... w realu. :)
Ostatnio zdarzają mi się często pierwsze razy i myślę sobie, że to świetnie, że właśnie taki mam plan na dalsze życie, aby próbować, odważać się, testować i brać z niego jak najwięcej.
Bo jak nie teraz, to kiedy?
Mój pierwszy raz przez telefon miał miejsce z Viki, która jako pierwsza padła też ofiarą mojej niepewności i której odmówiłam spotkania w realu jakiś czas temu.
Udało mi się to, mam nadzieję, częściowo naprawić podczas naszej niedawnej długiej i miłej rozmowy telefonicznej. Mam jednak wciąż lekki wyrzut sumienia z powodu tej odmowy. Viki, wybacz!
Kiedy więc napisała do mnie Ania z wilddzikowa, że będą z mężem we Wrocku i czy zechciałabym się z nimi spotkać, zgodziłam się od razu.
Na miejsce spotkania wybraliśmy wspólnie z MójCiOnem, który wyraził chęć uczestniczenia w spotkaniu, Ostrów Tumski. Czyż może być piękniejsze miejsce? Obiecałam Ani, że pokażę jej naszą rocznicową, zawieszoną na 25-lecie ślubu, kłódkę na Moście Tumskim.
Widziałam zdjęcie Ani na jej blogu, ale i tak w realu okazała się jeszcze młodsza, bardziej filigranowa i śliczniejsza.
Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że naszej kłódki nie ma! Trudno w to uwierzyć (więc pójdę szukać jej jeszcze raz), ale nie mogliśmy jej znaleźć.
Mimo tego przykrego faktu nadal w doskonałych humorach ruszyliśmy spacerkiem po pięknych, zabytkowych uliczkach w poszukiwaniu kawiarni i lodów. Jak szaleć, to szaleć!
Dobrze nam się rozmawiało. Mężczyźni szybko znaleźli wspólny język, a my, kobiety, mimo dzielącego nas pokolenia, też złapałyśmy natychmiast nić sympatii. Ania należy do osób żyjących na tym świecie bez skóry. Jest pewna niesprawiedliwość w tym, że niektórzy ludzie są tak gruboskórni, że nic nie jest w stanie ich poruszyć, a niektórzy przez swoją wrażliwość narażeni są na ciągłe bolesne odbieranie brutalności tego świata.
Ania jest subtelna, wrażliwa i dobra i cieszę się, że ma przy sobie wspaniałego męża, który ją chroni i wspiera. Naprawdę, aż przyjemnie pobyć w subtelnej aurze ich miłości.
To już wiecie o mnie: każdy pretekst jest dobry, aby zjeść lody! Te były smaczne i wypasione - z polewą i bitą śmietaną. Czy już mówiłam, że jak szaleć, to szaleć?
A potem jeszcze spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, jedliśmy bruschetty, aż zmierzch zasnuł urocze zakątki Ostrowa Tumskiego i latarnik w czarnej pelerynie ożywił kolejno wszystkie gazowe latarnie.
Było świetnie. I ja, i MójCiOn będziemy wspominać to nasze pierwsze blogowe spotkanie w realu z prawdziwą przyjemnością.
Dziękujemy Wam, Kochani!
A to taki drobny upominek dla Was, na pamiątkę.
:)
OdpowiedzUsuńszkody naprawione !!;)
co się odwlecze... ;)
Wiem, wiem i cieszę się:) Jakby co, to na ten weekend wyjeżdżam, żeby nie było potem kręcę:)) Choć to mi musisz przyznać, że wtedy też nie kręciłam:)
UsuńBlogowe sympatie nie zawsze mają odzwierciedlenie w realu, ale jak miło że mają, mogę to potwierdzić, bo spotkałam BlueHorse i Ewelejnę z kuchnipełnejsmaku i nie mogłyśmy się nagadać.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Wasze też z tych udanych, a kobieta na Twoich fotkach eteryczna i subtelna;)
Czytałam Twoją relację:)
UsuńMiło spędzony czas to bezcenne :) Pozdrawiam Was
OdpowiedzUsuńFantastycznie, że zgodziłaś się spotkac w realu, bo (wiem z autopsji) nie każdy bloger chce.
