Przyszła w piątek. Nie Marta, ale paczuszka. :) To moja wygrana w pierwszym u Niej candy. Miało w niej być lawendowe serduszko, które szalenie mi się już wcześniej podobało i wiązanki lawendy, ale to, co jeszcze w niej znalazłam, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia i jednocześnie spełniło moje marzenie wyrażone w komentarzu pod piątkowym postem u Niej - TU.
Napisałam tam: Wiesz, marzy mi się moje haiku w formie do zawieszenia na ścianie i takie na płótnie bardzo by mi pasowało. :)
Te kolczyki dyniowe są piękne! Chyba się do Ciebie zakradnę nocą i to wszystko ukradnę!
A Ona na to: Chyba nie będziesz musiała...
Teraz rozumiem, co miała na myśli. :)
Już opakowanie wzbudziło mój zachwyt, którym musiałam się podzielić z domownikami. M.Arta zafascynowana haiku, które odkryła dzięki mojemu wpisowi, stosownie do swojej (i mojej) fascynacji ozdobiła paczuszkę.
Wielka Trójca moich rezydentów i kochany Kacperek, który był u mnie ostatni dzień, bardzo dokładnie sprawdziły opakowanie i dopiero wtedy zezwoliły na otwarcie.
Potem niecnie wykorzystałam Kacperkową dupkę do prezentacji niesamowicie pięknej zawartości paczuszki, która zawierała: liścik od Marty, cudowne, pachnące serducho, ozdóbkę, że tak powiem, autorską, materiałową dynię (hura!!! Cudowna, piękna, zgrabna i powabna!!!),
bukieciki lawendy z suszonymi jabłkami - były tak ładnie opakowane w tiul, że nie jestem pewna, czy powinnam je rozpakowywać. Może je zniszczyłam? Hmm...
Jednak najwięcej radości dostarczyło mi ziszczenie się mojego marzenia: moje haiku na płótnie!
Moje haiku do zawieszenia na ścianę! I to dwustronne!!
Szybko znalazło swoje miejsce! Teraz już nawet na korytarzu nikt nie będzie miał wątpliwości, że te drzwi prowadzą do Mojego Pokoju!
(Dobrze wiem, że należy im się szlifowanie i malowanie, proszę szanownych oglądaczy o przymknięcie na to oczu.)
W paczuszce był jeszcze katalog z aranżacjami stołu w wykonaniu Marty! Co za cuda! Ta kobieta jest niesamowita. To prawdziwie artystyczna dusza. Wiele z tych aranżacji można zobaczyć u niej na blogu.
Najbardziej jednak cieszę się z tej ozdoby drzwi.
Mam to dzięki blogowi. Agnieszka napisała je dla mnie i o mnie - tchnęła w nie ducha, Marta ubrała je w ciało i dodała swoje serce. Jestem szczęściarą.
Dziękuję, Marto, dziękuję, Agnieszko, dziękuję, Rudziku Kacapku, dziękuję Ci, życie.
Amisia coś chce od Was: TU.
Wspaniałe podarki, śliczne zagospodarują przestrzeń. Miłego wtorku :)
OdpowiedzUsuńCzy to sie nowoczesnie nazywa nagroda z gratisem? hrehreh nie wiem, kto takie cudenka jezykowe wymysla....
OdpowiedzUsuńwygrana baaaaardzo ladna, jesienna i pachnaca, mnie to ta dynia wpadla w oko, bo, no co tu duzo mowic, jak rude to piekne ;)
aranzacja przy uzyciu kacperkowej dupki wspaniala! Pies to by od razu musial obwachac, obejrzec cokolwiek by sie na nim nie polozzylo, nie oparlo. Kacperek jest tu neizwykle stosownym rekwizytem!
A MArta ma dryg do ladnosci! Gratuluje wygranej.
Wszystko piękne! :-))
OdpowiedzUsuńNo i wczytałam w poprzednich wpisach (hurtem nadrabiam ;-)), ze Kacperek ma juz swoją przystań! HURAAA! :-))))
Agnieszko, czy wiesz, że twój profil jest niedostępny? Tak ma być?
UsuńTo musiała być prawdziwa radocha :) Podobne wzajemne gesty są jedną z najmilszych stron blogowania - czysta bezinteresowna sympatia...
OdpowiedzUsuńa mnie ta dynia zachwyciła :)
OdpowiedzUsuńjest jeszcze biała wersja, tez obfotografowana w poscie na moim blogu...
UsuńZapraszam Cię serdecznie:))
ach:) ile radości:)
OdpowiedzUsuńprzeurocze:)
OdpowiedzUsuńDynia jest rewelacyjna. Chciałabym wiedzieć jednak z czego sie składa :-)
OdpowiedzUsuńmiałam parę pytań o to- chyba muszę opisać sposób wykonania dyni w osobnym poscie- zapraszam do mnie, do Lnianego Zaułka więc, pozdrawiam:))
UsuńNajbardziej człowieka cieszy ręczna robota...
OdpowiedzUsuńAch to ta paczka, i tez od Marty;))
OdpowiedzUsuńPiękne prezenty;)
Piękne prezenty :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ale Ci się trafiła niespodzianka. takie to ja lubię. prawdziwe cuda dostałaś.
