.
Usuń