OdpowiedzUsuńAniu, tyle miłych słów - bardzo mi miło :-)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za wspaniałe spotkanie, fotki i Tobie bardzo dziękuję za tego przemiłego posta. Serdecznie pozdrawiam :-)
Widzisz, tak się zakręciłam, że nawet nie spostrzegłam jak w komentarzu na wszelkie sposoby odmieniam słowo "miło" ;-))))
UsuńAniu odmieniania słowa "miło" nigdy za wiele, a jestem jeszcze ogromnie ciekawa czy widziałaś filmik, bo dopiero w tej chwili udało mi się go prawidłowo umieścić w poście:)
UsuńWidziałam, jest suuuuper :-) Oscar za montaż i reżyserię :-) Dziękuję za włożony w niego czas i serce :-)
UsuńCzytałam Twój wpis z przyjemnością , te kłódki symboliczne rewelacja , ale również czytałam wcześniejsze wpisy i jestem pewna że Sama jesteś równie sympatyczną ,co wszechstronnie ciekawą osobą , dla której pewnie doba to za mało , i w czasach gdy u kobiety wiek jest tematem tabu Ty otwarcie przyznajesz się do swojego wieku .Widać że lubisz ludzi , siebie gdyż to również przekłada się na wygląd , który zatrzymał się u Ciebie według mnie na czterdziestce i ze zdziwieniem czytałam że jest inaczej .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Ilona
Bardzo Ci dziękuję Ilonko:)
Usuńooo Aneczko..ja to strasznie się boje takich spotkań w realu.....i to chyba najbardziej ,żeby swym wyglądem nie wystraszyć:)))))))...
OdpowiedzUsuńJuż niedługo, już niedługo! Możesz skreślać dni w kalendarzu do WIELKIEJ PRZEMIANY:))
UsuńA poza tym, myślisz, że ja to co? Gwiazda wybiegów? Własnie przed chwilą rozmyślałam nad prawem grawitacji i własnych policzkach:(
??????A czyżby w stosunku do polików zbyt mocno działała???:))))..mi tak na skóre na zuchwie czyni..hihihi..a ty mnie szczujesz tym :"juz niedługo"!!!!!
UsuńMasz rację Qrko, już nie będę.
UsuńPrawdą jest, że ja często rozmyślałam nad spotkaniu w realu...póki co myslę że to by było juz nie to samo i mam obawy;)
OdpowiedzUsuńTobie gratuluję spotkania tym bardziej jeśli było udane;))
Twój plan na dalsze życie jest bardzo dobry. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że wszystkiego muszę spróbować - czasem mogły być to nawet "złe" rzeczy. Coś trzeba przeżyć, by móc mieć o tym zdanie, móc się wypowiedzieć, wiedzieć co jest właściwe a co nie. Dla mnie "grzech zaniechania" jest najgorszym z grzechów... Tyle, że w całej tej masie zdarzeń, czynów, decyzji jakoś nigdy nie zadbałem o siebie... Wiem, że Tobie o co innego chodzi teraz - kolekcjonowanie nowych doznań. I bardzo dobrze, całe życie narzucamy sobie jakieś ograniczenia, albo mamy miliony wymówek, że nie ma czasu, nie ma kasy, obowiązki i takie tam. Czas ucieka, frustracja rośnie. Twoja postawa bardzo mi się podoba, a Twe "głośne" urodziny wyzwoliły jakąś niesamowicie pozytywną energię. Pozazdrościć i naśladować!
OdpowiedzUsuńJa jednak będę filtrować moje nowe doświadczenia przez filtr doświadczenia i (mam nadzieję) mądrości nabytej z wiekiem:)
UsuńA Ty zadbaj się siebie, KONIECZNIE! Jesteś cennym okazem dla ludzkości. Serio!