OdpowiedzUsuńps. fajnie, że Kacperek ma nowy dom.
ale piękna niespodzianka! ;)
OdpowiedzUsuńAniu, zagadka dla Ciebie: czy ujął mnie Rudzik, co ma jabłka w tyle? :)
OdpowiedzUsuńUrocze podarki! No i nie ma to tamto, zamiast prasować, MUSZĘ udać się do M.Arty. To nara. ;)
JolkaM
Ta dynia z materiału to wygląda jak prawdziwa :-)
OdpowiedzUsuńNiespodzianka , rzeczywiście piękna paczka...
Aniu dobry duszek z Ciebie to i przyciągasz takie piękne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńNie ogarniam tej paczuszki... tyle dobra, tyle dobra :)))
OdpowiedzUsuńTyle pięknych prezentów prosto z serca !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
modelowa dupka się sprawdza! cuda dostałaś! :)
OdpowiedzUsuńpiekne!!!
OdpowiedzUsuńgratuluje:))))))))))))
Prezenty piękne ! a prezentacja ich ..... hehehe Ty to masz pomysły:)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Nie znasz dnia ani godziny, co Ci jeszcze w desancie na dom spadnie. Nic nie powiem!
OdpowiedzUsuńA te prezenty takie osobiste, takie specjalnie dla Ciebie, z dusza.
Mów szybko!! Co za desant mi się szykuje??? Jeśli kolejny Kacper, to hura!!
Usuńpiękna prezentacja prezentów, a zwierzaczki jak zawsze urocze :)
OdpowiedzUsuńAniu piękne prezenty!
OdpowiedzUsuńI haiku mojego autorstwa znalazły się w pięknej oprawie:)
To dla mnie wielkie wyróżnienie. Dziękuję Marto!
Sprostuję tylko dla ścisłości, że haiku o spotkaniu zostało napisane specjalnie dla Ani, natomiast te o hali odlotów trochę wcześniej i było już zamieszczone gdzie indziej pod moim pełnym imieniem i nazwiskiem, natomiast zamieściłam je jako dedykację w książce dla Ani. Bardzo je lubię i chciałam, by poznała je także i Ania:)
Serdecznie pozdrawiam, Agnieszka
A dla mnie zaszczytem jest móc je przeżywać dzięki Ani i Tobie, Agnieszko:))
UsuńWeny i jeszcze raz weny Ci życzę:))
Haiku jest moje i już!
UsuńDziewczyny:*
Acha, Agnieszko, w niedzielę, produkowałyśmy się z Magnolią w temacie haiku, a nasz ekspert, czyli Ty, nawet tego nie widział:(((
UsuńDa się to naprawić?
Marto, na skrawku płótna dostrzegłam piękny utwór haijina Moritake z XV wieku w tłumaczeniu Czesława Miłosza:
Usuńopadły kwiat
wrócił na gałąź?
to był motyl.
w oryginale:
rakka eda ni kaeru to mireba chōcho kana
a fallen leaf
flew back to its branch!
no, it was a butterfly.
(Blyth translation)
opadający liść
powrócił na gałąź!
nie, to był motyl
Ileż piękna! Umiesz je dostrzec:)
opadający liść
Usuńpowrócił na gałąź!
nie, to był motyl
PRZEPIĘKNE!
Dynia cudna!!!!
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję :))
UsuńSlowo dziekuję za ten piękny wpis, całowicie własciwie mi poświęcony-to stanowczo za mało...
OdpowiedzUsuńAniu, dostarczyłas mi wzruszeń z każdym swoim słowem, wykonanie własnoręcznie czegoś dla Ciebie, to czysta przyjemność...
No i niedługo zbliżają się Święta- a ja już wiem, jak spełniać Twoje marzenia...
Więcej nie powiem, bo mam oczy pełne łez...przez Ciebie(dzięki Tobie), kochana:)))))
Czyli udało mi się ładnie podziękować?
UsuńTo super, bo ja naprawdę z całego serca się cieszę:*
Fantastyczne prezenty, zwierzaki modelowe :)
OdpowiedzUsuńŚwietne prezenty:) Pozazdrościć:)
OdpowiedzUsuńRudzik jest idealnym tłem dla tych wszystkich, uroczych prezentów:)
OdpowiedzUsuńKtoś może powie : "SZCZĘŚCIARA", a ja powiem, marzenia się spełniają, dostajesz tylko to, na co wysyłasz zapotrzebowanie, świadomie lub nie, to bez znaczenia :)
OdpowiedzUsuń...
Coś w tym jest:)
UsuńTu wysłałam świadomie, ale w momencie kiedy moje marzenie już jechało do mnie w paczce:)
Boooo :) czasami jest tak, że Dusza ma jakieś swoje zachcianki, może nawet działała w porozumieniu z duszą Marty. W takich przypadkach, wszystko dzieje się w innym trybie, ku zdziwieniu naszych osobowości :))
UsuńOby tak dalej:)
Usuńzabawne zdjęcia, świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńMiło to czytać:)
OdpowiedzUsuń