Ja na pewno wypadłabym gruboskórnie, bo to też zależy od gatunku duszy. To jest dokładnie tak, jak w świecie zwierząt. Jest np. słoń i kot i ze słonia kota nie zrobisz, a kotu kocia zwinność nie sprawia żadnego problemu, bo to jest jego natura. Ale spokojnie, zaszyłam się w takim miejscu, że nikomu nie zagrażam ..hahahaha :))
OdpowiedzUsuńGratuluję spotkania, prawo przyciągania działa zawsze i wszędzie!:)
Więc jakie energie się wysyła w eter, takie do wysyłającego wracają i nie ma to tamto :))
Kontakt z rzeczywistością jest takim papierkiem lakmusowym.
Weź choćby komentarze pod swoimi wpisami, nie musisz ich cenzurować, wklejać znaków ostrzegawczych i nawoływać o nieobrażanie, a i tak sam miodek Ci spływa, gratuluję :)
W momencie kiedy będę zmuszona do cenzury, a mój blog stanie się areną złych emocji - zamknę go, bo nie jest moim celem psuć sobie radość życia. Nie traktuję też tego, co tu robię bardzo poważnie, ot, taka zabawa:)
UsuńCieszę się, że prawo przyciągania działa także tu, bo ja darzę wielką sympatią nasz blogowy, budyniowy świat:)
Ja bardzo chętnie się spotykam w realu, ale ...zawsze się boję,że kogoś rozczaruję;/
OdpowiedzUsuńCieszę się,że u Was takie przyjemności;))
Ja też się tego boję!!
UsuńAle super spotkanie i fantastyczne foty! :-)
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała Was (Ciebie Aniu z MójCiOnem) spotkać w realu. :D
Kto wie?:)
UsuńNadal synchronicznie :-)))
OdpowiedzUsuńNo może podobnie będzie mam nadzieję,
zajrzyj do czwartkowego postu u mnie :-)))
Takie spotkania są bardzo fajne ...
Krysiu jestem u Ciebie codziennie i na pewno będę też w czwartek:) Jestem ciekawa z kim się spotkałaś:)
Usuńjakiś czas temu rozmawiałam pierwszy raz w życiu z osobą poznaną w sieci, ale nie spotkałam się z nia w realu i nie żałują, bo przez lata okazała się nie tą osobą, którą myślałam, że jest;) Bywa. Uważam jednak takie spotkana za fantastyczna rzecz, zwłaszcza, gdy relacje ze spotkania są podobne do Twojej:)
OdpowiedzUsuńWiesz Ivo, też nie zamierzam teraz latać na spotkania, wszystkie, jak leci. Blogowisko rządzi się swoimi prawami, a największe z nich to prawo do pozostania w tym budyniowym świecie i ochrona swojej prywatności. Nie zawaham się skorzystać z tych praw:) Wiem też, że nie każdy kontakt będzie tak miły i fajny, jak z Anią:)
Usuńno właśnie, to jest bardzo ważne, by dwie osoby poczuły do siebie sympatię już w necie. Sytuacja niemal idealna, gdy można ją potwierdzić w realu:) (przekleiłam komentarz, bo nie tam gdzie trzeba napisałam)
UsuńCieszy mnie Twój entuzjazm. ;) Miło kogoś poznać tak 'na żywo' . Teraz Wasza przyjaźń nie będzie tylko między internetowa :-]
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie mam ochotę na lody !! ;P
To wcinaj Talusiu! Co Cię powstrzymuje??:))
UsuńMieszkam za daleko, zeby tak spontanicznie spotkac sie z kimkolwiek z Polski, a wiele osob mialabym ochote poznac w realu ;(
OdpowiedzUsuńMoze kiedys mi sie uda...
Jakby co, to wiesz gdzie mnie szukać:)
UsuńTo dla mnie zaszczyt, ze w Twoich oczach naleze do grupy wartej obejrzenia na zywo :))
Usuńojtam, ojtam!
UsuńAneczko cudowne spotkanie mialyscie, przynajmniej tak z fotek wynika. Kazda nowa znajomosc otwiera przd nami nowe drzwi, wyzwala kolejne emocje. Fajnie, ze Wam sie udalo spotkac. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie:otwiera nowe drzwi, przełamuje lody:) I jest dobry powód żeby zjeść te ostatnie:)
UsuńTo są ogromne emocje.
OdpowiedzUsuńI zaprzecza to tezie, że internet alienuje:)
Ale dlaczego aż tak ogromne? Masz Aniu jakąś tezę?
UsuńNa dobrą sprawę - tezy głębszej nie mam. Po prostu dla mnie były to i są emocje. Może dlatego, że zawsze łaknęłam akceptacji i zawsze sądziłam, że czegoś mi brakuje, by ją uzyskać?
UsuńOd jakiegoś czasu to ewaluuje w lepszą stronę: mniej się boję:)
Myślę, że ta teza to strzał w dziesiątkę!
UsuńOd jakiegoś czasu, czyli od czasu pisania bloga?
Widzisz związek?
Ach! Trochę Wam zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńUpominek cudny.
I w ogóle!
CIESZĘ SIĘ,ŻE WAS POZNAŁAM!
I ja się cieszę, że znam Ciebie:)
UsuńPamiętam mój pierwszy raz netowy w realu, te emocje szalejące w środku (miałam spędzic cały weekend w domu netowej znajomej) i niepewność jak dogadamy się face to face. Było też wspaniale i teraz już nie lękam się takich spotkań, teraz Twoja kolej na wiele nowych realowych znajomości. Wierzę, że wszystkie następne będą równie wspaniałe jak to pierwsze.
OdpowiedzUsuńMoże i My kiedyś się spotkamy?
Myślę, że jest to nieuniknione:) Bardzo chętnie.
UsuńCiekawi mnie dlaczego te emocje są aż tak duże przed takimi spotkaniami?
Pewnie dlatego, że same tworzymy sobie wyobrażenie osoby z netu i nie wiemy czy to wyobrażenie jest zgodne z rzeczywistością, poza tym ja zawsze odczuwam duży niepokój jak zostanę odebrana w realu przez innych. W necie nie widać zmarszczek, kilku nadmiarowych kilogramów a i rozmowa jest inaczej prowadzona. zawsze można wykasować co się napisało zanim klikniemy ostatecznie. Raz wypowiedzianych słów nie da się cofnąć
UsuńCzyli wszystkie odczuwamy to samo, niepokój, czy ktoś nie będzie nami zawiedziony i czy nie damy plamy.
Usuńale super takie spotkanie ....az zazdroszcze.... ja tez troche bym sie bala takich spotkan w realu wiec rozumiem doskonale Cie :))
OdpowiedzUsuńwyobrazam sobie jakie musialy byc emocje przed spotkaniem.... ech ale teraz pierwszy raz juz za Toba to pewnie wiecej takich spotkan bedzei:))) hihi :)))
Dziś znowu miałam kolejne:)
UsuńI pomysleć, że każdy z nas jest z innego końca Polski...
OdpowiedzUsuńW Tobie Ania jest bardzo dużo pozytywnej energii i kazdy by sie świetnie czuł jeszcze w scenerii Wrocławia .... w Twoim towarzystwie :-)
Tylko kotów brak :-)))
A ja spotykam się z wieloma osobami poznanymi przez bloga, wciągam ich w moje projekty, zapraszam do redakcji, ale oczywiście nikogo na siłę :)
OdpowiedzUsuńpięknie wam na fotkach, więc pewnie jeszcze fajniej było na żywo
I pewnie już nie odczuwasz tremy z tego powodu:)
UsuńBardzo mnie ciekawi historia tych kłódek na moście...nie miałam pojęcia, że macie tam takie fajne coś. Wiesz więcej na ten temat, kto i kiedy to zaczął i dlaczego?;-)
OdpowiedzUsuńZolinko, zobacz TU
Usuńdziś nie mam siły więcej nic szukać:(
Buziak!
http://warszawa.naszemiasto.pl/archiwum/2033924,milosc-na-klodke-na-moscie-tumskim-rodzi-sie-nowa,id,t.html
Usuńsuper spotkanie! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że spotkanie udało się...
OdpowiedzUsuńWcale nie jestem zdziwiona, że bałaś się spotkania w realu?
Masz takie prawo, oczywiście, że są pewne obawy.
Potem okazują się troszeczkę śmieszne.
Teraz to już mało ważne.
Piszesz, że było cudownie i tylko to się liczy.
Serdecznie pozdrawiam
Masz rację Łucjo, jestem już po następnym spotkaniu:)
UsuńBardzo miłe spotkanie :)
OdpowiedzUsuńW te wakacje też, po raz pierwszy miałam okazję w rzeczywistości spotkać kilka bloggerek podczas różnych warsztatów.
Prawie za każdym razem były to miłe spotkania :)
Aniu, wiele razy się zastanawiałam, czy i co się traci (a co zyskuje) w momencie takiej przemiany statusu znajomości. Pewnie bywa różnie, przede wszystkim w zależności od tego, czego się oczekuje, ale i pewnej szczerości nas samych w tych pierwszych kontaktach - wirtualnych. Sądzę, że jest chyba nie tak trudno ocenić, wziąwszsy pod uwagę sieciowe rozmowy i komentarze, czy spotkanie w realu będzie udane. Choć zawsze istnieje ułamek ryzyka, a więc i... dreszczyk emocji. :) W każdym razie nowe doświadczenie, a jeśli pozytywne, to tym większa satysfakcja z podjęcia tego, chyba jednak w cudzysłowie, ryzyka. :)
OdpowiedzUsuńOprócz bardzo przyjemnych, ciepłych wrażeń z przedstawienia Ani i Jej męża zachwyciła mnie informacja, że we Wrocławiu są gazowe latarnie, które zapala latarnik. W czarnej pelerynie! Myślałam, że to już przeszłość lub rzeczywistość bajkowa. Hm, Wrocław jest bajkowy! :)
Pozdrawiam Cię bardzo ciepło, a przyległościom - wiadomo, co. :)
JolkaM
Zgadzam się Jolu. jeśli się z kimś parę miesięcy pisze w blogowym świecie, choćby tylko zwykłe komentarze, to można przewidzieć jak będzie wyglądało takie spotkanie. Trudniej pewnie być asertywnym i odmówić, jeśli na się przesłanki, że to osoba nie z tymi samymi falami:)
UsuńLatarnik chodzi i zapala, sama widziałam:))))
http://www.youtube.com/watch?v=2TiBt4F6i-g
Za głaski dzięki:)
Ojej! Rzeczywiście chodzi i zapala. I się usmiecha. :) Dziękuję, Aniu! Jak tylko wróci Igor ze szkoły, to jemu też pokażę. :)
UsuńJ.
Ma taki pierwszy raz już za sobą. A nawet kilka takich razów;) I nie byłam nigdy rozczarowana:)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć:)
UsuńKochani no piekni jesteście! i to miasto i bita smietana:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za wyjaśnienie:-) Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że było tak miło :) Ładne macie zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńWitam. Trafiłem tu... nie, nie ma przypadków... i zauważyłem siebie na jednym zdjęciu :) To ten, co kawą maluje. Miłe zaskoczenie. Może kiedyś, gdy znów pojawię się we Wrocławiu, uda się kolejny raz mnie spotkać. Pozdrawiam i zapraszam na więcej kawy http://www.kawa-art.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzarku, bardzo mi miło! Twoje obrazki malowane kawą zrobiły na mnie wrażenie! Akurat ktoś kupował od Ciebie jeden, co mnie ucieszyło. Jeśli Cię spotkam następnym razem - podejdę i porozmawiamy:) A teraz idę do Ciebie na blog.
Usuń